Przyparta do ściany

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 23 sty 2022, 16:13

Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Czytam to forum od kilku tygodni. Widze jak wiele historii jest podobnych do mojej. I dzisiaj zdecydowałam że opowiem o sobie. Małżeństwem jesteśmy od 12 lat i mamy dwójkę dzieci w wieku 12 i 3 lata. U nas było tak, jak się poznaliśmy mąż od razu zakochał się we mnie po kilku spotkaniach wyznawał mi gorące uczucie (a spotykaliśmy się co weekend co 2) Ja tego nie traktowałam poważnie nie podobał mi się, ale dałam mu szansę bo dobrze nam się rozmawiało. Kilka razy prosiłam żeby mnie zostawił w spokoju bo mi się dziwne to wydawało ze tak szybko mówi o uczuciach. Ale potem się coraz bardziej zakochiwałam. Wszystko działo się bardzo szybko. Mąz bardzo nalegał na zbliżenia i pół roku skonsumowaliśmy nasz związek a po jakimś czasie zaszłam w ciąze. Wystraszyłam się bo ja tylko pracowałam a mąż kończył szkołę. Powiedzielismy naszym rodzicom był szok i niedowierzanie ale zorganizowali szybki ślub. Moja mama od poczatku męża nie lubiła tak jak teściowa mnie. Najpierw mieszkaliśmy u moich rodziców mąż znalazł dorywczą pracę. Ja czekałąm na narodziny dziecka w 6m-cu poszłam na zwolnienie. Po porodzie wszystko przewróciło sie do góry nogami. Rzeczywistość mnie przerosła. Wpadłąm w depresje przy dziecku robiłam wszystko automatycznie. Nikt mnie nie rozumiał ani mąż an mama. W domu zaczął jeszcze narastać konflikty między mężem a moimi rodzicami i bratem. Po wielkiej kłótni mąż sie wyprowadził do swoich rodziców. Ja dochodziłąm do siebie i zaczęłąm tesknić. I wprowadziłąm się z kilkumiesięcznym dzieckiem do nich. Na początku było miło. Po jakimś czasie zaczęły sie niedmówienia i pretensje że źle trzymam dziecko nie tak karmie ( mąż nie stawał w mojej obronie. Zyłąm w ciężkich warunkach na wsi. Dziecko zaczęło często chorować. Ale wszystko robiłam miłośći do męża. Po 2 latach męczarni wynajęliśmy mieszkanie w pobliskim mieście. Ale teściowie odwiedzali nas niemalże codziennie pod pretekstem tęsknoty za wnukiem. Mąż wyjeżdżał w delegacje na tydzień zabierał ze soba po 100-150 zł a ja z synkiem żyliśmy za 40 zł tygodniowo. Musiałam prosić moją rodzine o pomoc finansowa i żywieniową. Między mną a
mężem zaczął narastać konflikt że jestem od mamy uzależniona i nie jeżdże do jego rodziców. Potem szukałąm pod presją pracy, takiej żebym synka mogłą odbierać z przedszkola i w miare ukladało się pozornie ale zaczęła ze strony męża narastać agresja najpierw słowna ekonomiczna a potem zaczęły się szarpaniny niszczenie rzeczy grożenie że zabierze dziecko do dziadków i szyderstwa. Maż był zazdrosy że ja jeżdze do swojej rodziny a do jego nie, ale jak mówiłam jego rodzice zawsze niby przejazdem czesto do nas wpadali. To było też z ich strony wtrącanie się. W międzyczasie dowiedziałąm się że mam guza na jajniku i lekarze nie byli pewni co to za guz. Mąż bardzo się wystraszył i załątwiliśmy szybką operacje i w tym sam czasie syn tez miał podejrzenie grożnej choroby w nerce a ja nie mogłam być przy nim bo byłam po operacji, ale na szczęście dobrze sie skonczylo. Było jakiś czas dobrze a potem znowu były kłótnie szarpaniny. W końcu nie wytrzymałąm i sie wyprowadziłąm z synkiem do rodziców. Mąż błagał przepraszał na kolanach ale byłąm nieugięta. I tak to trwało blisko 8 miesięcy i potrzebowałam jego pomocy przy podwiezieniu do lekarza syna bo to w dalszym mieście a ja nie mam prawa jazdy. Zaczęliśmy sie zbliżać do siebie. Spotykaliśmy się ukradkiem jak kiedyś, zapraszał do restauracji. Potem pojechaliśmy na wakacje w trójke. Było cudownie. Postanowiliśmy na przekór rodzicom zamieszkać razem w moim mieście. Pracowaliśmy oboje. Krótko po zameszkaniu razem zaszłąm w druga ciąże i urodziła nam się córeczka. Byliśmy szczęśliwi bo mieliśmy pełną rodzinę. Jakiś czas póżniej okazało się że córeczka ma niedowład prawostronny. Ja dowiedziałąm sie w międzyczasie że mąż pożyczył pieniądze na wakacje z korzystając z szybkiej pożyczki. Zaczęły sie problemy finansowe i znowu wrócił ten sam schemat tylko ze zdwojoną siłą. Mąż przestawał panować nad sobą przy dzieciach wyzywał moich rodziców klął żeby zginęli syna zaczął wyzywac i mówić straszne rzeczy że mi wstyd tu przytaczać. Kłótnie były intensywne dochodziło do rękoczynów na mnie i syna. Założyłąm mężowi niebieską kartę i zaczął się ten cały proceder z sadami mopsem mąż ma ograniczone prawa i nadzór kuratora. Na pozór to otrzeżwiło męża. Ale potem mnie zaczął obwiniać że musi płacić karę że żona nigdy nie chodzi na męża na policje. Zaczął mnie obwiniać o chorobe córki i powtarzać że gdyby nie syn ( nawiązując do tego że to była nieplanowana ciąża) to byłby szczęśliwszy. Zawsze moi rodzice byli żli ale jak brakło pieniędzy to musiałam isć do nich i się pożyczać. Czynsz na mieszkanie przez jakiś czas był płacony regularnie a potem mąż nie płacił całych kwot i to narosło do kilku tysięcy. Właścicielka była wyrozumiała i cierpliwa jakiś czas ale potem wymówiła mieszkanie i musieliśmy szybko coś szukac. Maż miał jakieś tajemnicze wydatki mówił że to na paliwo a to do auta i ma swoją pasje na którą jeądził do swojej wsi. Maż mi wogóle nie pomagał w domu tylko zakupy. Mówił że dom to rola kobiety i ja nie pracuje to moj obowiązek. To wszystko mnie tak przytłaczało ze miałam stany depresyjne mizerniałam.Nadmienię że mąż co roku zmieniał pracę. Mąż dwa razy miał wypadek raz w pracy a drugi jak dorabiał u kolegi. A ja nie dawałam mu wsparcia tylko mu wygarnęłam że szkoda że nie zginął a za drugim razem to bałam sie że będziemy iec klopoty finansowe bo kolege musi spłącić. Po przeprowadzce do nowego mieszkania. Kłotnie znowu przybierały na sile. Maż mnie obrażał ze sie do niczego nie nadaje nie pomagał przv typowo męskich pracach Wyjeżdżał na kilka dni pod pretekstem dorabiania a dostawałam tylko część pieniędzy albo mąż sam robił zakupy i nigdy nie widziałam zadnych z tych kwot pieniędzy nawet pensji z pracy. Maż kilka razy łapał mnie za szyje jak mu swoich pieniędzy nie dawałam kilka dni przed jego wyprowadzką groził mi nożem syn to zobaczył. Kazałam mu sie wyprowadzić. Chciał sprzedać swoja obrączke w lombardzie. Teraz nie mieszka z nami od 2 m-cy. Przyjeżdża średnio 2 x w tygodniu kiedy córka ma rehabilitacje. Na początku był taki miły i pochwalił mi się że kogoś poznał i że mają wiele wspólnego ona ma dwójke dzieci i jest w trakcie rozwodu bo mąż ją zdradził i jest młodsza 5 lat i ma piękne włosy. Jego wizyty u dzieci wygladały tak że siedziął z telefonem i oczywiście nie puszczał na krok i z satysfakcją odbierał przy mnie telefony od niej i patrzył jak ja się z tym czuje. Nie omieszkał mi pokazać jej zdjęcia ale korenspondencje z nią usunął ale doczytałam jak spał że pisał do wspólnych znajomych że mu bardzo na niej zależy i chce się z nią spotkać na odpuście charytatywnym u niego na wsi a do jej kuzynki że może zostaną rodziną. Wściekłam sie ale potem zainicjowałam zbliżenie i tak jest za każdym razem jak przyjeżdża to on zawsze inicjuje zbliżenie bo mówi że za mną tęskni, ze to jest silniejsze od niego ze 12 lat sentyment ale nie wie czy wróci. A ja po każdym takim stosunku czuje do siebie pogarde i nienawiść. Jakiś czas temu zrobił awanture bo on chce mieć poprawne relacje przyjacielskie a to ma wyglądać tak że ja mu daje obiad kawe i kanapeczki i sie odzywam miło do księcia. Umówiliśmy się na alimenty 1000 zl na dzieci w listopadzie dał, a potem pożyczyła mu naiwana i głupia ja 200 zł. A przy którejś wizycie chciał pożyczyc 100 zł i chciał dostęp do mojego konta którego oczywiście nie dałam i wywalił z kuchenki patelnie z obiadem potem przepraszal. Po kolejnej akcji złożyłam zeznanie na policji kidy mnie chwycił za szyje i chciał córke zabrac. Przez prawie 2 tygodnie nie wpuszczałam go do dzieci. A jak mu pozwoliłam to przyjechałna połgodziny dał dzieciom 200 zł i pobawiłs się zcórką jak nigdy a mnie przeprosił i dawał sprzeczne sygnały. Potem dostałam kolejny cios okazało sie że poszedł na chrzciny córki brata z " koleżanką" jak ja nazywa. A ja poczułam jakby mi ktoś sztylet w serce wbił i jeszcze powoli mi kręcił. Na dzień dzisiejszy mąz rzadko sie odzywa. Raz dziennie zadzwoni ja nie odbiore a on ma czyste sumienie ze przeciez zadzwonił. Ostatnio przyjechał na wigilię do dzieci i dawa l mi do zrozumienia że myślał że go zaprosze do domu i będe mieć wieczerze a ja nawet nie miałam za co zrobić swiąt bo mi w tym miesiacu nie dał pieniędzy i dzieci nie dostały odemnie i od niego prezentow. Oczywiście na pożegnanie znowu było zbliżenie zawiózł mnie i dzieci do rodziców i znalazłam rękawiczki jednej z córek tej kobiety i o mało nie zrobiłam awantury i rzpłakałam sie on tez mówi że się wszystko w nim wypaliło, potem przez całe swięta sie nie odzywał tylko raz zadzwonil i nie odebrałam. Ja jestem teraz w rozsypce. W głowie mam myśli ze go nienawidze mam swięty spokoj przynajmniej nie dobija sie do dzieci i ja nie musze na niego patrzeć. A z drugiej strony serce krwawi bo go jednak kocham przysięgałam oddałam mu swoje dziewictwo jest ojcem moich dzieci liczyłam na jakiś cud ze sie opamieta. Miotam się. Są pory kiedy o nim wogóle nie myśle i się śmieję a sa kiedy płacze wstaje w środku nocy i nie moge potem spać myśli się kłębia, wyobrażnia buzuje co on ta robi czy ja dotyka z czułością tak jak mnie kiedyś i wyznaje milość czy sypiają ze sobą a potem czule się obejmują. Rozrywa mnie w środku czuje ból niemal fizyczny. A najgorsze że on się dalej upiera ze to tylko koleżanka a ze mną chce przyjażni. Nie rozumiem tego jak w cigu kilku miesięcy można porzucić wszystko i się bawić uczuciami żony i na to patrzeć z pokerową miną.

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Al la » 23 sty 2022, 21:32

Witaj, Zraniona_88, na naszym forum.

Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią, zapewne było trudno napisać to wszystko.
Zrobiłaś już co nieco dla ratowania relacji w małżeństwie, możesz jeszcze zdobyć wiedzę nt kryzysu w małżeństwie.

Zapraszam na naszą stronę pomocową http://sychar.org/pomoc/, gdzie znajdziesz konferencje z naszych rekolekcji, jak również polecane lektury viewtopic.php?f=10&t=383#p8621 i inne materiały.

Warto zainwestować w wiedzę nt kryzysu, porozumienia bez przemocy, relacji, dla własnego samorozwoju.

Jesteś na forum katolickim, jak wygląda Twoja relacja z Bogiem?
I np modlitwa w Waszej rodzinie?

Pozdrawiam i życzę, abyś uzyskała wsparcie od naszych forumowiczów.

Pamiętaj też, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.

ps.
Zwróć uwagę, proszę, na edycję tekstu, podział na akapity. To dla łatwiejszego czytania przez uczestników forum.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Przyparta do ściany

Post autor: LvnWthHpe20 » 24 sty 2022, 5:22

Cześć zraniona,

Oczywiście wiedza forum jest olbrzymia. Zaczerpni wskazówek z materiałów których tak dużo tutaj.

Chociaż już głęboko jesteś w swoich problemach i często gęsto zły podpowiada nie ma szans już z tym nic zrobić, to pamiętaj. U Boga wszystko jest możliwe, kolaczcie a będzie wam dane, proście a otrzymacie.

Możesz zmienić tylko i tylko siebie. A mąż, kto wie czego chce od życia.

Jak żona mi założyła niebieska kartę, i oskarżyła o pobicie. Wiem jakie to jest uczucie z tej strony oskarżonego. I chociaż w sadach zostałem uniewinniony to zdaje sobie sprawę ze nie tedy droga. Te nasze emocje tak buzują i dochodzą tak daleko.

Myśle ze musisz zrobić sobie rachunek sumienia, poprosić Ducha Świetego by ci pomógł zrozumieć gdzie błędy. Na pewno w tym ci pomoże literatura
Sycharowska, i konferencje.

W prawdzie stan przed lustrem. Jego zachowanie to z rynsztoku, jakieś zazdrości prubuje w tobie wzbudzić? To nie jest ok, nie masz na życie adekwatnych pieniędzy, a macie dwójkę dzieci. On żyje w świecie dzieciaka. Ale bądź cierpliwa i przebaczajaca. Napominaj grzecznie i pokornie. Ta postawa góry przeniesiesz. Tylko daj czasu.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)

Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Julit » 24 sty 2022, 10:05

Ale bądź cierpliwa i przebaczajaca. Napominaj grzecznie i pokornie.

LvnWthHpe20 - Serio? Po co?
Mąż Zranionej stosuje wobec niej I DZIECKA każdą możliwą przemoc, korzysta a właściwie wykorzystuje seksualnie a Ona ma 'być cierpliwa' i 'przebaczająca'???

Zraniona - ratuj siebie i dzieci. Zadbaj o siebie. Zacznij szanować siebie jako kobietę, również jako żonę. Szanuj sakrament małżeństwa. Jeśli chcesz kochać męża, kochaj NA ODLEGŁOŚĆ. Swoim postępowaniem, choćby nie wiem jak cierpliwym i przebaczającym nie nakłonisz go do zmiany. Po drodze za to poranisz się okrutnie. Możesz dać mu przykład na sobie, jak można się zmienić. I tu zdaje się jedyna szansa na wyjście z kryzysu. Tak postrzegam również mój kryzys. Skup się na swoim życiu i życiu razem z dziećmi. Spraw by było piękne, wartościowe, podobało się Bogu. Jeśli mąż zechce dołączyć, to dołączy. Jeśli nie, będziesz na tyle silna by z radością żyć bez niego. Uwierz, da się. Choć przyznaję, mając dzieci są chwile trudne.

Ja przygodę z tym forum i lekturami zaczęłam Listy Zerty i książki 'Miłość potrzebuje stanowczości'. Z serca Ci ją polecam. Dowiesz się z niej co znaczy kochać mądrze. Siebie i męża.
Ostatnio czytam 'Projekt Judyta' o. Szustaka - myślę, że również mogłaby Ci pomóc.

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 25 sty 2022, 10:48

Dziekuje za odpowiedzi i porady.

Rozumiem, że teraz muszę zadbać o dzieci i o siebie odciąć się. Teraz jak patrze na to z boku to wiem, że dobrze się stało że mąż się wyprowadził bo mogło się to żle skończyć ponieważ ta przemoc narastała. Mimo wiekiego bólu muszę myśleć żęby zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa i powrót do równowagi, bo niestety buły

Nowiutka

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Nowiutka » 25 sty 2022, 20:40

Julit pisze:
24 sty 2022, 10:05
Ale bądź cierpliwa i przebaczajaca. Napominaj grzecznie i pokornie.

LvnWthHpe20 - Serio? Po co?
Mąż Zranionej stosuje wobec niej I DZIECKA każdą możliwą przemoc, korzysta a właściwie wykorzystuje seksualnie a Ona ma 'być cierpliwa' i 'przebaczająca'???
Hmm myślę że rada nie jest aż taka zła.
Gdy mój mąż stosował przemoc też tego ode mnie oczekiwał. Pomijam jego intencje bo to o nim wie tylko Bóg.
Ale chodzi chyba też o nie napędzanie sytuacji. Ja nie byłam cierpliwa i przebaczająca - spirala nienawiści napędzała się coraz bardziej.
Takim się schodzi z drogi. W bezpieczne miejsce. Cierpliwie obserwuje ich konsekwencje.

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 29 sty 2022, 13:20

Przepraszam, nie dokończyłam wypowiedzi, bo mi nie chcący wysłało częściową wypowiedż a potem nie mogłam się zalogować. Wiem, że nasza relacja z mężem była destrukcyjna i dysfunkcyjna. A nawet mogło dojść do tragedii. Przemoc narastała. Obwiniam się, że dzieci były świadkami naszych awantur, one nie zasłużyły na to. Dzieci powinny się wychowywać w domu pełnym miłości ciępła i bezpieczeństwa, a my im zafundowaliśmy piekło. Syn ma 12 lat bardzo dojrzał emocjonalnie, dzieciństwo zostało mu zabrane. Mówi, że nienawidzi ojca i nie chce go znać. Córka tęskni za tatą . Był tata i spał z nami i nagle go nie ma. Ale spokój jest jej potrzebny, żeby się prawidłowo rozwijałą i zdrowiała.

Jeśli chodzi o listę Zerty, stosowałam tylko kilka punktów i to był wielki błąd, bo stosowałam ją powierzchownie, żeby zdobyć na powrót męża. To znaczy, że jak miał przyjechać to zawsze byłam umalowana i wystrojona i wdobrym humorze, miła i dawałam się wciągnąć w rozmowy o niczym, albo sama je inicjowałam, a mąż zaczynał mnie wtedy uwodzić i manipulować, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. A potem stawał się na powrót zimny i nieosiągalny. Odzywał się tylko kiedy byłą potrzeba albo kiedy znowu coś ode mnie chciał, a do tej kobiety dalej pisał i sią spotykał. A ja cierpiałąm i przechodziłam męki w samotności i o mało załąmania nie przeszłam. Teraz wiem, że ta lista jest po to, żeby się odciąć psychicznie od męża i nie dać się przez niego i swoje myśli krzywdzić. Dać mężowi wolność a sobie szanse na zmiane siebie i zdrowy egoizm. Teraz to naprawiam.

Teraz moja sytuacja wygląda tak, że na początek dla zdrowienia siebie, założyłam profil na portalu społecznościowym, chociaż byłam temu przeciwna, nie rozumiałam tej powszechnej fascynacji. Ale spodobało mi się to, odnowiłam stare znajomości, udzielam się na grupach, które są związane z moimi zainteresowaniami i sprawia mi to nie małą przyjemność, jak ludzie podzielają moje poglądy. Mąż się o tym dowiedział i zaczął zasypywać mnie smsami i telefonami. Pisał, że się ośmieszam, potem, że mogłam więcej dekoltu odsłonić, a następnie że szukam, jak on to określił ‘gachów”, a na koniec, że dlaczego nie byłam taka wcześniej. Odpisywałam zdawkowo, nie odbierałam. Potem był sylwester złożył nam życzenia i powiedział, że kocha dzieci. Zabrzmiał ten sms jakby miał zrobić zaraz coś złego, nie umiem tego oddać. Ja nie odpowiedziałam i wydzwaniał. Niespodziewanie przyjechał za dwa dni i i żartobliwym tonem mnie karcił, że co ja wyprawiam, że on dzwwoni, a ja się nie odzywam i się martwi, że jestem wredna. A jak się ugościł to powiedział, że myśli o powrocie. A ja z uśmiechem powiedziałam, że mi dobrze jest jak jest,( teraz się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam, ale ja nie widziałam w nim pokory, zastanowienia) z ciekawości tylko zapytałąm dlaczego chce wracać. On na to, że jego ojciec jak widział moje profilowe zdjęcie to powiedział mu, żeby się zastanowił bo mogę sobie kogoś znaleźć, potem, że on nie będzie wychowywał cudzych dzieci i, że ona była pomyłką bo pisała jeszcze z kimś innym i umawiała się na spotkanie z mężczyzną. Nie wspomniałam,żę mąż jakiśczas wcześniej proponował mi rozwód za porozumieniem stron. A wracając do wątku to ona dała mu obietnice, że będą układać sobie życie jak obydwoje będą po rozwodzie. Potem jak mąż przyjechał następnym razem, powiedział, że wie, że nie zasługuje na mnie i nie możemy być razem. Następnym razem, że jednak myśli o powrocie, ale jak spłaci długi, a najgorsze, żę syn to nieraz słyszy i miesza mu to w głowie. W międzyczasie dowiedziałam się z jego telefonu,że pisze z innymi kobietami, które mają problemy z mężczyznami i jest ich pocieszycielem. Potem znalazłąm zdjęcia męża i tej kobiety jak byli w jakimś barze i wesoło sobie jedli pizze, jeszcze jak byli na mikołajkach i ustawili się po obu stronach mikołaja i jeszcze jej dzieci jak się bawiły, zdjęcia z chrzcin usunał. A mnie przeszłą fala mieszaniny złości, zazdrości rozgoryczenia i znowu otworzyła się wielka rana. Bo był i/lub jest lepszym wujkiem dla obcych dzieci niż powinien być czułym tatą dla swoich dzieci, i wielka złość, że mówił, że nie ma pieniędzy, a zaprosił tę kobietę na obiad ,my mogliśmy o tym pomarzyć (on się zapiera, że to ona go zaprosiła). Potem jeszcze znalazłam z drugiego dnia świąt ( a miał do nas przyjechać i oczywiście nie przyjachał) jakieś mało ważne zdjęcie z obcego mieszkania z witaminami, które wysłał bratu i było wysłane o póżnej godzinie i się zapierał, żę był u wujka ale wyciągnęłam od niego,żę ją tylko odwiózł do domu. Co prawda nie było jakiś dwuznacznych zdjęć typu pocałunki czy przytulanie ale cały czas przyłapuje na kłamstwach. A ja bym tylko chciała usłyszeć prawde i mieć jasną sytuacje. I nie rozumiem tej kobiety jak można być taką podłą osobą, żeby tworzyć relację z cudzym mężem. Chocia,ż ona sama brałą przecież ślub kościelny i sama była zdradzana i wie jak to straaasznie boli. Ja się ostatnio znowu poniżyłam i próbowałam się dowiedzieć dlaczego z nią nie jest to mówi,że ona nim chciałą rządzić, ale nic więcej konkretnego nie chciał powiedzieć jakbym dotknęła czułej struny. A potem zadzwonił z pretensjami, że nie śpię i obmyślam plan jakby go zniszczyć. A wczoraj zaglądałąm na profil tej kobiety i zobaczyłam jak mąż wysłał jaj komentarz z sercem moja walentyka. A mnie wściekłość ogarnęła i już myślałąm, że zaraz wyląduje w wariatkowie i mnie dzieci nawet zaczęły denerwować. To tak strasznie boli. Czuje się jak idiotka i taka poniżona i upokorzona, a maz niczym się nie przejmuje. On wprost nie odpowiada na moje ataki tylko mi mówi żę to tylko moja wina bo słuchałam mamusi, bo to tylko i wyłącznie moja wina, bo go nie doceniałąm. A o biciu że to ja przesadzam bo przecież nie miałąm podbitych ocz i połamana nie chodziłam, a o synu, że w nerwach wszystko można powiedzieć. Serio? Do własnego dziecka, że jest przeszkodą do szczęścia( wspominałąm o tym w pierwszym poście) . Ręce opdają, czasami myśłę, że mi się żyć nie chce. Dowiedziąłąm się jeszcze, że syn jak był u dziadków to usłyszał od brata męża, że jestem su..ą, bo nie puściłam syna na chrzciny. Dziadkowie i jego konkubina nie zareagowali. A męża nie było. Ale po pierwsze syn nie chciał, a po drugie nie miałam go w czym puścić, bo syn szybko rośnie i nie miałam pieniędzy kupić mu co s nowego. Ale powinnam się po nich spodziewać bo mimo, że chodzą do kościoła co niedzielą to są zawistnymi ludżmi i mają w sobie sporo jadu. Postanowiłam przez jakiś czas go tam nie puszczać, żeby nie powtarzały się takie sytuacje, poza tym mam żal do nich, że pozwolili na taki zachowanie męża, że przyszedł z obcą kobietą na chrzciny zamiast z nami rodzina, czy samemu.

No, a teraz na koniec dodam, że od półtora miesiąca ma przygotowany pozew o alimenty, który załatwiłam w pcpr. I muszę nabrać odwagi żeby w końcu go wysłać, bo z mężem różnie może być i mogę się wszystkiego spodziewać nawet ze nie zapłaci, a to si ę dzieciom należy, I przede wszystkim odciąć się od niego dla własnego zdrowia psychicznego. I fizycznego, bo mogę z wycieńczenia trafić na inny oddział, a nie chcę zostawiać moich dzieci. Boję się też, że ujawnią się inne choroby. Dlaczego nie jestem przebojowa jak inni tylko zawsze jestem tą zalęknioną dziewczynką w ciele dorosłej kobiety? Chciałąbym, żeby to jakoś się samo załatwiło, ale się nie da. Nawiązując do przebaczenia, owszem mogę wybaczyć, ale musiałabym usłyszeć od męża prawdziwa skruchę, żal i pokorę, że nas skrzywdził. Bo my w czasie spowiedzi też wyrażamy szczery, żal i skruchę, a Pan Bóg przebacza. Nie mogę mężą wciąż tłumazcyć i siebie obwiniać, bo mimo całego worka uczuć którego ja czuje od nienawiści chęci zemsty odwetu, bolu miłości. Pokornie zajmuje się swoim życiem i nie wchodzę w żadne relacje z mężczyznami. Tylko najważniejsze dla mnie w tym momencie są dzieci i mój proces zdrowienia.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Ruta » 29 sty 2022, 19:10

Zraniona, widzę w twoim poście wiele trudnych bolesnych uczuć, ale też taki zalążek zupełnie nowej siły. Poczułam radość, gdy przeczytałam twój ostatni post i sama poczułam się wzmocniona.

Wiesz skąd ta siła w tobie się pojawia? Złap źródło, warto mieć je zlokalizowane na trudniejsze dni. Ta siła zawsze płynie od Boga, ale każdy z nas ma jakby inne "podpięcie". Co sprawia, że czuję się lepiej, mocniej, jakie myśli rodzą we mnie przekonanie, że wszystko się ułoży? Co robię z uczuciami, że zaczynam nad nimi panować i mimo, że bolą to nie rwą na kawałki?
Warto to w sobie odszukiwać, uczyć się tego "połączenia". Dla jednych takie wpięcie się to modlitwa, dla innych spacer, zabawa z dziećmi, budowanie bliskości z Matką Bożą, poznawanie żywotów Świętych... albo dobry film.
Teraz przy chorobie uczę się nowego rodzaju troski o siebie i doświadczam, że mogę mieć bliskość z Bogiem nie tylko przez post, modlitwę, inne praktyki religijne, ale także gdy oglądam film, albo zdjęcia z gór... I stąd też mogę brać siłę, a nawet radość.

Pomodlę się dziś w twojej intencji, niech te płomyki Wiary Nadziei i Miłości w tobie się rozpalają :)

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: elena » 29 sty 2022, 19:50

Myślę, że warto zabezpieczyć potrzeby rodziny i złożyć ten pozew o alimenty. Robisz to dla dzieci. Męża nie zmienisz, on musi sam chcieć zmiany, więc teraz jest czas, żeby myślec o sobie i dzieciach.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 11 lut 2022, 19:43

Witam serdecznie. Dawno mnie tu nie było. Dziękuję za wsparcie i modlitwy. Powoli załatwiam sprawy prawne nie mogę sięjuż dalej dawać robić w balona, że tak powiem kolokwialnie i nie chować głowy w piasek. Listę żerty wcielam w życie i miałam kilka dni naprawdę spokojnych, żes się cieszyłam z dziećmi beztroską i o niczym nie myślałm. Mąż dzwoni codziennie, ale odbieram albo odpisuję tylko wtedy, kiedy potrzeba. Kiedy przyjeżdża do dzieci ja siedzę w kuchni, sam mnie zagaduje wymieniamy się uprzejmościami. Ostatnio znowu wspomniał coś o powrocie jak na to się zapatruje czy dajemy sobie czas bo tęskni za dziećmi szczególnie za córką. Ja mu odpowiedziałam, że nie wiem ja ciesze się terażniejszością tym co jest zwykłymi małymi rzeczami. A potem zaczął sie wypytywać jak mam dochód i za kilka dni przelał mi 1000 zl powiedział, że na razie tylko tyle bo nie przepracował całego miesiąca i jak mi nie odpowiada kwota to mi nic nie da. Następnym razem znowu powiedzial, żebym sobie kogoś znalazła, ale jestem też temu winna bo raz jak dzieci poszły spać. Wypiłam kilka lampek wina i zaczęłam pisać smsy w emocjach, że wiem że mnie okłamuje i dzeci, że zmarnowałam 12 lat życia z nim, że ja zasługuje na kogoś lepszego że żałuje,że go spotkałam na swojej drodze,że jestem młoda jeszcze i trace czas, zamiast poznać kogoś innego. Jeszcze sama rzucałam z łatwościa, do niego słowami że mam dośc upokorzeń i chce rozwodu. Wiem straszna głupota i bystrością nie zgrzeszyłam nieodpowiedzialność z mojej strony, bo może to wykorzystać jako ewentualne dowody w sprawie rozwodowej. Potem się dowiedziałam, od mojej znajomej, która bawiła się na imprezie, że widziała mojego męża w tym miejscu z kowalską jak się całowali i obściskiwali. A moje serce jakby było żywcem wyjęte, pokrojone na kawałki, a potem zmielone i zblendowane. Chyba przyczyniłam się do tego, że się zbliżyli bardziej, już sama nie wiem. Totalna sinusoida. Mąż tylko powiedział, że był ze znajomymi, a potem się pytał czy ta koleżanka dzwoniła do mnie, żeby mi coś powiedzieć, ja byłam roztrzęsiona i nie umiałam ukryć emocji, ale koleżanka mnie prosiła, żeby nic nie mowić. Więc się wypytałam o co chodzi, mąż najpierw powiedział,że nieważne ale wyciągnęłam od niego, że koleżanka mogła mi coś powiedzieć, co opacznie zrozumiała, ze on tylko z kimś tańczył. A ja potem powiedziałam, że wiem, że prowadzi podwójne życie, jak może patrzeć w oczy dzieciom i mnie. A on się zarzekał, że nie są razem i że woli być sam i przysięgał, że mnie nigdy nie zdradził. ( A to ta sama kowalska co była na chrzcinach itp.)Potem powiedział, że chce wziąć córke na weekend a ja się zezłościłam i powiedziałam, że absolutnie, że nie bedzie aranżować zadnych spotkań z moim dzieckiem i kowalską. On na to, że ma prawo, bo to też jego dziecko.A ja k powiedziałam, że może razem byśmy pojechali w jego strony do klubu dla dzieci to zaczął podnosić głos, że absolutnie bo nie mieszkamy razem i co ludzie powiędzą, takie głupie tłumaczenie. Zaczął dbać o siebie, kupi paste drogą wybielającą zęby i odchudza się zaczął przywiązywać dużą wagę do ubioru. Zabrał nas na wspólne zakupy żebym nie dżwigała toreb z troski co okazuje rzadko i tak jakbym rozmawiała z obcym człowiekiem patrzył. Zapytałam czy mnie kocha to powiedział, że jakaś iskierka jest ale sztucznie się uśmiechnął a w sklepie patrzył ile kosztuje ekspres do kawy czy patrzył na jakieś drobiazgi walentynkowe. A ja dogadywałam czy zamierza kupić to kowalskiej. Pomagał mi wybierać zakupy żywnościowe co nawet jak byliśmy razem to rzadko bywał obecny tylko czekał w aucie, ale czułam w tym jakąś sztuczność jakby to było na pokaz. Znowu powraca ten rozrywający od środka ból, co na początku i brak chęci do wszystkiego. Myślę o złożeniu papierów rozwodowych, ale dalej kocham męża i nie mogę się z tym pogodzić że tak to się toczy. Mam takie myśli, że to zły sen chce sie obudzić z tego snu. Czytam forum i posty i podziwiam postawy forumowczów i zadroszczę, że potrafią odnależć radość w czekaniu-nieczekaniu. Ja nie potrafię być w takiej heroicznej postawie walki. Jestem młoda boję się samotności i brak mi drugiej osoby, bliskości i fizyczności. Ile jeszcze można znieśc, już dłużej nie wytrzymam takich cierpień bo zdrada to jest najboleśniejsze, co może spotkać oprócz przemocy w rodzinie.

LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Przyparta do ściany

Post autor: LvnWthHpe20 » 12 lut 2022, 4:36

Zraniona_88

Czuje twoj ból, i wiem co to znaczy. Musisz puścić, dać mu spokój. Jak bardzo jest to ciężkie tak bardzo i tobie i rodzinie potrzebne. Stój gotowa do przyjęcia męża z otwartymi rękoma. Jak ojciec syna marnotrawnego. Dasz radę, jak ciężkie to wszystko się wydaje tak z Bogiem możesz wszystko, nawet góry przenosić.

Zatroszcz się o bezpieczeństwo dzieci i swoje. Zbliż się do Boga, w modlitwie. Z nim nigdy nie będzie ci samotnie. Możesz tylko tak iść przez życie. Naprawdę inaczej to jesteś rozrywana przez emocje wewnętrzne i jego zachowanie. Tacy ludzie tak maja, szarpią twoimi emocjami, to co mówisz to naprawdę nie na miejscu, facet z rodzina i tu wraca a tu jest z koleżanka na imprezce, naprawdę zły nim tak miota.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 12 lut 2022, 18:16

A najgorsze jest to, że moja rodzina skreśla to małżeństwo, że i tak nic z tego dobrego nie bedzie. Mój rozsądek podpowiada tak samo i wie, że będzie coraz gorzej i będzie nas porzucał, jak go przyjmiemy z powrotem i to będzie kruche i prawdopodobnie będzie się spotykał z kowalska i chciałabym rozwodu. Ale serce nie sługa w głębi go dalej kocham, chociaż nas skrzywdził. Mam ambiwalentne uczucia. Chciałabym spokoju, pokoju i żeby nasza rodzina była szczęśliwa jak być powinna od zawsze, z Panem Bogiem na pierwszym miejscu. Ale tego u nas nigdy nie było chodziliśmy do kościoła tylko od święta. Tak jak to się mówi kolokwialnie, byliśmy wierzący niepraktykujący. A ja się modliłam tylko "jak trwoga to do Boga". Doznaliśmy łask i cudów od Pana Boga, ale tego nie doceniliśmy. Tylko były wzajemne złośliwości i pretensje, codziennie prawie w gniewie nienawiści i przemocy. Od kilku dni śnią mi się koszmary nie pamietam dokładnie ale budzę się zlana potem, jedno mi utknęło w pamięci, że śnił mi się mąż, ze złym wykrzywiającym uśmiechem i gdzieś w tle kowalska. Budzę się nad ranem i potem nie mogę zasnąć. Wyobraźnia pracuje i mam leki, i myślę pesymistycznie na przyszłość, że mąż bedzie miał z nią dziecko i będziemy musieli żyć w chorym patchworku. Chciałabym mieć włącznik w głowie i wyłączyć te chore myśli bo się sama niszczę i wyląduje na psychiatrii. Wolałabym, żeby już tu nie przyjeżdżał i żebym nie musiała oglądać go, jak się puszy jak paw i pokazuje, co stracilam i patrzy na moje cierpienie, tylko niech da nam spokój. I da nam odżyć i się pozbierać. I żeby zrozumiał, że nas krzywdzi i przyszedł pewnego dnia z żalem i pokorą, ale nie wiem czy to nastąpi tylko to Bóg wie. Modlitwa pomaga ukoić ból oddaje się w ręce Boga.

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 14 lut 2022, 9:28

Żałuję, że nie zajrzałam na to forum wcześniej. Popełniłam możliwie jak najgorsze wszystkie błędy, które można było popełnić, łącznie z prostytucja małżeńska jeśli można to tak nazwać. Dałam się wykorzystać ze wszystkich stron i uwiesilam się na mężu, ciągle pytając i tym mu pokazałam, że mi ciągle zależy a on ucieka zwłaszcza że już się wyprowadził i jest bardziej podatny na pokusy. A teraz nie wiem czy coś jest do uratowania. Boję się najbardziej tego że mnie zdradził fizycznie, chociaż mu mówiłam że to jest ostatni gwóźdź do trumny. Teraz już wiem jak się zachowywać ale nie wiem czy za późno. Teraz idę do psychologa bo już ze sobą nie wytrzymuje ze swoimi myślami. A teraz są walentynki i wyobraźnia podsuwa obrazy, że mąż coś kupuje kowalskiej. A dla mnie to święto nie istnieje bo trzeba kochać cały rok, a nie w tym dniu. Wiem męcząca jestem z tym. Już nikt z rodziny ze mną nie wytrzymuje. 😔

Zraniona_88
Posty: 27
Rejestracja: 25 gru 2021, 11:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Zraniona_88 » 14 lut 2022, 9:35

Żałuję, że nie postąpiłam roztropnie tak jak inne kobiety z forum tylko w górę wzięły emocje i złość zwłaszcza że jestem w trudniejszej sytuacji bo się wyprowadził. Dawałam się krzywdzić. Jak zalatwie wszystkie sprawy to myślę o wyprowadzce i ucieczce do innego miasta, żeby uciac kontakty.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Przyparta do ściany

Post autor: Bławatek » 14 lut 2022, 10:38

Zraniona_88 pisze:
14 lut 2022, 9:28
Żałuję, że nie zajrzałam na to forum wcześniej. Popełniłam możliwie jak najgorsze wszystkie błędy, które można było popełnić, łącznie z prostytucja małżeńska jeśli można to tak nazwać. Dałam się wykorzystać ze wszystkich stron i uwiesilam się na mężu, ciągle pytając i tym mu pokazałam, że mi ciągle zależy a on ucieka zwłaszcza że już się wyprowadził i jest bardziej podatny na pokusy. A teraz nie wiem czy coś jest do uratowania. Boję się najbardziej tego że mnie zdradził fizycznie, chociaż mu mówiłam że to jest ostatni gwóźdź do trumny. Teraz już wiem jak się zachowywać ale nie wiem czy za późno. Teraz idę do psychologa bo już ze sobą nie wytrzymuje ze swoimi myślami. A teraz są walentynki i wyobraźnia podsuwa obrazy, że mąż coś kupuje kowalskiej. A dla mnie to święto nie istnieje bo trzeba kochać cały rok, a nie w tym dniu. Wiem męcząca jestem z tym. Już nikt z rodziny ze mną nie wytrzymuje. 😔
Zraniona, wiele osób przechodzi przez taki stan w jakim ty teraz jesteś. Ja też sobie zarzucałam, że wcześniej na forum nie natrafiłam. Przy remoncie 1,5 roku temu znalazłam na półce przykurzone książki na temat małżeństwa, które kiedyś kupiłam i nawet parę stron przeczytałam, ale że mój mąż negował treści tam zawarte to je odłożyłam na półkę, a szkoda, bo mogłam już wtedy działać i coś zmieniać, ale ja dla dobra rodziny tkwiłam w chorej relacji. Może wcześniej to i tak nie był dobry czas.

Dobrze, że masz spotkanie z psychologiem, bo dobrze jest się komuś wygadać.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: r0ck i 42 gości