Kocha..nie kocha

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

monstera
Posty: 1
Rejestracja: 22 sty 2022, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Kocha..nie kocha

Post autor: monstera » 23 sty 2022, 15:53

Dzień dobry

Od kilku dni śledzę forum i postanowiłam podzielić się z wami swoją historią. Jesteśmy z mężem 1,5 roku po ślubie, a ze sobą prawie 7 lat i od pół roku mamy poważny kryzys małżeński. Od początku naszego związku dużo się sprzeczaliśmy, ale każda kłótnia była przez nas analizowana, dużo rozmawialiśmy i przepraszaliśmy się wzajemnie za swoje zachowanie. Mąż jest osobą niewierzącą, ja tak- pomimo, że słaba ze mnie katoliczka, nie uczęszczam do kościoła, ale relacja z Bogiem zawsze była dla mnie ważna. Dodatkowo jestem DDA.

Zaraz po ślubie zaczęliśmy starać się o upragnione, jak mi się wtedy wydawało przez nas oboje dziecko. Niestety nic się nie działo i wtedy, bo zbadaniu siebie wysłałam męża na badania, które okazały się być fatalne, dające minimalne szanse na naturalne poczęcie. Dodatkowo straciłam pracę, a bezrobocie mocno dokopało do mojej pewności siebie. Czułam się tragicznie i wpadłam w depresję. Od dziecka cierpię na nerwicę lękową, która w przypadku gorszego okresu zawsze powracała. Trafiłam do Pani psycholog, która bardzo mi wtedy pomogła, przede wszystkim uporać się z napadami lękowymi. Namówiłam męża, aby też udał się do psychoterapeuty, nawet ze 2 razy byliśmy na wspólnej wizycie. Wydawało mi się wtedy, że wszystko zaczyna się układać, psycholog nie widziała sensu abyśmy dalej do niej chodzili. Udało mi się znaleźć nową pracę, lepiej płatną ale niestety mocno stresującą i wyczerpującą, szczególnie przez pierwsze kilka miesięcy kiedy musiałam się dużo nauczyć.
Na początku mąż bardzo mnie wspierał, ale po jakimś czasie zaczął się oddalać. Skończyło się ciepło, dobre słowo, zaczęły wiecznie pretensje i kłótnie. A to że nie zrobiłam obiadu, że nie posprzątałam naczyń, że zmywarka nie jest rozładowana. Pracuję w takich godzinach, że większość dnia jestem w pracy i wracam dosyć późno do domu. Wiadomo, najlepszą obroną jest atak, tak więc reagowałam na te wszystkie pretensje. Przez większość czasu w naszym związku to mąż był osobą bardziej zapracowaną, to ja zajmowałam się głównie domem i też wtedy miałam o to pretensje, że wszystko spada na moją głowę.
Analizując to wszystko zrozumiałam, że poczuł się opuszczony, bo wylogowałam się z życia. Jednak zawsze pozostało we mnie ciepło, zawsze okazywałam mu miłość, przytulałam i szukałam bliskości. Mam przyjaciółkę, która spędzała z nami dużo czasu. Nigdy nie byłam osobą zazdrosną, kontrolującą innych, ale zauważyłam, że mąż inaczej się przy niej zachowuje. Jest opryskliwy, niemiły, wbijał mi szpile i praktycznie nie okazywał mi żadnej bliskości (co chętnie robił przy innych ludziach). W mojej głowie zaczęły rodzić się myśli, że może mają romans, chociaż nigdy w to do końca nie wierzyłam. Zapytałam go nawet o to kiedyś ale śmiejąc się powiedział, że chyba oszalałam.
Na początku roku, kiedy go zapytałam, czy mnie kocha, bo czuje że tak nie jest, powiedział mi że to nie jest to co kiedyś i że nie chce się starać o dziecko. Te słowa wyrwały dziurę w moim sercu. Po kilkugodzinnej rozmowie, po której zaczęłam się pakować i wyprowadzać, mąż błagał żebym nie odchodziła, bo jednak mnie kocha i zostałam. Przeprosiłam go za ten czas, w którym nie opiekowałam się wspólnym domem. Zmieniłam to o co mnie prosił, ale jego podejście się nie zmieniło. Dalej jest chłód emocjonalny, śpimy razem ale nie ma między nami żadnej bliskości. On ucieka w gry komputerowe, pisze z innymi kobietami, które też w nią grają. Czuję się strasznie samotna i oszukana, bo nie wchodząc w szczegóły, wielokrotnie męża wspierałam emocjonalnie, finansowo i zawsze stałam murem przy nim. A kiedy ja miałam gorszy okres, miłość z jego strony się skończyła.

Teraz boję się, że ratuję relację z człowiekiem, na którym w gruncie rzeczy nie mogę polegać, bo kiedy zaczną się trudności on się trochę odkocha a trochę nie. Co robić? :(

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kocha..nie kocha

Post autor: Al la » 23 sty 2022, 22:04

Witaj, monstera, na naszym forum.

Pierwsze pytanie, skoro mąż jest niewierzący, Ty, jak piszesz, "słaba katoliczka", to na jakich wartościach oparliście swoje małżeństwo?
Pytam, bo to raczej problem w wielu małżeństwach. W moim też taki był. Wypowiadanie słów przysięgi, czy deklarowanie sobie postaw i uczuć, ale już nie konsekwentne wywiązywanie się z nich.

W naszej wspólnocie mówimy, że kryzys to szansa na rozwój, odkrycie priorytetów, własnej wartości.
Znasz swoją wartość? Nadaną Ci przez Boga?
Piszesz, że:
pomimo, że słaba ze mnie katoliczka, nie uczęszczam do kościoła, ale relacja z Bogiem zawsze była dla mnie ważna.
Może warto siebie i swoje wątpliwości oprzeć na Bogu?

Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną pomocową http://sychar.org/pomoc/, może znajdziesz tam tematy, które pozwolą Tobie spojrzeć na problemy małżeńskie w innym świetle?

Pozdrawiam i życzę, abyś uzyskała wsparcie od naszych forumowiczów.

Pamiętaj też, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kocha..nie kocha

Post autor: Monti » 24 sty 2022, 8:57

Witaj,
chciałbym się odnieść do jednej kwestii, a mianowicie do problemu niepłodności, którym tez się borykaliśmy z żoną. Wówczas może tak tego takie widziałem, ale z perspektywy czasu myślę, że jest to poważne piętno, które kładzie się cieniem także na innych aspektach życia. Jeśli problem medyczny jest po stronie męża, zapewne czuje się on niepełnowartościowy jako mężczyzna i kolejne próby poczęcia mogą go stresować. My rozwiązaliśmy tę kwestię przez adopcję. Mamy wspaniałego syna, ale niestety nasze małżeństwo zaczęło się rozsypywać niedługo po tym, jak pojawił się syn. Rodzicielstwo sprawia, że do dotychczasowych trudności dochodzą kolejne, a do tego zmęczenie i stres, więc kryzys małżeński to nie jest dobry czas na staranie się o dziecko.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 24 gości