Flawless pisze: ↑20 sty 2022, 8:05
Al la!
Dzięki za odpowiedz, widzisz ja bardzo chce go ratować. Tyle że, za każdym razem podejmowałam rozmowy o tym dopiero jak troszkę dochodziłam do siebie po kłótni. I wyglądało to zawsze tak samo: ledwo troszkę podkładałam moje serce i dusze do stanu używalności a on przychodził i wszystko deptał z premedytacją. Ciagle te same argument: nie wybaczyłem Ci, zniszczyła mi całe życie, nie kocham Cię, nie mogę na Ciebie patrzeć, będę musiał płacić alimenty etc.
Mój mąż to wspaniały dobry człowiek, zasługuje na szczęście, które ja mu zabrałam. Jest cudownym ojcem. Troszczy się i kocha Małego.
Ogólnie sama pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, ale do tego tez musiałam dojrzeć. Mała wieś, szóstka dzieciaków, ojciec totalnie nieobecny. Brud, smród i ubóstwo. Do tego jedno z rodzeństwa poważnie zachorowało we wczesnym dzieciństwie wiec matka poświęciła się tylko jemu. A kto ma chorobę w rodzinie, ten wie ze dotyka to wszystkich.
Jeśli chodzi jeszcze o nasze relacje sprzed ciąży i porodu, to tez mam sobie baaardzo dużo do zarzucenia. Czepiałam się, ze dużo pracuje, przeszkadzały mi zagraniczne wycieczki i wyjazdy. Ale teraz to już bez znaczenia. Byłam totalnie uwieszona na mężu, tym bardziej będąc w ciąży.
Ogromnie dużo pozycji jest na tej liście ! Bardzo mnie to cieszy! A jest coś na co powinnam zwrócić uwagę w pierwszej kolejności? Mówię o publikacjach które mi poleciłaś.
I prosze nie zrozum mnie źle, to nie jest tak ze mi się nie chce walczyć, po prostu zawiedzione nadzieje bolą tak bardzo.
Gdyby ktoś pół roku temu mi powiedział, ze zostanę samotna matką, to bym go szczerze wyśmiała.
To nie jest tak, ze pycha zawsze kroczy przed upadkiem..?
Flawless, wnioskuję z Twoich wpisów, że jesteś mądrą i myślącą osobą.
Rozumiem, ja miałam podobnie, gdy w moim małżeństwie zaczął się kryzys, jednocześnie obwiniałam się o wszystko i stawiałam się w roli ofiary. I wiem, że kiedy mi się świat wali, mam prawo do nieogarniania uczuć i skrajnych zachowań.
Ja nie nabrałam od razu "mądrości zachowania w kryzysie", do tej pory zdarza mi się wchodzić w stare buty....
Myślę, ze dobrze na początek poustawiać sobie priorytety, czy chcesz ratować po ludzku, czy z Panem Bogiem. Znajdziesz w internecie mnóstwo porad, bądź taka, siaka czy owaka, zastosuj taką czy inną taktykę, a zmieni się to czy tamto. Ja też się na to łapałam, dopóki nie zaczęłam się zastanawiać, kim jestem i jaki jest cel mojego życia tu, na ziemi. Czy znam siebie i czy znam swoją wartość, którą nadał mi Bóg. Ten, który mnie stworzył.
Flawless, może posłuchaj konferencji ks. Marka Dziewieckiego o przysiędze małżeńskiej
https://archive.org/details/przysiega-malzenska. Myślę, że ważne jest zrozumienie, co przysięgałaś mężowi i Bogu.
Polecam też cykl na youtubie :Czym miłość nie jest"
https://www.youtube.com/watch?v=aoxr7EI ... 04B2B2B765
Mam nadzieję, że uzyskasz odpowiedzi na pytania, które Cię nurtują. A przynajmniej odrodzi się u Ciebie nadzieja, że nie wszystko stracone.
Znasz zasadę z ratownictwa: ratownik, który ma kogoś uratować, musi stać na pewnym gruncie, inaczej akcja się nie powiedzie.
Pozdrawiam Cię serdecznie.