Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 805
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Firekeeper »

Flawless w każdym zdaniu jakie piszesz ważniejsze jest co pomyśli mąż, jak on zareaguje i co będzie czuł i zrobi niż Ty.
Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty?
To teraz chce mu pokazać ze się zmieniłam, ze nie chce jego krzywdy i jestem w stanie przeorganizować w sobie wszystko żeby to zauważył.
A jak nie zauważy?

Flawless zmieniasz się pod niego?

A co on zrobił odkąd wzięliście ślub żeby było lepiej? Zmienił się? Zauważyłaś zmiany?
Oczywiście ze nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko wiedząc ze nas zostawi. Niestety życie zrobiło mnie mocno w konia.
Na pewno życie zrobiło Cię w konia?

Nie mam na celu buntowania Cię przeciwko mężowi. To jest Twój mąż i należy mu się szacunek. Ale też w życiu trzeba ponosić konsekwencje swoich zachowań i wyborów. A na razie ja widzę, że konsekwencje ponosisz głównie Ty i Wasze dziecko, a on ma wolną rękę i decyduje za Was wszystkich. Miłość do drugiej osoby nie polega na podkładaniu meżowi/żonie miękkiej podusi, kiedy się potyka o własne nogi.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Firekeeper pisze: 05 cze 2022, 9:15 Flawless w każdym zdaniu jakie piszesz ważniejsze jest co pomyśli mąż, jak on zareaguje i co będzie czuł i zrobi niż Ty.
Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty?
To teraz chce mu pokazać ze się zmieniłam, ze nie chce jego krzywdy i jestem w stanie przeorganizować w sobie wszystko żeby to zauważył.
A jak nie zauważy?

Flawless zmieniasz się pod niego?

A co on zrobił odkąd wzięliście ślub żeby było lepiej? Zmienił się? Zauważyłaś zmiany?
Oczywiście ze nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko wiedząc ze nas zostawi. Niestety życie zrobiło mnie mocno w konia.
Na pewno życie zrobiło Cię w konia?

Nie mam na celu buntowania Cię przeciwko mężowi. To jest Twój mąż i należy mu się szacunek. Ale też w życiu trzeba ponosić konsekwencje swoich zachowań i wyborów. A na razie ja widzę, że konsekwencje ponosisz głównie Ty i Wasze dziecko, a on ma wolną rękę i decyduje za Was wszystkich. Miłość do drugiej osoby nie polega na podkładaniu meżowi/żonie miękkiej podusi, kiedy się potyka o własne nogi.
Faktycznie zmieniam się pod niego, ale te zmiany są dobre dla mnie. Podnoszę swoją wartość i samoocenę. Uczę się bycia sama, odkrywam zalety przebywania w swoim towarzystwie.
Ja chyba trochę się oszukiwałam ze to wszystko umiem i mam. Dopiero jak on odszedł to zrozumiałam ze było to zbudowane na lichych fundamentach. I to są zmiany które będą dobre i dla mnie i dla niego.

Tak, w tej chwili ważniejsze jest co pomyśli mąż bo to od niego tylko zależy czy wróci czy nie. Mi było w tym związku dobrze. Tylko mi. Wiec jego zdanie jest tu kluczowe. Ja chce się dostosować żeby moc wszystko naprawić. Jeśli oczywiście mi pozwoli.

Mąż się zmienił odkąd wzięliśmy ślub, ma dobre stanowisko w pracy. Jest w niej doceniany i przez to podniosła się bardzo jego samoocena i wartość. Jest decyzyjny i stanowczy. Dlatego jak podejmuje decyzje to rzadko zmienia zdanie. Wiec nie licze na jego powrót.

Może faktycznie to nie życie zrobiło mnie w konia tylko ja sama sobie taki los zgotowałam.

I jest jeszcze kwestia tego, ze mąż uważa ze to tylko moja wina. Wiec w takiej sytuacji jeśli będę chciała go narazić na dodatkowe konsekwencje (np wyższe koszty) to on już zupełnie mnie znienawidzi. Uważa ze wszelkie konsekwencje są moje bo to moja wina.
I ogólnie powinnam być wdzięczna bo on chce wszystko zalatwic bez szkody dla nikogo. A nie ciagle robić problemy.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Melisa »

Ruta, Pavel i inni w ostatnich postach napisali Ci dobitnie jak widzą Twoją sytuację i totalne zmanipulowanie Cię przez męża, więc i mój kolejny wpis nic nie wniesie, bo jesteś (przykro mi to pisać) zaimpregnowana na argumenty.
Natomiast zapytam jak mąż, którego określasz jako dobrego i kochającego ojca uzasadnia opłacanie czynszu w 1/3 wysokości.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Bławatek
Posty: 1669
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Flawless ten typ (mąż) tak ma - niestety. Dużo z tego co piszesz jest też moim udziałem. Mnie mąż też o wszystko oskarżał. M.in. o warunki w jakich przez 8 lat przyszło nam żyć, ale gdybyśmy nie mogli zamieszkać w pokoju w moim rodzinnym domu to chyba mieszkalibyśmy w starej przyczepie kempingowej, bo mąż nie chciał wziąć kredytu na mieszkanie a na wynajem to nas nie było stać (bo musiałby iść do dodatkowej pracy lub zmienić tą którą miał na lepiej płatną, a ponieważ ja nie chciałam mu niczego załatwić no to była moja wina, że mało zarabia). Dlatego by móc żyć w lepszych warunkach miałam w planie iść do drugiej pracy (ja, nie mąż) jak tylko odchowam dziecko (bo mąż się nie kwapił do tego by synem się zajmować) i w sumie uznałam, że na drugie dziecko nas nie stać, jak ledwo dajemy radę z jednym. I też usłyszałam, że to moja wina, że mamy tylko jedno dziecko. Moją winą było to, że nie czytam w jego myślach, moją winą było to, że jestem przemęczona (trudno nie być gdy się jest za wszystko odpowiedzialnym) itd. Aż w końcu uznałam, że mam dość bycia odpowiedzialną za wszystko. Jestem odpowiedzialna tylko za swoje wybory i decyzje. Koniec, niech on dorośnie i zacznie funkcjonować jak dojrzały facet. Mój mąż przez 2 lata tak się "obawiał" kowalskiej, że żadnego weekend synowi nie poświęcił, a popołudniami wpadał rzadko tylko przy okazji jak coś w pobliżu załatwiał i na chwilę. Nigdy wcześniej nie chciał ze mną uzgodnić grafiku, choć moja adwokat mi mówiła, że tak powinno być - najpierw się bałam z mężem ten temat poruszać, potem kilkukrotnie chciałam z wyprzedzeniem uzgodnić kalendarz spotkań, ale mąż zawsze się wykręcał, a później uznałam, że mam go gdzieś, sama wszystko ogarnę i nie potrzebuję jego łaski. A teraz gdy nie chciałam iść wspólnie na rowery to mąż mi powiedział 'nie jesteś rodzinna i towarzyska' na co ja mu odparłam 'a ty zawsze byłeś? Bo przez prawie 2 lata dla syna czasu nie miałeś'.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A do tego często mamy zakłamany odbiór rzeczywistości.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Pavel »

Flawless ponownie zachęcam do lektury tytułów które wymieniłem.
Będą rozszerzeniem i objaśnieniem tego co napiszę (i nie tylko).

Ja absolutnie rozumiem twoje obawy, twój strach.
A to dlatego, że sam tak miałem.
Chodziłem na palcach by nie urazić przypadkiem i tak wzburzonej żony.
Bałem się, że jak będę stanowczy, przekreśli to resztki nadziei na jej powrót.
Ona również była uparta, nieprzejednana, nie potrafiła się przyznać do błędu, zmienić decyzji.

Co mi to dało?
Jeszcze bardziej traciła do mnie szacunek, jeszcze bardziej przerzucała na mnie całą odpowiedzialność, swoją umniejszając i „zapominając” wspomnieć (komukolwiek komu nadawała na mnie), że jest kowalska, kowalski, a wcześniej też wierność została podeptana. A tam tkwiło sedno tego nieprzejednania.

Uległość, takie jest moje doświadczenie, nie jest receptą na uratowanie małżeństwa.
Co najwyżej na przedłużanie jego agonii.
Pomijam ewentualne straty materialne. Jasne, to nie najważniejsze, ale warto ze swojej strony dopilnować, że się nie obudzi z ręką w nocniku.
Radca prawny twego męża ma za zadanie zadbać o JEGO interes, nie twój.
Obawiam się, że aktualnie ten interes niekoniecznie jest zbieżny z twoim.

Dopiero gdy pogodziłem się z ewentualnością jej odejścia, zacząłem działać najmądrzej (na tamten czas) jak potrafiłem , nie kierując się tym jak to odbierze żona a czymś co uznawałem za obiektywnie najlepsze wyjście, dopiero wtedy żona została zderzona z konsekwencjami swych decyzji.
I dopiero wtedy zaczęła odzyskiwać szacunek do mnie. Bo nawet wrogów można szacunkiem darzyć.
Bez szacunku zaś trudno (a nawet zwyczajnie to niemożliwe) o miłość.

W moim odbiorze tego co piszesz albo twój mąż ma tendencje przemocowe, albo ty jesteś taka wystraszona, albo dwa w jednym.
No i słowa twego męża odbieram jako wielopiętrową manipulację.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Firekeeper
Posty: 805
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Firekeeper »

Faktycznie zmieniam się pod niego, ale te zmiany są dobre dla mnie. Podnoszę swoją wartość i samoocenę. Uczę się bycia sama, odkrywam zalety przebywania w swoim towarzystwie.
Ja chyba trochę się oszukiwałam ze to wszystko umiem i mam. Dopiero jak on odszedł to zrozumiałam ze było to zbudowane na lichych fundamentach. I to są zmiany które będą dobre i dla mnie i dla niego.
Super ale dlaczego pod niego? A nie dla siebie samej? Niby brzmi tak samo ale sens jest inny. Chcę czuć się wartościowa, bo jestem wartościowym człowiekiem. I lubię czuć się dobrze to daje mi siłę do tego by cieszyć się tym co jest teraz. A wygląda to tak mężu chcę czuć się wartościowa, i żebyś to zauważył. Od Ciebie zależy moja wartość.
Tak, w tej chwili ważniejsze jest co pomyśli mąż bo to od niego tylko zależy czy wróci czy nie. Mi było w tym związku dobrze. Tylko mi. Wiec jego zdanie jest tu kluczowe. Ja chce się dostosować żeby moc wszystko naprawić. Jeśli oczywiście mi pozwoli.
Nie jest ważne co pomyśli Twój mąż, bo on może mieć mnóstwo myśli. Ja też mam mnóstwo myśli od pozytywnych po negatywne.
Niezależnie jaką decyzję podejmie Twój mąż Ty możesz działać już teraz i naprawiać. Ale nie dostosowując się do niego i zmieniając dla niego. Bo wtedy jesteś na przegranej i zależna od jego myślenia i decyzji. A to frustruje. On odszedł taką podjął decyzję może kiedyś wróci, może nie wróci w ogóle. Nie wiesz na pewno czy zmieni zdanie czy nie. Jesteście małżeństwem sakramentalnym masz po swojej stronie Boga. Dlatego wysłałam Ci modlitwę o pogodę ducha. Ona jest taka prosta ale jednocześnie wielka. Ale uczy, że w sprawach beznadziejnych warto poddać się woli Bożej i zaufać.
I jest jeszcze kwestia tego, ze mąż uważa ze to tylko moja wina. Wiec w takiej sytuacji jeśli będę chciała go narazić na dodatkowe konsekwencje (np wyższe koszty) to on już zupełnie mnie znienawidzi. Uważa ze wszelkie konsekwencje są moje bo to moja wina.
I ogólnie powinnam być wdzięczna bo on chce wszystko zalatwic bez szkody dla nikogo. A nie ciagle robić problemy.
Przeczytaj jeszcze raz post Ruty dotyczący manipulacji.

Obawiasz się zadbać o siebie i dziecko, bo boisz się że Cię znienawidzi. A co się stanie jak Cię znienawidzi? Tupnie nogą, obrazi się i pójdzie w siną dal? Twój mąż nie ponosi konsekwencji, Ty wzięłaś wszystko na siebie i go chronisz. On robi co chce.

Ja jestem osobą która rządzi, kontroluje mój mąż był mi uległy, też manipulowałam, używałam przemocy. Do męża nie miałam w ogóle szacunku. Im więcej on uciekał, milczał, ukrywał przede mną było jeszcze gorzej. Imponuje mi kiedy ma swoje zdanie. Potrafi bez przemocy się ze mną nie zgodzić. Używa argumentów. Kiedy ja wchodzę w swoją rolę prokuratora generalnego on wychodzi. Teraz zaczęłam i ja wychodzić. Generalnie metoda STOP się sprawdza. Powinnam go nienawidzić, bo mi się sprzeciwia, a jest na odwrót mam do niego więcej szacunku. Widzę w nim partnera. Mamy szansę na lepszą komunikację. System pasywno-agresywny to najgorsze co może być.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Firekeeper pisze: 05 cze 2022, 13:01
Faktycznie zmieniam się pod niego, ale te zmiany są dobre dla mnie. Podnoszę swoją wartość i samoocenę. Uczę się bycia sama, odkrywam zalety przebywania w swoim towarzystwie.
Ja chyba trochę się oszukiwałam ze to wszystko umiem i mam. Dopiero jak on odszedł to zrozumiałam ze było to zbudowane na lichych fundamentach. I to są zmiany które będą dobre i dla mnie i dla niego.
Super ale dlaczego pod niego? A nie dla siebie samej? Niby brzmi tak samo ale sens jest inny. Chcę czuć się wartościowa, bo jestem wartościowym człowiekiem. I lubię czuć się dobrze to daje mi siłę do tego by cieszyć się tym co jest teraz. A wygląda to tak mężu chcę czuć się wartościowa, i żebyś to zauważył. Od Ciebie zależy moja wartość.
Tak, w tej chwili ważniejsze jest co pomyśli mąż bo to od niego tylko zależy czy wróci czy nie. Mi było w tym związku dobrze. Tylko mi. Wiec jego zdanie jest tu kluczowe. Ja chce się dostosować żeby moc wszystko naprawić. Jeśli oczywiście mi pozwoli.
Nie jest ważne co pomyśli Twój mąż, bo on może mieć mnóstwo myśli. Ja też mam mnóstwo myśli od pozytywnych po negatywne.
Niezależnie jaką decyzję podejmie Twój mąż Ty możesz działać już teraz i naprawiać. Ale nie dostosowując się do niego i zmieniając dla niego. Bo wtedy jesteś na przegranej i zależna od jego myślenia i decyzji. A to frustruje. On odszedł taką podjął decyzję może kiedyś wróci, może nie wróci w ogóle. Nie wiesz na pewno czy zmieni zdanie czy nie. Jesteście małżeństwem sakramentalnym masz po swojej stronie Boga. Dlatego wysłałam Ci modlitwę o pogodę ducha. Ona jest taka prosta ale jednocześnie wielka. Ale uczy, że w sprawach beznadziejnych warto poddać się woli Bożej i zaufać.
I jest jeszcze kwestia tego, ze mąż uważa ze to tylko moja wina. Wiec w takiej sytuacji jeśli będę chciała go narazić na dodatkowe konsekwencje (np wyższe koszty) to on już zupełnie mnie znienawidzi. Uważa ze wszelkie konsekwencje są moje bo to moja wina.
I ogólnie powinnam być wdzięczna bo on chce wszystko zalatwic bez szkody dla nikogo. A nie ciagle robić problemy.
Przeczytaj jeszcze raz post Ruty dotyczący manipulacji.

Obawiasz się zadbać o siebie i dziecko, bo boisz się że Cię znienawidzi. A co się stanie jak Cię znienawidzi? Tupnie nogą, obrazi się i pójdzie w siną dal? Twój mąż nie ponosi konsekwencji, Ty wzięłaś wszystko na siebie i go chronisz. On robi co chce.

Ja jestem osobą która rządzi, kontroluje mój mąż był mi uległy, też manipulowałam, używałam przemocy. Do męża nie miałam w ogóle szacunku. Im więcej on uciekał, milczał, ukrywał przede mną było jeszcze gorzej. Imponuje mi kiedy ma swoje zdanie. Potrafi bez przemocy się ze mną nie zgodzić. Używa argumentów. Kiedy ja wchodzę w swoją rolę prokuratora generalnego on wychodzi. Teraz zaczęłam i ja wychodzić. Generalnie metoda STOP się sprawdza. Powinnam go nienawidzić, bo mi się sprzeciwia, a jest na odwrót mam do niego więcej szacunku. Widzę w nim partnera. Mamy szansę na lepszą komunikację. System pasywno-agresywny to najgorsze co może być.
Firekeeper
Piszesz ze mogę już teraz zacząć naprawiać, ale jak ? Wynajmując prawnika i żądając więcej pieniędzy ? To nijak ma się do naprawiania, raczej szybciej doprowadzę w ten sposób do rozwodu. I już totalnie wszystko będzie moją winą, bo wtedy napewno się rozwiedziemy.

Tak samo ma się z szacunkiem, nie zyskam szacunku wymagając od niego więcej pieniędzy. Raczej pokazując ze radzę sobie z tym co mam i nie narzekam.

Jeśli spróbuje stawiać jakieś warunki to dowiem się tylko ze jestem uparta i nie chce się zmienić, a nie o to mi chodzi. Właśnie chce czegoś zupełnie odwrotnego
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Flawless,

Potrzebujesz sił, by zajmować się dzieckiem. Potrzebujesz być dobrze odżywiona i spać gdy dziecko śpi, żeby być jak najbardziej wyspana. Potrzebujesz być w jak najlepszej kondycji psychicznej i fizycznej. Dla siebie, dla Boga, który tego dla ciebie chce i dla maleństwa.

Zastanawiałam się nad tym, co może powodować, że tak zaciekle czepiasz się męża, bronisz jego dobrego obrazu wbrew faktom, czemu działasz tak rozpaczliwie. I czemu w momencie, gdy to, co robisz nie działa, przerzucasz się na myślenie o tym żeby być w innej relacji.

Ja również w początkach kryzysu byłam bardzo naiwna, wypierałam wszelką myśl o kochance i starałam się nie drażnić męża, także bałam się w jakikolwiek mu przeciwstawić, by byłam karana, i robiłam wiele, by wrócił. Pavel także pisze o podobnych reakcjach. To częsta i typowa reakcja osoby porzucanej, zdradzanej. Odstrzelenie od rzeczywistości, myślenie życzeniowe, samoobwinianie.

Nikt nie wraca dlatego, że mąż czy żona byli ulegli i wzięli winę na siebie i dali się okraść. Osoba porzucająca wymusza uległość, dając ułudę, że wtedy wróci, zupełnie z innych powodów: by jak najniższym kosztem opuścić rodzinę, małżeństwo, przy jak najmniejszych kosztach i jak najwięcej wyciągając dla siebie.

Powoli konfrontowanie mojego postrzegania rzeczywistości z tym jak odczytywały ją osoby tu na forum, pomogło mi zacząć patrzeć inaczej. Ale dostawałam też podpowiedzi, jak sobie inni radzili, pomagające mi samej jakoś się wydostawać, odbudowywać.

Ja twoją sytuację postrzegam tak, jak napiszę niżej. Wiele rzeczy widzę jako zbieżne z moją drogą, moją osobistą historią. Napiszę więc też, co mi pomagało.

Na twoją niekorzyść zapewne działają obecnie hormony, które wzmacniają reakcje typu "żeby nie odszedł". Nakręcasz je wmawiając sobie, że nie odszedł, że jest dobrym ojcem, że się troszczy i opiekuje i jest wartościowy, cenny, zależy mu, by byc dobrym ojcem i troszczyć się o potrzeby twoje, matki.

Myślę, że gdy dopuścisz do siebie to, że mąż odszedł i nie sprawdza się jako ojciec, masz szansę skorzystać z innych zasobów. W mamach małych dzieci, jest jeszcze jeden mechanizm biologiczny, ja go sobie nazywam mechanizmem lwicy. Lwice to bardzo dobre, czułe, niezależne i zarazem samotne matki, którym często zdarza się potrzeba obrony siebie i maleństwa przed agresją lwa. Ksiądz Pawlukiewicz mówił o takich mechanizmach poukrywanych w nas, w kobietach, w mężczyznach, jako o pakietach zapasowych, które aktywują się na przykład w sytuacji samotnego ojcostwa, macierzyństwa.
W jakimś sensie obecnie robisz wiele, by taki pakiet się u ciebie nie aktywował. Może czas już go nie blokować? Widziałam już kilka razy w życiu jak pięknie taki pakiet zapasowy działa i sama odpalenia się takiego pakietu doświadczylam. Bóg jest mądry i stworzył nas mądrze. A ksiądz Pawlukiewicz miał ogromną mądrośc i doświadczenie, potrafił te Boże pakiety w nas dostrzec i dostrzec geniusz Boga, który nas w nie wyposażył.

Stanięcie w prawdzie o tym, co się dzieje naprawdę, działa jak otwarcie spadochronu. To właśnie odpalenie pakietu ratunkowego. Działa od razu. Mamy pakiet, ale też mamy wolną wolę. Od nas zależy czy pociągniemy za sznurek otwierający spadochron. Ciągniesz. Nadal spadasz, ale juz w sposób kontrolowany i nie ku roztrzaskaniu się, ale ku bezpiecznemu lądowaniu. To także od Księdza Pawlukiewicza.

Czytam też, że masz ogromną potrzebę miłości, bycia zaopiekowaną, wspartą. W zasadzie nie znasz samodzielności, "od zawsze" byłaś w relacji z mężem i z tego co piszesz byłaś dość zabluszczona, zależna, podporządkowana, w zamian dostając rodzaj poczucia bezpieczeństwa, także materialnego. Masz też duży głód miłości, który w relacji z mężem nie był zaspokajany, więc tylko narastał.
Warto z tymi potrzebami zgłosić się do Boga. Bo tylko w Nim jest nasycenie tych naszych potrzeb. Dokąd szukamy ich zaspokojenia w drugim człowieku, dotąd się ranimy. Siebie i innych. Nie ma takiego mężczyzny na świecie który da ci poczucie bycia kochaną bezwarunkowo, zapewni poczucie bezpieczeństwa, który nie będzie upadał, ranił, wchodził w egoizmy i destrukcje, który zawsze będzie się troszczył. Czlowiek do takiej głębokiej idealnej miłości nie jest zdolny. Tęsknimy za nią, bo tęsknimy za Bogiem. Ta tęsknota to droga do Niego.

Ja wiem, że jest pokusa, że jak będzie z tobą źle, to mąż się wzruszy i jednak się tobą zajmie. Ale już przekonałaś się, że twojego męża to nie rusza: albo psychiatryk, albo się ogarniesz. Widziałam kobiety, których to nie zatrzymywało, i doprowadzały się do fatalnego stanu, aż do całkowitego wyniszczenia i bezsilności, licząc, że mąż wróci. To często kobiety z potrzebą bycia zaopiekowaną. Sama walczyłam przez ponad rok z pokusą, by pójść taką drogą. Destrukcja prowadzi do destrukcji. To nie jest rozwiązanie.

Męża twoje zabluszczowienie, zależność, podporządkowanie mogły zacząć z czasem uwierać. Stawał się coraz mocniejszy, bardziej niezależny, aż stałaś się w jego oczach obciążeniem. To co opisujesz wskazuje, że twój mąż dorastał, ale nie do służby i ofiarności na rzecz rodziny, ale do niezależności właśnie. I z czasem tą niezależność manifestował coraz bardziej, korzystając z ekskluzywnych wycieczek zagranicznych bez twojego udziału, wychodząc na długie godziny z domu zawsze na takie na zajęcia, w których ty z uwagi na ciążę nie mogłaś brać udziału.
To jedna z mozliwości opisania waszej historii, niekoniecznie najprawdziwsza. Jedno jest pewne: oboje się pogubiliście. Pewne jest tez, że Bóg was szuka. Jak rodzic co zgubił dziecko w lesie. Co potrzebuje zrobić dziecko, by dac się znaleźć? Bieganie w panice nie pomaga.

Napisałaś, że z początku podejrzewałaś romans, widziałaś, że jest źle, że coś się w relacji psuje i nawet miałaś odwagę otwarcie o tym mówić. Tylko, że mąż cię zakrzyczał, zastraszył i zaczęłaś patrzeć tak, jak on ci kazał, żeby tylko nie doznać straty, odejścia męża. Całymi latami godziłam się na destrukcję byle mąż nie odszedł, byle był z nami. Gdy odszedł, taki lęk odpadł, więc mogłam zdjąć z siebie autocenzora. Nie wiem czy widzisz, że część przemocy to ty na sobie stosujesz, bo to ty sobie narzucasz różne zachowania sprzeczne z twoim dobrem?
Oczywiście można sobie ten lęk wymienić na nowy, "że nie wróci" i dalej się wyniszczać, tylko po co? "Nie lękajcie" się mamy zapisane w Piśmie Świętym podobno aż 365 razy. Lęki nie są od Boga. Ale Bóg potrafi je w nas uśmierzać. Wiem, bo tego doświadczyłam.

Przyszłaś na forum z całkiem sensownymi pytaniami: jak zakończyć tą zależność, cały ten kłąb emocjonalny, lęki, fałszywe nadzieje i całą tą toksyczną niszczącą mieszankę, którą nazywasz miłością. To nie jest miłość, to koktail trudnych i destrukcyjnych emocji. Daj je Bogu i poproś, żeby je przeciął. Przetnie. One mogą potem wracać, odrastać. Wtedy od razu można biec do najlepszego Taty, który temu zaradzi, i będzie to robić do czasu aż staniesz się bardziej samodzielna i sama się tego nauczysz.
Tak po ludzku pomaga w tej nauce Lista Zerty. Warto się z nią zapoznać. To instrukcja ochrony siebie w czasie, gdy mąż czy żona są pogubieni, w destrukcji i niszczą.

Kiedy ten kłąb zostanie przecięty, zobaczysz siebie, męża i całą sytuację zupelnie inaczej. Odpali ci się spadochron, albo i skrzydła. U Pana Boga wszystko jest możliwe. I ma czasem dla nas takie pełne czułości niespodzianki. Dla ciebie też. Tylko Mu zaufaj.

Wspieram Cię modlitwą i jestem pewna, że nie tylko ja, ze wiele osób modli się w twojej intencji. Wszystko się poukłada, gdy tylko dasz się Bogu sobą zaopiekować.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Sefie »

Flawless pisze: 06 cze 2022, 9:46 Tak samo ma się z szacunkiem, nie zyskam szacunku wymagając od niego więcej pieniędzy. Raczej pokazując ze radzę sobie z tym co mam i nie narzekam.

Jeśli spróbuje stawiać jakieś warunki to dowiem się tylko ze jestem uparta i nie chce się zmienić, a nie o to mi chodzi. Właśnie chce czegoś zupełnie odwrotnego
Flawless poczytaj o mądrej miłości. Bo naiwność to nie miłość.

Nie wiem skąd u Ciebie taka postawa od prawie pół roku.
Ja widzę 3 opcje:

- mąż jest złotoustym sprzedawcą, który pięknie wciska Ci kit a Ty to łykasz
- są inne powody rozstania, o których nie piszesz
- czerpiesz przyjemność z użalania się nad sobą

Warto już stanąć na nogi i wyciągać konsekwencje w stosunku do męża, również te finansowe. Przemysł to bo jak zakładasz, że gdy będziesz cichutko i pozwolisz się urabiać to Twój rycerz wróci, możesz się srogo zawieść. Powrót z litości do kogoś kto daje się urabiać jak plastelina to droga do dalszej destrukcji. Nabierz trochę dystansu i wiary w siebie.

Żeby zyskać szacunek w oczach innych najpierw sama zacznij się szanować.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Sefie pisze: 06 cze 2022, 10:19
Flawless pisze: 06 cze 2022, 9:46 Tak samo ma się z szacunkiem, nie zyskam szacunku wymagając od niego więcej pieniędzy. Raczej pokazując ze radzę sobie z tym co mam i nie narzekam.

Jeśli spróbuje stawiać jakieś warunki to dowiem się tylko ze jestem uparta i nie chce się zmienić, a nie o to mi chodzi. Właśnie chce czegoś zupełnie odwrotnego
Flawless poczytaj o mądrej miłości. Bo naiwność to nie miłość.

Nie wiem skąd u Ciebie taka postawa od prawie pół roku.
Ja widzę 3 opcje:

- mąż jest złotoustym sprzedawcą, który pięknie wciska Ci kit a Ty to łykasz
- są inne powody rozstania, o których nie piszesz
- czerpiesz przyjemność z użalania się nad sobą

Warto już stanąć na nogi i wyciągać konsekwencje w stosunku do męża, również te finansowe. Przemysł to bo jak zakładasz, że gdy będziesz cichutko i pozwolisz się urabiać to Twój rycerz wróci, możesz się srogo zawieść. Powrót z litości do kogoś kto daje się urabiać jak plastelina to droga do dalszej destrukcji. Nabierz trochę dystansu i wiary w siebie.

Żeby zyskać szacunek w oczach innych najpierw sama zacznij się szanować.
Tylko ze mi nie pozostało już nic. Żadne sposoby. Jedyne czego nie zrobiłam to wynajęcie prawnika i sprzeciwienie się mu.
A to jest walka której chce uniknąć.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Teraz nawet jakbym chciała uzyskać moja cześć majątku to trzeba to zrobić notarialnie, a to znów przybliży rozwód. Wiec sytuacja jest zupełnie patowa.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Sefie »

Flawless pisze: 06 cze 2022, 10:55 Tylko ze mi nie pozostało już nic. Żadne sposoby. Jedyne czego nie zrobiłam to wynajęcie prawnika i sprzeciwienie się mu.
A to jest walka której chce uniknąć.
Postaw się w roli męża. Gdybyś to Ty odchodziła a Twój mąż godził by się na wszystko, nie wyrażał swoich potrzeb, byłby przestraszony i potulny, nie miał swojego zdania ... Szanowałabyś go?
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 805
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Firekeeper »

Masz chyba taki sam etap wyparcia i bezradności i skupienia na mężu jaki ja miałam na samym początku jak trafiłam na to forum 10 lat temu. Czasami dalej tak mam. Nic co do mnie pisali ludzie nie trafiało. Czasami dalej tak mam. Ale to przechodzi. Mi pomogło 12 kroków.

Czy Twój mąż złożył już pozew rozwodowy?
Podjęłaś już decyzję o rozwodzie?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Flawless pisze: 06 cze 2022, 11:13 Teraz nawet jakbym chciała uzyskać moja cześć majątku to trzeba to zrobić notarialnie, a to znów przybliży rozwód. Wiec sytuacja jest zupełnie patowa.
To nie do końca tak. Zarówno rozdzielność majątkowa, jak i podział majątku dokonywane są z różnych przyczyn. Nie zawsze w celu rozbicia małżeństwa, czasem wręcz przeciwnie, dokonuje się tego dla ochrony przynajmniej części majątku wspólnego lub dla ochrony przed przemocą ekonomiczną siebie, dziecka. Wtedy nalezy to w sądzie powiedzieć, w razie gdyby sprawa o rozwód została założona.

Po drugie, nie chodzi wcale o to, żebyś koniecznie dzieliła majątek. Jeśli dotąd nic nie podpisałaś u notariusza, masz prawo tego nie robić. Ale zdecydowanie chodzi o to, żebyś nie podpisywała niekorzystnych dla ciebie dokumentów. Warto też w sprawach majątku, podpisywania dokumentów dbać o siebie, konsultując się z prawnikiem.

Napisałaś też, że nie wiesz, czy mąż świadczy alimenty w wystarczającej wysokości. Ale napisałaś też, że on bardzo dobrze zarabia, planuje zakup mieszkania dla siebie. A ty ledwo wiążesz koniec z końcem, czyli na dziecku siłą rzeczy także oszczędzasz. Ja nie wiem, gdzie tu ta ojcowska miłość i odpowiedzialność jest, o której tyle piszesz. Mąż pracuje legalnie i w jego sytuacji ukrywanie dochodów nie będzie mu na rękę. Ty masz duże koszty, choćby wynajem mieszkania i malutkie dziecko. Prawo zabezpiecza cię w takiej sytuacji. Mąż o tym wie, że zarówno dziecko jak i ty macie prawo do zabezpieczenia finansowego, w sytuacji gdy was porzucil. I robi wiele żebys ty z tego prawa nie skorzystala. To jemu zalezy na pieniadzach. Jest to dość jasne.

A że zadbanie o swoje interesy nie spodoba si3 twojemu mężowi? Na pewno się nie spodoba. Ale teraz też sielanki między wami nie ma, a do tego nie jesteś szanowana. Nie ma na razie miłości ze strony męża to zadbaj o szacunek.
Wiesz ja zauważyłam, ze gdy pozwalamy się krzywdzić, oklamywać, wykorzystywac, krzywdziciel zaczyna nami jeszcze bardziej gardzić. Zachowuje w ten sposób dobry obraz siebie, bo moze sobie wmawiac, że nie krzywdzi, tylko traktuje cię jak na to zaslugujesz.

Masz prawo nie zgadzac się z męzem i nie ulatwiać mu okradania ciebie, gdy sobie wymyślił, ze kupi sobie mieszkanie, a ty zostaniesz w wynajmowanym mieszkaniu z dzieckiem.

Ja nie szlam i nie idę ostrą drogą. Gdzie się da tam porozumiewam się z mężem, wspieram go w tym, by stawał się na powrót odpowiedzialny. Ale osiągnęłam to takze twardymi metodami, sprawą u komornika, zagrożeniem sprawą karną. Męzczyzna nie robi rzeczy, których nie musi robić. Szczególnie gdy mialyby być na jego niekorzyśc. Slusznie zresztą i logicznie.

Logiczne jest też ze nie musisz biedować i oszczędzac na dziecku i troszczyć się o to, jak związać koniec z końcem. Masz męża, podjął konkretne zobowiązania. Póki co pozostaje twoim mężem także cywilnie. Sprawa o ailmenty to calkiem osobna sprawa. A w razie rozwodu to dobry argument, gdyby mąż wytoczył sprawę o rozwód, że działał na szkodę małżenstwa, wycofując się ze zobowiązań i odpowiedziapności finansowej i konieczne było uzyskanie ochrony sądowej.

Od ciebie zalezy czy dasz się szantażowac inczy zaczniesz dbac o siebie i dziecko.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Firekeeper pisze: 06 cze 2022, 12:40 Masz chyba taki sam etap wyparcia i bezradności i skupienia na mężu jaki ja miałam na samym początku jak trafiłam na to forum 10 lat temu. Czasami dalej tak mam. Nic co do mnie pisali ludzie nie trafiało. Czasami dalej tak mam. Ale to przechodzi. Mi pomogło 12 kroków.

Czy Twój mąż złożył już pozew rozwodowy?
Podjęłaś już decyzję o rozwodzie?
Ostatecznej decyzji jeszcze nie podjęłam. Chce to uratować i taki cel głównie mi przyświeca, ale czasem mam tak strasznie dość ze myśle żeby odpuścić i mieć to z głowy.
Mąż jeszcze pozwu nie złożył - ale to z mojej winy, powiedziałam mu jakieś 3 miesiące temu ze na rozwód się nie zgadzam i mu go narazie nie dam. Wiec czeka aż będę gotowa i wtedy złoży. Chodzi mu o to aby to zalatwic na 1 rozprawie, bez orzekania o winie.
Zablokowany