Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless » 19 sty 2022, 0:38

Witam,
Jestem tu nowa, jednak mój problem jest stary jak świat. Sprawa jakich wiele. Mieliśmy być wyjątkowi a wszystko posypało się jak domek z kart. Może jednak zacznę od początku.
Jesteśmy małżeństwem od 4 lat, razem w związku 12 lat.
Mamy ślub kościelny, co zabawne właśnie mąż na to nalegał. Mi było to obojętne, darze go ogromnym uczuciem wiec zgodziłabym się na wszystko. Nigdy nie byłam wzorem katolika, raczej byłam i jestem beznadziejnym katolikiem. Ale wierze. W Boga, siebie i dobrych ludzi. Co więcej mam wrażenie ze Najwyższy był dla mnie raczej łaskawy do tej pory.
Ponad 2 miesiące temu urodziłam cudowne dziecko. Przyznam ze ciąża pod względem fizycznym była książkowa a Okruszek jakoś mocno mi nie doskwierał. Gorzej czułam się psychicznie. Ciężko mi było zaakceptować zmiany jakie zachodzą w moim ciele. Dodatkowe kilogramy, wymioty, zmęczenie najmniejszymi obowiązkami. Mimo to pracowałam do 7 miesiąca, z reszta, mój ślubny ciagle mi powtarzał ze ciąża to nie choroba i lepiej żebym nie siedziała w domu. Zgadzam się z nim w pełni, ale czasem po prostu miło jest gdy ktoś przyjdzie, pogłaszcze Cię po głowie i powie: dziewczyno dajesz radę, jestem z Ciebie dumny.
Poród bez komplikacji. Ale później się zaczęło. W połogu moje ciało dało z siebie maximum żeby wrócić do formy i pozwolić mi zajmować się dzieckiem. Jednak dopadł mnie ogromny smutek i żal którego nie rozumiałam i nie umiałam sobie z tym radzić. Ciagle płakałam. Nie rozumiałam co się dzieje ze mną. Do tego mój mąż zrobił się zwyczajnie obojętny na mnie. Nue dotykał mnie, nie całował, nie rozmawiał. Ja nie rozumiałam w ogóle co się dzieje, ze mną. Z nami. Do tego opieka nad Maluchem spędzała mi sen z powiek. Dosłownie i w przenośni. To moje pierwsze dziecko, wiec ten kto ma to wie o czym mówię. Naturalnie mąż pomaga przy Maluchu, ogromnie go Kocha i jest cudownym ojcem. Ciepłym, czułym, zatroskanym i odpowiedzialnym. To ogólnie bardzo dobry i uczciwy człowiek.
I tak jakoś te tygodnie mijały, ja byłam w coraz gorszym stanie, on twierdził ze wszystko jest ok a ja wyolbrzymiam. Ze on tez jest zmęczony i po prostu nie ma ochoty na rozmowy. Uwierzcie mi, po całym dniu z niemowlakiem marzyłam o rozmowie z jakimkolwiek dorosłym. Tym bardziej z mężem. Byłam coraz bardziej sflustrowana i co rusz pytałam męża o co chodzi bo jest złe i ja to czuje. Ciagle było jest ok, czepiasz się, odpuść. Aż w Boże Narodzenie mój ślubny powiedział mi ze mnie nie kocha. Jestem mu obojętna a do domu wraca tylko dla syna.
Mój świat legł w gruzach.
I tak się zaczęła moja gehenna. Najpierw ogromna rozpacz. Później setki pytań, jak, dlaczego, kiedy, w czym zawiniłam. Szarpałam się okrutnie.
Dodam ze byliśmy bardzo zgodni zawsze, wspólnie wyjeżdżaliśmy w góry, jeździliśmy dużo na rowerach, ogólnie byliśmy zawsze bardzo aktywni. I strasznie w tego w końcówce ciąży brakowało. Mąż wychodził nadal, ja mu nie zabraniałam, chociaż zazdrościłam i cierpiałam. Wychodził na długie trekkingi, biegać, grać w tenisa, na rower a ja już ledwo chodziłam.
Problem polega na tym, ze rozpad mojego małżeństwa to tylko moja wina niestety. I to jest chyba najgorsze. Jak jeszcze byliśmy w szkole średniej to w trakcie naszego „chodzenia” pisałam z innymi chłopakami. Wiem ze to okrutne. I złe. I on się o tym dowiedział. Była złość, smutek i żal. A ze byłam podłym i bardzo złym człowiekiem to jeszcze go o to obwiniała, ze grzebie w moim telefonie itd. Po prostu dramat. W sensie ja i moje zachowanie. Byłam tak okrutna i podła ze to on mnie przepraszał. Wiem. I teraz się okazuje, ze pomimo upływu czasu mój mąż mi tego nigdy nie wybaczył i ta zdrada (emocjonalna, bo ja nawet tych chłopaków na oczy nie widziałam nigdy, ale to jeszcze gorsze) wciąż w nim jest i on się mnie brzydzi.
Ogólnie dla mnie szok. Żal, smutek, złość i niedowierzanie. Nienawidzę siebie za to co sue stało. Chociaż i tak na order zasługuje to, co zrobiłam 2 tygodnie temu. W przypływie braku czułości, ciepła i w złości tez zamówiłam sobie gadżet erotyczny. Wiem wiem. Nawet wstyd mi to pisać anonimowo. I mój mąż pyta co przyszło w paczce i wtedy go oklamalam. Powiedziałam ze bielizna, choć on jyz wiedział co to jest. To przelało czarę goryczy. Wiec rozpad tego związku to tylko moja wina. Mąż nie może na mnie patrzeć i się mnie brzydzi. Ja siebie tez.
Teraz jesteśmy na etapie separacja/rozwód/intercyza. On chce się wyprowadzić i wziąć kredyt na mieszkanie sam.
Rozumiem go.
Pytanie moje jest zgoła inne, czy ktoś może mi pomoc poradzić sobie ze smutkiem i żalem jaki w sobie mam ? Jakieś sprawdzone metody..?
Chętnie tez wysłucham opinii innych, co powinnam zrobić aby w końcu stać się lepszym człowiekiem. W końcu biorę odpowiedzialność za nowe życie.
Muszę się szybko ogarniać bo mam smyka pod opieka i boje się ze mój smutek go wykończy..
Bo nadziei na uratowanie małżeństwa już nie ma. Mąż nie chce tego związku dalej ciągnąć i żałuje ze mnie nie zostawił te 12 lat temu. Mam za swoje.

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Al la » 19 sty 2022, 16:54

Witaj, Flawless, na naszym forum.

Szybko osądziłaś siebie, swoje małżeństwo i swoje życie. I już?
Podałaś kilka punktów, odhaczone i zaczynamy na nowo?
Czy Twoja wiedza na swój temat kończy się na tym, co opisałaś?
A gdzie jesteś Ty prawdziwa - Twoje zainteresowania, pasje, talenty, umiejętności, relacje z ludźmi, uczucia, pragnienia?
Co czytasz, czym interesujesz się na co dzień? Rozwijasz się, zdobywając wiedzę?
Nigdy nie byłam wzorem katolika, raczej byłam i jestem beznadziejnym katolikiem. Ale wierze. W Boga, siebie i dobrych ludzi. Co więcej mam wrażenie ze Najwyższy był dla mnie raczej łaskawy do tej pory.
Piszesz, że jesteś beznadziejnym katolikiem. Niejedna osoba, z np. forumowiczów mogłaby to o sobie powiedzieć.
Ja też, ale mam nadzieję w Tym, który dał mi życie, że ma na mnie pomysł.

Proszę, zajrzyj na naszą stronę pomocową http://sychar.org/pomoc/, są tam konferencje z naszych rekolekcji o kryzysie w małżeństwie, o odzyskiwaniu własnej wartości. A tu lista lektur, może jakaś pozycja Cię zainteresuje viewtopic.php?f=10&t=383.
Bo nadziei na uratowanie małżeństwa już nie ma.
Tak myślisz? A próbowałaś ratować? Piszesz, że wierzysz w Boga, może spytaj się Jego jak ratować.
W Sycharze powtarzamy do znudzenia: chcesz zmiany w swoim życiu, zacznij od siebie.
Chcesz?

Pozdrawiam Cię i wspieram modlitwą, na pewno też uzyskasz wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Sefie
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Sefie » 19 sty 2022, 17:01

Flawless, pierwsze dziecko 2dwu miesięczne, zmiana ciała, organizacji życia, wykończenie psychiczne i fizyczne. Zadbaj o siebie pod okiem psychologa na możliwość wystąpienia depresji poporodowej.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Nirwanna » 19 sty 2022, 17:04

Flawless, mi też tu zadźwięczał temat depresji poporodowej. Najczęściej wiąże się z nierównowagą hormonalną. Najpierw lekarza bym ogarniała, upewniła się czy wszystko gra.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless » 19 sty 2022, 17:51

Dziękuje za wszelkie wskazówki i każde ciepłe słowo. Gdyby sprawa ratowania związku zależała idę mnie tylko, to nawet nie ma nad czym sue zastanawiać. Bierzemy się za to i pracujemy. Niestety mój ślubny nie chce. Nue mam prawa go zmuszać do czegoś czego nie chce.
Przed porodem pracowałam w ogólnokrajowym korpo, uwielbiałam te prace. Dużo stresu, zawsze na pełnych obrotach, rzesze zadowolonych klientów i jazdy dzień zupełnie rożny od poprzedniego.
Czy mam zainteresowania? Dużo czytam, maluje obrazy, chodzę na jogę, dodatkowo zapisałam sue na lekcje angielskiego. No i takie dodatkowe rzeczy jak pranie, sprzątanie, prasowanie i gotowanie. No i mój Farfocel kochany teraz ze mną jest wiec się razem obłędnie bawimy !
Tylko ten przeklęty smutek.

Nowiutka

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Nowiutka » 19 sty 2022, 18:01

1. psycholog- możesz poszukać w ośrodku interwencji kryzysowej i tym podobnych. miałam poporodówkę, popieram wcześniejsze głosy. Warto się zweryfikować pod kątem depresji.
2. a mąż myślał lub ty proponowałaś może terapię par? każdy ma swoje granice ale mnie się nie wydaje by był to konflikt nie do przepracowania.

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless » 19 sty 2022, 18:09

Tak, proponowałam wspólna terapie ale mąż nie wodzi w tym sensu. Ja idę w przyszłym tygodniu na pierwsza wizytę bo czuje ze sama nie dam sobie z tym rady.
Boje się ze mój smutek wykończy dziecko. Chociaż mały jest rozkosznie radosnym i pogodnym dzieckiem. Nie mam pojęcia po kim.

Sefie
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Sefie » 19 sty 2022, 18:19

Maż najwyraźniej jest w swojej depresji poporodowej :)
To nowa rola dla niego, daj mu trochę czasu.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless » 19 sty 2022, 18:29

Sefie pisze:
19 sty 2022, 18:19
Maż najwyraźniej jest w swojej depresji poporodowej :)
To nowa rola dla niego, daj mu trochę czasu.
Sama niewiem, twierdzi ze mnie już nie kocha i nie widzi żadnego sensu dalej to ciągnąć. Takie słowa bardzo bolą. Moje prośby i błagania spełzły na niczym, a raczej tylko pogorszyły sprawę. Teraz jest w delegacji. Wraca w sobotę. Chyba coraz chętniej wyjeżdża.
Czy jest w ogóle szansa aby po takich deklaracjach, próbować ratować cokolwiek ?
Ogromnie boje się mieć nadzieje. Już powoli godzę się z tym jak jest. Nijak. Zimno. Bez emocji. Nie chce na nowo uwierzyć ze będzie lepiej i znów przechodzić przez to raz jeszcze. Nie mam już siły.

LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: LvnWthHpe20 » 20 sty 2022, 0:34

Flawless,

Wow,

Wybacz sobie i pójdź do kapliczki, klęknij przed Najswietrzym Sakramentem i opowiedz Bogu o tym wszystkim. Tak jak nam to mówisz z każdym najmniejszym szczegółem itp.

Jezus cię kocha, taka jaka jesteś. A jesteś zapewne super człowiekiem. Głowa do góry.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless » 20 sty 2022, 8:05

Al la!
Dzięki za odpowiedz, widzisz ja bardzo chce go ratować. Tyle że, za każdym razem podejmowałam rozmowy o tym dopiero jak troszkę dochodziłam do siebie po kłótni. I wyglądało to zawsze tak samo: ledwo troszkę podkładałam moje serce i dusze do stanu używalności a on przychodził i wszystko deptał z premedytacją. Ciagle te same argument: nie wybaczyłem Ci, zniszczyła mi całe życie, nie kocham Cię, nie mogę na Ciebie patrzeć, będę musiał płacić alimenty etc.
Mój mąż to wspaniały dobry człowiek, zasługuje na szczęście, które ja mu zabrałam. Jest cudownym ojcem. Troszczy się i kocha Małego.

Ogólnie sama pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, ale do tego tez musiałam dojrzeć. Mała wieś, szóstka dzieciaków, ojciec totalnie nieobecny. Brud, smród i ubóstwo. Do tego jedno z rodzeństwa poważnie zachorowało we wczesnym dzieciństwie wiec matka poświęciła się tylko jemu. A kto ma chorobę w rodzinie, ten wie ze dotyka to wszystkich.

Jeśli chodzi jeszcze o nasze relacje sprzed ciąży i porodu, to tez mam sobie baaardzo dużo do zarzucenia. Czepiałam się, ze dużo pracuje, przeszkadzały mi zagraniczne wycieczki i wyjazdy. Ale teraz to już bez znaczenia. Byłam totalnie uwieszona na mężu, tym bardziej będąc w ciąży.

Ogromnie dużo pozycji jest na tej liście ! Bardzo mnie to cieszy! A jest coś na co powinnam zwrócić uwagę w pierwszej kolejności? Mówię o publikacjach które mi poleciłaś.

I prosze nie zrozum mnie źle, to nie jest tak ze mi się nie chce walczyć, po prostu zawiedzione nadzieje bolą tak bardzo.
Gdyby ktoś pół roku temu mi powiedział, ze zostanę samotna matką, to bym go szczerze wyśmiała.
To nie jest tak, ze pycha zawsze kroczy przed upadkiem..?

Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Sarah » 20 sty 2022, 10:11

Flawless pisze:
20 sty 2022, 8:05
Mój mąż to wspaniały dobry człowiek,
A na czym ta jego dobroć i wspaniałość polega, bo nie doczytałam? Bo chyba nie na tym?
Flawless pisze:
20 sty 2022, 8:05
on przychodził i wszystko deptał z premedytacją. Ciagle te same argument: nie wybaczyłem Ci, zniszczyła mi całe życie, nie kocham Cię, nie mogę na Ciebie patrzeć, będę musiał płacić alimenty etc
Flawless pisze:
19 sty 2022, 0:38
mój mąż zrobił się zwyczajnie obojętny na mnie. Nue dotykał mnie, nie całował, nie rozmawiał.
No i co takiego mu zrobiłaś, bo też nie doczytałam? Bo wywlekanie po kilkunastu latach, tuż po porodzie historii o "pisaniu z chłopakami" w szkole średniej jest, moim zdaniem, absurdalne.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless » 20 sty 2022, 11:38

Z jego pozytywnych cech, które uczciwie muszę mu oddać to z pewnością pracowitość, ciężko pracuje aby zapewnić dziecku (wcześniej tez nam) godne życie na określonym poziomie. Ja również pracuje, teraz chwilowo na macierzyńskim - płatnym, ale moje zarobki są nieporównywalnie niższe.

Jest uczciwy, nigdy mnie nie okłamał, a mi się ostatnio noga podwinęła o czym pisałam.

Jest życzliwy i pomocny, nie odmawia pomocy rodzinie, znajomym.

Jest bardzo uczuciowy, przez co tak go boli moja zdrada emocjonalna.

Poza tym to człowiek ambitny, inteligentny, silny a jednocześnie ciepły i emocjonalny.
Jego zachowanie jest podyktowane moimi błędami. Nie mam prawa go oceniać. Z moja wątpliwa moralnością.

Osobiście zawsze w pierwszej kolejności szukam winy w sobie, łatwo jest oskarżać innych o nasze porażki.
Znacznie trudniej wziąć odpowiedzialność za własne błędy. Zawsze staram się mówić wprost, jeśli coś jest moja winą i przeprosić.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Firekeeper » 20 sty 2022, 12:20

Flawless witaj.

Jak ja czytam co piszesz to myślę sobie, że coś tu jest nie tak.
Gdyby go bolała zdrada emocjonalna to dlaczego to ON nalegał na ślub?
Ta zdrada emocjonalna była 12 lat temu? Za nastolatków? Więc dlaczego miało by to mieć znaczenie teraz po ślubie, kiedy jest dziecko? Nie rozumiem.

Przed porodem było dobrze, a po porodzie zaczął się odsuwać? Może traumatycznie poród na niego wpłynął?

Powiedział Ci dlaczego Cię już nie kocha? Jakiś konkretny powód?

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Pavel » 20 sty 2022, 12:25

Sarah pisze:
20 sty 2022, 10:11
Flawless pisze:
20 sty 2022, 8:05
Mój mąż to wspaniały dobry człowiek,
A na czym ta jego dobroć i wspaniałość polega, bo nie doczytałam? Bo chyba nie na tym?
Flawless pisze:
20 sty 2022, 8:05
on przychodził i wszystko deptał z premedytacją. Ciagle te same argument: nie wybaczyłem Ci, zniszczyła mi całe życie, nie kocham Cię, nie mogę na Ciebie patrzeć, będę musiał płacić alimenty etc
Flawless pisze:
19 sty 2022, 0:38
mój mąż zrobił się zwyczajnie obojętny na mnie. Nue dotykał mnie, nie całował, nie rozmawiał.
No i co takiego mu zrobiłaś, bo też nie doczytałam? Bo wywlekanie po kilkunastu latach, tuż po porodzie historii o "pisaniu z chłopakami" w szkole średniej jest, moim zdaniem, absurdalne.
Mi jakoś też zgrzyta twój dotychczasowy opis faktów z wyobrażeniem męża które masz.

Od twego pisania z chłopakami w szkole średniej miał ponad dekadę by się nie żenić z tobą.
Pewnie, to nie było uczciwe i Ok. Ale mimo wszystko po latach od tych wydarzeń chciał ślubu.
Czyli przyjmując tą wersję - zachował się nieodpowiedzialnie i oszukał cię przed ślubem.
Nigdy cię nie okłamał? Wspomniał ci w okolicy ślubu, że nie potrafi ci wybaczyć zdarzenia z czasów nastoletnich?
Wycofał się z małżeństwa w momencie gdy był i tobie i dziecku potrzebny najbardziej.
Raczej nie współgra ten fakt z jego cudownością i dobrością.

Kupiłaś jakiś „gadżet” - cokolwiek to było, dodając kłamstwo - to nie jest obiektywnie dobry powód wg mnie by niszczyć małżeństwo. Głupota, bałagan, brak uczciwości (ze wstydu zapewne). Kto z nas nie popełnia błędów?

W obliczu tego powyżej - nie wiem czy twoje poczucie własnej wartości jest takie małe, czy po prostu przyjęłaś narrację męża, czy też ubożkowilaś go za życia. Może 3 w 1.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Zablokowany

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości