Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

No i tez czasem zapominam o najważniejszym: on nic do mnie nie czuje poza litością. Nie kocha mnie.
A jak miłość się skończyła to i małżeństwo.
Wiec nie ma co karmić trupa.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Flawless, mój mąż gdy dążył do rozwodu był wobec mnie bardzo okrutny. Jedyny cel jaki wtedy widział, to rozwód. I stosował bardzo różne metody presji, od obwiniania mnie, po zastraszanie, by na mnie nie tylko wymóc zgodę na rozwód, ale żebym ja sama o ten rozwód wystąpiła. Bez orzekania o winie. Groźby i zastraszanie były przeplatane też obietnicami, jak to będzie dobrze po rozwodzie.
Słowem mój mąż wtedy nie wspomniał, że jest w relacji z inną kobietą. Gdyby go wtedy posłuchać, rozwód był mu potrzebny, by uwolnić się od potwora, którym byłam ja i zacząć normalne życie, już beze mnie.

Czułam się tym potworem, o którym mówił wtedy mój mąż i czułam się winna, więc cię rozumiem. Ja mojemu mężowi ufałam. Dużo czasu potrzebowałam, by zacząć widzieć sytuację inaczej, niż ukazywał mi ją mój mąż. Wiesz, jak się okazuje bylam wtedy jedyną osobą która wierzyła w to co mówił mój mąż, nawet on sam w to nie wierzył. Po prostu chciał żebym bezproblemowo zniknęła z jego życia, żeby mógł żyć z kowalską.

Pomogło mi kilka sugestii z forum: jeśli mąż chce rozwodu niech sam o niego wystąpi, jeśli nadal kocham męża, to mam prawo nie zgadzać się na rozwód, ani tym bardziej mam prawo nie występować o niego, nie trzymam tym męża, bo decyzję o orzeczeniu rozwodu podejmuje sąd, a nie ja. Mam prawo mówić w sądzie prawdę, a prawda jest taka, że kocham męża i rozwodu nie chcę. Niech sąd to rozstrzyga. Nie muszę też za męża załatwiać rozwodu, którego nie chcę i mam prawo w tym nie współpracować.

Mąż ma prawo zmienić zdanie co do nierozerwalności małżenstwa i wypełniania złożonej przysięgi, ja mam prawo zdania nie zmieniać. Mąż może przestać żyć w wierze, ale ja nie muszę z tego powodu od wiary odchodzić. Wręcz przeciwnie, mogę się bardziej do Boga zbliżyć.

Wszelkie gadki o godności kobiety także możesz włożyć między bajki. Co to za godność kobiety i co to za nowoczesny feminizm, który miałby polegać na tym, że kobieta wbrew sobie pokornie zgadza się na to, czego żąda od niej mąż? Pokora i posłuszeństwo to jak sądzę dobra droga, ale myślę też, że nie wtedy, gdy miałyby prowadzić do łamania przykazań, znanej nam Woli Bożej, czy do łamania własnego słowa. To fałszywa pokora, zgoda na zło którego nie chcę, za cenę spokoju.

Godność to ja odzyskałam, gdy stanęłam sama za sobą i za tym co czuję i gdy wbrew wszystkiemu i wszystkim, z moim mężem włącznie, znalazłam w sobie odwagę, by stanąć po stronie swojej wiary. Pierwszy raz w życiu zrobiłam to, co czułam i co uznałam za słuszne i dobre dla siebie, nie oglądając się na innych.

I jeszcze jedno. Jesli twój mąż wniesie o rozwód z tego powodu, że przed ślubem pisałaś z kolegą, sąd go wyśmieje. To żaden powód do rozwodu. I twój mąż zapewne o tym wie, dlatego tak szaleje.

Uważaj na wmawianie ci innych zachowań, jak uprawianie seksu przez telefon po wyrzuceniu go z pokoju. Osoby w kryzysie, które za wszelką cenę chcą uzyskać rozwód, posuwają się czasem do różnych prób manipulacji, by zdobyć "dowody" na winę drugiej strony. Na przykład na nagrywanie rozmów. I wtedy ta presja, żebyś się "przyznała" juz nie jest takim absurdem, jak się wydaje. Masz swoją pamięć, skoro czegoś nie pamiętasz, to może dlatego, ze to się nigdy nie zdarzylo? Bierzesz to pod uwagę?

Jakoś nie pasujesz mi na osobę, która zajmuje się uprawianiem seksu przez telefon, po wyrzuceniu męża z pokoju.

Flawless, niezaleznie od powodu zachowania, twój mąż wydaje się być w głębokim kryzysie. Nie jest normalne takie zachowanie wobec mamy malego dziecka. Zwłaszcza mamy swojego dziecka. Pomyśl o tym co moglabyś zrobić, by takich "rozmów" więcej nie doswiadczac, by zacząć chronić siebie i malenstwo.

Czy twój mąż łoży na utrzymanie waszego dziecka?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Pavel »

Flawless pisze: 12 maja 2022, 8:19 Szczerze ? Sama nie wiem. Myśle ze mąż ma sporo racji w tym co mówi. Moje zachowanie było karygodne i nosze ogromne poczucie winy No i wyrzuty sumienia.
Codzień słyszę ze przeze mnie nie może mieszkać z synem - bo z mojego powodu wracał do domu za kare. Bo nie może na mnie patrzeć. Bo zniszczyłam mu życie i rodzine.
To mnie wgniata w ziemie. Teraz jeszcze słyszę ze złośliwie i z uporem maniaka nie współpracuje przy rozwodzie i to znów go niszczy. Ze gdybym kochała tak jak deklaruje to pozwoliłabym mu odejść i ułożyć sobie życie na nowo a nie zmuszała go do bycia ze mną.
To nie jest łatwe ani miłe.
Dlatego uważam ze rozwód u nas jest nieunikniony. Nie chce go już mocniej ranić. Zabrałam mu wszystko, dziecko, życie, spokój, bezpieczeństwo.
Patrzeć na siebie nie mogę.
Jeśli poczytasz uważnie forum, zobaczysz jak często narracja twego męża padała w wątkach. Źródło o dziwo zawsze to samo. Klasyczne techniki manipulacyjne.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Flawless pisze: 12 maja 2022, 13:42 No i tez czasem zapominam o najważniejszym: on nic do mnie nie czuje poza litością. Nie kocha mnie.
A jak miłość się skończyła to i małżeństwo.
Wiec nie ma co karmić trupa.

Emocje to nie to samo co miłość. Na różnych etapach małżeństwa emocje bywają różne. Małżeństwo nie wygasa, gdy małżonkowie w miejsce miłych emocji czują te trudne i nie wygasa, gdy dobre emocje wygasają. Dobra wiadomość jest taka, że dobre emocje mogą powrócić, gdy relacja małżonków zdrowieje.

Mój mąż odchodząc powiedział mi, że już mnie nie kocha i może nawet nigdy mnie nie kochał. Bolało. Tylko, że wtedy skorzystałam z własnej pamięci. Wiedziałam, że kochał mnie i to bardzo. Przyjęłam za to za prawdę, to co mówił o stanie swoich bieżących uczuć. Bolało. Ale było pomocne. Na tamten czas mój mąż mnie nie tylko nie kochał uczuciowo, ale miał wobec mnie mnóstwo wrogości. Tak się czasem w zyciu małżonków zdarza.

W ubiegłym roku, w urodziny mojego syna, gdy mąż opowiadał o jego narodzinach i o tym jak on to czuł, powiedział "bardzo kochałem mamę". Wierzę, że z Łaską Bożą mąż może się na powrót na takie uczucia wobec mnie otworzyć. A przede wszystkim powrócić do postawy miłości. Za tą postawą idą wszystkie te dobre, przyjemne, radosne uczucia.

Często jednak są one mylone. Czuć wobec kogoś miłe uczucia a go kochać, to dwie różne rzeczy. Gdy mąż mnie dotkliwie ranił, moje uczucia wobec niego dalekie bywały od miłych, nie znaczyło to, że nie kocham.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Firekeeper »

Pavel pisze: 12 maja 2022, 13:43
Flawless pisze: 12 maja 2022, 8:19 Szczerze ? Sama nie wiem. Myśle ze mąż ma sporo racji w tym co mówi. Moje zachowanie było karygodne i nosze ogromne poczucie winy No i wyrzuty sumienia.
Codzień słyszę ze przeze mnie nie może mieszkać z synem - bo z mojego powodu wracał do domu za kare. Bo nie może na mnie patrzeć. Bo zniszczyłam mu życie i rodzine.
To mnie wgniata w ziemie. Teraz jeszcze słyszę ze złośliwie i z uporem maniaka nie współpracuje przy rozwodzie i to znów go niszczy. Ze gdybym kochała tak jak deklaruje to pozwoliłabym mu odejść i ułożyć sobie życie na nowo a nie zmuszała go do bycia ze mną.
To nie jest łatwe ani miłe.
Dlatego uważam ze rozwód u nas jest nieunikniony. Nie chce go już mocniej ranić. Zabrałam mu wszystko, dziecko, życie, spokój, bezpieczeństwo.
Patrzeć na siebie nie mogę.
Jeśli poczytasz uważnie forum, zobaczysz jak często narracja twego męża padała w wątkach. Źródło o dziwo zawsze to samo. Klasyczne techniki manipulacyjne.
A ja powtórzę jeszcze raz dla mnie to abstrakcja.

Wypunktuję:
1. Mąż oszukał Cię podczas ślubu
2. Mimo, że Ty byłaś takim ,,potworem" to jakoś jeszcze zanim zaszłaś w ciążę wytrzymywał.
3. Sam się wyprowadził i pozbawił możliwości uczestniczenia w wychowaniu dziecka.
4. Sam sobie zniszczył życie, bo mógł wcześniej pomyśleć zanim ślubował.
5. Chce rozwodu aby mieć czystą kartę i zostawia Cię z małym dzieckiem.
6. W momencie kiedy jest małe dziecko i dużo się może wydarzyć chce dzielić majątek.

I to wszystko dlatego, że w liceum flirtowałaś przez telefon?!

Co mnie jeszcze dziwi to to, że mu idziesz na rękę ze wszystkim.

Masz sakrament. Małe dziecko to nie jest czas na rozwód i dzielenie majątku.

Zabrał to on Tobie wszystko za Twoim pozwoleniem.

Czy on ponosi jakiekolwiek konsekwencje swoich decyzji?

Zanim podejmiesz decyzję tak ważną jak rozwód idź chociaż do mediatora, psychologa, terapeuty przedstaw sytuację. Może rozmowa z kimś obiektywnym pomoże Ci w podjęciu decyzji, da jakiś kierunek działania.
W moim odczuciu wszystko idzie za szybko.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Ruta, a co jeśli tak było ? Czas działa na moją niekorzyść bo większość tych wydarzeń już się zatarło w mojej pamięci, ale to nie znaczy ze ich nie było. A co jeśli je wyparłam ? W dorosłe życie wkroczyłam jako zła, nieszczęśliwa, totalnie zagubiona nastolatka.
Bardzo się zmieniłam, dojrzałam, wymieniłam cały system wartości.
Ale pewności czy tego nie zrobiłam nie mam.
A jeśli ja naprawdę jestem potworem?
Który zasłużył na wszystko co teraz ma.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Mąż loży na 1/2 utrzymania dziecka i 1/3 utrzymania mieszkania.
Czy ponosi konsekwencje ? Myśle ze bardzo dotkliwe, jest sam, o wszystko musi się sam zatroszczyć i najważniejsze spędza mało czasu z dzieckiem. A wiem i widzę ze go kocha nad życie. Z reszta to ob zabiegał o dziecko a ja się bałam. Wzorce z domu rodzinnego krzyczały mi w głowie: serio..? Ty chcesz być matką..?
A okazało się ze jestem stworzona do macierzyństwa !!!

Idę mężowi na rękę ile potrafię (chociaż wg niego wcale) żeby nie zaogniać i tak napiętej jak diabli sytuacji.

Ja tez niestety jestem cholerykiem, szybko się denerwuje ale i szybko wyciszam. Niestety tak mnie wczoraj zdenerwował z tym podziałem majątku (ogólnie podszedł do tego ze chce dzielić nawet połamany kosz na pranie i toster za 3 dychy - po czym stwierdził ze złe się wyraził i nie o to mu chodziło) ze kazałam mu oddać klucze do mieszkania. Zrobiłam to z czystej złośliwości.. takich zachowań bardzo się wstydzę i staram unikać ale wczoraj mi się ulało przepotężnie..

A i on wychodzi z założenia ze powinnismy się dla dobra dziecka rozwieść polubownie i zachować w miare przyjacielskie stosunki. A ja nue chce. I powiedziałam mu ze raczej zostaniemy „stronami w sprawie” a nie przyjaciółmi bo przecież spotkamy się na sali rozpraw.
To tez go mocno zabolało i zapytał mnie kim się dla mnie stał ze tak go traktuje.. to jego pytanie mnie trochę otrzeźwiło..
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Flawless pisze: 12 maja 2022, 13:19 Inną moją cechą, która mu przeszkadza jest mój upór. I nawet jeśli chciałabym mu pokazać ze się zmieniam to niezgoda na rozwód dla niego jest potwierdzeniem że ja się nie zmienię. Bo znów jestem uparta. Bo się nie zgadzam, a to jest jedyne wyjście które on widzi.
Za dużo analizujesz. Spokojnie. Ja tez tak mam i łatwiej oceniać czyjeś życie niż wziąć się za swoje. Upór w słusznej sprawie jest czymś dobrym. Upór w ratowaniu małżeństwa jest czymś dobrym. On widzi takie wyjście a Ty widzisz inne i Twoja niezgoda jest słuszna.
Flawless pisze: 12 maja 2022, 13:19 Ja bym sobie chętnie dała czas, ale do końca tygodnia muszę wyrazić zdanie czy zgadzam się na zaproponowany podział majątku. Jeśli nie, to sama mam coś zaproponować. Jeśli tak, to dzielimy i sprawa rozwodowa. Jeśli się nie określę to awantura bo znów jestem uparta.
Tak wiec, cokolwiek zrobię jest źle.
Jak to musisz wyrazić zdanie na temat podziału majątku? Nic nie musisz. Możesz jedynie powiedzieć że nie potrzebujesz podział majątku bo nie potrzebujesz rozwodu, chcesz pełnej rodziny dla Waszego dziecka i uważasz że kryzys ten da się pokonać. Mąż skoro z Wami mieszka tzn ze się waha i nie jest pewny tego co mówi. Działa w emocjach, mówi w emocjach. Będzie awantura? Mówisz że nie życzysz sobie awantur przy dziecku i żeby nad sobą panował.
Wiem proste i łatwe komuś radzić. Sama ze sobą tak łatwo sobie nie radzę. Mąż mieszka z wami więc jest nadzieja.
Bławatek pisze: 12 maja 2022, 10:57 Jastarnio brawo 👍, chyba zaczynasz wychodzić z własnego marazmu i zaczynasz wszystko widzieć wyraźnie i właściwie.
Miewam takie przebłyski widząc że ktoś pakuje się w jeszcze większe poczucie winy niż ja. Widzę że Flawless jest na krawędzi a ja już lecę z urwiska. Więc powinna się ratować póki nie spadła. Do niczego dobrego mnie nie zaprowadziło to obwinianie się i analizowanie. Wiem że trudno to powstrzymać, że to się dzieje "samo". Też potrzebowałam żeby ktoś mi zdjął odpowiedzialność z barków za całe moje małżeństwo. Bardzo ciąży i garba dostałam.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Firekeeper »

Flawless pisze: 12 maja 2022, 15:33 Ruta, a co jeśli tak było ? Czas działa na moją niekorzyść bo większość tych wydarzeń już się zatarło w mojej pamięci, ale to nie znaczy ze ich nie było. A co jeśli je wyparłam ? W dorosłe życie wkroczyłam jako zła, nieszczęśliwa, totalnie zagubiona nastolatka.
Bardzo się zmieniłam, dojrzałam, wymieniłam cały system wartości.
Ale pewności czy tego nie zrobiłam nie mam.
A jeśli ja naprawdę jestem potworem?
Który zasłużył na wszystko co teraz ma.
Kto się komu oświadczył? Kto planował ślub? Zmusiłaś męża do związku? Do seksu z Tobą?

Jeśli Ty jesteś potworem bo flirtowałaś jak prawie każda nastolatka to kim jestem ja jak flirtowałam po ślubie? 😉 Chodzące zgorszenie nic tylko mojemu mężowi sprezentować rozwód i zająć się sama trójką dzieci, bo jestem najgorsza na świecie 😉
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Ruta »

Flawless pisze: 12 maja 2022, 15:33 Ruta, a co jeśli tak było ? Czas działa na moją niekorzyść bo większość tych wydarzeń już się zatarło w mojej pamięci, ale to nie znaczy ze ich nie było. A co jeśli je wyparłam ? W dorosłe życie wkroczyłam jako zła, nieszczęśliwa, totalnie zagubiona nastolatka.
Bardzo się zmieniłam, dojrzałam, wymieniłam cały system wartości.
Ale pewności czy tego nie zrobiłam nie mam.
A jeśli ja naprawdę jestem potworem?
Który zasłużył na wszystko co teraz ma.
W dorosłe życie wkraczałam jako bardzo poraniona osoba. Choć tego nie chciałam, krzywdziłam i siebie i innych i pozwalałam krzywdzić siebie. Jest to coś, co potrzebowałam wybaczyć sobie, posiedzieć z tym, pochodzić, przemodlić. To trwało długo, w jakimś sensie to proces, który trwa we mnie nadal. To co piszesz jest więc dla mnie żywe, bo kolejny raz wracam do tamtego okresu w moim życiu, w ramach terapii, w ramach pracy nad sobą. Tym razem z perspektywy dorosłej kobiety. Takiej, która może na tamtą nastolatkę - siebie - spojrzeć z empatią, współczuciem, troską. Tak też patrzę na ciebie, czytając o twoich zmaganiach, o poczuciu winy, niepewności. Z czułością.
Bardzo surowo siebie oceniasz. I swoje postępowanie z tamtego czasu. Tymczasem to, czym podzieliłaś się na forum, nie odbiega jakoś znacząco od zachowania przeciętnej nastolatki, młodej kobiety. Na tym etapie życia uczymy się relacji. Gdy jesteśmy młodymi kobietami, szukamy dowartościowania u mężczyzn, chłopców, flirtujemy. Nie ma nic złego we flirtowaniu z więcej niż jednym chłopcem.

Bardzo spodobało mi się kiedyś zdanie jednego z księży, który powiedział, by nie oceniać siebie i swojej przeszłości z perspektywy tej świadomości i wrażliwości, która ma się na dziś. Na tamten czas byłam poraniona osobą, niepewną siebie młoda kobietą, na dziś jestem tą samą osobą, ale dojrzalszą, taką która lepiej radzi sobie w relacjach, zakłada mniej masek, ma w sobie mniej destrukcji. Macierzyństwo stało się dla mnie czasem, gdy poczyniłam ogromne postępy i wiele rzeczy się we mnie przewartościowało.

Gdy czytam twoje posty, widzę ciepłą dobrą osobę, troskliwą mamę, czułą kochającą żonę. Widzę też osobę, która jest pogubiona i przygnieciona ciężarem swojej przeszłości, niepewna siebie. I młodą kobietę w kryzysie małżeńskim.

W jakimś sensie ta twoja trudna przeszłość dogania cię w kryzysie w relacji z mężem. Nie sama. Twój mąż do tej przeszłości wraca, wskazując ją jako powód swojego odejścia. Trafia tym w twoje zranienie. Jak już zapewne zauważyłaś, wiele osób wypowiadających się w twoim wątku wskazuje, że to nadmierna i niesprawiedliwa ocena, karać cię i obwiniać za to, co działo się przed zawarciem małżeństwa. Podzielam ten punkt widzenia.

Widzisz, gdyby zebrać wiele wątków z forum, pewne schematy się powielają. Między innymi taki, że małżonek, który porzuca rodzinę manipuluje i robi bardzo dużo, by przypisać winę za swoją decyzje o odejściu drugiej osobie. Mój mąż zdecydował się nawiązać relację z inną kobietą i odejść od rodziny. Winna byłam ja. I czułam się winna. Poczucie winy przygniatało mnie i miażdżyło. Choć ja akurat nie miałam wtedy odwagi powiedzieć o tym nawet sobie samej. Również inne dziewczyny, kobiety piszą ci o swoich przeżyciach, gdy przyjmowały na siebie winę za odejście męża.

Jest też jakiś rodzaj zbiorowej forumowej mądrości, która pokazuje inną perspektywę. Kryzys w małżeństwie jest zwykle efektem trudności obojga małżonków, więc każdy z nich ma swój wkład w wystąpienie kryzysu. Czasem jest on nieoczywisty i polega na przykład na nadmiernej spolegliwości wobec małżonka, nadmiernemu dostosowywaniu się, często motywowanemu lękiem przed odejściem, przed rozpadem rodziny. To sprawia, że przestajemy w relacji być autentyczni, gubimy się w niej, roztapiamy. Tracimy też szacunek, pewność siebie. Trudno tu mówić o winie. Nie ma w tym celowego działania na szkodę małżeństwa, czy działań skierowanych przeciwko mężowi, czy żonie. Jest pewien brak, trudność danej osoby. Którą da się przepracować.

Natomiast odpowiedzialność za decyzję o odejściu od rodziny, zerwaniu relacji małżeńskiej, złamaniu przysięgi jest tej osoby, która podejmuje taką decyzję. W żaden sposób nie jest ona odpowiedzialnością, ani winą drugiej osoby, nawet jeśli jest ona osobą trudną, mającą swoje wady i trudności. To dość ludzkie, przyznasz, mieć wady. Nie jesteśmy świętymi, staramy się nimi zostać. Odpowiedzialność w małżeństwie wymaga w trudnej sytuacji pracy nad relacją, otwartych rozmów. Tu wychodzą trudności drugiej osoby, która tego nie potrafi. Zamiast tego wybiera odejście. Znów - nie oznacza to wcale, że nie może się tego w przyszłości nauczyć. Ale potrzebuje na to czasu.

Zwykle jednak odchodzący małżonek chce jak najszybciej mieć wszystko z głowy. Rozwód, podział majątku. I stosuje dużą presję. Przeszłam to z mężem. Trudno mi było tej presji się oprzeć, szczególnie w czasie, gdy mąż zaczął naciskać na rozwód. Dostałam wtedy dużo wsparcia tu na forum.

Co do podziału majątku - nie prawnej potrzeby, ani wymogu, by się z tym śpieszyć. Bez twojej zgody nie jest to możliwe. Prawo chroni majątek małżeński. W braku zgody, taki podział może nastąpić dopiero po orzeczeniu rozwodu lub separacji. Małżonkowie odchodzący często naciskają na podział majątku, by zyskać dodatkowy argument "do rozwodu". Prawo chroni także małżeństwo. Oraz małżonka, który nie wyraża zgody na rozwód. W razie nie wyrażenia zgody na rozwód istnieje domniemanie, że brak zgody płynie z dobrej wiary. I takie domniemanie - założenie - obowiązuje do czasu, aż druga strona nie wykaże (czyli udowodni) w sądzie czegoś przeciwnego (np. że żona nie godzi się na rozwód po to, by wymusić korzystniejszy dla siebie podział majątku lub na przykład żyje w relacji z innym mężczyzną, lub wcale nie zależy jej na małżeństwie, a jedynie złośliwie taka postawę udaje). W praktyce bywa, że sądy traktują niezgodę podejrzliwie i nawet jakoś tam naciskają na zgodę, ale nie trzeba temu ulegać.

Z perspektywy czasu jestem zadowolona, że nie zgodziłam się na rozwód, którego nie chciałam. Paradoksalnie, po długim okresie, gdy mój mąż był na mnie za to wściekły i oskarżał mnie o złośliwość, poniżanie się, wiązanie go na siłę i odbieranie mu wolności, jednak zyskałam swoją postawą szacunek męża. To dużo. Czas jaki dała nam obojgu moja niezgoda, to czas w którym zdarzyło się wiele pozytywnych rzeczy. Nie tylko w moim życiu, ale także w relacji między mną a mężem.

Gdy rozważałam niezgodę na rozwód bałam się także procesu sądowego. Niepotrzebnie. Gdy nie wdałam się w spór sądowy nie było to takie trudne, znacznie mniej trudne niż się spodziewałam. Wiele osób zastanawia się także, czy to coś da. W Sycharze spotyka się przypadki skutecznej obrony małżeństwa przed sądem poprzez niezgodę na rozwód. Ale tak naprawdę wyrok jaki zapadnie nie ma znaczenia. To odpowiedzialność sądu i tej osoby, która o rozwód wnosi. Ma natomiast znaczenie, że rozwód nie jest orzekany przy moim współudziale. W naszym przypadku sąd pierwszej instancji orzekł rozwód z winy obojga, mimo, że mój mąż wniósł o rozwód bez orzekania o winie, a następnie o rozwód ze swojej winy. Czekamy na rozprawę apelacyjną.

Moje osobiste doświadczenie jest takie: od chwili, gdy podjęłam w sobie decyzję, że pozostanę wierna złożonej przysiędze, nie będę ani o rozwód wnosić, ani na dalszym etapie się na rozwód godzić, że zależy mi na naprawie relacji z mężem, a nie na jej zrywaniu, na tym by przepracować to, co było moim udziałem w kryzysie, mam na tej drodze wsparcie i opiekę. Zawierając Sakrament Małżeństwa zapraszamy do niego Jezusa. Gdy nadchodzi kryzys, On wyciąga dłoń. Wystarczy ją uchwycić, albo nawet powiedzieć, Jezu, złap mnie, bo ja nie mam siły złapać Ciebie, ale bardzo Cię potrzebuję. I ja czuję jak bardzo jest On z nami obecny. Zarówno ze mną jak i z mężem. Tam gdzie dla nas po ludzku jest koniec (bo mąż powiedział, że odchodzi, że nie kocha, że nigdy nie wróci), tam dla Boga zaczyna się początek.

Ja byłam obrażona na Boga za kryzys w mojej relacji i na wszystkich mężczyzn. Nie potrafiłam wtedy do Niego zawołać. To nie był kryzys wiary, ale poważny kryzys relacji. Mój mąż obwiniał mnie, ja obwiniałam Boga. Poprosiłam o pomoc Matkę Bożą. Przyszła i mi pomogła. Mimo, że moja prośba była okropna i warunkowa, do tego płynęła z desperacji. A jednak otrzymałam od Niej pomoc, także w odzyskaniu dobrej relacji z Bogiem. Dostałam o wiele więcej niż prosiłam.

Wiele osób pisze: porozmawiaj z kimś obiektywnym. To dobry pomysł. Zaczęłabym od rozmowy z Maryją.

Wspieram modlitwą.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Witam,
Mam pytanie, jutro jeszcze-mąż obchodzi okrągłe urodziny. Dziś świętuje z swoją rodzina w restauracji. Czy w takiej sytuacji składać życzenia? Czy lepiej olać temat ?
Zaznaczę ze niestety dalej uczucia do niego we mnie są. Chociaż modlę się codzień żeby On zabrał mi i uczucia i nadzieje. A sama staram się go wyrzucać ze swoich myśli i życia rękami i nogami. Ale te myśli natrętnie wracają.
Przyznam ze przez całą tą sytuacje emocjonalnie jestem wrakiem człowieka. Robię dobra minę do złej gry.
Dlatego zastanawiam się czy jest sens w ogóle życzyć mu czegokolwiek.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13376
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Między "składać życzenia" a "olać temat" jest masa możliwości. Zwłaszcza, że jesteście małżeństwem sakramentalnym, więc wiesz: na-zawsze-mąż. Jeśli Bóg widzi Wasze małżeństwo jako ważne, to modlitwy o zabranie nadziei są... hm... askuteczne. Skuteczniejsza byłaby modlitwa o poznanie woli Bożej i jej przyjęcie. I tu temat uczuć by się mógł pojawić, choć inaczej niż teraz to widzisz. Po prostu Bóg z reguły przez kryzys uczy małżonków (na razie Ciebie) prawdziwej miłości - postawy opartej o decyzję, a nie o uczucia. Przy miłości-postawie uczucia też są, tylko trochę inaczej się je przeżywa. Bardziej z dystansu, a jednocześnie głębiej.

Życzyć - Bożego błogosławieństwa np.. Tu nie chybisz z takimi życzeniami. Masz prawo je złożyć tylko na modlitwie, na Mszy, ofiarować za męża Komunię Święta. Możesz przesłać smsem, zatelefonować... wybór jest Twój. Tylko warto się zastanowić nad swoją intencją. Robię coś, ponieważ? Coś chcę dać? Bezinteresownie? Czy coś uzyskać? Czy mam zgodę na każdą możliwą odpowiedź?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Nirwanna pisze: 28 maja 2022, 20:45 Między "składać życzenia" a "olać temat" jest masa możliwości. Zwłaszcza, że jesteście małżeństwem sakramentalnym, więc wiesz: na-zawsze-mąż. Jeśli Bóg widzi Wasze małżeństwo jako ważne, to modlitwy o zabranie nadziei są... hm... askuteczne. Skuteczniejsza byłaby modlitwa o poznanie woli Bożej i jej przyjęcie. I tu temat uczuć by się mógł pojawić, choć inaczej niż teraz to widzisz. Po prostu Bóg z reguły przez kryzys uczy małżonków (na razie Ciebie) prawdziwej miłości - postawy opartej o decyzję, a nie o uczucia. Przy miłości-postawie uczucia też są, tylko trochę inaczej się je przeżywa. Bardziej z dystansu, a jednocześnie głębiej.

Życzyć - Bożego błogosławieństwa np.. Tu nie chybisz z takimi życzeniami. Masz prawo je złożyć tylko na modlitwie, na Mszy, ofiarować za męża Komunię Święta. Możesz przesłać smsem, zatelefonować... wybór jest Twój. Tylko warto się zastanowić nad swoją intencją. Robię coś, ponieważ? Coś chcę dać? Bezinteresownie? Czy coś uzyskać? Czy mam zgodę na każdą możliwą odpowiedź?
Dziękuje za odpowiedź, oczywiście wolałabym coś w stylu: tak lub nie. Ale takie nijak nie skłaniają do refleksji..
O rozpoznanie woli Bożej tez się modlę, o oczy. Żeby zrozumieć i zobaczyć ciutkę dalej.. bardzo chętnie rozpoznam do czego to wszystko ma mnie przygotować i czego nauczyć.

Czy moja chęć złożenia życzeń jest interesowną ? A pewnie że tak. A co chce uzyskać?
Chce żeby wiedział, ze dobrze mu życzę. I ze pamietam. Oraz mimo tego ze sama cierpię, nie chce na nim odwetu czy jego nieszczęścia. W sumie to chciałabym żeby się miał najlepiej na świecie.
Zapewne dużo łatwiej byłoby gdybym umiała go znienawidzić. Albo chociaż żeby mi zobojętniał,to jakoś łatwiej byłoby zgodzić się na rozwód.

Obawiam się ze najbliższe dni będą dla mnie trudne. W czwartek miałam mój pierwszy Dzień (samotnej) Matki, jutro jego urodziny a za tydzień rocznica ślubu.
Kumulacja zła.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Flawless ja też zawsze miałam dylemat czy składać mężowi życzenia podczas Świąt czy z okazji jego urodzin, ale zawsze jednak uznawałam, że skoro sakramentalnie małżeństwem jesteśmy na zawsze to mimo, że w tamtej chwili mąż był na nie to składałam mu życzenia. A gdy ma się dziecko to jest trochę łatwiej bo się dołączałam do życzeń syna. Trzeba pamiętać, że mąż może się nie spodziewać życzeń z naszej strony i można coś niemiłego z jego ust usłyszeć.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomoc po rozpadzie małżeństwa

Post autor: Flawless »

Bławatek pisze: 28 maja 2022, 23:37 Flawless ja też zawsze miałam dylemat czy składać mężowi życzenia podczas Świąt czy z okazji jego urodzin, ale zawsze jednak uznawałam, że skoro sakramentalnie małżeństwem jesteśmy na zawsze to mimo, że w tamtej chwili mąż był na nie to składałam mu życzenia. A gdy ma się dziecko to jest trochę łatwiej bo się dołączałam do życzeń syna. Trzeba pamiętać, że mąż może się nie spodziewać życzeń z naszej strony i można coś niemiłego z jego ust usłyszeć.
No właśnie, może nie tyle spodziewam się nie miłej reakcji, co nie chce żeby pomyślał ze mi nadal zależy.
Boje się ze przez taką wiedzę, ma nade mną przewagę.
Z drugiej strony po co mam mu składać życzenia, kiedy on się ze mną rozwodzi i ma mnie gdzieś. Chyba się niepotrzebnie poniżam takimi zachowaniami. Jakbym czekała tylko na okazje żeby móc się do niego pod byle pretekstem odezwać.

Kurczę chciałabym już iść dalej. Poznać kogoś fajnego, może niekoniecznie od razu do związku, ale żeby moc wyjść razem do kina, na rower czy zwykły spacer.
Uparcie wierze w to że, jeszcze coś dobrego mnie spotka.

Nawet ostatnio się zastanawiałam, jak to jest, skoro Bóg wie wszystko, czyli tez to ze moje małżeństwo nie miało szans przerwania - rozpadło się definitywnie, to czemu właśnie nie zabiera mi tej naiwnej nadziei ? Skoro wie ze to nie ma sensu, to po co męczyć ?
Zablokowany