Christino,christina pisze: ↑03 sty 2022, 11:09 Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.
Zdaję sobie sprawę, że za zdradę odpowiedzialny jest mój mąż, do niej nie miałam nigdy żadnych pretensji bo to on mi przysięgał wierność i uczciwość a nie ona.
Podczas kryzysu powinien do mnie przyjść, powiedzieć, szukać wspólnie rozwiązań tak jak robiliśmy to latami. Zdejmowanie spodni nigdy nie naprawi związku, naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy tak robią.
Chcę poznać prawdę, bo bez tego nie widzę możliwości naprawy tego, co zostało zepsute. Nie znam całości, nie wiem kiedy się to zaczęło, dużo mi pomoże jeśli dowiem się czy poznali się na portalu gdzie szuka się seksu, stałego związku, kochanki, przyjaciela.
Samo to podpowie mi czego brakowało mojemu mężowi, że musiał roglądać się na boki.
Dodatkowo czas trwania też jest ważny, jeśli rzeczywiście był to miesiąc i parę spotkań - jakoś łatwiej to przełknąć i zrozumieć, niż jeśli ciągnął to latami i miał setki okazji żeby to przerwać i ze mną porozmawiać.
Nie podoba mi się fakt, że mąż nie potrafi przyznać się do błędu, powiedział parę rzeczy które miały postawić go w lepszym świetle, a może prawda jest zupełnie inna i nie znam tego człowieka?
Zdaję sobie sprawę, że ona została przez niego zmanipulowana, poleciał w banały - żona mnie nie rozumie, nie kocha, nie docenia, nie sypiamy razem, rozwód w trakcie. Nie rozumiem jak ktokolwiek średnio inteligentny daje się jeszcze na takie coś złapać.
On pięknie potrafi opowiadać i bajerować, wierzę więc, że jeśli chciał znaleźć kogoś kto go będzie adorował, to mówił jej to, co chciała słyszeć.
Może dowiem się dokładnie tego, czego się spodziewam - wtedy naprawdę odetchnę, przekręcę klucz w tych drzwiach, zamknę je za sobą i zacznę odbudowywać to co mamy. W tej chwili mam wrażenie, że pod gruzami leży trup i śmierdzi, dopóki się go nie weźmie, nie obejrzy i nie upora z nim, to nieważne jak piękny dom wybudujemy, smród będzie czuć po latach.
proszę Cię nie rób tego. Niestety mam dłuższe i większe doświadczenie w kwestii zdrady małżeńskiej. Mam swój wątek, jeśli chcesz możesz go prześledzić.
Dziś mam poczucie, że straciłam szansę na realne uratowanie mojego małżeństwa. Szansę przed którą Ty dzisiaj stoisz. Rozmowa z kowalską Ci nie pomoże. Pomóc może terapia małżeńska. Dobrze wybrana. Gdybym była dziś na Twoim miejscu i była mądrzejsza o swoje doświadczenie sprzed lat zaproponowałabym mężowi właśnie taką terapię. Mądrze prowadzona da Ci odpowiedź na wszystkie Twoje pytania, a nawet więcej. Ale zrobisz to razem z mężem, w trosce o wasze małżeństwo.
Zaproponuj mu ją, zobaczysz jaka będzie jego reakcja.
Działanie pod wpływem emocji jest najgorszym z możliwych.
Uwierz, wiem co mówię...
Boję się tylko że usłyszę coś, czego się nie spodziewam. Najbardziej mnie zaboli jeśli trwało to miesiącami/latami. Będę zła na siebie, że przegapiłam coś tak ważnego.
Dziecka nie ma, bajerę na pewno jej puścił porządną, więc też nic z tego co mi powie mnie nie zaboli. To że kłamał o mnie - wiem na pewno, musiał - żeby ją do siebie przekonać. Na pewno byłam za gruba, beznadziejna w łóżku, paskudna, wredna, jędzowata, tragiczna. Wszystko udźwignę, nie mam z tym problemu.
Mimo wszystko potrzebuję znać prawdę. Nie interesuje mnie co robili w łóżku, ile razy. Chcę wiedzieć jak długo byłam oszukiwana.