Spotkanie z kowalską...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

christina
Posty: 9
Rejestracja: 02 sty 2022, 15:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: christina »

nałóg pisze: 10 sty 2022, 22:32 Akceptacja faktu zdrady i przyjęcie go do wiadomości.
Trudne, mega trudne lecz konieczne aby nie iść do przodu tyłem, z głową w przykrych emocjach zdrady, w poczuciu skrzywdzenia i żalu, złości, rozpamiętywania.
Po zdradzie czas żałoby i trzeba pozwolić sobie go przeżyć,Wywalić ją np tu na forum.A potem rozpocząć pracę nad sobą aby emocje nie zarządzały życiem.
To bardzo mądre i ważne, skopiowałam sobie ten tekst i co chwilę czytam, wracam do niego.
Ile ma trwać ta żałoba? Ile może potrwać?
Dlaczego mój mąż się irytuje, przecież mam prawo do żalu, smutku, złości.
Dlaczego on nie rozumie że moje życie zostało poszarpane, zdeptane, skopane, dlaczego on nie poczuwa się do odpowiedzialności tylko na mnie krzyczy że mam się ogarnąć i nie myśleć o tym co było? Mówi mi że to ja mam problem, to jest MÓJ problem i ja mam sobie sama z tym poradzić. Przecież to jest problem, który on spowodował. Dlaczego nic dla niego nie znaczę, dlaczego nie chce mi pomóc?
Proszę go o drobne rzeczy, o to żeby pisał, żeby dzwonił, żeby dawał mi drobiazgami znać, że jestem ważna. Czy to naprawdę tak wiele?
Potrafi się nie odzywać całymi godzinami, mimo że wiele razy mówiłam że w tym okresie BARDZO go potrzebuję. Z nią nie miał problemu gadać po kilka godzin dziennie. Mi żałuje 3 minut.

Nie dba kompletnie o moje uczucia, nie chce tego naprawiać przez co będę stać w miejscu i nie mogę ruszyć dalej, cały czas rozpamiętuję, cały czas mi źle. Cały czas nie czuję, żeby mu zależało, traktuje mnie jak gówno, które przyczepiło się do buta, śmierdzi, męczy go, nie chce się odkleić.
Mówiłam wielokrotnie, że chciałabym porozmawiać o czymkolwiek innym niż tylko dzieci, dom, zakupy, remont, praca. Nie, nie napisze, nie powie nic innego. Nie powie, że ładnie wyglądam, że się stęsknił. Że fajnie, że jestem. Że cieszy się, że mnie widzi. Że może pojedziemy na obiad do restauracji. Przecież nawet mógłby skłamać, mógłby się zmusić, żeby napisać parę słów których potrzebuję. Dla świętego spokoju, przecież dzięki temu uspokajałabym się z dnia na dzień, niechby to były kłamstwa, łatwiej byłoby mi było przez to przejść. On nie chce. Specjalnie daje mi odczuć, że jestem nic nie warta. Nie wyśle zdjęcia, SMSa, wiadomości. Nie zadzwoni, mówiąc że mnie kocha, że się stęsknił. Chciałabym tę łyżeczkę słodyczy od niego, stojąc nad tym wiadrem z gorzkimi rzeczami.

Błagam o jego uwagę, proszę o jego zainteresowanie, poniżam się, ja chcę naprawiać, walczyć, a on ma to w [...]. Wg niego wszystko jest OK bo romans zakończył i koniec, mam się zamknąć, nie drażnić go, nie rozmawiać, nie wymagać, nic nie chcieć, nie dręczyć go.
Każda moja próba rozmowy to jest dręczenie go i niszczenie mu kolejnego dnia. Męczę go, duszę, zadręczam swoim bólem, on nie chce tego słuchać, woli pośmiać się z kolegami, pograć, pospać, pooglądać TV. Jak ktoś może spokojnie spać, wiedząc, że jego druga połowa przeżywa piekło?

Naprawdę bym chciała o tym nie rozmawiać, nie roztrząsać tego, ale cały czas mam poczucie że temat nie jest zakończony.
Mam od kowalskiej "prezenty", które wysłał jej mój mąż. Zaproponowałam mu, żebyśmy razem pojechali w jakieś ustronne miejsce, wezmę wydruki, które mam, które potwierdzają zdradę, jej zdjęcia - chciałam to wydrukować i wszystko z nim spalić.
Byłby to dla mnie ważny "rytuał", próba zamknięcia drzwi za sobą, próba poradzenia sobie z tym wszystkim.
Mąż szydzi, wyśmiewa, mówi że jestem głupia, jak chcę to mam to wyrzucić do kosza na śmieci i będzie OK. Nie rozumie, co to dla mnie znaczy, nie rozumie mojego bólu, nie chce w tym uczestniczyć, umniejsza to wszystko, twierdzi że sprawa jest nieistotna, było - minęło, czemu nie chcę o tym zapomnieć.

Straszne to jest dla mnie. Mam wrażenie, że w odwrotnej sytuacji ja starałabym się zadośćuczynić to wszystko, przejść przez to z nim. Dałabym mu wszystko, czego potrzebuje. Pragnie zainteresowania? Dzwoniłabym co 5 minut, pisałabym, dawałabym znać, że jest dla mnie ważny, że mi zależy, że myślę, że chcę. Nawet jeśli miałabym się do tego zmuszać.
Słuchałabym wszystkich wyrzutów, rozmawiałabym, tłumaczyłabym to samo 100 razy jeśli miałby taką potrzebę.

Wiem, że tu też się powtarzam, ale potrzebuję się gdzieś wygadać, wyrzucić te negatywne emocje z siebie.
Może lepiej pisać tu i mówić koledze/psychologowi a męża nie obciążać tym, skoro nie chce słuchać?
Słuchał wszystkiego, dobrych i złych rzeczy przez 15 lat, więc naturalne jest dla mnie mówienie o swoich emocjach do niego. Nie umiem tego dusić w sobie.
Czasem rano staram się, obiecuję sobie że dziś żadnych wyrzutów w jego stronę, nic. Mija dzień, wieczór bez kontaktu. Dzwonię do niego o 22 już w dołku, on radośnie odbiera, opowiada co robił, ile gadał z kolegą, co zjadł. Ja mam już serce w gardle, dlaczego znów przez cały dzień nie miał potrzeby się ze mną kontaktować. Potrzebuje tego kontaktu z nim strasznie! Nie umiem tego uciąć, zmienić.
Rozmowa niby OK, przytakuję i nagle się ze mnie wszystko wylewa, znów lawina smutku, żalu, oskarżen, on się irytuje, czasem próbuje mnie uspokajać, czasem krzyczy, wyzywa, rozłącza się.
Żałosne to jest, czuję się jak zbity pies który podchodzi do kogoś błagając o pogłaskanie, o kawałek chleba.

Wczoraj w nocy naprawdę potrzebowałam poczuć, że jest. Zadzwoniłam, chciałam tylko usłyszeć "Dobranoc".
Odebrał z wyzwiskami, poprzeklinał, powiedział że nie daję mu żyć, niszczę mu życie, rzucił słuchawką ze słowami "Idź do diabła".

Czytałam listę Zerty, mam ją na wydrukowaną, czytam setki razy dziennie. Próbuję ją wprowadzić w życie, nie umiem. Nie potrafię. Jestem zbyt słaba, żałosna. Nie dziwię się, że mnie nie kocha, nie chce ze mną być, skoro widzi że może mnie skopać a ja i tak przyjdę i błagam o jego uwagę. Rano próbuję być silna, nie piszę, nie odzywam się, obiecuję sobie że koniec. Przychodzi wieczór, ja czekam, rozpaczam, w końcu się kontaktuję i zawsze kończy się tak samo.
Proszę pomóżcie mi, nie chcę być taka żałosna, co mam zrobić? Jak się od niego uwolnić, jak nie myśleć, jak nie zabiegać?
Jak nie potrzebować tego kontaktu z nim, jak się wyleczyć? Jak się zająć sobą?
Nie umiem się skupić na filmie, na ksiązce, jestem z tym sama.
Byłam u psychiatry, dostałam tabletki nasenne i na depresję. Nasenne działają, w końcu 2x przespałam noc. Tabletki na depresję mają zacząć działać za ok 3 tygodnie. Nie wiem jak wytrwam do tego czasu i czy faktycznie się coś zmieni.

Mam ochotę się nigdy nie obudzić. Nie chcę żyć w tym koszmarze. Ile to jeszcze potrwa? Ile mam cierpieć, i się katować. Ile czasu mam udawać, jak mam nauczyć się udawać, że mnie to nie boli? Dlaczego muszę udawać?????? Dlaczego musi być tak, jak on chce?
Czy on się zmieni? Czy on kiedyś zrozumie co zrobił? Czy on zrozumie, że mnie wrzucił w bagno, z którego sama nie potrafię wyjść? Wrzucił, nie podaje ręki, odwraca się żeby nie patrzeć jak tonę.
Czy ja naprawdę na to zasłużyłam...
Po tym co czytacie - on mnie nie kocha, prawda? I chyba nigdy nie kochał? Został, bo mu jest wygodnie i nie chce przemeblowywać sobie życia, bawić się w rozwody, podziały. Nie kocha. Może im szybciej to zrozumiem, tym szybciej sobie z tym poradzę?
Ostatnio zmieniony 12 sty 2022, 11:28 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: ...[4literach]?
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Zwyklaosoba »

jacek-sychar pisze: 10 sty 2022, 18:11
JJNN pisze: 10 sty 2022, 12:31 Ktoś tu napisał: "Napiszę krótko Christina. Jak się nie ogarniesz, to niedługa Twój mąż całkiem odejdzie, bo nie da rady znosić Twoich emocji.
Chcesz tego? Jak nie, to się jakoś ogarnij, zajmij czymś. Daj mu trochę posiedzieć w swojej jaskini (o tym też była mowa).
JJNN

Ja to napisałem i się tego nie wypieram.
Tak, Christina została skrzywdzona. To jest bezsporne. Ale teraz stoi przed nią pytanie, czy będzie rozpamiętywała zdradę męża, czy może jednak chce spróbować ratować swoje małżeństwo.
Gdybyś dobrze zacytowała, na początku był fragment:
jacek-sychar pisze: 09 sty 2022, 17:30 Piszę jak mężczyzna, który się co prawda pogubił, ale zmądrzał. Niestety jego zdrada wyszła na jaw. I co ma teraz? Ma teraz żonę, która emocjami zalewa swojego męża (pisałem o tym wielokrotnie na forum, więc nie będę się powtarzał). Przypominam tylko, że mężczyzna bardzo źle znosi emocje. Jakiekolwiek emocje. Mężczyzna jest zadaniowcem i nie radzi sobie z emocjami. Na razie jeszcze to znosi, ale niedługo zacznie tracić cierpliwość.
I w tym kontekście proszę traktować mój wcześniejszy post.
To co jacek-Sychar napisał dokładnie sprawdziło się u mnie, mój mąż po odkryciu zdrady bardzo się starał szybko naprawić i zapomnieć o sprawie i chciał ratować, ja miałam taki wylew emocji że zmienił zdanie, nie winię siebie za te emocje, po prostu wyrzuciłam z siebie żal i płacz, tak to było, a mąż na to patrzył i bezradnie odszedł, ale forum ma jakoś pomóc może coś podpowiedzieć bazując na tym czego doświadczyli inni.
Tak jak pisałam ,byłam z wizytą u kochanki, czy żałuje ? Nie, bo zachowałam się z klasą, a kochanka wyparła się wszystkiego pomimo,że mąż w szczegółach opisaklł.
ale pamiętam jak zaraz po odkryciu zdrady jechalam do niej i zawróciłam na autostradzie, wtedy jakbym pojechała to nie wiem co to by było :D Lepiej że zawróciłam ;)
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: nałóg »

christina pisze: 12 sty 2022, 10:31 Ile ma trwać ta żałoba? Ile może potrwać?
To zależy od osobowości. Doświadczenie podpowiada ,że można ja skrócić gdy "żałobnik" wentyluje emocje i dzieli się nimi z osoba/ami które mogą je wysłuchać. Mąż raczej nie jest ani na to gotowy, ani dobrym adresatem. Mąż jest "podmiotem" żałoby tym co zrobił, a z czym on -prawdopodobnie- sobie tez nią za dobrze radzi....... bo z tego co piszesz najchętniej by to wyparł i odciął się od tego.
Masz forum......tu bezpiecznie możesz "wentylować" i pisać
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31 Dlaczego mój mąż się irytuje, przecież mam prawo do żalu, smutku, złości.

Jak byś inaczej postawiła pytanie i zamiast "dlaczego" zapytała "PO CO" to pewnie byłoby Ci łatwiej to przyjąć. Można przypuszczać , że nie radzi sobie z tym co nawywijał i wolał by to wygumkować, z godnie z zasadą:
christina pisze:=1641979872 user_id=18996]
Dlaczego nic dla niego nie znaczę, dlaczego nie chce mi pomóc?

A jak przyjmiesz że on nie umie Ci pomóc? nie potrafi? że nie radzi sobie(jak większość mężów) ze łzami żony? z jej nastrojem?(obiektywnie uzasadnionym) lecz on jest mężczyzną i w dodatku zdradzaczem.
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
Błagam o jego uwagę, proszę o jego zainteresowanie, poniżam się, ja chcę naprawiać, walczyć, a on ma to w [...].

No tak....to chyba klasyczne uwieszenie się i tzw żal po stracie.
Wiem że to trudne, lecz dołóż staranności aby znaleźć temat zastępczy , inny tor myślenia-nie o tym co było.
To co napiszę może wydać Ci się kuriozalne:
AKCEPTACJA I WDZIEĆZNOŚĆ
Akceptacja ? tak. Akceptacja faktu zdrady i upadku Twojego współmałżonka....złamania przysięgi.....
Wdzięczność? tak...... bo już wiesz o tym bo już -jak twierdzi mąż - to się skończyło.... bo możesz popracować nad sobą i wzmocnić się aby być matką, pogodną matką dla dzieci.
Dziś postrzegasz to jako tragedie....... za jakiś czas masz szansę na to inaczej spojrzeć i przekuć to w nową szansę
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
aproponowałam mu, żebyśmy razem pojechali w jakieś ustronne miejsce, wezmę wydruki, które mam, które potwierdzają zdradę, jej zdjęcia - chciałam to wydrukować i wszystko z nim spalić.

jak uważasz że to może pomóc to może zrobisz to sama? bo to Tobie to potrzebne.....
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
Straszne to jest dla mnie. Mam wrażenie, że w odwrotnej sytuacji ja starałabym się zadośćuczynić to wszystko, przejść przez to z nim. Dałabym mu wszystko, czego potrzebuje. Pragnie zainteresowania? Dzwoniłabym co 5 minut, pisałabym, dawałabym znać, że jest dla mnie ważny, że mi zależy, że myślę, że chcę. Nawet jeśli miałabym się do tego zmuszać.
Słuchałabym wszystkich wyrzutów, rozmawiałabym, tłumaczyłabym to samo 100 razy jeśli miałby taką potrzebę.

Znasz siebie na tyle na ile zostałaś sprawdzona. Obyś nigdy nie była w tej odwrotnej sytuacji.
Piszesz z pozycji skrzywdzonej kobiety, zony, matki jego dzieci........ lecz nie wiesz jak byś się zachowała.
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
Wczoraj w nocy naprawdę potrzebowałam poczuć, że jest. Zadzwoniłam, chciałam tylko usłyszeć "Dobranoc".
Odebrał z wyzwiskami, poprzeklinał, powiedział że nie daję mu żyć, niszczę mu życie, rzucił słuchawką ze słowami "Idź do diabła".

odebrał to pewnie jako " uwieszenie" się na nim czym przypominasz mu swoja krzywdę.
Dystans i granice...... A może zamiast telefonu Różaniec?, koronka? lektura /
W b.trudnych sytuacjach powtarzałem jak mantrę; "Jezu , miej miłosierdzie dla mnie grzesznego" ......do zaśnięcia aby zmienić myślenie
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
Czy on się zmieni? Czy on kiedyś zrozumie co zrobił? Czy on zrozumie, że mnie wrzucił w bagno, z którego sama nie potrafię wyjść? Wrzucił, nie podaje ręki, odwraca się żeby nie patrzeć jak tonę.

Powtórzę slogan z reala i forum: TY zajmij się sobą, a męża zostaw Bogu.
Zrób wirtualna paczkę i wirtualnie adresując ja wyślij do nieba, wyślij do BOGA .Niech On zajmie się współmałżonkiem.
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
Byłam u psychiatry, dostałam tabletki nasenne i na depresję.
dobra decyzja
christina pisze: 12 sty 2022, 10:31
Po tym co czytacie - on mnie nie kocha, prawda? I chyba nigdy nie kochał?
odniosę się jak mężczyzna : sądzę że on Cię kocha tylko w dość mocno wykoślawiony w czynach sposób.
U (cześci)mężczyzn dość często popęd i uczucie to dwie różne płaszczyzny.
Twój mąż poddał sie żądzom, a jak rządziły nim żądzę to on sobą nie rządził.

To co napisałem to tylko sugestie(nie rady),a jako rade to Ci napiszę: bądź tu na forum, pisz, wentyluj emocje,....dostaniesz tu akceptacje i wysłuchanie.....bardziej czy mniej sensowne zwroty......... i nikt tu nie będzie -raczej- oceniał Ciebie.

Pogody Ducha
JJNN
Posty: 7
Rejestracja: 10 lis 2021, 11:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: JJNN »

`Czy chcesz żyć w takim malżeństwie?Jakim kosztem?Ktoś Cię niszczy.Nie da się tak żyć.Trzeba postawić granice krzywdzicielowi.Ja dążyłabym do rozmowy o konkretach.Mój maż początkowo nawet spróbował jakby grozić mi rozwodem mówiąc "do czego Ty dążysz?Do rozwodu?", a było to wtedy, gdy płakałam,rozpamiętywałam i podejrzewałam go o wiele więcej niż to,do czego się przyznał.Potem ja zagroziłam mu rozwodem ,jeśli nie powie prawdy.Wtedy się wystraszył,że może faktycznie złożę pozew o rozwód,a tego nie chciał,bo "za długo na to wszystko pracował".Wstydził się tego,co robił.On jest daleko od Ciebie,ale i daleko od siebie,można powiedzieć.Czy naprawdę romans się skończył???Ja tak myślałam,gdy zarzekał się ,że nie dzwoni i nie brakuje mu tego.A okazało się,że dzwonił z drugiego telefonu ,pocieszając się u kochanki,że "się nie wyda", a potem razem z nią ukrywając przede mną fakty i rozmiar zdrady.Ona wówczas zorientowała się ,że dla niego wcale nie była taka ważna,jak jej się wydawało, bo jemu nie chodziło o nią tylko o jego samego,zaspokojenie swoich potrzeb łatwo i bez zobowiązań.Bo dla niego tzw "miłość " do niej to jest wtedy jak baba się uśmiecha,chwali za nic i oddaje się "zawsze chętnie i bez fochów". Nie można oczekiwać od słonia ,że stanie się mrówką. Skoro mąż był zdolny oszukiwać Cię i zdradzać ,to nagle nie wydarzył się cud. Czy kocha? ... Nawet siebie nie, a tym bardziej kochanki. Dochodzenie do wartości i jakiejkolwiek umiejętności nawiązania prawdziwej relacji to proces. Ja na początku, gdy wiedziałam bardzo mało, wyznałam mu miłość,że zawsze pragnęłam bliskości itp.Potem między nami było dużo "bliskości",a raczej seksu. On zobaczył, co stracił przez poprzednie lata.Nawet sam powiedział "mogłem to wszystko mieć w domu...i wiele wiele więcej". Wtedy mnie chyba "docenił"...kwiaty,pierścionki,wyznania.Ale to jest tylko poziom instynktów i tzw "uczuć". Uświadomił sobie ,oczywiście z moją pomocą, z kim się zaspokajał i od kogo otrzymywał zapewnienie "jaki to jest fajny" - od baby,mężatki z którą nic nie przeżył naprawdę, która pod nieobecność swojego męża umawia się z żonatym chłopem z 4 dzieci.Pytam go ,czy ona chciała Twojego szczęścia? Czy raczej zaspokojenia swoich potrzeb i dowartościowania się? Najlepsze było rozczarowanie kochanki ,że "podał mnie tobie na tacy",czyli że ją jakby zdradził...Ja na to,"a czego oczekiwałaś,że chłop, który zdradza żonę i 4 dzieci oszukuje,to ciebie nie oszuka,bo? Bo ty jesteś wyjątkowa." To tzw pycha kochanki,że ona wie najlepiej,najlepiej "kocha", najlepiej rozumie i zna czyjegoś męża i w ogóle.U mnie dwa lata się to wszystko kolebie, po pierwszym dowiedzeniu się,że "to była tylko kawa".Rok i dwa miesiące temu dowiedziałam się o rozmiarze zdrady. Dalej trudno sobie poradzić.Mąż się niby stara.Jednak daleka droga.Długo zajęło "odwieszanie się" od niego.W pewnym momencie zobaczyłam,że jemu zależy tylko na sobie , żeby mieś tzw 'święty spokój" oraz ,że trzęsie tylkiem,żeby sie nie wydało więcej.To tzw "bajka o żebyonie".Żeby on...dobrze się wreszcie poczuł,bo mu źle z tym,co zrobił,a raczej z tym ,że się wydało. Naprawdę chodzi tylko o niego,nie o druga osobę.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: lustro »

Christina

Zacznę od końca - myślę, że mąż Cie kochal i kocha. Natomiast nie rozumie twoich emocji i potrzeb. I nie spełnia przez to twoich oczekiwań.


Twój post jest jedną wielką, ogromną emocją.
Miota Tobą.
Pisałam do Ciebie długa odpowiedź na Twój post. Ale zrezygnowałam.
Mysle, że na dziś potrzebujesz po prostu wypuścić te emocje. I nie w męża.
Pytasz jak się pozbierać.
To nie jest łatwe, ale przecież się da.

Chciałaś spaluc wydruki od kowalskiej. I to jest dobry ruch. I uwierz mi - mąż Ci do tego nie jest potrzebny.
Jest też technika wybaczania w postaci pisania listów do krzywdziciela. Wogóle pisanie listów jesf świetne na opanowywanie i upuszczanie emocji.
Te listy pisze się od serca, wywala w nich żal, ból, nawet złe życzenia pod adresem krzywdziciela.
A potem je niszczy.
Samo napisanie takiego listy potrafi bardzo odciazayc.
Polecam
Posxukaj sobie metodę trzech listów. Mozesx ja trochę zmodyfikować pod siebie... I pisz
Zamiast gonić męża - pisz

I nie obiecuj sobie, że dziś czegoś tam nie zrobisz.
Jak masz ochotę to zrobić, to odłóż to na za 3 godz. Albo na jutro rano... To też pomaga.
Zawsze możesz przedłużyć termin :)

Teraz musisz zadbać o siebie. I skupić się na sobie.
A męża puść.
Mowia, że jak coś kochasz, to pusc to wolno. Jeżeli wróci, to jest Twoje. Jeżeli nie wróci - nigdy twoje nie było.
A po co Ci nietwoje?
Daj mężowi trochę przestrzeni.
Sara123
Posty: 90
Rejestracja: 09 sie 2021, 8:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Sara123 »

Miałam pisać tylko pozytywne rzeczy, ale po 3 godzinach już przychodzę z tymi negatywnymi :(

Potrzebuję Waszej pomocy.
Wiszę emocjonalnie na mężu, nie umiem się sobą zająć. Wcześniej, tj zanim się dowiedziałam - potrafiłam się sobą zająć aż za bardzo (dlatego też poszedł do innej...).
Oglądałam filmy, seriale, czytałam książki, chodziłam na spacery, spotykałam się ze znajomymi, grałam na komputerze, biegałam, bawiłam się z dziećmi, miałam własne życie oprócz rodziny.
Teraz najchętniej załamałabym ręce i płakałabym nad własnym losem.
Jak mam mega dół emocjonalny, mówię o tym mężowi, on twierdzi, że histeryzuję i mam się uspokoić. Zdaję sobie sprawę, że to są wydarzenia sprzed 2 lat, sprzed 3 miesięcy i nie mam już na nie wpływu, ale to jest silniejsze ode mnie.
Chciałabym o tym non stop rozmawiać, mam jakąś chorą potrzebę o tym mówić. Wiem, że takie wyrzuty i wracanie do tego, babranie się w tym nie pomoże nikomu ale naprawdę nie umiem się powstrzymać.
Nie mam tak naprawdę komu się wygadać, rozmawiam o tym z jednym znajomym, ale też nie chcę go zamęczać szczególnie, że on jest świeżo po ślubie.
Jak mnie nachodzi taki dół to wychodzę z domu mówiąc że jadę do sklepu, jeżdżę w kółko po mieście, rozpaczając i wyjąc na głos.
Czasem mąż napisze, czy wszystko OK, wtedy odpisuję coś dramatycznego, on oddzwania, ja się zanoszę, on mnie uspokaja. Jego głos, jego słowa zawsze mnie uspokajały.
Słucha moich wyrzutów, stara się wszystko tłumaczyć setny raz, płynnie przechodzi do rozmowy o przyszłości, ja się totalnie uspokajam, planujemy przyszłość, wracam do domu.
Za 2 godziny lub kolejnego dnia to samo. Snu w nocy nie ma - jak jakimś cudem przyjdzie, budzę się po 2 godzinach i to koniec. Nie mogę odpocząć, nie umiem się wyciszyć, nie umiem o tym nie myśleć, jestem całe dnie otępiała, mózg nie pracuje tak jak powinien.
Zaniedbuję dom, siebie, dzieci, męża. Moje modlitwy zaczynają się normalnie, kończą pretensjami do pana Boga dlaczego na to pozwolił.
Masakra, ile to jeszcze potrwa :(
Może powinnam traktować to jako całkiem świeżą sprawę, bo całej prawdy dowiedziałam się wczoraj. Może potrzebuję po prostu więcej czasu.
Proszę podpowiedzcie co mam robić, nie chcę być taką wiecznie zapłakaną, zdołowaną, wiszącą na mężu osobą, zrozpaczoną i zgorzkniałą.
Cierpię, owszem, i będę pewnie do końca życia, ale on w końcu nie wytrzyma mojego zachowania i mnie zostawi. Dla mnie jest to męczące, a co dopiero dla osoby obok.
Muszę coś z tym zrobić, sama nie potrafię. Może psychiatra? Jakie leki mogę dostać, nasenne? Prześpię noc, i co dalej? Może jakieś antydepresanty pomogą?
Christino, masz prawo do swoich uczuc bo w tej sytuscji sa one NORMALNE i nie daj sb wmowic, ze tak nie jest.
U mnie w małżeństwie to maz zaczal pisac smsy do innej kobiety na szczescie ona go pogonila. Do dzisiaj mu to " czasami" wypominam i stracilam do niego zaufanie. Właściwie to nie ufam nikomu i wiem, ze ludzie sa z natury zli. Szkoda ze odkrylam to dopiero majac 40 na karku. Nie wyobrażam sobie byc na Twoim miejscu. Bardzo Ci współczuję 😭
Ostatnio zmieniony 30 sty 2022, 11:26 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Sara123
Posty: 90
Rejestracja: 09 sie 2021, 8:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Sara123 »

christina pisze: 09 sty 2022, 16:47
Nirwanna pisze: 09 sty 2022, 16:22 Christina, skoro mówisz, że było Ci to potrzebne

Miałam pisać tylko pozytywne rzeczy, ale po 3 godzinach już przychodzę z tymi negatywnymi :(

Potrzebuję Waszej pomocy.
Wiszę emocjonalnie na mężu, nie umiem się sobą zająć. Wcześniej, tj zanim się dowiedziałam - potrafiłam się sobą zająć aż za bardzo (dlatego też poszedł do innej...).
Oglądałam filmy, seriale, czytałam książki, chodziłam na spacery, spotykałam się ze znajomymi, grałam na komputerze, biegałam, bawiłam się z dziećmi, miałam własne życie oprócz rodziny.
Teraz najchętniej załamałabym ręce i płakałabym nad własnym losem.
Jak mam mega dół emocjonalny, mówię o tym mężowi, on twierdzi, że histeryzuję i mam się uspokoić. Zdaję sobie sprawę, że to są wydarzenia sprzed 2 lat, sprzed 3 miesięcy i nie mam już na nie wpływu, ale to jest silniejsze ode mnie.
Chciałabym o tym non stop rozmawiać, mam jakąś chorą potrzebę o tym mówić. Wiem, że takie wyrzuty i wracanie do tego, babranie się w tym nie pomoże nikomu ale naprawdę nie umiem się powstrzymać.
Nie mam tak naprawdę komu się wygadać, rozmawiam o tym z jednym znajomym, ale też nie chcę go zamęczać szczególnie, że on jest świeżo po ślubie.
Jak mnie nachodzi taki dół to wychodzę z domu mówiąc że jadę do sklepu, jeżdżę w kółko po mieście, rozpaczając i wyjąc na głos.
Czasem mąż napisze, czy wszystko OK, wtedy odpisuję coś dramatycznego, on oddzwania, ja się zanoszę, on mnie uspokaja. Jego głos, jego słowa zawsze mnie uspokajały.
Słucha moich wyrzutów, stara się wszystko tłumaczyć setny raz, płynnie przechodzi do rozmowy o przyszłości, ja się totalnie uspokajam, planujemy przyszłość, wracam do domu.
Za 2 godziny lub kolejnego dnia to samo. Snu w nocy nie ma - jak jakimś cudem przyjdzie, budzę się po 2 godzinach i to koniec. Nie mogę odpocząć, nie umiem się wyciszyć, nie umiem o tym nie myśleć, jestem całe dnie otępiała, mózg nie pracuje tak jak powinien.
Zaniedbuję dom, siebie, dzieci, męża. Moje modlitwy zaczynają się normalnie, kończą pretensjami do pana Boga dlaczego na to pozwolił.
Masakra, ile to jeszcze potrwa :(
Może powinnam traktować to jako całkiem świeżą sprawę, bo całej prawdy dowiedziałam się wczoraj. Może potrzebuję po prostu więcej czasu.
Proszę podpowiedzcie co mam robić, nie chcę być taką wiecznie zapłakaną, zdołowaną, wiszącą na mężu osobą, zrozpaczoną i zgorzkniałą.
Cierpię, owszem, i będę pewnie do końca życia, ale on w końcu nie wytrzyma mojego zachowania i mnie zostawi. Dla mnie jest to męczące, a co dopiero dla osoby obok.
Muszę coś z tym zrobić, sama nie potrafię. Może psychiatra? Jakie leki mogę dostać, nasenne? Prześpię noc, i co dalej? Może jakieś antydepresanty pomogą?
Mnie pomogly rozmowy z mezem, milion rozmow pt dlaczego tak zrobiles,co ci brakowalo, jak ja sie czuje itd U nas bylo to walkowane w kolko az mi przeszlo.
Ostatnio zmieniony 30 sty 2022, 11:42 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Nirwanna »

Sara123 pisze: 29 sty 2022, 23:30 Właściwie to nie ufam nikomu i wiem, ze ludzie sa z natury zli.
Sara, nie jest prawdą, to co piszesz. To Twój wykoślawiony przez poczucie krzywdy obraz ludzi.
Prawdą jest to:
A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę.
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona». I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. (Rdz 1, 26-31)


W kontekście powyższego Twojego przekonania, że ludzie są źli z natury - trudno powiedzieć, że milion rozmów z mężem Ci pomogło. Raczej - że utwierdziło Cię w poczuciu krzywdy, na dokładkę z takim agresywnym podłożem.
Nie ma to wiele wspólnego ani z miłością bliźniego, ani miłością własną, ani z przebaczeniem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Sara123
Posty: 90
Rejestracja: 09 sie 2021, 8:36
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Sara123 »

Nirwanna pisze: 30 sty 2022, 11:49
Sara123 pisze: 29 sty 2022, 23:30 Właściwie to nie ufam nikomu i wiem, ze ludzie sa z natury zli.
Sara, nie jest prawdą, to co piszesz. To Twój wykoślawiony przez poczucie krzywdy obraz ludzi.
Prawdą jest to:
A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę.
Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi». I rzekł Bóg: «Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona». I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. (Rdz 1, 26-31)


W kontekście powyższego Twojego przekonania, że ludzie są źli z natury - trudno powiedzieć, że milion rozmów z mężem Ci pomogło. Raczej - że utwierdziło Cię w poczuciu krzywdy, na dokładkę z takim agresywnym podłożem.
Nie ma to wiele wspólnego ani z miłością bliźniego, ani miłością własną, ani z przebaczeniem.
Ja mam inne zdanie na ten temat i wiem, ze juz nigdy nikomu nie zaufam.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Nirwanna »

Ok, dziś tak masz.
Warto dać sobie jednak prawo do tego, że kiedyś może zmienię zdanie. Że kiedyś Bóg mi pokaże obiektywną prawdę, a ja ją przyjmę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Jastarnia »

Christina, przeczytałam Twoj wątek, jak się czujesz?
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Nino »

To co napiszę może wydać Ci się kuriozalne:
AKCEPTACJA I WDZIEĆZNOŚĆ
Akceptacja ? tak. Akceptacja faktu zdrady i upadku Twojego współmałżonka....złamania przysięgi.....
Wdzięczność? tak...... bo już wiesz o tym bo już -jak twierdzi mąż - to się skończyło.... bo możesz popracować nad sobą i wzmocnić się aby być matką, pogodną matką dla dzieci.
Dziś postrzegasz to jako tragedie....... za jakiś czas masz szansę na to inaczej spojrzeć i przekuć to w nową szansę
Podpisuję się pod tym obiema rękami.
Zdecydowałam się na to nawet nie do końca zdając sobie sprawe ;)
Obecnie jestem na etapie doświadczania z mężem nowej szansy.
To niewiarygodne, że TO, co kiedys tak POTWORNIE bolało ( przeżywałam w bardzo podobny sposob 10 lat temu ) obecnie z każdym dniem staje się jak blednący cień i przestaje mieć ( to akurat mnie zaskakuje ): znaczenie.
ODPOWIEDZ