Spotkanie z kowalską...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: helenast »

Ja zapraszam Ciebie i męża do programu Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia - oczywiście w osobnych grupach, ale super będzie jak przejdziecie go razem w możliwie jednym czasie...

viewforum.php?f=17
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Al la »

Christina, bardzo Ci współczuję, wiem, jak boli to, co teraz przeżywasz.
U mnie trwało prawie rok, zanim stanęłam na nogi. Zachowywałam się mniej więcej tak, jak Ty opisujesz. Trafiłam jednak na terapeutę, który, między moimi emocjami, łzami, wyrzucaniem wszystkiego, z czym nie dawałam rady, cierpliwie tłumaczył i dawał konkretną wiedzę psychologiczną. Te wizyty, raz w tygodniu, przez rok, były mi potrzebne jak oddychanie. No i mogłam się wygadać, bo rady od osób z rodziny, czy znajomych dostawałam bardzo różne, niekoniecznie pomocne. Były jeszcze inne skutki tego kryzysu, w postaci dwóch paczek papierosów dziennie i błyskawiczny powrót do wagi licealnej.
Ale najlepsze w tym wszystkim było działanie Pana Boga.
Podsyłał ludzi, księży, rekolekcje- tego akurat nie szukałam, nie wierzyłam, że mi w czymś to pomoże. I też długo myślałam, że wybrnięcie z tej sytuacji i stanięcie na nogi zależy ode mnie.
Pan Bóg miał jednak inny plan na mnie.
Wiem, że to dziwnie dla Ciebie może teraz brzmieć, ale nie żałuję tego czasu. Dzięki kryzysowi dostałam dosłownie drugie życie, w pełni, w zgodzie z sobą i Bogiem.
Masz forum, pisz tutaj o tym, z czym nie dajesz rady.
Ja zapewniam Cię o modlitwie w intencji Twojego małżeństwa i łaskę przebaczenia.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: nałóg »

Psychiatra- jak najszybciej bo wykończysz siebie i otoczenie.
Jacek pisał o tym że mężczyźni nie rdzą sobie z emocjami swoich współmałżonek…… ja dodam, że nie wiedzą jak reagować na łzy i płacze żon.

Żalenie się innemu mężczyźnie to fałszywa ścieżka. Może zaprowadzić na manowce i w jego ramiona.PD
Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Jelmutto »

Hej Christina, w pełni rozumiem to, że chciałaś się dowiedzieć o wszystkim co się stało mimo zapewnień z forum byś tego nie robiła, też zostałem zdradzony i również chciałem znać każdy szczegół i tutaj nie ma złotego środka, nie poznasz szczegółów to będziesz się zadręczać jakie one były faktycznie a jak poznasz to też będzie bolało więc suma summarum wynik i tak jest podobny, a jednak te szczegóły chce się znać. I dla mnie szczegóły w zasadzie nie były tak bolesne jak to okłamywanie, to jest najgorsze, kłamstwa w żywe oczy które wtedy dostajemy, już nigdy nie da się na tego człowieka spojrzeć tak samo. Będzie boleć i to mocno ale z czasem to przejdzie, czas zawsze pomaga. U mnie ostatecznie nie doszło do jakiegoś powrotu, chociaż żona raz chciała i coś próbowaliśmy, ale ja już nie dałem rady tego ciągnąć i finalnie się rozstaliśmy. Życie po zdradzie to takie podtrzymywanie przy życiu ciężko chorego organizmu którego nie da się wyleczyć. Takie mam zdanie po tym co przeszedłem.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: sajmon123 »

nałóg pisze: 09 sty 2022, 22:34 Psychiatra- jak najszybciej bo wykończysz siebie i otoczenie.
Jacek pisał o tym że mężczyźni nie rdzą sobie z emocjami swoich współmałżonek…… ja dodam, że nie wiedzą jak reagować na łzy i płacze żon.

Żalenie się innemu mężczyźnie to fałszywa ścieżka. Może zaprowadzić na manowce i w jego ramiona.PD
Psychiatra bądź dobry psychoterapeuta. To chciałbym dodać
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Sarah »

Jelmutto pisze: 09 sty 2022, 23:30 Życie po zdradzie to takie podtrzymywanie przy życiu ciężko chorego organizmu którego nie da się wyleczyć.
Dobra metafora moim zdaniem. Jeszcze może gdyby to była jednorazowa "akcja", pod wpływem impulsu, tym bardziej po alkoholu... może jakoś inaczej byłabym w stanie na to spojrzeć. Ale trwające długi czas oszustwo i okłamywanie współmałżonka? Przecież dla takiej osoby kłamstwo, kręcenie, kluczenie musiało stać się drugą naturą, bo inaczej jak byłaby w stanie to ciągnąć? Może też było jej z tym chwilami ciężko i źle, ale to dla mnie żadne usprawiedliwienie. Przebaczyć pewnie można, ale zaufać? Jak?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: ozeasz »

Jelmutto pisze: 09 sty 2022, 23:30 Hej Christina, w pełni rozumiem to, że chciałaś się dowiedzieć o wszystkim co się stało mimo zapewnień z forum byś tego nie robiła, też zostałem zdradzony i również chciałem znać każdy szczegół i tutaj nie ma złotego środka, nie poznasz szczegółów to będziesz się zadręczać jakie one były faktycznie a jak poznasz to też będzie bolało więc suma summarum wynik i tak jest podobny, a jednak te szczegóły chce się znać. I dla mnie szczegóły w zasadzie nie były tak bolesne jak to okłamywanie, to jest najgorsze, kłamstwa w żywe oczy które wtedy dostajemy, już nigdy nie da się na tego człowieka spojrzeć tak samo. Będzie boleć i to mocno ale z czasem to przejdzie, czas zawsze pomaga. U mnie ostatecznie nie doszło do jakiegoś powrotu, chociaż żona raz chciała i coś próbowaliśmy, ale ja już nie dałem rady tego ciągnąć i finalnie się rozstaliśmy. Życie po zdradzie to takie podtrzymywanie przy życiu ciężko chorego organizmu którego nie da się wyleczyć. Takie mam zdanie po tym co przeszedłem.
Tak masz Ty i warto o tym mówić, ale to Twój przypadek i odbiór.

Jesteśmy na forum katolickim i mam wrażenie że wiele z tego co się tutaj opisuje dotyczy własnych poglądów, przekonań, doświadczeń, niestety w oderwaniu od Bożej woli, napomnień, zachęt i Jego wsparcia.
A o tym jest mnóstwo w PŚ, co nie znaczy że to ma jakieś znaczenie jeśli nie zostanie przeniesione do rzeczywistości i to tej konkretnej, osobistej, czymże jest świadectwo jeśli nie potwierdzeniem że prawdy te mają uniwersalną siłę zależną i jak Jezus mówił wprost proporcjonalną do ufności człowieka?

Odnosząc się do Twoich słów Jelmutto Jezus wskrzeszał ludzi, stan o którym piszesz, wybacz jesli Cię to dotknie, wynika bezpośrednio z Twojej kondycji, duchowo-psychicznej, ja to rozumiem przechodziłem taki etap i myślę że niektóre stany człowieka choć trudne i niechętnie przeżywane są potrzebne, pod warunkiem że to etapy a nie stan permanentny.
Sarah pisze: 10 sty 2022, 9:34
Jelmutto pisze: 09 sty 2022, 23:30 Życie po zdradzie to takie podtrzymywanie przy życiu ciężko chorego organizmu którego nie da się wyleczyć.
Dobra metafora moim zdaniem. Jeszcze może gdyby to była jednorazowa "akcja", pod wpływem impulsu, tym bardziej po alkoholu... może jakoś inaczej byłabym w stanie na to spojrzeć. Ale trwające długi czas oszustwo i okłamywanie współmałżonka? Przecież dla takiej osoby kłamstwo, kręcenie, kluczenie musiało stać się drugą naturą, bo inaczej jak byłaby w stanie to ciągnąć? Może też było jej z tym chwilami ciężko i źle, ale to dla mnie żadne usprawiedliwienie. Przebaczyć pewnie można, ale zaufać? Jak?
Ja doświadczyłem nie jednorazowej akcji a jej ciągu i w czasie i różnorodności, i to co mogę napisać to potwierdzam że Boża miłość może bardzo dużo, a ja ciągle jestem raczej naczyniem pospolitym na Jego łaskę, mówi o tym choćby Księga Ozeasza, po której lekturze moje życie i relacja z Bogiem, ale również małżonką stało się inne niż dotychczas.

Bóg w swoim Słowie nieustannie wskazuje na cel którym jest miłość, ta zaś jest raczej niemożliwa w oderwaniu od jej Źródła, źródłem miłości nie jesteśmy my, ludzie, tak mówi Pismo Święte, a sam Bóg i to w łączności z Nim można kochać a nie w oderwaniu, lub w oparciu o własne siły i iluzoryczne przekonanie że dam radę.

Św. Paweł w liście do Efezjan mówi o miłości Chrystusa do Kościoła i porównuje to z miłością małżeńską.

Chrystus ukazywał mi tę zależności, małżeństwo sakramentalne nie jest tożsame ze świeckim związkiem, a odwołuje się do samego Stwórcy i Jego planu na tę szczególną więź która ma być znakiem Bożej miłości i obecności, sakramentem, związkiem który ma nieograniczone zasoby w jego Źródle.

Kryzysy te osobiste i małżeńskie są może wezwaniem do zobaczenia tego i innych jeszcze sposobów których używa Bóg aby nas do siebie pociągnąć i dać nam możliwość dojrzenia do Prawdy która może wyzwolić.

To wszystko to chęć podzielenia się z mojej strony na temat wiary i doświadczeń w małżeńskich i osobistych wyzwaniach tego świata oparta na tym co sam przeżyłem i czego doświadczyłem.

Słowa Jezusa wypowiedziane na koniec przypowieści o sędzi: "Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" są nadal aktualnym pytaniem do każdego z nas, oby nie stały się smutnym świadkiem przeczącej odpowiedzi naszych czasów i naszych osobistych dramatów .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
jacek-sychar

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: jacek-sychar »

ozeasz pisze: 10 sty 2022, 11:13 Jesteśmy na forum katolickim i mam wrażenie że wiele z tego co się tutaj opisuje dotyczy własnych poglądów, przekonań, doświadczeń, niestety w oderwaniu od Bożej woli, napomnień, zachęt i Jego wsparcia.
A o tym jest mnóstwo w PŚ, co nie znaczy że to ma jakieś znaczenie jeśli nie zostanie przeniesione do rzeczywistości i to tej konkretnej, osobistej, czymże jest świadectwo jeśli nie potwierdzeniem że prawdy te mają uniwersalną siłę zależną i jak Jezus mówił wprost proporcjonalną do ufności człowieka?
Drogi Ozeaszu

Tak, jesteśmy na forum katolickim i to co piszesz, to jest ideał.
Kościół w swoim doświadczeniu i wielkości wie jednak, że pewnych spraw nie da się do końca na tej ziemi naprawić. Dlatego dopuszcza w wyjątkowych sytuacjach możliwość nie wracania do wiarołomnego małżonka sakramentalnego.
Wydaje mi się, że ja wybaczyłem mojej żonie, ale nie chcę już z nią mieć nic wspólnego. Choćby przez to, co usłyszałem na sprawach sądowych jeszcze wtedy, gdy nie zgadzałem się na rozwód. Modlę się za nią, ale nie chcę z nią mieć nic wspólnego. Jestem sam. Wiem, że gdyby żona chciała do mnie wrócić, to byłoby to nowe piekło, którego nie wiem, czy dałbym rady przeżyć. Ale na szczęście żona nie chce wracać, więc i sprawy nie ma. :lol:
JJNN
Posty: 7
Rejestracja: 10 lis 2021, 11:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: JJNN »

Ktoś tu napisał: "Napiszę krótko Christina. Jak się nie ogarniesz, to niedługa Twój mąż całkiem odejdzie, bo nie da rady znosić Twoich emocji.
Chcesz tego? Jak nie, to się jakoś ogarnij, zajmij czymś. Daj mu trochę posiedzieć w swojej jaskini (o tym też była mowa)."[/color]

Nie. Nie tędy droga. Od męża masz wymagać.Nie można mówić tak skrzywdzonej i zdradzonej osobie ,żeby "się ogarnęła".Wzbudza to w niej poczucie winy i przeświadczenie o swojej niedoskonałości,delikatnie mówiąc,a właściwie o tym,że coś z nią jest nie tak. Nie. To nie z nią jest coś nie tak. Nieogarnięty to jest zdrajca. Nie wymagając od męża i ukrywając przed nim emocje sprawisz,że będziecie tkwić w maraźmie, w miejscu.On musi zacząć myśleć.Ponieść konsekwencje. Drogą dla Ciebie,a przede wszystkim dla niego,jest trwanie,najlepiej przed Najświętszym Sakramentem z uwielbieniem i prośbami oraz pytaniami do Pana Jezusa.Jeśli mąż nie będzie ponosił konsekwencji,a Ty będziesz chciała zapewnić mu komfort,nie ujawniając swoich emocji,nie zrozumie,co naprawdę zrobił.Chciał szybko zaspokoić swoje potrzeby,może i braki,tanim kosztem,niszcząc to,co najważniejsze - małżeństwo, szczęście najbliższych osób-Twoje i dzieci.Czy tego chciał? Mój mąż mówił ,że "on sobie to oddzielił".Co? Mnie i dzieci od romansu.Pytam :"a co miałeś rozdwojenie jaźni???" To jest poziom nastolatka.Zatrzymanie się na dwóch poziomach:1.Jeść,pić,spać,rozmnażać się-poziom instynktów;2.Skupiać się na emocjach,uczuciach,dążenie do dobrego samopoczucia opierając się jedynie na powyższych.A jest trzeci - poziom duchowości.Bez dążenia i wzrastania w tym trzecim nie jesteśmy w pełni człowiekiem, nie osiągniemy dojrzałości.Zapewniam Cię,że z Tobą wszystko w porządku.Twoje reakcje są normalne.Nie możesz tłumić emocji.Jedyne,co pomoże to zawierzać je Jezusowi i Matce Bożej.Wspierać się rownież w świętych obcowaniem.Wspieram Cię,wiem,przez co przechodzisz.Walcz o siebie i dzieci.Ja prosiłam,aby Jezus ukołysał mnie w swoim sercu,aby Matka Boża utuliła mnie i okryła płaszczem.Jezusie ,Synu Dawida,ulituj się nade mną.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: s zona »

Wczoraj mialam tutaj napisac,ze do mnie przemawia przyklad Lustro ..

Postawila mezowi warunek powrotu, ze nie wracaja do zdrady, nie walkuja tego codziennie tylko naprawiaja . Tak przynajmniej to kiedys zrozumialam ....

Christino, wydaje mi sie ,ze ja Ciebie rozumiem, bo te stany ktore teraz przechodzisz nie byly mi obce , tez chcialam wiedziec .. byl placz, wscieklosc na meza, na Pana Boga etc .. i w tym wszystkim nasze dzieci ..
Kiedys przyjaciolka mi to uswiadomila, ze ide w zlym kierunku .... niszcze siebie i najblizszych wokol ...

Zczelam szukac sposobu na wyjscie z tego kryzysu ..
Szlochy i ciagle wykazywanie mezowi ,ze jest zdrajca .. nie budowaly .... on to juz wiedzial ..

A co mnie pomoglo .. Na terapie- fizycznie nie moglam, jestem za daleko ...
Byla modlitwa,Adoracja .. katechezy po nocach . Mialam swoich swietych, gdzie kolatalam .. ksiazki chlonelam ,co sie dalo .Pamietam 2 ulubione filmy o sw Ricie i Pokoj modlitwy ...
viewtopic.php?f=29&t=173
Rekolekcje Sycharowskie .. i od tego momentu zaczelam sie budzic do zycia ...
Potem byly Kroki ...
Moim zdaniem, to rowniez wspomniane " ogarnij sie " mnie osobiscie bardzo pomoglo .. Mialam 2 malych jeszcze dzieci, z ktorymi sama w trojke musialam sie utrzymac .. maz zostal w naszym domu Wiec praca byla niezbedna, szkoly dzieci, ich czesne i zajecia pozalekcyjne, sporo tego bylo .. potrzebowaly stabilnej matki ..ktora zadba o ich potrzeby ...
Mysle, ze paradoksalnie to mnie uratowalo ...
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: ozeasz »

jacek-sychar pisze: 10 sty 2022, 11:52
ozeasz pisze: 10 sty 2022, 11:13 Jesteśmy na forum katolickim i mam wrażenie że wiele z tego co się tutaj opisuje dotyczy własnych poglądów, przekonań, doświadczeń, niestety w oderwaniu od Bożej woli, napomnień, zachęt i Jego wsparcia.
A o tym jest mnóstwo w PŚ, co nie znaczy że to ma jakieś znaczenie jeśli nie zostanie przeniesione do rzeczywistości i to tej konkretnej, osobistej, czymże jest świadectwo jeśli nie potwierdzeniem że prawdy te mają uniwersalną siłę zależną i jak Jezus mówił wprost proporcjonalną do ufności człowieka?
Drogi Ozeaszu

Tak, jesteśmy na forum katolickim i to co piszesz, to jest ideał.
Kościół w swoim doświadczeniu i wielkości wie jednak, że pewnych spraw nie da się do końca na tej ziemi naprawić. Dlatego dopuszcza w wyjątkowych sytuacjach możliwość nie wracania do wiarołomnego małżonka sakramentalnego.
Wydaje mi się, że ja wybaczyłem mojej żonie, ale nie chcę już z nią mieć nic wspólnego. Choćby przez to, co usłyszałem na sprawach sądowych jeszcze wtedy, gdy nie zgadzałem się na rozwód. Modlę się za nią, ale nie chcę z nią mieć nic wspólnego. Jestem sam. Wiem, że gdyby żona chciała do mnie wrócić, to byłoby to nowe piekło, którego nie wiem, czy dałbym rady przeżyć. Ale na szczęście żona nie chce wracać, więc i sprawy nie ma. :lol:
Ja nie chcę Cię Jacku do niczego przekonywać, ja mam takie przekonanie jak napisałem wyżej zaufanie = działanie Boże niekoniecznie tak jak to sobie wymyślimy. Co mnie do tego przekonuje? Chrystus w wielu sytuacjach na kartach P.Św. jak również co ważniejsze dla mnie osobiście w naszej relacji.
Co mówi Słowo Boże - na temat listów rozwodowych - rozwiązania ludzkiego które zostało zaakceptowane ze względu na zatwardziałość ludzkich serc? Co mówi księga Ozeasza na temat wierności w małżeństwie i niegasnącej miłości?
To dotyka mego serca, do żywego, wierzę w to że Jezus pragnie by nasza miłość zapłonęła "ogniem nieugaszonym' spalającym, ciągle jestem jak ślepy, ale wiele z Jego natchnień tak właśnie odczytuję.

Jezus przychodząc do Łazarza wiedział że już cuchnie, jak nieraz można powiedzieć o naszych związkach, po ludzku trącą trupem, ale co On potrafi zrobić, mimo że trup nie słyszy w naszym rozumieniu?
Co z synem który wskrzeszony został na marach, co z dziewczynką która tylko spała choć w oczach najbliższych to już obywatelka szeolu?

Bolą mnie Jego słowa: "Słowo przyszło do swoich a swoi Go nie przyjęli", i jestem w stanie pokutować w tym stanie do końca życia za wszystkie swoje "nie przyjęcia" bo następne słowa świadczą o tym że przyjmując Je jednak daje Ono moc aby się stali Dziećmi Bożymi.

Jezus porywa swoją miłością która dla wielu jest szaleństwem dla innych zgorszeniem, ja dałem się Mu porwać i mam nadzieję że będę to robił do końca moich dni tutaj, bo znów jak niedawno tu cytowałem za Św. Pawłem tu obszerniej, podpisuję się pod tym co napisał całym sobą:
...to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim - nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa. Flp 3,7-12
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Pavel »

s zona pisze: 10 sty 2022, 13:17 Wczoraj mialam tutaj napisac,ze do mnie przemawia przyklad Lustro ..

Postawila mezowi warunek powrotu, ze nie wracaja do zdrady, nie walkuja tego codziennie tylko naprawiaja . Tak przynajmniej to kiedys zrozumialam ....

Christino, wydaje mi sie ,ze ja Ciebie rozumiem, bo te stany ktore teraz przechodzisz nie byly mi obce , tez chcialam wiedziec .. byl placz, wscieklosc na meza, na Pana Boga etc .. i w tym wszystkim nasze dzieci ..
Kiedys przyjaciolka mi to uswiadomila, ze ide w zlym kierunku .... niszcze siebie i najblizszych wokol ...

Zczelam szukac sposobu na wyjscie z tego kryzysu ..
Szlochy i ciagle wykazywanie mezowi ,ze jest zdrajca .. nie budowaly .... on to juz wiedzial ..

A co mnie pomoglo .. Na terapie- fizycznie nie moglam, jestem za daleko ...
Byla modlitwa,Adoracja .. katechezy po nocach . Mialam swoich swietych, gdzie kolatalam .. ksiazki chlonelam ,co sie dalo .Pamietam 2 ulubione filmy o sw Ricie i Pokoj modlitwy ...
viewtopic.php?f=29&t=173
Rekolekcje Sycharowskie .. i od tego momentu zaczelam sie budzic do zycia ...
Potem byly Kroki ...
Moim zdaniem, to rowniez wspomniane " ogarnij sie " mnie osobiscie bardzo pomoglo .. Mialam 2 malych jeszcze dzieci, z ktorymi sama w trojke musialam sie utrzymac .. maz zostal w naszym domu Wiec praca byla niezbedna, szkoly dzieci, ich czesne i zajecia pozalekcyjne, sporo tego bylo .. potrzebowaly stabilnej matki ..ktora zadba o ich potrzeby ...
Mysle, ze paradoksalnie to mnie uratowalo ...
Ja z kolei pamiętając to co pisała lustro, nie tylko ona zresztą, wiedząc o obawach żony, że „będę wypominał, przypominał i zawsze będzie to obecne w naszym życiu” postanowiłem ten rozdział zamknąć, przynajmniej w kontekście małżeństwa i naszych relacji.
Nie oznacza to, że nigdy nie miałem związanych z tym myśli, wspomnień, trudnych emocji. Bo miałem. Pewnie, że miałem, nie jestem robotem.
Dziś mogę powiedzieć, że temat ten zupełnie nie generuje u mnie trudnych emocji.

Ale sam chciałem i zgodziłem się naprawiać, budować.
Wybrać w Himalaje.
Wiedziałem, że żyjąc w przeszłości nie da rady budować teraźniejszości i oczekiwać pozytywnych rezultatów w przyszłości.
Wiedziałem, z czego się wziął kryzys mój, żony i małżeństwa.
Że to co się stało, o ile bolesne, jest wynikiem czegoś.
I bez zmiany tego czegoś i tak się nic nie zmieni.
Zacząłem więc zmieniać to na co miałem wpływ, to akurat już mi się zdażyło dzięki forum w głowie utrwalić.
I ciągle staram się to robić.

Moje przemyślenia i doświadczenia są inne niż te napisane przez Jelmutto i Sarah.
Zdrada jest dla mnie „małym Miki” wśród problemów które mieliśmy i mamy, przynajmniej patrząc pod kątem trudności przepracowania tematu.
Oczywiście wielkim dla mego ego, ale zestawiając z innymi trudnościami (i efektami pracy nad nimi), patrząc całościowo jednak zdecydowanie w dalszym szeregu.
Reasumując - zupełnie nie czuje się, pięć i pół roku po powrocie żony, Jakbym na siłę podtrzymywał organizm który de facto jest martwy lub nieuleczalnie chory.
Do zdrowia, pełni zdrowia, jeszcze nam daleko.
Zwłaszcza, że moja poprzeczka pełni zdrowia w małzeństwie wisi wysoko.
Jest przez to gdzie zmierzać, a jako, że nieustannie staram się trenować cierpliwość, rzadko zderzam się z uczuciem rozczarowania bądź niespełnionymi oczekiwaniami.
Bardziej staram się doceniać to co mam i działać by poprawiać co się da.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: Jelmutto »

Moim zdaniem to jak wygląda życie po zdradzie to jest sprawa indywidualna każdego z osobna i niezależnie czy ktoś chce ratować małżeństwo czy odejść to nie można tutaj nikogo oceniać. Nawet w Biblii z tego co mi wiadomo jest napisane, że po zdradzie mąż może przykładowo oddalić żonę i jest to w pełni usprawiedliwione. A to, że forum jest katolickie nie znaczy od razu, że jako jedyna słuszna decyzja jest przedstawiana tu tylko taka w którym mamy szczęśliwe zakończenie, bo ile takich powrotów realnie się udało? Sporo osób tutaj już jest po rozwodach i tą stronę też trzeba przedstawiać, medal ma dwie strony a życie to nie jest bajka.

A nawiązując do Ciebie Pavel, dla mnie zdrada to nie jest "mały miki", każdy inny problem mógłbym rozwiązać z żoną gdyby była chęć z tej drugiej strony, ale sam wiem jak to było po zdradzie, działało to jak trucizna której nie mogłem się pozbyć.

Zdrada to taka cienka czerwona linia za którą zazwyczaj znajduje się otchłań, kto jest tego świadomy to nigdy tej granicy nie przekroczy, sam osobiście byłem kuszony ale nie skorzystałem z okazji bo było to dla mnie nie do pomyślenia żeby zdradzić żonę a żona mimo, że po zdradzie chciała wracać w pewnym momencie to i tak utrzymywała relacje z Kowalskim, i dla mnie taka sytuacja była niedopuszczalna przez co rozstałem się z nią definitywnie. I tak nawet podczas tego krótkiego epizodu ratowania miałem w głowie pełno myśli, że ja tak naprawdę już nie chce tego powrotu, mimo, że próbowałem myśleć inaczej. Co innego też jednorazowy wyskok, a co innego okłamywanie przez wiele miesięcy. I nie chce żeby mnie ktoś zrozumiał tak, że zachęcam do rozwodu i odejścia, bo tak nie jest. Chciałbym żeby po zdradzie odbudowa była w 100% możliwa, ale to tylko myślenie życzeniowe.
jacek-sychar

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: jacek-sychar »

JJNN pisze: 10 sty 2022, 12:31 Ktoś tu napisał: "Napiszę krótko Christina. Jak się nie ogarniesz, to niedługa Twój mąż całkiem odejdzie, bo nie da rady znosić Twoich emocji.
Chcesz tego? Jak nie, to się jakoś ogarnij, zajmij czymś. Daj mu trochę posiedzieć w swojej jaskini (o tym też była mowa).
JJNN

Ja to napisałem i się tego nie wypieram.
Tak, Christina została skrzywdzona. To jest bezsporne. Ale teraz stoi przed nią pytanie, czy będzie rozpamiętywała zdradę męża, czy może jednak chce spróbować ratować swoje małżeństwo.
Gdybyś dobrze zacytowała, na początku był fragment:
jacek-sychar pisze: 09 sty 2022, 17:30 Piszę jak mężczyzna, który się co prawda pogubił, ale zmądrzał. Niestety jego zdrada wyszła na jaw. I co ma teraz? Ma teraz żonę, która emocjami zalewa swojego męża (pisałem o tym wielokrotnie na forum, więc nie będę się powtarzał). Przypominam tylko, że mężczyzna bardzo źle znosi emocje. Jakiekolwiek emocje. Mężczyzna jest zadaniowcem i nie radzi sobie z emocjami. Na razie jeszcze to znosi, ale niedługo zacznie tracić cierpliwość.
I w tym kontekście proszę traktować mój wcześniejszy post.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Spotkanie z kowalską...

Post autor: nałóg »

Akceptacja faktu zdrady i przyjęcie go do wiadomości.
Trudne, mega trudne lecz konieczne aby nie iść do przodu tyłem, z głową w przykrych emocjach zdrady, w poczuciu skrzywdzenia i żalu, złości, rozpamiętywania.
Po zdradzie czas żałoby i trzeba pozwolić sobie go przeżyć,Wywalić ją np tu na forum.A potem rozpocząć pracę nad sobą aby emocje nie zarządzały życiem.
ODPOWIEDZ