Podpisuje się pod tym co napisał nałóg.
Pewne rzeczy warto w sobie zmienić, po upewnieniu się(!!!), że obiektywnie warto, lub przynajmniej nie będzie taka zmiana ze szkodą dla ciebie. Tak naprawdę dopiero w kryzysie małżeńskim, poznając siebie i jak funkcjonuje typowy mężczyzna dowiedziałem się, że niektóre zarzuty żony były klasyczną pretensją za to, że jestem mężczyzną, albo za to co obiektywnie nie jest złe - po prostu taki jestem.
Oczywiście niektóre pretensje były zasadne. Wtedy warto zmieniać.
Takie mlaskanie i siorbanie - to przeszkadzać może, warto jednak nauczyć się jeść tak, by nie sprawiać dyskomfortu innym.
Co jednak istotne. Czy słyszałeś te pretensje wcześniej?
Moja żona w trakcie kryzysu jakoś ilość pretensji zwielokrotniła. Z częścią z nich jakoś teraz bez problemu funkcjonuje i jakoś jej nie przeszkadzają.
Wynikały z rozdrażnienia, stosunku do mnie i...kowalskiego.
Przeszkadzało jej jak śpię, oddycham, chodzę, mówie, śpiewam, tańczę...no odrzucała mnie na podstawowym poziomie mego funkcjonowania.
Proponuje ci posłuchanie konferencji Jacka Pulikowskiego. Znajdziesz je na liście polecanych przez nas książek. Są za darmo, dostępne od ręki. Pomogą ci zrobić wstępny przegląd tego co się działo dobrze i źle w waszym małżeństwie.