Never ending story

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: lustro » 16 gru 2021, 14:59

Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 14:23
lustro pisze:
16 gru 2021, 13:12
Bławatek pisze:
16 gru 2021, 12:48


Ja mam doświadczenie z dziećmi autystycznymi i wiem jaka to ciężka praca i jak wykończeni są ich rodzice więc ja tym bardziej Cię podziwiam, bo ja przy jednym miałabym dość a ty masz dwójkę. Dlatego wcześniej Ci pisałam, że powinnaś zadbać o swój odpoczynek i komfort. Choć wiem, że przy takich dzieciach jest Ci ciężko, bo bez Ciebie gorzej funkcjonują.
Firekeeper

Powtórzę jak ja to widzę - masz to, co chcesz mieć. Przy czym się upierasz.
Szukasz argumentów przeciw wszelkim sugestiom ku poprawie Twojej sytuacji.
Czy to jest terapia dla współuzależnionych, czy emocjonalne odcięcie się od męża, czy choćby wygenerowanie możliwości odpoczynku dla Ciebie...cokolwiek to jest, Ty nie chcesz najwyraźniej zmian. Ten stan rzeczy jest Ci wygodny.
Jesteś ofiarą samej siebie.

Tak - wiem co to autyzm.
Nie - nie jestem specjalistą od autyzmu.
Tak - mam znajomych z takimi dziećmi i wiem, że pomimo ogromnych trudności znajdują czas np. na odpoczynek.

Wytocz kolejny argument przeciwko ...no własnie, przeciwko komu i czemu?
Bo jak dla mnie - przeciwko samej sobie.
Przeszłam już terapię. Wiem z czym mam problem. Mąż jest na terapii. Jeśli przejdzie ją pozytywnie, mamy mieć wspólną terapię. Dzieci są wożone na terapię, ja robię terapię dla rodziców dzieci autystycznych, mąż jest na terapii i jeszcze mam iść na kolejną terapię. Powoli może nie wszystko na raz. Przecież nie napisałam , że nie pójdę i już. 10 lat temu też był nacisk na terapię i poszłam kiedy uznałam, że nie mam wyjścia.

Emocjonalnie odcięcie od męża. Jak mogę się jeszcze bardziej emocjonalnie od niego odciąć? Wyrzucić z domu nie odzywać, wnieść o rozprawę czy co mam zrobić? Bo i tak jesteśmy jak ,,współlokatorzy".

Nie wszystkie dzieci autystyczne są takie same. Nie siedzę w domu bo chcę. Siedzę w domu bo mam orzeczenie o niepełnosprawności i świadczenie na dziecko. Relaksować się relaksuję ale nie można tego porównać do wyjścia do pracy czy nie wiem pojechania na urlop. Ja potrzebuję relaksu gdzie nie będę musiała myśleć, że zaraz syn będzie czegoś chciał, że wpadnie szał, albo zaraz zadzwonią z przedszkola czy szkoły. Mój syn zostaje tylko ze mną lub swoją panią w przedszkolu. Więc nie porównuj do swoich znajomych. Moja córka też autystyczna zupełnie inaczej funkcjonuje mogłam i ją wszędzie zostawić. Więc nie atakuj mnie, że szukam w tym wymówek, bo nie wiesz z czym się mierzę.
Przykro mi, że poczułaś się zaatakowana. Nie miałam takiej intencji.

Tak jak już napisałam
lustro pisze:
16 gru 2021, 14:23
Wytocz kolejny argument przeciwko ...no własnie, przeciwko komu i czemu?
Bo jak dla mnie - przeciwko samej sobie.
Jedni szukają rozwiązań
Inny wymówek

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 16 gru 2021, 15:44

lustro pisze:
16 gru 2021, 14:13
Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 12:18
Ja wiem z czym mam problemy, wiem gdzie nawalam, wiem, że jeszcze jest dużo do przerobienia. Czasami gniew, złość i nienawiść wraca.
Skoro wszystko wiesz - to po co tu jesteś?

Są rzeczy, których nie rozumiem w Twoich wypowiedziach. Takie niekonsekwencje lub pokazywanie tej samej rzeczy z innej strony w zależności od potrzeb.
Firekeeper pisze:
15 gru 2021, 14:28
Ale to, że sobie dam radę sama nie znaczy, że mam sobie radzić sama. Czy udowadniać komuś, że sobie poradzę sama. Bo mój mąż ma takie samo prawo do dzieci i ich utrzymywania i zajmowania się nimi jak i ja. I nie będę męża wyrzucać z domu i unosić się honorem, bo ja od dziś sobie będę radzić sama i nikogo nie potrzebuję
a teraz piszesz
Firekeeper pisze:
15 gru 2021, 14:28
Groziłam rozwodem / proponuję separację
To nie jest jak dla mnie jedyna sprzeczność.
Twoje pisanie jest dla mnie takie w odbiorze - nie mam siły, mam dość, jestem sfrustrowana i wściekła, widzę konieczność zrobienia czegoś by to zmienić ale jest dobrze, układa się, maż jest dobry, doceniam go i kocham i chcę z nim być i...o co wam ludzie chodzi ??

Wymieniłaś całą długą listę tego, co twoim zdaniem zmieniłaś na lepsze. I super.
Ale nadal tkwisz w punkcie pt. " chcę mieć fajna normalna rodzinę"
Czyli cel nie został osiągnięty.
Czy aby jedynym warunkiem do spełnienia tego jest szukanie atencji u innych kobiet ze strony twojego męża?
Maż ma się zmienić i wszystko będzie super?
Firekeeper pisze:
15 gru 2021, 14:28
Tak mam problemy z emocjami.(...) czasami jestem zła i zmęczona i krzyczę żeby zrzucić z siebie
Mnie się wydaje, że problem leży w trochę innym miejscu.
Moze w braku wzajemnego zrozumienia swoich potrzeb?
Nie wiem. To twoje życie i twoje małżeństwo...i twój codzienny problem. Jak dla mnie - warto w nim pokopać.
Skoro wszystko wiesz - to po co tu jesteś?
A Ty dlaczego tu jesteś? Bo mogę być, bo mi to daje inne spojrzenie. Na 12 krokach bardzo dużo wyciągnęłam dla siebie czytając innych. Nie miałam nawet pojęcia, że mam z czymś problem i dlaczego. Może też z sentymentu.
Są rzeczy, których nie rozumiem w Twoich wypowiedziach. Takie niekonsekwencje lub pokazywanie tej samej rzeczy z innej strony w zależności od potrzeb.
Firekeeper pisze:
15 gru 2021, 14:28
Ale to, że sobie dam radę sama nie znaczy, że mam sobie radzić sama. Czy udowadniać komuś, że sobie poradzę sama. Bo mój mąż ma takie samo prawo do dzieci i ich utrzymywania i zajmowania się nimi jak i ja. I nie będę męża wyrzucać z domu i unosić się honorem, bo ja od dziś sobie będę radzić sama i nikogo nie potrzebuję
a teraz piszesz
Firekeeper pisze:
15 gru 2021, 14:28
Groziłam rozwodem / proponuję separację
To nie jest jak dla mnie jedyna sprzeczność.
Twoje pisanie jest dla mnie takie w odbiorze - nie mam siły, mam dość, jestem sfrustrowana i wściekła, widzę konieczność zrobienia czegoś by to zmienić ale jest dobrze, układa się, maż jest dobry, doceniam go i kocham i chcę z nim być i...o co wam ludzie chodzi ??
Tak przed rokiem 2015 chciałam rozwodu, bo moje zachowania prowadziły do autodestrukcji. Później proponowałam mężowi separację. Bo nie chce rozwodu. Rozwód nie załatwi sprawy.

Przyjmuje, że taki może być odbiór. Bo nie ukrywam, że czasami sił brak, mam dość i jestem sfrustrowana, a za chwilę jest inaczej szukam rozwiązań, motywuję się, zbieram w sobie. 🤷 No tak mam teraz. Uważam, że to postęp w porównaniu do nie chce mi się żyć lub uciekam na koniec świata.

Dobrze nie jest i nie układa się dobrze. Ale na pewno jest znacznie lepiej niż kiedyś.
Wymieniłaś całą długą listę tego, co twoim zdaniem zmieniłaś na lepsze. I super.
Ale nadal tkwisz w punkcie pt. " chcę mieć fajna normalna rodzinę"
Czyli cel nie został osiągnięty.
Czy aby jedynym warunkiem do spełnienia tego jest szukanie atencji u innych kobiet ze strony twojego męża?
Maż ma się zmienić i wszystko będzie super?
Tkwię w kilku punktach i jeszcze pewnie sporo mogłabym dopisać.
Absolutnie nie uważam, że mąż przestanie pisać z kobietami i będzie dobrze. Ale to blokuje nawiązanie między nami relacji bliższych niż tylko przyjacielem. Ja postawiłam granicę dopóki mąż uczęszcza na terapię nie rozstajemy się, ale nie zbliżamy się do siebie. Za szybko i naiwnie dawałam szansę. Był to moment kiedy ja byłam po terapii i było dobrze, w ogóle nie myślałam o tym co robi mąż, zdecydowaliśmy się na dziecko i bardzo bolesne było dla mnie to, że się odsunął. Drugi moment to był po dwóch latach, skupiliśmy się na diagnozie dwójki dzieci, zaczęliśmy wyjeżdżać na wakacje, więcej czasu spędzaliśmy razem, mąż zaczął terapię i jednocześnie chodził do psychiatry. Niestety zatrzymało się wszytko na przepisywaniu i mieszaniu różnych leków. Mąż po lekach faktycznie w ogóle nie pisał z kobietami na początku było dobrze, a z czasem ale odrzucił całkowicie mnie jako kobietę prawdopodobnie dlatego, że tabletki na depresję mają w skutkach ubocznych obniżenie libido. No i teraz kolejna terapeutka. Szukaliśmy takiej z jak najlepszymi opiniami i żeby była też mediatorem. Ja sama mam dużo do zrobienia. Cała ta lista jest do pilnowania i poprawiania. Dalej mam silną potrzebę kontrolowania go. Prawdo podobnie też wyolbrzymiam niektóre fakty. Potrafię bardzo się czepiać, dogryzać, ironizować. Wkurzać. Leży między nami kwestia zaufania, szacunku do siebie wzajemnie.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 16 gru 2021, 16:10

lustro pisze:
16 gru 2021, 14:59
Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 14:23
lustro pisze:
16 gru 2021, 13:12


Firekeeper

Powtórzę jak ja to widzę - masz to, co chcesz mieć. Przy czym się upierasz.
Szukasz argumentów przeciw wszelkim sugestiom ku poprawie Twojej sytuacji.
Czy to jest terapia dla współuzależnionych, czy emocjonalne odcięcie się od męża, czy choćby wygenerowanie możliwości odpoczynku dla Ciebie...cokolwiek to jest, Ty nie chcesz najwyraźniej zmian. Ten stan rzeczy jest Ci wygodny.
Jesteś ofiarą samej siebie.

Tak - wiem co to autyzm.
Nie - nie jestem specjalistą od autyzmu.
Tak - mam znajomych z takimi dziećmi i wiem, że pomimo ogromnych trudności znajdują czas np. na odpoczynek.

Wytocz kolejny argument przeciwko ...no własnie, przeciwko komu i czemu?
Bo jak dla mnie - przeciwko samej sobie.
Przeszłam już terapię. Wiem z czym mam problem. Mąż jest na terapii. Jeśli przejdzie ją pozytywnie, mamy mieć wspólną terapię. Dzieci są wożone na terapię, ja robię terapię dla rodziców dzieci autystycznych, mąż jest na terapii i jeszcze mam iść na kolejną terapię. Powoli może nie wszystko na raz. Przecież nie napisałam , że nie pójdę i już. 10 lat temu też był nacisk na terapię i poszłam kiedy uznałam, że nie mam wyjścia.

Emocjonalnie odcięcie od męża. Jak mogę się jeszcze bardziej emocjonalnie od niego odciąć? Wyrzucić z domu nie odzywać, wnieść o rozprawę czy co mam zrobić? Bo i tak jesteśmy jak ,,współlokatorzy".

Nie wszystkie dzieci autystyczne są takie same. Nie siedzę w domu bo chcę. Siedzę w domu bo mam orzeczenie o niepełnosprawności i świadczenie na dziecko. Relaksować się relaksuję ale nie można tego porównać do wyjścia do pracy czy nie wiem pojechania na urlop. Ja potrzebuję relaksu gdzie nie będę musiała myśleć, że zaraz syn będzie czegoś chciał, że wpadnie szał, albo zaraz zadzwonią z przedszkola czy szkoły. Mój syn zostaje tylko ze mną lub swoją panią w przedszkolu. Więc nie porównuj do swoich znajomych. Moja córka też autystyczna zupełnie inaczej funkcjonuje mogłam i ją wszędzie zostawić. Więc nie atakuj mnie, że szukam w tym wymówek, bo nie wiesz z czym się mierzę.
Przykro mi, że poczułaś się zaatakowana. Nie miałam takiej intencji.

Tak jak już napisałam
lustro pisze:
16 gru 2021, 14:23
Wytocz kolejny argument przeciwko ...no własnie, przeciwko komu i czemu?
Bo jak dla mnie - przeciwko samej sobie.
Jedni szukają rozwiązań
Inny wymówek
Nic się nie stało. To ja Ciebie przepraszam. To jest to co napisałam wcześniej w związku z dziećmi czuję się jak żołnierz na wojnie mam wrażenie, że ciągle ktoś strzela, a ja muszę być w ciągłej gotowości odpierać atak 😉

W związku z szukaniem rozwiązań to ja właśnie pomyślałam, że chyba bardziej mi psychiatra potrzebny. Tylko nie ten męża bo nie chce być chomikiem doświadczalnym 😂 Ale żyję w stresie i chyba ten stres i jesienna aura mi się udziela za bardzo.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Bławatek » 16 gru 2021, 21:38

Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 14:01
Bławatek pisze:
16 gru 2021, 12:39
Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 9:20


Właśnie ja takiej postawy jak Twój mąż ma wobec Ciebie nie chcę zastosować wobec mojego męża. Choć nie ukrywam myślę nad tym, ale właśnie wzbraniam się przed wprowadzeniem tego w życie, bo go doceniam za to co robi. I wszystko byłoby idealnie gdyby przestał w końcu szukać docenienia i dowartościowania się u innych kobiet. Jak bym chciała kochać. Zwyczajnie chciałabym mieć do niego zaufanie i szacunek. Żebym nie musiała się martwić widząc go z telefonem, że może znowu flirtuje z kimś. Żebym miała tą pewność, że jest stabilnie. Nie oczekuję amerykańskiej komedii romantycznej, nie oczekuję motylków w brzuchu. Ja chcę żeby było zwyczajnie, spokojnie.
Pomijając uzależnienie i szukanie nowych doznań, pochwał od innych kobiet, może Twój mąż tego potrzebuje a od ciebie nie otrzymuje, bo może mu dajesz ale on tego tak nie czuje, nie odczytuje.

Mój mąż przed ślubem traktował mnie tak, że wszystkie koleżanki mi zazdrościły, moja rodzina była pod wrażeniem, a po ślubie mojemu mężowi się już nie chciało mnie doceniać, a ja się czułam dla niego nikim. Walczyłam z nim i z tą jego postawą długie lata - grochem o ścianę, więc dla mnie totalnym szokiem było, że to on odszedł a nie ja, bo ja miałam już jego postawy dość. A teraz wiem że każde z nas ma inny język miłości i każdy działał po swojemu i po swojemu okazywał drugiej stronie miłość.
Bławatku Fakt nie mówię tego. Nie mówię mu kompletów. Na ten moment nie wyszło by to naturalnie. Wczoraj z nim o tym rozmawiałam, powiedziałam, że to jakim jest ojcem doceniam. Powiedział mi właśnie, że mu tego nie mówię. To co dotyczy domu i dzieci mogę mu powiedzieć to co dotyczy jego jako mojego męża nie mogę.
Firekeeper a może warto nad tym popracować? Jak chwalić, komplementowac męża, doceniać itd. Mój mąż też tego pragnął, a ja nie potrafiłam, bo u nas w domu był zimny chów, gdy było coś do zrobienia to się robiło i nie czekało się na pochwały, natomiast mój mąż za każdą drobnostke chciałby aby go chwalić i mu dziękować, więc ja się muszę tego nauczyć. Ale to trudne jest, gdy się tego nigdy nie doświadczało i samemu nie robiło.

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: lustro » 16 gru 2021, 22:40

Bławatek pisze:
16 gru 2021, 21:38
Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 14:01
Bławatek pisze:
16 gru 2021, 12:39


Pomijając uzależnienie i szukanie nowych doznań, pochwał od innych kobiet, może Twój mąż tego potrzebuje a od ciebie nie otrzymuje, bo może mu dajesz ale on tego tak nie czuje, nie odczytuje.

Mój mąż przed ślubem traktował mnie tak, że wszystkie koleżanki mi zazdrościły, moja rodzina była pod wrażeniem, a po ślubie mojemu mężowi się już nie chciało mnie doceniać, a ja się czułam dla niego nikim. Walczyłam z nim i z tą jego postawą długie lata - grochem o ścianę, więc dla mnie totalnym szokiem było, że to on odszedł a nie ja, bo ja miałam już jego postawy dość. A teraz wiem że każde z nas ma inny język miłości i każdy działał po swojemu i po swojemu okazywał drugiej stronie miłość.
Bławatku Fakt nie mówię tego. Nie mówię mu kompletów. Na ten moment nie wyszło by to naturalnie. Wczoraj z nim o tym rozmawiałam, powiedziałam, że to jakim jest ojcem doceniam. Powiedział mi właśnie, że mu tego nie mówię. To co dotyczy domu i dzieci mogę mu powiedzieć to co dotyczy jego jako mojego męża nie mogę.
Firekeeper a może warto nad tym popracować? Jak chwalić, komplementowac męża, doceniać itd. Mój mąż też tego pragnął, a ja nie potrafiłam, bo u nas w domu był zimny chów, gdy było coś do zrobienia to się robiło i nie czekało się na pochwały, natomiast mój mąż za każdą drobnostke chciałby aby go chwalić i mu dziękować, więc ja się muszę tego nauczyć. Ale to trudne jest, gdy się tego nigdy nie doświadczało i samemu nie robiło.
Rozumiem i efekty "zimnego chowu" i opory wynikające z sytuacji, ale...
Naprawdę nie przyszło Ci do głowy nigdy wcześniej, że twój mąż rekompensuje sobie to, czego mu brakło w domu rodzinnym a potem waszym?
Brak atencji, zachwytu, pochwały, docenienia, zainteresowania...to wszystko zapewne może dostać od innych kobiet.
Dlaczego nie od własnej?
Jest na pewno wiele rzeczy, za które można go docenić, pochwalić, zachwycić się w nim, oprócz jego ojcowania.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Bławatek » 17 gru 2021, 8:27

lustro pisze:
16 gru 2021, 22:40
Bławatek pisze:
16 gru 2021, 21:38
Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 14:01


Bławatku Fakt nie mówię tego. Nie mówię mu kompletów. Na ten moment nie wyszło by to naturalnie. Wczoraj z nim o tym rozmawiałam, powiedziałam, że to jakim jest ojcem doceniam. Powiedział mi właśnie, że mu tego nie mówię. To co dotyczy domu i dzieci mogę mu powiedzieć to co dotyczy jego jako mojego męża nie mogę.
Firekeeper a może warto nad tym popracować? Jak chwalić, komplementowac męża, doceniać itd. Mój mąż też tego pragnął, a ja nie potrafiłam, bo u nas w domu był zimny chów, gdy było coś do zrobienia to się robiło i nie czekało się na pochwały, natomiast mój mąż za każdą drobnostke chciałby aby go chwalić i mu dziękować, więc ja się muszę tego nauczyć. Ale to trudne jest, gdy się tego nigdy nie doświadczało i samemu nie robiło.
Rozumiem i efekty "zimnego chowu" i opory wynikające z sytuacji, ale...
Naprawdę nie przyszło Ci do głowy nigdy wcześniej, że twój mąż rekompensuje sobie to, czego mu brakło w domu rodzinnym a potem waszym?
Brak atencji, zachwytu, pochwały, docenienia, zainteresowania...to wszystko zapewne może dostać od innych kobiet.
Dlaczego nie od własnej?
Jest na pewno wiele rzeczy, za które można go docenić, pochwalić, zachwycić się w nim, oprócz jego ojcowania.
Ja starałam się męża doceniać, dziękować mu, ale przecież nie będę dziękować za wyniesienie śmieci i to jeszcze w sytuacji gdy się o to prosiłam przez np. 2 dni.

Po czasie zauważyłam, że w rodzinie męża jest wiele rzeczy na pokaz - jego rodzice ze zwykłych rodzin pochodzący chcieliby mieć Wersal w domu - całusy na powitanie i pożegnanie, siedzenie przy stole i rozmawianie w kółko o tym samym. U nich jest taka sztywna atmosfera. A mój mąż mieszkając z nimi 40 lat bardzo tym nasiąkał i chciał żeby było tak jak u nich czyli wraca z pracy, ktoś mu podaje obiad, po nim sprząta, on może zniknąć w garażu lub zasiąść przed telewizorem, bo kolacja sama się zrobi. A u nas w domu z racji tego, że mama też pracowała (oboje na zmiany) to mój tata sam sobie szykował śniadania i kolacje. Zresztą mój ojciec też woli siedzieć i za wiele w domu nie robić. A ponieważ przed ślubem w rozmowach mój mąż mi przedstawiał swoją wizję naszego małżeństwa, że razem działamy, razem decydujemy, razem dbamy o dom ale niestety po ślubie o tym zapomniał i ja zostałam ze wszystkim sama to zaczęłam się wycofywać z relacji, bo się czułam jak służąca a nie żona - bo w sytuacji gdy muszę zajmować się piecem, noszeniem węgla, wyrzucaniem śmieci, załatwianiem wszystkiego to już mi się naprawdę nie chciało tak jak jego matce wymyślać wykwintne dania.

Ja praktycznie zaraz po ślubie nie czułam miłości męża, a ponieważ ludzie mnie lubią i cenią za pracę, zaangażowanie, za to jaka jestem to nieraz różni panowie czasami aż za bardzo mnie komplementowali, tylko, że nawet gdy było mi to miłe bo od męża tego nie miałam to nigdy nie wchodziłam w takie relacje, po prostu ucinalam takie zbliżanie się panów bo mam swoje zasady i nawet gdy od najbliższej osoby tego nie miałam to nie szukałam gdzie indziej.

Syna chwale i doceniam - tego też się uczę, bo tego nie miałam.

Z moim mężem mam też ten problem dlatego, że on ma problem z komunikacją i nawet jak mu coś przeszkadzało czy brakowało to mi o tym nie mówił. A ja przyjmowałam, że jest OK i nic nie zmieniałem. Ja natomiast mówiłam mężowi, że mi się nie podoba nasza relacja, nasze małżeństwo, mówiłam co chciałabym między nami zmienić, ale on mnie nie słuchał, olewał. A mogliśmy już wiele lat temu wiele pozmieniać i nie mielibyśmy kryzysu a mnie może by nie było tutaj.

konwalia123

Re: Never ending story

Post autor: konwalia123 » 17 gru 2021, 8:57

Firekeeper czytalam kiedyś Twój wątek na starym forum gdy walczylaś z problemem męża (pornografia). Minęło tyle lat a problem się nie rozwiązał. Przyjął można powiedzieć inne formy. Okazuje się, że nia ma sposobu na jego wyeliminowanie gdyż druga strona nie jest na tyle zdeterminowana by z problem skończyć raz na zawsze. Pytanie: co robić w takiej sytuacji? Z Twoich wpisów wynika, że podjelaś decyzję egzystowania z mężem w jednym domu bez niszczenia dzieciom rodziny. I w tej właśnie sytuacji szukasz jakiegoś wsparcia i porad jak tę sytuację ogarnąć by Cię nie zżerala i nie niszczyla od środka. Jestem w podobnej sytuacji i sama szukam odpowiedzi na to pytanie. Jest dom, są dzieci, jest mąż można powiedzieć dobry, ogarniajacy swoje obowiązki .....ale....I to właśnie" ale" kladzie się cieniem na calą resztę i zadusza jej wartość. Obecność współmałżonka który rani jest chorobą tej milosci. Niszczy jedność małżeńską i zaufanie. Trudno się odnaleźć w relacji bez tych fundamentów. Niby nic; to tylko rozmowa i flirty z innymi kobietami....to tylko oglądanie zdjęć obcych, nagich kobiet....to tylko film na którym jedna pani z drugą pokazują intymne szczegóły swojego ciala....Niby nic.... To TYLKO....A wartość kobiety we wlasnych oczach karlowacieje. Więz małżeńska stygnie. Kobieta traci swoją pewność siebie, poczucie bycia jedyną, wybraną....
Mąż patrzy, słucha i....nie rozumie. Bo to TYLKO.....
Wypełnia swoje obowiązki, jest dobrym ojcem, pomoże we wszystkim, co trzeba....a kobieta widzi tylko to jedno. Na tym się skupia jej uwaga i czujność.
Zawsze wie kiedy jest oszukuwana. Nauczyla się wychwytywac te momenty.
I nawet jak wszystko gra a mąż TYLKO spojrzy w inne oczy, na inne ciało, zachwyci się nim....kobieta wewnętrznie umiera.
I można zachować pozory normalnosci, wyrzucić do podświadomości te trudne momenty i skupić się na dobru. Ale i tak będzie bolalo.
I chyba trzeba nauczyc się z tym bólem żyć jeśli się nie chce odchodzić.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 17 gru 2021, 9:21

lustro pisze:
16 gru 2021, 22:40
Bławatek pisze:
16 gru 2021, 21:38
Firekeeper pisze:
16 gru 2021, 14:01


Bławatku Fakt nie mówię tego. Nie mówię mu kompletów. Na ten moment nie wyszło by to naturalnie. Wczoraj z nim o tym rozmawiałam, powiedziałam, że to jakim jest ojcem doceniam. Powiedział mi właśnie, że mu tego nie mówię. To co dotyczy domu i dzieci mogę mu powiedzieć to co dotyczy jego jako mojego męża nie mogę.
Firekeeper a może warto nad tym popracować? Jak chwalić, komplementowac męża, doceniać itd. Mój mąż też tego pragnął, a ja nie potrafiłam, bo u nas w domu był zimny chów, gdy było coś do zrobienia to się robiło i nie czekało się na pochwały, natomiast mój mąż za każdą drobnostke chciałby aby go chwalić i mu dziękować, więc ja się muszę tego nauczyć. Ale to trudne jest, gdy się tego nigdy nie doświadczało i samemu nie robiło.
Rozumiem i efekty "zimnego chowu" i opory wynikające z sytuacji, ale...
Naprawdę nie przyszło Ci do głowy nigdy wcześniej, że twój mąż rekompensuje sobie to, czego mu brakło w domu rodzinnym a potem waszym?
Brak atencji, zachwytu, pochwały, docenienia, zainteresowania...to wszystko zapewne może dostać od innych kobiet.
Dlaczego nie od własnej?
Jest na pewno wiele rzeczy, za które można go docenić, pochwalić, zachwycić się w nim, oprócz jego ojcowania.
Tak przyszło mi do głowy. Albo inaczej ja to wiem. Wiem, że część jest spowodowana domem rodzinnym. Bo zaczęło się zanim mnie poznał. Ale co do drugiej sytuacji, że ja go nie komplementuje, nie doceniam nic po za tym, ojcostwem wynika z tego, że za każdym razem kiedy było lepiej, ja próbowałam mu zaufać, być dobrą kochającą żoną on to wykorzystywał do tego, żeby jeszcze więcej szukać atencji wśród kobiet. Ja czułam się lepiej, więc nie miałam potrzeby sprawdzania go. Mijał czas i niestety jak odkryłam, że bardzo mocno flirtuje to czułam się jak skończona idiotka. I dążyłam do autodestrukcyjnych zachowań jakie wymieniłam przed 2015 rokiem. Więc może to jest mój system obronny, granica, że nie okazuję mu uczuć i nie kompletuję. Dla mnie to jest ten czas kiedy on sam musi zdecydować czy chce być ze mną i próbujemy razem żeby było dobrze, czy woli dalej szukać rozrywki gdzie indziej. Jest dużo czym mogę się zachwycić, ale wydaje mi się, że to nie jest moment żeby to robić. No chyba, że się mylę? Nie chciałabym znów dawać sto procent i się zawieść? Może inaczej sytuacja, by wyglądała gdyby to nie było uzależnienie ? ( terapeutka powiedziała mężowi, że ma uzależnienia behawioralne ) Psychiatra też go skierował na leczenie uzależnienia. Więc ja traktuję to jak uzależnienie.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 17 gru 2021, 10:15

konwalia123 pisze:
17 gru 2021, 8:57
Firekeeper czytalam kiedyś Twój wątek na starym forum gdy walczylaś z problemem męża (pornografia). Minęło tyle lat a problem się nie rozwiązał. Przyjął można powiedzieć inne formy. Okazuje się, że nia ma sposobu na jego wyeliminowanie gdyż druga strona nie jest na tyle zdeterminowana by z problem skończyć raz na zawsze. Pytanie: co robić w takiej sytuacji? Z Twoich wpisów wynika, że podjelaś decyzję egzystowania z mężem w jednym domu bez niszczenia dzieciom rodziny. I w tej właśnie sytuacji szukasz jakiegoś wsparcia i porad jak tę sytuację ogarnąć by Cię nie zżerala i nie niszczyla od środka. Jestem w podobnej sytuacji i sama szukam odpowiedzi na to pytanie. Jest dom, są dzieci, jest mąż można powiedzieć dobry, ogarniajacy swoje obowiązki .....ale....I to właśnie" ale" kladzie się cieniem na calą resztę i zadusza jej wartość. Obecność współmałżonka który rani jest chorobą tej milosci. Niszczy jedność małżeńską i zaufanie. Trudno się odnaleźć w relacji bez tych fundamentów. Niby nic; to tylko rozmowa i flirty z innymi kobietami....to tylko oglądanie zdjęć obcych, nagich kobiet....to tylko film na którym jedna pani z drugą pokazują intymne szczegóły swojego ciala....Niby nic.... To TYLKO....A wartość kobiety we wlasnych oczach karlowacieje. Więz małżeńska stygnie. Kobieta traci swoją pewność siebie, poczucie bycia jedyną, wybraną....
Mąż patrzy, słucha i....nie rozumie. Bo to TYLKO.....
Wypełnia swoje obowiązki, jest dobrym ojcem, pomoże we wszystkim, co trzeba....a kobieta widzi tylko to jedno. Na tym się skupia jej uwaga i czujność.
Zawsze wie kiedy jest oszukuwana. Nauczyla się wychwytywac te momenty.
I nawet jak wszystko gra a mąż TYLKO spojrzy w inne oczy, na inne ciało, zachwyci się nim....kobieta wewnętrznie umiera.
I można zachować pozory normalnosci, wyrzucić do podświadomości te trudne momenty i skupić się na dobru. Ale i tak będzie bolalo.
I chyba trzeba nauczyc się z tym bólem żyć jeśli się nie chce odchodzić.
Witaj 😊

Nie sądziłam, że jest tu teraz ktoś kto jeszcze kiedyś mnie czytał 😊

Tak mam takie same wątpliwości. Dużo zmieniłam dla siebie. Jeszcze dużo jest do zmiany. A czy będę umiała z nim dalej mieszkać dla dzieci jeśli on z tym nie skończy? Nie wiem szczerze mówiąc. Kiedy podjęliśmy próbę opieki na dwa domy. Było mega trudno organizacyjnie, dzieci to źle zniosły, ja miałam więcej na głowie, finansowo się odbiło ale jedno było dobre przychodził wieczór i nie musiałam patrzeć jak siedzi z telefonem i zastanawiać się czy pisze z kimś czy nie. I chciałabym mieć tak na co dzień 😊 Taki wewnętrzny spokój.

konwalia123

Re: Never ending story

Post autor: konwalia123 » 17 gru 2021, 12:45

Firekeeper pisze:
17 gru 2021, 10:15
Nie sądziłam, że jest tu teraz ktoś kto jeszcze kiedyś mnie czytał
A jednak. A ja nie sądziłam, że się tu jeszcze pojawisz :)
Firekeeper pisze:
17 gru 2021, 10:15
Dużo zmieniłam dla siebie.
Tamta Ty walczyła jak lwica o męża. Widać było ogromne Twoje zaangażowanie emocjonalne . Po latach z tego, co opisujesz zdążyłaś się już nieco przyzwyczaić do wybryków męża, zdystansować i chyba zamroziłaś albo przynajmniej odwiesiłaś dobre uczucia do niego.
To taka obrona przed krzywdą i bezsilnością. Przynajmniej ja tak mam. Nie mogę zmienić tej calej sytuacji więc pozwalam sobie na prawdę, która się we mnie dobija do glosu.
A ten caly seks to już mi czubkiem głowy wychodzi. Mąż skutecznie mi go obrzydził.
Firekeeper pisze:
17 gru 2021, 10:15
jedno było dobre przychodził wieczór i nie musiałam patrzeć jak siedzi z telefonem i zastanawiać się czy pisze z kimś czy nie.
Trzeba mieć tupet nie? żeby tak przy żonie z innymi kobietami....
Ja wtedy wychodzę.

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1528
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Niepozorny » 17 gru 2021, 13:11

Bławatek pisze:
17 gru 2021, 8:27
Z moim mężem mam też ten problem dlatego, że on ma problem z komunikacją i nawet jak mu coś przeszkadzało czy brakowało to mi o tym nie mówił. A ja przyjmowałam, że jest OK i nic nie zmieniałem. Ja natomiast mówiłam mężowi, że mi się nie podoba nasza relacja, nasze małżeństwo, mówiłam co chciałabym między nami zmienić, ale on mnie nie słuchał, olewał. A mogliśmy już wiele lat temu wiele pozmieniać i nie mielibyśmy kryzysu a mnie może by nie było tutaj.
Moim zdaniem problem z komunikacją jest również po twojej stronie. Kiedyś czytając o typach osobowości trafiłem na cytat:
Jeśli nie wiesz co myśli ekstrawertyk, to znaczy, że go nie słuchałeś, bo na pewno Ci powiedział. Jeśli nie wiesz co myśli introwertyk, to znaczy, że go o to nie zapytałeś.
Z braku rodzi się lepsze!

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Bławatek » 17 gru 2021, 20:28

Niepozorny pisze:
17 gru 2021, 13:11
Bławatek pisze:
17 gru 2021, 8:27
Z moim mężem mam też ten problem dlatego, że on ma problem z komunikacją i nawet jak mu coś przeszkadzało czy brakowało to mi o tym nie mówił. A ja przyjmowałam, że jest OK i nic nie zmieniałem. Ja natomiast mówiłam mężowi, że mi się nie podoba nasza relacja, nasze małżeństwo, mówiłam co chciałabym między nami zmienić, ale on mnie nie słuchał, olewał. A mogliśmy już wiele lat temu wiele pozmieniać i nie mielibyśmy kryzysu a mnie może by nie było tutaj.
Moim zdaniem problem z komunikacją jest również po twojej stronie. Kiedyś czytając o typach osobowości trafiłem na cytat:
Jeśli nie wiesz co myśli ekstrawertyk, to znaczy, że go nie słuchałeś, bo na pewno Ci powiedział. Jeśli nie wiesz co myśli introwertyk, to znaczy, że go o to nie zapytałeś.
Ale ja już nie wiem jak polepszyć komunikację z moim mężem. Z każdym się dogaduję a nawet nie raz rozumiem się z kimś bez słów a z moim mężem nie potrafię, choć wielokrotnie próbowałam. Mnie najbardziej boli, że mój mąż kiedyś nieraz mówił, że mogę sobie gadać i gadać a on i tak mnie nie słucha. I tak bylo w rzeczywistości, szkoda tylko było mojego czasu i gadania. A staram się mówić odpowiednio do niego.

Nowiutka

Re: Never ending story

Post autor: Nowiutka » 18 gru 2021, 8:56

Bławatek pisze:
17 gru 2021, 20:28
Ale ja już nie wiem jak polepszyć komunikację z moim mężem. Z każdym się dogaduję a nawet nie raz rozumiem się z kimś bez słów a z moim mężem nie potrafię, choć wielokrotnie próbowałam. Mnie najbardziej boli, że mój mąż kiedyś nieraz mówił, że mogę sobie gadać i gadać a on i tak mnie nie słucha. I tak bylo w rzeczywistości, szkoda tylko było mojego czasu i gadania. A staram się mówić odpowiednio do niego.
Nie polepszysz jeśli sam nie będzie chciał. Może trzeba zamilknąć, sam się może uruchomi. Albo empatycznie wypytywać zamiast mówić o sobie jak w liście zerty. To tylko moje rozważania nie wiem czy się sprawdzą.

Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper » 18 gru 2021, 10:46

Bławatek pisze:
17 gru 2021, 20:28
Niepozorny pisze:
17 gru 2021, 13:11
Bławatek pisze:
17 gru 2021, 8:27
Z moim mężem mam też ten problem dlatego, że on ma problem z komunikacją i nawet jak mu coś przeszkadzało czy brakowało to mi o tym nie mówił. A ja przyjmowałam, że jest OK i nic nie zmieniałem. Ja natomiast mówiłam mężowi, że mi się nie podoba nasza relacja, nasze małżeństwo, mówiłam co chciałabym między nami zmienić, ale on mnie nie słuchał, olewał. A mogliśmy już wiele lat temu wiele pozmieniać i nie mielibyśmy kryzysu a mnie może by nie było tutaj.
Moim zdaniem problem z komunikacją jest również po twojej stronie. Kiedyś czytając o typach osobowości trafiłem na cytat:
Jeśli nie wiesz co myśli ekstrawertyk, to znaczy, że go nie słuchałeś, bo na pewno Ci powiedział. Jeśli nie wiesz co myśli introwertyk, to znaczy, że go o to nie zapytałeś.
Ale ja już nie wiem jak polepszyć komunikację z moim mężem. Z każdym się dogaduję a nawet nie raz rozumiem się z kimś bez słów a z moim mężem nie potrafię, choć wielokrotnie próbowałam. Mnie najbardziej boli, że mój mąż kiedyś nieraz mówił, że mogę sobie gadać i gadać a on i tak mnie nie słucha. I tak bylo w rzeczywistości, szkoda tylko było mojego czasu i gadania. A staram się mówić odpowiednio do niego.
gadać i gadać a on i tak mnie nie słucha
Na mojego słowa też nie działają. Nie lubi gadania. Najlepiej sprawdzają się krótkie zdania pojedyncze 😉 Albo pokazuje mu o co mi chodzi na przykładzie. Ogólnie poprawiła się komunikacja odkąd mamy u dzieci diagnozę. Mój syn do 4 roku życia nie mówił. Potem zaczął się komunikować przeze mnie, biorąc moją rękę i prowadząc. Teraz używa proste słowa plus gesty. Tak jak moje dzieci tak i mąż potrzebuje jednego zdania. Przy większej ilości już nie słucha. Nie raz gadam i gadam i jestem dumna z mojego wywodu i pytam co on myśli. A on mi odpowiada, że przestał mnie słuchać po pierwszym zdania, bo za dużo informacji 🤦😂 To mu mówię czemu od razu mi nie powiedziałeś, nie musiałabym tyle mówić. To mi odpowiedział, że nie dałam mu dojść do słowa 🤭

Sefie
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Sefie » 18 gru 2021, 10:54

Nowiutka pisze:
18 gru 2021, 8:56
Bławatek pisze:
17 gru 2021, 20:28
Ale ja już nie wiem jak polepszyć komunikację z moim mężem. Z każdym się dogaduję a nawet nie raz rozumiem się z kimś bez słów a z moim mężem nie potrafię, choć wielokrotnie próbowałam. Mnie najbardziej boli, że mój mąż kiedyś nieraz mówił, że mogę sobie gadać i gadać a on i tak mnie nie słucha. I tak bylo w rzeczywistości, szkoda tylko było mojego czasu i gadania. A staram się mówić odpowiednio do niego.
Nie polepszysz jeśli sam nie będzie chciał. Może trzeba zamilknąć, sam się może uruchomi.
Też tak mi się wydaje. Do swojej żony nie odzywałem się przeszło dwa miesiące jak zacząłem stosować zertę, tylko krótkie komendy dot. odbioru dzieci. Z lekceważenia jakie wcześniej okazywała nagle sama zaczęła prowokować sytuacje żeby zamienić choć kilka zdań ale dystans utrzymuje dalej. Nie zmieniło jednak jak dotąd jej utartych schematów np. że jak coś chce zrobić inaczej to znaczy że robię to złośliwie.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Whatever i 31 gości