Never ending story

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Nino »

Nino

Mąż jest dobrym ojcem i zajmuje się domem. To nie jest lęk, że sobie nie dam rady sama. Bo dam radę ale po co mam to brać na siebie?
Dobry ojciec szanuje i dba o matkę swoich dzieci.
Pełnowymiarowe ojcostwo to nie tylko bycie dobrym dla dzieci.
Czy dobre dla dziecka jest to, że widzi swoich rodziców żyjących w separacji emocjonalnej i uczuciowej ?

O takich dzieciach mówi się, że są dziećmi tzw. zimnego chowu. Gdzie rodzice nie rozwiedli się, ale żyli obok siebie. Prosperowali w jakimś układzie, jednak pozbawionym głębokiej relacji i więzi.

Wielu z nas tutaj jest takimi dziećmi i może dlatego w dorosłym życiu wierzymy, że rozwód jest dobrym rozwiązaniem ? Odciąć się od tego, co chore....

Ale sporo tej choroby w nas samych...

Piszesz, że po co masz brać to na siebie?

W takim razie coś za coś.

Nie zachęcam do rozwodu. Chodzi mi o szczerą weryfikację własnych postaw i wyborów.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Nino
Dobry ojciec szanuje i dba o matkę swoich dzieci.
Pełnowymiarowe ojcostwo to nie tylko bycie dobrym dla dzieci.
Czy dobre dla dziecka jest to, że widzi swoich rodziców żyjących w separacji emocjonalnej i uczuciowej ?
Absolutnie się z Tobą zgadzam. Również wielokrotnie to tłumaczę mężowi. Zwłaszcza, że widzą dzieci jak jest raz dobrze, a innym totalnie źle.
Dlatego sama się zastanawiam co jest lepsze, żeby się wyprowadził całkiem, być razem na dystans czy udawać?! 🤷 Ja ze swojej strony nic więcej nie mogę. Ani go nie zmuszę do siebie, ani nie zachęcę. To on musi podjąć decyzję. Bo to on mnie trzyma w rozkroku. Jestem pomiędzy tym czy dalej to kontynuować i ewentualnie po raz kolejny się zawieść, czy zakończyć ten cyrk. Ja chcę mieć szczęśliwą rodzinę. Ja wiem czego chcę. Ale nie będę się godzić na to, by był ze mną z litości czy dla dzieci lub zmuszał się do bycia ze mną, a za plecami będzie flirtował i mnie okłamywał. Sama zastanawiam się, gdzie są granice mojej naiwności i cierpliwości. 😡
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Mam dylematy moralne.

Mąż ma nową psychoterapeutkę, wczoraj zaraz po spotkaniu z nią. Napisały do niego koleżanki, które z nim pracowały. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że prawie każdą rozmowę mąż ciągnie w ten sam sposób. Komplementuje, a na koniec z grubej rury chce zdjęcie w szpilkach i sukience.

Pytanie 1. Sprawdzać męża czy rozmawia z kobietami i utrzymywać z nim dystans. I niech dalej chodzi do tej terapeutki. To daje mi poczucie, że nie jestem idiotką, ale kontrolowanie to dno.

Pytanie 2. Czy nie kontrolować go, on dalej będzie chodził do terapeutki, a ja będę się czuć idiotką jak znów po jakimś czasie się dowiem, że z naszego łóżka pisze do innych?

Pytanie 3. Czy po prostu dać sobie spokój. Niech sobie robi co chce. Separacja na stałe?

Wczoraj powiedział mi, że jestem dla niego jak kolezanka ale mimo to próbuje traktować mnie jak żonę. Przerabiałam z nim ten temat wielokrotnie to się zawsze kończy tak samo. Kilka miesięcy jest super, a na koniec upadek z wysokości.

Kiedy między nami jest dystans nie czuję się źle nawet jak dowiedziałam się w wczoraj o tych rozmowach. Bo z nim nie jestem blisko to mnie to tak nie rusza, jak np. wtedy kiedy ja daję z siebie 100 %.

Czy jest w ogóle sens ciągnąć związek małżeński tylko na przyjaźni?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope »

Firekeeper, przyjaźń to pierwsze co się zawiązuje między ludźmi, buduje zaufanie. Ja się nie mogę z moim mężem przyjaźnić na tym etapie. Ja bym nie kontrolowała, bo mąż jest dorosły i ma wolną wolę i drogę. Dobrze, że to tylko zdjęcia w sukience i szpilkach, widać lubi, a ty tak się ubierasz? boi się ciebie komplementować, czy uważa ze już nie musi? Nie chcesz po prostu spokoju? Ja w terapii nie szukam sobie adrenaliny, a kiedyś tak robiłam, bo to był mechanizm z dzieciństwa DDA. Coś musiało sie dziać, bo jak jest spokojnie, mąż spokojny, to jest niekomfortowo.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: vertigo »

Firekeeper pisze: 11 gru 2021, 10:27 Czy jest w ogóle sens ciągnąć związek małżeński tylko na przyjaźni?
Dlaczego "tylko"? Przyjaźń to już naprawdę dużo i jeśli faktycznie jest między małżonkami, to jest to dobre spoiwo związku. Są małżeństwa, w których nie ma nic poza zobowiązaniem, a trwają. I choć psychologia relacji nazwie takie związki "pustymi", to myślę, że o takich właśnie Jan Paweł II mówił, że są "prawdziwe, choć nieudane".
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 11 gru 2021, 11:21 Firekeeper, przyjaźń to pierwsze co się zawiązuje między ludźmi, buduje zaufanie. Ja się nie mogę z moim mężem przyjaźnić na tym etapie. Ja bym nie kontrolowała, bo mąż jest dorosły i ma wolną wolę i drogę. Dobrze, że to tylko zdjęcia w sukience i szpilkach, widać lubi, a ty tak się ubierasz? boi się ciebie komplementować, czy uważa ze już nie musi? Nie chcesz po prostu spokoju? Ja w terapii nie szukam sobie adrenaliny, a kiedyś tak robiłam, bo to był mechanizm z dzieciństwa DDA. Coś musiało sie dziać, bo jak jest spokojnie, mąż spokojny, to jest niekomfortowo.
Ja mogę się przyjaźnić, bo w sumie wolę to niż obojętność 🤔 Od początku się z nim przyjaźnię i tak myślę, że x lat temu trzeba było na tym pozostać i nie brać ślubu.

Właśnie ma wolną wolę, tylko chodzi o to, że on po jakimś czasie próbuje traktować mnie jak kobietę tylko to jest takie nie wiem jak to nazwać może - wyuczone. Może po to by dalej tworzyć rodzinę? I ja się na to łapie, bo jest mi dobrze. A po jakimś czasie nagle widzę w telefonie rozmowy z jakąś babą i czuję się jak skończona idiotka.
Dobrze, że to tylko zdjęcia w sukience i szpilkach, widać lubi, a ty tak się ubierasz? boi się ciebie komplementować, czy uważa ze już nie musi?
Tak zakładam i czuję się przy tym też jak idiotka, bo go to nie rusza kompletnie. Z grzeczności chyba mówi, że ładnie w nich wyglądam.
Nie chcesz po prostu spokoju? Ja w terapii nie szukam sobie adrenaliny, a kiedyś tak robiłam, bo to był mechanizm z dzieciństwa DDA. Coś musiało sie dziać, bo jak jest spokojnie, mąż spokojny, to jest niekomfortowo.
Tak też tak mam. Pisałam gdzieś. Taka adrenalina uzależnia. Ja chcę spokoju. W sumie mam spokój. Marzę o tym. Bo na razie wystarczy mi spojrzeć na męża i wiem, że już sobie gdzieś tam flirtuje za moimi plecami. Jak z nim nie jestem blisko to mnie te wiadomości o tych zdjęciach i szpilkach bardziej śmieszą niż załamują. Ale nie jak z nim jestem.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

vertigo pisze: 11 gru 2021, 12:06
Firekeeper pisze: 11 gru 2021, 10:27 Czy jest w ogóle sens ciągnąć związek małżeński tylko na przyjaźni?
Dlaczego "tylko"? Przyjaźń to już naprawdę dużo i jeśli faktycznie jest między małżonkami, to jest to dobre spoiwo związku. Są małżeństwa, w których nie ma nic poza zobowiązaniem, a trwają. I choć psychologia relacji nazwie takie związki "pustymi", to myślę, że o takich właśnie Jan Paweł II mówił, że są "prawdziwe, choć nieudane".
Tylko zostać na etapie przyjaźni po tylu latach i przez kolejne lata i patrzeć jak on sobie flirtuje albo kiedyś przedstawi mi jakąś młodszą, fajniejszą i powie ,, rozwód" 😉 No jeszcze cała nadzieja w tej terapeutce aczkolwiek jak on po wizycie z nią tak szybko się odstresował no to tak powątpiewam w to trochę.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

To ja napiszę z perspektywy żony męża, mającego uwikłania w sferze seksualnej niszczące bliskość małżonków...

To nie chodzi tylko o intymną relację, bo w naszej relacji, nawet wtedy gdy była przyjaźń, współpraca, miłość i dobre uczucia, zanikały stopniowo także inne gesty miłości, przytulenia, pocałunku, spojrzenia. Aż do całkowitej pustyni i niezrozumiałego wtedy dla mnie zupełnie odrzucenia. Pamiętam jak bardzo źle się ze sobą czułam i jak niegodna uwagi męża, jego troski, uwagi, adoracji. Czułam się brzydka i nic nie warta, byłam pewna, że przestałam się mężowi podobać i zrozpaczona. Bo mi na nim zależało o bardzo za nim tęskniłam. I bardzo chciałam by chociaż mnie przytulił. Nawet teraz, gdy rozumiem wszystko co się działo, rozumiem jak działa to uzależnienie i to, że mój mąż nie ranił mnie celowo, czuję ból.

Ale to nie tylko taka pustynia czułości, intymności i dotyku, bo mój kochany uwikłany mąż, którego tak bardzo mi brakowało, a przecież cały czas pamiętałam, jak potrafił mnie przytulić, docenić, czy na mnie się spojrzeć, poświęcał wiele uwagi innym kobietom. I dla nich miał i podziw i czas i adorację i uwagę i spojrzenia i dotyk. To były rany jeszcze głębsze. Bo wiele kobiet jest zdolnych żyć z mężem bez relacji intymnej, a nawet bez adoracji męża i aprobaty dla jej kobiecości. I to jest zrozumiałe, tak samo byłoby w przypadku choroby męża, czy jego długiej nieobecności. Ale tu wszystko za czym ja tęskniłam - w moich oczach wtedy - otrzymywały inne kobiety. Nie rozumiałam dlaczego mój mąż mną gardzi i czemu tak bardzo mnie rani i upokarza. Tak to odbierałam.

Z czasem w naszej relacji potrzebowałam się zmierzyć z dezaprobatą męża dla mojej kobiecości, dla mojej potrzeby dotyku, czułości i także dla moich potrzeb ze sfery seksualności. Równocześnie znosiłam codziennie zdrady, których nawet nie mogłam tak nazwać. No bo mąż tylko oglądał, albo tylko pisał, albo tylko patrzył, albo tylko rozmawiał. To boli do dziś.

Jak wiele żon z takim problemem, przeszłam próbę upodobnienia się do kobiet, które podobały się mężowi. I w wyglądzie i w zachowaniu. Takie rady dostawałam, stań się bardziej swobodna, otwarta, wyglądaj bardziej wyzywająco. To nie są dobre rady, gdy mąż ma uwikłania w sferze seksualnej. Jeśli nawet na chwilę zwraca to uwagę męża, to na chwilę. A często nawet nie. Rany i ponowne odrzucenie, poczucie upokorzenia, nieatrakcyjności, wszystko to tylko się pogłębia.
Ostatnio gdy słuchałam Księdza Romana Chylińskiego dowiedziałam się, że także z perspektywy mężczyzny nie jest to dobry kierunek. Bo żona, kiedy upodabnia się do tych "jego" kobiet, traci wtedy w oczach męża szacunek. Ja tego nie rozumiem, dlaczego, choć może trochę intuicyjnie tak. Więc tym bardziej nie jest to dobre dla małżonków.

Potem zwykle jest faza szukania aprobaty dla swojej poranionej kobiecości u innych mężczyzn. Bo okazuje się, że inni mężczyźni okazują to zainteresowanie i nagle zaczyna się to dostrzegać. Czasem pojawia się myśl, że może mąż poczuje zainteresowanie gdy zobaczy, że inni są zainteresowani. Nic z tego. Raczej reaguje agresją, oskarżeniami o zdradę i jeszcze mocniej pogrąża się w swoich uwikłaniach. Wiele kobiet tu tak bardzo się gubi, że wpada w romans, albo w bardzo przypadkowe relacje. Wiem, bo sama znalazłam się na skraju romansu. Przypadkiem, nie planowałam tego, pozwoliłam sobie na zbyt bliska przyjaźń z mężczyzną. I nagle byłam bardzo, ale to bardzo zakochana. Z wzajemnością. Zerwałam kontakt z tym mężczyzną i do niczego nie doszło. Nie zdradziłam męża, bo bardzo go kochałam, nie byłam sobie w stanie nawet tego wyobrazić. Więc bardzo cierpiałam, zanim całe to zakochanie mi przeszło i czułam się bardzo winna. Ale przeszło. Mój mąż wtedy coś poczuł. Bo nastąpił krótki czas, gdy do naszej relacji wróciła czułość, byłam przytulana. Czułam się, jakby mój mąż mnie pocieszał. Byłam potem tak bardzo pusta, że nawet nie umiem sobie przypomnieć co czułam. Możliwe, że już nic.

Co jest drogą wyjścia? Mi pomogło poszukanie wsparcia w grupie osób, mierzących się z podobnym problemem braku intymności w małżeństwie. Są grupy internetowe, jest S-Anon. Wiele się dowiedziałam i o mechanizmach takich uwikłań i o tym, jak one oddziałują na żonę, czy na męża. Ja wtedy tylko słuchałam, nie miałam odwagi powiedzieć głośno że to także mój problem, podzielić się. Fałszywa duma. I nieumiejętność wypowiedzenia bólu. Ale bardzo mi kontakt z tymi osobami pomógł. Choć wiele z nich sama miała problemy, wikłała się w romanse, w dziwne trudne historie. Na to trzeba w takich grupach uważać, bezpieczniejsze są internety, choć tez nie do końca. Ale coś tam załapałam o tym czym jest nałóg. I że to że mąż mnie odrzuca nie ma nic wspólnego ze mną. I że mąż tez cierpi. I nie chce mnie ranić. Choć z perspektywy nałogu postrzega mnie nieprzychylnie jako kobietę. I że w jego oczach w ramach samousprawiedliwienia się mąż sam sobie może tłumaczyć, że nie jestem atrakcyjna. Obejrzałam sobie kiedyś swoje zdjęcia z tamtego okresu. Byłam śliczna, dziewczęca, zgrabna, tylko bardzo smutna i jakby trochę przelękniona. Ale postrzeganie męża było spowodowane chorobą. Uwikłaniem. Uzależnieniem.

Gdy mąż ma takie uwikłania, to zwykle znak, że żona ma je także. Inne. Choć coraz więcej kobiet przepracowuje takie trudności na męski sposób i to one wikłają się na przykład w przypadkowe relacje. Ale zwykle kobiecy sposób jest nieco inny, to raczej właśnie ogromna podatność na bycie ranioną i znoszenia takiego ranienia latami.

Na pewno pomaga zdanie sobie sprawy z własnego współuzależnienia, własnych spraw do przepracowania. I podjęcie tej pracy. Nie oznacza to konieczności odejścia z relacji, odizolowania się od męża. Z perspektywy wiary separacja małżonków jest zasadna tylko jako obrona przed krzywdą. Z perspektywy wpływania na inne osoby, także nie jest dobrym narzędziem.

To czego nie wiedziałam wtedy, to, że można te nasze zranienia i uwikłania oddać Bogu do leczenia. I że Bóg może je uleczyć.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: marylka »

Firekeeper pisze: 23 lis 2021, 9:55 Bo to on mnie trzyma w rozkroku. Jestem pomiędzy tym czy dalej to kontynuować i ewentualnie po raz kolejny się zawieść, czy zakończyć ten cyrk. Ja chcę mieć szczęśliwą rodzinę. Ja wiem czego chcę. Ale nie będę się godzić na to, by był ze mną z litości czy dla dzieci lub zmuszał się do bycia ze mną, a za plecami będzie flirtował i mnie okłamywał. Sama zastanawiam się, gdzie są granice mojej naiwności i cierpliwości. 😡
Według mnie mąż nie trzyma cię w rozkroku.
Praktycznie od dnia ślubu jasno się określił.
Sedno w tym że to Ty ciągle żyjesz marzeniami o facecie którego ja w twoich opisach nie widzę.
I ten rozkrok jest twój. Nie męża
Sytuacja bardzo ciężka mężczyzny głęboko uwikłanego w nałóg którego bardzo często konsekwencją jest depresja.
Jego widać ten nałóg trzyma mocno na kagańcu

Pytanie czy pociągnie ciebie i dzieci
Pytanie do ciebie....
Bo Ty już próbowałaś mu pomóc...
Pytanie kiedy zaakceptujesz sytuację w jakiej jesteś i co realnie chcesz z nią zrobić

Pozdrawiam
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Ruta pisze: 11 gru 2021, 14:33 To ja napiszę z perspektywy żony męża, mającego uwikłania w sferze seksualnej niszczące bliskość małżonków...

To nie chodzi tylko o intymną relację, bo w naszej relacji, nawet wtedy gdy była przyjaźń, współpraca, miłość i dobre uczucia, zanikały stopniowo także inne gesty miłości, przytulenia, pocałunku, spojrzenia. Aż do całkowitej pustyni i niezrozumiałego wtedy dla mnie zupełnie odrzucenia. Pamiętam jak bardzo źle się ze sobą czułam i jak niegodna uwagi męża, jego troski, uwagi, adoracji. Czułam się brzydka i nic nie warta, byłam pewna, że przestałam się mężowi podobać i zrozpaczona. Bo mi na nim zależało o bardzo za nim tęskniłam. I bardzo chciałam by chociaż mnie przytulił. Nawet teraz, gdy rozumiem wszystko co się działo, rozumiem jak działa to uzależnienie i to, że mój mąż nie ranił mnie celowo, czuję ból.

Ale to nie tylko taka pustynia czułości, intymności i dotyku, bo mój kochany uwikłany mąż, którego tak bardzo mi brakowało, a przecież cały czas pamiętałam, jak potrafił mnie przytulić, docenić, czy na mnie się spojrzeć, poświęcał wiele uwagi innym kobietom. I dla nich miał i podziw i czas i adorację i uwagę i spojrzenia i dotyk. To były rany jeszcze głębsze. Bo wiele kobiet jest zdolnych żyć z mężem bez relacji intymnej, a nawet bez adoracji męża i aprobaty dla jej kobiecości. I to jest zrozumiałe, tak samo byłoby w przypadku choroby męża, czy jego długiej nieobecności. Ale tu wszystko za czym ja tęskniłam - w moich oczach wtedy - otrzymywały inne kobiety. Nie rozumiałam dlaczego mój mąż mną gardzi i czemu tak bardzo mnie rani i upokarza. Tak to odbierałam.

Z czasem w naszej relacji potrzebowałam się zmierzyć z dezaprobatą męża dla mojej kobiecości, dla mojej potrzeby dotyku, czułości i także dla moich potrzeb ze sfery seksualności. Równocześnie znosiłam codziennie zdrady, których nawet nie mogłam tak nazwać. No bo mąż tylko oglądał, albo tylko pisał, albo tylko patrzył, albo tylko rozmawiał. To boli do dziś.

Jak wiele żon z takim problemem, przeszłam próbę upodobnienia się do kobiet, które podobały się mężowi. I w wyglądzie i w zachowaniu. Takie rady dostawałam, stań się bardziej swobodna, otwarta, wyglądaj bardziej wyzywająco. To nie są dobre rady, gdy mąż ma uwikłania w sferze seksualnej. Jeśli nawet na chwilę zwraca to uwagę męża, to na chwilę. A często nawet nie. Rany i ponowne odrzucenie, poczucie upokorzenia, nieatrakcyjności, wszystko to tylko się pogłębia.
Ostatnio gdy słuchałam Księdza Romana Chylińskiego dowiedziałam się, że także z perspektywy mężczyzny nie jest to dobry kierunek. Bo żona, kiedy upodabnia się do tych "jego" kobiet, traci wtedy w oczach męża szacunek. Ja tego nie rozumiem, dlaczego, choć może trochę intuicyjnie tak. Więc tym bardziej nie jest to dobre dla małżonków.

Potem zwykle jest faza szukania aprobaty dla swojej poranionej kobiecości u innych mężczyzn. Bo okazuje się, że inni mężczyźni okazują to zainteresowanie i nagle zaczyna się to dostrzegać. Czasem pojawia się myśl, że może mąż poczuje zainteresowanie gdy zobaczy, że inni są zainteresowani. Nic z tego. Raczej reaguje agresją, oskarżeniami o zdradę i jeszcze mocniej pogrąża się w swoich uwikłaniach. Wiele kobiet tu tak bardzo się gubi, że wpada w romans, albo w bardzo przypadkowe relacje. Wiem, bo sama znalazłam się na skraju romansu. Przypadkiem, nie planowałam tego, pozwoliłam sobie na zbyt bliska przyjaźń z mężczyzną. I nagle byłam bardzo, ale to bardzo zakochana. Z wzajemnością. Zerwałam kontakt z tym mężczyzną i do niczego nie doszło. Nie zdradziłam męża, bo bardzo go kochałam, nie byłam sobie w stanie nawet tego wyobrazić. Więc bardzo cierpiałam, zanim całe to zakochanie mi przeszło i czułam się bardzo winna. Ale przeszło. Mój mąż wtedy coś poczuł. Bo nastąpił krótki czas, gdy do naszej relacji wróciła czułość, byłam przytulana. Czułam się, jakby mój mąż mnie pocieszał. Byłam potem tak bardzo pusta, że nawet nie umiem sobie przypomnieć co czułam. Możliwe, że już nic.

Co jest drogą wyjścia? Mi pomogło poszukanie wsparcia w grupie osób, mierzących się z podobnym problemem braku intymności w małżeństwie. Są grupy internetowe, jest S-Anon. Wiele się dowiedziałam i o mechanizmach takich uwikłań i o tym, jak one oddziałują na żonę, czy na męża. Ja wtedy tylko słuchałam, nie miałam odwagi powiedzieć głośno że to także mój problem, podzielić się. Fałszywa duma. I nieumiejętność wypowiedzenia bólu. Ale bardzo mi kontakt z tymi osobami pomógł. Choć wiele z nich sama miała problemy, wikłała się w romanse, w dziwne trudne historie. Na to trzeba w takich grupach uważać, bezpieczniejsze są internety, choć tez nie do końca. Ale coś tam załapałam o tym czym jest nałóg. I że to że mąż mnie odrzuca nie ma nic wspólnego ze mną. I że mąż tez cierpi. I nie chce mnie ranić. Choć z perspektywy nałogu postrzega mnie nieprzychylnie jako kobietę. I że w jego oczach w ramach samousprawiedliwienia się mąż sam sobie może tłumaczyć, że nie jestem atrakcyjna. Obejrzałam sobie kiedyś swoje zdjęcia z tamtego okresu. Byłam śliczna, dziewczęca, zgrabna, tylko bardzo smutna i jakby trochę przelękniona. Ale postrzeganie męża było spowodowane chorobą. Uwikłaniem. Uzależnieniem.

Gdy mąż ma takie uwikłania, to zwykle znak, że żona ma je także. Inne. Choć coraz więcej kobiet przepracowuje takie trudności na męski sposób i to one wikłają się na przykład w przypadkowe relacje. Ale zwykle kobiecy sposób jest nieco inny, to raczej właśnie ogromna podatność na bycie ranioną i znoszenia takiego ranienia latami.

Na pewno pomaga zdanie sobie sprawy z własnego współuzależnienia, własnych spraw do przepracowania. I podjęcie tej pracy. Nie oznacza to konieczności odejścia z relacji, odizolowania się od męża. Z perspektywy wiary separacja małżonków jest zasadna tylko jako obrona przed krzywdą. Z perspektywy wpływania na inne osoby, także nie jest dobrym narzędziem.

To czego nie wiedziałam wtedy, to, że można te nasze zranienia i uwikłania oddać Bogu do leczenia. I że Bóg może je uleczyć.
Ruta. Dziękuję za Twoją wypowiedź. U mnie sytuacja jest niestety taka, że od samego początku ja z mężem miałam koleżeński układ, a potem niestety ja byłam za młoda, głupia itd. Od samego początku to nie grało. Po pierwszym pocałunku usłyszałam, że nie powinno to mieć miejsca. Po pierwszym seksie powiedział mi, że lepiej już tego nie robić. Mój mąż od samego początku szukał wymówek, uciekał. Ja o tym, że ma problem z pornografią wiedziałam od samego początku. Tylko fakt bycia młodą i głupią, wspolzaleznioną też i cała sytuacja z pijącym ojcem i matką na skraju załamania nerwowego jakoś mnie pchnęła w ten związek. Mając tyle lat wtedy co mam teraz uciekła bym gdzie pieprz rośnie 😉
Jak wiele żon z takim problemem, przeszłam próbę upodobnienia się do kobiet, które podobały się mężowi. I w wyglądzie i w zachowaniu. Takie rady dostawałam, stań się bardziej swobodna, otwarta, wyglądaj bardziej wyzywająco. To nie są dobre rady, gdy mąż ma uwikłania w sferze seksualnej.
To też próbowałam, na nic się to zdaje. Ja czułam się tylko upokorzona. Nawet jak między mną, a mężem było dobrze tzn ja myślałam, że jest dobrze to naturalnie na wyjścia chciałam się ubrać jak lubi. Że tak powiem spływało to po nim, a mi było przykro.
Równocześnie znosiłam codziennie zdrady, których nawet nie mogłam tak nazwać. No bo mąż tylko oglądał, albo tylko pisał, albo tylko patrzył, albo tylko rozmawiał. To boli do dziś.
Dokładnie. Dla mnie to jest zdrada emocjonalna.
Potem zwykle jest faza szukania aprobaty dla swojej poranionej kobiecości u innych mężczyzn. Bo okazuje się, że inni mężczyźni okazują to zainteresowanie i nagle zaczyna się to dostrzegać. Czasem pojawia się myśl, że może mąż poczuje zainteresowanie gdy zobaczy, że inni są zainteresowani. Nic z tego. Raczej reaguje agresją, oskarżeniami o zdradę i jeszcze mocniej pogrąża się w swoich uwikłaniach.
Aprobaty może nie szukałam, ale chciałam żeby był choć jeden raz o mnie mąż zazdrosny. I cóż sam mnie zawoził na spotkania z kolegą, nic go to nie ruszyło, że mnie do domu odwoził i co ja robiłam z nim wieczorem. Za to moje zachowanie wykorzystał w ten sposób, że sam zaprosił koleżankę do naszego domu. I musiałam to przełknąć.

Mąż nigdy mi nie powiedział, że jestem nieatrakcyjna, czy brzydka czy kiepska.

Terapeutka podobno mu tłumaczyła to tak, że ma tak mocno w głowie zakodowane inne kobiety i to co się wiąże z pisaniem czyli ta cała euforia, że ja jestem ,,normalna" nie wiem jak to nazwać powszednia? Mało interesujca? Czyli klops 😂
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 11 gru 2021, 13:04
Caliope pisze: 11 gru 2021, 11:21 Firekeeper, przyjaźń to pierwsze co się zawiązuje między ludźmi, buduje zaufanie. Ja się nie mogę z moim mężem przyjaźnić na tym etapie. Ja bym nie kontrolowała, bo mąż jest dorosły i ma wolną wolę i drogę. Dobrze, że to tylko zdjęcia w sukience i szpilkach, widać lubi, a ty tak się ubierasz? boi się ciebie komplementować, czy uważa ze już nie musi? Nie chcesz po prostu spokoju? Ja w terapii nie szukam sobie adrenaliny, a kiedyś tak robiłam, bo to był mechanizm z dzieciństwa DDA. Coś musiało sie dziać, bo jak jest spokojnie, mąż spokojny, to jest niekomfortowo.
Ja mogę się przyjaźnić, bo w sumie wolę to niż obojętność 🤔 Od początku się z nim przyjaźnię i tak myślę, że x lat temu trzeba było na tym pozostać i nie brać ślubu.

Właśnie ma wolną wolę, tylko chodzi o to, że on po jakimś czasie próbuje traktować mnie jak kobietę tylko to jest takie nie wiem jak to nazwać może - wyuczone. Może po to by dalej tworzyć rodzinę? I ja się na to łapie, bo jest mi dobrze. A po jakimś czasie nagle widzę w telefonie rozmowy z jakąś babą i czuję się jak skończona idiotka.
Dobrze, że to tylko zdjęcia w sukience i szpilkach, widać lubi, a ty tak się ubierasz? boi się ciebie komplementować, czy uważa ze już nie musi?
Tak zakładam i czuję się przy tym też jak idiotka, bo go to nie rusza kompletnie. Z grzeczności chyba mówi, że ładnie w nich wyglądam.
Nie chcesz po prostu spokoju? Ja w terapii nie szukam sobie adrenaliny, a kiedyś tak robiłam, bo to był mechanizm z dzieciństwa DDA. Coś musiało sie dziać, bo jak jest spokojnie, mąż spokojny, to jest niekomfortowo.
Tak też tak mam. Pisałam gdzieś. Taka adrenalina uzależnia. Ja chcę spokoju. W sumie mam spokój. Marzę o tym. Bo na razie wystarczy mi spojrzeć na męża i wiem, że już sobie gdzieś tam flirtuje za moimi plecami. Jak z nim nie jestem blisko to mnie te wiadomości o tych zdjęciach i szpilkach bardziej śmieszą niż załamują. Ale nie jak z nim jestem.
Widzisz jednak go obchodzi ta sukienka ze szpilkami, bo mężczyzna nie powie ci tego z grzeczności. Gdyby tak było, byłabym zakomplementowana. Zawsze umalowana, zrobione włosy, paznokcie, żadnych dresów i nic 😀
Pora pozbyć się tej adrenaliny, w tym wypadku, bo zejdziesz na zawał. Spokój taki prawdziwy, to zejść z męża, zająć się tylko swoimi sprawami i sobą. Czy zmienisz jego? przecież nic nie zrobisz by tak było, on sam musi do tego dojść.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

marylka pisze: 11 gru 2021, 17:00
Firekeeper pisze: 23 lis 2021, 9:55 Bo to on mnie trzyma w rozkroku. Jestem pomiędzy tym czy dalej to kontynuować i ewentualnie po raz kolejny się zawieść, czy zakończyć ten cyrk. Ja chcę mieć szczęśliwą rodzinę. Ja wiem czego chcę. Ale nie będę się godzić na to, by był ze mną z litości czy dla dzieci lub zmuszał się do bycia ze mną, a za plecami będzie flirtował i mnie okłamywał. Sama zastanawiam się, gdzie są granice mojej naiwności i cierpliwości. 😡
Według mnie mąż nie trzyma cię w rozkroku.
Praktycznie od dnia ślubu jasno się określił.
Sedno w tym że to Ty ciągle żyjesz marzeniami o facecie którego ja w twoich opisach nie widzę.
I ten rozkrok jest twój. Nie męża
Sytuacja bardzo ciężka mężczyzny głęboko uwikłanego w nałóg którego bardzo często konsekwencją jest depresja.
Jego widać ten nałóg trzyma mocno na kagańcu

Pytanie czy pociągnie ciebie i dzieci
Pytanie do ciebie....
Bo Ty już próbowałaś mu pomóc...
Pytanie kiedy zaakceptujesz sytuację w jakiej jesteś i co realnie chcesz z nią zrobić

Pozdrawiam
Mnie pociągnął x lat temu. To już pisałam straciłam dziecko, byłam w depresji, miałam ochotę się zabić lub zapić. Od 2015 roku funkcjonuję normalnie. Jakbym miała dostać depresji to niestety prędzej z powodu dzieci, braku pracy i siedzenia w domu.

Tak kiedyś próbowałam mu pomóc. Ale ja nie jestem terapeutą. Całym moim jedynym celem to było żeby zaczął leczenie. Od ok 3 lat jest w terapii. Poszło na to sporo pieniędzy. To jest już kolejna terapeutka. Jeśli nic z tego nie wyjdzie no to co mogę zrobić? Też realnie nic. Bo mam taką sytuację, że nie mogę sobie pozwolić ani na rozwód ani na separację. 😔
Caliope pisze: 11 gru 2021, 19:38
Widzisz jednak go obchodzi ta sukienka ze szpilkami, bo mężczyzna nie powie ci tego z grzeczności. Gdyby tak było, byłabym zakomplementowana. Zawsze umalowana, zrobione włosy, paznokcie, żadnych dresów i nic 😀
Pora pozbyć się tej adrenaliny, w tym wypadku, bo zejdziesz na zawał. Spokój taki prawdziwy, to zejść z męża, zająć się tylko swoimi sprawami i sobą. Czy zmienisz jego? przecież nic nie zrobisz by tak było, on sam musi do tego dojść.
Ja w temacie malowania i strojenia nie wiem nic dla mnie to kosmos 😂 Ja chodzę jak mi wygodnie. Kiedyś byłam elegancka. W życiu nie miałam założonych dresów. A teraz dresy i leginsy to jest to wygoda przede wszystkim 😊
Jego nie zmienię ja to wiem. A sobą to się zajmę chyba jak dzieci dorosną o ile mnie nerwowo one do tego czasu nie wykończą 😉
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Ruta »

Firekeeper pisze: 11 gru 2021, 17:24 (...)
Mąż nigdy mi nie powiedział, że jestem nieatrakcyjna, czy brzydka czy kiepska.
(...)
Terapeutka podobno mu tłumaczyła to tak, że ma tak mocno w głowie zakodowane inne kobiety i to co się wiąże z pisaniem czyli ta cała euforia, że ja jestem ,,normalna" nie wiem jak to nazwać powszednia? Mało interesujca? Czyli klops 😂
Skróciłam. Mój mąż tez nigdy mi czegoś takiego nie powiedział. Ale i tak się tak czułam raz po raz będąc odrzucana i mogąc obserwować jak bardzo atrakcyjne są dla niego inne kobiety. Ale też stosował różne manipulacje, by unikać bliskości, i czasem oskarżenia wobec mnie. Na przykład, że nie stosuję antykoncepcji. Albo za bardzo się czepiam. Albo coś tam coś tam. I ja się poprawiałam, dostosowywałam, by na tą bliskość zasłużyć, na spojrzenie, na zainteresowanie, w końcu na to, by mąż zauważył, że w ogóle jestem.

To jest rzucanie patykiem. Uzależniony rzuca patyk, by odwrócić uwagę od siebie i swoich problemów. Współuzależniona żona za patykiem biega. Są takie pieski, które mogą biegać za patykiem aż do skrajnego wyczerpania. I wielu współuzależnionych żon też to dotyczy. Jeszcze jedna próba, jeszcze jedna obietnica., jeszcze jedna rzecz do poprawienia w sobie... Potem będzie już miłość.

Co do tego co mówią terapeuci i terapeutki naszym mężom - nasz prowadzący na grupie edukacyjnej zalecał, by nie pytać naszych uzależnionych o zalecenia. Oni są jeszcze chorzy i większość z nich wykorzysta to pytanie do manipulacji. To jest tak jak z pytaniem: dlaczego pijesz/umawiasz się z innymi kobietami/uprawiasz hazard. Każdy uzależniony poda od razu co najmniej 10 powodów. I 8 z nich będzie wskazywać, że to wina żony. Jedna szefa i jedna teściowej. To płynie z choroby. Osoby uzależnione manipulują. Na tym etapie choroby nie potrafią inaczej. Lepiej więc nie tworzyć im po temu okazji.

Podobno autentyk. Bardzo spokojnego charakteru kobieta urządziła karczemną awanturę i pobiła swojego znacznie większego męża. Dotkliwie. Okazało się, że była "współuczestniczką terapii", to znaczy mąż wracał do domu z terapii przekazując jej zalecenia od terapeuty. Kobieta zachwycona, że mąż w końcu po tylu latach upraszania jest w terapii, skrupulatnie wszystko wypełniała. Po około roku zaczęła mieć pewne niepokoje, bo niewiele się zmieniało. Ale "terapeuta" przez męża uspokajał ją, że wszystko może potrwać, że powinna być dla męża wyrozumiała, że musi pracować nad tym by męża nie sprawdzać i nie kontrolować, bo to źle służy jego zdrowieniu, mąż musi mieć atmosferę zaufania. Wytrzymała dziewczyna jeszcze pół roku, ale "zalecenia" były coraz bardziej dziwne. Zdecydowała się męża sprawdzić, gdy terapeuta "zalecił" by mąż otrzymywał od żony nie tylko ciepłe obiady, ale i kolacje, dla zdrowotności. To pokazuje jak daleko sprawy zaszły.
Okazało się, jak już zapewne każdy się domyślił, poza żoną, że terapia od samego początku była wymyślona. Wymyślona nie wymyślona, a uzależniony mąż zyskał dzięki temu dwa popołudnia w tygodniu i czasem nawet weekendy na "sesje wyjazdowe", oraz całkiem spory zasób gotówki do dyspozycji, bo terapia była odpłatna. A że specjalista był z górnej półki, to i odpowiednio się wycenił :lol: I do tego mąż miał spokojną żonę, która w końcu w niczym nie przeszkadzała. Spokojną do czasu...
Osoby uzależnione manipulują.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Never ending story

Post autor: Sefie »

Ruta pisze: 11 gru 2021, 22:49 Podobno autentyk. Bardzo spokojnego charakteru kobieta urządziła karczemną awanturę i pobiła swojego znacznie większego męża. Dotkliwie. Okazało się, że była "współuczestniczką terapii", to znaczy mąż wracał do domu z terapii przekazując jej zalecenia od terapeuty. Kobieta zachwycona, że mąż w końcu po tylu latach upraszania jest w terapii, skrupulatnie wszystko wypełniała. Po około roku zaczęła mieć pewne niepokoje, bo niewiele się zmieniało. Ale "terapeuta" przez męża uspokajał ją, że wszystko może potrwać, że powinna być dla męża wyrozumiała, że musi pracować nad tym by męża nie sprawdzać i nie kontrolować, bo to źle służy jego zdrowieniu, mąż musi mieć atmosferę zaufania. Wytrzymała dziewczyna jeszcze pół roku, ale "zalecenia" były coraz bardziej dziwne. Zdecydowała się męża sprawdzić, gdy terapeuta "zalecił" by mąż otrzymywał od żony nie tylko ciepłe obiady, ale i kolacje, dla zdrowotności. To pokazuje jak daleko sprawy zaszły.
Okazało się, jak już zapewne każdy się domyślił, poza żoną, że terapia od samego początku była wymyślona. Wymyślona nie wymyślona, a uzależniony mąż zyskał dzięki temu dwa popołudnia w tygodniu i czasem nawet weekendy na "sesje wyjazdowe", oraz całkiem spory zasób gotówki do dyspozycji, bo terapia była odpłatna. A że specjalista był z górnej półki, to i odpowiednio się wycenił :lol: I do tego mąż miał spokojną żonę, która w końcu w niczym nie przeszkadzała. Spokojną do czasu...
Osoby uzależnione manipulują.
O ile współczuję żonie o tyle jeśli chodzi o męża to absolutny majstersztyk, czapki z głów. Facet wybory do sejmu ma w kieszeni :D
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Never ending story

Post autor: Firekeeper »

Ruta pisze: 11 gru 2021, 22:49
Firekeeper pisze: 11 gru 2021, 17:24 (...)
Mąż nigdy mi nie powiedział, że jestem nieatrakcyjna, czy brzydka czy kiepska.
(...)
Terapeutka podobno mu tłumaczyła to tak, że ma tak mocno w głowie zakodowane inne kobiety i to co się wiąże z pisaniem czyli ta cała euforia, że ja jestem ,,normalna" nie wiem jak to nazwać powszednia? Mało interesujca? Czyli klops 😂
Skróciłam. Mój mąż tez nigdy mi czegoś takiego nie powiedział. Ale i tak się tak czułam raz po raz będąc odrzucana i mogąc obserwować jak bardzo atrakcyjne są dla niego inne kobiety. Ale też stosował różne manipulacje, by unikać bliskości, i czasem oskarżenia wobec mnie. Na przykład, że nie stosuję antykoncepcji. Albo za bardzo się czepiam. Albo coś tam coś tam. I ja się poprawiałam, dostosowywałam, by na tą bliskość zasłużyć, na spojrzenie, na zainteresowanie, w końcu na to, by mąż zauważył, że w ogóle jestem.

To jest rzucanie patykiem. Uzależniony rzuca patyk, by odwrócić uwagę od siebie i swoich problemów. Współuzależniona żona za patykiem biega. Są takie pieski, które mogą biegać za patykiem aż do skrajnego wyczerpania. I wielu współuzależnionych żon też to dotyczy. Jeszcze jedna próba, jeszcze jedna obietnica., jeszcze jedna rzecz do poprawienia w sobie... Potem będzie już miłość.

Co do tego co mówią terapeuci i terapeutki naszym mężom - nasz prowadzący na grupie edukacyjnej zalecał, by nie pytać naszych uzależnionych o zalecenia. Oni są jeszcze chorzy i większość z nich wykorzysta to pytanie do manipulacji. To jest tak jak z pytaniem: dlaczego pijesz/umawiasz się z innymi kobietami/uprawiasz hazard. Każdy uzależniony poda od razu co najmniej 10 powodów. I 8 z nich będzie wskazywać, że to wina żony. Jedna szefa i jedna teściowej. To płynie z choroby. Osoby uzależnione manipulują. Na tym etapie choroby nie potrafią inaczej. Lepiej więc nie tworzyć im po temu okazji.

Podobno autentyk. Bardzo spokojnego charakteru kobieta urządziła karczemną awanturę i pobiła swojego znacznie większego męża. Dotkliwie. Okazało się, że była "współuczestniczką terapii", to znaczy mąż wracał do domu z terapii przekazując jej zalecenia od terapeuty. Kobieta zachwycona, że mąż w końcu po tylu latach upraszania jest w terapii, skrupulatnie wszystko wypełniała. Po około roku zaczęła mieć pewne niepokoje, bo niewiele się zmieniało. Ale "terapeuta" przez męża uspokajał ją, że wszystko może potrwać, że powinna być dla męża wyrozumiała, że musi pracować nad tym by męża nie sprawdzać i nie kontrolować, bo to źle służy jego zdrowieniu, mąż musi mieć atmosferę zaufania. Wytrzymała dziewczyna jeszcze pół roku, ale "zalecenia" były coraz bardziej dziwne. Zdecydowała się męża sprawdzić, gdy terapeuta "zalecił" by mąż otrzymywał od żony nie tylko ciepłe obiady, ale i kolacje, dla zdrowotności. To pokazuje jak daleko sprawy zaszły.
Okazało się, jak już zapewne każdy się domyślił, poza żoną, że terapia od samego początku była wymyślona. Wymyślona nie wymyślona, a uzależniony mąż zyskał dzięki temu dwa popołudnia w tygodniu i czasem nawet weekendy na "sesje wyjazdowe", oraz całkiem spory zasób gotówki do dyspozycji, bo terapia była odpłatna. A że specjalista był z górnej półki, to i odpowiednio się wycenił :lol: I do tego mąż miał spokojną żonę, która w końcu w niczym nie przeszkadzała. Spokojną do czasu...
Osoby uzależnione manipulują.
Czyli ta cała historia co odpisujesz swoją drogą klasyk. Potwierdza, że to sprawdzanie nie jest takim głupim pomysłem ? 😂 Mi daleko do tego, żeby łyknąć wszystko jak pelikan. Ja jestem jak otwarta księga. Jak mnie coś wkurza to o tym mówię, jak mam wątpliwości to o tym mówię. I nawet jakby chciał zwalić winę na mnie no to nie ma szans, bo z moimi argumentami nie wygra. Jak byłam młoda i głupia to się nabierałam, na to, że on potrzebuje spokoju, że on ma ciężko, że mam robić to i tamto itd. Teraz to jestem skłonna uwierzyć, że mu ze mną naprawdę jest ciężko. Bo wiele osób która nie zna sytuacji twierdzi, że mój mąż to jest święty, że ze mną wytrzymuje. Ja z kopciuszka, który kiedyś brał wszytko na siebie jestem jak księżniczka, to zrób tamto zrób. Jedyny mój problem jest taki, że jestem zadaniowiec. Jeśli on chce żeby było lepiej ja jestem otwarta. On to wykorzystuje. Że jest dobrze, więc może sobie za plecami popisać ja się nie dowiem. Ale się dowiaduję i czuję, że to nie ma sensu, że znów zmarnowałam czas. Więc w sumie jedynym logicznym wyjściem jest zamknąć się na niego na wieki amenów 🤔 Uznać, że związek poszedł na straty i nic z tego nie będzie.
ODPOWIEDZ