Na skraju wytrzymałość

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Iga
Posty: 10
Rejestracja: 25 wrz 2021, 18:02
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Iga »

Niepozorny pisze: 11 paź 2021, 23:52
Iga pisze: 11 paź 2021, 21:56

Witaj Iga,

pamiętam, że w moim małżeństwie też wiele razy były takie ciche dni. Pokłóciliśmy się z żoną i każdy uważał, że ma rację, albo po prostu byłem zdania, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Przyczyny tego pewnie były różne. Czasami żona uważała lepiej, co ja miałem na myśli i dopowiadała swoje wyobrażenia do moich słów. Wtedy uważałem, że mam prawo do takiego milczenia. Ja nie miałem wewnętrznej potrzeby do rozmawiania. Można powiedzieć, że cieszyłem się ze swojego świętego spokoju. Dzisiaj patrzę na to zupełnie inaczej, bo wiem, że kobiety i mężczyźni myślą inaczej. Z tego wynikały nasze problemy z komunikacją. Ja po kilku dniach nie wiedziałem, co było powodem naszej sprzeczki, a zazwyczaj były to drobne rzeczy.
Moim zdaniem twój mąż może mieć podobnie jak ja, więc możesz się nie doczekać. Skoro on nigdy pierwszy nie przeprosił i nie zaczął rozmowy po waszej kłótni, to dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Witaj Niepozorny

Możesz mieć rację z tym co piszesz bo mąż często "niby nie pamiętał"o co się pokłóciliśmy a mnie wtedy rozrywało do środka że złości.Nie odzywała się przez tydzień a teraz nie wie czemu?
Tylko dziwne jest to że jak z męża winy nie rozmawialiśmy to nie pamiętał o co poszło a jak z mojej winy (tak jak teraz będzie twierdził)to pamięta nawet dwa tygodnie.
Nigdy nie mogłam tego zrozumieć(masz rację myślimy inaczej).
Iga
Posty: 10
Rejestracja: 25 wrz 2021, 18:02
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Iga »

Caliope pisze: 11 paź 2021, 22:32 A moze mąż nie potrafi wyrażać uczuć? mówić, a się zamyka, masz jeszcze szansę, by wyciągnąć rękę i stanowczo porozmawiać. Tylko się cieszyć, że nie masz rozmów o rozwodzie i rozstaniu korzystaj z tego czasu.
Witaj Caliope

Mąż ma problem z okazywaniem uczuć to fakt ale dlaczego znowu ja mam to robić?Mam już też dość tego że wszystko ja (i dobre i złe)
Iga
Posty: 10
Rejestracja: 25 wrz 2021, 18:02
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Iga »

Nino pisze: 12 paź 2021, 0:27 Takie "zapasy" na milczenie do niczego Was nie zaprowadzą.
Ponad dwa lata temu, po kłótni z mężem przez telofon, tez zdecydowalam sie zamilknąć (pracowalam za granicą).
Mialam dosc. Dosc ratowania, wyciągania pierwszej ręki itd. Tez jakas cześć mnie krzyczała, że dluzej tak nie moze.
No i nie skonczylo sie to dobrze. Mąz "umarł mnie" na długi czas, a ja szarpalam się pomiędzy pragnieniem milosci, pragnieniem odejscia, glebokim rozczarowaniem i nie mniej gleboką tesknotą za tym moim draniem.
Witaj Nino
Szarpię się z myślami i mam mętlik w głowie.Jedna część mnie też tęskni za moimi draniem(leżę i wspominam dobre chwile) a druga cały czas się buntuje.
Muszę pozbierać myśli tylko to nie jest takie proste.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Nino »

Tęsknota, złość....To "tylko" odczucia.
Niech Twoje myśli jak najprędzej dotyczą Ciebie samej :)
Kiedy pojawiłam się na forum, byłam jak wulkanica! Rozgrzana emocjami, jak gorącą lawą. Bim, bam. Od lewa, do prawa. Raz tkliwość, raz wściekłość.
W takim rozdygotaniu nie pomyślisz z sensem.
I czy jesteś za rozwodem, czy nie: i tak wychodzi na jedno: że najlepiej wychodzą z tego pola bitwy Ci, którzy zdecydowali się rozpocząć od pracy nad sobą. Na przykład: od wyznaczenia granic mężowskiej przemocy?
Tu polecają taką książkę " O granicach w relacji w małżeństwie".
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Ruta »

Iga, wszystko okej. Moje przeżycia nie mają nic wspolnego z twoim wpisem. Wszystko otworzyło sie mi w jednej chwili w Kosciele, przy mężu. Nie wiem jeszcze czemu, ani co z tym dalej. Na razie boli. Jak boli, to zwykle po coś. Zobaczymy.

Znam ten etap o którym piszesz. Taka inicjatywa żony jeśli działa, to na chwilę. To mechanika tego nałogu, który stale chce nowych bodźców. Są mężczyźni tak zaawansowani w chorobie, że starania żony nie są w stanie przyciągnąć uwagi męża nawet na chwilę. To tak na drobną, ale pociechę. Był czas, gdy i ja o męża zabiegałam, chcąc odciągnąć uwagę męża od pornografii, ale też sądząc, że jej oglądanie przez męża może być zawinione przeze mnie. Pomogło. Na chwilę. A ja bardzo się poraniłam. Bo były rzeczy do których chcąc odzyskać bliskość męża ja się zmusiłam. Połamałam własne granice. I był to mój wybór, mój mąż nie miał z tym nic wspólnego. To się nazywa współuzależnienie. I głupota.

Bo ja szukając rozwiązań poczytałam jakieś głupie panie psycholog mówiące o tym, że mężczyźni nie lubią rutyny i takie tam...i uznałam, że widać jestem za mało nowoczesna... Ostatnio zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, gdy usłyszałam, że jeśli kobieta wchodzi w takie zachowania, to mężczyzna owszem korzysta, ale traci do żony szacunek. No super... Chciałam bliskości, a straciłam szacunek męża. Ekstra po prostu... Żal mi siebie z tamtego czasu, bardzo byłam w tym pogubiona. I bardzo kochałam męża, ale siebie wcale.

Potem przychodzi moment ktory jest bardzo trudny dla żony. Mąż "woli" pornografie. I ją "wybiera". Łatwo bardzo o poczucie się nieatrakcyjną, nie kochaną. Z tego mogą potem wziąć się różne głupoty. Ja na przyklad niechcący znalazłam się na skraju romansu. Nie celowo. Po prostu miałam w sobie pustkę i nadmiernie zbliżylam się emocjonalnie z mężczyzną, ktory nie był moim mężem. Sluchał mnie. I wcale nie mówiłam mu o mężu. Jako żona byłam bardzo lojalna. Ale i tak przy brakach w intymności przyjacielskie rozmowy zakończyły się obustronnym pożądaniem. I zakochaniem. Nie doszło do niczego, wycofałam sie radykalnie, gdy tylko się zorientowałam, bo bardzo kochałam męża. Do bólu doszło więcej bólu. Jakoś to przetrwałam. Wielu kobietom nie udaje się tego zatrzymać i bardzo się ranią szukając potwierdzenia swojej atrakcyjności w romansach. Bardzo im współczuję. Ksiądz Dominik Chmielewski mówi, że mężczyzna oglądający pornografię otwiera szatanowi autostradę do serca własnej żony. Coś w tym jest.

Natomiast uzależniony mężczyzna niczego nie woli. Ani nie wybiera. On w tym zakresie nie ma woli i nie panuje nad tym co robi. Przymus jest tak silny, że nawet w obliczu rozpadu małżeństwa często nie jest w stanie opanować takich zachowań. Co najwyżej na jakis czas je lepiej ukryć.
Inna sprawa, że wielu mężczyzn w ramach mechanizmu obronnego obwinia żonę, daje jej do zrozumienia, że jakby była chudsza, wyższa, niższa, otwarta, czy bardziej lub mniej coś tam, to on by nie "musiał" sięgać po filmy. Alkoholicy też piją przez żony. A przemocowcy są przez żony prowokowani.

Co możesz? Możesz jak każda osoba w bliskiej relacji emocjonalnej z osobą uzależnioną chronić siebie. Pomagają w tym grupy wsparcia. Polecam. Wiedza pomaga wszystko lepiej poukładać. I nie wpaść w różne pułapki po drodze.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Caliope »

Iga pisze: 12 paź 2021, 19:26
Caliope pisze: 11 paź 2021, 22:32 A moze mąż nie potrafi wyrażać uczuć? mówić, a się zamyka, masz jeszcze szansę, by wyciągnąć rękę i stanowczo porozmawiać. Tylko się cieszyć, że nie masz rozmów o rozwodzie i rozstaniu korzystaj z tego czasu.
Witaj Caliope

Mąż ma problem z okazywaniem uczuć to fakt ale dlaczego znowu ja mam to robić?Mam już też dość tego że wszystko ja (i dobre i złe)
To zależy jak bardzo jesteś poraniona i odrzucona. Ja nie jestem w stanie prawie po 2 latach próbować się tak skomunikować, ale Ty może masz odwagę i nie myślisz jak ja.
Iga
Posty: 10
Rejestracja: 25 wrz 2021, 18:02
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Iga »

Caliope pisze: 11 paź 2021, 22:32

Witaj Caliope


To zależy jak bardzo jesteś poraniona i odrzucona. Ja nie jestem w stanie prawie po 2 latach próbować się tak skomunikować, ale Ty może masz odwagę i nie myślisz jak ja.
Sama nie wiem już co myśleć.Rany są głębokie i nie wiem czy kiedykolwiek się zabliźnią. Kiedyś byłam bardzo odważna,pewna siebie a teraz czuję się jak "dziecko we mgle"
malinaa
Posty: 51
Rejestracja: 30 kwie 2019, 9:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: malinaa »

Witaj Iga,
mój mąż jest uzależniony od pornografii i masturbacji. Wiem, jaki to ogromny ból. Codziennie trzeba wybaczać zdradę emocjonalną...
Nie mieszkam już z mężem, jesteśmy w separacji (dużo mnie to kosztowało - odwagi, bólu, strachu, ale po czasie stwierdzam, że to była dobra decyzja. Najważniejsze, że przemyślana). Mąż chodzi do terapeuty od uzależnień (to ważne, żeby to był terapeuta od uzależnień, sprawdzony, nie jakiś psycholog. U mojego męża psycholog tylko namieszał,a po pół roku się poddał i skierował go do kogoś innego... Szkoda tylko, że od razu nie powiedział, że on nie zajmuje się terapią uzależnień, po pół roku na to wpadł, kiedy wyciągnął niezłą kasę...).
Też na początku starałam się przełamać do wielu rzeczy - fantazji męża, innych pozycji, seksowniejszej bielizny itd. Starałam się spędzać z nim czas, tworząc dobre chwile i nie myśląc o jego nałogu, budować z nim więź...Mąż kłamał, że jest już lepiej... Okazało się, że wcale nie było lepiej, jego nałóg ciągle się pogarszał. Do tego stopnia, że czasem nie mógł się przy mnie podniecić, bo kiedy nie było mnie w domu oglądał pornografię i zaspokoił się sam, później przy mnie już nie umiał się podniecić.
Dopiero po kilku latach zrozumiałam, że nie da się tak tkwić - w magicznym myśleniu, że on się zmieni tylko dlatego, że mnie kocha. Ponoć oglądał pornografię od 16roku życia... Nie wyjdzie z tego tylko dlatego, że ja płaczę po nocach i odsuwam się od niego...Proces wychodzenia z nałogu, to trudna praca, długo trwa...
Pomaga mi uzmysłowienie sobie kilku rzeczy:
1. Nie mam wpływu na to, co zrobi mąż. Mam wpływ na siebie.
2. Nie ma sensu rozmyślać nad tym jakie filmy ogląda, jak wyglądają te kobiety, czy ma obrączkę kiedy to robi, czy później podświadomie porównuje mnie z tymi kobietami, czy kiedy się kochamy, użyczam mu tylko ciała... STOP! Te myśli, to znęcanie się nad samą sobą, to forma przemocy nad samą sobą. Jak tylko pojawiają się takie myśli, trzeba je ucinać. Zająć się czymś innym, zrobić coś,by to przerwać.
3. To, że mąż ogląda pornografię, to nie moja wina. Jestem młodą, ładną i wrażliwą kobietą. To ze mną wziął ślub, nie z inną. Problem z pornografią miał jeszcze zanim mnie poznał.
4. Mąż, to tylko człowiek. Jak ja - kocha nieidealną miłością. Rani i będzie ranił. Tylko Jezus kocha mnie całkowicie czystą miłością, kocha przede wszystkim moją duszę. Mąż ma taki grzech, ja mam inne, a mimo to Jezus kocha i jego i mnie. On widzi całokształt, nie tylko ten grzech. Takie myślenie pomaga mi wyrwać się z parzenia na męża jako na zboczeńca/erotomana/złego człowieka. Przypominam sobie dlaczego za niego wyszłam.
5. Ten punkt powinien być jako pierwszy... ;) Życie w łasce uświęcającej - przyjęcie Komunii w intencji męża, post (niektóre demony można wyrzucić tylko postem. Jestem przekonana, że demon nieczystości, to konkretny kaliber :p), różaniec, modlitwa od serca - to wszystko bardzo mnie umacnia. Kiedy trzymam się Jezusa, jestem weselsza, silniejsza i kochająca nawet tych, którzy mnie krzywdzą. Kiedy pogrążam się w swoim smutku, poczuciu beznadziei, skrzywdzenia...wtedy mniej się modlę, zatracam się w swoim bólu i kiedy mąż zrobi coś, co mnie rani, odczuwam ból całą sobą, aż rozwala mi to cały dzień. Kiedy trwam w relacji z Bogiem, wszelkie zranienia przyjmuję łatwiej i zaraz wstaję.
6. Stawianie granic. Terapeuta męża mówi, że to ważne, aby mąż się ze mną kochał pomimo nałogu. Że w ten sposób naturalnie rozładowuje napięcie, tworzy bliskość ze mną itd. Na dzień dzisiejszy nie jestem na to gotowa. Kiedy jest ,,po", zaraz myślę o tym, że on jak wróci do domu/kolejnego dnia i tak sam się zaspokoi przy porno, czuję się jak jedna z haremu...Nie chcę współżyć z mężem, żeby łatwiej było mu opierać się uzależnieniu, nie chcę tego robić żeby sobie ulżyć, nie chcę się bać podczas współżycia, że on zamyka oczy i ja jestem tylko ciałem. Chcę się z nim kochać, kiedy będzie miał dłuższy okres trzeźwości, kiedy zacznie nad tym panować. Mam prawo nie chcieć z nim współżyć kiedy jest taka sytuacja...Mam prawo mówić, że na coś się nie zgadzam. To co czuję też jest ważne.
7. Czytanie literatury dot. uzależnień i współuzależnienia, obserwowanie na social mediach wpisów psychologów, czytanie Pisma Świętego.
8. Wdzięczność. Cieszenie się z małych rzeczy np. dobra kawa. Opiekowanie się samą sobą np. dobre odżywianie się, spacery.
9. Nie robienie z męża bożka. Mój świat kręcił się wcześniej wokół niego. A kiedy po jakimś czasie stałam się współuzależnionioną (czyli zaczęłam żyć jego uzależnieniem), to np. rezygnowałam ze spotkania ze znajomymi, bo mąż wrócił wcześniej do domu, bałam się, że będzie się masturbował i odrzuci mnie kiedy wrócę do domu...Kiedy nie rezygnuję z rzeczy, które są dla mnie ważne, więcej się uśmiecham.
10. Przypominanie sobie, że mąż jest uzależniony i nie podejmuje racjonalnych i w pełni wolnych decyzji. Przez kilkanaście lat oglądania pornografii mąż nauczył się, że po nią sięga, kiedy ma ochotę na to uczucie podniecenia i zaspokojenia. Stało się to jego nawykiem. Teraz musi wypracować w to miejsce inny nawyk, ale to długi proces. Przypominanie sobie, że on nie robi tego do końca świadomie, że jest zniewolony.

Wiem jak się czujesz. Mi samej często bardzo ciężko. Ale widzę, że pomimo, że smutno mi w nowej rzeczywistości - mieszkanie w pustym mieszkaniu, zasypianie samej, nie u boku męża, to jednak jestem oddzielną jednostką. Sama też umiem być szczęśliwa. I najważniejsze - ucinanie rozmyślania o przyszłości i zadręczania się tym. Żyję tu i teraz, tu i teraz mam szansę. Przyszłość jest niepewna. Jak to mówił ks. Kaczkowski - przeznacz sobie godzinę na zamartwianie się, a później żyj. ;) Jeśli chcesz, napisz do mnie.
Pomodlę się za Ciebie, przytulam i wysyłam Ci dobrą energię. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Wiele kobiet niestety ma ten problem, co my.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Na skraju wytrzymałość

Post autor: Sefie »

Mogę się wypowiedzieć z perspektywy nałogu, o którym piszecie.
Jestem uzależniony od pornografii i masturbacji od ok 10 roku życia, nikt mnie nie molestował, nie ma tu winnych samo się stało z dziecięcej ciekawości. Jest to straszny nałóg który wykańcza i psychicznie i fizycznie. Duża część życia staje się podporządkowana "rytuałowi", człowiek szuka każdej sposobności żeby to zrobić nawet kilka razy dziennie, to jak z szukaniem okazji do wyjścia na papierosa. Oczywiście cierpią na tym relacje z drugą stroną, bo ta strona "przeszkadza" w nałogu, czegoś chce, czepia się, krzyczy żeby z tym skończyć. To jak próba zabrania alkoholikowi zaczętej butelki z piwem.
Proponuję żeby nie patrzeć na to jako zdrada emocjonalna czy zachłyśnięcie się innymi kobietami, człowiek który w tym jest traktuje obraz kobiety jak przedmiot, nie utożsamia tych kobiet jako prawdziwe istoty, jedynie jako piksele na ekranie. Minutę później nawet nie pamięta jak ta pani wyglądała. Niestety nie da się kogoś zmusić do terapii ani pracy nad sobą, alkoholika albo narkomana zamkniesz w ośrodku, a komuś takiemu co zrobisz? Zwiążesz ręce? :)
Co pomaga? oczywiście terapia, bliskość Boga i uwaga bliskość żony, jednak do tego trzeba samemu dojrzeć, samemu chcieć zmiany. Mi zawsze pomagało kochanie się z żoną, stosowaliśmy NMPR. Ciężko było w okresie kiedy nie można było współżyć ale dało się jakoś przeczekać. Ważna jest więź emocjonalna, jeśli to będzie działało to mąż zawsze wybierze żonę. Najlepiej będzie nie odrzucać męża tylko starać się go rozkochać w sobie. Zachęcam też do zadbania o siebie, nawet nie dla męża ale dla samej siebie, żeby dowartościować się w swoich oczach.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ