Złożony pozew ...co dalej

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Caliope »

mare1966 pisze: 15 paź 2021, 10:09 Jeszcze raz o granicach.
Ja tu widzę spór o logikę i kwestie językowe.

Przykład pierwszy:
Załóżmy, że mąż bije mnie. Stawiam JEMU granice w ten sposób
że jasno komunikuję JEMU , że jak jeszcze raz mnie uderzy
to zgłaszam sprawę na policję ( czy określam jakieś inne działania ).
Gdzie tu jest stawianie sobie granic ?


Przykład drugi :
Jakiś teren prywatny, wojskowy , drzwi w budynku itp.
Mur, płot i tablica tabliczka : zakaz wstępu czasem na drzwiach w dopiskiem osobom postronnym itp.
I znowu granica postawiona KOMUŚ i KOMUNIKAT na zewnątrz.
W którą stronę skierowane jest ostrzeżenie , na zewnątrz czy do wewnątrz ?


Czy to jest logiczne i zrozumiałe ?


Natomiast, podam jeszcze inny przykład :
Jestem nad morzem i "stawiam sobie granicę" taką oto,
że nie wypływam dalej niż na 200 m.
Ale tutaj nikt mnie nie ogranicza, morze mnie nie ogranicza
nie ma strony do konfliktu, nie ma interakcji.
Ja sam podejmuję pewne O-GRANICZENIE , sam sobie.
( proszę zauważyć mamy na to inne określenia )
np. Mówimy o ograniczaniu się w jedzeniu itp.

Na własnej posesji nie stawiamy przecież granic wewnętrznych, tj. płot na zewnątrz
i jeszcze jakieś płoty dodatkowe na posesji.
Pierwszy przykład, stawiam sobie granice, mówię, że nie chcę być krzywdzona, bo źle się z tym czuję. Nie mówię, że zadzwonię na policję, bo nic to nie da. Chodzi o wyrażenie uczuć i emocji z tym związanych.
W twoim przykładzie nie ma zdrowych granic stawianych sobie.
Przykład drugi nie jest granicą w człowieku, a granica jest rzeczą .
Odmawianie sobie jedzenia, to ograniczenie, nie granica w moim umyśle. Cały czas jest mowa o wewnętrznych granicach, tych co są w naszej głowie.
Julit
Posty: 141
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Julit »

Micaelo,
czytam Twój wątek na bieżąco. Jestem na forum dopiero dwa miesiące, są tutaj na pewno bardziej doświadczeni i 'zaprawieni w bojach' forumowicze. Niemniej postanowiłam napisać kilka słów, też czytam wszystkie polecane lektury, lista Zerty... czasem głowa mnie od tych wszystkich informacji boli i czuję, że też chyba nie do końca rozumiem, też chciałabym usłyszeć co mam zrobić. Forumowicze piszą wiele uwag, spostrzeżeń, czasem krytykują. Trzeba z tego wyciągać to, co w Twojej sytuacji będzie miało Twoim zdaniem najlepsze zastosowanie.
W kwestii granic, też dopiero się uczę, jestem na samym początku tej edukacji.
Piszesz:
Czyli ok ..mam być cierpliwy , mam zachowywać się naturalnie itp. Starać się stosować Listę Zerty .
Ja staram się być cierpliwa. Pracuję nad cierpliwością w terapii. Trochę już wiem, dlaczego we mnie tej cierpliwości jest tak mało.
I trochę mi z tą wiedzą lżej.
Staram się zachowywać naturalnie. Stawiam granice sobie, by pozostać w swojej strefie komfortu, tam gdzie czuję się bezpiecznie. Nie narażam się na sytuacje, w których miałabym coś mężowie pokazać, a to coś co bym pokazała, miałoby skłonić go do powrotu do małżeństwa. Nie chcemy przecież, aby małżonkowie wrócili do nas, bo udowodniliśmy im coś żyjąc w określony sposób, tak aby im się podobało. Jeśli czujemy, że tak chcemy, że nie robimy wbrew sobie, to OK.
Pamiętam fragment o tym jak masowałeś żonie stopy. Uśmiechnęłam się, bo ja też b lubiłam jak mój mąż masował moje stopy. Potem wyczułam żal w Twoim pisaniu, że przecież pozwoliła, a potem nastąpiło pogorszenie waszej sytuacji. Pomyślałam wtedy, że gdybyś pomasował te stopy bez oczekiwania, że tym coś wskurasz, nie byłbyś rozczarowany. Ja właśnie takich sytuacji unikam i to jest moja granica stawiana sobie. W kryzysie każda chwilowa forma zbliżenia wzbudza w nas porzuconych nadzieję, że oto coś się zmienia. Tak wcale nie musi być. Nasi małżonkowie powinni chcieć do nas wrócić bez względu na wszystko. Tylko wtedy my też będziemy mieli poczucie, że ten powrót jest szczery, niczym nie warunkowany, chyba takiego powrotu chcemy...

Chyba w końcu do mnie dociera że muszę zacząć mocniej pracować nad sobą. Nie ograniczać zony , nie osaczać jej z każdej strony.
Kasia bardzo konkretnie opisała stan 'czekania nie czekając'. Dopiero jej tekst wyjaśnił mi konkretnie co to za postawa. Znajdziesz go (lub może znalazłeś) w tekście 'W ramki oprawić słowa Kasi'. Mam go pod ręką zawsze. Gdy pojawia się zwątpienie, lęk, chęć szybkiego działania, czytam je i one mi pomagają.

Co do stawiania granic ...Zona poinformowała mnie że wychodzi dziś na piwo ze znajomymi . I aby tego nie skomentować tzn aby nie powiedzieć że ja sie z tym żle czuje ze ona wychodzi , ze będę tęsknił ze będę zazdrosny itd. To sam stawiam sobie granicę co mogę powiedzieć a czego nie ...
Dobrze, że powstrzymałeś się przed skomentowaniem. Nie masz wpływu na myśli, uczucia i czyny żony. Trochę mi zajęło zrozumienie tego faktu, bo z kolei mój mąż twierdzi, że mam wpływ na jego powrót do małżeństwa. Nie mam. Kontrola w rozumieniu, że jeśli kontroluję to mam wpływ, nie działa. Nie masz wpływu na żonę. Ona podejmuje swoje decyzje, Ty swoje. Takie myślenie uwolniło mnie od ciężaru odpowiedzialności za małżeństwo trochę jakby w pojedynkę. Mam wpływ tylko na swoje myśli i działanie.

I na koniec - wszyscy piszą o pracy nad sobą, że to kluczowa kwestia w kryzysie. Też tak uważam, chociaż też trochę mi zajęło rozłożenie tego na czynniki pierwsze. Dla mnie to wsłuchanie się w swoje potrzeby tu i teraz. Nie przyspieszanie żadnego z procesów, ani tego nad sobą, ani tego który dotyczy kryzysu. Dać czasowi czas i nabrać sił. Na koniec najważniejsze: zawierzenie. W każdym aspekcie, totalne.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Ruta »

vertigo pisze: 15 paź 2021, 14:16
Ruta pisze: 15 paź 2021, 12:11 Jeśli żona na mnie wrzeszczy, spokojnie i z szacunkiem mówię, że czuję się nieprzyjemnie, gdy tak krzyczy, więc chętnie wszystkiego wysłucham, gdy się wyciszy i powie wszystko spokojnie.
Ruta pisze: 15 paź 2021, 12:11 Mam wpływ na siebie. Nie stawiam warunków.
Mam wrażenie, że to nie jest trafny przykład, przecież postawiłaś warunki - i sobie, i drugiej stronie - "posłucham Ciebie dopiero wtedy, jeśli Ty zachowasz się w określony sposób".
Granica między warunkiem dla drugiej osoby a opowiedzeniem o sobie jest z początku bardzo trudno wyczuwalna.

Jesli mowie: czuję się nieprzyjemnie, gdy krzyczysz, mówię o sobie i o tym co czuję. Zwykle mówimy raczej: nie krzycz. Czyli o drugiej osobie i o tym, co ma robić i czego nie.

Jesli mówię: chętnie cię wysłucham, gdy się wyciszysz i powiesz mi o tym spokojnie, nadal informuję o sobie. O tym, ze chcę współpracować. Ale w sposób ktory uwzględnia moje uczucia. O których informuję i nie każę się niczego domyślać. To ma szansę pomóc, jeśli tak rzeczywiście jest. Bo może być inaczej. Mogę wcale nie chcieć słuchać, nawet bardzo miłej i słodkiej formy.

Chodzi o to, by zajrzeć w siebie i powiedzieć o sobie. Więc to może być inna treść: wiesz czuję się źle, gdy krzyczysz i czuję, że teraz zupełnie nie ma we mnie chęci współpracy i wysłuchania cię. Nie wiem jeszcze dlaczego. Zajrzę w siebie, daj mi dwa dni, sprawdzę o co mi chodzi. Czy dasz mi czas do czwartku wieczorem?

No i w czwartek mówię słuchaj, czuję nadal wiele złości o tą sytuacje u twoich rodziców z zeszłego tygodnia. Blokuje mnie to. Czuję potrzebę by o tym porozmawiać. Czuję to to i to. Co o tym sądzisz? Aha rozumiem. Widzisz, bo ja to odebrałem tak i tak. Co mogę zrobić kolejnym razem, by było inaczej? Ja czułbym się lepiej gdyby... Nie umiemy prowadzić takich rozmów. Ale możemy się tego nauczyć. Warto. Ja się uczę. Mój mąż też się uczy i jest w tym coraz lepszy. Omija czytanie podręcznika, uczy się ode mnie. Ale uczy się nawet szybciej. Dzięki temu ja wiem, że równie trudne co stawiać w końcu swoje granice, identyfikować je, jest też szanować granice innych. Nawet gdy są one wyrażane w nie do końca przyjaznej formie (ostatnio usłyszałam od męża "gadasz za dużo", okazało się po chwili rozmowy, że mąż chciał po prostu chwilę ciszy). W efekcie stawiania i komunikowania granic (swoich a nie sobie nawzajem) z naszej relacji znika przemoc.

To wszystko da się sformułować jako warunki. Nie będę cię słuchać dopóki... I tak dalej. Wiem, że różnica jest subtelna i na poziomie języka trudno wyczuwalna. Z czasem idzie łatwiej

Bardzo ważna jest intencja wewnętrzna. Czy ja pod tymi milszymi w formie komunikatami nadal chcę wpłynąć na zachowanie i zmiany w drugiej osobie, żeby zachowywała się w określony sposób? Czy naprawdę realizuję swoją potrzebę bycia traktowanym z szacunkiem? Pierwsze powoduje, że chętnie poza powiedzeniem o sobie i postawieniem sobie granicy (nie reaguję na komunikaty wyrażone w sposób, który mnie rani) sięgnę po środki dodatkowe. Na przykład nie odbiorę córki z przedszkola, chociaż wiem, że to mój dzień, by trochę podtresować żonę, żeby "wiedziała" następnym razem, by nie mówić do mnie per "pajacu". To nie jest wtedy granica. To próba uzyskania wpływu na drugą osobę.

Postawienie sobie granicy wpływa na drugą osobę i na otoczenie. Jeśli żona chce ze mną rozmawiać, to przestanie wrzeszczeć. Ale to będzie jej decyzja. Może to jej zająć trochę czasu. Może wrzeszczeć jeszcze parę razy. Aż zobaczy, że nie jest to już efektywna metoda komunikacji ze mną. Może przestać wrzeszczeć, ale też uznać, że nie chce być z mężem na którego nawet powrzeszczeć sobie nie można i się wyprowadzić. Zdecyduje w wolności. Dlatego nie warto stawiać granic tam gdzie ich nie mamy. Jeśli nie przeszkadzają mi wrzaski żony, wiem, że tak ma i na razie mam gotowość by ich słuchać, to je znoszę. Stawianie granic wpływa na otoczenie. A my tego wpływu nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Julit pisze: 15 paź 2021, 16:48 Micaelo,
czytam Twój wątek na bieżąco. Jestem na forum dopiero dwa miesiące, są tutaj na pewno bardziej doświadczeni i 'zaprawieni w bojach' forumowicze. Niemniej postanowiłam napisać kilka słów, też czytam wszystkie polecane lektury, lista Zerty... czasem głowa mnie od tych wszystkich informacji boli i czuję, że też chyba nie do końca rozumiem, też chciałabym usłyszeć co mam zrobić. Forumowicze piszą wiele uwag, spostrzeżeń, czasem krytykują. Trzeba z tego wyciągać to, co w Twojej sytuacji będzie miało Twoim zdaniem najlepsze zastosowanie.
W kwestii granic, też dopiero się uczę, jestem na samym początku tej edukacji.
Piszesz:
Czyli ok ..mam być cierpliwy , mam zachowywać się naturalnie itp. Starać się stosować Listę Zerty .
Ja staram się być cierpliwa. Pracuję nad cierpliwością w terapii. Trochę już wiem, dlaczego we mnie tej cierpliwości jest tak mało.
I trochę mi z tą wiedzą lżej.
Staram się zachowywać naturalnie. Stawiam granice sobie, by pozostać w swojej strefie komfortu, tam gdzie czuję się bezpiecznie. Nie narażam się na sytuacje, w których miałabym coś mężowie pokazać, a to coś co bym pokazała, miałoby skłonić go do powrotu do małżeństwa. Nie chcemy przecież, aby małżonkowie wrócili do nas, bo udowodniliśmy im coś żyjąc w określony sposób, tak aby im się podobało. Jeśli czujemy, że tak chcemy, że nie robimy wbrew sobie, to OK.
Pamiętam fragment o tym jak masowałeś żonie stopy. Uśmiechnęłam się, bo ja też b lubiłam jak mój mąż masował moje stopy. Potem wyczułam żal w Twoim pisaniu, że przecież pozwoliła, a potem nastąpiło pogorszenie waszej sytuacji. Pomyślałam wtedy, że gdybyś pomasował te stopy bez oczekiwania, że tym coś wskurasz, nie byłbyś rozczarowany. Ja właśnie takich sytuacji unikam i to jest moja granica stawiana sobie. W kryzysie każda chwilowa forma zbliżenia wzbudza w nas porzuconych nadzieję, że oto coś się zmienia. Tak wcale nie musi być. Nasi małżonkowie powinni chcieć do nas wrócić bez względu na wszystko. Tylko wtedy my też będziemy mieli poczucie, że ten powrót jest szczery, niczym nie warunkowany, chyba takiego powrotu chcemy...

Chyba w końcu do mnie dociera że muszę zacząć mocniej pracować nad sobą. Nie ograniczać zony , nie osaczać jej z każdej strony.
Kasia bardzo konkretnie opisała stan 'czekania nie czekając'. Dopiero jej tekst wyjaśnił mi konkretnie co to za postawa. Znajdziesz go (lub może znalazłeś) w tekście 'W ramki oprawić słowa Kasi'. Mam go pod ręką zawsze. Gdy pojawia się zwątpienie, lęk, chęć szybkiego działania, czytam je i one mi pomagają.

Co do stawiania granic ...Zona poinformowała mnie że wychodzi dziś na piwo ze znajomymi . I aby tego nie skomentować tzn aby nie powiedzieć że ja sie z tym żle czuje ze ona wychodzi , ze będę tęsknił ze będę zazdrosny itd. To sam stawiam sobie granicę co mogę powiedzieć a czego nie ...
Dobrze, że powstrzymałeś się przed skomentowaniem. Nie masz wpływu na myśli, uczucia i czyny żony. Trochę mi zajęło zrozumienie tego faktu, bo z kolei mój mąż twierdzi, że mam wpływ na jego powrót do małżeństwa. Nie mam. Kontrola w rozumieniu, że jeśli kontroluję to mam wpływ, nie działa. Nie masz wpływu na żonę. Ona podejmuje swoje decyzje, Ty swoje. Takie myślenie uwolniło mnie od ciężaru odpowiedzialności za małżeństwo trochę jakby w pojedynkę. Mam wpływ tylko na swoje myśli i działanie.

I na koniec - wszyscy piszą o pracy nad sobą, że to kluczowa kwestia w kryzysie. Też tak uważam, chociaż też trochę mi zajęło rozłożenie tego na czynniki pierwsze. Dla mnie to wsłuchanie się w swoje potrzeby tu i teraz. Nie przyspieszanie żadnego z procesów, ani tego nad sobą, ani tego który dotyczy kryzysu. Dać czasowi czas i nabrać sił. Na koniec najważniejsze: zawierzenie. W każdym aspekcie, totalne.
Mega, niesamowite rady, mega pozytywne.
Bardzo dziękuję. Unioslem się nad swoimi emocjami dzięki Twoim słowom.
Dziękuję z głębi serca
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Cierpliwość... I spokój... Mnie uratują. Nie ma jej od 4 godzin a ja nic jej nie napisałem. Dumny jestem z siebie. Pojechała autem. Trzeźwość umysłu będzie :) muszę 1 punkt listy Zerty wdrożyć jak najszybciej. Inne punkty w trakcie...
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Ktoś Tu na kiedyś pięknie napisał " W nie słowach a w czynach.... I nad tym pracuje całym sobą...
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Astro »

Micealo pisze: 15 paź 2021, 21:40 Cierpliwość... I spokój... Mnie uratują. Nie ma jej od 4 godzin a ja nic jej nie napisałem. Dumny jestem z siebie. Pojechała autem. Trzeźwość umysłu będzie :) muszę 1 punkt listy Zerty wdrożyć jak najszybciej. Inne punkty w trakcie...
Świetnie Micealo tylko mam wrażenie ,że ty mówisz o tym na teraz . Teraz mnie uratują . A to mają być zmiany na stałe ,także cierpliwość i spokój.
Jeśli zrobisz to na teraz , na chwilę ,dla danej potrzeby, wynikającej z sytuacji , polegniesz szybko w każdym kolejnym starciu . Bo to wyjdzie , w żona już nie będzie miała skrupułów.
4 godziny no ok. Na żonę wpływu nie masz , więc kładź się spać , są dzieci nimi się zajmij
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: vertigo »

Ruta, moim zdaniem granice stawiane sobie to takie, których skutki dotykają tylko mnie. Jeśli, tak jak piszesz "stawianie granic wpływa na otoczenie", w bezpośredni bądź pośredni, zamierzony bądź niezamierzony sposób dotyka drugiej osoby, wpływa na nią, nie są to już granice stawiane jedynie sobie, ponieważ intencją jest zmiana zachowania drugiej osoby.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Astro pisze: 15 paź 2021, 22:18
Micealo pisze: 15 paź 2021, 21:40 Cierpliwość... I spokój... Mnie uratują. Nie ma jej od 4 godzin a ja nic jej nie napisałem. Dumny jestem z siebie. Pojechała autem. Trzeźwość umysłu będzie :) muszę 1 punkt listy Zerty wdrożyć jak najszybciej. Inne punkty w trakcie...
Świetnie Micealo tylko mam wrażenie ,że ty mówisz o tym na teraz . Teraz mnie uratują . A to mają być zmiany na stałe ,także cierpliwość i spokój.
Jeśli zrobisz to na teraz , na chwilę ,dla danej potrzeby, wynikającej z sytuacji , polegniesz szybko w każdym kolejnym starciu . Bo to wyjdzie , w żona już nie będzie miała skrupułów.
4 godziny no ok. Na żonę wpływu nie masz , więc kładź się spać , są dzieci nimi się zajmij
Racja... Zmiana musi być na stałe... Ale od czegos trzeba zacząć.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Ruta »

vertigo pisze: 16 paź 2021, 9:17 Ruta, moim zdaniem granice stawiane sobie to takie, których skutki dotykają tylko mnie. Jeśli, tak jak piszesz "stawianie granic wpływa na otoczenie", w bezpośredni bądź pośredni, zamierzony bądź niezamierzony sposób dotyka drugiej osoby, wpływa na nią, nie są to już granice stawiane jedynie sobie, ponieważ intencją jest zmiana zachowania drugiej osoby.
Jesli moja intencja to zmiana zachowania drugiej osoby, to nie stawiam granic, tylko manipuluje druga osoba.

Jesli postanawiam nie jeść dwa dni, bo chce zobaczyć czy dam rade, albo troche poskromić apetyt, to działam na swoim polu. Ale jesli mowie komuś nie bede jeść dokad ty nie zaczniesz zmywać naczyń...

Jeśli zaczynam odżywiać się zdrowiej, ja dla siebie, bez narzucania nikomu diety, zwłaszcza domownikom, to za jakiś czas domownicy mogą się do mnie przyłączyć, na przykład podzielając moją piękniejącą figurę i dobre samopoczucie. Ale nie muszą. Mogą dalej objadać się fast foodem a ze mnie podśmiewać raz po raz, że ja się na zdrowie przerzuciłam.

Więc dobrze piszesz, intencja jest kluczowa. Czy ja chce wplynac na siebie, czy na innych.

Natomiast gdy jest akcja jest reakcja. Jesli zmieniam siebie, na innych to wpływa. I jesli w wolności przyjmujemy te zmiany i reakcje innych na swoje zmiany, to jest to okej. Jesli nie umiemy tego zrobic w wolności, to i intencje nie byly czyste. Albo odreagowujemy na innych łamanie samych siebie przez siebie. Albo mamy pretensje, ze nasze "poświęcenie" na nic...
... Albo, że mąż nie przestał brać i pić po postawieniu granic, tylko teraz pije i ćpa u kowalskiej :lol: A przecież ja stawiałam granice, by mąż był ze mną, ale już nie pił. Śmieję się, bo ja tak naprawde myślałam.
...Albo jeszcze inne pokręcone rzeczy.

Wy grubasy zapasłe, ja tu stosuje dietę i ćwiczenia, zrzuciłam już 8 kilo, a wy dalej jecie chipsy do filmów i nie jecie zup. Przez was ostatnio sie juz trzy razy złamałam i zjadłam kubeł lodów i nie byłam dwa razy na siłowni... No gołym okiem słychać, że tu nie było dobrych granic dla siebie od początku.

Ale jeśli z taką samą spokojną postawą przyjmuję każdą zmianę w otoczeniu, jaka z mojej zmiany płynie, i zainteresowanie przyłączeniem się do mnie, jak i nawet krytykę i podśmiewanie się, abstynencję męża jak i jego wyprowadzkę, no to jestem w zgodzie ze sobą. Wtedy nie byłam. Chciałam wpłynąć na męża a nie na siebie.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Wiem że modlitwa pomaga mi troche się uspokoić. Zrozumialem ze albo całym sobą... Będę z Bogiem i mu zaufam. Na 101%. Bo tylko wtedy mogę liczyć na to że sam się zminie. Ze Bóg mia pomoże... Wiecie miałem w życiu różne historie i Bóg zawsze mi dawał jakiś znak... Albo sprawial cud... Za pomoca ludzi. Kiedyś myslalem ze cuda to coś niewyobrażalnego nie z tego świata. Później zrozumiałem że cuda to czasem pojawienie się kogoś w odpowiednim momencie. To bialy ptak przelatujacy nad głowa w nocy. Gdy pytasz a masz odpowiedź w zwykłym ptaku. Cuda że gdy czegoś potrzebowałeś i ufałeś bezgranicznie Bogu i byłeś wytrwały w modlitwie. BÓG sprawił że dostałeś to ci chciales ale jego droga taka jaka on miał dla Ciebie zaplanowana.
I dlatego wierzę mocno, że moje małżeństwo się nie skonczy. Bo mam wiarę i wiem że prawdziwa miłość która nas połączyła zwycięży.
Jest mega trudno... Ale nikt nie powiedział że będzie łatwo :)
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Astro »

Micealo pisze: 16 paź 2021, 9:46
Astro pisze: 15 paź 2021, 22:18
Micealo pisze: 15 paź 2021, 21:40 Cierpliwość... I spokój... Mnie uratują. Nie ma jej od 4 godzin a ja nic jej nie napisałem. Dumny jestem z siebie. Pojechała autem. Trzeźwość umysłu będzie :) muszę 1 punkt listy Zerty wdrożyć jak najszybciej. Inne punkty w trakcie...
Świetnie Micealo tylko mam wrażenie ,że ty mówisz o tym na teraz . Teraz mnie uratują . A to mają być zmiany na stałe ,także cierpliwość i spokój.
Jeśli zrobisz to na teraz , na chwilę ,dla danej potrzeby, wynikającej z sytuacji , polegniesz szybko w każdym kolejnym starciu . Bo to wyjdzie , w żona już nie będzie miała skrupułów.
4 godziny no ok. Na żonę wpływu nie masz , więc kładź się spać , są dzieci nimi się zajmij
Racja... Zmiana musi być na stałe... Ale od czegos trzeba zacząć.
Chcesz od czegoś zacząć. To dobrze.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Ruta pisze: 16 paź 2021, 11:55
Jesli moja intencja to zmiana zachowania drugiej osoby, to nie stawiam granic, tylko manipuluje druga osoba.

Jesli postanawiam nie jeść dwa dni, bo chce zobaczyć czy dam rade, albo troche poskromić apetyt, to działam na swoim polu. Ale jesli mowie komuś nie bede jeść dokad ty nie zaczniesz zmywać naczyń...
To się nie nazywa manipulacja tylko SZANTAŻ.
Manipulacja cechuje się tym , że osoba na której dokonuje się manipulacji
nie jest tego świadoma.

Trudno rozmawiać na jakiekolwiek tematy czy prowadzić spory językowe
w bałaganie znaczeniowym słów.
Po to mamy bogactwo języka, aby możliwie precyzyjnie określić
nasze myśli, stany, poglądy itd.

Jeżeli przykładowo ktoś będzie twierdził, że wkrętakiem przybija się gwoździe
( mając na myśli jednak młotek ) to o dobrą komunikację i zrozumienie wzajemne
nie będzie łatwo.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

Micealo pisze: 15 paź 2021, 9:09 Jak myslicie czy zaproponować żonie czas próby czas naprawy relacji do sprawy rozwodowej. Tzn. Pomyślalem ze jak się żona "zastanawia" to aby pomóc jej w tym zastanawianiu. To chcialbym jej zaproponować aby do pierwszej sprawy rozwodowej podjąć próbę naprawy relacji... Ze względu na dzieci że względu na 12 lat małżeństwa. Wiem że żona mówi że na ten moment nie wierzy nie ufa. Ze mówiła mi że się nie chce. Ze chce rozwodu. Z drugiej strony podczas normalnych dni... Była jako taka bliskość. Wydaje mi się że oboje męczymy się strasznie psychicznie w obecnej sytuacji... Ze jest to bardzo trudny okres dla nas. Jest duży stres, jest mnóstwo depresyjnych odczuć. Wydaje się że gdy jednak żona "zastanawia się" to jest nadzieja na to że być może zmieni zdanie co do rozwodu.
Czy uważacie ze wysunięcie propozycji do żony aby do czasu pierwszej sprawy rozwodowej dać sobie czas na naprawę relacji. Jeśli się uda to super. Jeśli żona będzie chciała rozwodu na pierwszej sprawie nadal. To powiem jej że się zgadzam. Aby nie przeciągać w nieskończoność.
Wiem że żona może mieć opory. Ale jak jej przedstawię to w taki sposób że ona może na tym tylko skorzystać. To może jest to jakieś wyjście. Co o tym myślicie.?
Do sprawy rozwodowej nie ma fizycznie szans naprawić relacji którą psuło się na przeróżne sposoby przez przynajmniej 12 lat.
W ten sposób dajesz żonie ewentualne alibi - próbowałam, nie udało się.
A ty byłbyś wtedy, z własnej inicjatywy, postawiony przed wyborem - nie dotrzymać (nierozsądnej, że tak to delikatnie ujmę) obietnicy, czy zrobić coś sprzecznego z sobą i swoimi wartosciami.

Mam wrażenie, że dość naiwnie i życzeniowo podchodzisz do sprawy.
Ja jestem mega daleki od sugerowania ci, że warto porzucić nadzieję. Przeróżne cuda widziałem, czytałem/słuchałem, sam takiego cudu (zwłaszcza patrząc z ludzkiej perspektywy) doświadczyłem.
Mi, w kulminacyjnym okresie mego kryzysu pewien użytkownik forum napisał, że o ile warto zachować nadzieję, o tyle warto by była jednym z możliwych scenariuszy (z realną a nie życzeniową szansą realizacji).
Że warto przygotować się również na te czarne i najczarniejsze opcje.
Mi wdrożenie tego mocno pomogło.

Jako, że ten wątek Julit czytasz, bardzo dobrY post.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Jeszcze może nie ten czas aby przygotować się na czacie arny scenariusz... Ale pewnie warto.
Nie wiem jak mam postępować, poniewaz lista zerty mówi o daniu przestrzenii osobie, daniu oddechu... Ja lepiej się czulem gdy mogłem podejść przytulić, wykasować stopy... Itp. Pisac często itd. Lecz może faktycznie teraz powinienem dać żonie trochę oddecgu od sobie, pisać tylko wtedy gdy ona napisze że czegoś potrzebuje. Mega trudno jest byc entuzjastycznym i jednocześnie patrzeć jak np. Smsuje z kimś... Mam taką koleżanke przyjaciółkę A... I ona uswiadomila mi że w normalnym związku druga osoba nie będzie pisać ani spotykać się z obcym mężczyzna. Albo że to jest niemoralne...
Z jednej strony zastanawiam się przecież ten chłopaczek ma kobietę... I jak jego kobieta by się czuła wiedząc że on filtruje z moją żoną... Ech czasem mam ochotę...
Dać czas czasowi... Mądre zdanie. Cierpliwosci się uczę razem z młodsza córka... I to ki yroche pomaga.
Musze bardziej jeszcze bardziej skoncentrowac się na sobie... Na zmienianiu siebie. I starać się modlić całym sobą.
ODPOWIEDZ