Złożony pozew ...co dalej

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Ruta »

Nowiutka pisze: 17 paź 2021, 16:03
Micealo pisze: 17 paź 2021, 15:24 Kolejnym elementem który mnie zadziwia w psychoterapii i psychologii jest mowa o tym że zawsze wina leży po obu stronach. Tylko jak np. U mnie to ja przez lata byłem nie do zniesienia. Byłem fatalnym mężem, partnerem, tata. To gdzie tu wina żony... Która co jakiś czas dawała sygnały ze ma dość...
Też się zastanawiałam aż trafiam na termin koluzji. Ja wiem, że to nie jest wszystko-wyjasniające-wszechwiedzace-objawienie, ale bardzo trafiło do mnie w kontekście rozłożenia winy 50-50.
Podświadoma gra partnerów, którzy dają zgodę nawet nieuświadomiona, na pewne zachowania drugiej strony.
A jakby odejść od kategorii winy w relacji?Małżeństwo tworzą dwie osoby, dwie niedoskonałe osoby. Mają swoją historię, deficyty, zranienia i obciążenia. I choć teoria nieświadomie prowadzonej gry pasuje i może wiele wyjaśnić, to z drugiej strony ja na przykład nie prowadziłam z mężem nieświadomej gry, by pił, odurzał się narkotykami i mnie zdradzał. Po prostu nie potrafiłam konstruktywnie sobie z tym poradzić. Z szacunkiem i miłością do siebie i do męża. A mój mąż też nie prowadził ze mną nieświadomej gry, by tak postępować. Ani by mnie okłamywać, że tak nie robi. To nałóg, zabierający możliwość decydowania o sobie w coraz większym zakresie. I współuzależnienie. Jedno i i drugie oparte na deficytach z przeszłości, z tej części naszej historii za którą nie odpowiadamy. Dzieciństwa, wczesnej młodości. Nie ma winy.
Jest za to odpowiedzialność małzonkow. I ja ją widzę jako wyzwanie na tu i teraz do podjęcia. Jestem odpowiedzialnym mężem i ojcem. Niezależnie od postawy żony, która jest matką i żoną, może być odpowiedzialną, ale też może wejść we własny kryzys i szukać od tej odpowiedzialności dróg ewakuacji.

Jeśli mamy parę, krzywdzący, trwający w egoiźmie i uzależnieniach mąż i trwająca przy nim wiernie żona, to żona jest skupiona na wyciąganiu męża. Ale często kosztem siebie. Niesie podwójną odpowiedzialność w wielu obszarach. To przykład mojego małżeństwa. Nie żebym jakoś sobie dobrze dawała radę. Zwykle byłam skupiona na tym, byśmy jakoś mogli przetrwać. Żona może nieść odpowiedzialność męża. Tak obrazowo powiedzmy to jest 25 kilogramowy wór. Mężczyzna zarzuca go sobie na plecy i idzie. Żona ma swój powiedzmy 15 kilogramowy. Więc jak dochodzi jej wór męża, którego on nie niesie, to ona go z miłości dzień po dniu przeciągnie, dla dzieci, dla męża, po to by rodzina była cała. I może to robić latami.

Gdy mój mąż staje w końcu na nogi, wychodzi choć trochę do światła, zachowuje się bardziej odpowiedzialnie, czyli bierze powiedzmy 3 kilo ze swojego wora, to ja nagle na chwilę mogę odpuścić, przystanąć. Zająć się czymś innym. I odkrywam jak bardzo jestem zmęczona, jak nie mam już siły, jak bardzo się przez ileś lat poświęciłam. I czuję potrzebę ucieczki, wtedy gdy jest lepiej, a nie gdy było gorzej. Nagle pojawia się przestrzeń bym to ja mogła wejść całą sobą w kryzys, w którym przecież od dawna jestem.
Nie mam już siły wchodzić ponownie w relację z mężem, czuję że się już z kolejnej takiej sytuacji, gdy mąż znów zacznie wchodzić w stare buty nie dam rady podnieść. Więc instynkt przetrwania mówi mi chroń się, izoluj, odejdź. Trudno za nim nie pobiec. Dużo wysiłku woli potrzebuję.

Gdyby mój mąż był zainteresowany odbudową relacji ze mną na tu i teraz, byłoby przed nim dużo pracy. Myślę, że gdyby powiedział mi, chcę wrócić, to ja bym się po prostu położyła na ziemi i płakała. A potem nie była w stanie nawet z nim porozmawiać. Otworzyłyby mi się wszystkie stare rany na raz. Ja to przechodzę w wersji light, bo mój mąż stara się wrócić na ile może do roli ojca. Nie do mnie. A i tak mam ochotę uciec i go zostawić z tym wszystkim.
To jest trochę tak, że jak mężczyzna bierze swój wór, to kobiecie robi się lekko i jest pokusa by zrzucić i swój worek. I pomysleć, że to i tak nie będzie to samo dla niego co dla niej. I niech teraz on sam podźwiga. Ja muszę odpocząć. Albo uciec.

Myślę, że warto być uważnym na to, co się może dziać w takiej sytuacji z żoną. Tachała wór i tachała. Swój i męża, i nagle już nie musi. Tyle że cała ta sytuacja z przeszłości jawi się nagle jako kierat. Który może w każdej chwili wrócić. To już nie jest kobieta-stachanowiec. To bardzo poraniona kobieta i skrajnie zmęczony człowiek, który czuje, że się może rozsypać w każdej chwili. I ucieka, by do tego nie doszło.

Nie wiem co jest rozwiązaniem. Sama go dla siebie szukam, bo mojego męża przy mnie nie ma. Pewnie sobie pozwolę na to, by się rozsypać w bezpiecznych warunkach. Przez parę dni. Bo ja swój kierat wciaz mam i trzeba się zebrać i tam wrócić. Ale jeśli odjęcie paru kilo z wora tak na mnie działa, to zabranie całego mogłoby mnie zabić. Coś jak maratońska śmierć po wyścigu.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Dziś odebrała moja odp na pozew... I stwierdziła że będzie sama z dziećmi rano jeździć. Jeździliśmy razem. Masakra. Ja wierzę że coś się musi wydarzyć... Aby uratowony został mój związek. Czy moja żona zrozumie... Chyba muszę odejść gdzieś w cień w domu. Tylko z drugiej strony jak...
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Pojechała sobie... Gdzieś jest 21.36 dwie godziny jej nie ma. Dzieci tają tylko moc abym nie zwariował. Odchodzę od zmysłów... Wyobraźnia... Po co ja miałem nadzieję... Ze ona się zastanawia.. Po co ona mi pisała ze się zastanawia... Po co... Teraz mam tylko większego doła... Ja jestem już trupem chodzacym. Czy ona się dobrze się bawi... Ja mam tak rozwalone emocje... Wydawało mi się że jestem trochę już poukładany. A tu znowu takie emocje. Rozszarpują mnie od wentarz.. Chcę mi się wyć... Wyszedłem na dwór na papierosa aby dzieci nie widziały mojego stanu. Przecież to nie jest normalne że matka dwójki dzieci... Wyjeżdża i 2 godziny już jej nie ma a dwa telefony wył.
MODLITWA tylko pozostaje... JA musze w końcu zaufać Jezusowi... Bo nie poradzę sobie... Skończę albo w psychiatryku... Albo na cmentarzu. Gdy coś takiego się dzieje... Odczucia negatywne są niewyobrażalnie duże... Może pojechała po prostu do koleżanki... A może nie.... Zastanawiam się na całym sobą... Dobrze przez ostatnie trzy lata byłem kiepskim partnerem, złym mężem, słabym Tata. Ale od dwóch miesięcy walcze że swoimi słabościami. Chodzę na terapię... Terapeutka tak jak w liście Zerty mówiła... Abym nie osaczal... Nie pytał... Nie wypytywal. Nie oskarżał... Itd. Popełniłem mnóstwo błędów... Codziennie do siebie pisalismy głównie ja... I niepotrzebnie bylo tam Ja.. JA... Ja... Aż mi parę razy napisała że się jej wymiotować chce od tego Ja ja...
Ktoś napisał że to jest nie sprint a maraton... I że mogą być straszne okresy... To ja już chyba nie chce gorszych... Wiem że byłem egoista... Wiem że byłem okrutny... Na terapii dowiedziałem się że wiele elementow robiłem nieświadomie... Ze mogłem bo ojciec... Matka... Ech...
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

Micealo pisze: 18 paź 2021, 18:24 Dziś odebrała moja odp na pozew... I stwierdziła że będzie sama z dziećmi rano jeździć. Jeździliśmy razem. Masakra. Ja wierzę że coś się musi wydarzyć... Aby uratowony został mój związek. Czy moja żona zrozumie... Chyba muszę odejść gdzieś w cień w domu. Tylko z drugiej strony jak...
Można się było spodziewać, że żona nie przyjmie twojej odpowiedzi z zachwytem.
Możesz, jeśli chodzi o dzieci, odwozić je na zmianę. Masz takie same prawa i obowiązki wobec nich. Chyba, że chodziło ci o czas spędzony z żoną w trakcie odwożenia.

Odnośnie „ile się psuło, tyle się naprawia”, to skrót myślowy. Oryginalna forma jaką pamiętam z forum to „naprawiać może się nawet tyle, ile się psuło”.
To zresztą też tylko skrót myślowy, który dobrze obrazuje, że naprawa małżeństwa to maraton, nie sprint.
Uświadamia, że na pstryk się nic nie zmieni, że potrzeba cierpliwości.

Moje własne przemyślenia odnośnie tej formułki są takie, że przedstawia ona opcję bardzo optymistyczną. Bo chciałbym abyśmy ten bałagan posprzątali „tip-top” w tyle lat, ile się znamy.
Niestety, źrodła tego bałaganu, to całe nasze życie do wybuchu kryzysu.
Nie bez powodu mówi się, że warto uczyć się robić coś prawidłowo, bo ewentualne zle nawyki później ciężko wyeliminować.
Trzeba potężnej pracy, dojrzałości i świadomości z obu stron by wgrać sobie nową bazę danych, zmienić siebie, swoje życie i małżeństwo tak, aby wszystko lub prawie wszystko działało jak należy.
Chyba, że mówimy o powrocie do punktu wyjścia, czyli albo momentu „gdy się poznaliśmy” lub „przed uwidocznionym kryzysem”. Ale do takiego momentu wracać nie chciałem, bo on był częścią składową bałaganu.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Pavel »

Micealo pisze: 18 paź 2021, 21:50 Pojechała sobie... Gdzieś jest 21.36 dwie godziny jej nie ma. Dzieci tają tylko moc abym nie zwariował. Odchodzę od zmysłów... Wyobraźnia... Po co ja miałem nadzieję... Ze ona się zastanawia.. Po co ona mi pisała ze się zastanawia... Po co... Teraz mam tylko większego doła... Ja jestem już trupem chodzacym. Czy ona się dobrze się bawi... Ja mam tak rozwalone emocje... Wydawało mi się że jestem trochę już poukładany. A tu znowu takie emocje. Rozszarpują mnie od wentarz.. Chcę mi się wyć... Wyszedłem na dwór na papierosa aby dzieci nie widziały mojego stanu. Przecież to nie jest normalne że matka dwójki dzieci... Wyjeżdża i 2 godziny już jej nie ma a dwa telefony wył.
MODLITWA tylko pozostaje... JA musze w końcu zaufać Jezusowi... Bo nie poradzę sobie... Skończę albo w psychiatryku... Albo na cmentarzu. Gdy coś takiego się dzieje... Odczucia negatywne są niewyobrażalnie duże... Może pojechała po prostu do koleżanki... A może nie.... Zastanawiam się na całym sobą... Dobrze przez ostatnie trzy lata byłem kiepskim partnerem, złym mężem, słabym Tata. Ale od dwóch miesięcy walcze że swoimi słabościami. Chodzę na terapię... Terapeutka tak jak w liście Zerty mówiła... Abym nie osaczal... Nie pytał... Nie wypytywal. Nie oskarżał... Itd. Popełniłem mnóstwo błędów... Codziennie do siebie pisalismy głównie ja... I niepotrzebnie bylo tam Ja.. JA... Ja... Aż mi parę razy napisała że się jej wymiotować chce od tego Ja ja...
Ktoś napisał że to jest nie sprint a maraton... I że mogą być straszne okresy... To ja już chyba nie chce gorszych... Wiem że byłem egoista... Wiem że byłem okrutny... Na terapii dowiedziałem się że wiele elementow robiłem nieświadomie... Ze mogłem bo ojciec... Matka... Ech...
Z jednej strony rozumiem, bo sam „chodziłem po ścianach” w takich sytuacjach.
Nie zapomniałem swoich emocji i stanu psychicznego z tego okresu i takich okoliczności przyrody.

Teraz pytanie, odnośnie tego czy to normalne, że matka dwójki dzieci...(itd.):
Czy gdyby między wami było wszystko dobrze, to również byś miał na to takie spojrzenie?
Czy ty nie wychodzisz/wychodziłeś na dwie godziny i dłużej I nie wracałeś po 22?
Jeżeli jednak się zdarzało, jak to świadczyło wg ciebie o tobie jako ojcu?
Ja wychodzę czasem, wracam nawet później niż 22. Nie uważam, że z tego powodu dzieciom się dzieje krzywda, że jestem złym mężem, ojcem itd. Itp.

Dzieci mają chyba opiekę (twoją)?

Nie wnikam teraz w to, co robi lub czego nie robi teraz twoja żona. Nie wiesz tego ani ty, ani ja.
Ja tylko zwracam uwagę, że o ile znam ten stan, to świadczy on o tym co się dzieje w tobie. A jest to granie niby na „strunie” dzieci i jej matkowaniu podczas gdy nie o dzieci ci chodzi, a o to, że jesteś Zazdrosny, boisz się, włącza ci się kontrolowanie i uwidacznia twoje uwieszenie.
Znam to, polecam te i inne „ciężary” oddać Bogu jak najszybciej.

Jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi, przygotuj się na więcej (czego nie życzę, ale doświadczenie mówi, że to niewinne przygrywki do tego co dziać się może).
Zaopatrz sie cierpliwość, siłę, bardziej realne spojrzenie na swoją sytuację i masę pokory.
Bo jeśli uważasz, że po dwóch miesiącach gdy starasz się funkcjonować właściwie (a wychodzi zapewne różnie) zmienisz spojrzenie żony na które pracowałeś 3 lata, to znaczy, że brak ci pokory.
Może dla odmiany ty teraz poczekaj 3 lata w trakcie których twoja żona będzie realizować program „teraz ja” (bo to zapewne teraz robi).
Był okres twojego „jajowania”, dlaczego odbierasz prawo do tego samego jej?
Kiedy i w jakich okolicznościach wpadłeś na to, że funkcjonowałeś niewłaściwie?
Ile czasu na błądzenie dałeś sobie, ile „dajesz” żonie?

I aby była jasność, nie usprawiedliwiam postawy twej żony, nie oceniam itd. bowiem jej tu nie ma a pewne wybory i postawy i tak nie wymagają Komentarza.
Jesteś tu ty, więc na to co widzę w tym co piszesz w kontekście twojej osoby się koncentruję.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Pavel pisze: 18 paź 2021, 22:20
Micealo pisze: 18 paź 2021, 21:50 Pojechała sobie... Gdzieś jest 21.36 dwie godziny jej nie ma. Dzieci tają tylko moc abym nie zwariował. Odchodzę od zmysłów... Wyobraźnia... Po co ja miałem nadzieję... Ze ona się zastanawia.. Po co ona mi pisała ze się zastanawia... Po co... Teraz mam tylko większego doła... Ja jestem już trupem chodzacym. Czy ona się dobrze się bawi... Ja mam tak rozwalone emocje... Wydawało mi się że jestem trochę już poukładany. A tu znowu takie emocje. Rozszarpują mnie od wentarz.. Chcę mi się wyć... Wyszedłem na dwór na papierosa aby dzieci nie widziały mojego stanu. Przecież to nie jest normalne że matka dwójki dzieci... Wyjeżdża i 2 godziny już jej nie ma a dwa telefony wył.
MODLITWA tylko pozostaje... JA musze w końcu zaufać Jezusowi... Bo nie poradzę sobie... Skończę albo w psychiatryku... Albo na cmentarzu. Gdy coś takiego się dzieje... Odczucia negatywne są niewyobrażalnie duże... Może pojechała po prostu do koleżanki... A może nie.... Zastanawiam się na całym sobą... Dobrze przez ostatnie trzy lata byłem kiepskim partnerem, złym mężem, słabym Tata. Ale od dwóch miesięcy walcze że swoimi słabościami. Chodzę na terapię... Terapeutka tak jak w liście Zerty mówiła... Abym nie osaczal... Nie pytał... Nie wypytywal. Nie oskarżał... Itd. Popełniłem mnóstwo błędów... Codziennie do siebie pisalismy głównie ja... I niepotrzebnie bylo tam Ja.. JA... Ja... Aż mi parę razy napisała że się jej wymiotować chce od tego Ja ja...
Ktoś napisał że to jest nie sprint a maraton... I że mogą być straszne okresy... To ja już chyba nie chce gorszych... Wiem że byłem egoista... Wiem że byłem okrutny... Na terapii dowiedziałem się że wiele elementow robiłem nieświadomie... Ze mogłem bo ojciec... Matka... Ech...
Z jednej strony rozumiem, bo sam „chodziłem po ścianach” w takich sytuacjach.
Nie zapomniałem swoich emocji i stanu psychicznego z tego okresu i takich okoliczności przyrody.

Teraz pytanie, odnośnie tego czy to normalne, że matka dwójki dzieci...(itd.):
Czy gdyby między wami było wszystko dobrze, to również byś miał na to takie spojrzenie?
Czy ty nie wychodzisz/wychodziłeś na dwie godziny i dłużej I nie wracałeś po 22?
Jeżeli jednak się zdarzało, jak to świadczyło wg ciebie o tobie jako ojcu?
Ja wychodzę czasem, wracam nawet później niż 22. Nie uważam, że z tego powodu dzieciom się dzieje krzywda, że jestem złym mężem, ojcem itd. Itp.

Dzieci mają chyba opiekę (twoją)?

Nie wnikam teraz w to, co robi lub czego nie robi teraz twoja żona. Nie wiesz tego ani ty, ani ja.
Ja tylko zwracam uwagę, że o ile znam ten stan, to świadczy on o tym co się dzieje w tobie. A jest to granie niby na „strunie” dzieci i jej matkowaniu podczas gdy nie o dzieci ci chodzi, a o to, że jesteś Zazdrosny, boisz się, włącza ci się kontrolowanie i uwidacznia twoje uwieszenie.
Znam to, polecam te i inne „ciężary” oddać Bogu jak najszybciej.

Jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi, przygotuj się na więcej (czego nie życzę, ale doświadczenie mówi, że to niewinne przygrywki do tego co dziać się może).
Zaopatrz sie cierpliwość, siłę, bardziej realne spojrzenie na swoją sytuację i masę pokory.
Bo jeśli uważasz, że po dwóch miesiącach gdy starasz się funkcjonować właściwie (a wychodzi zapewne różnie) zmienisz spojrzenie żony na które pracowałeś 3 lata, to znaczy, że brak ci pokory.
Może dla odmiany ty teraz poczekaj 3 lata w trakcie których twoja żona będzie realizować program „teraz ja” (bo to zapewne teraz robi).
Był okres twojego „jajowania”, dlaczego odbierasz prawo do tego samego jej?
[b]Kiedy i w jakich okolicznościach wpadłeś na to, że funkcjonowałeś niewłaściwie?
Ile czasu na błądzenie dałeś sobie, ile „dajesz” żonie?
[/b]

I aby była jasność, nie usprawiedliwiam postawy twej żony, nie oceniam itd. bowiem jej tu nie ma a pewne wybory i postawy i tak nie wymagają Komentarza.
Jesteś tu ty, więc na to co widzę w tym co piszesz w kontekście twojej osoby się koncentruję.
Pokora ...to takie trudne słowo.
Kiedyś pewnego wieczoru spadła mi cegłówka na głowę... Bóg mi ją spuścił , gdy żona z obcym facetem , rozmawiała na tarasie po północy ...Zabolało mnie . Zrozumiałem wtedy że ona ma po prostu potrzebę rozmowy kontaktu .Ja nie byłem dobrym rozmówca , zamykałem się w sobie . I od tamtego czasu , wolnymi krokami zmieniam się , analizowałem swoje zachowanie krok po kroku ,wiele błędów było .Najbardziej boli to że budzisz się każdego ranka i musisz żyć ze świadomością że czasu nie cofniesz i ze już nie możesz zmienić tego co było.
Musze sie wiecej modlić...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Caliope »

Nie tylko modlitwa, ona nie rozwiąże sprawy z twoją zazdrością, musisz wszystko kontrolować. Przypadkiem nie jesteś DDA? my tak mamy. Czasem myślę ile bym dała by choć raz poczuć, że mąż jest zazdrosny, ale w rozsądnych ilościach.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Caliope pisze: 19 paź 2021, 11:21 Nie tylko modlitwa, ona nie rozwiąże sprawy z twoją zazdrością, musisz wszystko kontrolować. Przypadkiem nie jesteś DDA? my tak mamy. Czasem myślę ile bym dała by choć raz poczuć, że mąż jest zazdrosny, ale w rozsądnych ilościach.
Jestem DDA
I mam już tego kryzysu dość ...a to dopiero początek , ja czuje się wypluty .Dziś apogeum rano .Niepotrzebne słowa wypoweidziane w nerwach i złości .Staram się wogole nie pisać ani dzwonić do żony. Mam takie dziwne wrażenie że ma jakiś złych podpowiadaczy, ponieważ nastąpiła eskalacja złości i nerwów. Może ta odp z sadu na jej pozew , tak na nia zadziałał.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Lawendowa »

Micealo pisze: 19 paź 2021, 12:46 Jestem DDA


I mam już tego kryzysu dość ...a to dopiero początek , ja czuje się wypluty
A byłeś na terapii dla DDA? Jeśli nie, to warto o tym pomyśleć.

Dla Twojej żony ten kryzys trwał już ladnych kilka lat, pisałeś o tym, więc teraz pora uzbroić się w cierpliwość i zająć pracą... nad sobą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Podczytuję, ale od kilku dni nie wypowiadam się.
Zrobię jednak wyjątek.

Micealo
czy ty choć trochę oprzytomniejesz ?
I kiedy , po rozwodzie ?


"Ratujesz", "pracujesz nad sobą", "dajesz dystans żonie" itp.
A do tego "dobre rady" - cierpliwości, idź na terapię itp.

Ty się skup na FAKTACH, tu i teraz.
Jak żona dobrze "przedstawi sprawę" to i na pierwszej rozprawie ten rozwód dostanie.
Sąd przypisze tobie całą winę, może wywalą cię z mieszkania a dzieci .......... już sobie żona zabrała przecież.
Przywali takie alimenty, że dalej będziesz "harował na rodzinę"
tylko jakby już nie swoją.
A kiedy już kurz opadnie, będziesz miał bardzo, bardzo, bardzo dużo czasu
na rozmyślanie, pracę nad sobą i z pewnością psycholog ci będzie potrzebny i terapia.

Tak ja to widzę, na tyle na ile opisujesz sytuację, w szczególności zachowanie żony.
Natomiast w departamencie cudów nie pracuję, więc czy takowy jest planowany wiedzy nie mam.
A rób co uważasz.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

mare1966 pisze: 19 paź 2021, 16:08 Podczytuję, ale od kilku dni nie wypowiadam się.
Zrobię jednak wyjątek.

Micealo
czy ty choć trochę oprzytomniejesz ?
I kiedy , po rozwodzie ?


"Ratujesz", "pracujesz nad sobą", "dajesz dystans żonie" itp.
A do tego "dobre rady" - cierpliwości, idź na terapię itp.

Ty się skup na FAKTACH, tu i teraz.
Jak żona dobrze "przedstawi sprawę" to i na pierwszej rozprawie ten rozwód dostanie.
Sąd przypisze tobie całą winę, może wywalą cię z mieszkania a dzieci .......... już sobie żona zabrała przecież.
Przywali takie alimenty, że dalej będziesz "harował na rodzinę"
tylko jakby już nie swoją.
A kiedy już kurz opadnie, będziesz miał bardzo, bardzo, bardzo dużo czasu
na rozmyślanie, pracę nad sobą i z pewnością psycholog ci będzie potrzebny i terapia.

Tak ja to widzę, na tyle na ile opisujesz sytuację, w szczególności zachowanie żony.
Natomiast w departamencie cudów nie pracuję, więc czy takowy jest planowany wiedzy nie mam.
A rób co uważasz.
Mare czyli co uwazasz ze powinienem teraz robić? Nie za bardzo, może rozumiem, może masz rację że jestem naiwny, może masz rację że powinienem też skupić się na przygotowaniu do rozwodu.
Mare czyli co nie walczyć o żonę i rodzine?
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Walczyć, ale stosownie do sytuacji.
( niektórzy TU nie lubią tego określenia "walka" - ja uważam jednak , że w istocie tak jest )

Po pierwsze - dobre rozpoznanie sytuacji i "przeciwnika".
( takie są realia - żona nie jest po twojej stronie, w sądzie też są "strony" )
Już ci pisałem o tym.
Inaczej jest kiedy żona faktycznie się waha, a zupełnie inaczej kiedy już tylko chce gładko
zakończyć z tobą znajomość i jeszcze puścić cię w skarpetkach.
Widzisz chyba różnicę ?
Jak na serio zapatrzona w kowalskiego, to jesteś tylko przeszkodą i musisz zostać wyeliminowany.
Bo niby jak "odkocha się " w nim a zakocha w tobie ?
Nie ja mieszkam z tą kobietą tylko ty.
Kluczowe jest teraz co robi a znacznie mniej co mówi.
Miałeś ZAPYTAĆ , zapytałeś ?
Poszła na ten twój "okres próbny" ?

To jak w każdej innej sytuacji.
Jak się państwa nie dogadają w jakiś sposób , to dochodzi do walki, takiej czy innej.
Zawsze warto jej uniknąć, nawet dużo płacąc, ale nie zawsze się da.
A jak już dochodzi do wojny, w tym na sali rozpraw, to tu salonu nie ma.
Walka o dzieci i o kasę.
Nie ma co ukrywać, że twoje karty słabiutkie, ale możesz stawić opór i blefować nawet.
Czasem mały kotek przestraszy wielkiego psa i ten ustąpi.
Walczysz nie tylko o małżeństwo, ale i rodzinę.
To się bardzo mocno odbija na dzieciach , ich życiu.

Jest jeszcze opcja - nie walczysz.
Najbardziej dziwaczna, nietypowa,ryzykowna i zaskakująca.
Żona uzna cię za wariata , albo nawet zacznie się zastanawiać DLACZEGO ty się nie bronisz ?
Co on knuje, nie zabiega o mnie ........... kurcze może nie jestem tyle warta ile mniemam ?
Może kasę w Lotto wygrał i nie chce się dzielić ?
Może być też tak, że wkrótce dostanie kopa od kowalskiego
( w sumie po co mu twoje dzieci ? ) znaczy dodatkowy kłopot.
I wtedy do ciebie łaskawie wróci, że niby "oj taka głupia ja byłam".

Jak widzisz , wariantów trochę jest.
No i cud też może wystąpić , choć ........ ja ich wiele nie widziałem

Pisałem ci.
Ktoś w realu musi ci dobrze przedstawić sytuację, jak się sprawy mają.

Zawsze jednak - ty działasz i ty podejmujesz decyzje.
Od tego nikt cię nie zwolni.
Od skutków też.
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Mare... Jasne że zapytałem... Pewnie strzeliłem sobie w kolano. I oczywsicie odpowiedziała że ona się nie zastanawia. On nie chce nic naprawiać. Chce rozwodu...
Micealo
Posty: 178
Rejestracja: 27 wrz 2021, 14:04
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: Micealo »

Nie wiem, nie wiem... Działania jej obecne są irracjonalne. Może faktycznie już tylko zająć się sobą. Nie zwracać wogole na nią uwagi. Ale wiesz ze jak byliśmy po prostu życzliwi dla siebie. To było "normalnie" była jakaś mała bliskość... Wmasowanie kremu w stopy... Balsam na plecy itp. Fakt nie powienienem wogole do tego dorabiać ideologii. Teraz jest ten mega dołek... Ale zaraz znowymu musi być z górki... Tak to sobie tłumaczę... Bo naprawde dziś jej Tekst że odda mi kluczyki do auta a ja mam jej oddać do domu... Masakra. Na szczęście mogę mieszkać... Do rozwodu i mieć kontakt z dziećmi taki jaki chce...
Może faktycznie już zbierać materiały do rozwodu... Mam przecież zdjęcia z mesenger. Mam jej biling telefoniczny.... Chciałem, chce uniknąć takich sytuacji. Pozew jest bez orzekania o winie... Alimenty mega małe. Moja żona nie jest materialistka nigdy nie była. Ona jest... Ma w sobie dużo dobroci, dużo ciepła. Tylko teraz się pogubiła.
Masz rację pisząc że powienienem bacznie obserwować i wyciągać wnioski. Lecz ja żyje nadzieję... Wiara że jeszcze nie wszystko stracone. Ze jest coś... BÓG który sprawi że żona się ocknie. Ja nie jestem złym mezem. Nie byłem przecież egoista przez całe 12 lat małżeństwa. To prawda że stałem się wygodny i dom był tylko do spania... Bo była praca... Ale się przebudziłem i teraz chce i pracuje aby być lepszym człowiekiem w każdej materii. Mare... Jak chcesz polecam sparing... Bez butelek :) daje kopa z adrenaliny... A jak jeszcze wmowisz sobie ze nienawidzisz kowalskiego to jest es niezniszczalny.
Dziś przynajmniej była koncentracja jako taka w pracy. Postanowiłem że nie będę myślał analizował tylko starał się pracować jak najlepiej potrafię. Z dziećmi zabawa... Nauka... I spać. Trzymam się dziś bo na ziołach.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Złożony pozew ...co dalej

Post autor: mare1966 »

Micealo
czasem sobie myślę, czy ty aby nie robisz sobie tutaj żartów.

Żona działa irracjonalnie ?
Pozew bez orzekania - aby przyspieszyć i aby nie było ewentualnych pytań o jej zdradę.
Czy taki ma być przyszły podział majątku : ona dom , ty samochód ?
To jakieś nowiutkie Ferrari ?
Alimenty mega niskie.............. no przecież już wzięła awansem w różnicy dom-samochód.
Po drugie to ładnie z jej strony , wyjdzie że jednak nie jest pazerna. :)
Tylko , że jej adwokat może zawsze wnieść o wyższe, albo i sąd sam z siebie
nie dopuści do tej oczywistej "krzywdy".
Może też co 2-3 lata wnosić o podwyższenie.

Zdjęcia z messengera i biling telefoniczny ?
A niby co tam jest ?
Sąd to wyśmieje i jeszcze wyjdzie że ograniczasz wolność żonie, nękasz ją ,
i jesteś chorobliwie zazdrosny o nic.
Powie, że to kolega, dobry jej znajomy czy cokolwiek.

Gadałeś z jakąś życzliwą osobą w realu ?
Co ci poradziła ?
ODPOWIEDZ