Jednak odszedl
Moderator: Moderatorzy
Re: Jednak odszedl
Trochę zazdroszczę,ale nic na siłę.
Mój mąż jest w takim amoku ,że zapomniał o synach.Uwaza ,że skoro jednego z nich widzi w pracy , to już wieczór czy w weekend nie musi z nim przebywać .
Przykre,bo mimo że synowie są dorośli to czują się przez niego opuszczeni tak samo jak ja.
Próbowałam mu to uświadomić, ale kontakt jest nam niewskazany, bo wciąż zbyt wiele w nas żalu.
On i tak nie zdaje sobie sprawy co się stało , a kowalska zasłoniła mu nie tylko świat ale i sposób trzeźwego myślenia . Wierzę , że wkrótce wróci na prawidłowy tor, bo przecież to inteligentny człowiek.
Żal mi ,że tyle ludzi cierpi przez nich.Swoj ból i tak schowałam głęboko , by inny nie czuli go razem ze mną , ale przecież ona też ma córkę , a jej były mąż również przez to przechodzi .
Ile ludzie potrafią zniszczyć dla własnego szczęścia?
Ja żyję normalnie.Pracuje , gotuje , dbam o dom i synów.Nic się nie zmieniło poza tym ,że męża nie ma.Wolny czas poświęcam na swoje przyjemności czy to grzyby czy basen.
Wiem , że takiego zakochanego w kowalskiej męża już nie chce.I póki się to nie zmieni to dobrze , że go z nami nie ma.Zadawal tyle cierpień , ranił słowami jakby nic nie znaczyły , że nie chce już słuchać jak ją kocha, dla niej zrobił wszystko i tylko z nią chce być .
Podobno nigdy ze mną nie będzie bo jestem wredna i mściwa. Tak, to prawda.Kobieta zraniona i odrzucona nie jest sobą.Ale miłość zmienia i on się i tym przekonał, więc wie , że nie dając mi jej przez ostatnie lata obudził demona.Gdy wracał do mnie to kowalska była tym demonem, który walczył o jego uczucie.Nie pozwoliła mu o sobie zapomnieć.Ja odpuściłam.Jesli Panu Bogu się nie uda nic wskórać tzn ,że nie mamy być razem.
Mój mąż jest w takim amoku ,że zapomniał o synach.Uwaza ,że skoro jednego z nich widzi w pracy , to już wieczór czy w weekend nie musi z nim przebywać .
Przykre,bo mimo że synowie są dorośli to czują się przez niego opuszczeni tak samo jak ja.
Próbowałam mu to uświadomić, ale kontakt jest nam niewskazany, bo wciąż zbyt wiele w nas żalu.
On i tak nie zdaje sobie sprawy co się stało , a kowalska zasłoniła mu nie tylko świat ale i sposób trzeźwego myślenia . Wierzę , że wkrótce wróci na prawidłowy tor, bo przecież to inteligentny człowiek.
Żal mi ,że tyle ludzi cierpi przez nich.Swoj ból i tak schowałam głęboko , by inny nie czuli go razem ze mną , ale przecież ona też ma córkę , a jej były mąż również przez to przechodzi .
Ile ludzie potrafią zniszczyć dla własnego szczęścia?
Ja żyję normalnie.Pracuje , gotuje , dbam o dom i synów.Nic się nie zmieniło poza tym ,że męża nie ma.Wolny czas poświęcam na swoje przyjemności czy to grzyby czy basen.
Wiem , że takiego zakochanego w kowalskiej męża już nie chce.I póki się to nie zmieni to dobrze , że go z nami nie ma.Zadawal tyle cierpień , ranił słowami jakby nic nie znaczyły , że nie chce już słuchać jak ją kocha, dla niej zrobił wszystko i tylko z nią chce być .
Podobno nigdy ze mną nie będzie bo jestem wredna i mściwa. Tak, to prawda.Kobieta zraniona i odrzucona nie jest sobą.Ale miłość zmienia i on się i tym przekonał, więc wie , że nie dając mi jej przez ostatnie lata obudził demona.Gdy wracał do mnie to kowalska była tym demonem, który walczył o jego uczucie.Nie pozwoliła mu o sobie zapomnieć.Ja odpuściłam.Jesli Panu Bogu się nie uda nic wskórać tzn ,że nie mamy być razem.
Re: Jednak odszedl
można taki stan nazwać "odmóżdżeniem" przez kowalską. Pewna moja znajoma nazwa to stanem gdy mózg odpłynął z głowy w okolice krocza. Na to nie ma lekarstwa poza podbijaniem dna i pozwoleniem na ponoszenie konsekwencji
PD
Re: Jednak odszedl
Dlatego odpuściłam.
Przez te 2 lata kłamstw mąż wracał do domu po każdej "wpadce".Przyjmowałam , starałam się zrozumieć,wybaczyć,nie przekreślać,ale nie potrafię udawać ,że nie widzę jak mnie kłamie,udawać że nie wiem , że nie był na żadnej rowerowej wycieczce ,czy że nie widzę drugiego telefonu.To ponad moje siły.Wiem , że są kobiety ,które to znoszą ,ale nie ja .
Czy samej jest mi lepiej?
Nie , ale na pewno spokojniej . Nie biorąc udziału w ich kłamstwach czuje ulgę.Zycie w prawdzie , choć samotne i bolesne daje większą satysfakcję niż udawanie ,że jest ok, gdy wiem , że nie jest ok .
Oboje ponosimy konsekwencje jego czynów , ale przynajmniej ja już nie przykładam do tego palca.
Nie wiemy nawet gdzie mieszka , czy już z nią , czy jeszcze sam. Okrył to wielka tajemnica bojąc się pewnie , że go będziemy nachodzić.
Głupie myślenie.Nikt go nie śledzi, przecież wystarczyłoby za nim pojechać po pracy, ale po co?
Gdy nic nie wiem to czuje większy spokój i ulgę.
A oni? No cóż .Karma wraca, więc nawet to ich szczęście kiedyś się pewnie skończy.Czy zdąży naprawić swoje błędy? Nawet jeśli nie , to on za nie odpowie przed Bogiem.
Dziś o tym nie myśli.
Przez te 2 lata kłamstw mąż wracał do domu po każdej "wpadce".Przyjmowałam , starałam się zrozumieć,wybaczyć,nie przekreślać,ale nie potrafię udawać ,że nie widzę jak mnie kłamie,udawać że nie wiem , że nie był na żadnej rowerowej wycieczce ,czy że nie widzę drugiego telefonu.To ponad moje siły.Wiem , że są kobiety ,które to znoszą ,ale nie ja .
Czy samej jest mi lepiej?
Nie , ale na pewno spokojniej . Nie biorąc udziału w ich kłamstwach czuje ulgę.Zycie w prawdzie , choć samotne i bolesne daje większą satysfakcję niż udawanie ,że jest ok, gdy wiem , że nie jest ok .
Oboje ponosimy konsekwencje jego czynów , ale przynajmniej ja już nie przykładam do tego palca.
Nie wiemy nawet gdzie mieszka , czy już z nią , czy jeszcze sam. Okrył to wielka tajemnica bojąc się pewnie , że go będziemy nachodzić.
Głupie myślenie.Nikt go nie śledzi, przecież wystarczyłoby za nim pojechać po pracy, ale po co?
Gdy nic nie wiem to czuje większy spokój i ulgę.
A oni? No cóż .Karma wraca, więc nawet to ich szczęście kiedyś się pewnie skończy.Czy zdąży naprawić swoje błędy? Nawet jeśli nie , to on za nie odpowie przed Bogiem.
Dziś o tym nie myśli.
Re: Jednak odszedl
Jak w sytuacji, gdy współmałżonek odszedł do innej osoby, podbijać mu dno?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Re: Jednak odszedl
Nie zdejmując z niego konsekwencji odejścia np.alimenty czy ukrywanie przed otoczeniem
Re: Jednak odszedl
A jak odchodzący sam poinformował rodzinę i znajomych, że odchodzi? I wypłaca dzieciom alimenty z własnej woli?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Re: Jednak odszedl
Jaka karma? Psia czy kocia?Koszmar pisze: ↑30 wrz 2021, 11:29 Dlatego odpuściłam.
Przez te 2 lata kłamstw mąż wracał do domu po każdej "wpadce".Przyjmowałam , starałam się zrozumieć,wybaczyć,nie przekreślać,ale nie potrafię udawać ,że nie widzę jak mnie kłamie,udawać że nie wiem , że nie był na żadnej rowerowej wycieczce ,czy że nie widzę drugiego telefonu.To ponad moje siły.Wiem , że są kobiety ,które to znoszą ,ale nie ja .
Czy samej jest mi lepiej?
Nie , ale na pewno spokojniej . Nie biorąc udziału w ich kłamstwach czuje ulgę.Zycie w prawdzie , choć samotne i bolesne daje większą satysfakcję niż udawanie ,że jest ok, gdy wiem , że nie jest ok .
Oboje ponosimy konsekwencje jego czynów , ale przynajmniej ja już nie przykładam do tego palca.
Nie wiemy nawet gdzie mieszka , czy już z nią , czy jeszcze sam. Okrył to wielka tajemnica bojąc się pewnie , że go będziemy nachodzić.
Głupie myślenie.Nikt go nie śledzi, przecież wystarczyłoby za nim pojechać po pracy, ale po co?
Gdy nic nie wiem to czuje większy spokój i ulgę.
A oni? No cóż .Karma wraca, więc nawet to ich szczęście kiedyś się pewnie skończy.Czy zdąży naprawić swoje błędy? Nawet jeśli nie , to on za nie odpowie przed Bogiem.
Dziś o tym nie myśli.
Albo wierzymy w Boga i Bogu, albo w bóstwa i filozofie hinduskie.
Wybacz, to nie czepianie się.
Zwracam tylko uwagę na szczegóły, istotne zwłaszcza w tej przestrzeni.
Co do meritum natomiast się zgadzam. Nie da się postawić trwałej budowli na takich fundamentach. Wczesniej więc lub później to się zawali.
W „najlepszym” razie będą „mieszkać” w ruinach.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Jednak odszedl
Nie wierzę w bóstwa.Raczej w sprawiedliwość.Tak nazwałam ją karmą, może bezsensownie.
Nie podbijam żadnego dna,nie życzę im źle.
Ja żyję swoim życiem: cichym, pobożnym ale nie na pokaz jak on , czasem może brak mi pokory, ale i tego się nauczę .
Staram się wyciągnąć lekcje z tego co się stało, nauczyć się nowego ja.Lubie siebie taką jaką zostawił mój mąż.Ta moja nowa wersja jest lepsza.Moze nigdy nie odbierze tego w kategorii ,że coś stracił , bo wg niego tylko zyskał, ale ja już nie mając wpływu na to co robi,pozbyłam się poczucia winy , które przez ostatnie 2 lata mną dominowało .
Czy będą mieszkać na mocnym fundamencie miłości , czy w ruinach tej budowli to już dla mnie nie może mieć znaczenia.Nie cieszy mnie ich szczęście , ani nie szukam satysfakcji gdy im się nie uda.Nie o to dbałam, czy się starałam w ostatnich latach.Ja szukałam sposobu na powrót naszej miłości a nie powodu do zastąpienia jej kimś innym z jej braku.
Nie da się zmusić do kochania, a jeśli zachętą nic nie wskóramy to czasem trzeba odpuścić.
Już nie mam ochoty walczyć z wiatrakami. Chce zachować resztę godności , której nie zdążył zdeptać .
Nie prosiłam o powrót tylko o miłość.Bez niej nic nie da się uratować .
Dwa lata żyłam podszyta strachem, dziś mimo nerwicy czuje większy spokój niż wtedy gdy spał obok mnie .
A że tęsknię? To normalny etap żałoby, jeden z tych,które trzeba przeżyć, by jutro zaświeciło słońce .
Mimo wszystko czuje się zdrowsza,jakby oczyszczona.
Konsekwencje jego czynów ponosimy wszyscy , ale odpowiedzialność za nie ponoszą już tylko oni.
Nie podbijam żadnego dna,nie życzę im źle.
Ja żyję swoim życiem: cichym, pobożnym ale nie na pokaz jak on , czasem może brak mi pokory, ale i tego się nauczę .
Staram się wyciągnąć lekcje z tego co się stało, nauczyć się nowego ja.Lubie siebie taką jaką zostawił mój mąż.Ta moja nowa wersja jest lepsza.Moze nigdy nie odbierze tego w kategorii ,że coś stracił , bo wg niego tylko zyskał, ale ja już nie mając wpływu na to co robi,pozbyłam się poczucia winy , które przez ostatnie 2 lata mną dominowało .
Czy będą mieszkać na mocnym fundamencie miłości , czy w ruinach tej budowli to już dla mnie nie może mieć znaczenia.Nie cieszy mnie ich szczęście , ani nie szukam satysfakcji gdy im się nie uda.Nie o to dbałam, czy się starałam w ostatnich latach.Ja szukałam sposobu na powrót naszej miłości a nie powodu do zastąpienia jej kimś innym z jej braku.
Nie da się zmusić do kochania, a jeśli zachętą nic nie wskóramy to czasem trzeba odpuścić.
Już nie mam ochoty walczyć z wiatrakami. Chce zachować resztę godności , której nie zdążył zdeptać .
Nie prosiłam o powrót tylko o miłość.Bez niej nic nie da się uratować .
Dwa lata żyłam podszyta strachem, dziś mimo nerwicy czuje większy spokój niż wtedy gdy spał obok mnie .
A że tęsknię? To normalny etap żałoby, jeden z tych,które trzeba przeżyć, by jutro zaświeciło słońce .
Mimo wszystko czuje się zdrowsza,jakby oczyszczona.
Konsekwencje jego czynów ponosimy wszyscy , ale odpowiedzialność za nie ponoszą już tylko oni.
Re: Jednak odszedl
To co dajesz wraca - nie wiem czy jest to nacechowane ideologią ale znałam osobę, która faktycznie żyła tym i wracało do niej dobro. Zło też prędzej czy później wróci.
Jak odchodzący sam poinformował to przynajmniej przyjął odpowiedzialność. Ja dopiero zaczynam "wracać" bo izolowalisny się od innych. Nie wiem czy i co mówił, ale ja nie będę grać "w wspólną decyzję".
Jak odchodzący sam poinformował to przynajmniej przyjął odpowiedzialność. Ja dopiero zaczynam "wracać" bo izolowalisny się od innych. Nie wiem czy i co mówił, ale ja nie będę grać "w wspólną decyzję".
Re: Jednak odszedl
Nie jest to do końca filozofia chrześcijańska. Jezus dawał samo dobro, w zamian został zabity. Co więcej, uprzedził że skoro mistrz doświadczył takiego losu, to i uczniowie też doświadczą. Zaprosił jednak, abyśmy dawali dobro i miłość mimo wszystko. Czasem to dobro wróci. A czasem jednak nie. Wróci za to w wieczności. To jest chrześcijańskie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Jednak odszedl
Ja wiem, że mamy iść Jego drogą, ale nadal jesteśmy tylko ludźmi. Nie będziemy idealni. Nie mamy być też naiwni, a tu trudno rozeznać gdzie postawić tą granicę, jak dawać dobro broniąc siebie? Gdzie kończy się twarda miłość, bo to by tu wchodziło?Nirwanna pisze: ↑30 wrz 2021, 20:58
Nie jest to do końca filozofia chrześcijańska. Jezus dawał samo dobro, w zamian został zabity. Co więcej, uprzedził że skoro mistrz doświadczył takiego losu, to i uczniowie też doświadczą. Zaprosił jednak, abyśmy dawali dobro i miłość mimo wszystko. Czasem to dobro wróci. A czasem jednak nie. Wróci za to w wieczności. To jest chrześcijańskie.
Mnie ksiądz mówił, że warto uporządkować sprawy jeśli mąż będzie chciał zalegalizować tamten związek.
Przecież nie będę matkować mężowi, ma swój rozum i podejmuje decyzje. Takie, które ranią i mnie i syna. Jak dawać dobro kiedy wiem, że on ma to gdzieś i dba tylko o swoje szczęście?
Re: Jednak odszedl
Nowiutka, ja się odniosłam do tych Twoich słów:
Nie wiem, jak w Twoim przypadku ma konkretnie wyglądać dawanie dobra, i gdzie masz postawić granice. Na szczęście nie muszę wiedzieć. To wie Bóg, który jest samym Dobrem i Miłością, więc to z Nim przede wszystkim warto konsultować swoje wątpliwości i swoje postępowanie.
Bo po 1. nie zawsze wraca, a po 2. często jest to postawa naiwna, jak sama piszesz.
Nie wiem, jak w Twoim przypadku ma konkretnie wyglądać dawanie dobra, i gdzie masz postawić granice. Na szczęście nie muszę wiedzieć. To wie Bóg, który jest samym Dobrem i Miłością, więc to z Nim przede wszystkim warto konsultować swoje wątpliwości i swoje postępowanie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Jednak odszedl
Nowiutka co miałoby oznaczać to „uporządkowanie spraw”?
Przepraszam, ze pytam w tym wątku a nie w wątku Nowiutkiej.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Jednak odszedl
Nie warto zastanawiać się czy dobro wróci, a zło zostanie odpłacone.Nie życzę nikomu źle , a już na pewno nie życzę źle osobie z którą żyłam 27 lat , która pomogła mi wychować dzieci, zbudować dom .
Jednak nie potrafię cieszyć się jego szczęściem, żyć jego tylko radością.Ja go do tego wyboru przymusiłam wyrzuceniem z domu , ale inaczej nadal by nas okłamywał . Jest tchórzem i takiego też go akceptowałam.Natomiast nigdy nie zaakceptuje kłamstwa i życia na dwa fronty.
Jednak nie potrafię cieszyć się jego szczęściem, żyć jego tylko radością.Ja go do tego wyboru przymusiłam wyrzuceniem z domu , ale inaczej nadal by nas okłamywał . Jest tchórzem i takiego też go akceptowałam.Natomiast nigdy nie zaakceptuje kłamstwa i życia na dwa fronty.
Re: Jednak odszedl
Życie uczy nas cierpliwości.Dlatego dziś już nie denerwuje się , że czegoś nie mogę.Nie czekam na coś co powinno zdarzyć się już wczoraj.
Dojrzałam.Potrafie stać z boku i przyglądać się bez rozczarowania, że czegoś nie mam, coś się nie stało a powinno, że ktoś ma być a go nie ma .
I tak samo podeszłam do sprawy męża.Jesli wróci to przyjmę,jeśli woli być gdzieś indziej tzn że tak ma być.
Gdy przez 2 lata próbowałam wpłynąć na niego,to mi się nie udawało.Czemu niby teraz miałoby się udać?
Zachłyśnięci szczęściem nie widzą krzywdy którą wyrządzają.Zyją dniem dzisiejszym, nie myślą i wieczności.
Z początku chciałam przestać go kochać , chciałam tak znienawidzić ,żeby aż chcieć zapomnieć.Teraz już nie.
Był , jest i będzie dla mnie ważny, choć każde z nas żyje innym , osobnym już życiem.
Codziennie wracając z pracy, mijając jego firmę czuje ból,ale i spokój . Wiem , że mam na tyle sił , by przejść obojętnie, mimo tęsknoty czy ukłucia zazdrości.
On nie wie co czuję.Nie obnażam swoich pragnień, nie mówię o cierpieniu .
Schowałam swoją miłość głęboko pod maską obojętności , by było nam łatwiej.I jest.Czyje przez to mniejszy żal,krzywda mniej boli,jakby to przynosiło ulgę.
Nie chodzi o to by śmiać się przez łzy, raczej o to by śmiać się bo świat jest piękny.Cieszy słońce,udany obiad czy wypad na grzyby,cieszy przespana noc , czy dobry dzień w pracy,cieszy wygrana w karty czy odwzajemniony uśmiech przechodnia.
Mąż myślał , że mój świat po jego zniknięciu runie .
Pomylił się .Nie znaczy to , że byłam przygotowana , bo to było jak śmierć , a na nią nigdy nie jesteśmy gotowi.
Jednak żyje dalej , dom jest zadbany, syn ma ciepły obiad i pogodną choć czasem zmęczoną matkę.
Przyjaciele mają we mnie uśmiechnięta koleżankę, która mimo samotności żyje też ich światem , a nie tylko swoimi problemami .
Wg zasady co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
I nawet jesień potrafi być piękną mimo ponurej pogody.
Dojrzałam.Potrafie stać z boku i przyglądać się bez rozczarowania, że czegoś nie mam, coś się nie stało a powinno, że ktoś ma być a go nie ma .
I tak samo podeszłam do sprawy męża.Jesli wróci to przyjmę,jeśli woli być gdzieś indziej tzn że tak ma być.
Gdy przez 2 lata próbowałam wpłynąć na niego,to mi się nie udawało.Czemu niby teraz miałoby się udać?
Zachłyśnięci szczęściem nie widzą krzywdy którą wyrządzają.Zyją dniem dzisiejszym, nie myślą i wieczności.
Z początku chciałam przestać go kochać , chciałam tak znienawidzić ,żeby aż chcieć zapomnieć.Teraz już nie.
Był , jest i będzie dla mnie ważny, choć każde z nas żyje innym , osobnym już życiem.
Codziennie wracając z pracy, mijając jego firmę czuje ból,ale i spokój . Wiem , że mam na tyle sił , by przejść obojętnie, mimo tęsknoty czy ukłucia zazdrości.
On nie wie co czuję.Nie obnażam swoich pragnień, nie mówię o cierpieniu .
Schowałam swoją miłość głęboko pod maską obojętności , by było nam łatwiej.I jest.Czyje przez to mniejszy żal,krzywda mniej boli,jakby to przynosiło ulgę.
Nie chodzi o to by śmiać się przez łzy, raczej o to by śmiać się bo świat jest piękny.Cieszy słońce,udany obiad czy wypad na grzyby,cieszy przespana noc , czy dobry dzień w pracy,cieszy wygrana w karty czy odwzajemniony uśmiech przechodnia.
Mąż myślał , że mój świat po jego zniknięciu runie .
Pomylił się .Nie znaczy to , że byłam przygotowana , bo to było jak śmierć , a na nią nigdy nie jesteśmy gotowi.
Jednak żyje dalej , dom jest zadbany, syn ma ciepły obiad i pogodną choć czasem zmęczoną matkę.
Przyjaciele mają we mnie uśmiechnięta koleżankę, która mimo samotności żyje też ich światem , a nie tylko swoimi problemami .
Wg zasady co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
I nawet jesień potrafi być piękną mimo ponurej pogody.