Mąż wyprowadził się do kolegi

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

rose pisze: 27 wrz 2021, 21:37 Nie przywiazywalabym większej wagi do tłumaczeń męża. Oczywiście deficyty w sferze seksualności wpływają na jakość małżeństwa ale to nie powód żeby wskakiwac innej do łóżka.
Agnes nie daj sobie wmówić że Ty jesteś odpowiedzialna za to że on zostawił Rodzinę na rzecz innej kobiety. Jasne że masz udział w kryzysie - choć tu też bądź wyrozumiała dla siebie, o kryzys w małżeństwie nie trudno przy dwójce maluchów. Jednak odpowiedzialność za zostawienie rodziny spoczywa wyłącznie na Twoim mezu.

Nie zrozum mnie źle, nie odwodze Cię od tego żeby przebaczyć i żyć dalej razem. Ale to będzie możliwe dopiero jak on się otrzasnie i zostawi kowalska. Myślę że jesteś madra kobieta i nie chciałabyś życia w trójkącie z kowalska. I nie wierz w hasełka że przestał Cię kochać bo Ty nie spełniałas jego oczekiwań. Odszedł bo pojawiła się kowalska. Gdyby jej nie było to jestem pewna że dalej korzystałby z ciepłego obiadku podstawionego pod nos i wysprzatanego mieszkania.
Pomysl o sobie i o dzieciach, a jego zostaw niech się na początek sam z sobą upora. Zobaczysz te wszystkie emocje będą się wyciszały, tylko przetrwaj.

Bardzo odnajduje się w Twojej historii, przeszlam podobna drogę półtora roku temu. Domyślam się jak jest Ci ciężko. Ale też pewne rzeczy widzę inaczej z perspektywy czasu. Jeszcze będzie dobrze, niezależnie jak sprawy się potoczą. Wiem że jest ciężko ale popatrz na śpiące dzieciaki i pomysl że nie jesteś sama. Masz też rodziców którzy Ci pomagaja a to też wielki skarb.
Zgadzam się z Tobą. Mój mąż próbuje zrzucić winę na mnie za to wszystko, nawet dziś napisał mi coś w stylu że nasze dzieci sa jeszcze malutkie, on nie moze poświęcać im dużo czasu i że pewnie one nie beda go tak kochały. Ja mu odpowiedziałam, że chyba liczył sie z tym zostawiając naszą rodzinę a on zaraz na to, że to moja wina.
Mam takie przemyślenia że mój mąż nie dorósł do roli zarówno ojca jak i męża. Kiedyś on się z tego otrząśnie zapewne i dotrze do niego co zrobił tylko żeby nie było za późno.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

3letniaMężatka pisze: 27 wrz 2021, 22:21 Wiecie, ja nawet rozumiem zdrady fizyczne. Ale te jednorazowe. Bardzo mało procent mężczyzn, potrafi wytrzymać w celibacie przez rok, dwa, trzy. Natura? A no natura. Po wielu różnych zdradach męża, nauczyłam się wybaczyć jednorazowe zdrady. Tych emocjonalno-fizycznych już nie. Chyba, że mam syndrom sztokholmski i wracam do oprawcy. Nie chcę usprawiedliwiać zdrady, bo to samo zło, ale w czasie kryzysu, mężczyźni zaczynają szukać tej bliskości, zainteresowania u innej kobiety. Tak jak i kobiety.
Nie zawsze tak jest, ja nie szukam, mój mąż też nie szuka. Mam zasady których nie przekraczam i nie łamię, a da się z Bogiem u boku.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Caliope pisze: 28 wrz 2021, 9:40
3letniaMężatka pisze: 27 wrz 2021, 22:21 Wiecie, ja nawet rozumiem zdrady fizyczne. Ale te jednorazowe. Bardzo mało procent mężczyzn, potrafi wytrzymać w celibacie przez rok, dwa, trzy. Natura? A no natura. Po wielu różnych zdradach męża, nauczyłam się wybaczyć jednorazowe zdrady. Tych emocjonalno-fizycznych już nie. Chyba, że mam syndrom sztokholmski i wracam do oprawcy. Nie chcę usprawiedliwiać zdrady, bo to samo zło, ale w czasie kryzysu, mężczyźni zaczynają szukać tej bliskości, zainteresowania u innej kobiety. Tak jak i kobiety.
Nie zawsze tak jest, ja nie szukam, mój mąż też nie szuka. Mam zasady których nie przekraczam i nie łamię, a da się z Bogiem u boku.
Ja też nie szukam, jestem wierna mężowi i przysiędzę, którą złożyłam. On obstaje za tym, że nie było zdrady fizycznej ale dla mnie gorsze jest to, że emocjonalnie przywiązał się do innej kobiety a nawet jeśli zdrady fizycznej nie było to przy takim przywiązaniu do niej napewno to zrobi.
Dla niego moja miłość się nie liczy on sam teraz twierdzi, że mnie nie kocha chociaż w domu jak już było źle i wszystko wisiało na włosku mówił, że mnie kocha tylko mniej. Teraz nie może na mnie patrzeć. Jednak mam cień nadziei,takie malutkir światełko w tunelu bo początki naszej znajomości były bardzo burzliwe, nie rozmawialiśmy ze sobą po kilka miesięcy, spotykaliśmy się z innymi osobami ale zawsze wracaliśmy do siebie z płaczem, skruchą i ogromną tęsknotą on mówił, że każdą dziewczynę jaką poznał porównywał do mnie i żadna mu nie pasowała u mnie było to samo. Może tym razem będzie podobnie a może odszedł już na zawsze… to wie tylko Bóg.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Astro
Posty: 1206
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Astro »

agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
A co oznacza dla ciebie małymi , kroczkami?
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Dalej myślę, że nie o to chodzi. Jeśli myślisz, że chodzi o to, to z moich doświadczeń i nie tylko, bo to mają też kowalskie to np. trzeba schudnąć, codziennie się malować, ładnie ubierać, dbać o skórę, ładnie pachnieć,zawsze być chętną, kokietującą, zaskakującą, tajemniczą. Tego chcesz? czy wtedy będziesz sobą, czy jednak nie. Do tego małymi kroczkami się nie dojdzie, to są konkretne zmiany i trzeba nauczyć się je utrzymywać. Tylko ja taka byłam od zawsze, od niedawna przestałam to robić i nic się nie zmieniło.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Astro pisze: 28 wrz 2021, 22:19
agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
A co oznacza dla ciebie małymi , kroczkami?
Małymi kroczkami chodzi mi o to żeby powoli nasz kontakt się poprawiał, był częstszy i nie kończył się na codziennym pytaniu męża „ jak dzieci?” I mojej odpowiedzi „dobrze”. Chciałabym go poprawić ale tak to zrobić żeby mąż się nie zniechęcił do mnie. Jak było między nami dobrze to dużo rozmawialiśmy ze sobą i pisaliśmy jak mąż był w pracy i brakuje mi tego.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Caliope pisze: 29 wrz 2021, 0:31
agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Dalej myślę, że nie o to chodzi. Jeśli myślisz, że chodzi o to, to z moich doświadczeń i nie tylko, bo to mają też kowalskie to np. trzeba schudnąć, codziennie się malować, ładnie ubierać, dbać o skórę, ładnie pachnieć,zawsze być chętną, kokietującą, zaskakującą, tajemniczą. Tego chcesz? czy wtedy będziesz sobą, czy jednak nie. Do tego małymi kroczkami się nie dojdzie, to są konkretne zmiany i trzeba nauczyć się je utrzymywać. Tylko ja taka byłam od zawsze, od niedawna przestałam to robić i nic się nie zmieniło.
Tak masz rację. Mi chodzi tylko o to, żeby rozmawiać „normalnie” bo zawsze u nas wszystko zaczynało się właśnie od rozmowy. Takiej normalnej, bez powrotów do przeszłości taka rozmowa żeby zyskać dobry kontakt, taki kumpelski a potem jak oboje już byliśmy gotowi siadaliśmy do rozmowy konkretnej, o nas o naszej sytuacji o tym co nas bolało co było źle. Tylko to zawsze on przebijał się przez mur który ja budowałam wokół siebie ja nigdy tego nie robiłam.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 29 wrz 2021, 9:43
Caliope pisze: 29 wrz 2021, 0:31
agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Dalej myślę, że nie o to chodzi. Jeśli myślisz, że chodzi o to, to z moich doświadczeń i nie tylko, bo to mają też kowalskie to np. trzeba schudnąć, codziennie się malować, ładnie ubierać, dbać o skórę, ładnie pachnieć,zawsze być chętną, kokietującą, zaskakującą, tajemniczą. Tego chcesz? czy wtedy będziesz sobą, czy jednak nie. Do tego małymi kroczkami się nie dojdzie, to są konkretne zmiany i trzeba nauczyć się je utrzymywać. Tylko ja taka byłam od zawsze, od niedawna przestałam to robić i nic się nie zmieniło.
Tak masz rację. Mi chodzi tylko o to, żeby rozmawiać „normalnie” bo zawsze u nas wszystko zaczynało się właśnie od rozmowy. Takiej normalnej, bez powrotów do przeszłości taka rozmowa żeby zyskać dobry kontakt, taki kumpelski a potem jak oboje już byliśmy gotowi siadaliśmy do rozmowy konkretnej, o nas o naszej sytuacji o tym co nas bolało co było źle. Tylko to zawsze on przebijał się przez mur który ja budowałam wokół siebie ja nigdy tego nie robiłam.
Też tak kiedyś u mnie było, rozmawialiśmy, ale po urodzeniu dziecka, mąż miał tyle oczekiwań, którym nie byłam w stanie sprostać w pojedynkę, byłam zmęczona i chora. Skończyło się na monologach i straszenia rozwodem, a to nie jest rozmowa. W trakcie kryzysu kiedy ogarnęłam chorobę chciałam się zbliżyć, mówić czego chcę, ale to doprowadziło tylko do odcięcia męża ode mnie. U mnie nie ma żadnych kroków, bo ja nie jestem w stanie przyjść po doświadczeniach podobnych do twoich, wszystkiego oprócz mówienia, że mu się chce rzygać jak mnie widzi.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Caliope, mi jest bardzo ciężko z tym wszystkim co mi powiedział, co zrobił ale kocham go nadal, tęsknię za nim, bardzo mi źle z tym że jest tak daleko czasem sobie myślę, że mogłabym z nim nawet nie rozmawiać aby chociaż codziennie go widzieć, czuć jego obecność. Brakuje mi go bardzo.
W książce o separacji w małżeństwie przeczytałam, że osoby doświadczające separacji odczuwają podobne emocje do tych, które towarzyszą nam w chwili gdy umiera najbliższa osoba i ja właśnie tak się czuję. Czuję ogromny ból i ogromną tęsknotę za nim, czuję jak bardzo go kocham i cierpię, że go nie ma, nie widzę go, nie słyszę, nie czuję jego zapachu. Ale wiem, że nie mogę nic zmienić bo on tego nie chcę a przynajmiej tak mówi.
Myślałam, że z każdym kolejnym dniem będzie mi lżej ale nie jest, jest coraz gorzej. Czekam jak na zbawienie na wizytę u psychologa bo czuję, że sama sobie z tym nie poradzę. Nie daje rady. Każdego dnia ten ból jest coraz większy, poczucie straty się pogłębia a razem z nim moja rozpacz.
Modlę się codziennie ale ta modlitwa jest dla mnie coraz trudniejsza, modlę się za niego za nasze małżeństwo, za naszą rodzinę. Każdy różaniec odmawiam ze łzami w oczach i ściskającym gardłem. Nie wiem już co mam robić.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 29 wrz 2021, 19:06 Caliope, mi jest bardzo ciężko z tym wszystkim co mi powiedział, co zrobił ale kocham go nadal, tęsknię za nim, bardzo mi źle z tym że jest tak daleko czasem sobie myślę, że mogłabym z nim nawet nie rozmawiać aby chociaż codziennie go widzieć, czuć jego obecność. Brakuje mi go bardzo.
W książce o separacji w małżeństwie przeczytałam, że osoby doświadczające separacji odczuwają podobne emocje do tych, które towarzyszą nam w chwili gdy umiera najbliższa osoba i ja właśnie tak się czuję. Czuję ogromny ból i ogromną tęsknotę za nim, czuję jak bardzo go kocham i cierpię, że go nie ma, nie widzę go, nie słyszę, nie czuję jego zapachu. Ale wiem, że nie mogę nic zmienić bo on tego nie chcę a przynajmiej tak mówi.
Myślałam, że z każdym kolejnym dniem będzie mi lżej ale nie jest, jest coraz gorzej. Czekam jak na zbawienie na wizytę u psychologa bo czuję, że sama sobie z tym nie poradzę. Nie daje rady. Każdego dnia ten ból jest coraz większy, poczucie straty się pogłębia a razem z nim moja rozpacz.
Modlę się codziennie ale ta modlitwa jest dla mnie coraz trudniejsza, modlę się za niego za nasze małżeństwo, za naszą rodzinę. Każdy różaniec odmawiam ze łzami w oczach i ściskającym gardłem. Nie wiem już co mam robić.
Psycholog pomoże Ci uporać się z tą stratą, bo to jest właśnie taka strata, żałoba po starym małżeństwie. Jak się odwiesisz od męża pójdziesz do przodu, zaczniesz żyć swoim życiem. Najfajniejsze są zmiany które możemy w sobie przepracować.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Melisa »

agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Agnes, naprawdę uważasz, że w sytuacji kiedy mąż dopiero co porzucił Ciebie i dwoje maleńkich dzieci to właśnie Ty powinnaś "docierać do niego"?
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Melisa pisze: 29 wrz 2021, 22:01
agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Agnes, naprawdę uważasz, że w sytuacji kiedy mąż dopiero co porzucił Ciebie i dwoje maleńkich dzieci to właśnie Ty powinnaś "docierać do niego"?
Wiem, że to głupie i tak naprawdę to powinnam zająć się sobą i dziećmi. Każdy mi to powtarza i każdy mówi, że to on powinien się otrząsnąć i że przyjdzie czas, że on będzie tego żałował tylko ja boję się, że jemu odpowiada takie życie bez obowiązków bez zobowiązań i on nigdy za mną nie zatęskni i już nigdy nie będziemy razem.
Możesz myśleć, że jestem głupia ja pewnie za jakiś czas też dojdę do tego wniosku ale narazie miotam się strasznie ze swoimi uczuciami i emocjami. Nie potrafię nad nimi panować i przeraża mnie to jaki ból to wszystko wywołuje we mnie
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 29 wrz 2021, 22:27
Melisa pisze: 29 wrz 2021, 22:01
agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Agnes, naprawdę uważasz, że w sytuacji kiedy mąż dopiero co porzucił Ciebie i dwoje maleńkich dzieci to właśnie Ty powinnaś "docierać do niego"?
Wiem, że to głupie i tak naprawdę to powinnam zająć się sobą i dziećmi. Każdy mi to powtarza i każdy mówi, że to on powinien się otrząsnąć i że przyjdzie czas, że on będzie tego żałował tylko ja boję się, że jemu odpowiada takie życie bez obowiązków bez zobowiązań i on nigdy za mną nie zatęskni i już nigdy nie będziemy razem.
Możesz myśleć, że jestem głupia ja pewnie za jakiś czas też dojdę do tego wniosku ale narazie miotam się strasznie ze swoimi uczuciami i emocjami. Nie potrafię nad nimi panować i przeraża mnie to jaki ból to wszystko wywołuje we mnie
Nie dotrzesz do męża w żaden sposób, mi też się to nie udało, ale możesz iść na terapię, przerobić tam swój strach przed odrzuceniem. U mnie po dwóch latach jest już inaczej, nie boję się już odejścia, jestem odwieszona emocjonalnie. Na ciebie też przyjdzie taki czas. Nie ma znaczenia czy mąż mieszka z tobą czy nie, może wrócić lub nie wrócić. Ja ze swoim mieszkam, ale to teraz tylko kolega z którym nie mogę dzielić się tym co mnie boli.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Pavel »

agnes94 pisze: 29 wrz 2021, 22:27
Melisa pisze: 29 wrz 2021, 22:01
agnes94 pisze: 28 wrz 2021, 21:53 Chciałabym Was prosić o radę, może ktoś z Was był w takiej sytuacji jak ja i doradzi mi.
Otóż jak pisałam dla mojego męża głównym powodem do rozstania jest to że było mało zbliżeń między nami. Mi też to się nie podobało jednak nie zrobiłam nic w tym kierunku, ale chciałabym.
Mój mąż zbudował teraz wokół siebie mur przez który ja nie potrafię się przebić i pytanie do Was czy komuś się udało coś takiego nie mieszkając razem? Chce dotrzeć do niego małymi kroczkami, nie osaczać go… Tylko jak tego dokonać?
Agnes, naprawdę uważasz, że w sytuacji kiedy mąż dopiero co porzucił Ciebie i dwoje maleńkich dzieci to właśnie Ty powinnaś "docierać do niego"?
Wiem, że to głupie i tak naprawdę to powinnam zająć się sobą i dziećmi. Każdy mi to powtarza i każdy mówi, że to on powinien się otrząsnąć i że przyjdzie czas, że on będzie tego żałował tylko ja boję się, że jemu odpowiada takie życie bez obowiązków bez zobowiązań i on nigdy za mną nie zatęskni i już nigdy nie będziemy razem.
Możesz myśleć, że jestem głupia ja pewnie za jakiś czas też dojdę do tego wniosku ale narazie miotam się strasznie ze swoimi uczuciami i emocjami. Nie potrafię nad nimi panować i przeraża mnie to jaki ból to wszystko wywołuje we mnie
No cóż...taki to etap.
Pamiętam, że sam się podobnie czułem. Strach...przepotężny strach. I ból, rozczarowanie.
Brak poczucia własnej wartości, totalne uwieszenie na żonie i warunkowanie swego szczęścia jej obecnością.
Oczywiście jak się okazało miało to swoje źrodła.

A przed wybuchem kryzysu (tzn. zanim dowiedziałem się, że mnie nie kocha) sam miałem jej zachowania po dziurki w nosie. Ona mojego, ja jej. Każde z nas patrzyło na czubek własnego nosa.

Nie wiem jak było u ciebie Agnes94, przed odejściem męża czułaś to samo co teraz?
Nieco watpię, bo nawet zmęczona byś do niego lgnęła.

To co teraz przeżywasz, co przeżywałem i ja - to taki syndrom odrzucenia.
To z czasem przechodzi.

Gdy już przejdzie, pewnie spojrzysz na to inaczej.
Mąż zostawił ciebie i dwójkę dzieci dla kowalskiej, a ty tęsknisz.

Ja się pytam za kim, za czym?
Z twego opisu wyłania się obraz niedojrzałego i nieodpowiedzialnego, egoistycznego dużego chłopca.
Zdziwiony, że kobieta po porodzie nie ma siły ani ochoty na dogadzanie mu, na igraszki w alkowie?
A co zrobił abyś miała siłę i ochotę?
Zdziwiony i niezadowolony, że figura nie jest idealna?
Ta figura to świadectwo noszenia i wydania na świat jego potomstwa.
No a jaka ma być po dwóch ciążach? Sam by ponosił to by może załapał.

Jeżeli we mnie, mężczyźnie, krew się burzy czytając takie zarzuty, to nawet nie chcę sobie wyobrażać co czuje kobieta.

Szczęśliwie etap zdrowego gniewu przed tobą. Bo jest się na co gniewać.

Oczywiście swój udział w kryzysie masz, choćby ślub z mentalnym przedszkolakiem, ale pewnie i wiele innych rzeczy.
I na tym warto się skupić, odciągnie to twoje myśli, choć trochę od męża.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ