Mąż wyprowadził się do kolegi

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: elena »

Nowiutka pisze: 05 gru 2021, 8:15
elena pisze: 04 gru 2021, 23:51 I jeszcze sprawa zajmowania się synem, piszesz Ruto, ze nikt Ci nie pomaga przy synu. A mąż nie może zaprowadzić syna na basen a potem go odebrać? Do przychodni tez nie moze pójść raz na jakiś czas? Przecież ma obowiązek, prawny obowiązek.
Jak dobrze zrozumiałam Rutę jej mąż jest w czynnym nałogu. Ja bym się bala w tedy na takie rzeczy zgadzać, ale to ja.
Rozumiem, to tym bardziej powinien wywiązywać się z alimentów jeśli nie może sprawować osobistej opieki nad dzieckiem. Mam wrażenie, ze czasem zapominamy, ze władza rodzicielska to nie tylko prawa, ale tez obowiązki.

Dlatego wracając to autorki wątku, super, ze potrafiłaś zadbać o zabezpieczenie finansowe córek. Ja miałam z tym problem, balam się, ze jak będę stanowcza i zacznę domagać się alimentów to zniweczę szanse na powrót męża. A mąż i tak wystąpił o rozwód, tylko, że później.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

elena pisze: 05 gru 2021, 9:49
Nowiutka pisze: 05 gru 2021, 8:15
elena pisze: 04 gru 2021, 23:51 I jeszcze sprawa zajmowania się synem, piszesz Ruto, ze nikt Ci nie pomaga przy synu. A mąż nie może zaprowadzić syna na basen a potem go odebrać? Do przychodni tez nie moze pójść raz na jakiś czas? Przecież ma obowiązek, prawny obowiązek.
Jak dobrze zrozumiałam Rutę jej mąż jest w czynnym nałogu. Ja bym się bala w tedy na takie rzeczy zgadzać, ale to ja.
Rozumiem, to tym bardziej powinien wywiązywać się z alimentów jeśli nie może sprawować osobistej opieki nad dzieckiem. Mam wrażenie, ze czasem zapominamy, ze władza rodzicielska to nie tylko prawa, ale tez obowiązki.

Dlatego wracając to autorki wątku, super, ze potrafiłaś zadbać o zabezpieczenie finansowe córek. Ja miałam z tym problem, balam się, ze jak będę stanowcza i zacznę domagać się alimentów to zniweczę szanse na powrót męża. A mąż i tak wystąpił o rozwód, tylko, że później.
Elena ja miałam tak jak Ty, na początku bałam się wystąpić o alimenty z tego samego względu co Ty, że męża to rozgniewa i nici będą z jego powrotu chociaż wszyscy w koło mówili mi, że to nie jest wystąpienie przeciwko niemu bo to jest jego obowiązek uczestniczyć w utrzymaniu dzieci i tak godziłam się na te jego śmieszne kwoty, które przelewał.
O zabezpieczenie alimentów wystąpiłam w odpowiedzi na pozew rozwodowy, który on wniósł. Mąż myślał, że skoro przelewał mi te śmieszne kwoty na dzieci do tej pory to i w pozwie wpisał sobie takie alimenty ale ja już postanowiłam, że nie będę taka naiwna jak byłam do tej pory. Odkąd sąd przyznał to zabezpieczenie mąż nie może tego przeżyć i na każdym kroku mi wytyka jaki to ze mnie pasożyt i zależy mi tylko na jego pieniądzach, bo najlepiej by było jakbym nic nie chciała a dzieci mają przecież 500+ to jest jego argument na to, że dzieci nie potrzebują jego alimentów.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta »

elena pisze: 05 gru 2021, 9:49
Nowiutka pisze: 05 gru 2021, 8:15
elena pisze: 04 gru 2021, 23:51 I jeszcze sprawa zajmowania się synem, piszesz Ruto, ze nikt Ci nie pomaga przy synu. A mąż nie może zaprowadzić syna na basen a potem go odebrać? Do przychodni tez nie moze pójść raz na jakiś czas? Przecież ma obowiązek, prawny obowiązek.
Jak dobrze zrozumiałam Rutę jej mąż jest w czynnym nałogu. Ja bym się bala w tedy na takie rzeczy zgadzać, ale to ja.
Rozumiem, to tym bardziej powinien wywiązywać się z alimentów jeśli nie może sprawować osobistej opieki nad dzieckiem. Mam wrażenie, ze czasem zapominamy, ze władza rodzicielska to nie tylko prawa, ale tez obowiązki.

Dlatego wracając to autorki wątku, super, ze potrafiłaś zadbać o zabezpieczenie finansowe córek. Ja miałam z tym problem, balam się, ze jak będę stanowcza i zacznę domagać się alimentów to zniweczę szanse na powrót męża. A mąż i tak wystąpił o rozwód, tylko, że później.
Agnes, ja także uważam, że mądrze postępujesz, dbając o wasze bezpieczeństwo finansowe i nie uważam, że jest to z jakąś krzywdą dla twojego męża i ojca waszych córek. Podziwiam, że tak szybko doszłaś do takiej zdrowej, racjonalnej postawy i jest ona dla mnie bardzo pomocna. Bo ja wciąż nad taką postawą swoją pracuję.

Co do mojej osobistej sytuacji: mój mąż jest w czynnym nałogu. Gdy ma lepsze okresy, gdy trzyma abstynencję, staram się go włączać w jak najwięcej rzeczy związanych z opieką nad synem i potrzebami rodziny, na miarę jego możliwości. I na miarę możliwości syna. W trudnych okresach przejściowych, odstawiania, albo narastającego głodu i używania okazjonalnego, bez ciągu, dziecku w relacji z tatą potrzebne jest moje wsparcie. W okresach dłuższej abstynencji spędzają czas sami. Mąż nie jest tu równy, czasem ma zapał, a czasem ma opory. Natomiast w okresach abstynencji bilans jest jak na uzależnionego tatę dobry, choć oczywiście daleki od pełnej ojcowskiej odpowiedzialności opiekuńczej i finansowej. Ale to nie wynika z tego, że mój mąż nie chce. Chce. Na razie jednak jest w takiej fazie choroby, w której jeszcze nie jest gotowy do poszukania dla siebie pomocy i uwierzenia, że może funkcjonować lepiej, cieszyć się życiem. Może doznać łaski uzdrowienia, o co się dla niego modlę, może zdecydować się na terapię, może się nawrócić, co także jest ścieżką zdrowienia z nałogu. Jest wiele różnych dróg do wyjścia z nałogów i do życia. Jest też droga śmierci. Modlę się o męża o dobre wybory dla niego, ale za męża wybrać nie mogę.

Co do odpowiedzialności finansowej osób czynnie uzależnionych... nie ma czegoś takiego. Jedną ze sfer w życiu, które ulegają degradacji jest kwestia finansów. U mojego męża choroba rozwija się i niszczy go od lat, obecnie ma długi, pracuje na czarno za niskie stawki, nie ma swojego majątku. Nawet samochód ma kupiony na inną osobę. To bardzo wydatnie pokazuje sferę zniszczeń jakich dokonuje w życiu człowieka nałóg. Bo przy tym wszystkim mój mąż jest bardzo zdolnym człowiekiem, potrafi robić niesamowite rzeczy, jest także pracowity, potrafi współpracować z ludźmi, jest sympatyczny i lubiany. Brzmi jak folder reklamowy, ale taki mój mąż naprawdę jest.

Natomiast obecnie widzę powolne zmiany w moim mężu i to, że stara się obecnie opłacać przynajmniej połowę zasądzonej kwoty, i dodatkowo kupić coś synowi. Nie wiem tego, ale może się zdarzyć, że część rachunków albo i wszystkie zobaczę w sądzie. Przyjmuję to. Do pozwu też były dołączone rachunki, nawet rachunek za buty syna, na które się składaliśmy za namową męża. Nawet byłam zdziwiona, po co mu nagle rachunek, ale się nie kłóciłam, dałam. No i mąż udowodnił tym rachunkiem, że kupił synowi raz buty. Nie chciałam męża upokarzać, pisać jak to wyglądało, oskarżać go o kłamstwo. Od Jezusa uczę się, że nie muszę się we wszystko wkręcać i wchodzić w narzucone role, ani ofiary, ani zwycięzcy. Gdy tłum się na Jezusa wkurzył i chciał Go zrzucić z góry, Jezus po prostu przeszedł między tłumem i zszedł z góry. Gdy tłum się zachwycił i chciał ukoronować Go na króla, Jezus oddalił się od tłumu i wszedł na górę. Nie muszę brać udziału w spektaklu pod warunkiem rozwód na warunkach systemu. Mogę tam przyjść, powiedzieć o swojej miłości i wierze, o potrzebach rodziny - finansowych i pozostałych - i tyle.

Póki co widzę, że doświadczenie męża w kupowaniu, niezależnie od motywów, ma walor "edukacyjny" i widzę, że mąż odkrywa, że to miłe dać coś od siebie, kupić, wybrać. Coś jak Szymon Cyrenejczyk, który nawrócił się niosąc Krzyż, choć wcale chciał Krzyża brać. Mąż być może kupuje coś, żeby mieć dowód do sądu, ale przy okazji odkrywa, że to po prostu przyjemnie i daje radość... Widzę też, że mężowi jest przykro i ma momenty prawdy o sobie - wtedy stara się jakoś kompensować nam brak swojego wsparcia. Walczą w nim dwie narracje. Mogę te dobre narracje wspierać modlitwą. To niby niewiele, ale bardzo dużo.

Póki co dostałam miły upominek od męża z okazji Mikołajek i to taki, który jest osobisty, a nie przypadkowy. I jest mi miło :D Tym bardziej, że mąż jest w kondycji ku górze. Ja także przygotowałam dla męża prezent. Zawsze tak robię przy takich okazjach, choć w kryzysie aż do dziś nie było tu wzajemności. Był czas, gdy byłam gotowa się z tego wycofać, ale szłam za sercem. Moje serce mówi: kochaj. No to kocham.
Dziś mój mąż opowiedział mi historię Świętego Marcina, to patron Kościoła w rodzinnej miejscowości męża, Kościoła w którym braliśmy ślub. Potem zapytaliśmy go z synem o rodzinne historie z jego rodziny, bo ostatnio syn mnie pytał i nie znałam wielu szczegółów. Na przykład rodzeństwa dziadków męża i pradziadków syna. I mąż sporo fajnych rzeczy nam opowiedział. Zrobił nam tez naleśniki. Ja także zostałam zaproszona. Rozmawialiśmy tez o świętach. Mąż ma zamiar spędzić Wigilie z nami w domu i w święta też z nami być. Wiem, że powinnam kochać męża twardziej. Ale uczę się tego powoli. I kosztuje mnie to dużo pracy.

Za tydzień mamy rozprawę w sądzie po roku i czterech miesiącach przerwy. W tym czasie przepracowaliśmy różne kwestie w tym przemocy, ja nauczyłam się jak chronić siebie i syna, syn nauczył się chronić siebie na miarę swoich możliwości, mąż nauczył się, że gdy stosuje przemoc lub przychodzi na kontakty nietrzeźwy, ponosi konsekwencje i nie jest to opłacalne. Choć nadal zdarza mu się przeniknąć w nieciekawym stanie, ale syn po terapii też już lepiej sobie z tym radzi. Lepiej się komunikujemy, lepiej współpracujemy, postanowienie sądu o kontaktach, bardzo krzywdzące dla syna poszło w odstawkę. Obecnie kontakty odbywają się w zgodzie z potrzebami syna. Choć nadal jest wiele sytuacji, które syna ranią i z którymi ja się potem mierzę. Ciekawa jestem, co na to napisze OZSS... Nie ma jeszcze informacji, że opinia wpłynęła do sądu.

Staram się nie dać lękowi, ani napięciu. Bo z tyłu głowy mam na przykład takie myśli, że mąż jest miły dla mnie po to, by złagodzić to, co tam szykuje na rozprawę. Zapytałam, czy będzie z adwokatem. Bo takie mam wrażenie, że mąż ostatnio znów ma adwokata. Już raz tak było i mąż ewidentnie dostał wtedy wytyczne, według których potem postępował. Wtedy jeszcze nie miałam pozwu, więc nie miałam pojęcia o co chodzi. Między innymi mąż z dnia na dzień przestał jeść wtedy z nami wspólne posiłki. Potem jak zrezygnował z pani mecenas znowu zaczął. Niektóre wytyczne miały sens, jak płacenie alimentów. Choć przed rozprawą mąż nie zapłacił nic, ale pani mecenas mówiła, że zaraz zapłaci, nie zapłacił.
Teraz jest podobnie, mąż zachowuje się inaczej, jest w tym coś dziwacznego jak i wtedy, choć w zupełnie innych obszarach. Na pytanie o adwokata nie chciał powiedzieć. Przyjmuję odmowę, nie naciskam. Dowiem się za tydzień.

Sprawa jest rano, więc nie będę w stanie pójść prosto z Adoracji, ale zdążę na Mszę Świętą na godzinę 6.30 rano.

Patronkami dnia są święta Łucja i Święta Odelia, dwie niewidome kobiety, choć z bardzo różnymi historiami.
Zaprzyjaźniam się z nimi, staram się je lepiej poznać i wesprzeć takie dzieła, które mogłyby się im podobać. A w głowie mam wciąż taką piękną pieśń, odkąd usłyszałam ją podczas Mszy Świętej
https://www.youtube.com/watch?v=d8nJCJHwjEg
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Od jakiegoś tygodnia zawsze jak mąż pisze "jak dzieci?" odpisuje mu, żeby zadzwonił do nich na video i zawsze podaje mu w jakich godzinach dzieci mogą rozmawiać czyli nie śpią, nie jedzą albo nie jesteśmy na spacerze. Godziny są tak dopasowane, że mąż nie jest wtedy w pracy żeby nie było, że wymyślam godziny specjalnie żeby jemu nie pasowało. Nie zadzwonił ani razu.
Przestaje też już pytać o dzieci bo to staje się dla niego niewygodne no bo on pyta a ja proponuje rozmowe z dziećmi, której on nie chce. Wczoraj napisał, żebym wysłała mu zdjęcia dzieci, napisałam żeby zadzwonił na video wtedy dzieci jego też zobaczą na co otrzymałam wiadomość, że po co ma ma dzwonić jak one już go pewnie zapomniały. Ja już nic na to nie odpisałam. Mąż sam pracuje na to, żeby dzieci o nim zapominały. Ja go nie zmuszę do kontaktu z dziećmi, skoro odrzuca moje propozycje to ja nic więcej nie zrobię.
Nie wiem czym jest spowodowane zachowanie męża.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta »

agnes94 pisze: 07 gru 2021, 8:50 Od jakiegoś tygodnia zawsze jak mąż pisze "jak dzieci?" odpisuje mu, żeby zadzwonił do nich na video i zawsze podaje mu w jakich godzinach dzieci mogą rozmawiać czyli nie śpią, nie jedzą albo nie jesteśmy na spacerze. Godziny są tak dopasowane, że mąż nie jest wtedy w pracy żeby nie było, że wymyślam godziny specjalnie żeby jemu nie pasowało. Nie zadzwonił ani razu.
Przestaje też już pytać o dzieci bo to staje się dla niego niewygodne no bo on pyta a ja proponuje rozmowe z dziećmi, której on nie chce. Wczoraj napisał, żebym wysłała mu zdjęcia dzieci, napisałam żeby zadzwonił na video wtedy dzieci jego też zobaczą na co otrzymałam wiadomość, że po co ma ma dzwonić jak one już go pewnie zapomniały. Ja już nic na to nie odpisałam. Mąż sam pracuje na to, żeby dzieci o nim zapominały. Ja go nie zmuszę do kontaktu z dziećmi, skoro odrzuca moje propozycje to ja nic więcej nie zrobię.
Nie wiem czym jest spowodowane zachowanie męża.
Agnes, podziwiam bardzo twój spokój i taką wewnętrzna spójność i mądrość.

Mi bardzo pomaga unikanie zastanawiania się nad tym po co mój mąż coś robi. Unikam myślenia zarówno o przyczynach jego zachowania jak i celach. Bo idzie za tym albo lęk, albo nadzieja, w zależności od rodzaju zachowania. Wszystko jednak co się wymyśli przy takim rozmyślaniu, to tylko projekcja.

Wczoraj się na to załapałam przez moment, pojawiły się na chwilę we mnie różne domysły, projekcje. Bo mąż był miły podczas spotkania, szukał kontaktu także ze mną, nie tylko z synem, opowiadał mi różne rzeczy, osobiste o dzieciństwie, o patronie swojej parafii, widziałam jego radość w oczach, gdy o tym mówił. Dawno już nie widziałam w nim takiej wewnętrznej radości. Spędziłam wobec tego czas z nimi, ale po jakimś czasie się wycofałam, bo tak poczułam. Dla mnie to jest bardzo trudne, gdy mąż zachowuje się tak ciepło, jakby nie było całego tego kryzysu, jakby nie wnosił sprawy o rozwód. Jest wtedy tak, jakbym mogła podejść, przytulić się. Nie umiem tego nazwać, bo jest wtedy mój kochający mąż, ale jest też ta część gotowa w każdej chwili mnie zranić. Ta, która gdy tylko podejdę, odepchnie mnie z całą siłą.
Ja męża w tym co dobre przyjmuję, słucham go, gdy chce mi coś opowiedzieć, pobyć ze mną, przychodzę, gdy woła mnie na posiłek. Ale też potrzebuję się chronić. Dobrze, że chronisz siebie i córeczki.

Wiesz, kryzys ma swoją dynamikę. Z początku małżonek w kryzysie jest bardzo wrogi, odcina się, rani, walczy o pieniądze, stosuje różne manipulacje. Ale z czasem to się zmienia, choć gdy trwa na bieżąco, to się wydaje, że nigdy już się nie zmieni. Ale się zmienia. Warto wspierać męża w kryzysie modlitwą, zawierzać go Bogu, Maryi. Ksiądz Roman Chyliński powiedział także by ofiarowywać za małżonka w kryzysie swoje cierpienie, wtedy jego nawrócenie idzie szybciej.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Lawendowa »

Posty pobocznej dyskusji dotyczące odpowiedzialności finansowej za rodzinę (z przyległościami) zostały przeniesione tutaj:
viewtopic.php?f=19&t=4632
Ten watek pozostawiamy agnes94 i jej osobistej sytuacji.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Lawendowa »

agnes94 pisze: 07 gru 2021, 8:50 Mąż sam pracuje na to, żeby dzieci o nim zapominały. Ja go nie zmuszę do kontaktu z dziećmi, skoro odrzuca moje propozycje to ja nic więcej nie zrobię.
Nie wiem czym jest spowodowane zachowanie męża.
Twój mąż jest w kryzysie. Tylko i aż tyle. To przekłada się na jego funkcjonowanie w różnych sferach życia.
Tak, masz rację, że go nie zmusisz do kontaktów. Dobrze, że to widzisz.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 07 gru 2021, 8:50 Od jakiegoś tygodnia zawsze jak mąż pisze "jak dzieci?" odpisuje mu, żeby zadzwonił do nich na video i zawsze podaje mu w jakich godzinach dzieci mogą rozmawiać czyli nie śpią, nie jedzą albo nie jesteśmy na spacerze. Godziny są tak dopasowane, że mąż nie jest wtedy w pracy żeby nie było, że wymyślam godziny specjalnie żeby jemu nie pasowało. Nie zadzwonił ani razu.
Przestaje też już pytać o dzieci bo to staje się dla niego niewygodne no bo on pyta a ja proponuje rozmowe z dziećmi, której on nie chce. Wczoraj napisał, żebym wysłała mu zdjęcia dzieci, napisałam żeby zadzwonił na video wtedy dzieci jego też zobaczą na co otrzymałam wiadomość, że po co ma ma dzwonić jak one już go pewnie zapomniały. Ja już nic na to nie odpisałam. Mąż sam pracuje na to, żeby dzieci o nim zapominały. Ja go nie zmuszę do kontaktu z dziećmi, skoro odrzuca moje propozycje to ja nic więcej nie zrobię.
Nie wiem czym jest spowodowane zachowanie męża.
Bardzo ładnie stawiasz granice Agnes, nie musi być tak jak tylko mąż chce, to Ty jesteś z dziećmi. Ty je kładziesz spać, karmisz o takiej porze jaką ustalasz Ty sama i masz prawo ustalać zasady jakie chcesz, a mąż może lub nie musi się do nich stosować, jego wybor. Nie zmusisz męża do kontaktów, ma wolną wolę tak jak i mój mąż. Ja to wykorzystuje na to by być z synem dłużej, bo sprawia mi to ogromną radość i dziękuję Bogu, że mam dziecko.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Za 13 dni pierwsza rozprawa rozwodowa, a w głowie bitwa myśli. Nie wiem co robić, codziennie układam sobie w głowie co ja powiem stając przed sądem. Nasze małżeństwo to zgliszcza, mam wrażenie, że mąż z każdym dniem nienawidzi mnie coraz bardziej, sytuacja między nami jest dużo gorsza niż była. Realnie nie widzę, żadnych szans i możliwości budowania na nowo naszej relacji przy takim nastawieniu męża.
Mam wrażenie, że tylko cud może uratować nasze małżeństwo i to musi być taki pożądny cud bo to co jest między nami z dnia na dzień psuje się jeszcze bardziej
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta »

agnes94 pisze: 08 gru 2021, 15:17 Za 13 dni pierwsza rozprawa rozwodowa, a w głowie bitwa myśli. Nie wiem co robić, codziennie układam sobie w głowie co ja powiem stając przed sądem. Nasze małżeństwo to zgliszcza, mam wrażenie, że mąż z każdym dniem nienawidzi mnie coraz bardziej, sytuacja między nami jest dużo gorsza niż była. Realnie nie widzę, żadnych szans i możliwości budowania na nowo naszej relacji przy takim nastawieniu męża.
Mam wrażenie, że tylko cud może uratować nasze małżeństwo i to musi być taki pożądny cud bo to co jest między nami z dnia na dzień psuje się jeszcze bardziej
Agnes rozumiem cię dobrze. Nasza rozprawa już w poniedziałek. Z poziomu emocji to w sądzie powiedziałabym pewnie coś takiego: Wysoko Sądzie! Mój mąż to totalny głupek, nie widzi jak mocno krzywdzi najbliższe mu, kochające go osoby i jak krzywdzi sam siebie ganiając ułudy. Proszę dla niego o jakieś 10 lat łagru. Po wakacjach resocjalizacyjnych wrócimy do tematu rozwodu.

Z poziomu miłości powiem, zgodnie z prawdą, że ja wierzę w wartość przysięgi małżeńskiej i w to, że ważne jest by danego słowa dotrzymywać. I że wierzę, że mąż, pomimo, że obecnie jest wciąż w głębokim kryzysie, ma szansę się nawrócić i zmienić zdanie co do tego jak chce żyć, że ja się o to jego nawrócenie modlę, nie wycofuję postawy miłości, żyję w wierności przysiędze, pracuję nad sobą, wybaczyłam mężowi porzucenie rodziny i całe jego postępowanie w kryzysie i pozostaję w postawie otwartej na pojednanie z mężem. I wobec tego wnoszę o oddalenie powództwa.

W przypadku młodych małżeństw, gdy są małe dzieci, warto powiedzieć także, że choć obecnie małżonkowie żyją w separacji to jest zbyt wcześnie , by stwierdzić, że doszło do wygaśnięcia więzi, i że wygasły one w sposób trwały, co jest niezbędne do orzeczenia rozwodu - i że wobec tego w obecnym stanie rzeczy zasadne jest oddalenie powództwa o rozwód, ewentualnie wsparcie rodziny w kryzysie poprzez skierowanie małżonków na mediacje odnośnie uregulowania spraw związanych z dziećmi, tak, aby nie doszło do eskalacji konfliktu i by dać małżonkom szanse na porozumienie się w tych sprawach, co będzie korzystne także dla dzieci. Można także zwrócić się do sądu z prośbą o pouczenie strony o obowiązkach rodzicielskich, w tym o obowiązku alimentacyjnym.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Pavel »

Ruta pisze: 08 gru 2021, 16:03
agnes94 pisze: 08 gru 2021, 15:17 Za 13 dni pierwsza rozprawa rozwodowa, a w głowie bitwa myśli. Nie wiem co robić, codziennie układam sobie w głowie co ja powiem stając przed sądem. Nasze małżeństwo to zgliszcza, mam wrażenie, że mąż z każdym dniem nienawidzi mnie coraz bardziej, sytuacja między nami jest dużo gorsza niż była. Realnie nie widzę, żadnych szans i możliwości budowania na nowo naszej relacji przy takim nastawieniu męża.
Mam wrażenie, że tylko cud może uratować nasze małżeństwo i to musi być taki pożądny cud bo to co jest między nami z dnia na dzień psuje się jeszcze bardziej
Agnes rozumiem cię dobrze. Nasza rozprawa już w poniedziałek. Z poziomu emocji to w sądzie powiedziałabym pewnie coś takiego: Wysoko Sądzie! Mój mąż to totalny głupek, nie widzi jak mocno krzywdzi najbliższe mu, kochające go osoby i jak krzywdzi sam siebie ganiając ułudy. Proszę dla niego o jakieś 10 lat łagru. Po wakacjach resocjalizacyjnych wrócimy do tematu rozwodu.

Z poziomu miłości powiem, zgodnie z prawdą, że ja wierzę w wartość przysięgi małżeńskiej i w to, że ważne jest by danego słowa dotrzymywać. I że wierzę, że mąż, pomimo, że obecnie jest wciąż w głębokim kryzysie, ma szansę się nawrócić i zmienić zdanie co do tego jak chce żyć, że ja się o to jego nawrócenie modlę, nie wycofuję postawy miłości, żyję w wierności przysiędze, pracuję nad sobą, wybaczyłam mężowi porzucenie rodziny i całe jego postępowanie w kryzysie i pozostaję w postawie otwartej na pojednanie z mężem. I wobec tego wnoszę o oddalenie powództwa.

W przypadku młodych małżeństw, gdy są małe dzieci, warto powiedzieć także, że choć obecnie małżonkowie żyją w separacji to jest zbyt wcześnie , by stwierdzić, że doszło do wygaśnięcia więzi, i że wygasły one w sposób trwały, co jest niezbędne do orzeczenia rozwodu - i że wobec tego w obecnym stanie rzeczy zasadne jest oddalenie powództwa o rozwód, ewentualnie wsparcie rodziny w kryzysie poprzez skierowanie małżonków na mediacje odnośnie uregulowania spraw związanych z dziećmi, tak, aby nie doszło do eskalacji konfliktu i by dać małżonkom szanse na porozumienie się w tych sprawach, co będzie korzystne także dla dzieci. Można także zwrócić się do sądu z prośbą o pouczenie strony o obowiązkach rodzicielskich, w tym o obowiązku alimentacyjnym.
Ruto chciałbym to zobaczyć i usłyszeć jak to mówisz, tzn. obie wersje , zaznaczając, że pierwsza płynie z poziomu emocji.
Powaga, to byłby niezapomniany czas :lol:
A jednocześnie piękne świadectwo.

Taka uwaga z mojej strony agnes94, jeśli zdecydowałabyś się nieco skorzystać z części oznaczonej „z poziomu miłości”, warto mowić prawdę i tylko prawdę.
Czyli - Ruta pisze, że wybaczyła mężowi zachowanie w kryzysie.
Jeśli tak jest - jest to Ok.
Natomiast jeśli np. ty nie wybaczyłaś, warto nie mowić tego a użyć np. zwrotu „chcę wybaczyć” czy „staram się wybaczyć”.
Chodzi mi o spójną postawę, to powyżej to tylko przykład.

Ja ze swojej strony wspieram modlitwą i ufam, że Pan Bóg cię solidnie wesprze w tym nadchodzącym trudnym czasie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Dla mnie przede wszystkim to wszystko dzieje się za szybko. Maż bardzo szybko złożył pozew o rozwód ( po ponad miesiącu nie mieszkania razem). Bardzo naciska na ten rozwód, wręcz rozkazuje mi zgodzić się na rozwód za porozumieniem stron bo on mnie nie kocha a nawet nienawidzi, nie może na mnie patrzeć itp. z tego co widzę dzieci też mu są obojętne. Jedyne co go boli w tym wszystkim to te alimenty
Nie wybaczyłam mężowi jeszcze, nie potrafię wybaczyć bo praktycznie codziennie zadaje nowy ból, nową rzeczą mnie rani i chociaż ja nie odpowiadam na jego zaczepki, nie wdaje się w dyskusje to mnie to boli bo wiadomo przykrości zadane przez osoby, które kochamy bolą jeszcze mocniej.
Na sprawie na pewno powiem, że kocham męża, zależy mi na naszej rodzinie, nawet jak mąż mnie tak rani to nie zmienia mojej postawy miłości wobec męża chociaż trudno jest go teraz kochać kiedy tak mnie traktuje, ale szczerze go kocham tak jak przysięgałam mu w dniu ślubu dotrzymuje przysięgi. Wiem, że dopadł nas kryzys, bardzo poważny i silny ale to nie jest argument na to, że powinniśmy się rozwieść. Nasze małżeństwo nie potrzebuje rozwodu a pomocy abyśmy stanęli na nogi i wskazania drogi jak mamy pracować nad naszą relacją.

Pisałam już wcześniej, że zaczęłam terapię i dziś miałam drugie spotkanie. Rozmawiałyśmy o tym rozwodzie, o całej naszej sytuacji, o tym jak mąż mnie traktuje, jak prze do rozwodu itp i psycholog zapytała mnie czy mi coś to da, że ja się nie zgodzę na rozwód? Skoro mąż podjął taką decyzję to znaczy że on tego chce a nie ma żadnych przesłanek żeby on to zdanie zmienił a narażam się tylko na kolejne ciosy od rozgniewanego męża i zasiała we mnie tym ziarenko niepewności, cały dzień o tym myślę.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Nirwanna »

agnes94 pisze: 08 gru 2021, 19:05 Pisałam już wcześniej, że zaczęłam terapię i dziś miałam drugie spotkanie. Rozmawiałyśmy o tym rozwodzie, o całej naszej sytuacji, o tym jak mąż mnie traktuje, jak prze do rozwodu itp i psycholog zapytała mnie czy mi coś to da, że ja się nie zgodzę na rozwód? Skoro mąż podjął taką decyzję to znaczy że on tego chce a nie ma żadnych przesłanek żeby on to zdanie zmienił a narażam się tylko na kolejne ciosy od rozgniewanego męża i zasiała we mnie tym ziarenko niepewności, cały dzień o tym myślę.
Kocham te psychologiczne teksty, doprawdy 8-) Znaczy - bardzo dobrze, że zadała pytania, bo 1. masz szansę się przygotować, gdy podobne padną ze strony sądu, 2. pytania w ogóle zmuszają do myślenia i pewnej analizy.
Miło by było jedynie, gdyby nie były tendencyjne, tj. z odpowiedzą ukrytą w pytaniu ;-)

Swego czasu na takie pytania odpowiedziałam sobie i pani psycholog tak:
- czy mi coś to da, że ja się nie zgodzę na rozwód? Tak. Spójność i wierność sobie, swojemu danemu słowu. Zarówno jeśli chodzi o przysięgę w kościele, jak i w USC (tak, to ten czas jeszcze był ;-) ), tam w przyrzeczeniu cywilnym było m.in. o uczynieniu wszystkiego by małżeństwo było trwałe.
- Skoro mąż podjął taką decyzję to znaczy że on tego chce a nie ma żadnych przesłanek żeby on to zdanie zmienił. Ma do tego oczywiście prawo. Ja mam prawo podejmować własne decyzje, spójne z moimi wartościami. Mam taki plan nie uzależniać się emocjonalnie od męża i jego decyzji, zwłaszcza tych raniących. Inaczej mówiąc - może decyzję rozwalenia małżeństwa podejmować, nawet bez przesłanek na zmianę, ja mu tej decyzji nie klepnę.
- narażam się tylko na kolejne ciosy od rozgniewanego męża. to akurat nie mój argument, bo nie mamy z mężem dzieci, ale w analogicznej sytuacji byłabym gotowa tak odpowiedzieć - ponieważ mamy dzieci i nic nie wskazuje na to, aby mąż został pozbawiony praw rodzicielskich, więc jeszcze kilkanaście lat będziemy je wychowywać, więc kontaktować się, więc mąż się jeszcze nie raz rozgniewa, więc proszę o nauczenie mnie narzędzi i postaw, abym nauczyła się konstruktywnie radzić sobie z gniewem męża.

Podkreślę to co napisał Pavel - w sądzie warto mówić prawdę, tak jak ją czujesz, nie ściemniać na potrzeby sądu i małych zwycięstw, warto być spójnym. To procentuje po ludzku, i takiej postawie Bóg błogosławi. Choć na początku może się wydać, że bardziej się wali niż idzie dobrze. Wiele ufności Panu Ci życzę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Bławatek »

agnes94 pisze: 08 gru 2021, 19:05 Dla mnie przede wszystkim to wszystko dzieje się za szybko. Maż bardzo szybko złożył pozew o rozwód ( po ponad miesiącu nie mieszkania razem). Bardzo naciska na ten rozwód, wręcz rozkazuje mi zgodzić się na rozwód za porozumieniem stron bo on mnie nie kocha a nawet nienawidzi, nie może na mnie patrzeć itp. z tego co widzę dzieci też mu są obojętne. Jedyne co go boli w tym wszystkim to te alimenty
Nie wybaczyłam mężowi jeszcze, nie potrafię wybaczyć bo praktycznie codziennie zadaje nowy ból, nową rzeczą mnie rani i chociaż ja nie odpowiadam na jego zaczepki, nie wdaje się w dyskusje to mnie to boli bo wiadomo przykrości zadane przez osoby, które kochamy bolą jeszcze mocniej.
Na sprawie na pewno powiem, że kocham męża, zależy mi na naszej rodzinie, nawet jak mąż mnie tak rani to nie zmienia mojej postawy miłości wobec męża chociaż trudno jest go teraz kochać kiedy tak mnie traktuje, ale szczerze go kocham tak jak przysięgałam mu w dniu ślubu dotrzymuje przysięgi. Wiem, że dopadł nas kryzys, bardzo poważny i silny ale to nie jest argument na to, że powinniśmy się rozwieść. Nasze małżeństwo nie potrzebuje rozwodu a pomocy abyśmy stanęli na nogi i wskazania drogi jak mamy pracować nad naszą relacją.

Pisałam już wcześniej, że zaczęłam terapię i dziś miałam drugie spotkanie. Rozmawiałyśmy o tym rozwodzie, o całej naszej sytuacji, o tym jak mąż mnie traktuje, jak prze do rozwodu itp i psycholog zapytała mnie czy mi coś to da, że ja się nie zgodzę na rozwód? Skoro mąż podjął taką decyzję to znaczy że on tego chce a nie ma żadnych przesłanek żeby on to zdanie zmienił a narażam się tylko na kolejne ciosy od rozgniewanego męża i zasiała we mnie tym ziarenko niepewności, cały dzień o tym myślę.
Agnes, niestety zawsze te przykre sprawy dzieją się niezapowiedziane i za szybko. A szczególnie przy małych dzieciach czas szybciej biegnie.

Warto przed rozprawą sobie notować różne rzeczy te dobre i te złe, bo pamięć jest ulotna i nigdy nie wiadomo jakie pytania na rozprawie się usłyszy lub jakie kłamstwa mąż może mówić.

Rok temu miałam terapię przy ośrodku katolickim i terapeutka też mi mówiła, że może lepiej odpuścić, bo nie zatrzymam męża jeśli on z taką zaciętością dąży do rozwodu. Walczyłam i się modliłam. Zazwyczaj gdy odpuszczałam to nagle mąż miał pomysł by być z nami. Fakt, że często tak jak chciał szybko wracać tak szybko też odpuszczał i jednak wolał rozwodu. Nigdy nie można być pewnym na 100% co się w przyszłości wydarzy.

A mąż pewnie kiedyś będzie żałował, że dzieci go nie znają i to na jego własne życzenie.

Życzę Ci sił i nadziei.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Ruta »

Agnes,
spójność w sądzie popłaca. Masz prawo do emocji. I masz prawo spokojnie powiedzieć, że ponieważ aktualnie mąż codziennie cię krzywdzi i krzywdzi dzieci, to nie przebaczyłaś. Ale że jest w tobie gotowość do przebaczenia, gdy przestanie to robić. To co napisałaś, jest spójne i wierzę, że dasz radę wygłosić tak ładną obronę swojego małżeństwa i swoich przekonań przed sądem.

Co do pani psycholog i wątpliwości. Ja słyszałam od wielu różnych osób, że: upokorzę się przed sądem, że to źle tak ganiać za mężczyzną, że się będę mężowi narzucać, że on mnie już nie chce, że ja mu narzucam swoją wolę, że moja niezgoda i tak nic nie da, że to papierek i nie ma wpływu na sferę duchową (ma i to ogromny) i jeszcze mnóstwo innych rzeczy. I bardzo podkopywało to moją pewność siebie. I mimo, że wcześniej wiedziałam czego chcę, to zaczynałam mieć wątpliwości. Pomogły mi dobre ludziki z forum i materiały nasze sycharowe, szczególnie omówienie mitów rozwodowych, które znajdziesz tu:
http://www.sychar.org/rozwod/katolik-wobec-rozwodu.pdf

Co mi dało, że nie wyraziłam zgody na rozwód? Po pierwsze poczucie, że pierwszy raz w życiu tak bardzo zdecydowanie stanęłam sama za sobą, za tym co czuję, w co wierzę. Bardzo mnie to wzmocniło. Po drugie poczucie bliskości z Bogiem, radości w Nim, radości z tego, że nie tylko wierzę w Niego, ale też wierzę Jemu. To nie przyszło od razu, ale przyszło.

Co to dało w mojej relacji małżeńskiej? Szacunek ze strony mojego męża. Też nie przyszedł od razu. Ale przyszedł. Ponieważ niezgoda na rozwód przedłuża czas trwania postępowania, to zyskuje się także czas. Taki czas w którym małżonek w amoku ma szansę ochłonąć, zweryfikować swoje priorytety i oczekiwania. Ale tez inaczej spojrzeć na zonę czy męża. Dla osoby w amoku mąż czy zona to pomyłka, samo zło i zawada na drodze do szczęścia. Z czasem taki obraz słabnie.

Ksiądz z mojej nowej parafii uważał, że niezgodą tylko nakręcę konflikt. Teraz uważa, że było warto choćby dlatego, ze mimo potężnego kryzysu i czynnego nałogu męża jakoś współpracujemy, syn ma kontakt z tatą i udało się po długiej drodze by były to dla syna kontakty bezpieczne. Inne nigdy nie będą dobre, dopóki mąż nie wyzdrowieje, ale całkowity brak relacji tez by nie był. Więc ksiądz jak widzi postępy to się trochę "nawraca", i teraz już nie mówi, że lepiej się zgadzać. A ja mu mówię, że to nie koniec owoców wierności małżeńskiej, bo może ich przyjść znacznie więcej.

Co moja wierność daje w wymiarze społecznym? Dwa nawrócenia i parę osób, które wróciły do Kościoła. Świadectwo dla syna, że wierność małżeńska i miłość małżeńska są możliwe, to dla niego szansa na to, by sam nie obawiał się podjąć tego powołania, jakie otrzyma w dorosłości. Świadectwo dla innych o wartości i nierozerwalności małżeństwa. Dla sądu, dla OZSS, dla prawników, dla naszych znajomych. W obecnym świecie to ważne. Cieszę się, że w taki sposób mogę czynić świat lepszym, pokazywać że ważne jest dane słowo, że wartości nadal maja znaczenie. Wiele osób w tym moja własna mama po trzech latach zaczyna patrzeć nieco inaczej na całą sytuacje i moją postawę.

Co mi niezgoda na rozwód daje duchowo? Ogromne dary i łaski. Trudno je opisać. Ale one przychodzą. I to są świadectwa wielu wiernych małżonków. Nie tylko moje. Ale też błogosławieństwo takie na co dzień, Boża opiekę, pomoc. Ja ją czuję - a ja zdrowieję nie tylko z kryzysu małżeńskiego, ale i z osobistego. I ta pomoc jest mi potrzebna.

Dla mnie ważne było zaufać Bogu. Że jeśli ja za Nim pójdę, to wszystko On poukłada. Jezu, Ty się tym zajmij!
https://www.youtube.com/watch?v=svKGkbVilqc

Jak już przeszłam kilka walk duchowych, to teraz jest mi łatwiej i mniej się miotam. Nadal stresuję się, gdy zbliża się termin rozprawy, na tydzień przed jem więcej słodyczy, a mniej śpię. Może "góra" chce bym na rozprawie wyglądała jak puszyszte zombie :) Jezu, Ty się tym zajmij!

Wspieram Cię modlitwą. I mocno przytulam.
ODPOWIEDZ