Mąż wyprowadził się do kolegi

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

elena pisze: 28 lis 2021, 11:13
agnes94 pisze: 27 lis 2021, 23:35 Mąż wyrzucił nas z domu na koniec sierpnia
Agnes, bądź przygotowana na to, ze w sądzie mąż będzie mówił, ze to Ty zabrałaś dzieci i się wyprowadziłaś od niego.
Ja właśnie tak miałam- mąż kazał mi się wyprowadzić z jego domu rodzinnego a ja po wielu prośbach, błaganiach itp. wyprowadzilam się, bo nie wytrzymałam tego napięcia i złości męża. A w czasie rozprawy mąż powiedział, ze wzięłam dziecko i wyjechałam a on nie mógł nic zrobić, został sam i było mu źle a planował mieć rodzinę i ja te plany zniszczylam- jak go wtedy słuchałam to mnie zatkało.
Ja mam dowody na to, że mąż mnie wyrzucił z dziećmi. Mam wiadomości jego w których kazał mi się wynosić, ja prosiłam, błagałam żeby dla dzieci zostać i żyć razem ale on w bardzo wulgarnych słowach mi odpowiadał, że on nie chce mnie oglądać mam zabierać swoje i dzieci rzeczy i się wyprowadzić. Wszystko jest dołączone do mojej odpowiedzi na pozew. Mam bardzo dużo takich dowodów dla sądu, jak mąż mnie wyzywał, manipulował, straszył i wszystko jest złożone w sądzie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 28 lis 2021, 11:25
elena pisze: 28 lis 2021, 11:13
agnes94 pisze: 27 lis 2021, 23:35 Mąż wyrzucił nas z domu na koniec sierpnia
Agnes, bądź przygotowana na to, ze w sądzie mąż będzie mówił, ze to Ty zabrałaś dzieci i się wyprowadziłaś od niego.
Ja właśnie tak miałam- mąż kazał mi się wyprowadzić z jego domu rodzinnego a ja po wielu prośbach, błaganiach itp. wyprowadzilam się, bo nie wytrzymałam tego napięcia i złości męża. A w czasie rozprawy mąż powiedział, ze wzięłam dziecko i wyjechałam a on nie mógł nic zrobić, został sam i było mu źle a planował mieć rodzinę i ja te plany zniszczylam- jak go wtedy słuchałam to mnie zatkało.
Ja mam dowody na to, że mąż mnie wyrzucił z dziećmi. Mam wiadomości jego w których kazał mi się wynosić, ja prosiłam, błagałam żeby dla dzieci zostać i żyć razem ale on w bardzo wulgarnych słowach mi odpowiadał, że on nie chce mnie oglądać mam zabierać swoje i dzieci rzeczy i się wyprowadzić. Wszystko jest dołączone do mojej odpowiedzi na pozew. Mam bardzo dużo takich dowodów dla sądu, jak mąż mnie wyzywał, manipulował, straszył i wszystko jest złożone w sądzie.
Brawo Agnes, to jest siła, dla siebie i dla dzieci. Możesz być z siebie dumna, że tyle uzyskałaś, a będzie jeszcze więcej dobrych rzeczy dla was. :)
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: s zona »

Dziewczyny, czytajac Was, mam mieszane uczucia ..

Sama przez to przeszlam, dopilnowalam,zeby miec " dokumentacje "...
I teraz, mysle,ze to jest Wazne, co z tym zrobimy ..

Czy tylko,zeby pomoc mezowi sie ogarnac i zrozumiec swoj blad ,czy " byc dumna " z tego ,ze dalam rade ...ze " wygralam " itd ..
Tylko, ze ta " nasza duma" nie scali malzenstwa ..

Pamietam, jak moj maz szalal,ze nic nie musi, nie bedzie placil, ze ja lepiej zarabiam itd ..To jego adwokat, po przyjacielsku doradzil mu,ze "z zona nie wygra "....to adwokat prosil o kontakt ze mna i rozmawial, zeby dac mu szanse ...

Mnie zalezalo na tym, zeby dzieci mialy ojca a ja meza.. Mimo,ze bez alimentow, 500plus itp nie ma tutaj , to radzilam sobie ...Dla mnie trudniejsze bylo przyjecie meza .
Jednak uwazam,ze warto dac sobie szanse, w kazdym razie nie zamykac sie na nia ..

Wygrana" moze gorzko smakowac ...

Agnes, wiem ,jak ciezko wychowuje sie dzieci samej, bez pomocy z zewnatrz, spalajajac sie , bo taka jest potrzeba .. tylko ,ze to jest wbrew Panu Bogu ..

Mysle,ze po to jest nas dwoje Rodzicow, zebysmy mieli wspoludzial w tych troskach i radosciach dzieci ..
Dziewczyny, mozecie sie obrazac, jednak czytajac ostatnie posty w roznych watkach ,to nie zabezpieczenie wychowa dzieci, pokaze im meski swiat, ptzygotuje ich do przetrwania..

My matki, nawet stajac na rzesach nie wydobiedziemy z siebie tego ,co daje mezczyzna, ojciec ..
Krzywdzimy te dzieciaki, tym naszym radzeniem sobie ....

Mysle, ze warto spojrzec na to i z tej strony ...
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Caliope pisze: 28 lis 2021, 15:51
agnes94 pisze: 28 lis 2021, 11:25
elena pisze: 28 lis 2021, 11:13

Agnes, bądź przygotowana na to, ze w sądzie mąż będzie mówił, ze to Ty zabrałaś dzieci i się wyprowadziłaś od niego.
Ja właśnie tak miałam- mąż kazał mi się wyprowadzić z jego domu rodzinnego a ja po wielu prośbach, błaganiach itp. wyprowadzilam się, bo nie wytrzymałam tego napięcia i złości męża. A w czasie rozprawy mąż powiedział, ze wzięłam dziecko i wyjechałam a on nie mógł nic zrobić, został sam i było mu źle a planował mieć rodzinę i ja te plany zniszczylam- jak go wtedy słuchałam to mnie zatkało.
Ja mam dowody na to, że mąż mnie wyrzucił z dziećmi. Mam wiadomości jego w których kazał mi się wynosić, ja prosiłam, błagałam żeby dla dzieci zostać i żyć razem ale on w bardzo wulgarnych słowach mi odpowiadał, że on nie chce mnie oglądać mam zabierać swoje i dzieci rzeczy i się wyprowadzić. Wszystko jest dołączone do mojej odpowiedzi na pozew. Mam bardzo dużo takich dowodów dla sądu, jak mąż mnie wyzywał, manipulował, straszył i wszystko jest złożone w sądzie.
Brawo Agnes, to jest siła, dla siebie i dla dzieci. Możesz być z siebie dumna, że tyle uzyskałaś, a będzie jeszcze więcej dobrych rzeczy dla was. :)
Dziękuję Caliope :)
Ja po prostu doszłam w pewnym momencie do ściany , z którą się zderzyłam i te zderzenie dało mi zupełnie inne spojrzenie na to wszystko. Otrząsnęłam się z tej rozpaczy, chcęci powrotu, zastraszenia przez męża. Dotarło do mnie, że ja nic nie mogę zrobić, on podjął decyzję ja go nie przekonam a on wykorzystuje moje słabości, to że ja się przed nim kajam żeby wrócił, że mu mówię że go kocham. Im bardziej ja pokazywałam mu że mi ciężko, że rozpaczam, że jest dla mnie ważny tym bardziej on mnie ranił. Skończyłam z tym, ale nie skończyłam tego na pokaz, żeby patrzeć na reakcje, że może to wpłynie tak czy inaczej na niego ja skończyłam z tym bo po prostu tak czuję.
Nie chce zabiegać o kogoś kto celowo mnie rani, kto rani moich bliskich, dla kogo rodzina nie znaczy nic.
Nie wyobrażam sobie życia z takim człowiekiem pod jednym dachem. Zrozumiałam jak przy nim moja samoocena spadła w dół, bo ciągle byłam krytykowana, ciągle robiłam coś źle, za mało, nie tak jakby on chciał. Moje poczucie wartości było na poziomie podłogi co w moim odczuciu miało bardzo duży udział właśnie w kryzysie bo nie byłam w stanie się przeciwstawić kiedy było źle, nie byłam w stanie nic wyegzekwować od męża bo wiedziałam, że moje potrzeby są nie ważne. Wzięłam wszystko na swoje barki, wszystko było na mojej głowie a mąż tylko krytykował. We mnie rosło moje poczucie beznadziejności, obowiązki przytłaczały każdego dnia i odsunęłam się w cień, wiecznie zmęczona, marudząca, nieatrakcyjna bo jak ktoś z takim poczuciem własnej wartości może być atrakcyjny.
Ale to koniec, odkryłam swoją wartość na nowo, wiem że jestem ważna, moje zdanie jest ważne, moje wartości. Jestem atrakcyjną i silną kobietą i nigdy nie pozwole nikomu już zmienić mojego myślenia. A dzieci są moją dodatkową motywacją aby dążyć w życiu do swoich celów, rozwijać się i umacniać w swoich postanowieniach. A z Panem Bogiem wszystko jest możliwe.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

s zona pisze: 28 lis 2021, 19:51 Dziewczyny, czytajac Was, mam mieszane uczucia ..

Sama przez to przeszlam, dopilnowalam,zeby miec " dokumentacje "...
I teraz, mysle,ze to jest Wazne, co z tym zrobimy ..

Czy tylko,zeby pomoc mezowi sie ogarnac i zrozumiec swoj blad ,czy " byc dumna " z tego ,ze dalam rade ...ze " wygralam " itd ..
Tylko, ze ta " nasza duma" nie scali malzenstwa ..

Pamietam, jak moj maz szalal,ze nic nie musi, nie bedzie placil, ze ja lepiej zarabiam itd ..To jego adwokat, po przyjacielsku doradzil mu,ze "z zona nie wygra "....to adwokat prosil o kontakt ze mna i rozmawial, zeby dac mu szanse ...

Mnie zalezalo na tym, zeby dzieci mialy ojca a ja meza.. Mimo,ze bez alimentow, 500plus itp nie ma tutaj , to radzilam sobie ...Dla mnie trudniejsze bylo przyjecie meza .
Jednak uwazam,ze warto dac sobie szanse, w kazdym razie nie zamykac sie na nia ..

Wygrana" moze gorzko smakowac ...

Agnes, wiem ,jak ciezko wychowuje sie dzieci samej, bez pomocy z zewnatrz, spalajajac sie , bo taka jest potrzeba .. tylko ,ze to jest wbrew Panu Bogu ..

Mysle,ze po to jest nas dwoje Rodzicow, zebysmy mieli wspoludzial w tych troskach i radosciach dzieci ..
Dziewczyny, mozecie sie obrazac, jednak czytajac ostatnie posty w roznych watkach ,to nie zabezpieczenie wychowa dzieci, pokaze im meski swiat, ptzygotuje ich do przetrwania..

My matki, nawet stajac na rzesach nie wydobiedziemy z siebie tego ,co daje mezczyzna, ojciec ..
Krzywdzimy te dzieciaki, tym naszym radzeniem sobie ....

Mysle, ze warto spojrzec na to i z tej strony ...
Ale ja nie zamykam się na męża, na szansę dla niego po prostu ja żeby wrócić do męża potrzebuje po pierwsze jego woli, której nie ma a po drugie zmiany, nawet chęci tej zmiany. Nie widzę sensu wracać do męża, który wyzywa mnie i moją rodzinę, manipuluje mną, zdradza i nie szanuje. Nie widzę też sensu życia w zawieszeniu, czekaniu na męża. Uważam wręcz, że moja praca jaką wykonałam nad sobą może być impulsem dla męża, że da się pracować nad sobą i zmiany są możliwe. A ja mężowi nie mam szans pomóc się ogarnąć i zrozumieć bo najzwyczajniej w świecie on tego nie chce, według niego on nie zrobił nic złego i teraz jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie bo zrzucił balastr w postaci rodziny i mówi o tym otwarcie. A ja dla niego jestem najgorszym co go w życiu spotkało.
Kiedy mąż oznajmił mi, że dla niego to koniec i on chce rozwodu prosiłam go żeby dla dzieci został, żeby one miały tego ojca ale mąż mówił, że on ze względu na dzieci nie będzie się męczył i wiele razy pisał mi to jak pisał o rozwodzie. Dla niego rozwód nie jest krzywdą dla dzieci. On uważa wręcz, że to jest dla nich dobre. Więc co mam jeszcze zrobić, żeby dzieci miały tatę? Bo ja mam wrażenie, że zrobiłam wiele ale nie zmuszę kogoś kto nie chce do bycia ojcem.
Pisałam już o tym, że zdania co do rozwodu nie zmieniłam bo nie chce rozwodu, kocham męża, widzę dla nas szansę ale napisałam w jakim przypadku bo moim zdaniem nie ma sensu wracać do tego co było bo to skończy się kolejną katastrofą. A to, że nie siedzę w miejscu i nie czekam na męża nie uważam za złe ja staram się żyć normalnie, staram się być matką dla swoich córek taką jaką ja sama chciałabym mieć, chce żeby widziały mnie zadowoloną pełną życia a nie snującą się po domu, zapłakaną i spoglądającą ze strachem na telefon czy może mąż dalej mnie nie wyzywa.
Nie uważam też, że zrobiłam źle występując o zabezpieczenie alimentów dla dzieci albo że zrobiłam źle zgłaszając na policję przemoc psychiczną i nękanie. Nie myślę w kategoriach, że coś wygrałam czy przegrałam myślę po prostu, że skoro tata nie uczestniczy w wychowaniu dzieci osobiście to w innym sposób musi uczestniczyć w ich wychowaniu czyli płacąc alimenty. Dorosły człowiek powinien ponosić konsekwecje swoich czynów. I myślę, że takie konsekwencje mogą pomóc mężowi otworzyć oczy i zrozumieć co zrobił. Krzywdy dzieci też nie widzę w tym, że sobie radzę, zostałam z nimi sama więc muszę sobie radzić bo co jak mąż będzie chciał sobie tak bujać na wolności kilka lat albo wcale nie będzie chciał do nas wrócić? Mam sobie nie radzić, żeby dzieci widziały, że brakuje tego taty? Że mama rozpacza bo tata odszedł i zostawił nas same? Wydaje mi się, że dla dzieci lepsze jest to, żeby nie czuły że jest gorzej bo tata je zostawił i mama nie potrafi zapełnić im tej pustki.
Nowiutka

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Nowiutka »

agnes94 pisze: 28 lis 2021, 22:29
Nie uważam też, że zrobiłam źle występując o zabezpieczenie alimentów dla dzieci albo że zrobiłam źle zgłaszając na policję przemoc psychiczną i nękanie. Nie myślę w kategoriach, że coś wygrałam czy przegrałam myślę po prostu, że skoro tata nie uczestniczy w wychowaniu dzieci osobiście to w innym sposób musi uczestniczyć w ich wychowaniu czyli płacąc alimenty. Dorosły człowiek powinien ponosić konsekwecje swoich czynów. I myślę, że takie konsekwencje mogą pomóc mężowi otworzyć oczy i zrozumieć co zrobił. Krzywdy dzieci też nie widzę w tym, że sobie radzę, zostałam z nimi sama więc muszę sobie radzić bo co jak mąż będzie chciał sobie tak bujać na wolności kilka lat albo wcale nie będzie chciał do nas wrócić? Mam sobie nie radzić, żeby dzieci widziały, że brakuje tego taty? Że mama rozpacza bo tata odszedł i zostawił nas same? Wydaje mi się, że dla dzieci lepsze jest to, żeby nie czuły że jest gorzej bo tata je zostawił i mama nie potrafi zapełnić im tej pustki.
Ks Dziewiecki mówił żeby się bronić przed krzywdzicielem. Ja się bałam niebieskiej karty/zgłoszenia/obdukcji. Przestraszyłam się też zgłosić siebie i męża do ośrodka na"zajęcia dla przemocowcow". Dziś bym to zrobiła zamiast pozwu o rozwód i wypisania wszystkiego w pozwie.
Grunt to mieć się na baczności by nie zacząć grać w tę grę. Póki to trzeźwe myślenie, dbanie o siebie i dzieci jest ok.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 28 lis 2021, 19:51 Dziewczyny, czytajac Was, mam mieszane uczucia ..

Sama przez to przeszlam, dopilnowalam,zeby miec " dokumentacje "...
I teraz, mysle,ze to jest Wazne, co z tym zrobimy ..

Czy tylko,zeby pomoc mezowi sie ogarnac i zrozumiec swoj blad ,czy " byc dumna " z tego ,ze dalam rade ...ze " wygralam " itd ..
Tylko, ze ta " nasza duma" nie scali malzenstwa ..

Pamietam, jak moj maz szalal,ze nic nie musi, nie bedzie placil, ze ja lepiej zarabiam itd ..To jego adwokat, po przyjacielsku doradzil mu,ze "z zona nie wygra "....to adwokat prosil o kontakt ze mna i rozmawial, zeby dac mu szanse ...

Mnie zalezalo na tym, zeby dzieci mialy ojca a ja meza.. Mimo,ze bez alimentow, 500plus itp nie ma tutaj , to radzilam sobie ...Dla mnie trudniejsze bylo przyjecie meza .
Jednak uwazam,ze warto dac sobie szanse, w kazdym razie nie zamykac sie na nia ..

Wygrana" moze gorzko smakowac ...

Agnes, wiem ,jak ciezko wychowuje sie dzieci samej, bez pomocy z zewnatrz, spalajajac sie , bo taka jest potrzeba .. tylko ,ze to jest wbrew Panu Bogu ..

Mysle,ze po to jest nas dwoje Rodzicow, zebysmy mieli wspoludzial w tych troskach i radosciach dzieci ..
Dziewczyny, mozecie sie obrazac, jednak czytajac ostatnie posty w roznych watkach ,to nie zabezpieczenie wychowa dzieci, pokaze im meski swiat, ptzygotuje ich do przetrwania..

My matki, nawet stajac na rzesach nie wydobiedziemy z siebie tego ,co daje mezczyzna, ojciec ..
Krzywdzimy te dzieciaki, tym naszym radzeniem sobie ....

Mysle, ze warto spojrzec na to i z tej strony ...
S zono ,twój mąż wrócił? jeśli tak to super, nie znam Twojego wątku. Ja zrobiłabym to samo co Agnes, zabezpieczyłabym siebie ,zabezpieczyła dziecko. To nie jest wygrana, a spokój finansowy. Takiego męża jak mam teraz nie życzę najgorszemu wrogowi , znów wrócił temat odejścia, a dla mnie syn jest światłem i zamierzam być matką i ojcem jeśli będzie trzeba. Zmuszę męża by wrócił emocjonalnie? zmuszę by zajmował się dzieckiem ? Nie, bo ma wolną wolę. Odejście małżonka jest wbrew Bogu i sakramentowi, nie wychowywanie dziecka samemu. Jak mąż ma mieć współudział w troskach wychowania jak ma to wychowanie, dawanie wzorca w 4 literach?mysle, ze nie starczy pobawić sie z dzieckiem kilka godzin w tygodniu. Dziecko ogromnie cierpi jak tata coś obieca i nie zrobi tego.
Mojego ojca nie było, wolał pić,mam brata któremu ojciec nie dał tego męskiego wzorca i żyjemy, dajemy sobie radę.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: sajmon123 »

s zona pisze: 28 lis 2021, 19:51 Dziewczyny, czytajac Was, mam mieszane uczucia ..

Sama przez to przeszlam, dopilnowalam,zeby miec " dokumentacje "...
I teraz, mysle,ze to jest Wazne, co z tym zrobimy ..

Czy tylko,zeby pomoc mezowi sie ogarnac i zrozumiec swoj blad ,czy " byc dumna " z tego ,ze dalam rade ...ze " wygralam " itd ..
Tylko, ze ta " nasza duma" nie scali malzenstwa ..

Pamietam, jak moj maz szalal,ze nic nie musi, nie bedzie placil, ze ja lepiej zarabiam itd ..To jego adwokat, po przyjacielsku doradzil mu,ze "z zona nie wygra "....to adwokat prosil o kontakt ze mna i rozmawial, zeby dac mu szanse ...

Mnie zalezalo na tym, zeby dzieci mialy ojca a ja meza.. Mimo,ze bez alimentow, 500plus itp nie ma tutaj , to radzilam sobie ...Dla mnie trudniejsze bylo przyjecie meza .
Jednak uwazam,ze warto dac sobie szanse, w kazdym razie nie zamykac sie na nia ..

Wygrana" moze gorzko smakowac ...

Agnes, wiem ,jak ciezko wychowuje sie dzieci samej, bez pomocy z zewnatrz, spalajajac sie , bo taka jest potrzeba .. tylko ,ze to jest wbrew Panu Bogu ..

Mysle,ze po to jest nas dwoje Rodzicow, zebysmy mieli wspoludzial w tych troskach i radosciach dzieci ..
Dziewczyny, mozecie sie obrazac, jednak czytajac ostatnie posty w roznych watkach ,to nie zabezpieczenie wychowa dzieci, pokaze im meski swiat, ptzygotuje ich do przetrwania..

My matki, nawet stajac na rzesach nie wydobiedziemy z siebie tego ,co daje mezczyzna, ojciec ..
Krzywdzimy te dzieciaki, tym naszym radzeniem sobie ....

Mysle, ze warto spojrzec na to i z tej strony ...
Chciałbym do tego jeszcze coś dodać. Zgadzam się z Agnes, że mąż odchodząc powinien ponieść jakieś konsekwencje i powinien płacić na dzieci. Łatwo jednak też w tym się zapędzić i oczekiwać więcej niż można.

Kiedyś, jako młody chłopak znałem bezdomnego alkoholika. Było z nim ciężko i w szpitalu zrobili mu transfuzje krwi. "Śmiał się", że to musiała być krew abstynenta jakiegoś, bo przez rok nie pił. Kojarzyłem go wcześniej jako takiego menela. Gdy nie pił, mój tata dał mu pracę. Wtedy dowiedziałem się kim był itd. Był bardzo eleganckim człowiekiem - garnitur to było jego podstawowe ubranie. Później też, tylko wiadomo jak to żyć na ulicy... Miał żonę, syna. Żona go zostawiła (nie wiem czy to przez alkohol czy on się pojawił później, bo mógł historie trochę "upiększyć"). Rozpaczał za nią, popadł w alko. Płacił alimenty, stracił pracę. Nie było go stać na płacenie i popadał coraz bardziej w alkoholizm i tak znalazł się na dnie z długami i ze swoim problemem.

Piszę to tylko po to, by w jakiś okretny sposób powiedzieć że czasem zamiast pomóc mężowi wyjść z kryzysu, pognębia się go coraz bardziej. Zarządza się więcej niż potrzeba.

Moja żona dwukrotnie wnosiła do sądu o podniesienie zabezpieczenia. Dwukrotnie sąd odrzucił jej wniosek. Wcześniej żona nie widziała w tym nic złego. Uważała chyba, że trzeba mnie bardziej "dojechać", a moje "wymówki" przed sądem są niczym. Gdy nie zapłaciłem raty kredytu za mieszkanie w tym miesiącu, to nagle zadzwoniła spokojnie i chciała rozmawiać. Czar prysł w momencie gdy w moim odczuciu potraktowała mnie jak jakiegoś głupka i poprosiła mnie, bym napisał pismo iż nie zamierzam płacić kredytu. Z tego wnioskuję że dalej uważa iż jest to robione na złość jej. A ja z pracy normalnej mam na opłaty. Dodatkowo pracuję w soboty gdy nie mam dzieci i każdą niedzielę. W miarę możliwości biore wszystko co mogę w tygodniu. Często pracuje po 14 godzin. Zdążają się jednak nieplanowane zakupy. Np kupno łóżek dla dzieci, które żona zabrała. Teraz samochód się popsuł i stoi już miesiąc, bo nie mam za co go naprawić. Gdy mam dzieci, pragnę z nimi porobić coś więcej niż tylko siedzieć i nie wiem, rysować. Wszystko to tworzy koszta. Też palę papierosy. Na tę chwilę nie jestem w stanie rzucić. Jestem "przyzwyczajony" do nie sprawdzania cen. Teraz, zostałem rzucony na głęboką wodę i ciężko się przestawić z tym wszystkim. Nie wiem czy wspominałem w swoim wątku, ale przez okres narzeczeństwa do narodzin pierworodnego, zarabiałem dużo za granicą. Od początku mówiłem że gdy tylko dziecko przyjdzie na świat to ja zjeżdżam bo nie chcę być weekendowym ojcem. Otworzyłem działalność. Profil był też taki iż najwięcej zarabiałem w weekendy, ale za to w tygodniu miałem więcej wolnego. W końcu żonie przestało to się podobać i wybrałem rodzinę. Poszedłem na etat. Dwie wypłaty pozwalały nam na dobre życie, a dodatkowo żona zarabiała fajne pieniądze pracując dodatkowo online. Zawsze mówiła że to dzięki mnie, bo by mogła pracować, to ktoś musiał zajmować się dziećmi. Gdy umocniła się finansowo, poznała Kowalskiego to poszła.

Ona przygotowana, ja nie. Teraz tylko słyszę więcej i więcej. Czy przez to nie mam szans stać się kimś podobnym do znajomego człowieka z młodzieńczych lat? On w końcu zaczął pić i w kolejnym roku odszedł z tego świata.

Czasem złość, gniew itd ogranicza nam pole widzenia. Chcemy konsekwencji dla drugiej strony, ale czasem jest to ponad możliwości... Zostać dłużnikiem alimentacyjnym jest bardzo łatwo. Wystarczy jeden dzień zwłoki, zgłoszenie do komornika. Alimenty wzrastają, bo dochodzą opłaty komornicze. Spirala zaczyna się rozkręcać... Dlatego ja wolę nie zapłacić kredytu, a alimenty płacić, mimo iż moją żonę stać na utrzymanie dzieci bez mojej pomocy.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

Zaczęłam dziś terapię. Nie było łatwo, musiałam wrócić myślami do początków naszej znajomości, początków naszego związku, małżeństwa i do tych złych chwil również. Spłakałam się tak, że do tej pory boli mnie głowa a oczy szczypią jakby mi ktoś soli nasypał. Rozdrapałam wszystkie możliwe rany, które nosiłam w sobie.

Myślałam, że sobie radzę dobrze ale dziś sobie uświadomiłam, że tak dobrze nie jest. Sporo jeszcze przedemną pracy szczególnie nad pozbyciem się poczucia winy bo Pani terapeutka powiedziała, że przypisuje sobie za winę coś co nie jest moją winą. Kocham mojego męża, cały czas jest dla mnie ważny ale tak jak mówiłam powrót teraz bez żadnego przepracowania tego kryzysu grozi tylko kolejną katastrofą, nawet gorszą a co ważne mąż wcale wracać nie chce. Potrzeba jest przepracowania tego indywidualnie a potem wspólnie na terapii małżeńskiej. Oczywiście musi być chęć z obu stron a narazie nie ma.
Mąż jest zaangażowany emocjonalnie gdzie indziej i ja choćbym na głowie stanęła, nie przekonam go do powrotu, nie mam takiej mocy. To musi być jego decyzja i sam musi do tego dojść. To może potrwać, muszę też być przygotowana, że może wcale nie nadejść. Ja muszę czekać nie czekając. Zaufać Bogu i żyć dalej.
Trudne to jest, ale takie jest życie. Dostajemy wolną wolę i nie możemy nikomu tej wolnej woli odebrać chociażby popełniał największą głupotę świata.
Abigail

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Abigail »

s zona pisze: 28 lis 2021, 19:51 Dziewczyny, czytajac Was, mam mieszane uczucia ..

Sama przez to przeszlam, dopilnowalam,zeby miec " dokumentacje "...
I teraz, mysle,ze to jest Wazne, co z tym zrobimy ..

Czy tylko,zeby pomoc mezowi sie ogarnac i zrozumiec swoj blad ,czy " byc dumna " z tego ,ze dalam rade ...ze " wygralam " itd ..
Tylko, ze ta " nasza duma" nie scali malzenstwa ..

Pamietam, jak moj maz szalal,ze nic nie musi, nie bedzie placil, ze ja lepiej zarabiam itd ..To jego adwokat, po przyjacielsku doradzil mu,ze "z zona nie wygra "....to adwokat prosil o kontakt ze mna i rozmawial, zeby dac mu szanse ...

Mnie zalezalo na tym, zeby dzieci mialy ojca a ja meza.. Mimo,ze bez alimentow, 500plus itp nie ma tutaj , to radzilam sobie ...Dla mnie trudniejsze bylo przyjecie meza .
Jednak uwazam,ze warto dac sobie szanse, w kazdym razie nie zamykac sie na nia ..

Wygrana" moze gorzko smakowac ...

Agnes, wiem ,jak ciezko wychowuje sie dzieci samej, bez pomocy z zewnatrz, spalajajac sie , bo taka jest potrzeba .. tylko ,ze to jest wbrew Panu Bogu ..

Mysle,ze po to jest nas dwoje Rodzicow, zebysmy mieli wspoludzial w tych troskach i radosciach dzieci ..
Dziewczyny, mozecie sie obrazac, jednak czytajac ostatnie posty w roznych watkach ,to nie zabezpieczenie wychowa dzieci, pokaze im meski swiat, ptzygotuje ich do przetrwania..

My matki, nawet stajac na rzesach nie wydobiedziemy z siebie tego ,co daje mezczyzna, ojciec ..
Krzywdzimy te dzieciaki, tym naszym radzeniem sobie ....

Mysle, ze warto spojrzec na to i z tej strony ...
Dzieci nie są niczemu winne, potrzebują jedzenia, ubrań i leków. Wniosek o zabezpieczenie alimentów tylko temu służy tym bardziej w sytuacji, kiedy jedna strona składa pozew o rozwód a druga porzucana nie chce go wcale. Tylko takie w tej sytuacji ten wniosek miał znaczenie - interpretacja powyższa sugeruje, że miał on na celu pokazać wyższość, udowodnić rację, utrzeć nosa mężowi. Sytuacja Agnes jest już tak skrajnie klarowna, że nie wiem czy można ją w inny sposób interpretować jak tylko zabezpieczenie godnego bytu dla dzieci.

Spostrzeżenia "że to jest wbrew Panu Bogu" i "co mężczyzna, ojciec dziecku dać może" to chyba bardziej zaadresować do męża który porzuca rodzinę. Wytkanie tego kobiecie która została wyrzucona z mieszkania z dnia na dzień i pozostaje sama bez środków do życia jest moim zdaniem nie na miejscu.
Abigail

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Abigail »

sajmon123 pisze: 29 lis 2021, 0:13
Chciałbym do tego jeszcze coś dodać. Zgadzam się z Agnes, że mąż odchodząc powinien ponieść jakieś konsekwencje i powinien płacić na dzieci. Łatwo jednak też w tym się zapędzić i oczekiwać więcej niż można.

Kiedyś, jako młody chłopak znałem bezdomnego alkoholika. Było z nim ciężko i w szpitalu zrobili mu transfuzje krwi. "Śmiał się", że to musiała być krew abstynenta jakiegoś, bo przez rok nie pił. Kojarzyłem go wcześniej jako takiego menela. Gdy nie pił, mój tata dał mu pracę. Wtedy dowiedziałem się kim był itd. Był bardzo eleganckim człowiekiem - garnitur to było jego podstawowe ubranie. Później też, tylko wiadomo jak to żyć na ulicy... Miał żonę, syna. Żona go zostawiła (nie wiem czy to przez alkohol czy on się pojawił później, bo mógł historie trochę "upiększyć"). Rozpaczał za nią, popadł w alko. Płacił alimenty, stracił pracę. Nie było go stać na płacenie i popadał coraz bardziej w alkoholizm i tak znalazł się na dnie z długami i ze swoim problemem.

Piszę to tylko po to, by w jakiś okretny sposób powiedzieć że czasem zamiast pomóc mężowi wyjść z kryzysu, pognębia się go coraz bardziej. Zarządza się więcej niż potrzeba.

Moja żona dwukrotnie wnosiła do sądu o podniesienie zabezpieczenia. Dwukrotnie sąd odrzucił jej wniosek. Wcześniej żona nie widziała w tym nic złego. Uważała chyba, że trzeba mnie bardziej "dojechać", a moje "wymówki" przed sądem są niczym. Gdy nie zapłaciłem raty kredytu za mieszkanie w tym miesiącu, to nagle zadzwoniła spokojnie i chciała rozmawiać. Czar prysł w momencie gdy w moim odczuciu potraktowała mnie jak jakiegoś głupka i poprosiła mnie, bym napisał pismo iż nie zamierzam płacić kredytu. Z tego wnioskuję że dalej uważa iż jest to robione na złość jej. A ja z pracy normalnej mam na opłaty. Dodatkowo pracuję w soboty gdy nie mam dzieci i każdą niedzielę. W miarę możliwości biore wszystko co mogę w tygodniu. Często pracuje po 14 godzin. Zdążają się jednak nieplanowane zakupy. Np kupno łóżek dla dzieci, które żona zabrała. Teraz samochód się popsuł i stoi już miesiąc, bo nie mam za co go naprawić. Gdy mam dzieci, pragnę z nimi porobić coś więcej niż tylko siedzieć i nie wiem, rysować. Wszystko to tworzy koszta. Też palę papierosy. Na tę chwilę nie jestem w stanie rzucić. Jestem "przyzwyczajony" do nie sprawdzania cen. Teraz, zostałem rzucony na głęboką wodę i ciężko się przestawić z tym wszystkim. Nie wiem czy wspominałem w swoim wątku, ale przez okres narzeczeństwa do narodzin pierworodnego, zarabiałem dużo za granicą. Od początku mówiłem że gdy tylko dziecko przyjdzie na świat to ja zjeżdżam bo nie chcę być weekendowym ojcem. Otworzyłem działalność. Profil był też taki iż najwięcej zarabiałem w weekendy, ale za to w tygodniu miałem więcej wolnego. W końcu żonie przestało to się podobać i wybrałem rodzinę. Poszedłem na etat. Dwie wypłaty pozwalały nam na dobre życie, a dodatkowo żona zarabiała fajne pieniądze pracując dodatkowo online. Zawsze mówiła że to dzięki mnie, bo by mogła pracować, to ktoś musiał zajmować się dziećmi. Gdy umocniła się finansowo, poznała Kowalskiego to poszła.

Ona przygotowana, ja nie. Teraz tylko słyszę więcej i więcej. Czy przez to nie mam szans stać się kimś podobnym do znajomego człowieka z młodzieńczych lat? On w końcu zaczął pić i w kolejnym roku odszedł z tego świata.

Czasem złość, gniew itd ogranicza nam pole widzenia. Chcemy konsekwencji dla drugiej strony, ale czasem jest to ponad możliwości... Zostać dłużnikiem alimentacyjnym jest bardzo łatwo. Wystarczy jeden dzień zwłoki, zgłoszenie do komornika. Alimenty wzrastają, bo dochodzą opłaty komornicze. Spirala zaczyna się rozkręcać... Dlatego ja wolę nie zapłacić kredytu, a alimenty płacić, mimo iż moją żonę stać na utrzymanie dzieci bez mojej pomocy.
Sajmon, zauważasz pewnie że Twoja sytuacja jest kompletnie inna niż większość tu przedstawionych ze strony porzuconych kobiet - matek, żon które nie chcą zrezygnować ze statusu żon nie szukają kowalskiego, zostały kopnięte w 4 litery wymienione na "lepszy model" i jedyne o co walczą to minimum egzystencjalne żeby przeżyć do pierwszego. Współczuję Ci Twojej historii nie życzę abyś szedł w alkohol ani inne uzależnienia. A propo uzależnień - ktoś mądry na forum polecił mi audiobook - Koniec współuzależnienia. Po wysłuchaniu go zrozumiałam, że każdy odpowiada za swoje życie. To że Twój znajomy się stoczył to jest jego odpowiedzialność - nie żony, nie sąsiada, nawet nie kumpli którzy do namawiali do picia - JEGO. Każdy z nas jest narażony na zejście na niewłaściwą ścieżkę. Szukanie korelacji między alkoholizmem a alimentami na dziecko kojarzy mi się z takim powiedzeniem - Co ma piernik do wiatraka.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: sajmon123 »

Abigail pisze: 01 gru 2021, 17:16
sajmon123 pisze: 29 lis 2021, 0:13
Chciałbym do tego jeszcze coś dodać. Zgadzam się z Agnes, że mąż odchodząc powinien ponieść jakieś konsekwencje i powinien płacić na dzieci. Łatwo jednak też w tym się zapędzić i oczekiwać więcej niż można.

Kiedyś, jako młody chłopak znałem bezdomnego alkoholika. Było z nim ciężko i w szpitalu zrobili mu transfuzje krwi. "Śmiał się", że to musiała być krew abstynenta jakiegoś, bo przez rok nie pił. Kojarzyłem go wcześniej jako takiego menela. Gdy nie pił, mój tata dał mu pracę. Wtedy dowiedziałem się kim był itd. Był bardzo eleganckim człowiekiem - garnitur to było jego podstawowe ubranie. Później też, tylko wiadomo jak to żyć na ulicy... Miał żonę, syna. Żona go zostawiła (nie wiem czy to przez alkohol czy on się pojawił później, bo mógł historie trochę "upiększyć"). Rozpaczał za nią, popadł w alko. Płacił alimenty, stracił pracę. Nie było go stać na płacenie i popadał coraz bardziej w alkoholizm i tak znalazł się na dnie z długami i ze swoim problemem.

Piszę to tylko po to, by w jakiś okretny sposób powiedzieć że czasem zamiast pomóc mężowi wyjść z kryzysu, pognębia się go coraz bardziej. Zarządza się więcej niż potrzeba.

Moja żona dwukrotnie wnosiła do sądu o podniesienie zabezpieczenia. Dwukrotnie sąd odrzucił jej wniosek. Wcześniej żona nie widziała w tym nic złego. Uważała chyba, że trzeba mnie bardziej "dojechać", a moje "wymówki" przed sądem są niczym. Gdy nie zapłaciłem raty kredytu za mieszkanie w tym miesiącu, to nagle zadzwoniła spokojnie i chciała rozmawiać. Czar prysł w momencie gdy w moim odczuciu potraktowała mnie jak jakiegoś głupka i poprosiła mnie, bym napisał pismo iż nie zamierzam płacić kredytu. Z tego wnioskuję że dalej uważa iż jest to robione na złość jej. A ja z pracy normalnej mam na opłaty. Dodatkowo pracuję w soboty gdy nie mam dzieci i każdą niedzielę. W miarę możliwości biore wszystko co mogę w tygodniu. Często pracuje po 14 godzin. Zdążają się jednak nieplanowane zakupy. Np kupno łóżek dla dzieci, które żona zabrała. Teraz samochód się popsuł i stoi już miesiąc, bo nie mam za co go naprawić. Gdy mam dzieci, pragnę z nimi porobić coś więcej niż tylko siedzieć i nie wiem, rysować. Wszystko to tworzy koszta. Też palę papierosy. Na tę chwilę nie jestem w stanie rzucić. Jestem "przyzwyczajony" do nie sprawdzania cen. Teraz, zostałem rzucony na głęboką wodę i ciężko się przestawić z tym wszystkim. Nie wiem czy wspominałem w swoim wątku, ale przez okres narzeczeństwa do narodzin pierworodnego, zarabiałem dużo za granicą. Od początku mówiłem że gdy tylko dziecko przyjdzie na świat to ja zjeżdżam bo nie chcę być weekendowym ojcem. Otworzyłem działalność. Profil był też taki iż najwięcej zarabiałem w weekendy, ale za to w tygodniu miałem więcej wolnego. W końcu żonie przestało to się podobać i wybrałem rodzinę. Poszedłem na etat. Dwie wypłaty pozwalały nam na dobre życie, a dodatkowo żona zarabiała fajne pieniądze pracując dodatkowo online. Zawsze mówiła że to dzięki mnie, bo by mogła pracować, to ktoś musiał zajmować się dziećmi. Gdy umocniła się finansowo, poznała Kowalskiego to poszła.

Ona przygotowana, ja nie. Teraz tylko słyszę więcej i więcej. Czy przez to nie mam szans stać się kimś podobnym do znajomego człowieka z młodzieńczych lat? On w końcu zaczął pić i w kolejnym roku odszedł z tego świata.

Czasem złość, gniew itd ogranicza nam pole widzenia. Chcemy konsekwencji dla drugiej strony, ale czasem jest to ponad możliwości... Zostać dłużnikiem alimentacyjnym jest bardzo łatwo. Wystarczy jeden dzień zwłoki, zgłoszenie do komornika. Alimenty wzrastają, bo dochodzą opłaty komornicze. Spirala zaczyna się rozkręcać... Dlatego ja wolę nie zapłacić kredytu, a alimenty płacić, mimo iż moją żonę stać na utrzymanie dzieci bez mojej pomocy.
Sajmon, zauważasz pewnie że Twoja sytuacja jest kompletnie inna niż większość tu przedstawionych ze strony porzuconych kobiet - matek, żon które nie chcą zrezygnować ze statusu żon nie szukają kowalskiego, zostały kopnięte w 4 litery wymienione na "lepszy model" i jedyne o co walczą to minimum egzystencjalne żeby przeżyć do pierwszego. Współczuję Ci Twojej historii nie życzę abyś szedł w alkohol ani inne uzależnienia. A propo uzależnień - ktoś mądry na forum polecił mi audiobook - Koniec współuzależnienia. Po wysłuchaniu go zrozumiałam, że każdy odpowiada za swoje życie. To że Twój znajomy się stoczył to jest jego odpowiedzialność - nie żony, nie sąsiada, nawet nie kumpli którzy do namawiali do picia - JEGO. Każdy z nas jest narażony na zejście na niewłaściwą ścieżkę. Szukanie korelacji między alkoholizmem a alimentami na dziecko kojarzy mi się z takim powiedzeniem - Co ma piernik do wiatraka.
Widzisz... Twój wpis odbieram jakby każdy chciał na własne życzenie zostać alkoholikiem czy zostać uzależniony od innych substancji czy też nawyków. Na to wpływ ma wiele... Wzorce z dzieciństwa, braki emocjonalne, załamania w życiu itd. Przez to osoba uzależniona nie może obwiniać kogoś innego za swoje picie, bo to jego braki i deficyty do tego doprowadziły. Ciężko wytłumaczyć coś, czego uczy się na wielomiesięcznej terapii uzakeznienia czy też współuzależnienia. Nie da się tego opisać jednym zdaniem.

To o czym piszesz, ja pisałem jakby dodatkowo by coś opisać. Na początku napisałem że czasem można się zatracić w tym, by sprawić by ktoś odczuł konsekwencje i rząda się więcej niż dzieci wymagają lub realnie kogoś na to stać.

Odniosę się do autorki wątku. Mąż odchodzący, nie poczuwa się do winy. Nie chcę operować wprost konkretnymi kwotami bo nie o to mi chodzi, więc posłużę się wymyślonymi. Mąż chce płacić 300 zł na dzieci co jest śmiesznie niską kwotą. Dzieci wymagają 800 (x2 bo alimenty jednego rodzica plus drugiego) , ale by mężowi nie było przyjemnie zarzadam 1500... Nie ważne że zarabia 2500 zł.

Nie jesteśmy na forum, które uczy jak zniszczyć kogoś itd. Tutaj staramy się być ponad tym wszystkim. Jeśli mąż jest w amoku, to co może pomyśleć? "żona mówi jedno, a robi drugie". Dlatego pisałem że łatwo się zatracić między tym co racjonalne, dobre i budujące, a tym, że łatwo zabrnąć za daleko i pomóc, aby druga osoba upadła całkiem, mając predyspozycje do zachowań autodestruktywnych... Czy jako katolicy, chcielibyśmy żyć ze świadomością, że doprowadziliśmy do "upadku" drugiego człowieka?
Abigail

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: Abigail »

sajmon123 pisze: 01 gru 2021, 19:27
Widzisz... Twój wpis odbieram jakby każdy chciał na własne życzenie zostać alkoholikiem czy zostać uzależniony od innych substancji czy też nawyków. Na to wpływ ma wiele... Wzorce z dzieciństwa, braki emocjonalne, załamania w życiu itd. Przez to osoba uzależniona nie może obwiniać kogoś innego za swoje picie, bo to jego braki i deficyty do tego doprowadziły. Ciężko wytłumaczyć coś, czego uczy się na wielomiesięcznej terapii uzakeznienia czy też współuzależnienia. Nie da się tego opisać jednym zdaniem.

To o czym piszesz, ja pisałem jakby dodatkowo by coś opisać. Na początku napisałem że czasem można się zatracić w tym, by sprawić by ktoś odczuł konsekwencje i rząda się więcej niż dzieci wymagają lub realnie kogoś na to stać.

Odniosę się do autorki wątku. Mąż odchodzący, nie poczuwa się do winy. Nie chcę operować wprost konkretnymi kwotami bo nie o to mi chodzi, więc posłużę się wymyślonymi. Mąż chce płacić 300 zł na dzieci co jest śmiesznie niską kwotą. Dzieci wymagają 800 (x2 bo alimenty jednego rodzica plus drugiego) , ale by mężowi nie było przyjemnie zarzadam 1500... Nie ważne że zarabia 2500 zł.

Nie jesteśmy na forum, które uczy jak zniszczyć kogoś itd. Tutaj staramy się być ponad tym wszystkim. Jeśli mąż jest w amoku, to co może pomyśleć? "żona mówi jedno, a robi drugie". Dlatego pisałem że łatwo się zatracić między tym co racjonalne, dobre i budujące, a tym, że łatwo zabrnąć za daleko i pomóc, aby druga osoba upadła całkiem, mając predyspozycje do zachowań autodestruktywnych... Czy jako katolicy, chcielibyśmy żyć ze świadomością, że doprowadziliśmy do "upadku" drugiego człowieka?
Oczywiście, że nie chcielibyśmy i nie taka jest funkcja alimentów. Te kwoty alimentów, które przytoczyłeś zważywszy na dochód końcowy są oczywiście za wysokie szczególnie jeśli to zdradzająca żona się wyprowadza do kochanka to uważam że jest to coś innego niż w drugą stronę i nie rozumiem dlaczego sądy nie biorą tego pod uwagę. Interesowałam się tym tematem i czytałam bardzo dużo uzasadnień wyroków sadowych i przyznam że nie spotkałam się z takimi przypadkami aby zasądzane były drakońskie kwoty alimentów - raczej w drugą stronę ale na pewno nadużycia się zdarzają. Nie jestem za tym aby wykorzystywać drogę sądową do niszczenia małżonka. Jednak jeśli druga strona dopuszcza się dręczenia na tle ekonomicznym mamy prawo skorzystać z tej drogi w celu obrony. W sytuacji kiedy mąż odchodzi do kochanki nie ubieganie się o środki do życia dla dzieci nie nawróci go na właściwą drogę a jedynie pozwoli na lepsze wakacje z nową panią. gdzie w tym sprawiedliwość jeśli wiemy o jakie pieniądze toczy się ta bitwa kilkaset złotych na dziecko? Można poszaleć? Jedzenie, leki i podstawowe ubrania, pocerowane piżamy a tatuś firmowe ciuszki, buty, gadżety.

Odnośnie nałogów - korzystam ze sprawdzonej wiedzy. Widzę też w najbliższym otoczeniu jakie efekty przynosi ratowanie na siłę kogoś kto nie chce być ratowany - współuzależnienie. Wiele razy ten wątek był poruszany też na tym forum chyba wszystko już było powiedziane więc nic odkrywczego nie da się wymyślić.
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: agnes94 »

To może ja się wypowiem w sprawie tych alimentów i tego zabezpieczenia bo widzę, że są tutaj dopisywane jakieś dodatkowe ideologie, których na próżno się doszukiwać.

Otóż, tak mój mąż nie poczuwa się do odpowiedzialności finansowej za nasze dzieci. Nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności za nie, nawet jak mieszkaliśmy razem i było dobrze między nami dzieci były na mojej głowie, na moim utrzymaniu, mąż na dzieci nie dawał mi ani grosza i nie dlatego, że nie miał bo miał dużo więcej pieniędzy ode mnie po prostu wolał kupić sobie nową grę na ps4, albo stos niepotrzebnych gadżetów. Mąż miał na nowe ubrania, kosmetyki, na wyjścia ja nie miałam na nic pieniędzy bo musiałam utrzymać dzieci, robić zakupy spożywcze bo mąż dokonał podziału, że on płaci za mieszkanie a ja za jedzenie plus oczywiście zakupy dla dzieci bo są przecież MOJE. Żeby kupić sobie coś do ubrania musiałam się nieźle nagimnastykować albo po prostu dawali mi na to moi rodzice. Wiele razy rozmawiałam z nim o tym, że budżetem na dzieci powinniśmy się dzielić bo są nasze to co słyszłam? A no słyszałam, że jest 500+ i on mi nie będzie nic dokładał. Tylko ja chciałam, żeby te dzieci miały jakieś zabezpieczenie finansowe, chciałam mieć pewność że jak dzieci zachorują mnie będzie stać w każdej chwili zapewnić im leczenie.
Utrzymanie dwójki małych dzieci to ogromny koszt samo mleko i pampersy to koszt ponad 800 zł a gdzie ubrania, kosmetyki, inne jedzenie dla dzieci bo wiadomo, że nie nie żyją na samym mleku, lekarstwa i suplementy, zabawki, atrakcje dla dzieci jak się to zbierze w kupę to wychodzi naprawdę pokaźna kwota i teraz pytanie dlaczego to wszystko ma spadać na moje barki? Dlaczego to ja mam siedzieć i liczyć czy mi starczy pieniędzy czy nie? Dodam tylko, że po urodzeniu drugiej córki nie należy mi się macierzyński więc tych pieniędzy mam naprawdę niewiele na nas 3.
I właśnie dlatego wystąpiłam o zabezpieczenie alimentów, bo mąż ustalił sobie sam alimenty w kwocie, która nie pokrywa nawet połowy potrzeb dzieci i dlaczego ja mam się na to godzić? Zostałam wyrzucona z domu, nie interesował się jak my damy sobie radę i mam jeszcze mieć jakieś skrupuły, że może źle że postanowiłam zabezpieczyć swoje dzieci? Kwota, którą sąd przyznał i o którą wnosiłam nie jest wygórowana i nie jest ponad jego siły a mi daje poczucie, że dzieci mają jakieś zaplecze finansowe i jestem w stanie zapewnić im dobry byt. Dla męża każda kwota alimentów jest za wysoka, nawet ta którą on sam sobie ustalił bo on po prostu nie poczuwa się, że ma obowiązek łożyć na utrzymanie dzieci, które porzucił bo one przecież mają 500+ i tak napisał w pozwie rozwodowym również. Alimenty zaczął płacić od wizyty u prawnika bo chyba go uświadomił, że tak trzeba bo przed tym nie miałam na co liczyć.
Ja nie chce go ciągnąć na dno, puścić z torbami czy nie wiem być odpowiedzialna za to że się stoczył, ja chce żeby dzieci miały od niego te minimum. Skoro stać go na nowe gadżety, ubrania, które ciągle sobie skupuje to stać go na to żeby wziąć wkońcu odpowiedzialność za dzieci, które wyrzucił z domu. Gdybym była mściwa i chciała męża puścić z torbami już bym była u komornika bo nie respektuje tego jaki sąd wydał wyrok w sprawie zabezpieczenia alimentów. Skoro zabezpieczenie alimentów na dzieci to chęć upadku męża, to czym w takim razie jest porzucenie własnej rodziny, wystawiając ją za próg?
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż wyprowadził się do kolegi

Post autor: sajmon123 »

Abigail pisze: 01 gru 2021, 20:08
sajmon123 pisze: 01 gru 2021, 19:27
Widzisz... Twój wpis odbieram jakby każdy chciał na własne życzenie zostać alkoholikiem czy zostać uzależniony od innych substancji czy też nawyków. Na to wpływ ma wiele... Wzorce z dzieciństwa, braki emocjonalne, załamania w życiu itd. Przez to osoba uzależniona nie może obwiniać kogoś innego za swoje picie, bo to jego braki i deficyty do tego doprowadziły. Ciężko wytłumaczyć coś, czego uczy się na wielomiesięcznej terapii uzakeznienia czy też współuzależnienia. Nie da się tego opisać jednym zdaniem.

To o czym piszesz, ja pisałem jakby dodatkowo by coś opisać. Na początku napisałem że czasem można się zatracić w tym, by sprawić by ktoś odczuł konsekwencje i rząda się więcej niż dzieci wymagają lub realnie kogoś na to stać.

Odniosę się do autorki wątku. Mąż odchodzący, nie poczuwa się do winy. Nie chcę operować wprost konkretnymi kwotami bo nie o to mi chodzi, więc posłużę się wymyślonymi. Mąż chce płacić 300 zł na dzieci co jest śmiesznie niską kwotą. Dzieci wymagają 800 (x2 bo alimenty jednego rodzica plus drugiego) , ale by mężowi nie było przyjemnie zarzadam 1500... Nie ważne że zarabia 2500 zł.

Nie jesteśmy na forum, które uczy jak zniszczyć kogoś itd. Tutaj staramy się być ponad tym wszystkim. Jeśli mąż jest w amoku, to co może pomyśleć? "żona mówi jedno, a robi drugie". Dlatego pisałem że łatwo się zatracić między tym co racjonalne, dobre i budujące, a tym, że łatwo zabrnąć za daleko i pomóc, aby druga osoba upadła całkiem, mając predyspozycje do zachowań autodestruktywnych... Czy jako katolicy, chcielibyśmy żyć ze świadomością, że doprowadziliśmy do "upadku" drugiego człowieka?
Oczywiście, że nie chcielibyśmy i nie taka jest funkcja alimentów. Te kwoty alimentów, które przytoczyłeś zważywszy na dochód końcowy są oczywiście za wysokie szczególnie jeśli to zdradzająca żona się wyprowadza do kochanka to uważam że jest to coś innego niż w drugą stronę i nie rozumiem dlaczego sądy nie biorą tego pod uwagę. Interesowałam się tym tematem i czytałam bardzo dużo uzasadnień wyroków sadowych i przyznam że nie spotkałam się z takimi przypadkami aby zasądzane były drakońskie kwoty alimentów - raczej w drugą stronę ale na pewno nadużycia się zdarzają. Nie jestem za tym aby wykorzystywać drogę sądową do niszczenia małżonka. Jednak jeśli druga strona dopuszcza się dręczenia na tle ekonomicznym mamy prawo skorzystać z tej drogi w celu obrony. W sytuacji kiedy mąż odchodzi do kochanki nie ubieganie się o środki do życia dla dzieci nie nawróci go na właściwą drogę a jedynie pozwoli na lepsze wakacje z nową panią. gdzie w tym sprawiedliwość jeśli wiemy o jakie pieniądze toczy się ta bitwa kilkaset złotych na dziecko? Można poszaleć? Jedzenie, leki i podstawowe ubrania, pocerowane piżamy a tatuś firmowe ciuszki, buty, gadżety.

Odnośnie nałogów - korzystam ze sprawdzonej wiedzy. Widzę też w najbliższym otoczeniu jakie efekty przynosi ratowanie na siłę kogoś kto nie chce być ratowany - współuzależnienie. Wiele razy ten wątek był poruszany też na tym forum chyba wszystko już było powiedziane więc nic odkrywczego nie da się wymyślić.
Dzięki forum, mam stały kontakt z mężczyznami akurat z tego forum. Jak wiemy, każdy będąc tutaj chciał, chce lub może będzie chciał jeszcze kiedyś ratować małżeństwo. Alimenty typu 70 procent wypłaty są jak najbardziej na koncie "Naszych" panów. To są dla mnie racjonalne statystyki - żywych osób, znanych osobiście lub pośrednio (telefon).

Też to co napisałaś jest dosyć naturalnym tworem. Żona na codzień dba o paznokcie, fryzurę ciuchy. Gdy dochodzi do rozdzielenia (pewnie podświadomie gdyż to znowu jest potwierdzone historiami z forum ale też z życia) włącza się "tryb przetrwania" i zapewnienie sobie oraz potomstwu byt. Facet - ciuchy, fryzura, siłownia, kogoś kogo stać sportowy samochód.

Objaśnię to ewolucyjnie... Kobieta ma cechy, wzorce, predyspozycje by zajmować się potomstwem, tworzyć mir domowy. Mężczyzna musi zapewnić byt rodzinie. Dla pierwszych mężczyzn było to bycie najlepszym myśliwym czyli najbardziej pewnym siebie, najbardziej sprawny itd.

Co do wpadania we współuzależnienie to też trzeba mieć do tego predyspozycje. Jakieś glebokie urazy, wzorce itd. Jeśli ktoś nie ma tych predyspozycji to nawet jakby męża czy bliskiego bronić przed uzależnieniem, to sam nie wpadnie we współuzależnienie. Idąc dalej, wracając do poprzedniego Twojego wpisu - nie mając predyspozycji - ciężko wpaść w uzależnienie. Dlatego podkreślę jeszcze raz. Nie oceniajmy ludzi, nie mówmy, że ktoś jest sam sobie winny (jest ale mam nadzieję że z ogólnego opisu wiadomo o co mi chodzi) i nie dawajmy etykiet osobom, które chcą i walczą o siebie. Nie rzucajmy też im klód pod nogi. Bądźmy prawdziwymi katolikami.
ODPOWIEDZ