Od czego zacząć

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

a co z dziećmi? Jego postawa niszczy w nich wiarę oddala je od Boga. Kto poniesie odpowiedzialność kiedy wyrosną na ateistów? Mąż naoglądał się opowieści podręcznej na netflixie i wkłada dzieciom te brednie do głowy a ja nie mam siły przebicia. Syn już uważa że religia to bzdura. Jeszcze chwila a dzieci będą miały do mnie pretensje że chodzę do kościoła. Mam dość niesienia wspólnej odpowiedzialności za nikczemność tego drania. Niech w końcu on poniesie konsekwencje bo na razie to kpi i drwi śmiejąc mi się w twarz. Wczoraj bawił się z nimi wieczorem jakimś programem do robienia zdjęć które wykrzywiały ich twarze w demoniczne kształty i mówił do nich "zobacz, demon!" Moja córka pytała tatusia kilka razy co to demon! A ja za ścianą z sercem jak kotlet mielony. To tylko taka niewinna zabawa? Szatan nie zna się na żartach. Weszłam do pokoju resztką sił kazałam wyłączyć kom, dzieci wysłałam do mycia zębów. Tylko że jak on jest to dzieci mnie nie słuchają wcale jakby mnie nie było. Ja nie wiem może jestem przewrażliwiona ale on lubi mnie prowokować dziećmi. To co robić? To jego dzieci twierdzi że nie mam nic do powiedzenia a on będzie robił z nimi co chce. W sadzie i tak przekręci na swoja stronę, co mu nie pasuje nie przyzna się nakłamie. A sądy teraz bronią biednych tatusiów bo oni dyskryminowani.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 04 paź 2021, 11:32 Abigail ja też nie raz słyszałam, że to ja wyrzuciłam męża. Owszem gdy mnie olewająco traktował w małżeństwie (bo np. nie słuchał tego co mówię, a potem zdziwiony bo o czymś "nie wiedział"), nigdy nie miał dla mnie czasu, gdy pół roku prosiłam aby naprawił cieknący kran to mówiłam, że po co mi mąż którego ciągle nie ma, na którego liczyć nie można, za co mam mu dziękować, za co chwalić... No, i mój mąż zamiast zastanowić się co mógłby w sobie zmienić aby nam - małżeństwu, rodzinie - było lepiej wolał się wynieść. Jak po paru miesiącach się pozbierałam i w końcu zaczęłam remont, aby w końcu mieszkać w lepszych warunkach (bo mój mąż się nigdy nie garnął do prac remontowych) a 10 lat to już najwyższy czas na malowanie, tapetowanie, to wówczas oddałam mężowi jego rzeczy - ubrania, książki, kosmetyki, narzędzia bo po pierwsze przecież są to rzeczy na codzien potrzebne, po drugie nie miałam gdzie nich trzymać, a nie chciałam aby się brudziły czy zniszczyły to wówczas był dla męża kolejny argument, że to ja go wyrzucałam. On winy za nic nie ponosi. Ja, moja rodzina, znajomi wszyscy winni tylko nie on. Chciałoby się powiedzieć 'ten typ tak ma'.

I tak jak piszesz - kreowanie przyszłości i przeinaczanie przeszłości. Ciężko wówczas funkcjonować.
Bławatku, bardzo mi przykro że tak to wszystko wygląda. Tylko co teraz? Tak trudno wytrzymywać takie traktowanie. Czy jesteś po rozwodzie? Jak to długo już u Ciebie trwa? Mnie straszy że z mojej winy (bo przecież nie z jego). Nie chcę rozwodu ale z zewnątrz jest taka presja. Policjant od NK stwierdził że sama sobie jestem winna bo nie chcę rozwodu i przeze mnie cierpią dzieci bo to przedłużam niepotrzebnie a tak to mąż pewnie by sobie poszedł jakby dostał co chce, czyli ten rozwód. A tu wiara i wszystko we mnie krzyczy że nie mogę tego podpisać. Mąż twierdzi że bez mojego podpisu i tak dostanie więc po co mnie dręczy, niech sobie składa jak chce po co to wszystko
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

LvnWthHpe20 pisze: 04 paź 2021, 5:09
Antyświadectwo. Modlitwy pompejanki różańce w nich nadzieja. Słuchałam dziś jak Maryja rozdaje łaski morze łask każdemu kto zwróci się do niej ale dlaczego wszystkim tylko nie mi? Dlaczego muszę się czuć tak bardzo opuszczona? Bo zawierzyłam życie Jezusowi a teraz zostałam sama zdziwaczała obłąkana katolka która za nic w świecie nie podpisze rozwodu. Dlaczego? Bo mściwa i złośliwa - mówią. Miała być nadzieja i miłość a tu nic tylko kałuża łez.

Kiedy Jezus się modlił w ogrodzie oliwnym, prosząc Ojca by odsunął od niego ten kielich goryczy, na koniec oznajmił „Nie Moja, Lecz twoja wola niech się stanie.”

My chcemy, ale to my chcemy, a czy Ojciec tak chce, czy chce odsunąć od nas te cierpienia? Odpowiedz, tak chce, tylko wątek w tym ze on kocha twego męża i na sile za uszy go do wiary nie przyciągnie. Popatrz jak ŚW. Piotr wychodzi z Rzymu 30 lat po ukrzyżowaniu Jezusa, a Jezus ukazując mu, pyta, dokąd idziesz. Twoj mąż jeszcze ewidentnie nie odczuł potrzeby widzieć tego dzwonka powrotu do sakramentu, ale ten krzyż w ogóle może być krzyżem zbawienia. Pamiętasz jak na przysiędze przed Bogiem przysięgałas Miłość, Wierność, uczciwość małżeńska oraz ze go nie opuścisz? Te słowa to klucz twej miłości do męża. To klucz odpowiedzi twoich obiecywan Bogu. Niech te słowa wypelnaja się. Módl się nieustannie, tez tak czynie, ale z miłością. Zrozum ze na pstryk palca twojego nie zrobimy nic. Może coś brakuje w naszej modlitwie, może Bóg coś jeszcze ma? Kto wie, ale świadek chrześcijaństwa tkwi w modlitwie, pokornie czeka, jak Chrystus nam to pokazał.

Kiedy 9/11 się wydarzył, Jan Paweł II prosił nie wojna, nie agresja załatwiać te sprawy, a stany wojskiem wpadły, na sile. Czy coś zrobiły ta siła? N I E, dzisaj ten sam chaos zapadł w tej części
Świata. Mord niewinnych i szatański chaos.
Nasz papież się modlił. Jak to ciezko zrozumieć? Ale prawda.

Pamiętaj, może jutro się coś zmieni u męża, może za 20 lat. Kto wie, trzeba przyjąć na klatę chociaż tak ciezko.

Moja 5ta rocznica po ślubie wielkimi krokami się zbliża. Tez się modlę, a nie jest mi dane być z moja [żoną]. Co w tym jest? Rozdzierający ból, chociaż już 3 lata po cywilnym rozwodowym świstku, podawałem jej dłoń przy podpisie, wyśmiała mnie, choć prosiłem. Moje nerwy już opadły, zostawiam to w modlitwie Bogu. Wspieram innych, pracuje, a czas myka. Kiedyś to jakoś zrozumiem, ale wierze, proś a będzie ci dane, kolacz a będzie otworzone. Jest to głębszy level naszej wiary. A kiedy, kto wie? Tylko nasz Pan.

Kiedy wczoraj odmawiałem część bolesna różańca, wpatrywałem się w tabernakulum i ten spokój mnie ogarnął. Chrystus tam jest jak nam mówił, będziecie mnie jeść, on się nam daje. Od nas zależy jak często i na jakim level będziemy go spożywać. Czy tylko symbolicznie, czy w wierze ze to on, świadomie wierząc ze jego chwała, ze jego ból nas ukoi i nasze krzyże. Ze w nim cierpienie i w nim zbawienie.

Chwała Panu, naszemu jedynemu, tak miłościwie dobremu.
LvnWthHpe20 mogę tylko z boku podziwiać Twoją wiarę. Mi udaje się znaleźć pokój też kiedy modlę się ale nie kiedy jest mąż w domu. Wtedy nie ma pokoju tylko nerw i roztrzęsienie. Łapię się na tym, że proszę Boga aby maż odszedł przestał mnie dręczyć i poniżać. Są awantury kłótnie krzyki tak biore w nich udział, gdybym nie brała nie byłoby awantur przecież. Później czuję się zła niegodna. Chciałam się wyspowiadać ostatnio ale za dużo ludzi było i nie zdążyłam, może i dobrze bo z taką złością w sercu chyba nie powinnam prosić o rozgrzeszenie. Muszę znaleźć sposób jak nie dać się sprowokować następnym razem. Może jakąś modlitwę w myśli odmawiać, nie wiem bo jak on zaczyna mnie oskarżać to mam taki wyprany mózg że nie mogę pozbierać myśli.
LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: LvnWthHpe20 »

Idz do spowiedzi, proś o przebaczenie często i gęsto. To zły tylko mówi ze nie powinnam/powiniennem. Powinnaś.

Słowa „Jezu, ty się tym zajmij” będą złego tak odstraszać ze szok.

Współczuje ci i jest mi przykro ze takie kłótnie wstrzynaja się między wami.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Abigail pisze: 04 paź 2021, 15:13
Bławatek pisze: 04 paź 2021, 11:32 Abigail ja też nie raz słyszałam, że to ja wyrzuciłam męża. Owszem gdy mnie olewająco traktował w małżeństwie (bo np. nie słuchał tego co mówię, a potem zdziwiony bo o czymś "nie wiedział"), nigdy nie miał dla mnie czasu, gdy pół roku prosiłam aby naprawił cieknący kran to mówiłam, że po co mi mąż którego ciągle nie ma, na którego liczyć nie można, za co mam mu dziękować, za co chwalić... No, i mój mąż zamiast zastanowić się co mógłby w sobie zmienić aby nam - małżeństwu, rodzinie - było lepiej wolał się wynieść. Jak po paru miesiącach się pozbierałam i w końcu zaczęłam remont, aby w końcu mieszkać w lepszych warunkach (bo mój mąż się nigdy nie garnął do prac remontowych) a 10 lat to już najwyższy czas na malowanie, tapetowanie, to wówczas oddałam mężowi jego rzeczy - ubrania, książki, kosmetyki, narzędzia bo po pierwsze przecież są to rzeczy na codzien potrzebne, po drugie nie miałam gdzie nich trzymać, a nie chciałam aby się brudziły czy zniszczyły to wówczas był dla męża kolejny argument, że to ja go wyrzucałam. On winy za nic nie ponosi. Ja, moja rodzina, znajomi wszyscy winni tylko nie on. Chciałoby się powiedzieć 'ten typ tak ma'.

I tak jak piszesz - kreowanie przyszłości i przeinaczanie przeszłości. Ciężko wówczas funkcjonować.
Bławatku, bardzo mi przykro że tak to wszystko wygląda. Tylko co teraz? Tak trudno wytrzymywać takie traktowanie. Czy jesteś po rozwodzie? Jak to długo już u Ciebie trwa? Mnie straszy że z mojej winy (bo przecież nie z jego). Nie chcę rozwodu ale z zewnątrz jest taka presja. Policjant od NK stwierdził że sama sobie jestem winna bo nie chcę rozwodu i przeze mnie cierpią dzieci bo to przedłużam niepotrzebnie a tak to mąż pewnie by sobie poszedł jakby dostał co chce, czyli ten rozwód. A tu wiara i wszystko we mnie krzyczy że nie mogę tego podpisać. Mąż twierdzi że bez mojego podpisu i tak dostanie więc po co mnie dręczy, niech sobie składa jak chce po co to wszystko
Abigail, nie jesteśmy po rozwodzie. Minęło już 1,5 roku od wyprowadzki męża. Zaraz po wyprowadzce mąż złożył pozew, a że się nie zgadzałam to w odpowiedziach do sądu wypisywał dużo kłamstw aby mnie zniszczyć lub żebym się poddała. Pod koniec zeszłego roku chciał "naprawiać" -byliśmy na mediacjach i 2 spotkaniach terapii małżeńskiej, ale ponieważ ja miałam już wiele książek przeczytanych, wiele konferencji wysłuchanych, no i forum też mnie utwierdziło w tym jak powinno wyglądać małżeństwo to ja nie chciałam wracać do tego co było, a mój mąż nie chciał nic zmieniać - może poza tym bym tolerowała bardziej jego wolność w małżeństwie, a to był największy nasz problem. Wtedy zawiesiliśmy postępowanie w sądzie, ale w lutym od męża usłyszałam, że ja się nie zmienię i on jednak chce rozwodu. W maju przed komunią syna pytałam go o odwieszenie sprawy - twierdził, że to zrobił, ale od mojej adwokat dowiedziałam się że tego nie zrobił i sprawa została umorzona.

Generalnie ja mam problem z mężem bo po pierwsze on jest bardzo niezdecydowany a po drugie zawsze miał zmienne humory, raz uciekał, raz był super mężem. Wieczna huśtawka. Generalnie mały chłopiec który wiele by chciał zrobić i znaczyć w świecie ale świat go przerasta.

Na początku mój mąż był pełen złości, nienawiści, potrafił ranić słowem i czynem. Do dziś nie wiem czego się po nim spodziewać więc unikam rozmów z nim. Teraz ma okres bycia uprzejmym i dobrym, pomocnym. Zobaczymy jak długo.

Niestety dzisiejszy świat idzie na łatwiznę - rozwody, nowe związki, patchworki są na porządku dziennym. Ja ze swoją postawą "nie" dla rozwodu jestem uważana za dziwaka nie tylko wśród znajomych ale także wśród rodziny. Rodziny wierzącej i chodzącej do kościoła. I zawsze gdy w kościele jest czytanie czy kazanie nawiązujące do małżeństwa to się zastanawiam dlaczego ludzie no. w mojej rodzinie słuchający takich słów dziwią się mi że ja chcę wypełniać naukę Jezusa i dlatego nie uznaje rozwodów. Bo owszem sakrament trwa mimo rozwodu, ale każdy rozwód orzeczony oddala małżonków.

Tak jak piszesz - mąż mimo twojej niezgody może przez sąd rozwód uzyskać, ale ty nie musisz mu w tym pomagać. Trzeba działać tak aby umieć spojrzeć sobie w oczy w lustrze, ale także w oczy naszych dzieci i innych ludzi.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 04 paź 2021, 22:34

Abigail, nie jesteśmy po rozwodzie. Minęło już 1,5 roku od wyprowadzki męża. Zaraz po wyprowadzce mąż złożył pozew, a że się nie zgadzałam to w odpowiedziach do sądu wypisywał dużo kłamstw aby mnie zniszczyć lub żebym się poddała. Pod koniec zeszłego roku chciał "naprawiać" -byliśmy na mediacjach i 2 spotkaniach terapii małżeńskiej, ale ponieważ ja miałam już wiele książek przeczytanych, wiele konferencji wysłuchanych, no i forum też mnie utwierdziło w tym jak powinno wyglądać małżeństwo to ja nie chciałam wracać do tego co było, a mój mąż nie chciał nic zmieniać - może poza tym bym tolerowała bardziej jego wolność w małżeństwie, a to był największy nasz problem. Wtedy zawiesiliśmy postępowanie w sądzie, ale w lutym od męża usłyszałam, że ja się nie zmienię i on jednak chce rozwodu. W maju przed komunią syna pytałam go o odwieszenie sprawy - twierdził, że to zrobił, ale od mojej adwokat dowiedziałam się że tego nie zrobił i sprawa została umorzona.

Generalnie ja mam problem z mężem bo po pierwsze on jest bardzo niezdecydowany a po drugie zawsze miał zmienne humory, raz uciekał, raz był super mężem. Wieczna huśtawka. Generalnie mały chłopiec który wiele by chciał zrobić i znaczyć w świecie ale świat go przerasta.

Na początku mój mąż był pełen złości, nienawiści, potrafił ranić słowem i czynem. Do dziś nie wiem czego się po nim spodziewać więc unikam rozmów z nim. Teraz ma okres bycia uprzejmym i dobrym, pomocnym. Zobaczymy jak długo.

Niestety dzisiejszy świat idzie na łatwiznę - rozwody, nowe związki, patchworki są na porządku dziennym. Ja ze swoją postawą "nie" dla rozwodu jestem uważana za dziwaka nie tylko wśród znajomych ale także wśród rodziny. Rodziny wierzącej i chodzącej do kościoła. I zawsze gdy w kościele jest czytanie czy kazanie nawiązujące do małżeństwa to się zastanawiam dlaczego ludzie no. w mojej rodzinie słuchający takich słów dziwią się mi że ja chcę wypełniać naukę Jezusa i dlatego nie uznaje rozwodów. Bo owszem sakrament trwa mimo rozwodu, ale każdy rozwód orzeczony oddala małżonków.

Tak jak piszesz - mąż mimo twojej niezgody może przez sąd rozwód uzyskać, ale ty nie musisz mu w tym pomagać. Trzeba działać tak aby umieć spojrzeć sobie w oczy w lustrze, ale także w oczy naszych dzieci i innych ludzi.
Z tego co piszesz wynika, że złożył papiery ale do rozwodu nie doszło. Czyli jednak nie zawsze sąd orzeka rozwód kiedy druga strona się nie zgadza... Ale czego on właściwie chce jakiej zmiany od Ciebie oczekuje? Cokolwiek płaci na utrzymanie? Co do ludzi to mnie ta hipokryzja też dotyka. Rozwód to nie grzech mówią, rozwiedź się będziesz miała spokój - nawet nie wiadomo jak z nimi dyskutować ale czy wogóle i jest sens.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

LvnWthHpe20 pisze: 04 paź 2021, 22:10 Idz do spowiedzi, proś o przebaczenie często i gęsto. To zły tylko mówi ze nie powinnam/powiniennem. Powinnaś.

Słowa „Jeżu, ty się tym zajmi” będą złego tak odstraszać ze szok.

Współczuje ci i jest mi przykro ze takie kłótnie wstrzynaja się między wami.
Pójdę jak najszybciej. chodzę przynajmniej raz w miesiącu bo nie zawsze udaje mi się częściej może jak sytuacja się uspokoi i znudzą się mężowi te szantaże i inne szopki będę w stanie bez trzęsienia konfesjonałem się wyspowiadać. Trudno się spowiadać i wybaczać jak się jest w środku tej burzy tych oskarżeń. Co zdążę przeprosić, wybaczyć to zaraz następna awantura i tak w kółko. A męża przepraszać? Jak zacznę go przepraszać to już całkiem poczuje się usprawiedliwiony w swoim postępowaniu i uzna że skoro ja go przepraszam to jestem naprawdę winna tej sytuacji. Boga przepraszam w sercu, że obraziłam, że obraziliśmy go razem ale za mężem latać nie będę. Mam do niego tak straszne uczucia nawet nie wiem jak powiedzieć że chciałabym żeby mój sakramentalny mąż nie istniał i wcale po spowiedzi nie jest lepiej. W dalszym ciągu nie chcę mieć z nim nic wspólnego dlatego czuję że ta spowiedź nie jest godna ale ksiądz wie i udziela rozgrzeszenia ja już sama nie wiem czy zasługuję na nie.
LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: LvnWthHpe20 »

Tak to prawda, tylko ty i Bóg wiecie, czy jest przebaczenie w stronę męża, i co ty czujesz.

Może warto powiedzieć, mężu, przepraszam cię za to czy tamto, nerwy mnie poniosły, i chociaż przepraszam to i tak stawiam ci granice w tym czy w tamtym temacie, Boże nakazy nie zmieniły się. Tylko proszę przemysl to.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Abigail, trzeba przemyśleć dlaczego daję się sprowokować do kłótni, do manipulacji. Ja też słyszałam, że jestem taka, owaka i to i tamto moja wina. W trakcie terapii, przemodlenia, wyczytaniu mnóstwo na forum i z innych źródeł doszłam do tego, że nie mogę pozwalać na monologi, ani wchodzić w kłótnię w której jestem oskarżana. Zaczęłam mówić na spokojnie żeby mąż mną nie manipulował I wychodziłam z pomieszczenia. Jeśli jesteś pewna, że oskarżenia są bezpodstawne, masz prawo to uciąć tym jednym zdaniem i to bardzo skutecznym.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Abigail w naszym przypadku było tak, że po ponad 2 miesiącach od złożenia pozwu przez męża ja dostałam pocztą pozew, na który w ciągu 2 tygodni mogłam wysłać odpowiedź - jako że pozew mnie zrównał z ziemią musiałam poszukać prawnika, adwokatka w moim imieniu na podstawie tego co jej mówiłam i pisałam o naszym małżeństwie wysłała odpowiedź do sądu, którą sąd przesłał później do męża - to trochę trwało. Mąż miał też czas by odpowiedzieć na moją odpowiedź - jego odpowiedź jeszcze bardziej mi dokopała. I w tym momencie też mogłam napisać odpowiedź, ale pani adwokat uznała, żeby za dużo byśmy powiedzieli, lepiej poczekać na rozprawę i tam się odnieść do zarzutów męża. Zanim sąd nam wyznaczył termin rozprawy to mój mąż "chciał wracać i naprawiać" i w czasie mediacji zawiesiliśmy postępowanie w sądzie poprzez złożenie takiego wniosku. Chwilę potem mojemu mężowi się odmieniło i chciał odwiesić sprawę w sądzie bo jednak chciał rozwodu, ale ociągał się 6 m-cy (może zapomniał) i sprawa z automatu została umorzona. Gdyby teraz chciał to musiałby na nowo złożyć nowy pozew. Takie to skomplikowane trochę. Generalnie przez pandemię sądy zazwyczaj pracowały z opóźnieniem.

Mąż płaci na syna co miesiąc kwotę którą może powinna być większa bo jednak utrzymanie dziecka kosztuje, na szczęście ja mam pracę i zarabiam i jakoś daję radę, a nie mam siły "walczyć" z mężem o większą kwotę bo wg niego on jest biedny, mało zarabia, sam się musi teraz utrzymywać itd. Mnie najbardziej w pierwszym pozwie bolał zapis że mąż nie chce mieć uregulowanych sądownie spotkań z synem bo to oznaczało, że jak przez miesiąc nie będzie miał czasu lub chęci to nie musi się z synem widzieć. Dla mnie to był cios, bo mój mąż zaraz po ślubie chciał mieć dziecko, ja chciałam odczekać, aby się nacieszyć sobą, ale mąż od razu nalegał ja dziecko. A tu takie traktowanie dziecka jak niepotrzebną "rzecz".

A zmiany u mnie - głównie abym była bardziej wyrozumiała (tzn. nie czepiała się męża np. gdy całe popołudnia będzie poświęcał sobie i hobby swojemu), chwaliła i doceniała męża (tylko ciężko chwalić gdy mąż mało robi), mój mąż na początku znajomości chwalił mnie za naturalność i skromność a tu nagle zarzut, że się nie maluje i zbyt monotonnie ubieram, a i miałam być zawsze chętna w łóżku, nawet gdy podałam ze zmęczenia bo cały dom na mojej głowie. To tak w skrócie.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Caliope pisze: 06 paź 2021, 9:46 Abigail, trzeba przemyśleć dlaczego daję się sprowokować do kłótni, do manipulacji. Ja też słyszałam, że jestem taka, owaka i to i tamto moja wina. W trakcie terapii, przemodlenia, wyczytaniu mnóstwo na forum i z innych źródeł doszłam do tego, że nie mogę pozwalać na monologi, ani wchodzić w kłótnię w której jestem oskarżana. Zaczęłam mówić na spokojnie żeby mąż mną nie manipulował I wychodziłam z pomieszczenia. Jeśli jesteś pewna, że oskarżenia są bezpodstawne, masz prawo to uciąć tym jednym zdaniem i to bardzo skutecznym.
Tak, daję się prowokować i nerwy mi puszczają i wiem że ze swojej strony muszę to przepracować. Rozczarowanie - moim zdaniem to jest odpowiedź na moje nerwy. Chciałam chrześcijański model rodziny dzieci ile Bóg da, pracy na Bożą chwałę wszystko pięknie ale mąż miał inne plany a ta przysięga w kościele to takie sobie niskich lotów przedstawienie odegrał a jego zdaniem nikt normalny w tych czasach nie bierze tego na poważnie. On wie w które struny uderzyć żeby mi się załączyło, teraz próbuje mi wmówić nieistniejącą jego wolę do zgody którą rzekomo odrzuciłam bo jestem wredna i mściwa katolka. A ja jak głupia próbuję wyjaśniać tłumaczyć komuś kto ma to kompletnie gdzieś bo to nigdy nie będzie jego wersja. On ma swoją wersję prawdy on ma swoje fakty. Ukrywa niewygodne dla niego sytuacje, tuszuje przeszłość. Jak coś jego zdaniem nie miało miejsca to nie miało a jeśli nie ma na to papierów to tym bardziej nie miało a jeśli są to zawsze można je zniszczyć ukraść spalić. Próbuję zachować od niego dystans ale kiedy zaczyna swoje to naprawdę jest ciężko i mam ochotę w niego rzucić czymś, patelnią np :P Ale mam plan. Następnym razem jak zacznie wyjdę z psem na spacer. Te plany i tak zawsze kończą się słabo ale warto próbować.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Pavel »

Wg mnie to raczej powodem tego, że dajesz się prowokować i nerwy ci puszczają nie jest w pierwszej kolejności to co robi mąż.
To taka powszechna, ale nieprawdziwa wymówka.
Tak jak z tymi czułymi punktami które naciska.
Rozczarowanie i funkcjonowanie innej osoby (Tu: męża) jest zapalnikiem, ale nie źródłem problemu.

Znam oczywiscie temat z autopsji, sam się z tym zmagałem i zdaję sobie sprawę, zwłaszcza jako choleryk z krótkim zapalnikiem, że niełatwo to zmienić.

Ale sedno tego problemu jest w tobie.
To twoja nieumiejętność komunikacji, twoja nieumiejętność panowania nad sobą i swoimi emocjami.

Jak nie ma wyjścia i nie potrafisz inaczej - wyjść na spacer warto.
Sam praktykuję, rzadko co prawda, ale się zdarza. Wtedy przegrzana mózgownica mi stygnie i daję radę podejść do tego jak należy.
Najlepszym jednak sposobem, o ile są ku temu właściwe warunki (jeśli nie ma to poczekać na takie lub/i dopomóc w ich stworzeniu), jest normalny dialog, w którym przestrzega się zasad normalnej, dobrej, bezprzemocowej komunikacji, a jednocześnie Zdrowo stawia się granice. Zaczynając od stawiania ich sobie.
Jeśli nie ma tego z twojej strony, nieuczciwie wymagać/oczekiwać tego od innych, w tym męża.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 06 paź 2021, 13:04 Wg mnie to raczej powodem tego, że dajesz się prowokować i nerwy ci puszczają nie jest w pierwszej kolejności to co robi mąż.
To taka powszechna, ale nieprawdziwa wymówka.
Tak jak z tymi czułymi punktami które naciska.
Rozczarowanie i funkcjonowanie innej osoby (Tu: męża) jest zapalnikiem, ale nie źródłem problemu.

Znam oczywiscie temat z autopsji, sam się z tym zmagałem i zdaję sobie sprawę, zwłaszcza jako choleryk z krótkim zapalnikiem, że niełatwo to zmienić.

Ale sedno tego problemu jest w tobie.
To twoja nieumiejętność komunikacji, twoja nieumiejętność panowania nad sobą i swoimi emocjami.

Jak nie ma wyjścia i nie potrafisz inaczej - wyjść na spacer warto.
Sam praktykuję, rzadko co prawda, ale się zdarza. Wtedy przegrzana mózgownica mi stygnie i daję radę podejść do tego jak należy.
Najlepszym jednak sposobem, o ile są ku temu właściwe warunki (jeśli nie ma to poczekać na takie lub/i dopomóc w ich stworzeniu), jest normalny dialog, w którym przestrzega się zasad normalnej, dobrej, bezprzemocowej komunikacji, a jednocześnie Zdrowo stawia się granice. Zaczynając od stawiania ich sobie.
Jeśli nie ma tego z twojej strony, nieuczciwie wymagać/oczekiwać tego od innych, w tym męża.
Nie wiem Pavel, trudno jest spokojnie słuchać tych jego zmanipulowanych faktów relacji z nieistniejących wydarzeń, kłamstw w żywe oczy, kiedy staram się nie reagować on mówi, że skoro nie mam nic do powiedzenia to znaczy że brak mi argumentów i że to co mówi jest prawdą itp itd. Manipuluje niemal bez przerwy nawet jak złapiesz go za rękę twierdzi że nie jego ręka. Nie wiem jak mam reagować na inwektywy? Uprzejmym uśmiechem? Jakbyś reagował gdyby ktoś pluł Ci w twarz? Stoickim spokojem? Jakbyś reagował gdyby ktoś wchodził Ci do domu i robił sajgon pod pretekstem że szuka np. pistoletu do kleju na gorąco? Jakbys reagował gdyby żona bluzgała przy dziecku poniżała przy Tobie dziecko albo np mówiła że jesteś nikim nierobem śmieciem? Przepraszam ale naprawdę mówienie teraz że mam od siebie wymagać uprzejmości i szacunku wobec kogoś kto łamie wszelkie zasady w relacji... odechciewa mi się trudno więc jestem niezdolna do życia w małżeństwie. OK nie będę rzucać talerzami - szkoda talerzy.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Bławatek pisze: 06 paź 2021, 10:39 Abigail w naszym przypadku było tak, że po ponad 2 miesiącach od złożenia pozwu przez męża ja dostałam pocztą pozew, na który w ciągu 2 tygodni mogłam wysłać odpowiedź - jako że pozew mnie zrównał z ziemią musiałam poszukać prawnika, adwokatka w moim imieniu na podstawie tego co jej mówiłam i pisałam o naszym małżeństwie wysłała odpowiedź do sądu, którą sąd przesłał później do męża - to trochę trwało. Mąż miał też czas by odpowiedzieć na moją odpowiedź - jego odpowiedź jeszcze bardziej mi dokopała. I w tym momencie też mogłam napisać odpowiedź, ale pani adwokat uznała, żeby za dużo byśmy powiedzieli, lepiej poczekać na rozprawę i tam się odnieść do zarzutów męża. Zanim sąd nam wyznaczył termin rozprawy to mój mąż "chciał wracać i naprawiać" i w czasie mediacji zawiesiliśmy postępowanie w sądzie poprzez złożenie takiego wniosku. Chwilę potem mojemu mężowi się odmieniło i chciał odwiesić sprawę w sądzie bo jednak chciał rozwodu, ale ociągał się 6 m-cy (może zapomniał) i sprawa z automatu została umorzona. Gdyby teraz chciał to musiałby na nowo złożyć nowy pozew. Takie to skomplikowane trochę. Generalnie przez pandemię sądy zazwyczaj pracowały z opóźnieniem.

Mąż płaci na syna co miesiąc kwotę którą może powinna być większa bo jednak utrzymanie dziecka kosztuje, na szczęście ja mam pracę i zarabiam i jakoś daję radę, a nie mam siły "walczyć" z mężem o większą kwotę bo wg niego on jest biedny, mało zarabia, sam się musi teraz utrzymywać itd. Mnie najbardziej w pierwszym pozwie bolał zapis że mąż nie chce mieć uregulowanych sądownie spotkań z synem bo to oznaczało, że jak przez miesiąc nie będzie miał czasu lub chęci to nie musi się z synem widzieć. Dla mnie to był cios, bo mój mąż zaraz po ślubie chciał mieć dziecko, ja chciałam odczekać, aby się nacieszyć sobą, ale mąż od razu nalegał ja dziecko. A tu takie traktowanie dziecka jak niepotrzebną "rzecz".

A zmiany u mnie - głównie abym była bardziej wyrozumiała (tzn. nie czepiała się męża np. gdy całe popołudnia będzie poświęcał sobie i hobby swojemu), chwaliła i doceniała męża (tylko ciężko chwalić gdy mąż mało robi), mój mąż na początku znajomości chwalił mnie za naturalność i skromność a tu nagle zarzut, że się nie maluje i zbyt monotonnie ubieram, a i miałam być zawsze chętna w łóżku, nawet gdy podałam ze zmęczenia bo cały dom na mojej głowie. To tak w skrócie.
Jejku jakie to... ech, nie mogę napisać. Współczuję.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 06 paź 2021, 13:04 Wg mnie to raczej powodem tego, że dajesz się prowokować i nerwy ci puszczają nie jest w pierwszej kolejności to co robi mąż.
To taka powszechna, ale nieprawdziwa wymówka.
Tak jak z tymi czułymi punktami które naciska.
Rozczarowanie i funkcjonowanie innej osoby (Tu: męża) jest zapalnikiem, ale nie źródłem problemu.

Znam oczywiscie temat z autopsji, sam się z tym zmagałem i zdaję sobie sprawę, zwłaszcza jako choleryk z krótkim zapalnikiem, że niełatwo to zmienić.

Ale sedno tego problemu jest w tobie.
To twoja nieumiejętność komunikacji, twoja nieumiejętność panowania nad sobą i swoimi emocjami.
Wiesz co? Uświadomiłam sobie że z niektórymi ludźmi po prostu nie skomunikuje się i tyle. W sumie czy muszę? Czy muszę mu udowadniać jaka jest prawda? Tłumaczyć uzasadniać, zarzucać papierami podkreślonymi markerem, stosami kserokopii które drze i depcze. Może powinnam zostawić go z jego "prawdą" i zająć się sobą i dziećmi. Tak właśnie zamierzam.
Jak mną targnie przy nim to wyjdę z domu tak i przytulę się do psa z nim mam super komunikację, he a oprócz psa z dziećmi rodziną i przyjaciółmi więc dlaczego tak mi zależy żeby akurat tego człowieka "naprawiać". A niech sobie żyje a co mnie obchodzi jego wersja.

Jeśli druga strona nie chce porozumienia tylko zemsty to moja umiejętność do czegokolwiek lub jej brak nie ma kompletnie żadnego znaczenia.
ODPOWIEDZ