Od czego zacząć

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: Pavel »

Abigail pisze: 31 paź 2021, 16:48 No to może: "Kończę tę bezowocną rozmowę i odkładam słuchawkę" - czy teraz ok?

albo "Decyzję odnośnie prezentów dla dzieci podejmij sam po konsultacji z nimi. Nie chcę brać w tym udziału ponieważ jestem zajęta. Jeśli nie chcesz aby się zdublowały informacje co wybrałeś prześlij mi smsem. Miłego dnia" A co tam niech ma ten miły dzień.

Tak dobrze?
Zadaj to pytanie sobie. Jak byś się czuła gdyby do ciebie ktoś tak napisał?
I aby miał do ciebie takie nastawienie?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Przed kryzysem w małzeństwie i w jego trakcie wydawało mi się, że co jak co, ale moja komunikacja jest bardzo dobra.
Gdy żonie się przelało, ale i podczas pracy nad sobą odkryłem jak często nie mając ani świadomości ani takich intencji mówiłem rzeczy które raniły. Nie tylko zonę oczywiście.
Czasami to zwroty, które wg mnie były zdecydowanie akceptowalne, czasami ton, czasami sposób przekazywania i przekaz niewerbalny.
Okazało się również jak często ona mówiąc to co mówiła nie miała intencji by mnie ranić, krytykować itd. Czasami starała się przekazać coś kompletnie innego niż to co ja odbierałem. I to działa w obie strony.
Okazało się również, że nierzadko, wbrew mej świadomości, komunikowałem się przemocowo.
Bo te oczywiste formy przemocowości jak krzyk, presja to i wtedy rozumiałem. Nie zawsze tylko potrafiłem nad swoją złością, frustracją, bezsilnością panować ani jej mądrze nie kanalizowałem.
Nierzadko jednak używałem przemocy w białych rękawiczkach, nawet nie wiedząc, że to robię.
Nawet o dziwo (dla mnie) milczenie może być formą przemocy.


Komunikacja to trudna sprawa, ale warto ją udoskonalać.
Nie mamy szklanej kuli, warto konkretnie tłumaczyć i cierpliwie odpowiadać na pytania. Te bowiem oznaczają, że ktoś jednak nie czyta w myślach.
Nie wiem co napisać, moim celem nie było wybielanie się, próbowałam opisać sytuację taką jaka jest. Uważam po prostu że pewne potrzeby powinny być zaspokajane w pierwszej kolejności, mąż uważa że inne. Nie wiem czy nie widział ich chyba widział bo wielokrotnie rozmawialiśmy ale odpowiadał że nie ma skąd wziąć na rachunki na opłaty. Ja się u rodziny zapożyczałam a jemu dobrze bo u mamy mieszkał i tak od początku małżeństwa. Od początku nie interesował się sprawami podstawowymi takimi np jak mieszkanie dla nas. Jak ja pracowałam i opłacałam wszystko było ok, kiedy pojawiły się dzieci już nie było ok. Myślałam że chociaż jak nie mieszkanie to przynajmniej dzieciom podstawowe rzeczy zapewni na co dzień np ubrania i buty bo teraz tego najwięcej idzie. Wysyłałam mówiłam jakie rozmiary jakie marki na nie pasują ale on kupuje tylko to co sobie umyśli - na wyjazd na narty na 4 dni dodatkowe rzeczy z których na co dzień nie będą korzystały abym przypadkiem nie mogła zaoszczędzić nic. Czy w innych rodzinach naprawdę są afery o klocki i ubrania? Czy to nie jest norma że po prosu kupuję dzieciom na sezon ubrania i wszystko? Czy to wymaga szczególnych konsultacji i roztrząsania? Jestem na co dzień widzę jakie są ich preferencje ubraniowe jakie potrzeby a maż nawet tu musi mieć swoje 3 grosze. Na zakończenie roku kiedy prosiłam o pieniądze na koszulę dla syna powiedział ze 70 zł to za dużo. Mam za 30 szukać bo on chodzi w takich za 30. Naprawdę ojciec kłóci się o 40 zł. Kupiłam sama zresztą jak wszystkie inne rzeczy im potrzebne. Tak jestem apodyktyczna, gdybym nie była może nic byśmy nie mieli mieszkali w wynajmowanej klicie z debetem na koncie ale za to z wakacjami pod palmą i disnelandami w każde wakacje.

Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Taki przykład odnośnie woodstockowej bluzy i jej okolic (czyli odzieży).
Tak, po twoim opisie zauważam, że mąż lubi zrobić po swojemu. Może nawet przekornie (pytanie: dlaczego i czy na pewno nie masz w tym udziału).
Jednocześnie, dla typowego mężczyzny (w tym mnie) generalnie bluza to bluza.
Ja przynajmniej nie rozróżniam specjalnie rożnych celów ich przeznaczeń.
Tak mam swój udział - wyremontowałam dom po mojej babci ze sprzedazy mieszkania - mojej kawalerki którą kupiłam 3 lata przed ślubem na kredyt który sama spłacałam (mąż opłacił kredyt przez pierwsze 3 miesiące po urodzeniu syna). Przed ślubem kiedy ją kupowałam zostawił mnie mówiąc że nie jest gotowy na odpowiedzialność. Po wprowadzeniu do tej mojej kawalerki wrócił po 3 miesiącach błagając o szansę i obiecując że będzie dbał o rodzinę że kocha że ślub dzieci itp. Po ślubie: 5 lat tułaczki z małymi dziećmi mieszkania w kawalerce 2 lata później 3 lata u moich rodziców w ciasnym pokoiku z 2 dzieci. Przy czym mieliśmy oszczędzać na mieszkanie wspólne ale okazało się, że mąż ma ważne wydatki - remont starego auta które kocha - i inne ważne wyjazdy do rodzinnego miasta które pochłaniały większość jego zarobków. Ze swoich miał oszczędzać. Moje zarobki szły na bieżące utrzymanie. Po 3 latach zaoszczędzone klika tys. bez możliwości wzięcia kredytu. Okazało się że moja wina bo nie mam etatu i dzieci mi się chciało przez to żadna zdolność kredytowa. Poza tym brak możliwości dogadania co do miejsca zakupu oferty wybierał takie że nie stać nas na nie było, mieszkania do remontu nie interesowały go. Sprzedałam i wyremontowałam bez zgody pana. Mieszkamy na głowę nam nie leci. Dzieci mają swój pokój mają warunki w miarę dobre. Pan w trakcie remontu chciał brać udział ale w decyzjach w płaceniu już nie. Przed remontem wyprowadził się rzucił obrączką. Rodzice przepisali na mnie - sól w oku męża. Teraz mści się twierdząc właśnie to samo co Ty Pavel że "by było koniecznie tak jak ja chcę" No trudno tak chciałam domu i warunków dla dzieci bo było nam bardzo ciężko a mąż zdawał się tego nie zauważać zrzucając na mnie winę. Teraz przybrał pozycję skrzywdzonej ofiary. Trudno - jako kat zadbałam o warunki dla rodziny moja wina.
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Czy nie za bardzo oczekujesz by było koniecznie dokładnie jak ty chcesz a jego zdanie jest dla ciebie drugorzędne?
Czy on nie może zrobić po swojemu?
Można to odbierać jako deprecjonowanie jego wkładu, bo śmiał zrobić to co on uważa za stosowne.
A jednak zainteresował się, kupił dodatkowe kombinezony (a mógł mieć w nosie), nie bez powodu (zapytałaś dlaczego wg niego warto mieć zapasowe?). Kupił bluzy (nie jestem fanem woodstocku), mógł mieć w nosie.
Może powinnam nic nie oczekiwać w sumie po tym wszystkim.

On robi po swojemu od początku małżeństwa i właśnie tu jesteśmy teraz. Każdy robi po swojemu - brak punktów wspólnych.

Zrobił co uważał - to co dzieciom potrzebne i tak im kupię przecież boso nie będą biegać po śniegu.

A jednak - kupił bo mu potrzebne zapasowe na wyjazd z nim. Kupił bluzy których nie wykorzystają dzieci i wiedział że nie wykorzystają chciał mi pokazać właśnie to co piszesz - czyli to że kupi im właśnie takie ubrania jakie on chce mogę się w następnej kolejności spodziewać odzieży z trupimi czachami lub pentagramami - dokładnie takiej jakiej im nie kupuję i nie ubiorę a jaka mąż lubi bo sam miewa na swoich T-shirtach ciekawe aplikacje.
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Za grube na szkołę? Ja chodziłem po szkole jesienią i zimą w ciepłych wełnianych swetrach, golfach. I jakoś było ok.
Jeżeli zamiast docenienia lub obojętności otrzymuje krytykę (warto dowiedzieć się co mężczyźni jako krytykę odbierają), to może czuć się niedoceniany.
Może miałeś niedogrzewaną szkołę u nas ciepło mają i chodzą w cienkich koszulkach lub T-shirtach. Doceniać to chyba trzeba mieć za co bo za mumle w pępku to chyba trochę za mało nie uważasz?
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Czy wytłumaczyłaś jakie konkretnie bluzy/ubrania są potrzebne? Czy wysłałaś mu przykładowe śniegowce i czapki?
W jaki sposób mu to przekazałaś?
Bo czytając twój opis to jednak w takiej formie (to mój odbiór), że jakoś mnie taka reakcja zwłaszcza mając na uwadze wasze obecne problemy, kompletnie nie dziwi.
Inna sprawa, że po twoim wpisie wnoszę, że słowo prośba jest rozkazem w ładnym opakowaniu.
Prośba w swoim założeniu ma akceptację odmowy spełnienia, bez względu na przyczyny.
Tak wytłumaczyłam, tak wysyłałam linki, pisałam konkretnie i rzeczowo co i jakie rzeczy są potrzebne. Stwierdził że czapki mają zły skład materiału bo akryl a on z wełny im kupi - więc spokojnie próbowałam wyjaśniać że wszystkie czapki są z tego nawet dobrych firm bo z tego się robi czapki ale nie wiem czy przyjął to - bo w końcu obraza po klockach.
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Swoją drogą, ja te jego grożenie rozwodem odbieram jako (niedojrzałe co prawda): mam dość ciebie i twojego zachowania!
Wiem, że on ma dość mnie i mojego zachowania. Zdaję sobie sprawę ale nie będę przytakiwać jeśli mi się coś nie podoba. Do nikąd zaprowadziło mnie siedzenie cicho a szukanie na siłę powodów do docenienia go. Nie będę dłużej aprobować czego co mi się nie podoba tylko po to aby pan czuł się doceniany. I tak mam dość naprawdę tak bardzo że wybieram samotność już bardziej niż to co było.

Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 Zauważ więc, że może to działa w dwie strony.
Ty masz dość jego zachowania, on twojego.
Każde z was uważa, że ma rację.
Każde chce postawić na swoim deprecjonując drugą stronę.Jeśli napiszesz, że ty nie, to ja odpisuję, że skoro ja - osoba postronna i mężczyzna tak odbieram twoje pisanie, to podobnie może odbierać twój mąż.
Trafne spostrzeżenie. Pisałam we wcześniejszych postach z czego ta racja wynika - z odrębnych priorytetów. Ale ja też tak i nie zamierzam się wypierać. Nie wiem co mam z tym zrobić? Udawać że mi się podoba co on robi co mówi jak mnie traktuje? A jeszcze ciekawe że ta wojna to wcale nie wybuchła o dom tak naprawdę bo kiedy się wprowadziliśmy to mąż wrócił (scenariusz powtórzył się jak z kawalerką) i było dobrze dopóki nie zażądałam aby się dokładał więcej do utrzymania domu. Mieszkać dobrze fajnie ale już kupić np ogrzewanie to już nie. Wtedy mu się wylały pretensje jak postawiłam granice finansowe.
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03 I aby była jasność. Nie piszę tego po to aby cię krytykować, umniejszać czy porównywać.
Moim celem jest wskazanie obszarów rozwoju, ukazanie jak to może wyglądać z perspektywy innej niż twoja.
O twoim mężu nie piszę za bardzo, bo go tu nie ma. Po co więc?
Spoko ja się nie obrażam chętnie posłucham jak widzą to inni. Mąż gdyby tu był przedstawiłby sytuację w takim świetle że na pewno byś mu uwierzył, że to on został oszukany, okradziony, zdradzony (na katolickich portalach randkowych ;) ) itp.
Szukam drogi wyjścia takiego żeby ocalić siebie i dzieci. Jego niech Bóg prowadzi.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:09
Abigail pisze: 31 paź 2021, 16:48 No to może: "Kończę tę bezowocną rozmowę i odkładam słuchawkę" - czy teraz ok?

albo "Decyzję odnośnie prezentów dla dzieci podejmij sam po konsultacji z nimi. Nie chcę brać w tym udziału ponieważ jestem zajęta. Jeśli nie chcesz aby się zdublowały informacje co wybrałeś prześlij mi smsem. Miłego dnia" A co tam niech ma ten miły dzień.

Tak dobrze?
Zadaj to pytanie sobie. Jak byś się czuła gdyby do ciebie ktoś tak napisał?
I aby miał do ciebie takie nastawienie?
Ok, w takim razie jakiego zwrotu użyć aby grzecznie zakończyć rozmowę z kimś kto ewidentnie nas prowokuje do kłótni.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03
Każde chce postawić na swoim deprecjonując drugą stronę.Jeśli napiszesz, że ty nie, to ja odpisuję, że skoro ja - osoba postronna i mężczyzna tak odbieram twoje pisanie, to podobnie może odbierać twój mąż.
Zauważyłam na tym forum, nie tylko w moim wątku, że mężczyźni najczęściej bronią mężczyzn i nie zawsze wydaje mi się to zgodne ze stanem faktycznym. Nie chodzi o moją sprawę bo wiem że nie wykazuję wystarczającej cierpliwości i uprzejmości w stronę męża i uważam za niezbędne popracowanie nad tym ale tak generalnie w wielu wątkach mi się takie nieraz komentarze "rzuciły na oczy". A może tylko mi się przywidziało ;)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Ruta »

Pytanie: Mam być miła, wtedy, gdy mąż mnie obraża? Odpowiedź brzmi: nie.

W komunikacji bez przemocy nie chodzi o to, by udawać miłą mimo wkurzenia, ale by wyrażać siebie i swoje uczucia bez przemocy, otwarcie, w sposób nie raniący drugiej osobie. Wściekłość, niezgodę, smutek, rozczarowanie. Najtrudniej było mi nauczyć się informować, że coś mnie rani. A okazało się to bardzo pomocne w zatrzymaniu przemocowej komunikacji.

Zanim wyrażę siebie, potrzebuję wiedzieć czego ja chcę. Szczególnie jeśli chcę tego od drugiej osoby. Potem dopiero można myśleć jak to wyrazić. I czy jest sens, by to wyrażać.

Jeśli moim celem jest wyładowanie wkurzenia na drugiej osobie, wpłynięcie na nią, to należy zrobić sobie stop. Emocje rozładować bez użycia tej osoby, a chęć nacisku przepracować na prośbę. Ze wskazaniem na ile to jest ważna prośba i ze zgodą na odmowę jej spełnienia.

Warto też przed trudną rozmową się pomodlić za tą drugą osobę. Ciśnienie spada natychmiast, w przenośni ale dosłownie też.

Z tego co napisałaś zrozumiałam, że masz żal do męża, czujesz się nadmiernie obciążona utrzymaniem dzieci i uważasz, że mąż powinien dokładać większe kwoty do ich utrzymania. Nie jesteś także zadowolona z zakupów, które mąż robi dla dzieci. Ani z prezentów jakie dzieci otrzymują od rodziców męża. Nie chcesz też brać udziału w wybieraniu prezentów dla dzieci od dziadków. Temu jeszcze bym się przyjrzała, czy nie stoi za tym wściekłość na teściów, czy też problem jest faktycznie w prezentach.

Masz pełne prawo to wszystko wyrazić, im krócej i bardziej otwarcie tym lepiej.

Przykłady.

Mąż: Co dziadkowie mają kupić dzieciom na święta? Ty: Ostatnio czuję się wkurzona i przemęczona. Nie mam ochoty pomagać w tym roku w wyborze prezentu od dziadków. Myślę za to, że warto zapytać się dzieci.
Mam też do ciebie prośbę. Napisz smsem, co zostało wybrane.
Czas na uważne posłuchanie odpowiedzi...

Mąż: Co kupić dzieciom na wyjazd? Ty: Nie mają jeszcze czapek, więc czapki są najważniejsze. Czy potrzebujesz pomocy w ich wyborze?
Czas na uważne posłuchanie odpowiedzi...

Jeśli mąż kupi zamiast czapek drugi komplet kombinezonów: Czuję się wkurzona. Sądziłam, że ustaliliśmy, że kupisz czapki. Czy to że ich nie kupiłeś oznacza, ze chcesz żebym ja je kupiła?
Czas na uważne posłuchanie odpowiedzi...

Uważne słuchanie jest równie ważne, jak precyzyjne wyrażanie siebie. Warto wyzbyć się projekcji i założeń: wiem o co mu chodzi, on chce jak zawsze, on chce, żebym ja... To zostawiamy w specjalnym filtrze, który sobie zakładamy i słuchamy. Jak obcej osoby, której kompletnie nie znamy...

I jeszcze jedna rzecz. STOP. Kiedy jestem wściekła, wzburzona, czuję jak mi rośnie ciśnienie, informuję o tym rozmówcę: potrzebuję przerwać naszą rozmowę, bo zaczynam czuć się wkurzona. Zadzwonię do ciebie jutro.
STOP można zrobić także gdy druga osoba traktuje mnie w sposób który mi nie odpowiada: Zaczynasz na mnie krzyczeć. Wolę rozmawiać spokojnie. Ochłońmy oboje i postarajmy się uzgodnić coś za pół godziny/jutro/ w przyszłym stuleciu. Co o tym sądzisz?

Gdy pojawiają się wyzwiska, które dotąd tolerowałam warto zakomunikować zmianę zasad: Od teraz będę kończyć każdą rozmowę, w której padną wyzwiska, bo nie chcę być wyzywana. Teraz się rozłączę. Zadzwoń, gdy będziesz gotowy rozmawiać bez wyzwisk.
Tu trzeba stawiać sobie granicę konsekwentnie, i rzeczywiście jeśli nie chcesz być wyzywana, konsekwentnie kończyć rozmowę po pierwszym wyzwisku. Już bez gadania. Nie ma potrzeby się powtarzać. Ani robić wyrzutów przy następnej rozmowie.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Z tą krytyką to śmiało - nie mam z tym problemu. W końcu niczego mi nie ubędzie jeśli nawet usłyszę coś "nie po mojej myśli" ;) można wymieniać spostrzeżenia, można krytykować, można zwracać uwagę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Abigail pisze: 31 paź 2021, 16:29
Caliope pisze: 31 paź 2021, 14:45
Abigail pisze: 31 paź 2021, 8:12

Bardzo dobrze to opisałaś, właśnie to chciałabym uzyskać, czyli jeśli czuję, że zaraz ten wulkan wybuchnie uciąć to krótko, np mówię do niego przez tel, "kończę tą rozmowę bo to nie ma sensu" i odkładam słuchawkę. Za chwilę dzwoni znowu - jak nie odbiorę to będzie straszenie że odmawiam kontaktu więc rozwód, jak odbiorę to będzie awantura. Po tym wszystkim jestem tak wykończona że spałabym 20 godzin. Kontakt z mężem wysysa ze nie siłę - czy to możliwe że ze mną jest coś nie tak? Może mam jakąś człowiekofobię czy coś?
Nie masz fobii, a wysyłasz nie takie komunikatu jakie być powinny. To jest do przepracowania oczywiście. Komunikat " kończę te rozmowę, bo to nie ma sensu" u mnie wyzwala podniesienie ciśnienia. Pewnie też w pół słowa, a to jest brak szacunku dla rozmówcy. Ja bym wypowiedziała krótko komunikat "kończę rozmowę, dobrego dnia" bez reszty komunikatu, że nie chcę z nim już rozmawiać, i nie ma to sensu. Co myśli rozmówca? że jest ignorowany i jego zdanie się nie liczy. Nie raz tak czułam, a szczególnie komunikat na końcu zdania " dobra" i odwracanie się na pięcie doprowadzał mnie do szału.
Rozumiem, tylko we mnie sie burzy że mąż mnie poniża w rozmowie mówi co chce i co mu się podoba nie zważając na moje uczucia i na moje ciśnienie a ja mam być uprzejma ponad wszystko i nie wolno mi nawet wyrazić co o tym myślę (że to nie ma sensu np) bo to jest agresywne. Ej a co ze mną przepraszam czy po mnie to spływa? Mam mieszane uczucia co do tego "miłego dnia"
Wiesz jak na ludzi ziejących nienawiścią działa uprzejmość i taktowne zachowanie? niesamowicie sprowadza ich na ziemię. Będąc życzliwym i życząc im dobrego dnia ja sama mam lepszy dzień, bo to są ich emocje, nie moje i ja nie muszę wchodzić w ich tryb rozumowania. Można wysłuchać, ale nie brać z tego nic co mąż mówi lub trochę jeśli to jest konstruktywne.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Caliope »

Abigail pisze: 31 paź 2021, 16:48 No to może: "Kończę tę bezowocną rozmowę i odkładam słuchawkę" - czy teraz ok?

albo "Decyzję odnośnie prezentów dla dzieci podejmij sam po konsultacji z nimi. Nie chcę brać w tym udziału ponieważ jestem zajęta. Jeśli nie chcesz aby się zdublowały informacje co wybrałeś prześlij mi smsem. Miłego dnia" A co tam niech ma ten miły dzień.

Tak dobrze?
Bardzo dużo w tobie emocji, trzeba je wyciszyć. Będzie dobrze jak ty zdecydujesz, ale w swoich granicach. Mój komunikat byłby taki jak czuję, a czułabym, ze jest mi przykro.Każda rozmowa jest w jakiś sposób owocna, a twój dzień pomimo wszystko może być miły.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Ruta pisze: 31 paź 2021, 18:42 Pytanie: Mam być miła, wtedy, gdy mąż mnie obraża? Odpowiedź brzmi: nie.

W komunikacji bez przemocy nie chodzi o to, by udawać miłą mimo wkurzenia, ale by wyrażać siebie i swoje uczucia bez przemocy, otwarcie, w sposób nie raniący drugiej osobie. Wściekłość, niezgodę, smutek, rozczarowanie. Najtrudniej było mi nauczyć się informować, że coś mnie rani. A okazało się to bardzo pomocne w zatrzymaniu przemocowej komunikacji.

Zanim wyrażę siebie, potrzebuję wiedzieć czego ja chcę. Szczególnie jeśli chcę tego od drugiej osoby. Potem dopiero można myśleć jak to wyrazić. I czy jest sens, by to wyrażać.

Jeśli moim celem jest wyładowanie wkurzenia na drugiej osobie, wpłynięcie na nią, to należy zrobić sobie stop. Emocje rozładować bez użycia tej osoby, a chęć nacisku przepracować na prośbę. Ze wskazaniem na ile to jest ważna prośba i ze zgodą na odmowę jej spełnienia.

Warto też przed trudną rozmową się pomodlić za tą drugą osobę. Ciśnienie spada natychmiast, w przenośni ale dosłownie też.

Z tego co napisałaś zrozumiałam, że masz żal do męża, czujesz się nadmiernie obciążona utrzymaniem dzieci i uważasz, że mąż powinien dokładać większe kwoty do ich utrzymania. Nie jesteś także zadowolona z zakupów, które mąż robi dla dzieci. Ani z prezentów jakie dzieci otrzymują od rodziców męża. Nie chcesz też brać udziału w wybieraniu prezentów dla dzieci od dziadków. Temu jeszcze bym się przyjrzała, czy nie stoi za tym wściekłość na teściów, czy też problem jest faktycznie w prezentach.

Masz pełne prawo to wszystko wyrazić, im krócej i bardziej otwarcie tym lepiej.

Przykłady.

Mąż: Co dziadkowie mają kupić dzieciom na święta? Ty: Ostatnio czuję się wkurzona i przemęczona. Nie mam ochoty pomagać w tym roku w wyborze prezentu od dziadków. Myślę za to, że warto zapytać się dzieci.
Mam też do ciebie prośbę. Napisz smsem, co zostało wybrane.
Czas na uważne posłuchanie odpowiedzi...

Mąż: Co kupić dzieciom na wyjazd? Ty: Nie mają jeszcze czapek, więc czapki są najważniejsze. Czy potrzebujesz pomocy w ich wyborze?
Czas na uważne posłuchanie odpowiedzi...

Jeśli mąż kupi zamiast czapek drugi komplet kombinezonów: Czuję się wkurzona. Sądziłam, że ustaliliśmy, że kupisz czapki. Czy to że ich nie kupiłeś oznacza, ze chcesz żebym ja je kupiła?
Czas na uważne posłuchanie odpowiedzi...

Uważne słuchanie jest równie ważne, jak precyzyjne wyrażanie siebie. Warto wyzbyć się projekcji i założeń: wiem o co mu chodzi, on chce jak zawsze, on chce, żebym ja... To zostawiamy w specjalnym filtrze, który sobie zakładamy i słuchamy. Jak obcej osoby, której kompletnie nie znamy...

I jeszcze jedna rzecz. STOP. Kiedy jestem wściekła, wzburzona, czuję jak mi rośnie ciśnienie, informuję o tym rozmówcę: potrzebuję przerwać naszą rozmowę, bo zaczynam czuć się wkurzona. Zadzwonię do ciebie jutro.
STOP można zrobić także gdy druga osoba traktuje mnie w sposób który mi nie odpowiada: Zaczynasz na mnie krzyczeć. Wolę rozmawiać spokojnie. Ochłońmy oboje i postarajmy się uzgodnić coś za pół godziny/jutro/ w przyszłym stuleciu. Co o tym sądzisz?

Gdy pojawiają się wyzwiska, które dotąd tolerowałam warto zakomunikować zmianę zasad: Od teraz będę kończyć każdą rozmowę, w której padną wyzwiska, bo nie chcę być wyzywana. Teraz się rozłączę. Zadzwoń, gdy będziesz gotowy rozmawiać bez wyzwisk.
Tu trzeba stawiać sobie granicę konsekwentnie, i rzeczywiście jeśli nie chcesz być wyzywana, konsekwentnie kończyć rozmowę po pierwszym wyzwisku. Już bez gadania. Nie ma potrzeby się powtarzać. Ani robić wyrzutów przy następnej rozmowie.
Dziękuję za cenne uwagi, dziś wysłuchałam kilku webinarów NVC Rosenberga. Będę słuchać dalej - chcę w przyszłości zostać żyrafą ;)
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Od czego zacząć

Post autor: sajmon123 »

Abigail pisze: 31 paź 2021, 18:42
Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03
Każde chce postawić na swoim deprecjonując drugą stronę.Jeśli napiszesz, że ty nie, to ja odpisuję, że skoro ja - osoba postronna i mężczyzna tak odbieram twoje pisanie, to podobnie może odbierać twój mąż.
Zauważyłam na tym forum, nie tylko w moim wątku, że mężczyźni najczęściej bronią mężczyzn i nie zawsze wydaje mi się to zgodne ze stanem faktycznym. Nie chodzi o moją sprawę bo wiem że nie wykazuję wystarczającej cierpliwości i uprzejmości w stronę męża i uważam za niezbędne popracowanie nad tym ale tak generalnie w wielu wątkach mi się takie nieraz komentarze "rzuciły na oczy". A może tylko mi się przywidziało ;)
Wypowiem się za samego siebie. Jeśli chodzi o "bronienie" mężczyzn z forum - tak. Coś w tym jest. Gdyż wiem ile każdy z nich wykonał trudnej pracy nas sobą, ile przeciwności napotkał na swej drodze, a mimo to dalej z Bogiem idzie do przodu. Wiem też, że facetom nie okazuje się tyle empatii, zrozumienia co kobiecie. Nikt faceta nie zapyta się jak się czujesz, nikt nie przytuli i powie będzie dobrze. Dlatego panowie z forum - przyznam szczerze - mają u mnie trochę więcej zrozumienia.

Jeśli chodzi o mężczyzn, mężów kobiet z forum. Absolutnie żadnego nie popieram. Czasem zdarza się, że napiszę coś właśnie podobnego do tego co Pavel napisał. Jest to spowodowane tym, o czym też Pavel wiele razy wspominał jeśli mówił co u niego "zadziałało" - zrozumiał różnice między kobietą a mężczyzną. Moje komentarze są zazwyczaj tym motywowane - by spojrzeć na coś z innego, męskiego punktu widzenia.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 31 paź 2021, 17:03
Inna sprawa, że po twoim wpisie wnoszę, że słowo prośba jest rozkazem w ładnym opakowaniu.
Prośba w swoim założeniu ma akceptację odmowy spełnienia, bez względu na przyczyny.
Nie wiem jak jest w innych małżeństwach ale wydaje mi się, że na takie rzeczy jak jedzenie, ubrania, leki, ogrzewanie i rachunki nie trzeba prosić. Czy się mylę? Tym bardziej że mąż miał środki (wyszło na rozprawie z historii rachunków) ale je ukrywał i wydzielał pod groźba całkowitego zablokowania w razie bycia "niegrzeczną". Prosiłam pytałam: "czy mógłbyś..." "proszę o pieniądze na dentystę dla dziecka..." takie zwroty wydawały mi się lepsze niż "daj mi" ale w domyśle wydawało mi się, że to są sprawy konieczne do zaspokojenia - dla męża nie. Był szantaż pt. "jak przestanę ci płacić cokolwiek to może w końcu weźmiesz się do roboty" ostatnie miesiące za każdym razem właściwie i odpowiedź zwrotna po czasie "gdybyś właściwie odpowiednio poprosiła ale skoro nie wystarczająco uprzejmie to nie będzie pieniędzy" a niewystarczająco było w zasadzie prawie zawsze. Kiedy dzieciom coś kupowałam zawsze musiały być paragony jeśli chciałam żeby mi oddał czasami oddawał a czasami nie zależy od humoru. Zakupy do szkoły na wrzesień dla dzieci robiłam sama nie interesował się nie uczestniczył ale na wakacje, które polegały na tournee po polskich aquaparkach i szalejlandach było - tak ponad 2000 km zrobili w 5 dni. dwa T-shirty im kupił wtedy. Kiedy zażądałam (już bez proszenia) żeby mi oddał chociaż część za te zakupy bo nie miałam już ostatni tydzień miesiąca z czego żyć (jeszcze nie przed rozprawą) to powiedział że kiedy dzieci były z nim na tych wakacjach to mogłam sobie zarobić i nic nie przelał. Zresztą wydrukowałam mu paragony dostał do ręki - nawet nie spojrzał.

Na liście Zerty punkt pierwszy:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj. - więcej nie poproszę - będziemy żyć jeszcze niżej bytowo ale to nic.

6. Nie proś o pomoc członków rodziny. - niestety ale nie spełniam tego punktu i na teraz nie mam szans na jego spełnienie. Nie miałam pieniędzy na ogrzewanie - kupili je w tym sezonie moi rodzice widząc, mój dramat a to dla męża jest świetny powód żeby stwierdzić, że trzymam się kiecki mamusi. Kiedy wokół inni korzystają z pomocy i wsparcia rodziny nagminnie choćby w opiece nad dziećmi to jest ok ale kiedy ja skorzystam to jestem niesamodzielna i uzależniona od matki. (ciekawe że ojciec tez pomaga ale ja tylko od matki jestem zdaniem męża uzależniona).
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Ruta pisze: 31 paź 2021, 18:42 Pytanie: Mam być miła, wtedy, gdy mąż mnie obraża? Odpowiedź brzmi: nie.
Ruto, czy mam prawo np powiedzieć że jestem zmęczona przepracowana boli mnie głowa i nie chcę teraz rozmawiać i oddzwonię jutro np? i mogę nie uzasadniać już tego tylko się rozłączyć? - To nie będzie chyba obraźliwe. Pytam bo widzę z tego co piszecie że moje granice nie są takie jak powinny ranię słowami nie wiedząc o tym chcę to wyczuć co jest może być raniące dla męża. Mimo przeszłości nie chcę już ciągnąć dłużej tej psychodelicznej ciuciubabki tylko dlatego że jestem na niego wściekła czy rozżalona. Muszę to zrobić jeśli nie dla małżeństwa (bo pewnie złoży pozew) to dla dzieci ich przyszłości bo jeśli ja będę się źle odnosiła do męża to one też się tego nauczą a to jest ostatnia rzecz jakiej bym chciała.

Ruta pisze: 31 paź 2021, 18:42 I jeszcze jedna rzecz. STOP. Kiedy jestem wściekła, wzburzona, czuję jak mi rośnie ciśnienie, informuję o tym rozmówcę: potrzebuję przerwać naszą rozmowę, bo zaczynam czuć się wkurzona. Zadzwonię do ciebie jutro.
STOP można zrobić także gdy druga osoba traktuje mnie w sposób który mi nie odpowiada: Zaczynasz na mnie krzyczeć. Wolę rozmawiać spokojnie. Ochłońmy oboje i postarajmy się uzgodnić coś za pół godziny/jutro/ w przyszłym stuleciu. Co o tym sądzisz?
To znaczy że muszę zrobić STOP na długo czuję że co najmniej na miesiąc albo dłużej żeby się ogarnąć z tym rozczarowaniem do męża.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

Ruta pisze: 31 paź 2021, 18:42 Z tego co napisałaś zrozumiałam, że masz żal do męża, czujesz się nadmiernie obciążona utrzymaniem dzieci i uważasz, że mąż powinien dokładać większe kwoty do ich utrzymania. Nie jesteś także zadowolona z zakupów, które mąż robi dla dzieci. Ani z prezentów jakie dzieci otrzymują od rodziców męża. Nie chcesz też brać udziału w wybieraniu prezentów dla dzieci od dziadków. Temu jeszcze bym się przyjrzała, czy nie stoi za tym wściekłość na teściów, czy też problem jest faktycznie w prezentach.
Wściekłość to może nie ale żal zdecydowanie tak. Pomijam wcześniejsze lata kiedy zawłaszczali męża a mieszkając te 2 lata niedaleko teściów mąż 3 razy w tyg po pracy zajeżdżał do nich i każdy weekend u nich niedzielne obiadki to konieczność. W drugim roku małżeństwa było już naprawdę źle załatwiłam terapię opłacałam ją ponad pół roku to trwało, wnioski smutne - mąż powinien uniezależnić się emocjonalnie od rodziców - nie zrobił tego. Po latach się wyparł, że była terapia z mojej inicjatywy, rozgadywał znajomym, że to ja nie chciałam i że było tylko jedno spotkanie i więcej już nie chciałam kontynuować :shock: Na rozprawie o utrzymanie rodziny teściowa była powołana na świadka - broniła syna kłamstwami - że kupuje ubrania z list które im piszę i konsultuje ze mną nawet skład materiału i że to jest aktualna męża postawa, że jak przyjeżdża to kupuje jedzenie za 600 zł :shock: a w rzeczywistości kupuje dla siebie jak przyjeżdża a dzieciom słodycze, zabiera je na lody i pizze. Jak odjeżdża to na pożegnanie zostawi paczkę parówek w lodówce i jak mu zostanie to niedojedzony chleb.

Zrobili ze mnie roszczeniową wariatkę - sąd uwierzył, która chce się dorabiać kosztem męża tzn remontować swój majątek za alimenty czyli ten dom w którym teraz mieszkamy dlatego zasądzone pieniądze to minimum egzystencjalne i tak mężowi za dużo - będzie apelacja jak mówi. Mimo że sąd ustalając kwotę pytał na sali sądowej męża czy aby nie czuję się nią skrzywdzony. Mąż zaprzeczył. Może naprawdę taka jestem? W końcu skoro mąż tak twierdzi i jego mama i sąd? Coś w tym jest :shock: :(

Z teściami nie mam kontaktu od ok 4 lat i nie chcę mieć. Na ich widok telepie mi się serce - odruch bezwarunkowy.

Kiedy teraz z siebie to wyrzucam wiem że mogą mnie namierzyć ale nie zależy mi już. Kiedy to czytam to sama widzę w co się wpakowałam na własne życzenie. Żyłam złudzeniami, wierzyłam w obietnice niepoprawna optymistka. Naiwna dzidzia. Tak Pavel okradli mnie i dałam się okraść. Przyznaję rację.
Abigail

Re: Od czego zacząć

Post autor: Abigail »

23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia). - nie za bardzo rozumiem ten punkt z listy Zerty. Mam prawo powiedzieć jestem rozczarowana, jestem rozdrażniona więc nie chcę teraz rozmawiać. Czy to już jest mówienie o uczuciach o których mam nie mówić. Może ktoś wie o co chodzi w tym punkcie.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Od czego zacząć

Post autor: Bławatek »

Abigail, po tym co pisałaś ostatnio - o podejściu męża do kupowania dzieciom ubrań oraz do zadbania o warunki mieszkaniowe - widzę dużo podobieństw do naszej małżeńskiej relacji. Na początku małżeństwa (mimo, że mój mąż pracował już 20 lat) nie było nas stać na kredyt, ani nawet na wynajem czegokolwiek, więc mieszkaliśmy w jednym pokoju z kuchnią w moim domu rodzinnym. Dopóki syn był mały było OK, ale wraz ze wzrostem dziecka przybywało jego rzeczy, w tym zabawek, które mój mąż chętnie kupował. Ponieważ nie dało się zmieścić kolejnej szafy to dużo rzeczy trzymaliśmy w plastikowych pudłach. Mnie strasznie ta sytuacja mieszkaniowa dobijała, ale ilekroć oglądałam oferty wynajmu tylekroć byłam załamana bo nie było nas stać. Mój mąż zawsze marudził, że mało zarabia, ale ani nie chciał zmienić pracy ani dodatkowo pracować. Ja dobrze zarabiałam, ale miałam już dość utrzymywania rodziny i robienia wszystkiego wokół. A najbardziej bolało, że mąż marudził na warunki życia a nic sam w tym temacie nie robił. Gdy mąż odszedł to przez przypadek dowiedziałam się ile naprawdę zarabiał - duże pieniądze, o których ani się nie zająknął. A ja nawet przy niemu nieraz płakałam, że się nigdy nie dorobimy bo co wychodzimy na prostą to nagle się okazuje, że na leczenie syna kilka tysięcy potrzebne. Ja zawsze byłam skromna i nie wiele potrzebuję, ale czy to ma oznaczać, że mam się godzić na życie jak jakiś dziad. Tym bardziej, że dopóki jesteśmy zdrowi i młodzi to można się czegoś dorobić. Mam nadzieję, że nasz syn przerwie ten łańcuch i będzie zaradnym człowiekiem (bo niestety mojemu ojcu też nie zależało, aby rodzina lepiej się miała). Ja potrafię zakasac rękawy, zaoszczędzić i poprawiać swój byt, mój mąż się musi tego nauczyć. Po śmierci babci "odziedziczyłam" jej pokój i dzięki temu nasz syn na teraz swój pokój - ale gruntowny remont robiłam ja, meble też kupowałam ja. I nawet teraz gdy mąż mówi, że widzi, że małżeństwo jest na całe życie i coś wspominał o powrocie to mimo, że był ze mną kupić synowi nowy regał to nie wspomniał, że mógłby zapłacić albo przynajmniej za połowę dać. Ale mój mąż 40lat mieszkał z rodzicami i nigdy nie został nauczony życia i odpowiedzialności za rodzinę ani ponoszenia konsekwencji swoich decyzji. Mam nadzieję, że teraz gdy w końcu mieszka sama nauczy się życia i może kiedyś doceni moje starania i zauważy, że ja się nie czepiałam aby mu dokuczyć, ale że czasami nie miałam innego wyjścia.

Strasznie frustrujące jest gdy my, zaradne i zaangażowane kobiety, trafiamy na mężczyzn mających takie beztroskie podejście do wszystkiego. Mój mąż również uważa, że kwota którą płaci powinna na wszystko wystarczyć bo przecież ja jeszcze zarabiam i nam 500+, a mnie przeraża ile kosztują ubrania dla 10-latka, który bardzo szybko rośnie.

Czytałam książki o różnicach między kobietami i mężczyznami, ale dopóki tych książek nie przeczyta mój mąż to za wiele nie zdziałamy. Choć ja już teraz dużo odpuszczam i gryzę się w język - niestety trzeba przyjąć, że każda płeć ma tak lub tak i na siłę wielu rzeczy nie da się zmienić.

Na terapii małżeńskiej swego czasu mieliśmy za zadanie posłuchać NVC Rosenberga, ale mojemu mężowi się nie chciało. A szkoda. Ale warto samemu coś pozmieniać, bo czasami zapetlamy się w bezsensowne dyskusje czy też kłótnie, a niestety spirala całości nakręca się coraz bardziej.
ODPOWIEDZ