Narcyzm, niedojrzałość męża?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

syntonia

Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia » 15 lip 2021, 1:53

Dzień dobry wszystkim, jestem nowa na forum.
Było już parę wątków w tym temacie, ale myślę że temat narcyzmu wśród ludzi będzie popularniejszy, a nie rzadszy, co jest smutną tendencja. Także myślę, że będzie to przydatny wątek. Coraz więcej jest ludzi niedojrzałych, egoistycznych i narcystycznych. Od tego do zaburzenia osobowości, jeszcze daleka droga. Jednak opiszę konkretnie osobę mojego męża, bo przez 7 lat udało mi się zaobserwować wiele zachowań.
Do rzeczy - mąż nie chce ratowac małżeństwa.
Nie wiem, czy to jest charakterystyczne dla mężczyzn, czy zależy od człowieka, ale odnoszę wrażenie, że kobiety są bardziej skłonne do ratowania, a mężczyźni do zamykania się w sobie i obrażania na cały świat. Wiem, że to uogólnienie ale wiele takich przypadków widziałam.

Z mojej perspektywy, bardziej chodzi o stopień jego egoizmu i zapatrzenia w siebie, a wręcz zakochania w sobie.
Mną Kierują typowo kobiece motywy - smutek, strach, że dziecko będzie wychować się w niepełnej rodzinie, że przez to samo nabawi się zaburzeń, że będzie czuło się gorsze, że lepiej wychować się z własnym biologicznym rodzicem, a nie tworzyć zupełnie nową rodzinę, do czego nawet On mnie namawia.

Maz ma inne zdanie niż ja. Uważa, że lepiej żyć z dala od siebie, mieć rodziców na odległość, ale nie kłócących się co 2 dni.
Z początku, gdy zamieszkaliśmy razem, oczywiście nie było TYLE agresji, żalu i pretensji.
Dla mnie to logiczne, że naroslo do takiej rangi, bo mąż nie chciał ani o tym rozmawiać, ani tego rozwiązywać.
Nasz związek był przemocowy. Dużo było w nim przemocy, a mało zrozumienia i nawet brakowało określenia potrzeb, bo on w ogóle nie chciał rozmawiać na takie tematy jak miłość, związek, małżeństwo, potrzeby, uczucia. To go w ogóle nie interesowalo, odcinał się.
Ze mnie zrobił największe zło tego świata, złą, zaburzoną, niewdzięczną i roszczeniową kobietę, oczernil mnie do wszystkich, siebie przedstawiając jako starającego się ile sił, oddanego faceta, który chciał mi uchylić nieba... A ja miałam nadmierne wymagania i brak wdzięczności, docenienia.
To jest jego punkt widzenia, żeby choć trochę Obiektywnie na to spojrzeć, musiałabym opisywać konkretne sytuacje, one by wiele wyjaśniły.

Ogólnie, on uważa się za osobę pokrzywdzona, która nie zasługuje na tyle cierpienia (choroba - zaburzenie psychiczne, nerwica o jakiej wiem, ale nie mam pewności, czy on nie ma czegoś jeszcze), myślę że jego zachowania mogą szokować, jak też szokować może, co ja w takiej relacji robię.

Jestem osobą współuzależnioną, to wiem na pewno.
Mimo wielu krzywd, jakie mi wyrządził, ja ciągle pałam do niego jakimś uczuciami, nie wiem czy to miłość, ale dalej się łudzę, że moglibyśmy być pełna rodziną.
Gdyby on chcial się poddać terapii ukierunkowanej na jego zaburzenia.
Tylko, że on nie ma wglądu w siebie, nie ma autorefleksji, opłaca sobie terapię, ale tam opowiada jedynie, jaka jestem toksyczna i ponoć (z jego relacji wynika), że ta terapia jest o mnie. I jaki to ma sens?
Skoro on uważa, że wszystkiemu są winne moje zaburzenia, że ja jestem poważnie zaburzona, a on się starał jak mógł i nie został doceniony, ani szanowany?

Czy naprawdę zdrowa osoba, gdy rozpada się związek, w kółko mówi o sobie, o braku szacunku do siebie, o braku wdzięczności itd.?

Wyprowadziłam się z domu już kilka miesięcy temu.
Do tej pory były wzloty i upadki, hustawka emocjonalna, właściwie z jego strony, bo ja jestem stała w uczuciach. Tzn. Wiem czego chcę. Jeśli żywię do kogoś uczucia, jestem w nich stała. On natomiast na przemian, zaprasza mnie do siebie, pisze ze kocha, że jesteśmy z córką jego Skarbami, a potem drastycznie robi się oziębły, chłodny, obojętny i odcina się. Ja wtedy wpadam w rozpacz.
Podjęłam próby terapii dla siebie, ale ja przerwałam, właśnie z powodu męża. Pewnego dnia przyszedł do nas i nagle stał się obojętny i zimny, gdy jeszcze kilka dni temu była "wielka miłość" (opisuje już okres PO mojej wyprowadzce).
Najgorsze jest to, że to on pociąga za sznurki w tej relacji, tzn. Właściwie, jestem uzależniona od tego, co on mi okaże - czy zainteresowanie i uczucie, czy chłód. Podobno właśnie takie zachowania uzależniają.

On jakieś 2 dni po mojej wyprowadzce od niego, złożył papiery rozwodowe i ustalenie kontaktów z dzieckiem.
Moim zdaniem, to nie jest normalny odruch, w chwili gdy żona wyprowadza się z domu.
I wydaje mi się, że należałoby się zastanowić co, a nie działać tak impulsywnie.
Wydaje mi się, że normalnym zachowaniem u mężczyzny, jest próba ratowania związku, jeszcze przed wyprowadzką. Próba szukania odpowiedzi, pomocy, przeszukiwanie Internetu, forów, poz napis perspektywy innych osób (nie rodziny, która jest stronnicza, to też temat rzeka..), u osób wierzących modlitwa, spowiedź, msza św., terapie... Sposobów ratowania jest mnóstwo, tylko trzeba chcieć. Odnoszę wrażenie, że on nigdy nie chciał nic ratować, ja jestem z tych osób, które starają się naprawiać związek i są bardzo stałe w uczuciach i wierne, a do tego On był moją pierwszą miłością.
Mam wrażenie, że jemu małżeństwo zwyczajnie się nie spodobało i go rozczarowało/przerosło.
Od początku chcial żyć wyłącznie na swoich zasadach, a ze mnie uczynił kozla ofiarnego, dla poparcia swojej własnej tezy, że nie dalo się ze mną żyć. Zawsze chciał, by wszystko było po jego myśli, chcial mieć kontrolę nad naszym życiem.
Jeśli chodzi o przemoc, była różnego rodzaju. Od ekonomicznej (na tym polu można się sprzeczać, czy to co robił było przemocą), po psychiczną (ta była najgorsza) i fizyczna (kilka razy mnie uderzyl, szarpał, czy za ciało, czy za ubranie, czy ściskał rękę), rzucał też przedmiotami, albo potrafił wbić nóż kuchenny w blat, podczas rozmowy ze mną).
Regularnie, tzn. przynajmniej raz na tydzień, może rzadziej, krzyczał na mnie, nie zawsze było to spowodowane moim zachowaniem, mąż utrzymuje, jak zresztą i jego cała rodzina, że ja po prostu się nad nim znecalam psychicznie i go wyprowadzalam z równowagi.

Tylko teraz pytanie, czy nie dało się żyć, bo jestem zaburzona, jak mówi mąż, albo mam tak straszny charakter, czy w grę wchodzi jeszcze coś, czego on do siebie nie dopuszcza?
Zdaję sobie sprawę, że musiałabym podać dużo więcej faktów, dla rozjaśnienia sytuacji.
Zdaję sobie również sprawę, że jest to wyłącznie mój punkt widzenia i całą rzeczywistość oceniam subiektywnie.

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Al la » 15 lip 2021, 12:00

Witaj, synonia, na naszym forum.

Kilka miesięcy to czas, kiedy w Twoim postrzeganiu rzeczywistości bardzo rządzą emocje.
Postawę i zachowanie męża oceniasz przez pryzmat swojego bólu i tego "jak powinno być" i "jak tak można".
Ano można, każdy ma wolną wolę.

I pytanie, co dasz sobie wmówić na swój temat, a co jest prawdą?

Najważniejsza rzecz, o której mówimy tu, na forum, to, że zmiany zaczynamy od siebie, a nie od analizy i próby zmiany małżonka.
Zajrzyj na naszą stronę pomocową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji, które wielu osobom pozwoliły się pozbierać, a także lektury, z którymi warto się zapoznać.

A także z etapami przezywania straty viewtopic.php?f=10&t=2299#p161838

Pozdrawiam i życzę, abyś uzyskała wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope » 15 lip 2021, 15:39

Witaj, czy twój mąż przypadkiem nie nadużywa alkoholu? lub w jego rodzinie był ktoś taki? jaka sytuacja jest u Ciebie, twoja rodzina pierwotna nie ma dysfunkcji? przerwałaś terapię, ja bym na nią wróciła, bo jesteś do kiepskim stanie. Ja nie widzę narcyzmu, a bardzo dużo przemocy w każdej postaci. Przede wszystkim zajmij się sobą, bo dzieci potrzebują silnej mamy.

nałóg
Posty: 3291
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: nałóg » 15 lip 2021, 16:16

syntonia pisze:
15 lip 2021, 1:53
Do rzeczy - mąż nie chce ratowac małżeństwa.
no to Ty zajmij się sobą a nie małżeństwem i mężem .
syntonia pisze:
15 lip 2021, 1:53
Było już parę wątków w tym temacie, ale myślę że temat narcyzmu wśród ludzi będzie popularniejszy, a nie rzadszy, co jest smutną tendencja. Także myślę, że będzie to przydatny wątek
dla kogo? Ty piszesz na tym forum bo szukasz pomocy? czy chcesz innych nauczać?

syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia » 15 lip 2021, 16:41

Na terapię na razie nie wrócę, bo zwyczajnie nie mam na to pieniędzy. Jak będę je miała, to zajmę się tym w pierwszej kolejności. Po to, by nauczyć się szanować siebie, nie żebrać o miłość, nie wymuszać tego na nim, ani na nikim innym. Po to też, by stawiać granice, a jak dzieje się już bardzo źle to odejść.
Być może właśnie rację ma On, że odejście jest najlepszym rozwiązaniem.
Myślę, że On ma choć trochę świadomości siebie i być może dlatego ucina ze mną kontakt tylko do spraw dziecka.

Gdy się wyprowadziłam, dostał szału. Początkowo myślał, że to moja mama mnie do tego namówiła, bo w jego ocenie ona mnie nastawiała przeciwko niemu. W rzeczywistości, to ja wystraszyłam się kolejnych jego zachowań agresywnych np.jak agresywna chęć wyprowadzenia naszej córki z mieszkania mamy, choć córka była w szoku, lęku i trzymała się mnie kurczowo. Nastąpiła wymiana zdan i mąż popchnął moja matkę na kanapę, ona upadła na nią - na szczęście na nią. Mama "wypchała" go wręcz siła z mieszkania.

Oczywiście, on opowiada nieco inna wersję, jak to mama i ja utrudnilysmy mu wyprowadzenie dziecka z mieszkania.. I poszedł zrobić notatkę na policję.

Straszył mnie, że kilka notatek i będzie sprawa w Sądzie o utrudnienie kontaktów z córką przez teściowa.

Po tych zdarzeniach, jeszcze bardziej się go balam, więc zostałam u mamy.
Zostałam tak do dziś, bo zwyczajnie się boję mieszkac w jego mieszkaniu - on kupił mieszkanie, w którym mamy mieszkac z córką.
Mieszkanie jest jego własnością, a ja mam z nim spisać umowę i do tego ugodę w sprawie kontaktów....

Ja cały czas żyję jakąś złudna nadzieja że będziemy razem rodziną w trójkę, tak jak to było kiedyś.
To ja wychodzę do niego z inicjatywa choć on mnie karmi jedynie cisza, albo na moje próby rozmowy z nim reaguje obronnie - wpędzam go w poczucie winy, czy unieważniam, czy stosuje przemoc - jego zdaniem, na nim. Twierdzi, że wyrzucam na niego swoje emocje i że on rozmawiał nie będzie, bo nie jestem spokojna.

Maz nie jest alkoholikiem, ale obecnie go nie "kontroluję", nie mieszkamy razem.
Wiem, że lubi pić piwo. Jaka częstotliwość, nie mam pojęcia.

Jeszcze 15-20 lat temu on nie był taki.
Owszem, wtedy go nie znałam, ale wiem, że dobrze się uczył w szkole, był lektorem, ministrantem...

Nie może mi wmówić, że te wszystkie zachowania są wina mojego charakteru bądź nawet moich zaburzeń.

Tak, pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, podobnie jak On. Jednak u nas nie było problemu alkoholowego akurat. Bardziej emocjonalne problemy, pewnie zaburzenia osobowości.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope » 15 lip 2021, 19:40

Agresja jest często nawykiem wyuczonym z domu, ale piszesz, że wiele lat temu taki nie był. Dwa
piwa dziennie, to już uzależnienie. Widzę dużo zachowań, mechanizmów, które mają osoby uzależnione od alkoholu. Agresja słowna i fizyczna, raz miłość, by w kolejnej minucie była nienawiść i wiele innych symptomów. Nikt od tak nie zakłada niebieskiej karty .

syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia » 15 lip 2021, 22:51

Nie wiem jaki mąż był wiele lat temu, bo jego rodzina mi nic nie powie.
Było dużo zachowań, które mnie zaniepokoiły.
Tylko, że On te zachowania tłumaczy moja agresywnością.
Jak było, wie tylko Duch Święty.
Mnie jest ciężko, bo otaczam się manipulantami, którzy wciągają się nawzajem w gierki przeciwko mnie.
Ponieważ pełnię rolę czarnej owcy w rodzinie /kozla ofiarnego.
Obie rodziny, Jego i moja są mocno dysfunkcyjne.
Maz mi wmawia zaburzenia.
Dlaczego zatem nie chce iść ze mną na wizytę, woli mówić że mam wyskoczyć z okna, zgłosić się do szpitala i nastawia moja matkę przeciwko mnie, która też jest przenocowa.
To też nie dziwne, że trafiłam na takiego Męża.
W naszej rodzinie przenocowa była matka, mam ojczyma - odsunął się, całkowicie się od niej odciął, zostawił mnie na pastwę jej zaburzeń. To muszą być zaburzenia, matka potrafiła przyjść z pracy i wyładowywać się na wszytskich, którzy byli pod ręką. Dlaczego - nie wiem. Podejrzewam jedynie, że nie radziła sobie z trudnymi emocjami, chociażby z pracy, ze zmęczeniem, z dojazdami, z tym że musi sama nas wychować, bo ojczym się odciął, ograniczył kontakt z nią.
Żadna to przyjemność przebywać w domu, w którym kobieta na wstępie zaczyna atak na niego, wyrzuty i pretensje.

Ja, nauczona takiego postępowania do Męża, rzeczywiście mogę go traktować podobnie.
Nie mogę się tego wypierać.
Zachowania te polegają na wyrzutach do męża, że nie robi, nie postepuje, jak mi się wydaje że powinien.
Nie wiem, czy dobrze to tłumaczę.
Chyba wynikaja z niespełnionych oczekiwań.
Zdaję sobie sprawę, że mieć oczekiwania i żądać ich spełnienia, jest dziecinne.
Każdy ma wolna wolę, o której wspomnieliście.
Awanturami nie sprawi się, że mąż się bardziej zainteresuje mną, domem, czy dziećmi.
A mojej matce z dużą dozą pewności chodziło o to.
Leczyć się jednak nigdy nie chciala
Jej egoizm jest silny, każdy mial spełniać jej oczekiwania - drugi mąż, ja i siostra.

syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia » 15 lip 2021, 23:10

nałóg pisze:
15 lip 2021, 16:16
syntonia pisze:
15 lip 2021, 1:53
Do rzeczy - mąż nie chce ratowac małżeństwa.
no to Ty zajmij się sobą a nie małżeństwem i mężem .
syntonia pisze:
15 lip 2021, 1:53

Gdybym umiała zająć się sama sobą, to bym nie wisiała ma mężu, umiałabym znaleźć to wszystko, czego potrzebuję od niego w sobie. Wiem jednak, że nie mozna na nikim nic wymuszać, a już na pewno, gdy on tego nie posiada. Albo nie chce mi dać. Choć bardziej myślę, że nie posiada.

Było już parę wątków w tym temacie, ale myślę że temat narcyzmu wśród ludzi będzie popularniejszy, a nie rzadszy, co jest smutną tendencja. Także myślę, że będzie to przydatny wątek
dla kogo? Ty piszesz na tym forum bo szukasz pomocy? czy chcesz innych nauczać?
Jedno nie wyklucza drugiego. Zarówno szukam pomocy, jak i wiem, że słowa, jakie tu padna, pomoga niejednej osobie. Te historie się powtarzają, zmieniają się okoliczności, zdarzenia i poszczególne osoby.
Nie chcę nauczać, mogę się dzielić wiedzą, która się przyda, jak i czerpać wiedzę.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope » 16 lip 2021, 8:21

Napisałaś, że wczesniej w małżeństwie taki nie był. A teraz spojrzyj na siebie ile w tobie jest emocji, takiej wrogości, nawet nie piszesz mąż tylko on. Terapię można zacząć na NFZ, nie musi być płatna. Wycisz emocje, spróbuj ochłonąć i spojrzeć na to wszystko w bardziej racjonalny sposób. Ja tak zrobiłam i jakoś to się ciągnie to co mam.

nałóg
Posty: 3291
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: nałóg » 16 lip 2021, 10:19

Syntonia, będzie pewnie mało przyjemnie( oczywiście ja nie chce Ci dokopywać czy wyzłośliwiać się), lecz taki "paluch w oczach" może Ci pomóc spojrzeć na siebie ciut inaczej'
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Na terapię na razie nie wrócę, bo zwyczajnie nie mam na to pieniędzy.
to wymówka ,bo ktoś chce to szuka sposobu a jak nie chce to szuka powodu. W miejskich czy powiatowych instytucjach jest (różnie się nazywa) Ośrodek Pomocy Społecznej a w nim są psychologowie i terapeuci-tam możesz pójść i poprosić o pmoc. Są też terapie w ramach NFZ bezpłatne.
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Po to, by nauczyć się szanować siebie, nie żebrać o miłość, nie wymuszać tego na nim, ani na nikim innym.
1 krok zrobiłaś wchodząc na to forum , które jest kopalnią doświadczeń i wiedzy
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Jeszcze 15-20 lat temu on nie był taki.
Owszem, wtedy go nie znałam, ale wiem, że dobrze się uczył w szkole, był lektorem, ministrantem...
czyli co? przy Tobie tak się zmienił?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Gdy się wyprowadziłam, dostał szału.
szału? czy stając przed faktem wyprowadzki żony z córka nie poradził sobie z emocjami?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Zostałam tak do dziś, bo zwyczajnie się boję mieszkac w jego mieszkaniu - on kupił mieszkanie, w którym mamy mieszkac z córką.
macie intercyzę? rozdzielność majątkową małżeńską? o ile nie,to mieszkanie kupione gdy byliście małżeństwem jest majątkiem wspólnym .
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Tylko, że On te zachowania tłumaczy moja agresywnością.

no właśnie....... jesteś agresywna? stosujesz przemoc słowną? emocjonalną? karzesz męża np.cichymi dniami , wyzwiskami, poniżaniem?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Mnie jest ciężko, bo otaczam się manipulantami, którzy wciągają się nawzajem w gierki przeciwko mnie.
a sama nie jesteś manipulantką? a po co otaczasz się takimi ludźmi?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Ponieważ pełnię rolę czarnej owcy w rodzinie /kozla ofiarnego.
Jest taka prawda: ludzie traktują cię tak jak sobie na to pozwolisz [/b].
[/quote]
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Obie rodziny, Jego i moja są mocno dysfunkcyjne.
Maz mi wmawia zaburzenia.
a jak Ty uważasz? masz zaburzenia? sprawdziłaś to?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Ja, nauczona takiego postępowania do Męża, rzeczywiście mogę go traktować podobnie.
Nie mogę się tego wypierać.
no to już coś....... czyli toksyczne wzorce z rodziny pierwotnej mają bardzo duży wpływ na potomnych. Nawet wtedy gdy w przeszłości wypierałaś się, że Ty nigdy tak nie będziesz robić jak matka , to podświadomie to powielasz.
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Awanturami nie sprawi się, że mąż się bardziej zainteresuje mną, domem, czy dziećmi.
no Ciebie doprowadziły do ostrego kryzysu i wyprowadzki od męża i "wojny" z policją włącznie.
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Jej egoizm jest silny, każdy mial spełniać jej oczekiwania - drugi mąż, ja i siostra.

Piszesz o mężu....matce, jej kolejnemu -modne teraz "partnerowi"
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Leczyć się jednak nigdy nie chciala
a Ty? co Ty zrobiłaś ze sobą? jakie podjęłaś kroki by cos zmienić? poza awanturami, wyprowadzką i stwarzaniem sobie, córce, mężowi i matce "małpiego gaju i ściany płaczu"?

Od samego użalania się nad sobą nic się nie zmieni......

Jest taka bardzo mądra i refleksyjna modlitwa.....Modlitwa o Pogodę Ducha.....wklejam ją, a Ty jak przeczytasz to może zastanowisz się co ona Ci pokazuje:

O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.


PD

syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia » 16 lip 2021, 14:31

nałóg pisze:
16 lip 2021, 10:19
Syntonia, będzie pewnie mało przyjemnie( oczywiście ja nie chce Ci dokopywać czy wyzłośliwiać się), lecz taki "paluch w oczach" może Ci pomóc spojrzeć na siebie ciut inaczej'
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Na terapię na razie nie wrócę, bo zwyczajnie nie mam na to pieniędzy.
to wymówka ,bo ktoś chce to szuka sposobu a jak nie chce to szuka powodu. W miejskich czy powiatowych instytucjach jest (różnie się nazywa) Ośrodek Pomocy Społecznej a w nim są psychologowie i terapeuci-tam możesz pójść i poprosić o pmoc. Są też terapie w ramach NFZ bezpłatne.
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Po to, by nauczyć się szanować siebie, nie żebrać o miłość, nie wymuszać tego na nim, ani na nikim innym.
1 krok zrobiłaś wchodząc na to forum , które jest kopalnią doświadczeń i wiedzy
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Jeszcze 15-20 lat temu on nie był taki.
Owszem, wtedy go nie znałam, ale wiem, że dobrze się uczył w szkole, był lektorem, ministrantem...
czyli co? przy Tobie tak się zmienił?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Gdy się wyprowadziłam, dostał szału.
szału? czy stając przed faktem wyprowadzki żony z córka nie poradził sobie z emocjami?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 16:41
Zostałam tak do dziś, bo zwyczajnie się boję mieszkac w jego mieszkaniu - on kupił mieszkanie, w którym mamy mieszkac z córką.
macie intercyzę? rozdzielność majątkową małżeńską? o ile nie,to mieszkanie kupione gdy byliście małżeństwem jest majątkiem wspólnym .
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Tylko, że On te zachowania tłumaczy moja agresywnością.

no właśnie....... jesteś agresywna? stosujesz przemoc słowną? emocjonalną? karzesz męża np.cichymi dniami , wyzwiskami, poniżaniem?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Mnie jest ciężko, bo otaczam się manipulantami, którzy wciągają się nawzajem w gierki przeciwko mnie.
a sama nie jesteś manipulantką? a po co otaczasz się takimi ludźmi?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Ponieważ pełnię rolę czarnej owcy w rodzinie /kozla ofiarnego.
Jest taka prawda: ludzie traktują cię tak jak sobie na to pozwolisz [/b].
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Obie rodziny, Jego i moja są mocno dysfunkcyjne.
Maz mi wmawia zaburzenia.
a jak Ty uważasz? masz zaburzenia? sprawdziłaś to?
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Ja, nauczona takiego postępowania do Męża, rzeczywiście mogę go traktować podobnie.
Nie mogę się tego wypierać.
no to już coś....... czyli toksyczne wzorce z rodziny pierwotnej mają bardzo duży wpływ na potomnych. Nawet wtedy gdy w przeszłości wypierałaś się, że Ty nigdy tak nie będziesz robić jak matka , to podświadomie to powielasz.
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Awanturami nie sprawi się, że mąż się bardziej zainteresuje mną, domem, czy dziećmi.

no Ciebie doprowadziły do ostrego kryzysu i wyprowadzki od męża i "wojny" z policją włącznie.
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Jej egoizm jest silny, każdy mial spełniać jej oczekiwania - drugi mąż, ja i siostra.

Piszesz o mężu....matce, jej kolejnemu -modne teraz "partnerowi"
syntonia pisze:
15 lip 2021, 22:51
Leczyć się jednak nigdy nie chciala
a Ty? co Ty zrobiłaś ze sobą? jakie podjęłaś kroki by cos zmienić? poza awanturami, wyprowadzką i stwarzaniem sobie, córce, mężowi i matce "małpiego gaju i ściany płaczu"?

Od samego użalania się nad sobą nic się nie zmieni......

Jest taka bardzo mądra i refleksyjna modlitwa.....Modlitwa o Pogodę Ducha.....wklejam ją, a Ty jak przeczytasz to może zastanowisz się co ona Ci pokazuje:

O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.


PD
Skąd taki wniosek, że akurat przy mnie się tak zmienił? Czy zawsze trzeba szukać winnego?
Ja go np. Nie obwiniam o rozpad związku, czy małżeństwa, bo na dobrą sprawę, tego nie było wcale. Żyliśmy jak współlokatorzy. Owszem, ba pewno druga osoba z którą jesteśmy w relacji na nas wpływa, na nasze zachowanie, ale nie sądzę bym ja byla powodem tego, że się tak zmienił.

A dlaczego napisałeś, że to właśnie ja stwarzam wszystkim "małpi gaj i ścianę płaczu"?

Tak, on w dniu, a właściwie na drugi dzień mojej wyprowadzki, która nie była planowana, byla całkowicie impulsywna z mojej strony, to byly emocje, przyjechał, chcial zabrać córkę na spacer, zaczął ja wyrywać i uciekać w stronę domu. Potem wyszła też moja mama, zaczął wrzeszczeć na cale osiedle, to byl ryk. Byli też świadkowie. Wdał sie w przepychankę słowna z moją matką, a potem chvial ją bić piesciami na klatce schodowej, taką mial do niej agresję. Nie mógł tego zrobić i dobrze o tym wiedział (strach o konsekwencje pewnie), więc zaczął bić piesciami w ścianę na klatce.
Krzyki, wrzaski w miejscach publicznych i próby bicia ludzi, którzy mu zagrażają w jego mniemaniu dostępu do córki i żony, tak jakby one byly jego własnością, to chyba coś więcej niż nieporadzenie sobie z wyprowadzka.

I chyba taka zaburzona nie jestem, skoro wiem, jak powinien zachować się normalny mężczyzna, gdy jego rodzina się wyprowadza.

Co do mamy, napisałeś że modne jest pojęcie partnera. Nie znasz nawet okoliczności jej pierwsze go małżeństwa, to wie tylko Bóg.
Wątek jest o mężu i kryzysie, a właściwie rozpadzie relacji, więc Jej wątku nie będę poruszać. I tak tylko Bóg może Ją ocenić.

Jeżeli chodzi o konkretne kroki, jakie podjelam, to chociażby podjęcie się terapii, która powinnam odbyć już 10 lat temu, bo już wtedy wiedziałam, że dzieci z takich rodzin są narażone na różne choroby i zaburzenia.
Oprócz mnie, nikt jednak nie odczuwa potrzeby terapii, która by traktowała o ich zachowaniach i ich problemach, a nie szukaniu winy w drugim człowieku - tym człowiekiem jestem ja np.
To ja zbieram baty, za wszystko co się dzieje źle.
Czy to w moim małżeństwie, czy to w rodzinie pochodzenia. Takie przynajmniej mam wrażenie.

I taka rola jest najcięższa z ról.
Rola odgromnika cudzych emocji.

Uważam, że matka ma problem i to duży z emocjami, tym że wszystko co ma w środku negatywne, wyrzuca na drugiego człowieka.
Moj maz z kolei, z różnych powodów, wyrzuca te emocje na mnie.
Wcześniej wyrzucał tez emocje, niszcząc mieszkanie. Np.robiąc dziury w ścianach, kopiąc ściany, czy wyrywając drzwiczki od szafek.

Ja tego nie wiedziałam, dowiedziałam się od jego poprzedniej partnerki.

Oczywiście, ja również prawdopodobnie już zachowuje się w identyczny sposób tzn. Wyrzucam wszystkie żale, frustracje, złość przed siebie.
Ostatnio zmieniony 16 lip 2021, 15:05 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Bławatek » 16 lip 2021, 18:40

Witaj,

M.in. z racji pracy mam do czynienia z dużą ilością ludzi w różnym wieku, obserwując czy też rozmawiając z nimi, przynajmniej u połowy bym znalazła zaburzenia czy zwyczajne "złe" zachowania. Często wynika to z niewiedzy takich osób, że działając tak lub inaczej są właśnie tak przez otoczenie odbierani. Każdy z nas nie tylko działa w określony sposób bo ma swoją osobowość i temperament, a także środowisko rodzinne czy znajomych wywierało przez lata na nas wpływ. Najważniejsze jest to, że dopóki człowiek nie stanie w prawdzie i siebie nie pozna to nigdy nie będzie się chciał zmienić bo nie czuje takiej potrzeby.

Może jednak warto abyś skorzystała z terapii - porozmawiasz o trudnościach, życiu, przy pomocy terapeuty zmienisz swoje myślenie i działanie. Ja mam np. problem z proszeniem o pomoc i wyznaczaniem granic (nie tylko mężowi) a także z byciem asertywną i stanowczą. Bo byłam wychowywana na grzeczną dziewczynkę, która dla wszystkich ma czas, wszystkim pomaga, nie mówi nie. I teraz nad tym pracuję. I podobnie jak Ty przyciągam ludzi z problemami ;)

A i mój mąż ma cechy narcyza i egoisty. I często od niego słyszałam że ja jestem problematyczna, a ostatnio wmawiał mi, że jestem egoistką i narcyzem.

A jeśli chodzi o wyrzucanie złości z siebie - nawet należy to robić, byleby tylko nie krzywdzić tym innych. Ja jestem bardziej impulsywna niż mój mąż i częściej wybuchałam, mój mąż natomiast wszystko dusi w sobie i to też nie jest dobre, bo później mu się za dużo negatywnych emocji uzbierało i nie potrafił sobie z tym poradzić.

Twój mąż teraz będzie działać impulsywnie, a i ty pewnie też. Dlatego potrzebny jest czas i spokój.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Ruta » 16 lip 2021, 20:51

Syntonio, witaj.

Przeczytałam z uwagą twoje wpisy. Zrozumiałam to tak: w waszym małżeństwie było dużo przemocy. Oboje wynieśliście dużo zranień z domów rodzinnych. I jak to bywa, w waszej relacji małżeńskiej to wszystko się skumulowało. Obecnie ty się wyprowadziłaś, mając dość, w obawie przed dalszą agresją, spontanicznie. Mąż w odpowiedzi na twój krok złożył pozew o rozwód. Jak rozumiem obecnie twoja i córki sytuacja nie jest o wiele lepsza, ponieważ mieszkacie z twoją mamą, która także jest osobą mającą skłonność do przemocy w relacjach. Wciąz także zdarza się, że dochodzi do agresji ze strony męża, także w obecności waszej córeczki.

Czytam, że jest w tobie chęć naprawy relacji, małżeństwa. Nie chcesz, aby wasza córeczka wychowywała się w niepełnej rodzinie. Mąż takiej chęci nie deklaruje, złożył pozew o rozwód.

Rozumiem, że w tej sytuacji wiele twoich emocji, żalu i twojej uwagi jest skupionych na mężu i jego postawie. To zrozumiałe. Choć to trudne, ale w sytuacji, gdy dochodzi do poważnego kryzysu w relacji małżeńskiej, zwykle każdy widzi więcej winy we współmałżonku i jest o jego/jej winie przekonany. Ty o winie męża, mąz o twojej winie.
Choć czytając twoje wpisy, widzę, że dostrzegasz także swoje trudne zachowania, który przyczyniały się do pogłębiania kryzysu. Warto odejść od pojęcia winy - zarówno wobec siebie jak i wobec męża. Gdy mówimy o udziale w kryzysie (czyli między innymi o wszystkich obciążenieach, zraneniach, trudnościach i brakach, które wnosimy do naszych małżeństw), można to wszystko rozważać spokojniej. Bez obciążania siebie i współmałżonka, bardziej w prawdzie.

Ani rozwód, ani sama izolacja nie powodują zakończenia przemocy. Nie prowadzą też do naprawienia relacji. Zakończenie przemocy i naprawa relacji w małżeństwie to długa droga, którą trzeba przejść krok po kroku. Natomiast sama izolacja jako pierwszy krok, jeśli idą za nią kolejne kroki, jest często dobrym rozwiązaniem, jeśli tu i teraz inaczej nie udaje się uniknąć przemocy. I jej eskalacji.

Jesteście małżeństwem sakramentalnym? Jeśli tak, to jest w nim już jedna Osoba, która jest zdecydowana na naprawę waszego małżeństwa. Jest nią sam Bóg. Z pewnością zaprasza Cię do wyruszenia w tą drogę razem z Nim. Trafiłaś tutaj, gdzie wiele osób już na tej drodze jest, i przed tobą także, jak przed każdym i każdą z nas jest decyzja. Co ja z tym bałaganem zrobię?

Jak wygląda Twoja relacja z Bogiem? Doświadczenie wielu z nas pokazuje, że to pierwsza i najważniejsza relacja w małżeństwie. I od jej naprawy warto zacząć naprawę relacji małżeńskiej. Jak czasem piszą forumowicze, gdy Bóg znajdzie się na właściwym miejscu (na pierwszym), wszystko inne także znajdzie się na właściwych miejscach.

Moja odnowa relacji Bogiem zaczęła się za rękę z Maryją. To do Niej zwróciłam się, gdy w moim życiu wszystko się posypało. I naprawdę zaczęły się dziać powoli cuda. Warto usiąść w ciszy i z Nią rozmawiać, przez Różaniec, albo własnymi słowami. Ale warto też zrobić przestrzeń na to, by posłuchać. Jeśli tylko gadamy, nie dajemy sobie szansy usłyszeć odpowiedzi.

syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia » 16 lip 2021, 22:59

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Dochodzę do wniosku, choć już dawno to odkryłam, że nie będę mieć ziemskiej matki, takiej jak być powinna, jak ogólnie przyjęto, że powinna wyglądać. Wiem, że to od niej wszytsko się zaczęło. Pamiętam, jak byłam na tyle świadoma, że w wieku 18 lat już czytałam w Internecie o skutkach przemocy w rodzinie. Uważam, że to pewna świadomość, w tym wieku umieć rozpoznać, że zachowania matki były mocno przemocowe.

Do niej to nie docierało, nie docierało i nie dotrze. To wiem.
Bo matka stawianie jej granic rozumie jako stawianie jej warunków. Ona ma do wszystkiego prawo, bo to jej mieszkanie. Pozwala sobie na śmiałe przekraczanie moich granic, choć mam już niebawem 30 lat. Wchodzi mi do łazienki, gdy się myję, bo ma jakiś swój powód. Do pokoju, gdy proszę, żeby tego nie robiła. Owszem, robię to bardzo stanowczo, wręcz agresywnie, ale nie wyzywam jej i nie ubliżam.
Generalnie u niej nie ma pojęcia prywatność, szacunek, autonomia, podmiotowość.
Traktuje ludzi jak przedmioty.
Rusza moje rzeczy, przekłada je, składa, układa.

Cały czas podkreśla, że to jej terytorium.
Jak taka osoba ma potem siebie szanować i wyznaczać granice innym ludziom w sposób asertywny?
Ja wiem, że wyznaczać powinnam.
Nie jestem agresywna osobą, ale mi się to zdarza.

Zaczęłam ją nagrywać. Ktoś może ocenić, że to chore. Zresztą ona sama o tym wie i ocenia mnie, że jestem sprzedawczykiem, esbekiem itd. Ze sprzedalabym ich na śmierć podczas wojny.

Tworzyli różne koalicje przeciwko mnie - matka z ojczymem, jedno drugiego podjudzalo przeciwko moim zachowaniom,matka z moją siostrą (z ich związku), bo siostra jest bardziej uległa i agresję, którą ma w sobie, zadaje sobie samej (zaburzenia odzywiania, uzależnienie od jedzenia).
Ja myślę, że głównym motywem zachowań tych wszystkich osób, jakie wymieniłam, jest to, że ja ich zachowania nazywam, buntuje się przeciw nim i ogonie jestem im nie na rękę.

Nie kreuje się na anioła, ale ponoć w każdej przemocowej rodzinie jest jedną taka osoba, która zauważa, co jest nienormalne, nazywa to i stara się temu położyć kres.

Przyznaję także, że mogę mieć już w tym momencie i kilka lat temu zachowania przemocowe, których się nauczyłam i które są całkowicie nieświadome, do których należą m.in. Krytyka najbliższych osób, wyrzucanie negatywnych emocji, wyzwiska, czy poniżanie.

W skrajnych sytuacjach dochodziło do przepychanek fizycznych między mną, a matką.
Tylko, że ktoś musiałby zobaczyć, ile agresji wylała na mnie, doprowadzając mnie do tego stanu. Do tego, że miałam ochotę ją ukarać za całe zło, jakie mi wyrządziła.

Najgorsze jest to, że ona tego nie widzi w sobie i uważa mnie za bardzo złe i nieudane dziecko. Niewdzięczne, chore (zarzuca mi zaburzenia, a nawet chorobę psychiczną).
Potrafi mnie straszyć policja, mopsem, założeniem Niebieskiej karty, eksmisja z mieszkania.

Także spotyka mnie to, co sama zrobilam mężowi.

Właściwie, założenie Niebieskiej karty, nie było moim pomysłem. Ja zylam w niewiedzy, że jestem w przemocowym związku małżeńskim.
Uświadomiła mnie na pierwszej wizycie terapeutka.
I poleciła założyć kartę, bo w domu w którym mieszkam, jest przyzwolenie na przemoc i dzieje się przemoc (interweniowalam u teścia, co prawda smsowo, jeszcze przed założeniem karty), ale on nie odpisał. Co terapeutka właśnie nazwała przyzwoleniem na przemoc.


Załóżmy, że to prawda, że mam duże problemy ze sobą. Emocjonalne. Czy to oznacza automatycznie, że taką osobę można bić i poniewierać?
Czy raczej, skoro wszyscy zgodnie uważaja, że jestem osobą zaburzoną, to powiedziałam mężowi, że należałoby taka osobę otoczyć opieka, wsparciem i troska. I próbować wspierać w leczeniu.

Byliśmy razem u psychiatry ze mną. Mąż uważa, że ja w każdym widzę wroga - z mojej strony ja nie chce nawiązać relacji z jego rodzicami i ich odrzucam. Oni to nazywają widzeniem w kazdym wroga. Co do tego, że tych osób nie lubię, mam swoje powody.

Tylko, że całe to otoczenie próbuje mi wmówić, że mam poważne problemy psychiczne.
Nie wykluczam, że je mam.
Do tej pory, a u psychiatrów byłam kilku, po rozmowach ze mną, stwierdzili na pewno DDD, jeden pan kazał zrobić dla własnej informacji testy osobowości, wszyscy zlecili terapie. Z reguły na NFZ nie dostaje żadnych leków, prywatnie dostaję różne, antydepresanty, ale też leki uspakajające stosowane w nerwicy.

Doskonale wiecie, że osoby z przemocowych rodzin czy związków, mają te same objawy. Depresji, stanów lękowych itd.

A oni wmawiaja mi zupełnie coś innego, jakby sami byli lekarzami - matka, mąż i jego rodzice. Żadne z nich lekarzem nie jest, a wszyscy widzą niewątpliwy problem, tylko dlaczego wszyscy we mnie, kiedy sami mają podobne.

Dla mnie już sam fakt wmawiania zaburzeń jest przemoca na mnie.

Nigdy nie byłam w szpitalu psychiatrycznym, bo nie bylo potrzeby tam trafić. Społecznie funkcjonuję dobrze. Konflikty zdarzają się właśnie głównie z moją matka, mężem i jego rodzina.
Nie mam tak wrogich relacji nawet z ojczymem, siostra, czy dziadkami. Nie mam. Dlatego, że oni nie są tak agresywni.
Myślę, że psychologowie by z łatwością wytłumaczyli, co tutaj zachodzi.

nałóg
Posty: 3291
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: nałóg » 17 lip 2021, 7:23

Szeroko opisujesz innych….matkę,męża i swoje problemy z nimi.Pytanie które może warto postawić : po co , czy musisz mieszkać z matką?
Chodziłaś do psychiatry , a czy psychiatra nie sugerował Ci psychologa i terapeuty? Sama nie widziałaś takiej potrzeby?

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 39 gości