Narcyzm, niedojrzałość męża?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Bławatek »

Pavel pisze: 26 paź 2021, 12:07 ...
Co do różnic między kobietami i mężczyznami, zupełnie nie takie które Bławatku opisałaś miałem na myśli.
Ja całkiem dobrze gotuję (Nie tylko podgrzewam), gdy żona pracuje (a aktualnie na weekendy dzieci są tylko na mojej głowie) to sprzątam i ogarniam dzieci.
Z brutalną szczerością, nic wielkiego ani niemożliwego do ogarnięcia. To nie fizyka jądrowa. Poza tym, ja również tam mieszkam, to także moje dzieci ;)
Jedyna różnica u mnie jest taka, że kiedyś bardziej „potrzebowałem” instrukcji, bo sam się nie domyśllałem. Teraz wykazuję więcej inicjatywy (choć z kobiecego punktu widzenia pewnie ciągle jej mało ;) ).

Nie tak jak kobieta to robię, po swojemu, po męsku - bo mężczyzną jestem. Udało się na szczęście żonie to wytlumaczyć, zrozumiała że jeśli chce po swojemu, niech sama to robi.
Może z takiego powodu mniej zajęć zaczynam, ale za to wszystkie kończę.

Z przymróżeniem oka to piszę, zawsze doceniałem pracę kobiety w domu.

Radzę sobie bez problemu tak czy owak, wystarczy nieco praktyki i dobrych chęci. Wielu mężczyzn tak ma, to się zmienia na lepsze.
....
Te różnice między kobietami i mężczyznami o których pisałem syntonii to co innego niż tylko umiejetność ogarnięcia domu i dzieci (bo w tym aspekcie te różnice zawierają się głównie w metodologii działania).
Zachęcam do przeczytania książek o tych różnicach.
Pisze o tym Grey w „Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus”, pisze Pulikowski, są konferencje.
Zapraszam na listę polecanych lektur.
Tylko brać i czerpać.

To dużo bardziej konstruktywne sposoby spędzania czasu, zmieniania swej rzeczywistości niż narzekanie na męża. Od tego bowiem nic się nie zmienia.
Pavel, niestety jest wielu mężczyzn którzy tak nie mają, w tym mój mąż, czego szczerze zawsze zazdrościłam innym. Mój mąż taki nie jest, trudno, tylko niech się nie czepia mnie jak sam niczego nie robi.

W tym moim przykładzie chodziło o to, że tak jak mówi Pan Pulikowski - mężczyźni są zadaniowi i jak robią jedną rzeczą to tylko tą jedną, a kobiety zazwyczaj w jednym czasie ogarniają wiele spraw. Bo np. Mój mąż gdybym gdzieś wyjechała to może oprócz opieki nad synem ogarnąłby jeszcze sprzątanie, ale gotowanie, pranie to już raczej nie. A większość kobiet jednak jest nastawiona aby rodzinie było dobrze dlatego każdą wolną chwilę wykorzystują na zajęcia, sprawy związane z domownikami i domem, ale zdarzają się też takie kobiety, które wszystko mają gdzieś.

A najgorzej jest jak już np. żona ma w głowie, bo np. o tym z narzeczonym rozmawiała, że będą wiele rzeczy w domu robić razem lub na zmianę, a potem się okazuje, że mąż jednak nie chce. I tu następuje bolesne zderzenie oczekiwań z rzeczywistością. U mnie tak było.

Ja zmieniłam swoje nastawienie, marzenia i oczekiwania, bo jeśli nie mam tego co bym chciała to przynajmniej staram się cieszyć z tego co mam.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Pavel »

Czego Jaś się nie nauczył tego Jan nie będzie umiał.

Robienie tego za niego przez lata nie pomaga tego zmienić.
„Czepianie się”, marudzenie również.
Mówienie o swoich uczuciach, z pozycji „ja”, spokojna rozmowa, konsekwencje - to już może coś zdziałać.

Jw rozumiem, że to nie jest łatwe. To wgrany w głowę sposób myślenia, społeczny podział ról itp.
Jednocześnie, jeśli dwie osoby pracują zawodowo - podział obowiązków jest niezbędny, a zwalanie tego na jedną osobę (lub nadmierne poświęcenie tej osoby na własne życzenie) kończy się przemęczeniem, frustracją, poczuciem niesprawiedliwości i bycia wykorzystywanym.
Tu jednak, jak wszędzie indziej, forma komunikacji może być czynnikiem decydującym.
Zarówno na mnie jak i każdego mężczyznę jakiego znam marudzenie, narzekanie działa w sposób deprymujący i zdecydowanie prowadzi do efektów odwrotnych od oczekiwanych.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Bardzo często, a właściwie zazwyczaj za takimi toksycznymi zachowaniami u mężczyzn stoi równie toksyczna matka. To mamy uczą nas życia, funkcjonowania na co dzień, od nich uczymy się jak wygląda relacja między małżonkami.
Mojego męża i nie tylko męża, matka wyręczała z obowiązków. Nie wiem czy wszytskich, bo on twierdzi, że miał jakieś, tyle że jak był dzieckiem. A po mojej wyprowadzce ona zaczęła mu prasować koszulki... To nie jest normalne, bo on ma 30 lat.
Tak samo, jak nie jest normalne, że on niemal od 30 lat wciąż z nimi mieszka - z rodziną pochodzenia. Mieszkał osobno tylko rok (z inna kobieta), po czym wrócil z powrotem do rodziny.

Nie zgodzę się z tym, że on się taki zły zrobił przy mnie. Był taki od dłuższego czasu, to wynik wychowania przede wszystkim.
To, że opisuję czyjeś negatywne zachowania, nie znaczy to, że nie widzę w sobie nic, bo widzę.
Inaczej bym nie chciała siebie zmienić i swoich zachowań, a jedyna z tego grona, które opisałam w tym wątku chcę. A to wymaga odwagi. Myślę, że im tej odwagi brakuje, a poza tym mają problemy z ego. Terapia byłaby przyznaniem się, że coś mam w sobie do poprawy. A ludzie tego nie lubią. Na terapii słyszy się też przykre rzeczy na swój temat, a przecież lepiej krążyć po innych ludziach, jacy oni są zli i opisywać ich zachowania. Tak jest prościej.

Jednym z największych problemów w naszej relacji jest to, że jego mama sama wymaga terapii. I wymaga jej także mąż. A także jego ojciec.
Uważam, że ich wpływ na męża jest szkodliwy i oni robią mu krzywdę, trzymając go przy sobie.
Nie wiem nawet, jak opisać ten styl wychowawczy. Może tam jest bardzo dużo lęku o dzieci?
Niemożność wypuszczenia ich w świat?
Z drugim bratem jest przecież to samo.
Mama wyręczająca ich wszystkich (3 mężczyzn) w większości obowiązków robi krzywdę im i przede wszystkim sobie.
Bo jest sfrustrowana kobieta, ale sama pozwoliła na taki los dla siebie,sama z siebie uczyniła cierpiętnicę i tego losu chciała też dla mnie.
Przecież ona wiedziała o agresji fizycznej męża i nie zareagowała.

Jednak to ja jestem tą osobą, która poszukuje, zmienia, bardzo wiele ścieżek wydeptałam od czasu swojej wyprowadzki od nich. Od jego rodziny. Myślę, że zrobiłam bardzo dobrze.
Bo jeśli wyniosłam jakieś toksyczne zachowania z domu rodzinnego i do tego toksyczni byli członkowie rodziny męża i sam mąż, to nasze życie tam powoli zamienilo się w piekło.

A o mężu piszę od miesięcy nie dlatego, że chcę go zmienić, tylko dlatego, że daję w ten sposób upust emocjom. Wyłącznie dlatego.
Bo one są bardzo trudne, a jeśli chodzi o ludzi, to praktycznie emocjonalnie nie wspiera mnie nikt.
Bo nie wie jak.
Za to rodzina mnie wspiera w inny sposób i jestem za niego wdzięczna.

Natomiast emocjonalnie niestety nie potrafią, nie empatyzuja ze mną, nie przeżywaja tego.
Trudno się dziwić, skoro ich rodzice też wykazali si znacznymi brakami.

Dlatego ja zaczęłam szukać pomocy "na zewnątrz", nie w rodzinie.
Rodzina męża, tak samo, moim zdaniem nic nie pomogła, a jedynie dala mu zestaw złotych rad, które niestety działały bardzo na moją niekorzyść.
Mąż jest uległa osoba i o chwiejnym zdaniu, zależnym od zdania matki, która jest rodzajem autorytetu dla niego. Także zrobił jak mu kazali w domu. Ja tak to widzę, bo przecież nie slyszalam, co mówią.


I nie wiadomo, czy problem tkwi w mężu - może problem tkwi w jego rodzinie i za mocnym przywiązaniu do niej.
Podobno, czym bardziej toksyczna rodzina, tym więzi są silniejsze.

Błąd zrobiliśmy oboje, że o naszej relacji opowiadaliśmy, gdzie się da - mąż się na mnie skarżył do rodziny, nawet dalszej, wszędzie mnie ośmieszajac, ja żaliłam się na niego do rodziców, każdy z tych osób, nie pomógł, a dolał oliwy do ognia.

Mało jest tak mądrych i rozsądnych rodziców, że nie wezmą strony swojego dziecka, a staną po stronie prawdy i sprawiedliwości.


Ja nie piszę tego wszystkiego, bo chcę zmieniać kogokolwiek. Nie mam takiej mocy, a to nawet nie byłoby ciekawe, mieć taki wpływ na ludzi. ;)
Cieszę się, że mam wpływ na siebie i to mi wystarczy.
Pośrednio dzięki temu, mam też wpływ na męża i córeczkę, a także wszystkich ludzi wokół mnie.
Bo gdy ja będę się dobrze czuła, to i otoczenie zacznie się lepiej zachowywać.
Ktoś musi przerwać ten łańcuch agresji.


Pavel, czy Ty czytałeś uważnie cały wątek, od początku?
Czytales o wszytskich zachowaniach męża, które opisałam?
Myślę, że musiałbyś je zobaczyć na żywo, dla lepszego poglądu na sprawę.
Wiele z nich jest nie do przyjęcia. On ma duży problem z agresja, nie radzi sobie z emocjami, one znajdują ujście w bardzo zły sposób - to jest niedopuszczalne i nie do przyjęcia.
Sądzisz, że ja odpowiadam za jego agresję i jej eskalację, wybuchy?
Sądzisz, że na to zasługuje, albo dziecko, albo moja matka, jakąkolwiek by nie była?

A ja sądzę, że jego rodzice popełnili masę błędów wychowawczych, doprowadzając go do takiej toksyczności.
Poczytaj wątek raz jeszcze, naprawdę mam usprawiedliwiać kryzysem to, że on nie szanuje starszych od siebie osób, podnosi do nich glos, odzywa się bez szacunku, moją matkę popchanal w jej własnym mieszkaniu oraz polamal jej kawałek listwy przypodłogowej.
Nie odpowiedział za zniszczenia.

Wiesz skąd te zachowania?
Powiem Ci, bo to bardzo proste.
Nigdy za żadne zle zachowania nie odpowiedział. Rodzice mu we wszystkim pobłażali i nastawiali ponadto przeciwko mnie i mojej rodzinie, której nie darzą sympatia i vice versa.

On nie jest nauczony brać żadnej odpowiedzialności za swoje zachowania. Nigdy nie musiał. Uważam, że rodzice mu skrzywili psychikę. I nawet jak nie jest narcyzem (choć pewne cechy narcystyczne przejawia, a już zwłaszcza w chwilach stresu), to jest niewątpliwie toksyczny.

Tylko, że Oni tj. Jego rodzina, tę toksyczność widzą we mnie. Bo łatwiej widzieć w obcej osobie, spoza rodziny, niż we własnym dziecku.

Oni mu wyrządzają potworna krzywdę, tak samo jak mnie i naszemu dziecku.
I wiem, że olbrzymi procent tego, co się dzieje, to ich zasługa.

Bo gdyby mąż był taki podly, nie pokochałabym go.
A jednak ma w sobie oprócz tego co opisałam, wiele pozytywnych cech, które mnie ujęły i dalej ujmują. Myślę, że dalej jest między nami zaangażowanie.

Widzę, że on zaangażowany jest.

Jednak jest w nim masę lęku, a także chęci wygody i świętego spokoju.
Odsunal się w bezpieczne miejsce, a bezpiecznie czuje się przy rodzicach. Oni mu to bezpieczeństwo zapewniają, idealizując go i ściągając odpowiedzialność za złe zachowania.

A zachowania miał karygodne.
Ja takich zachowań nie przejawiałam.

Przejawiałam inne toksyczne zachowania, ale nie tego typu.
I śmiem twierdzić, że w naszej relacji to On więcej nawalil i ma ogrom pracy przed sobą, której nie robi, bo usunął się w cień i przyjął wygodna pozycje odwiedzania córki i doglądania nas, kiedy mam "dobry humor".
A kiedy zaczynam cokolwiek mówić na jego temat, on ucieka, albo się denerwuje.
Da się żyć z taką osobą?

Przecież on chce być ciągle chwalony, albo żeby nie było żadnych zastrzeżeń do niego.
Podejrzewam, że usuwano mu spod nóg wszystkie Przeszkody i takie problemy, jak mieliśmy my, przerastają go.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

Czemu nie ma Ciebie w twoich postach? potrzebujesz terapii, jest przecież na NFZ. Trzeba się w końcu poskładać, a nie lecieć w dół, a Ty lecisz na głowę. Ciągle analizujesz męża, a gdzie ty jesteś?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Pavel »

Syntonio, czuję że walę głową w ścianę pisząc ten post.
Ale spróbuję.
Pavel, czy Ty czytałeś uważnie cały wątek, od początku?
Czytales o wszytskich zachowaniach męża, które opisałam?
Myślę, że musiałbyś je zobaczyć na żywo, dla lepszego poglądu na sprawę.
Wiele z nich jest nie do przyjęcia. On ma duży problem z agresja, nie radzi sobie z emocjami, one znajdują ujście w bardzo zły sposób - to jest niedopuszczalne i nie do przyjęcia.
Sądzisz, że ja odpowiadam za jego agresję i jej eskalację, wybuchy?
Sądzisz, że na to zasługuje, albo dziecko, albo moja matka, jakąkolwiek by nie była?
Czytałem twój wątek uważnie od początku. Niektóre posty po kilka razy by odecedzić treść od emocji.
Nie wiem w którym fragmencie mojej/moich wypowiedzi pojawiło się coś co uzasadnia twoje powyżej zacytowane pytania.

Sądzę natomiast, wnioskując po tym co czytam, że wiele z tego co zarzucasz mężowi dotyczy i ciebie. Ewentualnie niektóre w inny sposób niż u niego. Sądzę, że niemało kwestii wynika z przewrażliwienia i przejaskrawienia, wyolbrzymiania.
Oczywiście nie mam wątpliwości, że twój mąż nie funkcjonuje właściwie, dojrzale itp.
Tyle, że obserwacja plus doświadczenie własne sugerują, że pogubieni się przyciągają.

Myślę, że gdybyś te zarzuty skierowane ku mężowi postawiła uczciwie sobie, coś byś znalazła.

Twoje posty, rozumiejąc wartość kanalizowania trudnych emocji na forum, to cysterna szamba wylana na męża i wspomnienie, że nie jesteś co prawda idealna, ale chociaż to widzisz i coś robisz.

Nie chcę sobie nawet wyobrażać reakcji pań na forum gdyby tak pisał któryś z mężczyzn, to tak z przymróżeniem oka, ale i temat do ewentualnej refleksji.

Wiem natomiast, że w ten sposób stoisz w miejscu i sobie szkodzisz. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale to twój wybór.

Widzisz, z moją żoną, obiektywnie, był znacznie większy problem niż ze mną.
I co z tego?
Też pisałem na forum co z nią nie tak. Na szczęście byłem tu „prostowany” bo to prowadzi dokładnie do nikąd.
Moim zadaniem było sprawić bym to ja funkcjonował jak należy, a przy okazji zerknął jak będzie funkcjonować moja żona gdy chociaż w połowie (czyli ja) będziemy funkcjonować w elementarnie zdrowy sposób.
A niezdrowym zachowaniom żony (oraz przede wszystkim sobie) nauczyłem się stawiać granice.

I ta droga działa.
A nawet gdyby nie zadziałała na żonę, to i tak jestem beneficjentem zmiany siebie.
Gorąco polecam.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Caliope pisze: 28 paź 2021, 9:00 Czemu nie ma Ciebie w twoich postach? potrzebujesz terapii, jest przecież na NFZ. Trzeba się w końcu poskładać, a nie lecieć w dół, a Ty lecisz na głowę. Ciągle analizujesz męża, a gdzie ty jesteś?
Caliope, nie wiem, co mogłabym pisać o sobie. Nie mam zielonego pojęcia. Na sobie się skupić nie potrafię, ani o siebie zadbac. Tak mi się wydaje. Także pewnie stąd pisanie o mężu. A jeśli chodzi o analizowanie, zawsze wszytsko analizowałam. Ludzi i relacje.
Natomiast nie mam pojęcia, co to znaczy mówić o sobie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Nirwanna »

syntonia pisze: 28 paź 2021, 1:19 A o mężu piszę od miesięcy nie dlatego, że chcę go zmienić, tylko dlatego, że daję w ten sposób upust emocjom. Wyłącznie dlatego.
syntonia pisze: 29 paź 2021, 0:13 Caliope, nie wiem, co mogłabym pisać o sobie. Nie mam zielonego pojęcia. Na sobie się skupić nie potrafię, ani o siebie zadbac. Tak mi się wydaje. Także pewnie stąd pisanie o mężu. A jeśli chodzi o analizowanie, zawsze wszytsko analizowałam. Ludzi i relacje.
Natomiast nie mam pojęcia, co to znaczy mówić o sobie.
Syntonio, chyba dochodzimy do sedna :-)
Piszesz o mężu, aby dać upust emocjom, emocje masz faktycznie trudne i dużo... i nigdy się nie nauczyłaś dobrze, zdrowo ich przeżywać. To ciągłe analizowanie to działanie zastępcze, fachowo w psychologii nazywane intelektualizowaniem. Bardzo mi też zresztą bliskie zjawisko ;-)
Gdy solidnie zajmiesz się sobą, mówieniem o sobie, mówieniem o swoich emocjach, nazywaniem ich i zdrowym przeżywaniem w całej ich palecie - zaczniesz realnie widzieć siebie i innych ludzi, w tym męża. Będziesz też w stanie zdrowiej, ze zdrowymi granicami - reagować na przekraczanie twoich granic.
Oprócz pracy z terapeutą bardzo pomaga czytanie Pisma Świętego, a zwłaszcza Ewangelii, pod kątem tego co przeżywał Pan Jezus, jakie emocje, jak je wyrażał sobą, zachowaniem, jak o nich mówił. A miał ich całą paletę, przeżywał je w pełni swego człowieczeństwa. I Tobie może pomóc w wejściu w ten proces, kwestia zaproszenia Go i współpracy z Jego łaską. Byle chciało się chcieć..
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

syntonia pisze: 29 paź 2021, 0:13
Caliope pisze: 28 paź 2021, 9:00 Czemu nie ma Ciebie w twoich postach? potrzebujesz terapii, jest przecież na NFZ. Trzeba się w końcu poskładać, a nie lecieć w dół, a Ty lecisz na głowę. Ciągle analizujesz męża, a gdzie ty jesteś?
Caliope, nie wiem, co mogłabym pisać o sobie. Nie mam zielonego pojęcia. Na sobie się skupić nie potrafię, ani o siebie zadbac. Tak mi się wydaje. Także pewnie stąd pisanie o mężu. A jeśli chodzi o analizowanie, zawsze wszytsko analizowałam. Ludzi i relacje.
Natomiast nie mam pojęcia, co to znaczy mówić o sobie.
Mówienie o sobie, to nic innego jak pisanie co czujesz, czego chcesz. Nawet możesz się poużalać nad sobą i wyciągnąć z tego później wnioski jak dostaniesz informacje zwrotne. Świat nie kręci się wokół męża, Ty żyjesz swoim życiem nie jego. Zadbać możesz o siebie chociażby na początek pomyślenie co lubisz robić jak jesteś sama. Ja lubię sobie robić paznokcie i inne zabiegi kosmetyczne.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Bławatek »

Syntonio dobrze jest wyrzucić z siebie złość, negatywne emocje. Już to zrobiłaś nie raz więc może teraz warto poszukać jakiś dobrych, pozytywnych - w sobie i otoczeniu. Czy nie szkoda czasu, zdrowia i życia na ciągle analizowanie męża. Mój mąż podobnie działał przez całe małżeństwo jak Twój więc wiem jak wygląda funkcjonowanie z taką osobą. Niestety jesteś bardzo uzależniona od niego. Warto pomyśleć o sobie i swoim dobru. Każdy z nas przy ołtarzu myślał, że będzie wiódł szczęśliwe radosne życie u boku właśnie tego męża/tej żony, bardzo boli, że tak nie było, nie jest. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu więc warto zająć się tym na co mamy wpływ.
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Caliope pisze: 29 paź 2021, 9:46
syntonia pisze: 29 paź 2021, 0:13
Caliope pisze: 28 paź 2021, 9:00 Czemu nie ma Ciebie w twoich postach? potrzebujesz terapii, jest przecież na NFZ. Trzeba się w końcu poskładać, a nie lecieć w dół, a Ty lecisz na głowę. Ciągle analizujesz męża, a gdzie ty jesteś?
Caliope, nie wiem, co mogłabym pisać o sobie. Nie mam zielonego pojęcia. Na sobie się skupić nie potrafię, ani o siebie zadbac. Tak mi się wydaje. Także pewnie stąd pisanie o mężu. A jeśli chodzi o analizowanie, zawsze wszytsko analizowałam. Ludzi i relacje.
Natomiast nie mam pojęcia, co to znaczy mówić o sobie.
Mówienie o sobie, to nic innego jak pisanie co czujesz, czego chcesz. Nawet możesz się poużalać nad sobą i wyciągnąć z tego później wnioski jak dostaniesz informacje zwrotne. Świat nie kręci się wokół męża, Ty żyjesz swoim życiem nie jego. Zadbać możesz o siebie chociażby na początek pomyślenie co lubisz robić jak jesteś sama. Ja lubię sobie robić paznokcie i inne zabiegi kosmetyczne.
Ja o siebie dbam tak jak potrafię... Myślę, że umiem to robić. A czasem przychodzi czas na myślenie l mężu, jednak na pewno nje jest to cała doba. On chyba inaczej podchodzi do relacji niż ja.
Dla niego kobietę można zmienić, jak nie przynosi mu tego, co chce. W tym momencie chce być sam.
Poza tym ma straszne poczucie krzywdy i urazę w sobie, co jest dla mnie dziwne, biorąc pod uwagę to, co opisałam od początku wątku (agresywność, porywczość, kontrola emocjonalna, finansowa, lekceważenie, unikanie itd.) to wszystko przemoc.
Mimo to, on się czuje bardzo skrzywdzony przeze mnie.
Dużo rozmyślam o naszej relacji, bo była dla mnie jedną z ważniejszych w życiu. Dla niego widocznie nie.
On potrafi skreślić kogoś z dnia na dzień. Może się mylę, ale to co on mi mówi i jak nie dba o moje emocje i samopoczucie, nie jest normalne (bynajmniej dla mnie, bo jestem empatyczna).
Mówi, że przychodzi tylko do córki.
Dobrze, postaram się to uszanować.
On już w małżeństwie być nie chce i nie ma zamiaru i zdania nie zmienił.
Jednocześnie zachowania zmienia w zależności od swojego i mojego humoru. Tego, jak zachowam się ja i tego, jaki humor ma on. I czy to jest dojrzałe? :(
Jak można się tak zachowywać, po tylu latach spędzonych razem?
Jak można być takim człowiekiem?

Oczywiście, że na siłę go nie zmuszę do niczego. I nie mam zamiaru, bo wiem że to niemożliwe. A przynosi tylko odwrotny skutek, takie wymuszanie rozmów i deklaracji na nim i określania się itd.
Tylko, że on wymaga ode mnie niemożliwego - bym była zawsze spokojna i nie wyrażała w ogóle negatywnych emocji. Ponadto nie chce rozmawiać w ogóle o relacji, bo go to męczy.

Panowie, też nie rozmawiacie ze swoimi żonami o Waszej relacji?
A już zwłaszcza w kryzysie?


Przecież to jeden z czynników, który nas do tego kryzysu doprowadził - mąż siedział tylko w pracy, albo spędzał czas sam. Mnie i dziecku WYZNACZAŁ może godzinę, dwie w ciągu doby na wspólne spędzanie czasu. I to nie codziennie.
Generalnie ja bardzo zabiegałam o kontakt z nim, a on był zdystansowany.

Czyli rozumiem, że jak ktoś jest takim samotnikiem, mam to zaakceptować?
On to nazywa samotnictwem, a może to zwykły egoizm i blokady emocjonalne?

Prawdopodobnie jako dziecko i nastolatek spędzał czas sam, sam ze swoimi trudnymi emocjami, nikt o nie nie dbał, nikt się nimi nie interesowal.

Poza tym, przy każdym problemie, on od razu chciał zakańczać małżeństwo (rozwód) - przy każdym problemie między nami.
Nie chciał ich rozwiązywać, a już broń Boże o nich rozmawiać. Cytuję znowu "męczy go to".

Czy to jest człowiek, który ma duże problemy z bliskością, z budowaniem relacji?
Nie twierdzę, że ja nie mam.
Jednak ja do tego dążę, a on unika. Taka jest różnica. Zasadnicza.

A dlaczego analizuję? Myślę, że to jakiś sposób na poradzenie sobie z tym, co mnie spotyka.
Wydaje mi się, że to bardzo trudna relacja i mało kto by sobie dał radę tak naprawdę w niej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

Znow piszesz jedno zdanie o sobie, a reszta o mężu, Ciebie nie ma, Ty jesteś sobie w kąciku i tyle. Mój mąż jest kropka w kropkę taki sam. Introwertyk, samotnik, też poczucie krzywdy ode mnie, bo nie spełniłam jego oczekiwań. Wspólne spędzanie czasu było zawsze raz w tygodniu kilka godzin i też to było za dużo. Teraz nie ma wcale, prawie dwa lata, a kryzys się pogłębia bo znów jest problem z pieniędzmi. Ale teraz jestem ja, emocjonalnie odwieszona i gotowa na nowy etap, nawet sama.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Bławatek »

Syntonio ja też po odejściu męża wszystko analizowałam, rozbierałam na czynniki pierwsze, aby zrozumieć to co się wydarzyło. Próbowałam znaleźć gdzie zrobiłam błąd, że mąż odszedł - a tych błędów było dużo zarówno po mojej jak i męża stronie. I o ile ja wyciągnęłam z tego konstruktywne wnioski i teraz inaczej bym działała, tak mam wrażenie, że mój mąż dalej jest na etapie - tak miało być, nie pasujemy do siebie. Ja jestem osobą, która się uczy na błędach, mój mąż niekoniecznie.

Mój mąż z rodzicami mieszkał 40 lat i oni za niego wszystko robili - zakupy, gotowanie, załatwianie różnych spraw. Jako, że byli na emeryturze to mieli dużo czasu wieczorami i wspólnie oglądali TV. Mojemu mężowi w małżeństwie tego brakowało, bo wiadomo, że po ślubie wiele rzeczy po pracy załatwialiśmy, później od razu zajęci niemowlakiem byliśmy, więc mój mąż nie potrafił się przestawić z trybu "popołudniami leniuchuję" na tryb "jestem zaangażowanym mężem i ojcem". Ja też mieszkałam z rodzicami, ale jako dziewczyna byłam ciągle uczona prac domowych i samodzielności - zakupy, sprzątanie, załatwianie różnych spraw. I mimo że żyliśmy oboje z rodzicami to jednak zostaliśmy inaczej ukształtowani. Może będzie tak, że nasz syn też będzie ze mną długo mieszkał, ale będę się starać aby już po swoim 20roku życia był samodzielnym odrębnym bytem.

Mój mąż podpytywany przeze mnie nie narzekał na swoje dzieciństwo i młodość - aczkolwiek był typem samotnika, a z tego co mi się udało dowiedzieć to w czasie gdy jako nastolatek potrzebował większego kontaktu z ojcem to niestety nie miał tego, bo ojciec miał ważniejsze rzeczy do robienia. Mój mąż nauczył się, że niby mieszka z kimś, ale jednak jest samotny i dlatego tak samo postępował w małżeństwie. A moja rodzina jest większa i może nie jesteśmy aż tak z sobą zżyci, ale od dzieciństwa pamiętam, że wszyscy w sobotę lub niedzielę nas odwiedzali z racji tego, że mieszkaliśmy z babcią, więc ja jestem nauczona spędzania czasu wspólnie na rozmowach i zabawie, a nie tylko na siedzeniu, każdy w swoim pokoju. I tak samo teraz robię z synem - nasz dom jest otwarty dla rodziny i znajomych, syn często ma kolegów i staram się zawsze choć chwilę znaleźć z nimi na wspólną grę w planszówke, robienie eksperymentów lub pójście na plac zabaw. Wszystko po to aby syn nie był wycofany, tylko umiał z różnymi osobami nawiązywać relacje.

Mój mąż mimo, że doznał olśnienia i dotarło do niego, że małżeństwo jest na całe życie to woli być teraz sam. Może potrzebny jest mu taki czas aby w końcu dojrzał, zmężnial, bo do tej pory był takim "chłopcem w krótkich spodenkach". A ja po tym jak się dowiedziałam, że była jednak kowalska i jest teraz ich wspólne dziecko, nie potrafię mu zaufać, bo może gdyby wtedy grał w otwarte karty to może ja też bym inaczej działała i może szybko by zakończył relację z kowalską i tego dziecka by nie było, a tak w amoku narobił kilka głupstw, okłamywał mnie, więc ja nie zamierzam po raz kolejny go wyręczać i po nim sprzątać. Mam do niego szacunek, rozmawiamy, staram się podczas jego pobytów u nas stwarzać taką atmosferę, aby nasz syn miał dobre relacje z nami i dobre wspomnienia. Nie utrudniam kontaktów, wręcz przeciwnie boli mnie, że mąż taki wycofany i tych jego kontaktów z synem jest tak mało. Bo cieszę się, że mąż zawozi syna na zajęcia dodatkowe, ale jednak lepiej by było, aby ten ich kontakt polegał na rozmowie, zabawie a nie tylko na transporcie. Ale przecież mój mąż podobnie jak Twój nie potrafił z nami nigdy spędzać czasu, ja zawsze zabiegałam o wspólne spędzanie czasu, a on uciekał do garażu, rodziców, sklepu, więc wiem, że teraz też ciężko o jego zaangażowanie, ale i tak to boli.

Syntonio wydaje mi się, że takie wrażliwe i empatyczne osoby jak my za bardzo się tym wszystkim przejmujemy. Na tą chwilę męża nie zmienię, choć fajnie byłoby mieć np. czarodziejską różdżkę i albo cofnąć czas, albo móc zmieniać kogoś, ale życie to nie bajka tylko rzeczywistość na którą nie zawsze mamy wpływ. Denerwuje mnie nadal, że mąż ciągle przedkłada swój czas ponad nasze potrzeby, mimo, że syn ma dużo nauki, a mi np. piętrzy się pranie do prasowania, to mąż potrafi po godzinie u nas iść do siebie, bo rano musi wstać więc musi się wyspać. Ja też wcześnie rano wstaje, ale niestety często do 23 ogarniam dom, żeby ciągle się piętrzyły mi się zadania. Czasami zazdroszczę mężowi tej jego umiejętności dbania o siebie i swoje potrzeby, bo mnie w domu od maleńkości uczyli wykonywania prac domowych i pomagania wszystkim wokół.

Syntonio trochę mi długo wyszło, ale ja nie potrafię skrótami pisać. Tak mi się jeszcze nasunęło - nie żyjemy w szklanej bańce tylko codziennie mamy interakcje z różnymi ludźmi, którzy są tak odmienni, że nie raz nie potrafimy się z kimś dogadać lub zrozumieć czyjegoś postępowania i tu u mnie czasami pojawia się refleksja - jak mnie odbierają inni, czy ja dla nich też jestem "trudną, niezrozumiałą" osobą...
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Niepozorny »

syntonia pisze: 02 lis 2021, 23:03 Może się mylę, ale to co on mi mówi i jak nie dba o moje emocje i samopoczucie, nie jest normalne (bynajmniej dla mnie, bo jestem empatyczna).
Syntonia skoro uważasz się za osobę empatyczną to znaczy, że posiadasz zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (wg wikipedii). W takim razie nie rozumiem tego dalszego pisania i zastanawiania się. Teoretycznie doskonale wiesz, co "siedzi w twoim mężu". Nie piszę tego, żeby Ci dopiec, tylko po to żebyś się trochę nad tym zastanowiła. Moja żona również uważa się za osobę empatyczną a można jej zadać te same pytania, co Ty zadałaś w swojej wypowiedzi.
Jednocześnie zachowania zmienia w zależności od swojego i mojego humoru. Tego, jak zachowam się ja i tego, jaki humor ma on. I czy to jest dojrzałe?
Jak dla mnie to jest akcja-reakcja.
Jak można się tak zachowywać, po tylu latach spędzonych razem?
Jak można być takim człowiekiem?
Twój mąż nie jest takim człowiekiem, tylko po prostu człowiekiem. Nie ma się, co dziwić. Polecam odsłuchać ostatnie rekolekcje sycharowskie, gdy będą już dostępne na YT.
Oczywiście, że na siłę go nie zmuszę do niczego. I nie mam zamiaru, bo wiem że to niemożliwe. A przynosi tylko odwrotny skutek, takie wymuszanie rozmów i deklaracji na nim i określania się itd.
Tylko, że on wymaga ode mnie niemożliwego - bym była zawsze spokojna i nie wyrażała w ogóle negatywnych emocji. Ponadto nie chce rozmawiać w ogóle o relacji, bo go to męczy.
Skoro przynosi odwrotny skutek, to chyba nie warto niczego wymuszać. Mężczyźni kiepsko sobie radzą z kobiecymi emocjami a mam wrażenie, że Ty "wylewasz" je na męża, gdy on chciałby "świętego spokoju". Oczywiście masz prawo do wyrażania swoich emocji, ale może powinnaś robić to w inny sposób niż dotychczas. Warto popracować nad komunikacją.
Przecież to jeden z czynników, który nas do tego kryzysu doprowadził - mąż siedział tylko w pracy, albo spędzał czas sam. Mnie i dziecku WYZNACZAŁ może godzinę, dwie w ciągu doby na wspólne spędzanie czasu. I to nie codziennie.
Generalnie ja bardzo zabiegałam o kontakt z nim, a on był zdystansowany.
Czy wcześniej było inaczej? Jeśli tak, to co się stało, że się to zmieniło?
U mnie było tak, że żona poszła do pracy, gdy dzieci były starsze. Skutkiem tego był brak czasu dla mnie (spędzania go, tak jak ja chciałem), ale żona miała pretensje, że ja nie poświęcam czasu jej. Nie potrafiłem rozmawiać na tematy związane z jej pracą i innymi sprawami przez ponad 1h. Po pewnym czasie, nie byłem w pełni skupiony na jej słowach i zaczynałem robić coś innego.
Czyli rozumiem, że jak ktoś jest takim samotnikiem, mam to zaakceptować?
On to nazywa samotnictwem, a może to zwykły egoizm i blokady emocjonalne?

Prawdopodobnie jako dziecko i nastolatek spędzał czas sam, sam ze swoimi trudnymi emocjami, nikt o nie nie dbał, nikt się nimi nie interesowal.
Jeśli ktoś jest introwertykiem, to nie zmieni się w ekstrawertyka, czyli powinnaś zaakceptować męża takiego, jakim jest. Zakładając, że twój mąż nie nauczył się wyrażać swoich emocji (przed ślubem tego nie umiał), to raczej nagle się to nie zmieni.
Poza tym, przy każdym problemie, on od razu chciał zakańczać małżeństwo (rozwód) - przy każdym problemie między nami.
Nie chciał ich rozwiązywać, a już broń Boże o nich rozmawiać. Cytuję znowu "męczy go to".
Skoro nie jest nauczony rozwiązywać problemy, to woli ich unikać.
Załóżmy, że Ty jesteś ekstrawertykiem, który lubi dużo mówić (nie wiem czy tak jest). Czy milczenie przez cały dzień byłoby dla Ciebie męczące? Coś co dla Ciebie jest czymś normalnym, dla niego może być męczące i na odwrót.
A dlaczego analizuję? Myślę, że to jakiś sposób na poradzenie sobie z tym, co mnie spotyka.
Rozumiem, że teraz tak masz, ale warto kiedyś skończyć analizowanie, żeby móc ruszyć dalej ze swoim rozwojem.
Pamiętaj jednak, że na prawdę nie wiesz, co myśli twój mąż i to, co wymyślisz może być dalekie od prawdy.
Z braku rodzi się lepsze!
syntonia

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: syntonia »

Caliope pisze: 03 lis 2021, 8:09 Znow piszesz jedno zdanie o sobie, a reszta o mężu, Ciebie nie ma, Ty jesteś sobie w kąciku i tyle. Mój mąż jest kropka w kropkę taki sam. Introwertyk, samotnik, też poczucie krzywdy ode mnie, bo nie spełniłam jego oczekiwań. Wspólne spędzanie czasu było zawsze raz w tygodniu kilka godzin i też to było za dużo. Teraz nie ma wcale, prawie dwa lata, a kryzys się pogłębia bo znów jest problem z pieniędzmi. Ale teraz jestem ja, emocjonalnie odwieszona i gotowa na nowy etap, nawet sama.
Caliope, ja już chodzę na terapię. Najwyżej to poruszę na niej, że za dużo analizuję i gadam o innych ludziach, a za malo uwagi skierowanej na siebie. Mój mąż szybko po mojej wyprowadzce pojął, że musi o siebie zadbac, bo za dużo dbał o mnie, a za mało o siebie (pewnie pod wpływem swojej rodziny). W każdym razie to pewnie jakiś wynik dzieciństwa znowu, że tak mało sobie poświęcam uwagi, a skoncentrowana jest na jego osobę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Narcyzm, niedojrzałość męża?

Post autor: Caliope »

syntonia pisze: 03 lis 2021, 17:47
Caliope pisze: 03 lis 2021, 8:09 Znow piszesz jedno zdanie o sobie, a reszta o mężu, Ciebie nie ma, Ty jesteś sobie w kąciku i tyle. Mój mąż jest kropka w kropkę taki sam. Introwertyk, samotnik, też poczucie krzywdy ode mnie, bo nie spełniłam jego oczekiwań. Wspólne spędzanie czasu było zawsze raz w tygodniu kilka godzin i też to było za dużo. Teraz nie ma wcale, prawie dwa lata, a kryzys się pogłębia bo znów jest problem z pieniędzmi. Ale teraz jestem ja, emocjonalnie odwieszona i gotowa na nowy etap, nawet sama.
Caliope, ja już chodzę na terapię. Najwyżej to poruszę na niej, że za dużo analizuję i gadam o innych ludziach, a za malo uwagi skierowanej na siebie. Mój mąż szybko po mojej wyprowadzce pojął, że musi o siebie zadbac, bo za dużo dbał o mnie, a za mało o siebie (pewnie pod wpływem swojej rodziny). W każdym razie to pewnie jakiś wynik dzieciństwa znowu, że tak mało sobie poświęcam uwagi, a skoncentrowana jest na jego osobę.
To nie musi być wpływ nikogo, jest sporo w internecie na ten temat. Tylko po świecku i to w formie okropnie egoistycznej, mój mąż się zaczytywał. Jesteś emocjonalnie uwieszona, też byłam, żyłam życiem męża zapominając o sobie. Pora się odwiesić, masz napewno jakieś fajne rzeczy do roboty, pasje ,hobby które przynoszą radość, rób to. To jest odwieszanie i zajęcie sobą, opiekowanie sobą samą. Ty możesz siebie zmienić, nie zmienisz męża.
ODPOWIEDZ