długi kryzys, nie radzę sobie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mamdosc
Posty: 41
Rejestracja: 24 maja 2019, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: mamdosc »

A może zrobić cos co spowoduje ze ich tajemnica wyjdzie na jaw? Ktos tak robil? Pomogło?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Caliope »

Julit pisze: 24 wrz 2021, 17:06
Caliope pisze: 24 wrz 2021, 12:54
mamdosc pisze: 24 wrz 2021, 12:01

nie kupiłam, wczoraj mi o tym mówił, ale pomyślałam sobie że dlaczego ja mam mu kupować? skoro taka zła jestem to niech sam sobie kupi, albo niech mu kowalska pomaga :) i tak jeszcze myślę że on tak specjalnie powiedział zebym widziała jak on źle znosi nasz kryzys w jego uwadze z mojej winy.
zwłaszcza że wiem że on jest ostatnim do brania tabletek
Nie kupiłaś tabletek i nie kupiłaś użalania się nad sobą męża, taki schorowany. Jesteś silna, kiedyś coś pęknie, tylko potrzeba czasu, a Bóg nam ten czas daje.
Ja bym chyba kupiłam... obcej osobie w potrzebie tez bym kupila, pomogła. Naiwna jestem? Właśnie w takich momentach tracę głowę. Nie potrafię rozsadzić co słuszne, a co nie... Nie boicie się, że przegapicie ten moment, w którym on był gotow do powrotu? Przecież taka sytuacja może zdecydować o tym czy podejmie decyzję o powrocie. Nie zrozumcie mnie źle, nie chce siac zamętu, wystarczy mi mój własny. Po prostu zastanawiam się..
Nie da się określić momentu kiedyś nastąpi jakaś zmiana, i to nie jest szybko. Ty chcesz szybko, może po tych lekach mąż wróci, ale to nie jest takie proste. Miałam sytuację, że mąż w zeszłym roku na urodziny kupił mi prezent, pomyślalam, że chyba wraca, ale dwa tygodnie później zaczął znów naciskać na rozwód. Więc, nie, to nie pomoże.
mamdosc
Posty: 41
Rejestracja: 24 maja 2019, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: mamdosc »

Nie radzę sobie, jak widzę ze on do niej non stop wypisuje. Mnie nie odpisze a jej w kazdej chwili.
Bardzi bym chciala zeby to wszystko sie wydało, żeby nie miał argumentu ze jestem chorobliwie zazdrosna. Żeby go to otrzeźwiło, ze kowalska to nie tylko przyjemnosci ale też ciezar wstydu.

Tylko jak
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Avys »

mamdosc pisze: 24 wrz 2021, 15:59
Avys pisze: 24 wrz 2021, 14:44 Ja też gratuluję zdrowego podejścia :-) które może mężowi pomóc…
Nie rozumiem?
Pomóc może to, że w takiej sytuacji jaka zaistniała nie jesteś jak pies na sznurku wypełniający każde jego polecenie. Jeśli kupiłabyś te tabletki utwierdziłabyś go w przekonaniu, że tak należy i za jakiś czas znowu byłaby jakaś prośba coraz bardziej absurdalna…a pomóc to może, bo właśnie nie zaszkodziłaś w ten sposób i może wzbudzi to w nim jakąś refleksję..
mamdosc
Posty: 41
Rejestracja: 24 maja 2019, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: mamdosc »

mamdosc pisze: 24 wrz 2021, 20:31 Nie radzę sobie, jak widzę ze on do niej non stop wypisuje. Mnie nie odpisze a jej w kazdej chwili.
Bardzi bym chciala zeby to wszystko sie wydało, żeby nie miał argumentu ze jestem chorobliwie zazdrosna. Żeby go to otrzeźwiło, ze kowalska to nie tylko przyjemnosci ale też ciezar wstydu.

Tylko jak
Co radzicie?
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: 3letniaMężatka »

Odpowiedz sobie sama na to pytanie: Czy jesteś gotowa na konsekwencje, aby to wszystko się wydało? Czy nie potrzebujesz czasu aby być silniejsza? W emocjach człowiek mówię przykrych rzeczy, których czasem może żałować.
I ja dałam się ponieść nie raz nie dwa tym emocjom. Przez chwile czułam się zadowolona z sobie. Z czasem zrozumiałam, że mogłam to inaczej rozegrać. Uspokoić się, wyciszyć.
Ale gdyby człowiek był prorokiem, nie był by żebrakiem. Uczymy się na własnych błędach, ale to nie jest tak, że potem tych samych błędów nie popełniamy. Cały czas się uczymy - siebie.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Janieja »

3letniaMężatka pisze: 26 wrz 2021, 12:40 Odpowiedz sobie sama na to pytanie: Czy jesteś gotowa na konsekwencje, aby to wszystko się wydało? Czy nie potrzebujesz czasu aby być silniejsza? W emocjach człowiek mówię przykrych rzeczy, których czasem może żałować.
I ja dałam się ponieść nie raz nie dwa tym emocjom. Przez chwile czułam się zadowolona z sobie. Z czasem zrozumiałam, że mogłam to inaczej rozegrać. Uspokoić się, wyciszyć.
Ale gdyby człowiek był prorokiem, nie był by żebrakiem. Uczymy się na własnych błędach, ale to nie jest tak, że potem tych samych błędów nie popełniamy. Cały czas się uczymy - siebie.
Bardzo mądre słowa. Ileż razy działałam, mówiłam coś pod wpływem chwili, przez wiele lat tak było. Teraz jest inaczej, niestety, musiało wydarzyć się wielkie zło, żebym zobaczyła swoje błędy.
Mamdość, zanim cokolwiek zrobisz zastosuj metodę przed decyzją 5P Szustaka (znajdziesz na YouTube). Emocje nie są dobrym doradcą, szczególnie kiedy jest nam ciężko, kiedy boli i nie wiemy, co robić... wtedy najchętniej podpowiada zły.
mamdosc
Posty: 41
Rejestracja: 24 maja 2019, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: mamdosc »

Janieja pisze: 26 wrz 2021, 16:28
3letniaMężatka pisze: 26 wrz 2021, 12:40 Odpowiedz sobie sama na to pytanie: Czy jesteś gotowa na konsekwencje, aby to wszystko się wydało? Czy nie potrzebujesz czasu aby być silniejsza? W emocjach człowiek mówię przykrych rzeczy, których czasem może żałować.
I ja dałam się ponieść nie raz nie dwa tym emocjom. Przez chwile czułam się zadowolona z sobie. Z czasem zrozumiałam, że mogłam to inaczej rozegrać. Uspokoić się, wyciszyć.
Ale gdyby człowiek był prorokiem, nie był by żebrakiem. Uczymy się na własnych błędach, ale to nie jest tak, że potem tych samych błędów nie popełniamy. Cały czas się uczymy - siebie.
Bardzo mądre słowa. Ileż razy działałam, mówiłam coś pod wpływem chwili, przez wiele lat tak było. Teraz jest inaczej, niestety, musiało wydarzyć się wielkie zło, żebym zobaczyła swoje błędy.
Mamdość, zanim cokolwiek zrobisz zastosuj metodę przed decyzją 5P Szustaka (znajdziesz na YouTube). Emocje nie są dobrym doradcą, szczególnie kiedy jest nam ciężko, kiedy boli i nie wiemy, co robić... wtedy najchętniej podpowiada zły.
Czytalam o tym zeby poczekać zanim sie cos zrobi
.ale myślę nad tym od jakiegoś czasu już, i coraz bardziej jestem za tym żeby w jakis sposób to popchnać żeby sie wydało to co robią. Bo czuje sie jak głupia,kiedy maz mi wmawia że to moja wyobraźnia i że wszystko moja wina i że powinnam "upomnieć jeśli źle czyni". Ostatnio zauważyłam jedna sytuacje ale tak mnie "zakrecil" że sama sobie nie wierzę😢

Jedyne co mnie powstrzymuje to to ze chłopcy będą ccierpiec i że ja tego nie udźwigne.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Caliope »

mamdosc pisze: 26 wrz 2021, 10:52
mamdosc pisze: 24 wrz 2021, 20:31 Nie radzę sobie, jak widzę ze on do niej non stop wypisuje. Mnie nie odpisze a jej w kazdej chwili.
Bardzi bym chciala zeby to wszystko sie wydało, żeby nie miał argumentu ze jestem chorobliwie zazdrosna. Żeby go to otrzeźwiło, ze kowalska to nie tylko przyjemnosci ale też ciezar wstydu.

Tylko jak
Co radzicie?
Jeśli widzisz, zapytaj z kim, nie odpisuje tobie, nie pisz pierwsza. Lepiej zająć się sobą i swoimi sprawami. Ja teraz sama się nie odzywam, dla mnie to lepiej, bo mąż mi mówił, że go osaczam bluszczem.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Nirwanna »

mamdosc pisze: 26 wrz 2021, 10:52
mamdosc pisze: 24 wrz 2021, 20:31 Nie radzę sobie, jak widzę ze on do niej non stop wypisuje. Mnie nie odpisze a jej w kazdej chwili.
Bardzi bym chciala zeby to wszystko sie wydało, żeby nie miał argumentu ze jestem chorobliwie zazdrosna. Żeby go to otrzeźwiło, ze kowalska to nie tylko przyjemnosci ale też ciezar wstydu.

Tylko jak
Co radzicie?
Za księdzem Dziewieckim - masz prawo do zazdrości.
"Bywa i tak, że zazdrość jest sprowokowana niewłaściwą postawą drugiej osoby. Jeśli osobą tą jest współmałżonek, to zazdrość osoby prowokowanej nie jest grzeszną postawą, lecz spontaniczną i bolesną reakcją w obliczu doznawanej krzywdy. Kto kocha, ten nigdy nie prowokuje do zazdrości, gdyż w ogóle nie ma takiej potrzeby! Jest także możliwa sytuacja przeciwna, czyli popadanie w zazdrość chorobliwą, a zatem przeżywanie zazdrości z urojonych powodów."
Stąd: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/md ... drosc.html

Doznajesz zazdrości z powodu doznanej od współmałżonka krzywdy. Chorobliwa zazdrość jest wtedy, gdybyś nie miała do niej powodów, bo mąż by Cię kochał całym sobą. Tak jednak - z tego co czytam - nie jest.
Pytanie jest więc - po co wchodzić w manipulacje męża i udowadniać, że nie jest się wielbłądem czyli chorobliwie zazdrosną żoną? Uważasz, że mąż przyjmie, jeśli mu to "udowodnisz"? Czy może poczuje się usprawiedliwiony, w tym co robi?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Janieja »

mamdosc pisze: 26 wrz 2021, 18:39
Janieja pisze: 26 wrz 2021, 16:28
3letniaMężatka pisze: 26 wrz 2021, 12:40 Odpowiedz sobie sama na to pytanie: Czy jesteś gotowa na konsekwencje, aby to wszystko się wydało? Czy nie potrzebujesz czasu aby być silniejsza? W emocjach człowiek mówię przykrych rzeczy, których czasem może żałować.
I ja dałam się ponieść nie raz nie dwa tym emocjom. Przez chwile czułam się zadowolona z sobie. Z czasem zrozumiałam, że mogłam to inaczej rozegrać. Uspokoić się, wyciszyć.
Ale gdyby człowiek był prorokiem, nie był by żebrakiem. Uczymy się na własnych błędach, ale to nie jest tak, że potem tych samych błędów nie popełniamy. Cały czas się uczymy - siebie.
Bardzo mądre słowa. Ileż razy działałam, mówiłam coś pod wpływem chwili, przez wiele lat tak było. Teraz jest inaczej, niestety, musiało wydarzyć się wielkie zło, żebym zobaczyła swoje błędy.
Mamdość, zanim cokolwiek zrobisz zastosuj metodę przed decyzją 5P Szustaka (znajdziesz na YouTube). Emocje nie są dobrym doradcą, szczególnie kiedy jest nam ciężko, kiedy boli i nie wiemy, co robić... wtedy najchętniej podpowiada zły.
Czytalam o tym zeby poczekać zanim sie cos zrobi
.ale myślę nad tym od jakiegoś czasu już, i coraz bardziej jestem za tym żeby w jakis sposób to popchnać żeby sie wydało to co robią. Bo czuje sie jak głupia,kiedy maz mi wmawia że to moja wyobraźnia i że wszystko moja wina i że powinnam "upomnieć jeśli źle czyni". Ostatnio zauważyłam jedna sytuacje ale tak mnie "zakrecil" że sama sobie nie wierzę😢

Jedyne co mnie powstrzymuje to to ze chłopcy będą ccierpiec i że ja tego nie udźwigne.
Nie wiem jak, ale upomnij. Przemyśl i przemódl, ale może zareaguj. Kiedy ja pisałam, gdyby mnie mąż upomniał, potrząsnął, gdy miał podejrzenie, może bym zatrzymała się wcześniej... Nie wiem tego na pewno, ale żałuję, że tego nie zrobił. Piszę o swojej sytuacji, może u Ciebie jest inaczej, ale pomyśl. Na pewno mądrze, żeby nie ucierpiały dzieci, bo one nie są tu niczemu winne. Z Bogiem 🙏
mamdosc
Posty: 41
Rejestracja: 24 maja 2019, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: mamdosc »

Nirwanna pisze: 26 wrz 2021, 21:37
mamdosc pisze: 26 wrz 2021, 10:52
mamdosc pisze: 24 wrz 2021, 20:31 Nie radzę sobie, jak widzę ze on do niej non stop wypisuje. Mnie nie odpisze a jej w kazdej chwili.
Bardzi bym chciala zeby to wszystko sie wydało, żeby nie miał argumentu ze jestem chorobliwie zazdrosna. Żeby go to otrzeźwiło, ze kowalska to nie tylko przyjemnosci ale też ciezar wstydu.

Tylko jak
Co radzicie?
Za księdzem Dziewieckim - masz prawo do zazdrości.
"Bywa i tak, że zazdrość jest sprowokowana niewłaściwą postawą drugiej osoby. Jeśli osobą tą jest współmałżonek, to zazdrość osoby prowokowanej nie jest grzeszną postawą, lecz spontaniczną i bolesną reakcją w obliczu doznawanej krzywdy. Kto kocha, ten nigdy nie prowokuje do zazdrości, gdyż w ogóle nie ma takiej potrzeby! Jest także możliwa sytuacja przeciwna, czyli popadanie w zazdrość chorobliwą, a zatem przeżywanie zazdrości z urojonych powodów."
Stąd: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/md ... drosc.html

Doznajesz zazdrości z powodu doznanej od współmałżonka krzywdy. Chorobliwa zazdrość jest wtedy, gdybyś nie miała do niej powodów, bo mąż by Cię kochał całym sobą. Tak jednak - z tego co czytam - nie jest.
Pytanie jest więc - po co wchodzić w manipulacje męża i udowadniać, że nie jest się wielbłądem czyli chorobliwie zazdrosną żoną? Uważasz, że mąż przyjmie, jeśli mu to "udowodnisz"? Czy może poczuje się usprawiedliwiony, w tym co robi?
Sama nie wiem, mam bardzo sprzeczne myśli. Z jednej strony mam poczucie że jeśli czegoś nie zrobię to oszaleję. Łudzę się że to go otrzeźwi, bo teraz nie myśli o konsekwencjach, tylko o przyjemnościach z kowalską.
Ważne jest dla niego co o nim myśli najbliższe otoczenie i to go chyba trzyma z nami. I tu wydaje mi się że może by to coś zmieniło, ale też może sprawić to że będzie się bardziej krył.

Z "dobrych" rzeczy widzę u siebie, że jestem spokojniejsza, bardziej panuję nad emocjami, nie proszę go ani nie błagam. Dystansuję się do tego co mówi, już nie jest tak że on coś powie a ja się zalewam łzami, albo biorę na siebie winę.
Staram sobie radzić w codziennych sprawach bez "proszenia" go ( jestem niemobilna,ale robię prawo jazdy).

Ostatnio miał pretensje że nie wiedział o jakiejś sytuacji - to mu spokojnie wytłumaczyłam, że skoro nie interesuje go co u mnie itp, to dlaczego mam mu cokolwiek mówić.

Wiem, że moja zazdrość jest z powodu tego co robił. To on mi wmawia że to chorobliwe, dlatego też myślę by "ujawnić" to co robi
Janieja pisze: 27 wrz 2021, 8:07
mamdosc pisze: 26 wrz 2021, 18:39
Janieja pisze: 26 wrz 2021, 16:28

Bardzo mądre słowa. Ileż razy działałam, mówiłam coś pod wpływem chwili, przez wiele lat tak było. Teraz jest inaczej, niestety, musiało wydarzyć się wielkie zło, żebym zobaczyła swoje błędy.
Mamdość, zanim cokolwiek zrobisz zastosuj metodę przed decyzją 5P Szustaka (znajdziesz na YouTube). Emocje nie są dobrym doradcą, szczególnie kiedy jest nam ciężko, kiedy boli i nie wiemy, co robić... wtedy najchętniej podpowiada zły.
Czytalam o tym zeby poczekać zanim sie cos zrobi
.ale myślę nad tym od jakiegoś czasu już, i coraz bardziej jestem za tym żeby w jakis sposób to popchnać żeby sie wydało to co robią. Bo czuje sie jak głupia,kiedy maz mi wmawia że to moja wyobraźnia i że wszystko moja wina i że powinnam "upomnieć jeśli źle czyni". Ostatnio zauważyłam jedna sytuacje ale tak mnie "zakrecil" że sama sobie nie wierzę😢

Jedyne co mnie powstrzymuje to to ze chłopcy będą ccierpiec i że ja tego nie udźwigne.
Nie wiem jak, ale upomnij. Przemyśl i przemódl, ale może zareaguj. Kiedy ja pisałam, gdyby mnie mąż upomniał, potrząsnął, gdy miał podejrzenie, może bym zatrzymała się wcześniej... Nie wiem tego na pewno, ale żałuję, że tego nie zrobił. Piszę o swojej sytuacji, może u Ciebie jest inaczej, ale pomyśl. Na pewno mądrze, żeby nie ucierpiały dzieci, bo one nie są tu niczemu winne. Z Bogiem 🙏
Janieja, chciałam Cię o to zapytać ale nie miałam śmiałości, nie chciałam urazić. Myślisz, że byłoby to otrzeźwiające dla niego? i dla niej? Boję się że tym bodźcem posunę ich nie w stronę powrotu, tylko do jego odejścia od nas.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Janieja »

Mamdosc, pytaj zawsze, sama zadawałam i zadaję mnóstwo pytań. Jeśli tylko będę mogła jakoś pomóc, chętnie.
Powiem, jakby to było u mnie. Nie było uczucia, a adorowanie, podziw, uwaga (w moją stronę) zrobiły swoje w głębokim kryzysie. Jestem przekonana, że świadomość powagi problemu i krzywdy jaką wyrządzam oraz jasno postawione konsekwencje zadziałałoby na mnie otrzezwiajaco. Może najpierw bardzo dokładnie w miarę możliwości zbadaj, jak jest z mężem. Uważam, że nie powinnaś przyjmować i akceptować tego, co się dzieje. Mówię to oczywiście na podstawie własnych doświadczeń, Ty przemysl, przemodl i dopasuj do swojej sytuacji. Wspieram modlitwą.
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Avys »

Mamdosc, ja nie miałam żadnych podejrzeń, że mąż mnie zdradza. Byłam przekonana o jego wierności i uczciwości. W gorszej chwili kryzysu raz o to zapytałam to mnie wyśmiał i tak to zrobił, że łyknęłam, że nie ma kowalskiej. Dziwiły mnie częste i drogie prezenty od niego ale jakoś to sobie tłumaczyłam, że zawsze przecież był taki szarmancki etc. Działał na dwa fronty.
Kowalska wyszła na jaw nagle, przez przypadek, zaskakując mnie totalnie. Miałam kilkanaście minut na ucieczkę i wtedy on i ona nie wiedzieliby, że wiem. Bałam się bardzo, ale nie uciekłam a miejsce i sytuacja była oczywista..
Efekt?
Mąż nie wrócił do domu już, mój świat runął. Jego refleksja którą napisał smsem była taka, że dobrze że się dowiedziałam, bo miał już dość okłamywania mnie.
Teraz z perspektywy czasu myślę, że jego wyprowadzka po ujawnieniu kowalskiej była mniejszym złem dla mnie i dzieci. Wtedy myślałam inaczej.
Nic Ci nie doradzę, bo każdy może wybrać inaczej. Moja historia mogła skończyć się tak, że mąż mógł nie zostawać z kowalską tylko wybiec za mną, prosić o przebaczenie i żylibyśmy „długo i szczęśliwe”. On akurat tak nie zrobił. Wybrał kowalską, potem kolejną etc. Wolna wola to piękny dar i miłość bez niej by nie istniała. Jeśli mnie nie kochał to dobrze, że nie wrócił (choć wiedział, że jakby chciał być znowu mężem to drzwi są otwarte, chyba nawet za często o tym mówiłam i pisałam Mu), bo w małżeństwie miłość jednostronna to patologia.


Mamdosc, tak jak Ci tu wszyscy piszą - na spokojnie, przemyśl, przemódl i rób wszystko z Bogiem choćby było trzęsienie ziemi to Miłość Boga nigdy nie odstąpi od Ciebie.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: długi kryzys, nie radzę sobie

Post autor: Janieja »

A i jeszcze co do tego, że mąż mówi, że to Twoja wyobraźnia... Kiedy mąż mówił, że wciąż mam przy sobie telefon itp. tak samo się broniłam, że wydaje mu się, przesadza, zawsze miałam usprawiedliwienie. Gdyby wtedy zareagował i nie przyjmował tego, może nie bylibyśmy w tym miejscu. Nie wiem, czy możesz to przełożyć bezpośrednio do siebie, ale może chociaż będzie pomocne.
ODPOWIEDZ