No cofnęłaś się do tyłu, zdarza się, będziesz wiedziała teraz, że w kryzysie nie zadaje się takich pytań. Ja też jestem bardzo samotna, jeśli czuję, że jestem niekochana, niechciana, to myślę sobie o Bogu, że jestem jego dzieckiem, wymyślam sobie rzeczy do roboty i jakoś żyję, syn daje mi trochę ukojenia w mojej chronicznej samotności. Relacja z małżonkiem jest tak wyjątkową, że nic jest niestety nie zastąpi, żadna inna relacja. Ty lubisz pobyć sama ze sobą? to pomaga.mamdosc pisze: ↑11 paź 2021, 7:50 Witajcie
u mnie bardzo średnio, czuję się taka opuszczona przez wszystkich może wyolbrzymiam ale taka zdołowana jestem, rozmawiałam z psycholog, ale odniosłam wrażenie że mam szukać sobie kogoś na miejscu, a nie mam takiej opcji na mojej wiosce
mąż jest tylko fizycznie obecny, prawie nie rozmawiamy
miałam ostatnio kryzys i pytam go np.: czemu raz mówi że chce żeby było jak dawniej a za moment mnie odpycha, czy ja go jeszcze obchodzę itp., ale nie uzyskałam odpowiedzi, nie potrzebne to było, żałuję że się nie powstrzymałam w porę
długi kryzys, nie radzę sobie
Moderator: Moderatorzy
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Lubię być sama ze sobą, ale ostatnio jak jestem sama to takie myśli przychodzą do głowy, że tylko gorzej jest. Muszę jakoś przetrwać ten czas, wierzę że w końcu minie. Szukam sobie zajęcia, zajmuję się dziećmi ale to tylko pozory że daję radeCaliope pisze: ↑11 paź 2021, 10:48No cofnęłaś się do tyłu, zdarza się, będziesz wiedziała teraz, że w kryzysie nie zadaje się takich pytań. Ja też jestem bardzo samotna, jeśli czuję, że jestem niekochana, niechciana, to myślę sobie o Bogu, że jestem jego dzieckiem, wymyślam sobie rzeczy do roboty i jakoś żyję, syn daje mi trochę ukojenia w mojej chronicznej samotności. Relacja z małżonkiem jest tak wyjątkową, że nic jest niestety nie zastąpi, żadna inna relacja. Ty lubisz pobyć sama ze sobą? to pomaga.mamdosc pisze: ↑11 paź 2021, 7:50 Witajcie
u mnie bardzo średnio, czuję się taka opuszczona przez wszystkich może wyolbrzymiam ale taka zdołowana jestem, rozmawiałam z psycholog, ale odniosłam wrażenie że mam szukać sobie kogoś na miejscu, a nie mam takiej opcji na mojej wiosce
mąż jest tylko fizycznie obecny, prawie nie rozmawiamy
miałam ostatnio kryzys i pytam go np.: czemu raz mówi że chce żeby było jak dawniej a za moment mnie odpycha, czy ja go jeszcze obchodzę itp., ale nie uzyskałam odpowiedzi, nie potrzebne to było, żałuję że się nie powstrzymałam w porę
Aczkolwiek teraz wokół mnie tylko ciemność, nie mam na nic siły
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Mam dość - widocznie jak większość osób mocno przeżywasz to wszystko i boli Cię zachowanie męża. Tym bardziej, że ciągle nie wiesz jak go odbierać, czego on chce. Ja mam taką naturę, że jak mi coś nie gra to drąże temat, a mój mąż odwrotnie - zawsze wolał wszystko w sobie dusić i nawet jak dopytywałam to nie mówił o co chodzi.
Jeśli chodzi o czucie się opuszczonym to też miałam taki etap. Tym bardziej było mi ciężko bo zaraz po odejściu męża wprowadzono restrykcje covidowe i ja się źle czułam w zamknięciu i izolacji. Dobrze, że mamy mały ogródek, bo chyba wtedy bym nie wytrzymała w czterech ścianach, gdzie wszystko przypominało męża. A to poczucie opuszczenia przez bliskich to też wynika z tego, że ludzie w dzisiejszych czasach nie rozumieją np. naszej postawy, że mimo złego traktowania przez małżonka, czy też dążącego do rozwodu my chcemy trwać w małżeństwie lub naprawiać.
Zobaczysz, że za parę dni będziesz mieć lepszy czas. Mi pomagało szukanie dookoła małych radości a także uzmysłowienie sobie, że w sumie nie mam najgorzej, mogło być zawsze gorzej.
Jeśli chodzi o czucie się opuszczonym to też miałam taki etap. Tym bardziej było mi ciężko bo zaraz po odejściu męża wprowadzono restrykcje covidowe i ja się źle czułam w zamknięciu i izolacji. Dobrze, że mamy mały ogródek, bo chyba wtedy bym nie wytrzymała w czterech ścianach, gdzie wszystko przypominało męża. A to poczucie opuszczenia przez bliskich to też wynika z tego, że ludzie w dzisiejszych czasach nie rozumieją np. naszej postawy, że mimo złego traktowania przez małżonka, czy też dążącego do rozwodu my chcemy trwać w małżeństwie lub naprawiać.
Zobaczysz, że za parę dni będziesz mieć lepszy czas. Mi pomagało szukanie dookoła małych radości a także uzmysłowienie sobie, że w sumie nie mam najgorzej, mogło być zawsze gorzej.
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Bławatku - widzę że mnie rozumiesz doskonale. Wolę prawdę i wyjaśnienie tematu do końca niż unikanie i zamykanie się w sobie. Niestety nie zmuszę go do szczerej rozmowy. Myślę że on sam nie wie w którą stronę pójść, ciągnie go do kowalskiej a jednocześnie nie jest w stanie podjąć decyzji, chyba coś go powstrzymuje. Bardzo boli mnie to jak mnie traktuje, tak olewającoBławatek pisze: ↑11 paź 2021, 12:34 Mam dość - widocznie jak większość osób mocno przeżywasz to wszystko i boli Cię zachowanie męża. Tym bardziej, że ciągle nie wiesz jak go odbierać, czego on chce. Ja mam taką naturę, że jak mi coś nie gra to drąże temat, a mój mąż odwrotnie - zawsze wolał wszystko w sobie dusić i nawet jak dopytywałam to nie mówił o co chodzi.
Jeśli chodzi o czucie się opuszczonym to też miałam taki etap. Tym bardziej było mi ciężko bo zaraz po odejściu męża wprowadzono restrykcje covidowe i ja się źle czułam w zamknięciu i izolacji. Dobrze, że mamy mały ogródek, bo chyba wtedy bym nie wytrzymała w czterech ścianach, gdzie wszystko przypominało męża. A to poczucie opuszczenia przez bliskich to też wynika z tego, że ludzie w dzisiejszych czasach nie rozumieją np. naszej postawy, że mimo złego traktowania przez małżonka, czy też dążącego do rozwodu my chcemy trwać w małżeństwie lub naprawiać.
Zobaczysz, że za parę dni będziesz mieć lepszy czas. Mi pomagało szukanie dookoła małych radości a także uzmysłowienie sobie, że w sumie nie mam najgorzej, mogło być zawsze gorzej.
Wierzę, że za jakiś czas będzie lepiej, póki co nie umiem sobie z tym poradzić. Cieszę się że tu znajduję zrozumienie, to dla mnie wiele znaczy.
Wyznaczam sobie małe cele do realizacji, bo wszystko naraz mnie przeraża
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Mamdość, ile ja się przez 10 lat na męża wściekałam, że ja do niego mówię a on nie słucha, że go o coś proszę a on nie wykonuje, że ja mu mówię zróbmy coś z nami bo nie spędzamy czasu z sobą a on nic. Jak wiele było dni gdy nawet z rana mąż mi potrafił popsuć humor swoimi burknieciami, a wówczas już miałam po dniu, a tu trzeba iść do pracy, zadania wykonywać, a jeszcze koleżanki opowiadają, jak to się super z mężami mają. Nic tylko załamka, że moje życie to nędza. I nawet dziś gdy mnie boli to jak innym się dobrze układa to mówię sobie " to, że ktoś o czymś tak pięknie opowiada nie znaczy, że na pewno mu się tak pięknie dzieje, bo mówić można o wszystkim", albo "super, że jej/jemu się wiedzie". Znasz historię Pollyanny i jej grę w zadowolenie? Ja jak łapię doła to w to gram - np. dziś wracając z ciężkimi siatkami ucieszyłam się że załapałam się na chwilę spaceru ze słoneczkiem i w ciepełku jesiennym, to nic że ręce zajęte ale oczy biegały od jednego do drugiego kolorowego drzewa. Teraz gdy mąż mnie czymś wkurza to jest mi przykro, ale zaraz sobie myślę 'to jego problem, nie będę sobie psuła humoru i życia' i zaraz mi lepiej. Zajmuję się czymś co mnie odciąga od męża.mamdosc pisze: ↑11 paź 2021, 13:57Bławatku - widzę że mnie rozumiesz doskonale. Wolę prawdę i wyjaśnienie tematu do końca niż unikanie i zamykanie się w sobie. Niestety nie zmuszę go do szczerej rozmowy. Myślę że on sam nie wie w którą stronę pójść, ciągnie go do kowalskiej a jednocześnie nie jest w stanie podjąć decyzji, chyba coś go powstrzymuje. Bardzo boli mnie to jak mnie traktuje, tak olewającoBławatek pisze: ↑11 paź 2021, 12:34 Mam dość - widocznie jak większość osób mocno przeżywasz to wszystko i boli Cię zachowanie męża. Tym bardziej, że ciągle nie wiesz jak go odbierać, czego on chce. Ja mam taką naturę, że jak mi coś nie gra to drąże temat, a mój mąż odwrotnie - zawsze wolał wszystko w sobie dusić i nawet jak dopytywałam to nie mówił o co chodzi.
Jeśli chodzi o czucie się opuszczonym to też miałam taki etap. Tym bardziej było mi ciężko bo zaraz po odejściu męża wprowadzono restrykcje covidowe i ja się źle czułam w zamknięciu i izolacji. Dobrze, że mamy mały ogródek, bo chyba wtedy bym nie wytrzymała w czterech ścianach, gdzie wszystko przypominało męża. A to poczucie opuszczenia przez bliskich to też wynika z tego, że ludzie w dzisiejszych czasach nie rozumieją np. naszej postawy, że mimo złego traktowania przez małżonka, czy też dążącego do rozwodu my chcemy trwać w małżeństwie lub naprawiać.
Zobaczysz, że za parę dni będziesz mieć lepszy czas. Mi pomagało szukanie dookoła małych radości a także uzmysłowienie sobie, że w sumie nie mam najgorzej, mogło być zawsze gorzej.
Wierzę, że za jakiś czas będzie lepiej, póki co nie umiem sobie z tym poradzić. Cieszę się że tu znajduję zrozumienie, to dla mnie wiele znaczy.
Wyznaczam sobie małe cele do realizacji, bo wszystko naraz mnie przeraża
Ale niestety takie doły zdarzają się co jakieś czas, ważne by pamiętać, że po takich dniach wschodzi słońce, może nie tak jakbyśmy chcieli ale pojawi się na pewno.
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Witajcie
U mnie bez zmian, znaczy bez zmian na lepsze. Jest mi bardzo ciężko, próbuj ogarnąć sprawy dot. własności domu, ale ciężko mi przekonać męża żeby zgodził sie podarować mi polowe domu. Jak to zrobić
U mnie bez zmian, znaczy bez zmian na lepsze. Jest mi bardzo ciężko, próbuj ogarnąć sprawy dot. własności domu, ale ciężko mi przekonać męża żeby zgodził sie podarować mi polowe domu. Jak to zrobić
Re: długi kryzys, nie radzę sobie
Jak się okazuje to jest niewykonalne. Pozostaje mi czekać na rozwój wypadków. Czuję się całkiem opuszczona
Kowalska ostro doradza mojemu mężowi, aż mam ochotę mu powiedzieć żeby zmienił doradców
Nic do niego nie dociera, mnie traktuje jak wroga najgorszego
Nie chce ze mną rozmawiać, coś planuje za moimi plecami, zbywa mnie mówiąc że dowiem się w swoim czasie