Jak pokochać

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Arita
Posty: 16
Rejestracja: 17 mar 2021, 17:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Jak pokochać

Post autor: Arita » 18 mar 2021, 14:42

Dzień dobry,

Od jakiegoś czasu śledzę forum, znalazłam zaledwie dwie historie podobne do mojej. W większości opisywanych przypadków jest miłości, później rozmaite okoliczności doprowadzające do kryzysy, zdrady....

A u mnie? Małżeństwo z niewłaściwych pobudek. Teraz to wiem. Mieliśmy burzliwą historię, rozstania, powrotu i w końcu ślub. Przez początkowy okres było dobrze, tak mi się przynajmniej wydawało. Bardzo się starałam, chyba żeby wynagrodzić mężowi nasze wcześniejsze przejścia.

Skupiliśmy się na staraniach o dziecko, bardzo nam na tym zależało. Okazało się, że musimy się leczyć.

W pewnym momencie się ocknęłam, obudziłam się w moim najgorszym koszmarze. Najpierw były delikatne sygnały, mąż zaczął coraz bardziej mnie irytować, męczyło mnie jego towarzystwo. W końcu zdałam sobie sprawę z mojego braku miłości, z moich wcześniejszych pobudek. Zaczęłam się zastanawiać nad stwierdzeniem nieważności małżeństwa. Wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Mamy wspaniałą córkę, na którą tak czekaliśmy. Ale nasze małżeństwo się rozpada.

Mąż nie rozumie, co się dzieje. A ja nie jestem w stanie powiedzieć mi prawdy. Trudno mi na niego patrzeć, unikam go, przebywanie razem mnie wykańcza. Kiedy jestem sama, mam wrażenie, że nie jest tak źle. Że już teraz dam radę jakoś zacząć się zbliżać. Ale później znów wszystko wraca.

Nie jestem w stanie opisać wyrzutów sumienia, które mną targają. Czuję, że Go zniszczyłam. I siebie. Całą uwagę staram się skupiać na córce, ale wiem, że to noc dobrego. Ledwo starcza mi sił na opiekę nad nią. Jestem w rozsypce. Przeć cały czas myślę tylko o sytuacji, do której doprowadziłam.

Przepraszam, że tak się rozpisałam. Wielu szczegółów celowo nie podałam, zbyt łatwo można byłoby wtedy połączyć fakty.

Teraz wegetujemy. Wiem, że nie da się tak żyć. Odejść tez nie zdołam.

Nie wiem od czego zacząć. Czy da się pokochać małżonka, którego się nie kochało?

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Al la » 18 mar 2021, 18:35

Witaj, Arita, na naszym forum.

Piszesz tak, jakby podjęcie decyzji o ślubie było jedynie Twoim udziałem.
A gdzie mąż, czy on ma podobne myśli?
Szukałaś porady u specjalisty, terapeuty, psychologa?
Na pewno nie jesteś odpowiedzialna jedynie Ty za kryzysy w waszym związku.
Każde z małżonków ma własny rozum i daje swój wkład związany z wychowaniem w takim, a nie innym domu, swoich dysfunkcji, określonych zachowań.

Zajrzyj na stronę naszej wspólnoty http://sychar.org/pomoc/. Znajdziesz tam dużo materiałów, które mogą pomóc odnaleźć się w tych sytuacjach, gdzie Ty nie widzisz wyjścia.

Jesteś na forum dla małżonków sakramentalnych, jakie miejsce w Twoim życiu zajmuje Pan Bóg?

Pozdrawiam i życzę, abyś otrzymała wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak pokochać

Post autor: Pavel » 18 mar 2021, 19:43

Witaj Arita.
Ja chciałbym, zanim napiszę swoje spostrzeżenia, dopytać o rozwinięcie „małżeństwo z niewłaściwych pobudek”. Czyli, między innymi - jakie one były, jak było przed ślubem i zaraz po.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Caliope » 18 mar 2021, 21:28

Witaj, nie wiem jak u was było w relacji z Bogiem przed ślubem, czy to ślub sakramentalny, ale widać koniec zakochania. Teraz kryzys, bo potrzeba tej miłości dojrzałej, nie motylków, miłości postawy, która jest pomimo wad drugiej osoby. Ale też myślę o depresji po porodzie, kłopotach z wychowaniem dziecka, może jak u mnie brak pomocy, a to też prowadzi do kryzysu. Wydaje się, że już nie kochasz, a wystarczy obudzić tą dojrzałą miłość.

Akacja
Posty: 123
Rejestracja: 18 gru 2019, 4:31
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Akacja » 18 mar 2021, 22:39

Wiesz ja też to przeszłam jednak mówisz o uczuciu miłości a nie o miłości rzeczywistej, a nawet gdybyś mówiła o miłości rzeczywistej to Bóg zawsze może wlać taką miłość w serce. Więc nie zamartwiaj się tylko módl się o miłość do męża, podejmij decyzję, że będziesz go kochać a jak będziesz czuć dystans to powiedz z ufnością "Jezu Ty się tym zajmij" odpocznij w Nim i dla Niego staraj się być miła dla męża. U mnie to działało. Jest pewien demon o nazwie dan który odpowiada za brak uczuć miłości, może warto z nim powalczyć tak jak my. Też już myśleliśmy, że przecież się nie kochamy a to jednak inaczej działa odprawiliśmy wtedy egzorcyzm małżeński i uratował nas Bóg.
Macie dziecko i błogosławieństwo od Boga, rozwód jest wielkim grzechem bo rani przede wszystkim dzieci. Znakiem miłości jest też to, że modlisz się za tą osobę, więc jeśli będziesz modlić się codziennie za męża będziesz świadczyć mu miłość ;) możesz go nawet nie lubić ale zarazem kochać. W najgłębszych ranach jakie zadawał mi mąż potrafiłam (niekiedy) okazywać miłość mężowi robiąc to dla Maryi i czułam wówczas wielką radość i pokój, a mój mąż czuł się kochany i szatan nie miał do niego dostępu.

nałóg
Posty: 3291
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak pokochać

Post autor: nałóg » 19 mar 2021, 9:31

Zauroczenie i amok, chaos i zamęt zaowocował małżeństwem ? a teraz "kusy" korzysta z tego i zabierając zauroczenie i zmieniając amok pożądania na amok
Arita pisze:
18 mar 2021, 14:42
W pewnym momencie się ocknęłam, obudziłam się w moim najgorszym koszmarze. Najpierw były delikatne sygnały, mąż zaczął coraz bardziej mnie irytować, męczyło mnie jego towarzystwo. W końcu zdałam sobie sprawę z mojego braku miłości, z moich wcześniejszych pobudek. Zaczęłam się zastanawiać nad stwierdzeniem nieważności małżeństwa.
niechęci, rozczarowania i irytacji.
Polecam ....... może tak lektura "Listów starego diabła do młodego"?

PD

Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Załamana » 19 mar 2021, 9:49

Witaj Arita na forum. Nie wiem za dużo z opisu. Ale w każdym zwiazku miewa się dobre i słabsze chwile. Moze jest tak że byliście tak bardzo zaoberwowani aby mieć dziecko że zapomnieliście trochę o sobie coś o tym wiem i to nie tylko z własnego doświadczenia. Nie wiem też co rozumiesz ze niszczysz męża co tzn krzywdzisz go? Może też jest tu problem depresji po porodowej, nie wiem ile córeczka ma lat. Pozdrawiam serdecznie

Arita
Posty: 16
Rejestracja: 17 mar 2021, 17:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Arita » 19 mar 2021, 10:58

Bardzo dziękuję za Wasze reakcje. Za chwilkę postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytania i sugestie.

Arita
Posty: 16
Rejestracja: 17 mar 2021, 17:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Arita » 19 mar 2021, 11:09

Al la pisze:
18 mar 2021, 18:35
Witaj, Arita, na naszym forum.

Piszesz tak, jakby podjęcie decyzji o ślubie było jedynie Twoim udziałem.
A gdzie mąż, czy on ma podobne myśli?
Szukałaś porady u specjalisty, terapeuty, psychologa?

Jesteś na forum dla małżonków sakramentalnych, jakie miejsce w Twoim życiu zajmuje Bóg?
Mąż bardzo mnie kocha, z jego strony nie ma problemu. Tym bardziej jest mi z tym ciężko.
Póki co byłam u psychiatry. Przez ciągły natłok myśli, obwinianie się wpadłam w głęboką depresję, a w tym stanie jeszcze trudniej cokolwiek zrobić.
Wiem, że najpierw muszę zaakceptować tę sytuację. Tylko nie wiem jeszcze jak do tego dojść. Wciąż mam w głowie pytanie, jak mogłam do tego doprowadzić i wciąż wracają do mnie alternatywne wizje, jak to by mogło być wspaniałe...
Dużo rozmyślam o cierpieniu, że moje cierpienie oddam Bogu i staram się nadać temu jakiś sens. Ale mam w sobie taki bunt wewnętrzny, tak ma wyglądać życie?

Jestem praktykującą katoliczką. Zawsze wydawało mi się, że Bóg zajmuje ważne miejsce w moim życiu. Teraz dopiero widzę, jakie to było powierzchowne.

Arita
Posty: 16
Rejestracja: 17 mar 2021, 17:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Arita » 19 mar 2021, 11:20

Pavel pisze:
18 mar 2021, 19:43
Witaj Arita.
Ja chciałbym, zanim napiszę swoje spostrzeżenia, dopytać o rozwinięcie „małżeństwo z niewłaściwych pobudek”. Czyli, między innymi - jakie one były, jak było przed ślubem i zaraz po.
Poczucie bezpieczeństwa, chęć stabilizacji... Fakt, że mąż bardzo mnie kocha. I chyba tak bardzo chciałam uwierzyć, że i ja Jego kocham, że zbudowałam sobie wyobrażenie o nim, przypisując różne cechy, których zupełnie nie posiada. Przed ślubem miałam wiele wątpliwości, ale starałam się je rozwiać. Wiem, jakie to niedojrzałe.
Po ślubie „weszłam w rolę”. Chciałam, żeby nam się udało i bardzo dopasowałem się do męża. A teraz już chyba nie mam siły i okazuje się, że zupełnie się rozmijamy.
Caliope pisze:
18 mar 2021, 21:28

Teraz kryzys, bo potrzeba tej miłości dojrzałej, nie motylków, miłości postawy, która jest pomimo wad drugiej osoby.
Caliope rozumiem, o czym piszesz. Ale niestety prawda jest taka, że u mnie nie było tego zakochania. Nie oczekuję motylków. Walczę o to, żeby akceptować męża, bo w obecnej chwili nawet z tym mam ogromny problem.

Arita
Posty: 16
Rejestracja: 17 mar 2021, 17:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Arita » 19 mar 2021, 11:27

Załamana pisze:
19 mar 2021, 9:49
Witaj Arita na forum. Nie wiem za dużo z opisu. Ale w każdym zwiazku miewa się dobre i słabsze chwile. Moze jest tak że byliście tak bardzo zaoberwowani aby mieć dziecko że zapomnieliście trochę o sobie coś o tym wiem i to nie tylko z własnego doświadczenia. Nie wiem też co rozumiesz ze niszczysz męża co tzn krzywdzisz go? Może też jest tu problem depresji po porodowej, nie wiem ile córeczka ma lat. Pozdrawiam serdecznie
Widzisz, raczej mieliśmy tak niewiele wspólnego ze sobą, że pragnienie dziecka chyba miało tę pustkę zapełnić, takie zgubne myślenie. Nie, to na pewno nie jest depresja poporodowa.
Krzywdzę Go, jestem zimna, milcząca. To straszne co napiszę, ale czasem czuję wręcz odrazę. Jestem już naprawdę zrozpaczona. Nie wiem, co mówić mężowi, tak żeby tez nie okłamać go...

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: lustro » 19 mar 2021, 13:01

Arita pisze:
19 mar 2021, 11:09
Al la pisze:
18 mar 2021, 18:35
Witaj, Arita, na naszym forum.

Piszesz tak, jakby podjęcie decyzji o ślubie było jedynie Twoim udziałem.
A gdzie mąż, czy on ma podobne myśli?
Szukałaś porady u specjalisty, terapeuty, psychologa?

Jesteś na forum dla małżonków sakramentalnych, jakie miejsce w Twoim życiu zajmuje Bóg?
Mąż bardzo mnie kocha, z jego strony nie ma problemu. Tym bardziej jest mi z tym ciężko.
Póki co byłam u psychiatry. Przez ciągły natłok myśli, obwinianie się wpadłam w głęboką depresję, a w tym stanie jeszcze trudniej cokolwiek zrobić.
Wiem, że najpierw muszę zaakceptować tę sytuację. Tylko nie wiem jeszcze jak do tego dojść. Wciąż mam w głowie pytanie, jak mogłam do tego doprowadzić i wciąż wracają do mnie alternatywne wizje, jak to by mogło być wspaniałe...
Dużo rozmyślam o cierpieniu, że moje cierpienie oddam Bogu i staram się nadać temu jakiś sens. Ale mam w sobie taki bunt wewnętrzny, tak ma wyglądać życie?

Jestem praktykującą katoliczką. Zawsze wydawało mi się, że Bóg zajmuje ważne miejsce w moim życiu. Teraz dopiero widzę, jakie to było powierzchowne.
Witaj Arita

Jakiś czas temu ( dawno temu) wróciłam na to forum własnie z podobnym problemem.
Choć szczegóły i historia inne, to jednak problem ten sam. A to jest potężny problem.

Jak pokochać ?
Czy to jest w ogóle możliwe ?
Jak nie krzywdzić męża będąc jednocześnie ze sobą w zgodzie ?
Czy mam się zaprzeć siebie w imię małżeństwa, rodziny, dzieci...wiary ?
Czy postawa miłości wystarcza w małżeństwie ?
CO ROBIĆ ? CO ROBIĆ ?

Szukanie odpowiedzi na te pytania, na tym forum, jest co najmniej trudne.
Poza poradami - Jezu Ty się tym zajmij ( w sumie bardzo cennymi) niewiele można znaleźć tu rad do zastosowania.
Nic dziwnego - taka specyfika tego miejsca.

Z rad, które wyglądają bardzo naiwnie...napisał, bodaj że Jacek Sychar, opowieść o mężu, który przestał kochać zonę ( i tak jak Ciebie - napawała go ona niechęcią a wręcz odrazą) i zwierzył się z tego spowiednikowi, który powiedział - powtarzaj sobie zawsze, kiedy pomyślisz o zonie " moja żona cenniejsza niż perły". No i po jakimś czasie okazało się, że mąż znowu odkrył i pokochał zonę ( tym razem już dojrzałą miłością hehe) i żyli długo i szczęśliwie.
Wiesz, taka bajka dla dorosłych z hapyendem.
Ta historyjka wydawała mi się totalnie bzdurna, ale...na bezrybiu i rak ryba. Wiec dlaczego by nie spróbować takiej "techniki" ?
Do mojego męża te perły jakoś nie pasowały, wiec wymyśliłam inną formułkę ( bardziej męską)
"Mój maż cenniejszy niż złoto."
Są rzeczy na ziemi i niebie, które działają, choć czemu? - nikt nie wie :)
I tak, powtarzając sobie to, w kontekście męża, zaczęłam go widzieć w innym świetle.
Bo faktycznie, nie można człowieka wycenić na złote monety, bo wartość mojego męża jest inna i większa... i zobaczyłam to dzięki temu zdaniu.
Coś we mnie zaczęło mięknąć i łagodnieć.
I dzięki tej niewielkiej zmianie we mnie, zaczęłam patrzeć na całą swoja sytuacje inaczej.
To naprawdę jest wiele warte, to odmrożenie się. Pomaga myśleć bez postawy bycia ofiarą.

Poza tym szukałam, po prostu szukałam. W internecie.
Jest wiele artykułów, stron, blogów i nagrań...
I wiesz - rozszerzanie wiedzy w tym temacie - to takie skraje psychologii, filozofii, religii, etyki, socjotechniki... - otwiera powoli oczy.
Oczy na siebie.
Okazuje się, że wszechświat, ten nasz, jest w nas. To jak odbieramy świat, co czujemy, jak widzimy - jest nasze i w nas.
I tak jak tu mówią - zajmij się sobą. To jest właściwy kierunek.

Piszesz, że nie oczekujesz motylków - no to masz łatwiej :)
Bo motylków nie doczekałam. Choć chyba nawet w nie nie wierzyłam, to może dlatego nie nadleciały.
Ale ułożyłam sobie swój wszechświat, hierarchie wartości, priorytety, to co bym chciała w relacji do tego, co mam, swoje marzenia i historię swojego życia.
I okazało się, że wszystko mamy w głowie - porzucenie roli ofiary ( każdy z nas ją w sobie bardzo mocno ma), jest chyba kluczem do powodzenia. A przejęcie decyzyjności dotyczącej swoich uczuć, postawy, reakcji, spojrzenia na innych (męża) przynosi efekty.
Robię TO, bo wiem, że to jest dla mnie ogromna wartością. Wartościowe rzeczy nie przychodzą łatwo, ale są tego warte.
Powraca spokój i świadomość spełnienia w swojej roli. Choc czasem wymaga ona samozaparcia, wysiłku, albo postawienia wyraźnych granic.

Ale się rozpisałam. Przepraszam.

Czy da się pokochać na nowo? DA SIĘ
Wiec głowa do góry.
Zadbaj o swoje zdrowie, psychikę.
Popatrz na męża i pomysł jaki jest dla Ciebie naprawdę bezcenny...a potem zastanów się, czy możecie mieć wspólny jakiś świat oprócz wspólnego dziecka?
Choćby wieczory przy dobrym filmie czy wypady w nietresujące was miejsca?
Zaproś go do swoich zainteresowań, zainteresuje się tym, co jego interesuje, co lubi.
To są drobne rzeczy, choć bywają trudne. Ale życie składa się z drobnych rzeczy. Wiec warto od nich zacząć i o nie dbać.

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak pokochać

Post autor: sajmon123 » 19 mar 2021, 16:42

lustro pisze:
19 mar 2021, 13:01
Arita pisze:
19 mar 2021, 11:09
Al la pisze:
18 mar 2021, 18:35
Witaj, Arita, na naszym forum.

Piszesz tak, jakby podjęcie decyzji o ślubie było jedynie Twoim udziałem.
A gdzie mąż, czy on ma podobne myśli?
Szukałaś porady u specjalisty, terapeuty, psychologa?

Jesteś na forum dla małżonków sakramentalnych, jakie miejsce w Twoim życiu zajmuje Bóg?
Mąż bardzo mnie kocha, z jego strony nie ma problemu. Tym bardziej jest mi z tym ciężko.
Póki co byłam u psychiatry. Przez ciągły natłok myśli, obwinianie się wpadłam w głęboką depresję, a w tym stanie jeszcze trudniej cokolwiek zrobić.
Wiem, że najpierw muszę zaakceptować tę sytuację. Tylko nie wiem jeszcze jak do tego dojść. Wciąż mam w głowie pytanie, jak mogłam do tego doprowadzić i wciąż wracają do mnie alternatywne wizje, jak to by mogło być wspaniałe...
Dużo rozmyślam o cierpieniu, że moje cierpienie oddam Bogu i staram się nadać temu jakiś sens. Ale mam w sobie taki bunt wewnętrzny, tak ma wyglądać życie?

Jestem praktykującą katoliczką. Zawsze wydawało mi się, że Bóg zajmuje ważne miejsce w moim życiu. Teraz dopiero widzę, jakie to było powierzchowne.
Witaj Arita

Jakiś czas temu ( dawno temu) wróciłam na to forum własnie z podobnym problemem.
Choć szczegóły i historia inne, to jednak problem ten sam. A to jest potężny problem.

Jak pokochać ?
Czy to jest w ogóle możliwe ?
Jak nie krzywdzić męża będąc jednocześnie ze sobą w zgodzie ?
Czy mam się zaprzeć siebie w imię małżeństwa, rodziny, dzieci...wiary ?
Czy postawa miłości wystarcza w małżeństwie ?
CO ROBIĆ ? CO ROBIĆ ?

Szukanie odpowiedzi na te pytania, na tym forum, jest co najmniej trudne.
Poza poradami - Jezu Ty się tym zajmij ( w sumie bardzo cennymi) niewiele można znaleźć tu rad do zastosowania.
Nic dziwnego - taka specyfika tego miejsca.

Z rad, które wyglądają bardzo naiwnie...napisał, bodaj że Jacek Sychar, opowieść o mężu, który przestał kochać zonę ( i tak jak Ciebie - napawała go ona niechęcią a wręcz odrazą) i zwierzył się z tego spowiednikowi, który powiedział - powtarzaj sobie zawsze, kiedy pomyślisz o zonie " moja żona cenniejsza niż perły". No i po jakimś czasie okazało się, że mąż znowu odkrył i pokochał zonę ( tym razem już dojrzałą miłością hehe) i żyli długo i szczęśliwie.
Wiesz, taka bajka dla dorosłych z hapyendem.
Ta historyjka wydawała mi się totalnie bzdurna, ale...na bezrybiu i rak ryba. Wiec dlaczego by nie spróbować takiej "techniki" ?
Do mojego męża te perły jakoś nie pasowały, wiec wymyśliłam inną formułkę ( bardziej męską)
"Mój maż cenniejszy niż złoto."
Są rzeczy na ziemi i niebie, które działają, choć czemu? - nikt nie wie :)
I tak, powtarzając sobie to, w kontekście męża, zaczęłam go widzieć w innym świetle.
Bo faktycznie, nie można człowieka wycenić na złote monety, bo wartość mojego męża jest inna i większa... i zobaczyłam to dzięki temu zdaniu.
Coś we mnie zaczęło mięknąć i łagodnieć.
I dzięki tej niewielkiej zmianie we mnie, zaczęłam patrzeć na całą swoja sytuacje inaczej.
To naprawdę jest wiele warte, to odmrożenie się. Pomaga myśleć bez postawy bycia ofiarą.

Poza tym szukałam, po prostu szukałam. W internecie.
Jest wiele artykułów, stron, blogów i nagrań...
I wiesz - rozszerzanie wiedzy w tym temacie - to takie skraje psychologii, filozofii, religii, etyki, socjotechniki... - otwiera powoli oczy.
Oczy na siebie.
Okazuje się, że wszechświat, ten nasz, jest w nas. To jak odbieramy świat, co czujemy, jak widzimy - jest nasze i w nas.
I tak jak tu mówią - zajmij się sobą. To jest właściwy kierunek.

Piszesz, że nie oczekujesz motylków - no to masz łatwiej :)
Bo motylków nie doczekałam. Choć chyba nawet w nie nie wierzyłam, to może dlatego nie nadleciały.
Ale ułożyłam sobie swój wszechświat, hierarchie wartości, priorytety, to co bym chciała w relacji do tego, co mam, swoje marzenia i historię swojego życia.
I okazało się, że wszystko mamy w głowie - porzucenie roli ofiary ( każdy z nas ją w sobie bardzo mocno ma), jest chyba kluczem do powodzenia. A przejęcie decyzyjności dotyczącej swoich uczuć, postawy, reakcji, spojrzenia na innych (męża) przynosi efekty.
Robię TO, bo wiem, że to jest dla mnie ogromna wartością. Wartościowe rzeczy nie przychodzą łatwo, ale są tego warte.
Powraca spokój i świadomość spełnienia w swojej roli. Choc czasem wymaga ona samozaparcia, wysiłku, albo postawienia wyraźnych granic.

Ale się rozpisałam. Przepraszam.

Czy da się pokochać na nowo? DA SIĘ
Wiec głowa do góry.
Zadbaj o swoje zdrowie, psychikę.
Popatrz na męża i pomysł jaki jest dla Ciebie naprawdę bezcenny...a potem zastanów się, czy możecie mieć wspólny jakiś świat oprócz wspólnego dziecka?
Choćby wieczory przy dobrym filmie czy wypady w nietresujące was miejsca?
Zaproś go do swoich zainteresowań, zainteresuje się tym, co jego interesuje, co lubi.
To są drobne rzeczy, choć bywają trudne. Ale życie składa się z drobnych rzeczy. Wiec warto od nich zacząć i o nie dbać.
Lustro Twoje słowa powinno się w ramki oprawić. Ja od początku mojego kryzysu mówiłem żonie, że najważniejsze jest nastawienie. Gdy myślimy, że nie kocham, nie pokocham itd to nie da się pokochać.

Arita korzystaj z tych słów. Nasze myśli mają wielką moc. Zostaw takie myślenie, że wyszłaś zamąż z niewłaściwych pobudek. Pobraliście się z miłości, a Pan Bóg Was połączył. Każdy inaczej odczuwa, odbiera miłość. Do Ciebie należy poukładać to wszystko w głowie i w sercu.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: Caliope » 19 mar 2021, 17:55

Lustro, dzięki za te słowa, dzięki tobie jest nadzieja, że ten niekochający mąż, może pokochać znowu, tak samo jak żona która się wypaliła.
Arito jeśli kochałaś przed ślubem, kochasz dalej, ale trzeba to obudzić i przewartościować na miłość jako postawę. A mąż kocha, a Ty możesz to wpuścić w swoje granice, otwórz je dla niego.

spokojna
Posty: 161
Rejestracja: 30 cze 2018, 21:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak pokochać

Post autor: spokojna » 19 mar 2021, 18:00

Witaj. Powtórzę , za przedmówcami . Da się . Mój mąż jest w czynnych , kilku nałogach. Kilka miesięcy temu wyprowadziłam się od niego . Rozsypana , nieszczęśliwa i prawie nienawidząca męża . Im dłużej mieszkam sama , pracuję nad sobą , zawierzyłam swojego męża Bogu i sama modlę się za niego, tym bardziej go kocham. Bez względu na to co się z nami stanie .Czy będziemy Atem dalej, czy nie, Na chwilę obecną mąż chce rozwodu , a ja go zaczynam kochać . Na początku , gdy się wyprowadziłam, prosiłam Boga, żeby dał mi łaskę pokochania męża na nowo , głęboką , dojrzałą miłością . I to się właśnie dzieje. W bólu , strachu niepewności , łzach , ale również w nadziei i spokoju . Coraz bardziej ufam Bogu i On coraz więcej wlewa miłości do mojego serca . Prosiłam Boga , żeby mi nie kazał za szybko wracać do męża i na tę chwilę dalej go o oto proszę. Nie jestem na to gotowa , a mój mąż tym bardziej . Ale uwierz , że jest to możliwe . Jeśli tylko przyjmiesz szczerą postawę , że chcesz kochać. Bezinteresownie , bez oczekiwań . Po prostu dawać tę miłość , nic w zamian nie chcąc. Ale żeby ją dawać, musisz ją mieć. Ja zwróciłam się do Taty Niebieskiego i czuje namacalnie , że daje mi jej coraz więcej , a ja przelewam ją na swego męża. Czuję jak moje serce zmienia się z kamiennego na mięsiste , bijące i czułe . Czego i Tobie również życzę.
Odstąp od złego i czyń dobrze , a będziesz trwał na wieki .
Ps.37.27

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 38 gości