Dramat

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Zwyklaosoba
Posty: 475
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Zwyklaosoba » 02 kwie 2021, 1:54

Niepozorny pisze:
01 kwie 2021, 12:15
Witaj Zwyklaosobo,

zapytałaś Nowiutkiej, ale pozwolę sobie na odpowiedź. Moim zdaniem, nie warto niczego kupować mężowi na urodziny. Jakąkolwiek książkę o ratowaniu małżeństwa prawdopodobnie rzuci w kąt lub prosto do kosza.
Dziękuję , nie kupię, nie mam wątpliwości już ,dziękuję

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka » 03 kwie 2021, 20:01

Albo mam naprawdę nawrót depresji albo coś jest z tym opętaniem. Byłam samolubna myśląc że po takim piekle małżeńskim on będzie chciał cokolwiek ratować. Nie umiem pozbierać się po tym jak powiedział o innej. Im więcej się modlę, próbuje zaufać Bogu, puszczam bajki religijne dziecku tym więcej mam myśli i dołków. Myślę czy oddać dziecko tacie ale jak żeby nie godzić się na patchwork. Stracę dziecko i nic mi nie zostanie. Muszę jednak wybrać się do psychiatry bo równowaga stołu padła. Zmiażdżył mnie odbierając nadzieję że kiedykolwiek wróci. Będzie szczęśliwy beze mnie i dziecko też. Zaczynam mieć znowu myśli samobójcze. Nie mam nikogo koleżanki mają własne życie, rodzina na kwarantannie a ja walczę by do męża nie zadzwonić by nie decydować w emocjach bo już tego nie odwrócę.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope » 04 kwie 2021, 13:55

Po świętach zapisz się do psychiatry, bardzo potrzebujesz teraz pomocy. Na razie po prostu się wycisz, nie każdemu pomaga ciągla modlitwa, a tym bardziej w bardzo złym stanie. W tym trzeba te z mieć umiar, bo widać u Ciebie rozczarowanie tą modlitwą, a nie o to chodzi. Obejrzyj coś, poczytaj, pobaw się z dzieckiem, zajmij się czymś co lubisz robić.

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka » 04 kwie 2021, 17:07

przeczytałam John Monbourquette Pokochać na nowo i nic mi to nie da. Ja teorie znam. To wydaje sie takie logiczne. Ale tu trzeba to wdrożyć. A tego nie umiem. Nie umiem poradzić sobie z konsekwencją własnych czynów. Gdzie moja wojownicza dusza, która złożyłą ten pozew? Czemu nie mogę myśleć tak jak w tedy - tylko użalam się, że on już nie wróci?
Żyję zupełnie innym życiem niż chciałam. Walczę ze sobą czy nie oddać mu dziecka. Nie chcę być samotną matką. Ale innego celu w życiu już nie mam. Żałuję, że nie wycofałam pozwu. Może on by w tedy pociągnął to do rozwodu - tego się obawiałam. Ale nie miałabym tych złudzeń. Dlaczego zrobił mi nadzieję jesienią? Dlaczego go tak potraktowałam? Jakby nie ta akcja byłoby mi łatwiej.

Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Melisa » 04 kwie 2021, 22:52

Ja z tych, którym się wydaje, że wszystko zależy ode mnie, że człowiek sam musi sobie poradzić. Ale czytam Ciebie i widzę, że są sytuacje, że samemu zwyczajnie się nie da. Szukaj pomocy Nowiutka. Musisz sobie to poukładać, bo wciąż się miotasz. Trzymaj się, będzie lepiej.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów

renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: renta11 » 05 kwie 2021, 7:22

Nowiutka

A czy oddanie dziecka nie jest u Ciebie kolejną próbą manipulacji mężem?
Już wiele ich było: rozstania i powroty, rozwód, więc teraz dziecko? Już nic innego, aby mężem wstrząsnąć, nie masz?
Sama widzisz, że te twoje akcje niczego dobrego nie przynoszą. On jakoś tam reaguje, ale coraz mniej, więc zwiększasz środki dotarcia do niego. Ale dziecko? Bo innego wpływu już nie masz?
Jeśli tak zrobisz, to możesz mieć problem z władzą rodzicielską. I potem będziesz płakać, że znowu coś straciłaś. A raczej kogoś. Męża już nie masz i jeszcze chcesz stracić dziecko?
Jak długo można żyć na takiej karuzeli?
Sama sobie to robisz.
Potrzebujesz pomocy i to bardzo.
Powiedz sobie STOP. STOP tym wszystkim kompulsywnym działaniom, które powodują tylko życie na krawędzi i niczego dobrego nie przynoszą.
Idź do psychologa (może na początek także do psychiatry po leki uspokajające), by jakoś się wyciszyć i nie robić SAMA SOBIE więcej krzywdy. Do psychologa na długą (przynajmniej roczną) terapię. Abyś nauczyła się życia bez tych akcji na karuzeli.
I dopiero jak nauczysz się żyć we względnym spokoju sama ze sobą i ze swoim dzieckiem, dopiero wtedy zainteresuj się mężem.
Bo jak on teraz wróci to znowu razem wsiądziecie na karuzelę emocji i razem z dzieckiem będziecie fruwać. A to nie jest życie.
Zacznij od SIEBIE, zajmij się SOBĄ. Bo to Ty najbardziej potrzebujesz pomocy.
I nie rób NIC innego. Nie oddawaj dziecka, bo to nie jest rzecz do manipulacji mężem.
Wytrzymaj w robieniu NIC.
Idź do psychiatry i psychologa po pomoc, bo jak się sobą nie zajmiesz, to nic się w Twoim zyciu nie zmieni na lepsze.
Chcesz tak nadal żyć? Takie życie chcesz pokazywać swojemu dziecku?
Jesteś dzieckiem Boga, ale on nie zrobi na Tobie cudu w minutę. Sama musisz to w sobie wypracować, sama z psychologiem. To ciężka i długa praca, ale konieczna do życia w spokoju.
A jeśli boisz się, że zrobisz jakieś głupoty to zacznij odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji swojego zdrowienia. Zajmie Ci to czas i uspokoi Cię.
A jutro zamów wizytę u psychiatry i znajdź psychologa. Bo bez swojej pracy to się nie uda. Bóg pomaga tym, co sami nad sobą pracuję. Nie zrobi niczego bez Twojej woli poza Twoim wysiłkiem.
Z Bogiem
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Bławatek » 05 kwie 2021, 9:58

Nowiutka i ja się przyłączam do przedmówczyń. Przydałaby Ci się pomoc np. psychiatry - tu byś mogła o swoich wątpliwościach porozmawiać. A na tą chwilę zamiast ciągle czytać czy szukać informacji, które sieją u Ciebie wiele zamętu też Ci radzę - spędzaj czas aktywnie, baw się z dzieckiem, dziś ładny słoneczny dzień więc spacer wskazany.

A jeśli chodzi o bycie samotną matką - to wiele kobiet nie chciało nigdy takiego losu dla siebie i dzieci, na wiele rzeczy wpływu nie mamy, ale jak trzeba to damy radę w każdych warunkach być szczęśliwymi. A Bóg nam w tym pomoże.

Poza tym dla małego dziecka, które zostało porzucone przez ojca i przeżywa z tym trudności taki krok jak oddanie dziecka ojcu będzie dla dziecka kolejną traumą, która niestety może zaburzyć jego rozwój. Jesteś mamą, której Twoje dziecko potrzebuje. Ja to widzę po moim synu, a jest dużo starszy.

Miłego Poniedziałku Wielkanocnego życzę, radości i spokoju.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope » 05 kwie 2021, 10:37

Nowiutka pisze:
04 kwie 2021, 17:07
przeczytałam John Monbourquette Pokochać na nowo i nic mi to nie da. Ja teorie znam. To wydaje sie takie logiczne. Ale tu trzeba to wdrożyć. A tego nie umiem. Nie umiem poradzić sobie z konsekwencją własnych czynów. Gdzie moja wojownicza dusza, która złożyłą ten pozew? Czemu nie mogę myśleć tak jak w tedy - tylko użalam się, że on już nie wróci?
Żyję zupełnie innym życiem niż chciałam. Walczę ze sobą czy nie oddać mu dziecka. Nie chcę być samotną matką. Ale innego celu w życiu już nie mam. Żałuję, że nie wycofałam pozwu. Może on by w tedy pociągnął to do rozwodu - tego się obawiałam. Ale nie miałabym tych złudzeń. Dlaczego zrobił mi nadzieję jesienią? Dlaczego go tak potraktowałam? Jakby nie ta akcja byłoby mi łatwiej.
A jak siebie teraz traktujesz, sama jesteś sobie wrogiem. Zajmij się sobą, swoim życiem, bo to teraz jest destrukcyjne. Sama tak myślałam i poszłam do psychologa, bo nie dałabym rady sama.

Meliso podziwiam, ale ja choć się starałam nie dałam rady bez pomocy. Szczególnie jak miałam depresję, to zawsze te dołki wracają, a jeszcze nie ma z kim o mnie rozmawiać.

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka » 05 kwie 2021, 12:52

To nie chodzi o manipulacje. Mąż nie chce mnie ale na punkcie dziecka ma bzika. Tymczasem ja nie wiem czy chcę tego dziecka - nigdy nie czułam instynktu. Był czas przed jesienną akcją, że cieszyłam się macierzyństwem, teraz chyba znowu projektuję na dziecko "przeszkodę" bo nie miałam głowy i czasu na związek, działałam automatycznie przez histerie dziecka i swoje zranienia, nie miałam możliwości siąść i przegadać naprawę związku. I nawet odpuszczając męża nie mam szans już na nic więcej niż bycie matką. Waham się między tym co jest dołem a co jest dobre dla dziecka. Bo może jednak on powinien być z ojcem bo będzie z nim szczęśliwy. Słuchając innych (czy to księdza w kwestii weryfikacji ważności czy znajomych których [nie obchodzi ] ślub kościelny) miałabym możliwość jeszcze kogoś mieć ale pytanie kiedy skoro wszystko kręci się wokół dziecka. A dziecko i tak kiedyś odfrunie a ja już nie chcę się starać. Budzimy się i dziecko mnie bije bo powiedziałam "dzień dobry", bije mnie bo mam się nie patrzeć, lepi się jak rzep i to dosłownie (chodząc mam go uwieszonego na nodze, mogę albo stać albo iść i czekać aż ze mnie spadnie). Drażni mnie - nie tak jak kiedyś ale nie umiem dać mu teraz tej miłości co przed zbliżeniem z mężem. Co jeśli bardziej rozwijające będzie oddać go ojcu? Nie chcę go stracić ale może wszyscy będą szczęśliwi beze mnie. Może ja się do tych ról - żony i matki - zwyczajnie nie nadaje.
Ostatnio zmieniony 05 kwie 2021, 15:29 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Wulgarne określenie zostalo zastąpione odpowiednikiem

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka » 05 kwie 2021, 13:37

On nie został porzucony przez ojca, to ja wywaliłam z domu męża. Chciałam przerwać te patologiczne kłótnie, innej drogi nie widziałam w tedy. Terapia nie, po dobroci nie pójdzie z domu chyba że oddam mu dziecko. Nawet szarpaliśmy się o dziecko (broniliśmy dziecko przed sobą wzajemnie on zakładał że ja dziecku zrobię krzywdę, ja się go bałam więc szłam do dziecka jakby broniąc go przed nim). Czułam się inkubatorem. To czego chciałabym nauczyć dziecko nie umiem (jednego związku do końca, pełnym miłości), nawet spędzanie czasu nie wychodzi (co bym nie zrobiła kończy się i tak histerią i często biciem mnie lub gryzieniem lub rzucaniem we mnie czymś).

renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: renta11 » 05 kwie 2021, 17:18

Zbyt poważna życiowa sprawa. Masz duży problem. Kompulsywnie się miotasz.
Idż do psychiatry po leki i do psychologa na długą terapię.
Może i dziecku będzie lepiej z ojcem, ale to bardzo poważna decyzja i nie może być podjęta pod wpływem kompulsywnych emocji.
Teraz się miotasz, bo straciłaś męża, a potem będziesz zawodzić, bo stracisz dziecko.
Sama jesteś mentalnym dzieckiem i musisz dorosnąć, aby podejmować dorosłe, dojrzałe, przemyślane decyzje. Bo dotyczą nie tylko Ciebie. Dziecko nie jest winne, że rodzice wariują. Weź się w garść i idż do fachowca.
I zacznij się modlić nowenną (zajmie Ci przynajmniej 1,5 godziny) to przestaniesz mieć kompulsywne myśli. I tak codziennie.
Dziecko to nie zabawka i nie można go przerzucać, jak Wam pasuje.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka » 05 kwie 2021, 18:50

Caliope pisze:
05 kwie 2021, 10:37
A jak siebie teraz traktujesz, sama jesteś sobie wrogiem. Zajmij się sobą, swoim życiem, bo to teraz jest destrukcyjne. Sama tak myślałam i poszłam do psychologa, bo nie dałabym rady sama.

Meliso podziwiam, ale ja choć się starałam nie dałam rady bez pomocy. Szczególnie jak miałam depresję, to zawsze te dołki wracają, a jeszcze nie ma z kim o mnie rozmawiać.
Dwa lata siedziałam na terapii z różną częstotliwością. Wydawało mi się, że jest lepiej. Nie przepracowałam żałoby tylko stłumiłam wchodząc w czekanie i to mnie pogrzebało. Muszę pogodzić się z rozstaniem i wizją, że będzie już na zawsze z kimś innym. Tylko czy w tedy nie będę popełniać błędów w razie cudu? Teraz czułam się jakbym nie umiała do niego wrócić. Jak wygląda odwieszenie - czy da się potem wrócić jeśli zabiliśmy już wszystko? On mnie uśmiercił, jeśli ja męża w sercu uśmierce to Bóg i tak mógłby nas poprowadzić ku sobie?

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope » 05 kwie 2021, 19:29

Diagnozowałaś dziecko u psychologa? ma bardzo duże problemy, tym trzeba się zająć, nie mężem. Dziecko coś ci manifestuje tym biciem, czy innymi zachowaniami. Zajmij się nim, ono Ciebie teraz bardzo potrzebuje, to jest twój syn. Gdybym ja nie miała dziecka, nie wiem czy chciałabym dalej ciągnąć małżeństwo, robię to też dla niego, bo zasługuje na to.

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: elena » 05 kwie 2021, 20:55

Mój synek jak był mniejszy tez ciągnął mnie za włosy, ciagle chciał być przy mnie, do łazienki musiałam go brać, bo był wielki płacz, było ciężko. Odkąd zaczął chodzić do przedszkola jest o niebo lepiej, co prawda pierwszy rok w przedszkolu to był płacz rano przy rozstaniu, ale z czasem zrobiło się dużo łatwiej. Rozumiem Twoje wątpliwości, bo tez gdy mąż odszedł musiałam być mamą a w środku cierpiałam ogromnie, w głowie miałam męża a tu trzeba było ogarniać dom samej. Na szczęście miałam pomoc rodziców.
Myślę, że musisz mieć tez odpoczynek od dziecka, zająć się sobą, może ktoś Ci pomoże przy dziecku, nawet na trochę.
Odpuść tego męża, nie zastanawiaj się co będzie w przyszłości, skup się na relacji z Bogiem, na sobie i dziecku. To jest trudne, wiem, mi tez zdarzają się gorsze dni i łzy zwłaszcza, że ze strony męża spotykam się często z agresją. Ale wiem też, że jest łatwiej w życiu, gdy masz obok małego człowieka, który Cię kocha i Cię potrzebuje.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope » 05 kwie 2021, 20:55

Nowiutka pisze:
05 kwie 2021, 18:50
Caliope pisze:
05 kwie 2021, 10:37
A jak siebie teraz traktujesz, sama jesteś sobie wrogiem. Zajmij się sobą, swoim życiem, bo to teraz jest destrukcyjne. Sama tak myślałam i poszłam do psychologa, bo nie dałabym rady sama.

Meliso podziwiam, ale ja choć się starałam nie dałam rady bez pomocy. Szczególnie jak miałam depresję, to zawsze te dołki wracają, a jeszcze nie ma z kim o mnie rozmawiać.
Dwa lata siedziałam na terapii z różną częstotliwością. Wydawało mi się, że jest lepiej. Nie przepracowałam żałoby tylko stłumiłam wchodząc w czekanie i to mnie pogrzebało. Muszę pogodzić się z rozstaniem i wizją, że będzie już na zawsze z kimś innym. Tylko czy w tedy nie będę popełniać błędów w razie cudu? Teraz czułam się jakbym nie umiała do niego wrócić. Jak wygląda odwieszenie - czy da się potem wrócić jeśli zabiliśmy już wszystko? On mnie uśmiercił, jeśli ja męża w sercu uśmierce to Bóg i tak mógłby nas poprowadzić ku sobie?
Da się wrócić, bo odwieszenie to nie jest zamknięcie tematu i życie całkiem samemu. Jest Bóg, ty i twoja dojrzała miłość. Nie da się tak kogoś po prostu zostawić jeśli się go kochało, takie jest moje zdanie.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: r0ck i 39 gości