Dramat

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Wiecie co mam mętlik w głowie. Psycholog do mnie tekstem czy nie trzymałam się go kurczowo - on albo żaden, nie ważne jak byleby był. Nie bardzo, bardzo świadomie wybrałam go na męża. Ale potem doszło do mnie że przecież on mógł tak wobec mnie... Nie miał innych związków (poza jednym malo poważnym nie wiem nawet jak długim). A potem jeszcze dowiedziałam się na jednej wizycie lekarskiej, ze moja lekarka (aniol) też taką historię miała i jest po rozwodzie. Nie wiem na ile Bóg nie stawia ich wszystkich na mojej drodze... Od księdza po psychiatrę, jeszcze ona.. wszyscy mówią bh odpuscic i że to on jest niedojrzały...
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Nie wiem na ile Bóg chce mnie kierować. Wiem że mam wolną wolę i mąż też ma. Wolałabym poskładać to ale czasem jak dziś myślę czy Bóg nie chce czegoś innego. Czekać? Być sama?A może weryfikacja ważności... Ile można prosić o miłość?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Nirwanna »

Nowiutka, zostaw myślenie o swoim mężu i zajmij się sobą.
Dopiero gdy staniesz stabilnie na nogi, jest sens myśleć o jakiś całożyciowych decyzjach.
W ramach stawania na nogi postaw sobie za zadanie - na forum o mężu pisać raz dziennie. Nie więcej.
Co Ty na to? :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Postaram się, chociaż powoli staję na nogi tylko czasem mnie coś"olśni" i w tedy taka nagonka myśli się pojawia. Czytam książkę o współuzależnieniu (oskarżenia męża o to że go kontroluję do niej mnie zaprowadziły) i zaczynam łapać kwestię zajęcia się sobą i oddania męża w paczuszce Bogu bo tam też o tym wspominają.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Czytam "koniec współuzależnienia jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie". Mąż często mówił ze go kontroluję. Nie pamiętam jaka bylam przed związkiem z nim ale nawet się odnajduję w tym.... Czy on jako dda mógł na mnie tak wpłynąć? Prócz papierosów które rzucił nie mial nałogów lub o tym nie wiem. W rodzinie nic nie było. Skąd we mnie zachowania współuzależnienia?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Ruta »

Nowiutka pisze: 14 maja 2021, 15:35 Czytam "koniec współuzależnienia jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie". Mąż często mówił ze go kontroluję. Nie pamiętam jaka bylam przed związkiem z nim ale nawet się odnajduję w tym.... Czy on jako dda mógł na mnie tak wpłynąć? Prócz papierosów które rzucił nie mial nałogów lub o tym nie wiem. W rodzinie nic nie było. Skąd we mnie zachowania współuzależnienia?
To czego dowiedziałam się dotąd o współuzaleznieniu i nadkontroli w ramach terapii:

Długo skrywać da się uzależnienie od hazardu, pracoholizm, uzaleznienie od pornografi - częśc z nich jest w jakiś formach społecznie akceptowanych, na przykład zdrapki czy totoletek też mogą być nałogiem, praca - nawet jest to pochwalane, pornografia - bywa akceptowana i traktowana jako rodzaj męskiej rozrywki, podobnie jak gry komputerowe, media społecznościowe, a nawet przeglądanie stron internetowych lub ćwiczenia sportowe. I wtedy osoba jest współuzalezniona, ale nawet nie wie z jakiego powodu. Pytanie kontrolne - o jakie powtarzające zachowania najczęściej kobieta się "czepiała", czy były takie z powodu których mąż zaniedbywał obowiązki lub jego funkcjonowanie się pogarszało, zmieniał się nastrój, których zawzięcie bronił. Oraz czy pojawiały się niezrozumiałe trudności finansowe, braki w finansach nieco dziwnie tłumaczone, ukrywanie swoich dochodów, lub nierówności związane z utrzymaniem, gdy z dziwnych powodów mężczyzna nie dokładał na równi z żoną do wspólnego życia, zawsze znajdując powód, by żona dokładała więcej.

Ale czasem współuzależnienie choć nie w pełnej formie może wystąpić nawet bez nałogu. Przyczyną są wtedy trudności osoby, która wchodzi we współuzależnione zachowania, na przykład nadkontrolę. Często taką przyczyną jest na przykład obawa przed zdradą, lęk przed opuszczeniem, doświadczenie utraty bliskiej osoby, opuszczenie przez rodzica, poczucie nadmiernej odpowiedzialności.

Natomiast same zachowania nadkontrolujące nie są jeszcze współuzależnieniem, aczkolwiek można i warto jej przepracować. Według mojej wiedzy, jeśli nie stoi za nimi nałóg drugiej osoby, to zwykle jest to lęk osoby, która wchodzi w nadkontrolę.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Ruta pisze: 14 maja 2021, 17:27
Nowiutka pisze: 14 maja 2021, 15:35 Czytam "koniec współuzależnienia jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie". Mąż często mówił ze go kontroluję. Nie pamiętam jaka bylam przed związkiem z nim ale nawet się odnajduję w tym.... Czy on jako dda mógł na mnie tak wpłynąć? Prócz papierosów które rzucił nie mial nałogów lub o tym nie wiem. W rodzinie nic nie było. Skąd we mnie zachowania współuzależnienia?
To czego dowiedziałam się dotąd o współuzaleznieniu i nadkontroli w ramach terapii:

Długo skrywać da się uzależnienie od hazardu, pracoholizm, uzaleznienie od pornografi - częśc z nich jest w jakiś formach społecznie akceptowanych, na przykład zdrapki czy totoletek też mogą być nałogiem, praca - nawet jest to pochwalane, pornografia - bywa akceptowana i traktowana jako rodzaj męskiej rozrywki, podobnie jak gry komputerowe, media społecznościowe, a nawet przeglądanie stron internetowych lub ćwiczenia sportowe. I wtedy osoba jest współuzalezniona, ale nawet nie wie z jakiego powodu. Pytanie kontrolne - o jakie powtarzające zachowania najczęściej kobieta się "czepiała", czy były takie z powodu których mąż zaniedbywał obowiązki lub jego funkcjonowanie się pogarszało, zmieniał się nastrój, których zawzięcie bronił. Oraz czy pojawiały się niezrozumiałe trudności finansowe, braki w finansach nieco dziwnie tłumaczone, ukrywanie swoich dochodów, lub nierówności związane z utrzymaniem, gdy z dziwnych powodów mężczyzna nie dokładał na równi z żoną do wspólnego życia, zawsze znajdując powód, by żona dokładała więcej.

Ale czasem współuzależnienie choć nie w pełnej formie może wystąpić nawet bez nałogu. Przyczyną są wtedy trudności osoby, która wchodzi we współuzależnione zachowania, na przykład nadkontrolę. Często taką przyczyną jest na przykład obawa przed zdradą, lęk przed opuszczeniem, doświadczenie utraty bliskiej osoby, opuszczenie przez rodzica, poczucie nadmiernej odpowiedzialności.

Natomiast same zachowania nadkontrolujące nie są jeszcze współuzależnieniem, aczkolwiek można i warto jej przepracować. Według mojej wiedzy, jeśli nie stoi za nimi nałóg drugiej osoby, to zwykle jest to lęk osoby, która wchodzi w nadkontrolę.
Papierosy na pewno, filmy nie wiem w jakim zakresie, na pewno było i po ślubie jak byłam w ciąży (bardzo mnie to zraniło), gry/internet nie wiem w jakim zakresie - gdzie jest granica między czepianiem się (przesadą) a podejrzeniem uzależnienia, finansowo raczej było ok chociaż miałam wrażenie, że nie miał ręki do pieniędzy (sam przyznał że jakby wygral w lotka to by to przepuścił). Ja czasem grywam (zdrapki raczej, rzadko lotto, ale też sporadycznie). Nie wiem jak z opuszczeniem bo przy kwalifikacji na bieżącą terapię zwrócono na to uwagę, że zazwyczaj jestem sama we wspomnieniach... Chociaż nie wiem czy na pewno tak głęboko powinnam szukać, mąż cały czas mnie zostawiał mogłam też stąd brać obawę i stąd, że inne związki nie wyszły.. nie byłam też lubiana przez rówieśników ale myślałam że to we mnie już nie siedzi...
Jak opuszczenie przez rodzica wpływa na rozwój? Czy syn nie odczuje też skutków?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope »

Nowiutka pisze: 14 maja 2021, 15:35 Czytam "koniec współuzależnienia jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie". Mąż często mówił ze go kontroluję. Nie pamiętam jaka bylam przed związkiem z nim ale nawet się odnajduję w tym.... Czy on jako dda mógł na mnie tak wpłynąć? Prócz papierosów które rzucił nie mial nałogów lub o tym nie wiem. W rodzinie nic nie było. Skąd we mnie zachowania współuzależnienia?
Ty nie jesteś współuzależniona, nie musisz czytać o tym książek, a jak większość z nas jesteś uzależniona emocjonalnie . Jesteś dysfunkcyjna jak twój mąż DDA, oboje siebie nadkontrolujecie, stąd mówi, że ty go kontrolujesz. Oboje boicie się odrzucenia, bo obie rodziny pierwotnej były dysfunkcyjne, stąd to wszystko, a wyjść z tego można na terapii.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Ruta »

Nowiutka pisze: 14 maja 2021, 18:50 Papierosy na pewno, filmy nie wiem w jakim zakresie, na pewno było i po ślubie jak byłam w ciąży (bardzo mnie to zraniło), gry/internet nie wiem w jakim zakresie - gdzie jest granica między czepianiem się (przesadą) a podejrzeniem uzależnienia, finansowo raczej było ok chociaż miałam wrażenie, że nie miał ręki do pieniędzy (sam przyznał że jakby wygral w lotka to by to przepuścił). Ja czasem grywam (zdrapki raczej, rzadko lotto, ale też sporadycznie). Nie wiem jak z opuszczeniem bo przy kwalifikacji na bieżącą terapię zwrócono na to uwagę, że zazwyczaj jestem sama we wspomnieniach... Chociaż nie wiem czy na pewno tak głęboko powinnam szukać, mąż cały czas mnie zostawiał mogłam też stąd brać obawę i stąd, że inne związki nie wyszły.. nie byłam też lubiana przez rówieśników ale myślałam że to we mnie już nie siedzi...
Jak opuszczenie przez rodzica wpływa na rozwój? Czy syn nie odczuje też skutków?
No właśnie, to są wszystko złożone sprawy... Często granica między uzależnieniem a jego brakiem jest płynna i trudna do uchwycenia. Jednym z takich testów kontrolnych jest kontynuowanie określonych zachowań, mimo szkód jakie ze sobą niosą. Choć nie jest on tak całkowicie wymierny - bo są nałogi w których szkody pojawiają się późno, po wielu latach nawet, lub są one łatwe do przeoczenia.

Podobnie jest z przyczynami różnych zachowań - to także jest bardzo złożone. Z drugiej strony w człowieku piękne jest to, że nigdy nic nie jest w nas zdeterminowane. Podoba mi się bardzo opowieśc o dwóch braciach: jeden z nich był wspaniałym ojcem i mężem, troskliwym i kochającym, rozwijał się zawodowo, żył pełnią życia. Drugi był alkoholikiem, jego rodzina się rozpadła. Zapytani o przyczynę takiego stanu ich życia obaj bracia udzielili tej samej odpowiedzi: Miałem ojca alkoholika.

Tak moim okiem, jak to teraz widzę, te wszystkie nadkontrole i resztę:

Zaczynając terapię współuzależnienia nie sądziłam, że w pewnych sprawach będę musiała sięgać aż do wczesnego dzieciństwa. Myślałam, że większość moich trudności zaczęła się w relacji z mężem. I wiele z nich - owszem. Ale wiele predyspozji do określonych zachowań, działania według określonych mechanizmów, mój poziom lęku - mają jednak korzenie w dzieciństwie. W terapii, w pracy nad sobą, nad swoim rozwojem duchowym to się powoli układa. I znów - piękne jest to, że w zasadzie wszystko można zmienić.

Sądziłam też z początku, że to ja mam się w terapii zmieniać, że są obszary w których jestem nie w porządku, coś ze mną jest nie tak. Z drugiej strony mam silne mechanizmy obronne i zastanawiałam sie kim będę, jeśli na skutek terapii się zmienię. Obawiałam się, że odejdę od siebie i budziło to mój lęk i sprzeciw. Ale to nie do końca tak wygląda obecnie moimi oczami. To jednak jest bardziej jak proces zdrowienia, dochodzenia do siebie. Leczę się z dużego poziomu lęku, ze skłonności do zakłamywania sobie rzeczywistości, z wypierania i zamrażania emocji. Gdy widzę, jak te trudności, mechanizmy, lęki we mnie powstawały - przestaję się postrzegać negatywnie. Zaczynam odczuwać wobec siebie troskę, empatię, nawet czułość. I miłość. Zmienia się moje funkcjonowanie, wiele moich przekonań, moja relacja ze światem, z ludźmi, z Bogiem. Ze mną samą. Ale nie ja. Ja siebie odkrywam - a to co innego. Siostra Anna Pudełko, którą polecam, mówi czasem, że Bóg każdą z nas jest zachwycony. Bardzo sceptycznie patrzyłam na możliwość zachwytu akurat mną - ale zaczynam to rozumieć :) To także piękne, móc się zachwycić sobą - i innymi ludźmi - jako dziełami Boga.

Tu także granica jest płynna i trudno mi ją wyrazić. Potrzebuję do tego wyjść od Boga: każdy i każda z nas jest stworzony przez Niego w sposób absolutnie doskonały. Potem na skutek różnych zdarzeń, nie zawsze zawinionych, często nie, potem także własnych decyzji, głupich, ale nie zawsze złych, często podejmowanych w dobrej wierze - gubimy się, zaczynamy wpadać w różne mechanizmy, nadkontrole, nasze funkcjonowanie staje się w niektórych obszarach zaburzone. Terapia i praca ze sobą są procesem powrotu.

Co do opuszczenia przez rodzica: także się martwię o syna, jak na niego wpłynie sytuacja dorastania w rozbitej rodzinie, w trudnej relacji z uzależnionym tatą. Sądzę, że pomysł kompensowania dziecku takiego braku, czy próby bycia ojcem przez mamę nie są najlepszymi pomysłami. Z drugiej strony, gdy czytam Biblię, jest tam mnóstwo historii dzieci, które wychowane bez ojca wyrastały na zdrowych emocjonalnie ludzi i takich, na których zostawiało to ślad. Na ile staram się zrozumieć te historie, co było kluczowe, to nie sam fakt opuszczenia, ale raczej środowisko w jakim dorastało dziecko. Ojciec jest potrzebny i jego zdrowa obecność - czy raczej obojga rodziców pozostających w dobrej małżeńskiej relacji - tworzą idealne środowisko wychowacze. To na pewno. Ale myślę też, że możliwe jest stworzenie dobrego środowiska wychowawczego w trudniejszych okolicznościach :) Tu także nie ma determinacji :)
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

W tej książce jest o trójkącie wybawiciel prześladowca ofiara. To jest schemat jaki u nas panował, dokładnie to odwaliło się we wrześniu. On się wypisał już z tego układu. Nie wiem ile w nim trwał bo chciał a na ile tylko by mnie nie zranić (chociaż mnie ranił tylko w inny sposób). Przeraża mnie to że tak bezwładnie działam. Czy da się to przenieść na wychowanie? Chodzi o to, że boję się by nie uwikłać się w schemat z dzieckiem.. staram się pozwolić dziecku być dzieckiem, nie mieć wygórowanych oczekiwań, ale jeśli tyle lat nie widziałam pewnych rzeczy na ile jestem wystarczająco dobrą matką a na ile tylko tak mi się wydaje...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: Caliope »

Nowiutka pisze: 15 maja 2021, 12:09 W tej książce jest o trójkącie wybawiciel prześladowca ofiara. To jest schemat jaki u nas panował, dokładnie to odwaliło się we wrześniu. On się wypisał już z tego układu. Nie wiem ile w nim trwał bo chciał a na ile tylko by mnie nie zranić (chociaż mnie ranił tylko w inny sposób). Przeraża mnie to że tak bezwładnie działam. Czy da się to przenieść na wychowanie? Chodzi o to, że boję się by nie uwikłać się w schemat z dzieckiem.. staram się pozwolić dziecku być dzieckiem, nie mieć wygórowanych oczekiwań, ale jeśli tyle lat nie widziałam pewnych rzeczy na ile jestem wystarczająco dobrą matką a na ile tylko tak mi się wydaje...
A co to według Ciebie znaczy pozwolić dziecku być dzieckiem?
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Jak się odkochać i odwiesić? Zrezygnował z tego weekendu z dzieckiem. Parę minut temu dowiedziałam się, że dziś noc muzeów i zrozumiałam, że pewnie spędzi ten czas z nią. Syn nie był zaskoczony. Gdy dwa razy w tym tygodniu mówiłam mu, że w niedzielę się z tatą zobaczy, kiwał mi głową z pewną taką rezerwą, jakby sam znosił to lepiej ode mnie, jakbym to ja miała nadzieję nie on na te spotkanie. A ja też zaczynam tęsknić za związkiem. Chciałabym być kobietą, ukochaną a nie tylko matką.chcialabym iść na randkę, na takie wydarzenie lub na kawę do restauracji...
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dramat

Post autor: elena »

Nowiutka pisze: 15 maja 2021, 19:06 Jak się odkochać i odwiesić? Zrezygnował z tego weekendu z dzieckiem. Parę minut temu dowiedziałam się, że dziś noc muzeów i zrozumiałam, że pewnie spędzi ten czas z nią. Syn nie był zaskoczony. Gdy dwa razy w tym tygodniu mówiłam mu, że w niedzielę się z tatą zobaczy, kiwał mi głową z pewną taką rezerwą, jakby sam znosił to lepiej ode mnie, jakbym to ja miała nadzieję nie on na te spotkanie. A ja też zaczynam tęsknić za związkiem. Chciałabym być kobietą, ukochaną a nie tylko matką.chcialabym iść na randkę, na takie wydarzenie lub na kawę do restauracji...
Rozumiem Cię. Tez przechodziłam taki okres gdy brakowało mi randek itp. Nawet raz umówiłam się na takie spotkanie z dawnym znajomym, po którym byłam „zakochana” i miałam motyle w brzuchu i zaczęłam kombinować jakby tu dogadać się z Bogiem, ze w zasadzie to mąż mnie zostawił a ja jestem młoda i potrzebuje mężczyzny i chyba to nic złego przecież. Gdy teraz o tym myśle to mam uśmiech na twarzy. Na szczęście dzięki różnym dziwnym sytuacjom do kolejnych spotkań nie doszło (a następne randki były już zaplanowane), myśle, że tu zadziałał Bóg, abym nie kontynuowała tej znajomosci. Od jakiegoś czasu nie mam takich pomysłów, jestem blisko Boga i naprawdę nie potrzebuje innych relacji, nie licząc relacji małżeńskiej, wiem, ze tylko w małżeństwie będę spełniona, w żadnym innym związku z innym mężczyzna niż mój mąż nie będę mieć pełnego, prawdziwego spełnienia. A na Noc Muzeów mogę pójść z koleżanką, sąsiadką, grupą znajomych czy kimś innym i tez będzie super :)

Co do Twojego pytania to nie wiem, bo się nie odkochałam i pewnie jeszcze nie do końca odwiesilam od męża, ale dzięki modlitwie, pracy nad sobą i ciekawym zajęciom żyję mi się lepiej i pogodniej.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

Caliope pisze: 15 maja 2021, 18:44 A co to według Ciebie znaczy pozwolić dziecku być dzieckiem?
Nie wiem jak to ująć. Nie zawsze pomagam i nie zawsze jestem konsekwentna tzn miałam duży problem z autonomią dziecka (sama nie bylam wypuszczona przez mamę, stąd przyzwyczajenie do walki o swoje zdanie - marudzenie o moje studia na które mąż nie chciał się zgodzić nie było dla mnie problem, nie było też znaczące moje marudzenie na jego plany np. tatuażu ale jego to dotykało), naczytałam się pozytywnej dyscypliny i podobnych książek i czasem odpuszczam i pozwalam na naturalne konsekwencje (nawet uderzenie się dziecka jeśli nie zakładam zbyt dużego urazu). Nie chcę walczyć z nim o to co on chce. Z drugiej strony rodzicielstwo wiąże się z kontrolą która często nie jest doceniana (histeria eskaluje albo jest foch bo się zabrania). I boję się wpaść w schemat żeby przez wybawianie (rekompensaty bo ojciec znika, poświęcanie się chociaż do końca to chyba ani mąż ani ja byśmy się na dziecko nie zdecydowali drugi raz) nie mieć potem pretensji i się nie uzalac (tez z domu rodzinnego - postawa, że dziecko jest przeszkodą realizacji swojego życia). Cieszę się macierzyństwem ale brakuje mi czegoś więcej, nie umiem żyć samym dzieckiem. To miał być dodatek a nie zastępstwo za moje życie.
Nowiutka

Re: Dramat

Post autor: Nowiutka »

elena pisze: 15 maja 2021, 22:52 Rozumiem Cię. Tez przechodziłam taki okres gdy brakowało mi randek itp. Nawet raz umówiłam się na takie spotkanie z dawnym znajomym, po którym byłam „zakochana” i miałam motyle w brzuchu i zaczęłam kombinować jakby tu dogadać się z Bogiem, ze w zasadzie to mąż mnie zostawił a ja jestem młoda i potrzebuje mężczyzny i chyba to nic złego przecież. Gdy teraz o tym myśle to mam uśmiech na twarzy. Na szczęście dzięki różnym dziwnym sytuacjom do kolejnych spotkań nie doszło (a następne randki były już zaplanowane), myśle, że tu zadziałał Bóg, abym nie kontynuowała tej znajomosci. Od jakiegoś czasu nie mam takich pomysłów, jestem blisko Boga i naprawdę nie potrzebuje innych relacji, nie licząc relacji małżeńskiej, wiem, ze tylko w małżeństwie będę spełniona, w żadnym innym związku z innym mężczyzna niż mój mąż nie będę mieć pełnego, prawdziwego spełnienia. A na Noc Muzeów mogę pójść z koleżanką, sąsiadką, grupą znajomych czy kimś innym i tez będzie super :)

Co do Twojego pytania to nie wiem, bo się nie odkochałam i pewnie jeszcze nie do końca odwiesilam od męża, ale dzięki modlitwie, pracy nad sobą i ciekawym zajęciom żyję mi się lepiej i pogodniej.
Przechodzę ten okres drugi raz, tyle tylko, że nie mam już żadnych nadziei na to, że na randkę trafię z mężem. Nie ma tu na co czekać i czego ratować. Nie wiem czy Bóg kiedykolwiek chciał nas razem mąż na pewno nie. Wciąż tylko mnie odrzucał. Nie mam pojęcia dlaczego mi się oświadczył i przysięgał ale przysięga nie ma dla niego takiego znaczenia jak dla mnie.
Wszyscy moi znajomi mają rodziny, dzieci, izolują się nie bardzo mam z kim iść na jakieś wydarzenie, ale nie o to chodzi, zawsze mogę iść sama czy z synem, chodzi raczej o to by wreszcie przestać być odrzucaną. Chciałabym być z mężem ale.. tyle lat nie zmusilam go do miłości, tyle lat sam jej nie wybrał, jak długo mam czekać na coś co nigdy nie nadejdzie?
ODPOWIEDZ