Przegrana...
Moderator: Moderatorzy
Przegrana...
Witajcie po długiej przerwie. Dawno nie pisałam bo w sumie nie było o czym. Po miesiącach walki ze sobą głównie czego byliście świadkami przez kilka miesięcy. http://archiwum.kryzys.org/viewtopic.php?t=15180
Z waszą pomocą przetrwałam najgorszy czas... Tak mi się przynajmniej wydawało... Nadszedł maj.... Postawilam wreszcie granice mojemu mężowi... Było to bardzo bolesne doświadczenie.... Potem rekolekcje w Ożarowie, które były..... Zarówno wspaniałe jak i bardzo ciężkie dla mnie. Zaczęły się wakacje pełne atrakcji i pomimo braku kontaktu z mężem bardzo spokojne. 23 czerwca zaczęłam swoją 3 NP.... I było tak strasznie spokojnie.... Skończyłam 15 sierpnia.... Taka radosna, spokojna.... I w sobotę cios.... Tak olbrzymi, że nawet dziś... Brakuje mi tchu. Mój mąż wrzucił na fb zdjęcie swojego dziecka. Cuda jednak są.... Mój mąż, z którym ja nie mam dziecka... Został tata... On i kochanka zostali nagrodzeni.... Dzięki Matce Boskiej jednak żyje... Dlatego podczas omawiania nowenny było tak spokojnie. Ona mnie przygotowywała na ten cios. Ale ja straciłam zapał i wiarę w modlitwę... Bo okazałam się nie godna aby dać dziecko mojemu mężowi. Tyle lat próśb i modlitw. Nie bd rozpisywać się na temat mojego męża. Do dzisiejszego dnia nie raczył odezwać się ani jednym słowem. Napisać cokolwiek. Wszystkie słowa... Ze żałuję, że gdyby mógł to by cofnął czas... Okazały się kłamstwem. Okrutnym. Kim trzeba być aby narazić dwoje.. Kiedyś najważniejszych ludzi.... Na taką traume. Byłam na zawierzeniu w Częstochowie.... I znowu Matenko zadziałała... W poniedziałek mąż odezwał się do syna.... Po 2 miesiącach milczenia... I tak jest do dziś... Dzwoni codziennie... Chyba że jest z nią... Wtedy nie... Obiecał mu ze bd wpłacal mu jakieś pieniążki.... Pożyjemy... Zobaczymy... O dziecku ani słowa... Planuje wyjazd za granice.... Znowu bardzo chaotycznie.... Ale od kilku dni nie radzę sb już nawet z modlitwą. Miałam zacząć 4 NP w nasza 11 rocznicę ślubu... 23 września... Ale usnelam... To samo kolejnego dnia... Jestem strasznie zmęczona... I samotna... Syn od września w internacie... Po letniej radości nie ma śladu... Przepraszam, że tyle...
Z waszą pomocą przetrwałam najgorszy czas... Tak mi się przynajmniej wydawało... Nadszedł maj.... Postawilam wreszcie granice mojemu mężowi... Było to bardzo bolesne doświadczenie.... Potem rekolekcje w Ożarowie, które były..... Zarówno wspaniałe jak i bardzo ciężkie dla mnie. Zaczęły się wakacje pełne atrakcji i pomimo braku kontaktu z mężem bardzo spokojne. 23 czerwca zaczęłam swoją 3 NP.... I było tak strasznie spokojnie.... Skończyłam 15 sierpnia.... Taka radosna, spokojna.... I w sobotę cios.... Tak olbrzymi, że nawet dziś... Brakuje mi tchu. Mój mąż wrzucił na fb zdjęcie swojego dziecka. Cuda jednak są.... Mój mąż, z którym ja nie mam dziecka... Został tata... On i kochanka zostali nagrodzeni.... Dzięki Matce Boskiej jednak żyje... Dlatego podczas omawiania nowenny było tak spokojnie. Ona mnie przygotowywała na ten cios. Ale ja straciłam zapał i wiarę w modlitwę... Bo okazałam się nie godna aby dać dziecko mojemu mężowi. Tyle lat próśb i modlitw. Nie bd rozpisywać się na temat mojego męża. Do dzisiejszego dnia nie raczył odezwać się ani jednym słowem. Napisać cokolwiek. Wszystkie słowa... Ze żałuję, że gdyby mógł to by cofnął czas... Okazały się kłamstwem. Okrutnym. Kim trzeba być aby narazić dwoje.. Kiedyś najważniejszych ludzi.... Na taką traume. Byłam na zawierzeniu w Częstochowie.... I znowu Matenko zadziałała... W poniedziałek mąż odezwał się do syna.... Po 2 miesiącach milczenia... I tak jest do dziś... Dzwoni codziennie... Chyba że jest z nią... Wtedy nie... Obiecał mu ze bd wpłacal mu jakieś pieniążki.... Pożyjemy... Zobaczymy... O dziecku ani słowa... Planuje wyjazd za granice.... Znowu bardzo chaotycznie.... Ale od kilku dni nie radzę sb już nawet z modlitwą. Miałam zacząć 4 NP w nasza 11 rocznicę ślubu... 23 września... Ale usnelam... To samo kolejnego dnia... Jestem strasznie zmęczona... I samotna... Syn od września w internacie... Po letniej radości nie ma śladu... Przepraszam, że tyle...
Re: Przegrana...
Kasedo, teraz Cię po prostu przytulam.
I przypomnę Ci słowa o. Szustaka - "kiedy idziesz przez piekło - nie zatrzymuj się!"
Pamiętaj, że nie jesteś samotna, masz ludzi wokół siebie, masz wspólnotę, i masz Boga. Tak myślę, że może na razie nie szukaj radości na zewnątrz. Zadbaj o siebie. Żałobę trzeba przeżyć. A przyszłość pewnie będzie.... zupełnie inna niż sobie wyobrażasz tylko daj Bogu o nią i o Ciebie zadbać
I przypomnę Ci słowa o. Szustaka - "kiedy idziesz przez piekło - nie zatrzymuj się!"
Pamiętaj, że nie jesteś samotna, masz ludzi wokół siebie, masz wspólnotę, i masz Boga. Tak myślę, że może na razie nie szukaj radości na zewnątrz. Zadbaj o siebie. Żałobę trzeba przeżyć. A przyszłość pewnie będzie.... zupełnie inna niż sobie wyobrażasz tylko daj Bogu o nią i o Ciebie zadbać
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Przegrana...
Absolutnie nie możesz tak interpretować tego,że nie masz dzieci. Tak czasem jest. I nie świadczy to o tym,że Bóg Cię nie wysłuchał , nie wysłuchał Twoich próśb i modlitw. On wie co robi i dlaczego. My nie jesteśmy w stanie tego pojąć i nawet nie staraj się bo możesz błędnie odczytać zamiary Boga. Wiem ,że to trudne, ale postaraj się przyjąć to.
Re: Przegrana...
Kasedo,przytulam,
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Re: Przegrana...
Tylko widzisz... Ja mam dziecko... Syna.... Nie mieliśmy dzieci z mężem.... 11 lat się staraliśmy...helenast pisze: ↑01 paź 2017, 17:04Absolutnie nie możesz tak interpretować tego,że nie masz dzieci. Tak czasem jest. I nie świadczy to o tym,że Bóg Cię nie wysłuchał , nie wysłuchał Twoich próśb i modlitw. On wie co robi i dlaczego. My nie jesteśmy w stanie tego pojąć i nawet nie staraj się bo możesz błędnie odczytać zamiary Boga. Wiem ,że to trudne, ale postaraj się przyjąć to.
Teraz gdy on ma dziecko z nią... Swoje jedyne dziecko.... Nie zostawi jej i tego maleństwa. Nawet jeśli w jego słowach, że żałuję wszystkiego... Był chociaż cień prawdy.
każdy sąd da mu rozwód bo po ludzku nas nic nie łączy.... Ich wszystko....
Re: Przegrana...
Po ludzku patrząc na wiele sytuacji, faktycznie można dojść do wniosku, ze pozostaje Ci czarna rozpacz...
No ale na szczęście jest jeszcze Bóg i jego sprawiedliwość i Jego opieka.
Helenest próbowała Ci wyjaśnić (jeśli mogę powiedzieć jak zrozumiałam jej słowa), że jeśli nawet teraz nie rozumiesz, dlaczego tak trudne doświadczenie życiowe Cię spotyka to może kiedyś zrozumiesz, a może dopiero w niebie. Ale na pewno kiedyś przyjdą odpowiedzi na Twoje pytania w sercu.
A na razie pokładaj nadzieję w Panu. Poczytaj psalmy, wiele z nich jest o utrapieniach, ucisku i mocy Bożej, która WSZYSTKO może.
Nie trać wiary, bo kiedy jesteśmy w najtrudniejszych chwilach to Bóg jest najbliżej. Przeżył opuszczenie w ogrodzie oliwnym, potem zdradę apostołów, wyparcie się Piotra, potem sam przeszedł Drogę Krzyżową, wie wszystko o cierpieniu. Ale pokonał je i zmartwychwstał! Czyż można mieć bliższego Przyjaciela, który wie wszystko co przezywasz i czeka z otwartymi ramionami by Cie przytulić? Nie zwlekaj, wtul się w Jezusa.
Z Bogiem
No ale na szczęście jest jeszcze Bóg i jego sprawiedliwość i Jego opieka.
Helenest próbowała Ci wyjaśnić (jeśli mogę powiedzieć jak zrozumiałam jej słowa), że jeśli nawet teraz nie rozumiesz, dlaczego tak trudne doświadczenie życiowe Cię spotyka to może kiedyś zrozumiesz, a może dopiero w niebie. Ale na pewno kiedyś przyjdą odpowiedzi na Twoje pytania w sercu.
A na razie pokładaj nadzieję w Panu. Poczytaj psalmy, wiele z nich jest o utrapieniach, ucisku i mocy Bożej, która WSZYSTKO może.
Nie trać wiary, bo kiedy jesteśmy w najtrudniejszych chwilach to Bóg jest najbliżej. Przeżył opuszczenie w ogrodzie oliwnym, potem zdradę apostołów, wyparcie się Piotra, potem sam przeszedł Drogę Krzyżową, wie wszystko o cierpieniu. Ale pokonał je i zmartwychwstał! Czyż można mieć bliższego Przyjaciela, który wie wszystko co przezywasz i czeka z otwartymi ramionami by Cie przytulić? Nie zwlekaj, wtul się w Jezusa.
Z Bogiem
Re: Przegrana...
I tu niestety pojawia sie problem....nie umiem się pogodzić, że być może dopiero w niebie....myślałam, że Bogu zależy na uratowaniu każdego sakramentalnego małżeństwa....a patrząc na to ci sie dzieje...ile małżeństw dziennie się rozpada.....dostałam tyle łask od Matki Boskiej i od Jezusa...maleńkie cuda....a tu nagle taki cios....bo nikłe do tej pory szanse na ratunek....z pojawieniem się dziecka ...przepadły.....Magnolia pisze: ↑01 paź 2017, 20:49 No ale na szczęście jest jeszcze Bóg i jego sprawiedliwość i Jego opieka.
Helenest próbowała Ci wyjaśnić (jeśli mogę powiedzieć jak zrozumiałam jej słowa), że jeśli nawet teraz nie rozumiesz, dlaczego tak trudne doświadczenie życiowe Cię spotyka to może kiedyś zrozumiesz, a może dopiero w niebie. Ale na pewno kiedyś przyjdą odpowiedzi na Twoje pytania w sercu.
Re: Przegrana...
Kasedo ,
prosta kobieta jestem ,wiec napisze Ci na moim przykladzie..
rano poszlam na grzyby .. msza dzisiaj na 16 h ...modle sie i chodze .. zagapilam sie i jestem w srodku polanki w gestych jezynach .. nie wiem ,jak weszlam .. modlilam sie szczerze ....to fakt ...
Pierwsza mysl ..wycofac sie do tylu .. nawet zaczelam ,ale Olsnilo mnie ...
mam do pokonania tez trudnosci "jezyny sa z tylu takie same ,jak te z przodu "
wiec Warto isc do Przodu ,
szkoda energii na wycofywanie sie...
Kasedo ,ja od dzisiejszego dnia nie wycofuje sie...
Ide do przodu ..
Zawsze bylas dla mnie wzorem ,tyle razy omadlalas dziewczyny " zagrozone" i
i teraz Ty chcesz sie wycofac ..
TO NIE FAIR....
Dasz rade ,
jestem z Toba w modlitwie
Bozej odwagi ...
prosta kobieta jestem ,wiec napisze Ci na moim przykladzie..
rano poszlam na grzyby .. msza dzisiaj na 16 h ...modle sie i chodze .. zagapilam sie i jestem w srodku polanki w gestych jezynach .. nie wiem ,jak weszlam .. modlilam sie szczerze ....to fakt ...
Pierwsza mysl ..wycofac sie do tylu .. nawet zaczelam ,ale Olsnilo mnie ...
mam do pokonania tez trudnosci "jezyny sa z tylu takie same ,jak te z przodu "
wiec Warto isc do Przodu ,
szkoda energii na wycofywanie sie...
Kasedo ,ja od dzisiejszego dnia nie wycofuje sie...
Ide do przodu ..
Zawsze bylas dla mnie wzorem ,tyle razy omadlalas dziewczyny " zagrozone" i
i teraz Ty chcesz sie wycofac ..
TO NIE FAIR....
Dasz rade ,
jestem z Toba w modlitwie
Bozej odwagi ...
Re: Przegrana...
Nie wiem....już nic nie wiem....jeszcze rok temu nie wierzyłam w nic....potem spotkałam Pana Boga u Sycharków....i moja wiara rosła..z dnia na dzień....tak mocno, że wierzyłam, że mąż wróci i jeszcze będzie nam dane zostać rodzicami.....wierzyłam, że Pan Bóg działa bo mój mąż....nie mógł całkowicie odejść..mówił że żałuje...był smutny, gdy mówił ...muszę jechać....
Wiadomość o dziecku mnie nie zabiła...i wierzę, że tu działała Matka Boska...a jednak żal rośnie....każdego dnia coraz bardziej....może dlatego, że on nadal milczy...nie wiem czy nie ma odwagi...czy jestem nikim ważnym ...
Tak po ludzku....nie widzę już szans....nadziei...chociaż pozwu nadal nie ma...
Nie potrafię pogodzić sie z Bożym planem na moje życie...czyli samotność....nie umiem żyć sama...
Wiadomość o dziecku mnie nie zabiła...i wierzę, że tu działała Matka Boska...a jednak żal rośnie....każdego dnia coraz bardziej....może dlatego, że on nadal milczy...nie wiem czy nie ma odwagi...czy jestem nikim ważnym ...
Tak po ludzku....nie widzę już szans....nadziei...chociaż pozwu nadal nie ma...
Nie potrafię pogodzić sie z Bożym planem na moje życie...czyli samotność....nie umiem żyć sama...
Re: Przegrana...
Kasedo, jak już ktoś pisał - teraz masz czas żałoby. Trzeba ten etap przejść, opłakać i wypłakać się bez zamiatania pod dywan, że nic takiego się nie stało. Ale... ten etap ma swój określony czas(dla każdego inny) i po nim trzeba się podnieść, otrząsnąć i żyć dalej.
Ja często wracam do słów które w mojej najciemniejszej dolinie ktoś mi na Krokach napisał:
"Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj.
Jesteś ukochaną Córką Króla !"
Ja często wracam do słów które w mojej najciemniejszej dolinie ktoś mi na Krokach napisał:
"Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj.
Jesteś ukochaną Córką Króla !"
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Przegrana...
kasedo, skarbie, dla Ciebie
https://m.youtube.com/watch?v=IvpyRJhaeWs
https://www.youtube.com/watch?v=azM_1GBd0KA
Przytulam kochana
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: Przegrana...
Kasedo, ja nie wiem jaki Bóg ma dla Ciebie plan, ale zdecydowanie Bóg ma wiekszą perspektywę niż my na ziemi.kasedo pisze: ↑01 paź 2017, 21:32 Nie wiem....już nic nie wiem....jeszcze rok temu nie wierzyłam w nic....potem spotkałam Pana Boga u Sycharków....i moja wiara rosła..z dnia na dzień....tak mocno, że wierzyłam, że mąż wróci i jeszcze będzie nam dane zostać rodzicami.....wierzyłam, że Pan Bóg działa bo mój mąż....nie mógł całkowicie odejść..mówił że żałuje...był smutny, gdy mówił ...muszę jechać....
Wiadomość o dziecku mnie nie zabiła...i wierzę, że tu działała Matka Boska...a jednak żal rośnie....każdego dnia coraz bardziej....może dlatego, że on nadal milczy...nie wiem czy nie ma odwagi...czy jestem nikim ważnym ...
Tak po ludzku....nie widzę już szans....nadziei...chociaż pozwu nadal nie ma...
Nie potrafię pogodzić sie z Bożym planem na moje życie...czyli samotność....nie umiem żyć sama...
Patrzymy na daną sytuację w ludzki sposób, ale nie powinniśmy na tym pozostać. Właśnie tu pojawia się zaufanie i nadzieja. Choćby dlatego, ze widzisz działanie Matki Bożej i Boga w swoim życiu w poprzednich miesiącach, to dziś pozostań wierna. Wierność jest cnotą Boga i dlatego ceni ja sobie u swoich wyznawców (swoja drogą nazwanych inaczej wiernymi). W każdym razie w tym momencie próby nie poddawaj się rozpaczy, bo tam nie znajdziesz Boga, pocieszenia i pobłądzisz.
Trwaj wiernie na modlitwie, szukaj schronienia i opieki w Bogu. Mimo wszystko i ponad wszystko.
Przecież żadna tragedia ludzka, nie ma wpływu na Boga jako takiego, nadal jest Wielki, nadal jest Stworzycielem świata, nadal jest Miłością, nadal jest Miłosierdziem i Dobrem. Im większe swoje cierpienie Mu powierzysz, oddasz, tym więcej łaski otrzymasz.
Bóg Cię nie opuścił, a "jeśli Bóg jest z nami, któż przeciwko nam?"
Rz 8, 31B-35. 37-39
Bracia: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?
Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej: zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienia, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki temu, który nas umiłował.
I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
Nie myśl teraz o samotności w całym twoim przyszłym życiu, bo nie wiesz co będzie jutro. Nikt z nas nie wie co będzie jutro, więc po co tym się zajmować. Skup się na dziś. Dziś trzeba ugotować obiad, dziś trzeba pójść do pracy, dziś trzeba zjeść. Dziś jesteś matką dla syna, On cię potrzebuje dziś.
Z Bogiem
Re: Przegrana...
Witajcie... Dziekuje za każde słowo... S żona... Jak dojadę do Porszewic to sb poważnie pogadamy...
a teraz już tak na poważnie....Czas żałoby... Najpierw po mężu... Długa była ale ten miniony rok był pomimo wszystko wspaniałym rokiem... Z rozancem w ręku, nocnymi pogaduszkami z Panem Bogiem, listami do św. Józefa.... Ja zatwardziala niewierna .. Pan Bóg postawił na mojej drodze cudownych ludzi... Moich sycharkow, potem Was tutaj... JACKU, GOSIU, S ZONO, NIRVANNO, MARKU, ... lista długa... Potem kolejnych, którzy naprawdę ze szczerego serca mnie podciagali z tej mojej przepaści. Wiecie, że głęboka... Tak duża jak moje uzależnienie od męża... Bo chociaż wiem że mogę oddychać i żyć... Całkiem nieźle bez jego wsparcia.... To jednak tak jakbym nie żyła.... Bo jego nie ma.... Nauczyłam się od Was nie planować daleko... Żyć chwilą... Rozwijać się... Więc spędziłam super wakacje... Wkrótce zaczynam kolejne studia.... Umiem się śmiać i cieszyć życiem.... Ale tak... Do 16...bo potem pusty dom tylko ja i mały szkodnik.... pies. Samotność wybiera z każdego kąta... To mnie przeraża... I myśl, że czas tak szybko ucieka.. Każdy dzień spędzony z kochanka i dzieckiem scala ich związek nierozerwalnie. Dziękuję Bogu, że przynajmniej mąż odezwał się do naszego syna... Bo ten chociaż już prawie dorosły bardzo tęsknil...
wiem, że nie mam na nic wpływu, że muszę oddać swoją rodzinę całkowicie, pogodzić z wolą Pana. Przestać gadać, a zacząć słuchać.... Bardzo to trudne dla mnie... Albo jestem strasznie odporna na wiedzę....
a teraz już tak na poważnie....Czas żałoby... Najpierw po mężu... Długa była ale ten miniony rok był pomimo wszystko wspaniałym rokiem... Z rozancem w ręku, nocnymi pogaduszkami z Panem Bogiem, listami do św. Józefa.... Ja zatwardziala niewierna .. Pan Bóg postawił na mojej drodze cudownych ludzi... Moich sycharkow, potem Was tutaj... JACKU, GOSIU, S ZONO, NIRVANNO, MARKU, ... lista długa... Potem kolejnych, którzy naprawdę ze szczerego serca mnie podciagali z tej mojej przepaści. Wiecie, że głęboka... Tak duża jak moje uzależnienie od męża... Bo chociaż wiem że mogę oddychać i żyć... Całkiem nieźle bez jego wsparcia.... To jednak tak jakbym nie żyła.... Bo jego nie ma.... Nauczyłam się od Was nie planować daleko... Żyć chwilą... Rozwijać się... Więc spędziłam super wakacje... Wkrótce zaczynam kolejne studia.... Umiem się śmiać i cieszyć życiem.... Ale tak... Do 16...bo potem pusty dom tylko ja i mały szkodnik.... pies. Samotność wybiera z każdego kąta... To mnie przeraża... I myśl, że czas tak szybko ucieka.. Każdy dzień spędzony z kochanka i dzieckiem scala ich związek nierozerwalnie. Dziękuję Bogu, że przynajmniej mąż odezwał się do naszego syna... Bo ten chociaż już prawie dorosły bardzo tęsknil...
wiem, że nie mam na nic wpływu, że muszę oddać swoją rodzinę całkowicie, pogodzić z wolą Pana. Przestać gadać, a zacząć słuchać.... Bardzo to trudne dla mnie... Albo jestem strasznie odporna na wiedzę....
Re: Przegrana...
Droga Kasedo
Może jest jak napisałaś, a może zupełnie nie.
Ten szybko płynący wspólnie czas z kochanką i dzieckiem, wcale nie jest taki jednoznaczny.
Będzie, co Bóg da. Moze się okazac, ze Cię zaskoczy.
Jesteś silną kobietą.
Nie obserwowałam Ciebie w czasie, ale twoją siłę czuje się po prostu.
☺