Kryzys

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: sajmon123 » 07 kwie 2021, 18:58

Jak mam być szczery to zgadzam się, że nikt nie musi, każdym może chcieć. Jednak nie zapominajmy, że autorka ma słodkiego niemowlaka, który pewnie dokłada zmęczenia fizycznego jak i psychicznego. Przy tak małym dziecku, nie ma czy mi się chce czy nie. Mąż musi pomóc dużo więcej niż "zwykle" czy tego chce czy nie. Takie jest moje zdanie na ten temat - tylko mówić mężowi wprost co ma zrobić (nie jak, niech się uczy), a nie mieć pretensji, że się nie domyślił. I nie chodzi mi tylko o wsparcie w domu, ale przede wszystkim psychiczne. Mów mężowi wprost, że potrzebujesz się przytulić, wesprzeć na jego silnym ramieniu itd. Silna, zdrowa mama karmiąca to też spokojniejsze dziecko.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: Astro » 08 kwie 2021, 11:56

Maż powinien pomagać przy dziecku i to dużo , dużo więcej bo to niemowlę. Tu nie ma co debatować i mówić czy mu sie chce , czy jest zmęczony czy nie , czy jeszcze cos innego itd.
Dziewczyna jest m-c po porodzie to jest dość trudny czas dla kobiety . Już sam poród bywa ciężki, lub bardzo ciężki .
Każde wsparcie jest ważne i to psychiczne i to fizyczne.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek » 08 kwie 2021, 13:43

Astro pisze:
08 kwie 2021, 11:56
Maż powinien pomagać przy dziecku i to dużo , dużo więcej bo to niemowlę. Tu nie ma co debatować i mówić czy mu sie chce , czy jest zmęczony czy nie , czy jeszcze cos innego itd.
Dziewczyna jest m-c po porodzie to jest dość trudny czas dla kobiety . Już sam poród bywa ciężki, lub bardzo ciężki .
Każde wsparcie jest ważne i to psychiczne i to fizyczne.
Szkoda, że 10 lat temu mój mąż nie czytał, słuchał takich słów. Ja jego pomocy nie doświadczyłam, a po cesarce nie powinnam nawet nosić naszego maleństwa, które urodziło się dużo za duże. Jak ja bym takie podejście innych panów wtedy znała to sama bym wtedy od męża odeszła, bo na moje prośby o pomoc zajęcie się dzieckiem słyszałam tylko - od tego jest matka, jak będzie starszy to będę się nim zajmować. Syn ma 9 lat i mąż dalej się nie garnie do spędzania czasu z synem. Wszystko na moich barkach.

Jeśli mąż Happybean widzi bardziej potrzebę zmian u niej niż u siebie (podobnie zawsze miał mój mąż) to niestety może jej być niezmiernie trudno nawet prosić o pomoc męża, a niestety jak panowie zauważyliście opieka nad takim maleństwem wyczerpuje fizycznie i psychicznie, i nierzadko kobieta nie ma ochoty na żadne zmiany oraz brakuje jej siły oraz czasu na dbanie o siebie.

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: sajmon123 » 08 kwie 2021, 14:39

Bławatek pisze:
08 kwie 2021, 13:43
Astro pisze:
08 kwie 2021, 11:56
Maż powinien pomagać przy dziecku i to dużo , dużo więcej bo to niemowlę. Tu nie ma co debatować i mówić czy mu sie chce , czy jest zmęczony czy nie , czy jeszcze cos innego itd.
Dziewczyna jest m-c po porodzie to jest dość trudny czas dla kobiety . Już sam poród bywa ciężki, lub bardzo ciężki .
Każde wsparcie jest ważne i to psychiczne i to fizyczne.
Szkoda, że 10 lat temu mój mąż nie czytał, słuchał takich słów. Ja jego pomocy nie doświadczyłam, a po cesarce nie powinnam nawet nosić naszego maleństwa, które urodziło się dużo za duże. Jak ja bym takie podejście innych panów wtedy znała to sama bym wtedy od męża odeszła, bo na moje prośby o pomoc zajęcie się dzieckiem słyszałam tylko - od tego jest matka, jak będzie starszy to będę się nim zajmować. Syn ma 9 lat i mąż dalej się nie garnie do spędzania czasu z synem. Wszystko na moich barkach.

Jeśli mąż Happybean widzi bardziej potrzebę zmian u niej niż u siebie (podobnie zawsze miał mój mąż) to niestety może jej być niezmiernie trudno nawet prosić o pomoc męża, a niestety jak panowie zauważyliście opieka nad takim maleństwem wyczerpuje fizycznie i psychicznie, i nierzadko kobieta nie ma ochoty na żadne zmiany oraz brakuje jej siły oraz czasu na dbanie o siebie.
Mąż miał rację, że od tego jest matka. Małe dzieci, a tym bardziej niemowlaki potrzebują najbardziej na świecie mamy. Mąż powinien jej w tym pomagać, wspierać, a przy tym budować swoje uczucia do nowego człowieka. Rolą ojca, nie jest wychowywanie takich małych istot. One potrzebują bliskości, miłości kobiety, która je urodziła. Jest to trudny czas dla mężczyzny. Żona się od niego "odsuwa", dziecko w razie "kłopotów" ucieka do mamy. Dlatego to jest często przyczyną pierwszych kryzysów. Mężczyzna musi dawać z siebie bardzo dużo, nie dostając nic w zamian. Taki sprawdzian miłości prawdziwej. Często jest tak, że mimo swoich starań, żona ma pretensje, że zrobił coś nie tak, albo za mało, za dużo. Ważna jest wtedy komunikacja. Powinno się jasno i klarownie wyznaczyć mężowi zadania i jeśli się z nich wywiązuje to trzeba go trochę docenić (każdy mężczyzna tego potrzebuje) i nie krytykować, jeśli zrobi jakąś małą wtopę, bo się zniechęci.

Może źle odczytuje, ale tak ja rozumiem Twój wpis. Mąż musi pomagać, wspierać, ale nie wchodzić w rolę mamy i ją we wszystkim wyręczać. Im dziecko starsze, tym rola ojca jest coraz wieksza, a w pewnym etapie życia nawet jedyna i mama idzie na chwilę w odstawkę. Wydaje mi się, że Nam rodzicom ciężko to wszystko rozdzielać, zrozumieć.

Dla mnie "zająć się niemowlakiem" to przejąć część obowiązków domowych po mamie, zabranie na spacer by mama mogła w tym czasie wziąść ciepłą kąpiel i odpocząć, wspierać żonę na duchu gdy jest przemęczona wiecznymi pobudkami w nocy i czasem bezsilnoscia np podczas kolek. Moim takim najważniejszym dla mnie zadaniem związanym tylko z dzieckiem, była codzienna kąpiel. To był tak naprawdę rytuał, który był tylko mój i byłem bardzo dumny z siebie, że mogę to robić i widzieć uśmiech żony, że jestem w tym całkiem dobry.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Caliope » 08 kwie 2021, 15:19

sajmon123 pisze:
08 kwie 2021, 14:39
Bławatek pisze:
08 kwie 2021, 13:43
Astro pisze:
08 kwie 2021, 11:56
Maż powinien pomagać przy dziecku i to dużo , dużo więcej bo to niemowlę. Tu nie ma co debatować i mówić czy mu sie chce , czy jest zmęczony czy nie , czy jeszcze cos innego itd.
Dziewczyna jest m-c po porodzie to jest dość trudny czas dla kobiety . Już sam poród bywa ciężki, lub bardzo ciężki .
Każde wsparcie jest ważne i to psychiczne i to fizyczne.
Szkoda, że 10 lat temu mój mąż nie czytał, słuchał takich słów. Ja jego pomocy nie doświadczyłam, a po cesarce nie powinnam nawet nosić naszego maleństwa, które urodziło się dużo za duże. Jak ja bym takie podejście innych panów wtedy znała to sama bym wtedy od męża odeszła, bo na moje prośby o pomoc zajęcie się dzieckiem słyszałam tylko - od tego jest matka, jak będzie starszy to będę się nim zajmować. Syn ma 9 lat i mąż dalej się nie garnie do spędzania czasu z synem. Wszystko na moich barkach.

Jeśli mąż Happybean widzi bardziej potrzebę zmian u niej niż u siebie (podobnie zawsze miał mój mąż) to niestety może jej być niezmiernie trudno nawet prosić o pomoc męża, a niestety jak panowie zauważyliście opieka nad takim maleństwem wyczerpuje fizycznie i psychicznie, i nierzadko kobieta nie ma ochoty na żadne zmiany oraz brakuje jej siły oraz czasu na dbanie o siebie.
Mąż miał rację, że od tego jest matka. Małe dzieci, a tym bardziej niemowlaki potrzebują najbardziej na świecie mamy. Mąż powinien jej w tym pomagać, wspierać, a przy tym budować swoje uczucia do nowego człowieka. Rolą ojca, nie jest wychowywanie takich małych istot. One potrzebują bliskości, miłości kobiety, która je urodziła. Jest to trudny czas dla mężczyzny. Żona się od niego "odsuwa", dziecko w razie "kłopotów" ucieka do mamy. Dlatego to jest często przyczyną pierwszych kryzysów. Mężczyzna musi dawać z siebie bardzo dużo, nie dostając nic w zamian. Taki sprawdzian miłości prawdziwej. Często jest tak, że mimo swoich starań, żona ma pretensje, że zrobił coś nie tak, albo za mało, za dużo. Ważna jest wtedy komunikacja. Powinno się jasno i klarownie wyznaczyć mężowi zadania i jeśli się z nich wywiązuje to trzeba go trochę docenić (każdy mężczyzna tego potrzebuje) i nie krytykować, jeśli zrobi jakąś małą wtopę, bo się zniechęci.

Może źle odczytuje, ale tak ja rozumiem Twój wpis. Mąż musi pomagać, wspierać, ale nie wchodzić w rolę mamy i ją we wszystkim wyręczać. Im dziecko starsze, tym rola ojca jest coraz wieksza, a w pewnym etapie życia nawet jedyna i mama idzie na chwilę w odstawkę. Wydaje mi się, że Nam rodzicom ciężko to wszystko rozdzielać, zrozumieć.

Dla mnie "zająć się niemowlakiem" to przejąć część obowiązków domowych po mamie, zabranie na spacer by mama mogła w tym czasie wziąść ciepłą kąpiel i odpocząć, wspierać żonę na duchu gdy jest przemęczona wiecznymi pobudkami w nocy i czasem bezsilnoscia np podczas kolek. Moim takim najważniejszym dla mnie zadaniem związanym tylko z dzieckiem, była codzienna kąpiel. To był tak naprawdę rytuał, który był tylko mój i byłem bardzo dumny z siebie, że mogę to robić i widzieć uśmiech żony, że jestem w tym całkiem dobry.
Dobrze napisane sajmon, ale jest jeszcze kilka opcji w tym taka jak u mnie. Ja idę do pracy, ty zajmij się dzieckiem. Ja muszę się wyspać, weź dziecko gdzie indziej, nie przewinę, bo się brzydzę, idę do pracy i nie wiem kiedy wrócę, zrób zakupy, ja idę do pracy. I tak w kółko wszystko sama, jeszcze bliskie osoby odpowiadający, zostaw bo pracuje. Mogłabym mnożyć przykłady, a w depresji chciałam tylko przeżyć kolejny dzień.

happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean » 08 kwie 2021, 15:37

Caliope pisze:
07 kwie 2021, 17:36
Happybean, to jednak nie tak ma wyglądać małżeństwo, to nie jest jakiś kierat, to ma być życie w wolności. Nie jest prawdą, że mąż wbrew sobie ma naprawić kran, on nic nie musi, żona nie musi ugotować obiadu i nakarmić dziecka, oni wszyscy mogą, nie, że powinni czy muszą. Wyrazem dojrzałej miłości jest akceptacja drugiej strony taką jaką jest, nie zmienianie jej pod siebie, to nie jest miłość, a właśnie strach przed odrzuceniem drugiej strony .
A czemu twój mąż ma szukać kogoś innego?
Nigdzie nie pisalam o przymusie. A o decyzji woli bo tym jest miłość. Gdy ktoś nie robi tego co powinnien, nie chce słuzyć innym a sobie to tej miłości poprostu nie wyraza i nie kocha.
Matka oczywiście może nie karmić dziecka, może malować paznokcie czy ogladać TVw czaaie gdy ono placze z glodu ale chyba nikt wtedy nie ma wątpliwosci że to nie oznacza ze kocha dziecko.
Mylisz dwie sprawy.

happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean » 08 kwie 2021, 15:41

Maż akurat sporo pomaga przy dziecku. Zostaje z nim gdy chce z nim wyjść, czuwał w nocy zeby kogła się wyspać. Choć wiasomo ze wiekszą część czasu zajmuje się nim ja. Nie jestem tym przeciązona. Mały jest dość grzeszny, noce ladnie przesypia. A ja po cc szybko doszlam do siebie.
Nie jest to problemem w naszym małżenstwie.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Bławatek » 08 kwie 2021, 15:45

sajmon123 pisze:
08 kwie 2021, 14:39

Dla mnie "zająć się niemowlakiem" to przejąć część obowiązków domowych po mamie, zabranie na spacer by mama mogła w tym czasie wziąść ciepłą kąpiel i odpocząć, wspierać żonę na duchu gdy jest przemęczona wiecznymi pobudkami w nocy i czasem bezsilnoscia np podczas kolek. Moim takim najważniejszym dla mnie zadaniem związanym tylko z dzieckiem, była codzienna kąpiel. To był tak naprawdę rytuał, który był tylko mój i byłem bardzo dumny z siebie, że mogę to robić i widzieć uśmiech żony, że jestem w tym całkiem dobry.
Sajmon i ja właśnie to mam na myśli, tego mi zawsze u nas brakowało - żeby mąż miał swoje rytuały z dzieckiem, choćby wieczorna kąpiel, karmienie butelką. Ile ja bym dała za 10 minut spaceru bez marudzacego dziecka gdy miał kolki, zęby wychodzące lub inne dolegliwości i ja byłam niewyspanym, przemęczonym kłębkiem nerwów. Spacer taty z dzieckiem a ja w tym czasie kąpiel 15 minutowa, a nie szybki prysznic - marzenie.

U nas było tak jak to opisuje Caliope. I za co ja miałam dziękować mężowi? Za to że był czasami dłużej w domu -ciałem ale nie duchem (bo np. musiał pospać popołudniu to nie szedł do garażu). Podziękować za to, że raz w miesiącu poszedł z synem na 20 minutowy spacer, gdy ja codziennie chodziłam na minimum 2 godziny a robota niezrobiona leżała. Trudno, wtedy tak miałam, teraz bym zrobiła inaczej bo jestem "mądrzejsza" o doświadczenia i przeżycia. I pewnie teraz jest mi łatwiej bez męża, bo i tak go nigdy nie było. Nie angażował się, nie pomagał.

Dobrze jak inni nie będą popełniać tych samych błędów.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Caliope » 08 kwie 2021, 16:29

happybean pisze:
08 kwie 2021, 15:37
Caliope pisze:
07 kwie 2021, 17:36
Happybean, to jednak nie tak ma wyglądać małżeństwo, to nie jest jakiś kierat, to ma być życie w wolności. Nie jest prawdą, że mąż wbrew sobie ma naprawić kran, on nic nie musi, żona nie musi ugotować obiadu i nakarmić dziecka, oni wszyscy mogą, nie, że powinni czy muszą. Wyrazem dojrzałej miłości jest akceptacja drugiej strony taką jaką jest, nie zmienianie jej pod siebie, to nie jest miłość, a właśnie strach przed odrzuceniem drugiej strony .
A czemu twój mąż ma szukać kogoś innego?
Nigdzie nie pisalam o przymusie. A o decyzji woli bo tym jest miłość. Gdy ktoś nie robi tego co powinnien, nie chce słuzyć innym a sobie to tej miłości poprostu nie wyraza i nie kocha.
Matka oczywiście może nie karmić dziecka, może malować paznokcie czy ogladać TVw czaaie gdy ono placze z glodu ale chyba nikt wtedy nie ma wątpliwosci że to nie oznacza ze kocha dziecko.
Mylisz dwie sprawy.
Napisałaś żeby w imię miłości robić coś wbrew sobie, to nie jest wolność . Jeśli powinien i to jeszcze służyć , to nie jest przymus? czy powinnam być taka i taka, robić dla kogoś i nie być sobą? nie.
Matka instynktownie będzie karmić dziecko bo chce, a nie musi i powinna i to jest miłość.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Ruta » 08 kwie 2021, 16:37

Gdy nasz mały był bardzo mały, a w sumie jeszcze zanim się urodził, miałam możliwość korzystania z doświadczenia mam katolickich. Często ze sporą gromadką dzieci. Od nich nauczyłam się wielu mądrych rzeczy, które bardzo pomogły mi i mężowi oraz naszej rodzinie w tym trudnym czasie, jakim są narodziny dziecka i wszystkie zmiany, jakie za tym idą w relacji, w podziale obowiązków, w nowych rolach.

Dowiedziałam się ważnej rzeczy o której niewiele się mówi - że moim zadaniem jako mamy jest z początku wesprzeć relację męża z dzieckiem. Bo większość mężczyzn wobec tak małej istotki czuje się kompletnie bezradna i przerażona. I unikają jej, z lęku, z poczucia niekompetencji. Z poczucia jak duzi są, niezgrabni, kanciaści. Że trzeba tu dużo delikatności kobiety i wsparcia od niej, by mężczyzna poczuł się pewniej i kompetentniej.

Dowiedziałam się też, że wciskanie dziecka mężowi z cierpiętniczą miną i stałe mówienie o swoim zmęczeniu nie będzie pomocne. Skoro to tak straszne - opieka nad dzieckiem, to będzie bardzo słaba zachęta dl amężczyzny. Raczej przeciwnie. Logiczny wniosek będzie taki, że chociaż jedno powinno zostać w stanie użyteczności.

Dowiedziałam się też, że krytyka, stałe zwracanie uwagi też nie są dobre ani pomocne. Ani komentarze w stylu - no głupi jesteś, no nie wiesz. Nie wie. Jest głupi w tym zakresie - bo nie ma żadnego doświadczenia i żadnej wiedzy o tym jak zajmować się niemowlakiem, nie odróznia body od śpioszka i nie ma pojęcia w jakiej temperaturze coś wyparzać, a jak ma to może i tak zapomnieć.

Dowiedziałam się też, że to ważne, by nadal mieć czas dla męża. Uśmiechnąc się do niego. Docenić. Oraz by oczekiwać od niego wsparcia dla mnie. I że czasem szkoda czasu na negocjacje. Zamiast jęczeć tygodniami, że chcę wyjść, że nie mam życia - mogę po prostu wyjść. Ot tak. Mąz wraca z pracy. Daję mu czas ochłonąć, zjeść. A potem mówię - zostaniecie sami (z maluchem). Będę pod telefonem. Umówiłam się z ... na krótki spacer, idę pożyczyć ksiązkę, czy co tam chcę innego zrobić. Jasne z początku jeśli dziecko jest tylko na piersi, spacer będzie dookoła domu, po okolicy. Ale z czasem przerwy między karmieniami będą dłuższe. Potem przyjdzie czas, że tata będzie mógł nakarmić. Jak tata się bardzo boi być sam na sam z maluchem, to warto zaczynać od wychodzenia do drugiego pokoju, do łazienki, pod prysznic. Małymi krokami. Żeby więź mogła się nawiązać między dzieckiem i tatą, mama musi trochę tacie zaufać, wycofać się. Ona też na tym zyskuje - te chwile oddechu są bezcenne. Z czasem te mamine chwile przejdą w godziny, a może nawet cały weekend poza domem :) Tata będzie mieć do siebie zaufanie, a mama zaufanie do taty.

Te rady były wspaniałe. Stopniowo mój mąż pokonywał swoje lęki. Był bardzo dzielny, bo ja mimo rad i tak go czasem krytykowałam, czasem narzucałam różne rzeczy, mimo że czuł się niepewnie. Na głęboką wodę. Jak jego pierwszą samodzielną wizytę w poradni, to znaczy wizytę z maluchem ale beze mnie, bo samodzielnie do poradni mąz potrafił chodzić jeszcze przed naszym ślubem :) Domyślam się, że mąż mógł naprawdę się bardzo wtedy obawiać. Ale wrócił dumny z siebie i zadowolony. Ale też dużo męża doceniałam i szczerze - bo naprawdę mi serce topniało, gdy widziałam malucha w jego dłoniach. Nawet teraz mi łzy lecą, jak myślę o tamtych chwilach. I mąż stał się bardzo kompetentnym kochającym tatą. Takim, który mógł spokojnie zając się nie tylko jednym dzieckiem, ale i gromadką. Z czułością i troską. Odpowiedzialnie. Okej, inaczej niż ja. Ale nie gorzej.
Tu jedna uwaga - czasem jako męskie zajmowanie rozumiemy brak empatii, nieodpowiedzialność, zastraszanie dzieci, żeby były cicho - na to zgody nie ma. To przemoc. I często zagrożenie dla dziecka. Rzekome przygody a w rzeczywistości nieodpowiedzialna barwura, które kończą się utnonięciami dzieci, wypadkami, poranieniami emocjonalnymi.
Męskie zajmowanie się oznacza, że ja choćby się waliło i paliło pieczołowicie zetrę do obiadu surówkę, a mąż jeśli będzie mało czasu, bez wyrzutów sumienia otworzy słoik ogórków. Konserwowych. Ja na wyjście z synem do lasu zabiorę apteczkę, płyny na komary, ubrania na zmianę. Mąż gumę do porządnej procy, scyzoryk i zapałki. Dziecku potrzeba doświadczyć i tego i tego. Z pogryzieniem przez komary włącznie. Następnym razem tata sam wrzuci do plecaka jakiś spray. Albo dziecko wrzuci. Ja tu mam sporo na sumieniu - wiele takich męskich spraw (i niedopatrzeń - z mojego punktu widzenia) - krytykowałam. Całkiem bez sensu.
Różnice widać w poradnikach dla rodziców. Instrukcja trzymania niemowlęcia w poradniku dla mam to zwykle wiele stron ze szczegółowymi rysunkami. W poradniku dla ojców jest zapisane dużymi literami - głową do góry. I z wyjaśnieniem co to znaczy, gdy żona mówi, że trzeba podtrzymywać głowkę. I że choć to żona, to w tym jednym przypadku ma rację - trzeba. I że jak dziecko ma około roku (łatwo to poznać po tym, że żona kupiła lub upiekła tort, byli goście i była jedna świeczka na tym torcie), to już główki nie trzeba trzymać.

Mój mąż, ja, nasze małżeństwo przechodzimy duży kryzys. Poważny kryzys. Ale sprawdziły się słowa jednej z mam - tak nawiązana więź zaprocentuje w przyszłości zawsze. Bo gdy raz powstanie, już będzie. Widzę owoce tego, gdy mimo zranień, trudności, odbudowuje się relacja ojcowsko-synowska w naszej rodzinie. I moje zaufanie do męża jako do ojca również.

Warto więc trochę w tym pierwszym okresie po urodzeniu dziecka przekroczyć siebie. Spojrzeć na męża wyrozumialej. Pomóc mu się odnaleźć w kompletnie nowej rzeczywistości. Dla nas, kobiet opieka nad niemowlęciem to często jest jak wylot w kosmos, nawet nie wiem czym taka nowa rzeczywistość potrafi być dla mężczyzny. Pomaga też dzielenie się lękami, wspólny śmiech. I to co bardzo z czasem z mężem zaniedbaliśmy, a co trzymało nas w pionie bardzo długo mimo naszych koszmarnych braków i niedociągnięć- wspólne uczestnictwo we Mszy Świętej. Żałuję, że nie mieliśmy zwyczaju wspólnej modlitwy. Bardzo bym chciała byśmy jeszcze taką szansę otrzmali.

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys

Post autor: sajmon123 » 08 kwie 2021, 17:06

Ruta pisze:
08 kwie 2021, 16:37
Gdy nasz mały był bardzo mały, a w sumie jeszcze zanim się urodził, miałam możliwość korzystania z doświadczenia mam katolickich. Często ze sporą gromadką dzieci. Od nich nauczyłam się wielu mądrych rzeczy, które bardzo pomogły mi i mężowi oraz naszej rodzinie w tym trudnym czasie, jakim są narodziny dziecka i wszystkie zmiany, jakie za tym idą w relacji, w podziale obowiązków, w nowych rolach.

Dowiedziałam się ważnej rzeczy o której niewiele się mówi - że moim zadaniem jako mamy jest z początku wesprzeć relację męża z dzieckiem. Bo większość mężczyzn wobec tak małej istotki czuje się kompletnie bezradna i przerażona. I unikają jej, z lęku, z poczucia niekompetencji. Z poczucia jak duzi są, niezgrabni, kanciaści. Że trzeba tu dużo delikatności kobiety i wsparcia od niej, by mężczyzna poczuł się pewniej i kompetentniej.

Dowiedziałam się też, że wciskanie dziecka mężowi z cierpiętniczą miną i stałe mówienie o swoim zmęczeniu nie będzie pomocne. Skoro to tak straszne - opieka nad dzieckiem, to będzie bardzo słaba zachęta dl amężczyzny. Raczej przeciwnie. Logiczny wniosek będzie taki, że chociaż jedno powinno zostać w stanie użyteczności.

Dowiedziałam się też, że krytyka, stałe zwracanie uwagi też nie są dobre ani pomocne. Ani komentarze w stylu - no głupi jesteś, no nie wiesz. Nie wie. Jest głupi w tym zakresie - bo nie ma żadnego doświadczenia i żadnej wiedzy o tym jak zajmować się niemowlakiem, nie odróznia body od śpioszka i nie ma pojęcia w jakiej temperaturze coś wyparzać, a jak ma to może i tak zapomnieć.

Dowiedziałam się też, że to ważne, by nadal mieć czas dla męża. Uśmiechnąc się do niego. Docenić. Oraz by oczekiwać od niego wsparcia dla mnie. I że czasem szkoda czasu na negocjacje. Zamiast jęczeć tygodniami, że chcę wyjść, że nie mam życia - mogę po prostu wyjść. Ot tak. Mąz wraca z pracy. Daję mu czas ochłonąć, zjeść. A potem mówię - zostaniecie sami (z maluchem). Będę pod telefonem. Umówiłam się z ... na krótki spacer, idę pożyczyć ksiązkę, czy co tam chcę innego zrobić. Jasne z początku jeśli dziecko jest tylko na piersi, spacer będzie dookoła domu, po okolicy. Ale z czasem przerwy między karmieniami będą dłuższe. Potem przyjdzie czas, że tata będzie mógł nakarmić. Jak tata się bardzo boi być sam na sam z maluchem, to warto zaczynać od wychodzenia do drugiego pokoju, do łazienki, pod prysznic. Małymi krokami. Żeby więź mogła się nawiązać między dzieckiem i tatą, mama musi trochę tacie zaufać, wycofać się. Ona też na tym zyskuje - te chwile oddechu są bezcenne. Z czasem te mamine chwile przejdą w godziny, a może nawet cały weekend poza domem :) Tata będzie mieć do siebie zaufanie, a mama zaufanie do taty.

Te rady były wspaniałe. Stopniowo mój mąż pokonywał swoje lęki. Był bardzo dzielny, bo ja mimo rad i tak go czasem krytykowałam, czasem narzucałam różne rzeczy, mimo że czuł się niepewnie. Na głęboką wodę. Jak jego pierwszą samodzielną wizytę w poradni, to znaczy wizytę z maluchem ale beze mnie, bo samodzielnie do poradni mąz potrafił chodzić jeszcze przed naszym ślubem :) Domyślam się, że mąż mógł naprawdę się bardzo wtedy obawiać. Ale wrócił dumny z siebie i zadowolony. Ale też dużo męża doceniałam i szczerze - bo naprawdę mi serce topniało, gdy widziałam malucha w jego dłoniach. Nawet teraz mi łzy lecą, jak myślę o tamtych chwilach. I mąż stał się bardzo kompetentnym kochającym tatą. Takim, który mógł spokojnie zając się nie tylko jednym dzieckiem, ale i gromadką. Z czułością i troską. Odpowiedzialnie. Okej, inaczej niż ja. Ale nie gorzej.
Tu jedna uwaga - czasem jako męskie zajmowanie rozumiemy brak empatii, nieodpowiedzialność, zastraszanie dzieci, żeby były cicho - na to zgody nie ma. To przemoc. I często zagrożenie dla dziecka. Rzekome przygody a w rzeczywistości nieodpowiedzialna barwura, które kończą się utnonięciami dzieci, wypadkami, poranieniami emocjonalnymi.
Męskie zajmowanie się oznacza, że ja choćby się waliło i paliło pieczołowicie zetrę do obiadu surówkę, a mąż jeśli będzie mało czasu, bez wyrzutów sumienia otworzy słoik ogórków. Konserwowych. Ja na wyjście z synem do lasu zabiorę apteczkę, płyny na komary, ubrania na zmianę. Mąż gumę do porządnej procy, scyzoryk i zapałki. Dziecku potrzeba doświadczyć i tego i tego. Z pogryzieniem przez komary włącznie. Następnym razem tata sam wrzuci do plecaka jakiś spray. Albo dziecko wrzuci. Ja tu mam sporo na sumieniu - wiele takich męskich spraw (i niedopatrzeń - z mojego punktu widzenia) - krytykowałam. Całkiem bez sensu.
Różnice widać w poradnikach dla rodziców. Instrukcja trzymania niemowlęcia w poradniku dla mam to zwykle wiele stron ze szczegółowymi rysunkami. W poradniku dla ojców jest zapisane dużymi literami - głową do góry. I z wyjaśnieniem co to znaczy, gdy żona mówi, że trzeba podtrzymywać głowkę. I że choć to żona, to w tym jednym przypadku ma rację - trzeba. I że jak dziecko ma około roku (łatwo to poznać po tym, że żona kupiła lub upiekła tort, byli goście i była jedna świeczka na tym torcie), to już główki nie trzeba trzymać.

Mój mąż, ja, nasze małżeństwo przechodzimy duży kryzys. Poważny kryzys. Ale sprawdziły się słowa jednej z mam - tak nawiązana więź zaprocentuje w przyszłości zawsze. Bo gdy raz powstanie, już będzie. Widzę owoce tego, gdy mimo zranień, trudności, odbudowuje się relacja ojcowsko-synowska w naszej rodzinie. I moje zaufanie do męża jako do ojca również.

Warto więc trochę w tym pierwszym okresie po urodzeniu dziecka przekroczyć siebie. Spojrzeć na męża wyrozumialej. Pomóc mu się odnaleźć w kompletnie nowej rzeczywistości. Dla nas, kobiet opieka nad niemowlęciem to często jest jak wylot w kosmos, nawet nie wiem czym taka nowa rzeczywistość potrafi być dla mężczyzny. Pomaga też dzielenie się lękami, wspólny śmiech. I to co bardzo z czasem z mężem zaniedbaliśmy, a co trzymało nas w pionie bardzo długo mimo naszych koszmarnych braków i niedociągnięć- wspólne uczestnictwo we Mszy Świętej. Żałuję, że nie mieliśmy zwyczaju wspólnej modlitwy. Bardzo bym chciała byśmy jeszcze taką szansę otrzmali.
Mniej więcej o to mi chodziło, ale jak zwykle ubrałaś to w fajniejsze słowa :D

Nowiutka

Re: Kryzys

Post autor: Nowiutka » 08 kwie 2021, 18:30

Ruta pisze:
08 kwie 2021, 16:37
Warto więc trochę w tym pierwszym okresie po urodzeniu dziecka przekroczyć siebie. Spojrzeć na męża wyrozumialej. Pomóc mu się odnaleźć w kompletnie nowej rzeczywistości. Dla nas, kobiet opieka nad niemowlęciem to często jest jak wylot w kosmos, nawet nie wiem czym taka nowa rzeczywistość potrafi być dla mężczyzny. Pomaga też dzielenie się lękami, wspólny śmiech. I to co bardzo z czasem z mężem zaniedbaliśmy, a co trzymało nas w pionie bardzo długo mimo naszych koszmarnych braków i niedociągnięć- wspólne uczestnictwo we Mszy Świętej. Żałuję, że nie mieliśmy zwyczaju wspólnej modlitwy. Bardzo bym chciała byśmy jeszcze taką szansę otrzmali.
Skrócę cytat. U mnie była wielka niemoc w depresji. Raz dotarliśmy na konsultację do ośrodka katolickiego, gdzie ja wyżaliłam się, że chcę odpocząć od dziecka, a on, że rozładowuje frustracje pracy w pomocy w domu. Idealna synchronizacja. Wytrzymał miesiąc (ja w depresji brak sił) i rzucił wszystko bo nie będzie robił wszystkiego. Myślę, że dużo namieszali ludzie z jego pracy bo wciąż porównywał mnie do innych kobiet, że one jakoś to sobie radzą.
Jak się jest świadomym można przekraczać siebie. Czasem powinno to zadziałać w drugą stronę. Sugerowałam to mu (nie wiedziałam, ale mogło tak własnie być) że może jakby wytrzymał nawet robiąć wszystko te kilka miesięcy (a nie uważam, by robił wszystko bo ja nie leżalam i nie pachniałam) to bym się pozbierała i moglibyśmy współpracować.
Każdy powinien mierzyć siły na zamiary. Czasem jest to kobieta, czasem ten kosmos powinien jednak ogarnąć facet. Albo szukać pomocy gdzieś poza jeśli oboje są przytłoczeni.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Caliope » 08 kwie 2021, 19:47

Super, a jeśli ten mąż ucieka i go nie ma? nikt nie widzi takiego scenariusza? tylko daj mężowi zrobić to i to i tamto, nie krytykuj. Nie miałam czego dać mężowi żeby zrobił, jego po prostu przy mnie nie było, całe 7 lat do kryzysu fruwał tylko do pracy i swoje hobby.

happybean
Posty: 74
Rejestracja: 22 paź 2020, 19:58
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: happybean » 08 kwie 2021, 21:29


Napisałaś żeby w imię miłości robić coś wbrew sobie, to nie jest wolność . Jeśli powinien i to jeszcze służyć , to nie jest przymus? czy powinnam być taka i taka, robić dla kogoś i nie być sobą? nie.
Matka instynktownie będzie karmić dziecko bo chce, a nie musi i powinna i to jest miłość.
Wolnością jest to co wybieram decyzją woli. Nie to co czuje, czy mi sie chce lub nie chce.
I zaa tymi wyborami często idzie przyjemność duchowa o wiele większa od tej, którą należy dla niej poświęcić.
Matka wcale instynktownie nie bedzie karmić, karmi bo chce, bo kocha, bo tak wybiera. Patrz sa matki ktore zabijaja juz w lonie? Bo chca byc wolne bo to ich sprawa bo ich macica. Czemu mają rodzic wbrew sobie? Czyz nie takie postulaty ostatnio slyszeliśmy na strajkach?

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys

Post autor: Nirwanna » 09 kwie 2021, 6:30

Happybean, zostawmy może strajki, wszak w takiej sytuacji nie jesteś.
Skoro jesteś - jak piszesz - w sytuacji wolnego wyboru i wolności, a co za tym idzie - w sytuacji wyboru miłości, to co robisz u nas na forum? W czym potrzebujesz pomocy?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości