Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sajmon123
Posty: 887
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: sajmon123 »

Pavel pisze: 10 lut 2021, 17:10 Ja również napiszę, bo osobiście zgadzam się z tym co napisała s zona.

Po pierwsze - mam wrażenie, że chciałeś coś żonie udowodnić, że to rodzaj kary.
Odwieszenie nie polega na tym, przynajmniej wg mnie, aby się za wszelką cenę izolować, a na tym by nie wisieć.
By zacząć funkcjonować jako odrębna istota którą jesteś. Która wie czego chce i dlaczego akurat tak. Która nie musi niczego udowadniać. Która ogolnie nie musi tylko chce, albo nie chce. A po drodze jest odpowiedzialna.

Po drugie, sam wyszedłeś z domu, porzucając przy tym obowiązki ojca. Bo żona tak chciała. Teraz zrobiłeś odwrotnie. Czyli wg mnie jest wciąż punktem odniesienia. Nie to, czego ty chcesz jest kluczowe, a jej reakcje, ona. Bez różnicy tutaj jakie - czy postawi na swoim czy też okaże się, że jednak nie.
Masz też obowiązki jako ojciec.
Widywanie się to nie to samo.
Mając możliwość wejść i spędzić czas z nimi, odwróciłeś się na pięcie.
Pokazałeś tym samym żonie co prawda, że jest w tym obszarze zdana na siebie (jak chciała), ale warto mieć na uwadze, że ona do tego przywyknie i da sobie radę. Czy tak samo będzie z tobą? Watpię.
Mnie wizja bycia weekendowym tatą przerażała niesamowicie.
I robiłbym wszystko w takiej sytuacji by być ojcem na pełen etat.

Jest też olbrzymia przestrzeń wg mnie między „żona ma radzić sobie sama, bo tak chciała” a ”zona ma radzić sobie sama z dziećmi, bo nie chce ze mną być”.
Cokolwiek się między wami będzie działo, twoje obowiązki wobec dzieci są dokładnie takie same.
Zmienić się tylko może możliwość realizowania ich przez ciebie. Dlatego wg mnie nie warto samodzielnie z tego rezygnować.
To wszystko prawda co mówisz, jednak mi się wydaje, że to jeszcze nie jest ten etap, żeby to zrozumieć. Teraz jest czas na bunt. Ja już pomału wychodzę z tego etapu i zaczynam dostrzegać nie do końca poprawne zachowania, takie pokazywanie chciałaś to masz. Fajnie jest korzystać z tego forum i dzięki takim wpisom jak Twój, szybciej to dostrzec. Dla Dzieci trzeba schować dumę w kieszeń. Trzeba być ponad ten gniew który się czuje. Pokazać też żonie, że obojętnie co by się działo Ty jesteś blisko, ma w Tobie oparcie, którego żona napewno bardzo potrzebuje chociaż mówi i pokazuje cos innego.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: lustro »

Ja wiem, że taka jest formuła forum.
Ale może tak ciut wolniej?
Dajcie Niewiem trochę czasu.

Pavel
Ile czasu Ci zajęło zrozumienie tego o czym piszesz? Czyli, że masz sie od wieści od żony nie żeby jej cos udowodnic tylko zrobić to dla siebie?
Kiedy twoja żona przestała być dla Ciebie punktem odniesienia?

S żona nie doprecyzowala o co jej chodzi, więc skąd wiadomo, że wiemy co miała na myśli?

Mówicie Niewiem, że ma się odwiesić.
A potem wytykacie mu, ze nie odbiera natychmiast każdego jej telefonu.
Że nie naprasza się, żeby wejść do domu i tam pobyc.
To czego od niego oczekujecie?
Czy pojechał po syna, pomimo, że musiał pozmieniać swój plan dnia?
Pojechal
Pimimo, że żona ma samochód i nie pracuje.
Czy zrobił laske?
Nie
Wycofal się z godnością w drzwiach. Nie narzucał swojej obecności żonie.
Czy uważacie, że czegoś zaniedbał?
Coś zle zrobił?

Tak, żona jest dla niego punktem odniesienia.
To dalekie od ideału.
Ale...ilu z obecnych tu forumowiczów pomimo lat kryzysu i porzucenia, nadal tak ma?
Każdy potrzebuje trochę czasu.
Moze tak trochę wsparcia?
taktycznie
Posty: 173
Rejestracja: 19 sty 2021, 5:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: taktycznie »

Dzięki lustro. Wydaję mi się że ten odwrót w drzwiach nie narzucanie się w tamtym momecie było najbardziej dojrzałym wyjściem. Z mojego punktu widzenia oczywiście mogę się mylić ktoś może myśleć inaczej. Ja uważam że cała sytuacja przebiegła w sposób najlepszy z mojej strony, bez pytań, bez zaczepek a skoro nie było pytan nie było też odpowiedzi, niepotrzebnej dyskusji. Trasa z punktu a do punktu b przebiegła pomyslnie, żadnych problemów dziecko dotarło całe i zdrowe do domu. Mama zadowolona tata zadowolony. Dziecko w domku w dobrych rękach.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: Pavel »

sajmon123 pisze: 10 lut 2021, 17:52
Pavel pisze: 10 lut 2021, 17:10 Ja również napiszę, bo osobiście zgadzam się z tym co napisała s zona.

Po pierwsze - mam wrażenie, że chciałeś coś żonie udowodnić, że to rodzaj kary.
Odwieszenie nie polega na tym, przynajmniej wg mnie, aby się za wszelką cenę izolować, a na tym by nie wisieć.
By zacząć funkcjonować jako odrębna istota którą jesteś. Która wie czego chce i dlaczego akurat tak. Która nie musi niczego udowadniać. Która ogolnie nie musi tylko chce, albo nie chce. A po drodze jest odpowiedzialna.

Po drugie, sam wyszedłeś z domu, porzucając przy tym obowiązki ojca. Bo żona tak chciała. Teraz zrobiłeś odwrotnie. Czyli wg mnie jest wciąż punktem odniesienia. Nie to, czego ty chcesz jest kluczowe, a jej reakcje, ona. Bez różnicy tutaj jakie - czy postawi na swoim czy też okaże się, że jednak nie.
Masz też obowiązki jako ojciec.
Widywanie się to nie to samo.
Mając możliwość wejść i spędzić czas z nimi, odwróciłeś się na pięcie.
Pokazałeś tym samym żonie co prawda, że jest w tym obszarze zdana na siebie (jak chciała), ale warto mieć na uwadze, że ona do tego przywyknie i da sobie radę. Czy tak samo będzie z tobą? Watpię.
Mnie wizja bycia weekendowym tatą przerażała niesamowicie.
I robiłbym wszystko w takiej sytuacji by być ojcem na pełen etat.

Jest też olbrzymia przestrzeń wg mnie między „żona ma radzić sobie sama, bo tak chciała” a ”zona ma radzić sobie sama z dziećmi, bo nie chce ze mną być”.
Cokolwiek się między wami będzie działo, twoje obowiązki wobec dzieci są dokładnie takie same.
Zmienić się tylko może możliwość realizowania ich przez ciebie. Dlatego wg mnie nie warto samodzielnie z tego rezygnować.
To wszystko prawda co mówisz, jednak mi się wydaje, że to jeszcze nie jest ten etap, żeby to zrozumieć. Teraz jest czas na bunt. Ja już pomału wychodzę z tego etapu i zaczynam dostrzegać nie do końca poprawne zachowania, takie pokazywanie chciałaś to masz. Fajnie jest korzystać z tego forum i dzięki takim wpisom jak Twój, szybciej to dostrzec. Dla Dzieci trzeba schować dumę w kieszeń. Trzeba być ponad ten gniew który się czuje. Pokazać też żonie, że obojętnie co by się działo Ty jesteś blisko, ma w Tobie oparcie, którego żona napewno bardzo potrzebuje chociaż mówi i pokazuje cos innego.
Zgadzam się, zapomniałem dopisać nie wiem coś istotnego w tym temacie.
Czyli: to jest cholernie trudne i wymaga czasu. A po drodze by minimalizować straty, bo błędy są nieuniknione. W takich emocjach, przy takim bałaganie w życiu i z sobą samym, no po prostu nie da się zdziałać cudów :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: Nirwanna »

Nie wiem, wg mnie ten odwrót na progu mógł być najbardziej dojrzałym wyjściem dla Ciebie na ten konkretny moment. Tu się zgodzę.
Natomiast niemal na pewno nie była to postawa obiektywnie dojrzała, świadczy o tym komentarz Twój, w których opisałeś swoje myśli, a one z kolei świadczą o intencjach.
Czyli na ten moment w procesie odwieszania skupiasz się na zachowaniach (ok, taki etap), tylko warto na nim nie poprzestać, bo on jest wciąż tkwieniem w niedojrzałości i pijanym myśleniu (tylko trochę mniejszym, niż jak trafiłeś na forum).
Procesem ku dojrzałości będzie uważność na własne myśli i intencje, poddawanie ich pod wgląd Bogu i drugiemu człowiekowi, i niezwykle precyzyjne nakreślanie granic swojej odpowiedzialności. Twoje zachowanie wtedy wynikać będzie z nich automatycznie, a przy zawieszeniu się na Bogu, ten automatyzm uzupełniać będzie Duch Święty.
W tym momencie masz na moje oko do precyzyjnego określenia granice swojej odpowiedzialności:
1. jako mąż
2. jako ojciec
One są dla małżonka w kryzysie mocno rozdzielne.

Odnośnie filmu - skupiłeś się na wyglądzie. Zwróć uwagę na inny element - na żonosterowalność. Czyli to co wyżej już zostało napisane - żona wciąż jest punktem odniesienia.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: Bławatek »

Nie wiem, my kobiety jesteśmy skomplikowane i czasami wy jako mężczyźni powinniście więcej z siebie dawać, a także dopytywać, bo nie każde wypowiedziane przez kobietę stwierdzenie np. jest w porządku, nic się nie stało, jest końcem rozmowy, my czasami potrzebujemy abyście dopytali o szczegóły. A i duma kobieca potrafi namieszać.

Tak samo zrezygnowanie z gestu żony zapraszającej do wejścia do domu mogło ją urazić. Piszę to bo ja np. mężowi wiele rzeczy proponuje i strasznie mnie boli i rani jak on w większości nie chce skorzystać z danej propozycji. Na zasadzie nie bo nie. Czasami wtedy rośnie mur między nami. Czasami warto się zastanowić czy swoim zachowaniem nie powodujemy oddalania się od siebie.

Ja się ciągle uczę, a i tak ciągle błędy popełniam.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: Pavel »

lustro pisze: 10 lut 2021, 18:06 Ja wiem, że taka jest formuła forum.
Ale może tak ciut wolniej?
Dajcie Niewiem trochę czasu.

Pavel
Ile czasu Ci zajęło zrozumienie tego o czym piszesz? Czyli, że masz sie od wieści od żony nie żeby jej cos udowodnic tylko zrobić to dla siebie?
Kiedy twoja żona przestała być dla Ciebie punktem odniesienia?

S żona nie doprecyzowala o co jej chodzi, więc skąd wiadomo, że wiemy co miała na myśli?

Mówicie Niewiem, że ma się odwiesić.
A potem wytykacie mu, ze nie odbiera natychmiast każdego jej telefonu.
Że nie naprasza się, żeby wejść do domu i tam pobyc.
To czego od niego oczekujecie?
Czy pojechał po syna, pomimo, że musiał pozmieniać swój plan dnia?
Pojechal
Pimimo, że żona ma samochód i nie pracuje.
Czy zrobił laske?
Nie
Wycofal się z godnością w drzwiach. Nie narzucał swojej obecności żonie.
Czy uważacie, że czegoś zaniedbał?
Coś zle zrobił?

Tak, żona jest dla niego punktem odniesienia.
To dalekie od ideału.
Ale...ilu z obecnych tu forumowiczów pomimo lat kryzysu i porzucenia, nadal tak ma?
Każdy potrzebuje trochę czasu.
Moze tak trochę wsparcia?
To nie kwestia formuły forum.
Ile mi zajęło odwieszenie się? 7 miesięcy. Ale to nie jest żaden wyznacznik, każdy ma swój czas i swoje tempo. Czyli to ma drugorzędne znaczenie.
Odwieszenie, to niekoniecznie jest pogarszanie (ze swojej strony) relacji z żoną. Ta relacja jest wystarczająco popsuta.

Jednocześnie, aby uniknąć nieporozumień:
-ja nie mam wobec nie wiem żadnych oczekiwań;
-nigdzie nie napisałem, że powinien odbierać natychmiast każdy telefon;
-wejście do domu (własnego) przy jednoczesnym zaproszeniu żony nie mieści się w mojej definicji napraszania się;
-chciałbym zauważyć, że dzieci są wspólne, także zrobienie tego co zrobił nie wiem nie mieści się wg mnie w ramach „pomocy”. To obowiązek. Tak jak mężczyzna sprzątając w domu nie pomaga żonie. To również jego dom.
Żona nie wiem co prawda była w domu, ale jeżdżenie na letnich oponach to ryzykowanie zdrowiem własnym, dziecka i innych ludzi. Także specjalnie wyjścia nie było.
Żona może to ekstra doceni, ale finalnie wg mnie dbanie o własne dziecko to jednak obowiązek.

Prawie na koniec, porównywanie się z innymi forumowiczami jest wg mnie kiepskim pomysłem. Jedyne porównania jakie mają wg mnie sens to:
1) co by zrobił Jezus w takiej sytuacji?
2) porównywanie się do siebie samego na osi czasu.

I na koniec. Lustro, przy całej sympatii i bez urazy, ale jednak pozostanę na stanowisku, że będę pisał to co ja chcę, a nie to czego ktoś ode mnie ewentualnie oczekuje.
Jeśli ktoś ma potrzebę napisać post wspierający w innej formie - przecież może.
Ja wsparcie (bo przecież nie piszę by się wyżyć ;) ) okazałem w taki sposób.

Wracając bowiem do początku twego posta: ile by mi zajęło dochodzenie do tego, gdybym nie otrzymał od doświadczonych forumowiczów wsparcia podobnego typu jakie sam teraz dałem?
Gdybym takich treści nie czytał, sam bym na nie szybko nie wpadł :)
Ja przecież wiem, że na podobnym etapie pewne wartościowe treści były i dla mnie abstrakcyjne. Tyle, że aby się uleżały, zasiały, w końcu ewentualnie wykiełkowały, trzeba je zapodać :)
Potrzeba trochę soli, trochę pieprzu, trochę cukru itd. ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: s zona »

lustro pisze: 10 lut 2021, 18:06

S żona nie doprecyzowala o co jej chodzi, więc skąd wiadomo, że wiemy co miała na myśli?

Lustro,
zgadzam sie z przedmowcami .
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: lustro »

Nie wiem pisze: 09 lut 2021, 16:53 Dzisiaj dzwoniła żona na Messenger. Nie odebrałem. Dzwonila jeszcze raz i jeszcze raz. W końcu napisała pilne odbierz! Odebrałem. Możesz pojechać po [syna] do przedszkola bo pani dzwonila że ma.podwyzszona temperaturę? Pytam a ty nie możesz? Żona nie ma mnie w domu po za tym nie mam opon zimowych. I żeby nie chodziło o synka to powiedział bym NIE nie ma mnie w domu. Pojechałem przywiozłem. Postawiłem za próg. Żona mówi wejdź. Przecież mnie nie wpuszcza, ale zaprosiła. I dzisiaj normalnym głosem już, już nie podniesionym. Ale stwierdziłem że lepiej się odwrócić na pięcie i tak zrobiłem.
Pavel
Tu nie o sympatię czy antypatię chodzi.
Tu chodzi o naukę min stawiania granic i odwieszania się.
Wszyscy dobrze wiemy, ja to b dobrze wiem, że to ogromnie trudna sztuka. Szczególnie jak człowiekowi zalezy, kocha...

Ja to widzę tak - Niewiem pistawil pierwszy krok.
Postawił sobie granice, na progu swojego domu. Bo tak uznał, że na ten moment dla niego jest najlepiej.
To także mały krok w stronę odwieszania.
Od czegos trzeba zacząć.

Nigdzie też nie napisał, że nie chce zajmować się dziećmi. Ze tego unika. Rezygnuje. Ogranicza.
Nie zauważyłam w żadnym miejscu, żeby tak robił, czy pisał.
Deklaruje wręcz odwrotnie.

Ja patrzę na to jak żona, która miała dosc męża i chciała się uwolnić. Bo taką byłam.
Nie jestem żoną Niewiem. Może ona ma inaczej.
Ja w tej sytuacji może nawet z lekka bym się wkurzyła, że ten mój "cudowny" mąż jest taki w porządku. I do tego daje mj przestrzeń.
Bez dyskusji przywiózł dziecko.
Nie jeczy, nie przesiuaduje w domu wslepiajac sie we mnie, nie szuka pretekstu do rozmowy...
Trudno mu coś zarzucić, a to przecież nie o to chodzi.

A to co Niewiem ma w sercu i głowie, to oddzielna historia. I nad tym trzeba się skupić, pochylić, popracować...
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: lustro »

s zona pisze: 10 lut 2021, 20:25
lustro pisze: 10 lut 2021, 18:06

S żona nie doprecyzowala o co jej chodzi, więc skąd wiadomo, że wiemy co miała na myśli?

Lustro,
zgadzam sie z przedmowcami .
A tak precyzyjniej?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: Pavel »

Lustro,
Ja rozumiem co piszesz. Przedstawiasz jakiś punkt widzenia sytuacji. Tzn twój :)

Rozumiem także, że Nie wiem uznał w tamtym momencie, że tak będzie najlepiej.
I może nawet tak było, bo każdy ma swoje granice możliwości i umiejętności.
Może więc uniknął czegoś znacznie gorszego?
Kto to wie.

Ja po prostu piszę o swoich odczuciach po przeczytaniu jego wpisu.
Inny punkt widzenia. Mój :)
Mnie takie coś pomaga, rozwija mnie i moje zdolności do empatii.
Nie znaczy to, że nie widzę pozytywów i ewentualnych negatywów obu tych spojrzeń. Bo takowe pakiety są w obu przypadkach.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 887
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: sajmon123 »

Brakuje tu trochę tego, że zapominamy, iż każdy człowiek jest inny. Czasem co nam się wydaje, że byłoby lepsze w danej sytuacji takie nie jest, bo tak naprawdę nie znamy tej drugiej strony. Oczywiście są pewne schematy w kryzysach. Dobrze, że jest fajna dyskusja na forum i jest trochę odmienne zdanie. Teraz nie wiem, ale też każdy inny w kryzysie kto czyta te wpisy, może zobaczyć, która postawa bardziej "pasowałaby" w tej konkretnej sytuacji. Być może następnym razem ktoś zachowa się inaczej. Warto więc, aby nie brać wszystkiego w ciemno, to nie jest tabliczka mnożenia, żeby sie nauczyć na pamięć i potem ślepo stosować.

Piszę, bo wydaje mi się, że dużo osób nowych, min takich jak ja, stara się robić kropka w kropkę jak ktoś poradzi, a tu nie o to chodzi. Trzeba rozwijać się w tym kierunku, by samemu potrafić prezentować na codzień odpowiednią postawę i nie zastanawiać się - co tam było na tym forum? To jest ciężka praca, walka z samym sobą. Jest mnóstwo sprzecznych emocji, jeśli jak u nie wiem i u mnie dochodzi leczenie alkoholizmu (nie wiem napisz jak sobie radzisz, bo ostatnio cisza) to naprawdę jest taka kumulacja, że na początku drogi ciężko zebrać własne myśli do kupy, a co dopiero poukładać to wszystko. Jednak ja już widzę każdego dnia, że naprawdę warto. Tak po mału, krok po kroku.. Otworzyć umysł i serce dla Boga, być lepszym człowiekiem na codzień dla siebie, nie na pokaz. To wszystko nadaje nowy sens życiu.

Chciałbym się jeszcze podzielić z Tobą nie wiem jedną rzeczą. Przyjdzie taki dzień, nawet nie jeden, kiedy będziesz miał wszystkiego dość, że w sumie czemu masz się starać jeśli to nie przynosi efektów. Czemu Ty robisz wszystko, a żona nic, albo oddala się jeszcze dalej. Mi chodzą słowa, które dostałem od osoby z mojego ogniska Sychar:

Pan Bóg sobie ze wszystkim radzi. Ciebie wybrał na ratowanie małżeństwa. Tobie otwiera oczy, po to abyś Ty otworzył je żonie.
Amen
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: vertigo »

Nirwanna pisze: 10 lut 2021, 19:22 Procesem ku dojrzałości będzie uważność na własne myśli i intencje, poddawanie ich pod wgląd Bogu i drugiemu człowiekowi, i niezwykle precyzyjne nakreślanie granic swojej odpowiedzialności. Twoje zachowanie wtedy wynikać będzie z nich automatycznie, a przy zawieszeniu się na Bogu, ten automatyzm uzupełniać będzie Duch Święty.
Zwykłe określenie granic odpowiedzialności nie wystarczy? Dlaczego ma być "niezwykle precyzyjnie"?
Pavel pisze: 10 lut 2021, 19:42 (..) Jedyne porównania jakie mają wg mnie sens to:
1) co by zrobił Jezus w takiej sytuacji?
No właśnie, co by zrobił Jezus w tej konkretnej sytuacji, w jakiej znalazł się @Nie wiem? Wyżej poprzeczki chyba już nie da się zawiesić :lol: (pomijając fakt, że Jezus ani żony, ani dzieci nie miał).

Jak takie wzniosłe, ale mało realistyczne rady mają pomóc umęczonym osobom w kryzysach, które są czasem u kresu wytrzymałości?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: Zwyklaosoba »

sajmon123 pisze: 10 lut 2021, 23:15 Brakuje tu trochę tego, że zapominamy, iż każdy człowiek jest inny. Czasem co nam się wydaje, że byłoby lepsze w danej sytuacji takie nie jest, bo tak naprawdę nie znamy tej drugiej strony. Oczywiście są pewne schematy w kryzysach. Dobrze, że jest fajna dyskusja na forum i jest trochę odmienne zdanie. Teraz nie wiem, ale też każdy inny w kryzysie kto czyta te wpisy, może zobaczyć, która postawa bardziej "pasowałaby" w tej konkretnej sytuacji. Być może następnym razem ktoś zachowa się inaczej. Warto więc, aby nie brać wszystkiego w ciemno, to nie jest tabliczka mnożenia, żeby sie nauczyć na pamięć i potem ślepo stosować.

Piszę, bo wydaje mi się, że dużo osób nowych, min takich jak ja, stara się robić kropka w kropkę jak ktoś poradzi, a tu nie o to chodzi. Trzeba rozwijać się w tym kierunku, by samemu potrafić prezentować na codzień odpowiednią postawę i nie zastanawiać się - co tam było na tym forum? To jest ciężka praca, walka z samym sobą. Jest mnóstwo sprzecznych emocji, jeśli jak u nie wiem i u mnie dochodzi leczenie alkoholizmu (nie wiem napisz jak sobie radzisz, bo ostatnio cisza) to naprawdę jest taka kumulacja, że na początku drogi ciężko zebrać własne myśli do kupy, a co dopiero poukładać to wszystko. Jednak ja już widzę każdego dnia, że naprawdę warto. Tak po mału, krok po kroku.. Otworzyć umysł i serce dla Boga, być lepszym człowiekiem na codzień dla siebie, nie na pokaz. To wszystko nadaje nowy sens życiu.

Chciałbym się jeszcze podzielić z Tobą nie wiem jedną rzeczą. Przyjdzie taki dzień, nawet nie jeden, kiedy będziesz miał wszystkiego dość, że w sumie czemu masz się starać jeśli to nie przynosi efektów. Czemu Ty robisz wszystko, a żona nic, albo oddala się jeszcze dalej. Mi chodzą słowa, które dostałem od osoby z mojego ogniska Sychar:

Pan Bóg sobie ze wszystkim radzi. Ciebie wybrał na ratowanie małżeństwa. Tobie otwiera oczy, po to abyś Ty otworzył je żonie.
Amen
dokładnie, jedno co jednak jest niezmienne, to spójność postawy i spokój, tak często mi go brakowało, zanim nie poznałam sychar, zanim bardziej nie otworzyłam się na Boga, moja Pani psycholog pyta się mnie skąd Pani ma dla niego cierpliwość ? Chyba ja sama dla siebie mam cierpliwość - nie musi być już teraz tak jak chce.. musi być tak,żebym była spokojna i odwieszona , a nie jestem teraz...czas,czas jak on wile może.. Ja raczej byłam z tych niecierpliwych, owszem wytrwałych, ale niecierpliwych, a co najważniejsze to wytrzymywanie teraz wcale nie budzi we mnie poczucia,że ja jakoś bardzo jestem tym obciążona, ja po prostu wiem, co jest dobre, ratowanie , nieodwracanie się , nie unoszenie się gniewem, nawet jeśli ta druga osoba robi wszystko, żeby pokazać, że zło jest lepsze i normalne..
piękne słowa
taktycznie
Posty: 173
Rejestracja: 19 sty 2021, 5:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys, rozwód, proszę o pomoc.

Post autor: taktycznie »

Święte słowa.
ODPOWIEDZ