piętno zdrady

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: mare1966 »

Karas
ja osobiście nie jestem specjalnie pokorny ,
i nie za bardzo cenię tą cechę u ludzi ,
ale wydaje mi się , że jednak za bardzo ufasz swojemu rozumowi
i swojemu czuciu i widzeniu .

Ludzie tu piszą RÓŻNI , ale nikomu za to nie płacą .
Może postaraj się "nie odbijać piłeczki" tylko spróbuj się zastanowić
o co komu chodzi . ( ? ) Co ktoś chce mi powiedzieć i gdzieś coś może w czymś ma jakąś rację . ( ? )
Forum istnieje prawie 20 lat i uwierz , nie takie przypadki były opisywane .
Kilkumiesięczny "celibat" naprawdę nie robi wrażenia , choć i owszem pierwsze miesiące najtrudniejsze .

Niestety sytuacja porzuconego małżonka jest bardzo trudna i nie dziwota , że się nikomu nie podoba .
To trochę jak z fizycznym kalectwem po skoku do wody , wypadku itp.
Trudno zaakceptować sytuację .
Moim zdaniem ty jesteś na etapie wypierania i kombinowania .
To nawet normalne , a ta "linia logiki"
( nie będę siebie krzywdził , bo "kochaj jak siebie samego" więc znajdę sobie kowalską )
nawet dość pomysłowa .
No ale trudna do utrzymania ( jak się już tak powołujesz na wiarę ) .
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: ozeasz »

karas pisze: 09 gru 2020, 9:37 Kochałem, kocham i będę kochał żonę do końca życia, nawet jeśli stworzę coś z Kowalską to moje serce jest gdzie indziej. Ktoś przy mnie będzie może szczęśliwy ale ja już nigdy.
Przeczytaj to zdanie, a potem jeszcze raz i jeszcze, może zaskoczy za którymś razem, że raczej ...to o czym tu piszesz to nie miłość to oksymoron..
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: marylka »

Karas....a ja z innej strony zapytam...czy wiesz gdzie jesteś?
To forum jest dla ludzi którzy znają znaczenie słowa "odpowiedzialność"
Kiedyś coś przysięgałem małżonkowi i moje słowa coś znaczą. Więc nieważne co zrobi małżonek - ja będę wierny MOIM słowom bo dałem je samemu Bogu i moja rodzina i rodzina małżonka była tego świadkiem.
I nie robię ze swojej buźki cholewy i słowa dotrzymuję.

To co próbujesz tu wciskać o kowalskiej i o średniowieczu to jest dla forumowiczów?
Czy może siebie chcesz teraz przekonać szukając nowych świadków dla swojego nowego pomysłu na swoje życie że teraz jest już dobry?
Możesz się kopać po kostkach ale sam ze sobą.
Mnie nie przekonałeś
Ale próbuj
To Twoje źycie i Twoje konsekwencje
Powodzenia
Pozdrawiam
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Ruta »

karas pisze: 18 gru 2020, 19:06 Zauważyłem swoje zawieszenie, próbowałem je zwalczyć. Zwalczylem fizycznie i nie zapycham dziury. Nie nazwałbym tak tego. I tak, napisałem, że jeśli nie Kowalska to byłaby inną kobieta, to kwestia czasu ale nie użyłem słowa, że wypełniam sobie Kowalska cokolwiek. Jestem świadom, miałem pomysł, żyłem w celibacie jednak stwierdziłem, że na żonie świąt się nie kończy i nie będę do końca życia za nią płakał bo to bez sensu.
Zmierzylem się ze swoim brakiem, ja to wszystko o czym piszesz przerobilem. Nie uwiesilem się na Kowalskiej w zamian za odwieszenie od żony. I nie tyle słyszałem o palaczach co sam tego doświadczyłem bo w tym najtrudniejszym czasie po odejściu żony, rzuciłem palenie. Paliłem żonę ale nie zapycham się Kowalska bo Kowalska nie jest substytutem po odstawieniu żony. Żona odeszła dużo wcześniej zanim kowalska wkroczyła po zdradzie.
Rozumiem, że tak widzisz obecnie swoją sytuację. Swojego czasu ja uważałam, że w moim małżeśntwie kryzys pojawił się z wyłącznej winy męża. I byłam o tym przekonana. Gdy zmieniła mi się optyka, po pierwsze wiem, że winnych nie ma - nikt świadomie nie niszczy swojej relacji z mężem lub z żoną, szczególnie gdy pragnie małżeństwa, rodziny i gdy zwyczajnie kocha żoną czy męża. Natomiast są braki - także w umiejętności bycia w relacji, w okazywaniu miłości, w raczeniu sobie ze swoimi brakami.

Piszesz, że nie zapychałeś dziury po żonie kowalską. Przeczytaj może dokładnie wszystko, co napisałeś o swojej zdradzie, tej która nastąpiła zanim zdradziła cię żona? Czasem wracam do tego co napisałam - i wiele mi się rozjaśnia. Chodzi mi głównie o listę braków, jakich doświadczałeś od żony i które szczegółowo opisałeś. Tłumaczyłeś, że nie chodzi o to, by obwinić żonę, tylko, że tak było. No i było. Gdy okazało się, że żona nie uzupełnia braków - trzeba było je uzupełnić gdzie indziej.

Jeśli nie mamy braków, które trzeba zapychać kowalską lub kowalskim - nie wchodzimy w relację z kowalską lub z kowalskim. Jako osoby wierzące nie wchodzimy w relację w której mówimy komuś - kocham inną osobę, ale z tobą chcę się spotykać, żeby mieć z kim iśc na spacer, ale nie rób planów, a jak będziemy mieć dzieci i żona wróci, to licz się z tym, że cię z tymi dziecmi zostawię, bo jestem wierzący. Wybacz, ale taka postawa jaką prezentujesz, to egoizm, a egoizm nie wynika z wiary. Owoce naszych działań to całkiem dobry "probierz". To nie są dobre owoce.

Nie odpowiedziałeś na pytanie - po co jesteś na forum, czego oczekujesz? Nadal mam wrażenie, że próbujesz przekonać siebie, że twoje postępowanie jest usprawiedliwione, uzasadnione i że tak robi większość wierzących osób i jest to z duchem czasu i pod prąd.

Odnośnie tego co napisałeś o babciach tkwiących przy mężach alkoholikach. Mój mąż jest osobą dotkniętą uzależnieniami. Kocham go. Jest wartościowym człowiekiem, tylko poranionym. Bardzo różne są charyzmaty, różne rozpoznania, różne sytuacje. Często u osoby żyjącej z osobą uzależnioną, którą kocha, rozwija się współuzależenienie. Oznacza to, w uogólnieniu, że boi się taką osobę zostawić samą sobie - bo boi się o życie kochanej, uzależnionej osoby. I heroicznie znosi czasem cierpienie - nawet latami, z miłości. I czasem po latach ta miłość przynosi efekty. A czasem nie. Ale nie oceniałabym nikogo, kto z miłości jest gotów tyle znieść. I nie nazywałabym tego wygodą.

Natomiast, co istotne, Kościół od nikogo nie wymaga znoszenia krzywdy od współmałżonka. W takich sytuacjach Kościół dopuszcza separację małżonków. Seprację, i wierność małżeństwu i stałą otwartość na powrót małżonka, gdy przestanie zagrażać.

Siostra Anna Bałchan powiedziała kiedyś kobiecie, która upierała się, by pozostawać przy ciężko uzaleznionym mężu, który stosował przemoc nie tylko wobec niej ale i wobec dzieci i upierała się przy tym, że "musi z nim mieszkać, bo ślubowała przed Bogiem" bardzo ostro - "ty sobie Panem Bogiem gęby nie wycieraj". Warto spojrzeć w siebie i zobaczyć, czy tam gdie powołujemy sie na Boga, mamy ku temu podstawy. Pisząc, że będziesz w relacji cudzołożnej, w której zakładasz pojawienie się potomstwa - i że te dzieci i kochankę porzucisz, jełsi żóna będzie chciała wrócić, by być w zgodzie z wiarą, mieszasz swoją postawę, swoje interesy i swoje dążenia z tym co interpretujesz jako wolę Boga. Jesteśmy słabi, błądzimy, grzeszymy, z głupoty, słabości, niewiedzy - ale świadome planowanie czegoś takiego jest grubą manipulacją na samym sobie. I z wiarą nie ma nic wspólnego.

Każda osoba, z którą wchodzimy w relację będąc w małżeństwie jest zapychaniem dziury. Zwykle sądzimy, że to dziura w małżeństwie. Ale to dziura w nas samych.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Caliope pisze: 18 gru 2020, 17:56 Piszesz o tych ludziach tkwiących w fanatyźmie, a może oni są ze sobą z wygody, może to jest oparte na przyjaźni, a tej kobiecie starczy względne bezpieczeństwo i żeby mąż zjadł jej obiad. Po wielu latach małżeństwa potrzebujemy języka miłości, bez górnolotnych oczekiwań.Mi przykładowo starczy święty spokój, trochę troski i pomoc. Nie wyczytałam ile byliście po ślubie z żoną, chyba dość krótko, bo emocje jeszcze długo nie opadną.
Zacytuję swoją wypowiedź i proszę Cię, jeśli czegoś nie rozumiem, wytłumacz mi gdzie w tym wszystkim jest wygoda.

Owo „fanatyczne” trzymanie się tych „średniowiecznych” zasad to nic innego jak trzymanie się średniowiecznych zasad a nie pójście pod prąd. Nasze babki, prababki i starsze pokolenia nie szły pod prąd tylko trzymały się zasad, dlatego kobiety cierpiały w małżeństwach bo wychodziły za mąż "bo ciąża", "bo tak wypada", "bo bogaty", "bo rodzice wybrali, bo kazali". I tak właśnie kobiety trzymały się zasad a mężowie pili, bili, chodzili na dziwki, nie interesowali się domem bo wtedy mężczyznom można było wszystko a kobiety były od rodzenia dzieci i zajmowania się domem. Dla mnie to jest trzymanie się zasad a nie droga pod prąd. I nawet za przykład mogę opisać małżeństwo moich teściów. Teściowa zaszła w ciąże nie mając ukończonych 18 lat, więc ożenek był z przymusu. Stary chlał i bił ale ona uciekała z dziećmi wiec stary przestał ale cheleje nadal. Sam wielokrotnie musiałem go stopować. Miłości między nimi nie widać, to są pozory na potrzeby publiki. Żyją ze sobą jak kot z psem, razem chodzą do kościoła a później ona karci go, bo wypił wódkę z barku i nawet na rodzinnych imprezach nie są w stanie okazać sobie miłości tylko on sięga po kieliszek a ona jedzie po nim, wyzywa od alkoholików itp. Raz tylko widziałem jak się całowali, w dzień ich rocznicy ślubu przy gościach, bo zrobili przyjęcie. Czy uważasz, ze to droga pod prąd? Ona nie jest szczęśliwa mimo, że trwają w sakramencie a jest naprawdę blisko Boga. Tylko nie ma gdzie odejść a on nie ma zamiaru, bo mu dobrze. Bo ona pierze, gotuje, prasuje i sprząta, zasuwa w polu, traci zdrowie a on tylko piwkuje i udaje, że coś pracuje. Droga pod prąd to nie dawanie pozwolenia na krzywdzenie się małżonkowi, pójście pod prąd to stawianie granic małżonkowi, który krzywdzi, ich komunikowanie i utrzymywanie. Nie robienie tego, to trzymanie się zasad średniowiecza, bo to mąż/żona nie ważne co się dzieje masz z nim być. Choćby ćpał, pił, bił, gdzie strona tam żona, miał pozamałżeńskie dzieci to tu na forum, każecie takiego małżonka miłować za to, że łaskawie chce z nami trwać w sakramencie lub mamy czekać aż zechce wrócić kiedy już zabawa pozamałżeńska mu się znudzi. Mam cierpieć ale trwać bo nie wolno mi odejść i zmusić małżonka do odejścia. To czysta destrukcja samego siebie, zarówno fizyczna, psychiczna jak i duchowa.


Ci ludzie są ze sobą z wygody? Bo wystarczy im, że ma z zjadł zupę? Chyba wyraźnie napisałem o jakie małżeństwa mi chodzi. Owszem są takie, o których Ty piszesz ale to co ja napisałem i zacytowałem teraz, to ZUPELNIE INNA BAJKA. Wątpię, żeby jakakolwiek kobieta, która jest w domu bita i poniazana była w tym domu z wygody. Jest w nim trzymając się zasad i nie mając alternatyw. Gdyby miała inne lokum i nie bała się "osądu" życzliwych ludzi, już dawno by tam jej nie było. Tak samo moja teściowa, gdyby tylko miała gdzie to już dawno by odeszła. Wielokrotnie byłem świadkiem jak nie odzywał się tygodniami, nie spali ze sobą bo teść coś odwalił a ona płakała , chciała odejść ale sakrament jej nie pozwala i tak płacze do dziś dnia.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

mare1966 pisze: 19 gru 2020, 0:12 Karas
ja osobiście nie jestem specjalnie pokorny ,
i nie za bardzo cenię tą cechę u ludzi ,
ale wydaje mi się , że jednak za bardzo ufasz swojemu rozumowi
i swojemu czuciu i widzeniu .

Ludzie tu piszą RÓŻNI , ale nikomu za to nie płacą .
Może postaraj się "nie odbijać piłeczki" tylko spróbuj się zastanowić
o co komu chodzi . ( ? ) Co ktoś chce mi powiedzieć i gdzieś coś może w czymś ma jakąś rację . ( ? )
Forum istnieje prawie 20 lat i uwierz , nie takie przypadki były opisywane .
Kilkumiesięczny "celibat" naprawdę nie robi wrażenia , choć i owszem pierwsze miesiące najtrudniejsze .

Niestety sytuacja porzuconego małżonka jest bardzo trudna i nie dziwota , że się nikomu nie podoba .
To trochę jak z fizycznym kalectwem po skoku do wody , wypadku itp.
Trudno zaakceptować sytuację .
Moim zdaniem ty jesteś na etapie wypierania i kombinowania .
To nawet normalne , a ta "linia logiki"
( nie będę siebie krzywdził , bo "kochaj jak siebie samego" więc znajdę sobie kowalską )
nawet dość pomysłowa .
No ale trudna do utrzymania ( jak się już tak powołujesz na wiarę ) .
A przyszło Ci na myśl, że nie odbijam piłeczki tylko wyrażam swoje zdanie i tłumacze co miałem na myśli? Czy ja w niczym zupełnie nie mam racji?
Proszę, przytocz mi tu historię blizniaczą do mojej, chętnie poczytam i skorzystam z czyjegoś doświadczenia jeśli był w tej samej sytuacji. Bo może jestem za krótko a tytuły nie są dość jednoznaczne. Kilkumiesieczny celibat może dla Ciebie jest czymś zupełnie łatwym do osiągnięcia, ile masz lat? Co Cię zadowala? Ile byliście po ślubie? Masz dzieci, dom lub mieszkanie? Ja nie mam a chce mieć, jestem przed 30. Nie spełniłem się jeszcze w życiu i nie chce pozostać niespełnionym bo będę czekał aż żona może kiedyś zapuka do drzwi. Uwierz mi, nie wypieram z siebie nic i nie kombinuje. Gdybym z siebie wypierał coś, nie byłoby tu tego wątku choćby. Gdybym kombinował to zyłbym zupełnie inaczej niż żyje a staram się żyć normalnie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Nirwanna »

Co prawdanie jestem mare, ale pozwolę sobie wtrącić się ;-)
karas pisze: 19 gru 2020, 6:14 Czy ja w niczym zupełnie nie mam racji?
A po co Ci mieć rację? Zwłaszcza względem grona całkiem anonimowych, nieznanych sobie ludzi? Co Ci to karmi?
karas pisze: 19 gru 2020, 6:14 Proszę, przytocz mi tu historię blizniaczą do mojej, chętnie poczytam i skorzystam z czyjegoś doświadczenia jeśli był w tej samej sytuacji.
Po co? Gdybyś chciał, szukałbyś sam. Na początku Twojego wątku pisałam o wątku osoby, która toczyła podobną narrację, wątek liczy sobie ponad sto stron.
Kto chce - szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu.
karas pisze: 19 gru 2020, 6:14 Gdybym kombinował to zyłbym zupełnie inaczej niż żyje a staram się żyć normalnie.
Prawdopodobnie mamy różne definicje kombinowania. Ok, żyj normalnie.
Czego zatem szukasz na tym na forum?

Uprzedzając - tu nie znajdziesz ani pigułki na poczucie winy, ani tabletki na szybki powrót żony.
Nie znajdziesz również potwierdzenia, że bycie z kowalską jest ok.
Nie znajdziesz również aplauzu dla wymienionych przez Ciebie dróg i sposobów na "spełnienie się w życiu".

Czego szukasz, karasiu?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

marylka pisze: 19 gru 2020, 1:59 Karas....a ja z innej strony zapytam...czy wiesz gdzie jesteś?
To forum jest dla ludzi którzy znają znaczenie słowa "odpowiedzialność"
Kiedyś coś przysięgałem małżonkowi i moje słowa coś znaczą. Więc nieważne co zrobi małżonek - ja będę wierny MOIM słowom bo dałem je samemu Bogu i moja rodzina i rodzina małżonka była tego świadkiem.
I nie robię ze swojej buźki cholewy i słowa dotrzymuję.

To co próbujesz tu wciskać o kowalskiej i o średniowieczu to jest dla forumowiczów?
Czy może siebie chcesz teraz przekonać szukając nowych świadków dla swojego nowego pomysłu na swoje życie że teraz jest już dobry?
Możesz się kopać po kostkach ale sam ze sobą.
Mnie nie przekonałeś
Ale próbuj
To Twoje źycie i Twoje konsekwencje
Powodzenia
Pozdrawiam
Rozumiem, że wypraszasz mnie z forum bo moje życie nie wpisuje się w słowo "odpowiedzialność". No dziękuję, zastanowię się nad tym. Nikogo nie próbuje do niczego przekona, wyrażam swoje zdanie i jak ktoś ma odmienne to nie jest moim wrogiem i nie kopie się po kostkach w moim odczuciu
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Nirwanna pisze: 19 gru 2020, 8:53 Co prawdanie jestem mare, ale pozwolę sobie wtrącić się ;-)
karas pisze: 19 gru 2020, 6:14 Czy ja w niczym zupełnie nie mam racji?
A po co Ci mieć rację? Zwłaszcza względem grona całkiem anonimowych, nieznanych sobie ludzi? Co Ci to karmi?
karas pisze: 19 gru 2020, 6:14 Proszę, przytocz mi tu historię blizniaczą do mojej, chętnie poczytam i skorzystam z czyjegoś doświadczenia jeśli był w tej samej sytuacji.
Po co? Gdybyś chciał, szukałbyś sam. Na początku Twojego wątku pisałam o wątku osoby, która toczyła podobną narrację, wątek liczy sobie ponad sto stron.
Kto chce - szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu.
karas pisze: 19 gru 2020, 6:14 Gdybym kombinował to zyłbym zupełnie inaczej niż żyje a staram się żyć normalnie.
Prawdopodobnie mamy różne definicje kombinowania. Ok, żyj normalnie.
Czego zatem szukasz na tym na forum?

Uprzedzając - tu nie znajdziesz ani pigułki na poczucie winy, ani tabletki na szybki powrót żony.
Nie znajdziesz również potwierdzenia, że bycie z kowalską jest ok.
Nie znajdziesz również aplauzu dla wymienionych przez Ciebie dróg i sposobów na "spełnienie się w życiu".

Czego szukasz, karasiu?
Nie chodziło o to, że muszę mieć rację, zapytałem bo było mi powiedziane, żebym się zastanowił czy Wy nie macie racji. Złe to odbierasz zupełnie.
Dla mnie żyć normalnie to żyć bez kłamst, w prawdzie, być przy Bogu, chodzić do pracy, jesc obiad z rodziną, mieć do kogo wracać w domu między innymi. Kombinowanie to kombinowanie, to kłamstwa w najczystszej postaci. Zaznaczam, to moje zdanie.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

ozeasz pisze: 19 gru 2020, 1:23
karas pisze: 09 gru 2020, 9:37 Kochałem, kocham i będę kochał żonę do końca życia, nawet jeśli stworzę coś z Kowalską to moje serce jest gdzie indziej. Ktoś przy mnie będzie może szczęśliwy ale ja już nigdy.
Przeczytaj to zdanie, a potem jeszcze raz i jeszcze, może zaskoczy za którymś razem, że raczej ...to o czym tu piszesz to nie miłość to oksymoron..
Widocznie moja żona też kłamała, mówiąc, że mnie kocha i nie opuści w dobrej i złej doli.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: Monti »

Spróbuję po raz trzeci się wypowiedzieć w wątku Karasia, może tym razem nie będzie kontrowersyjnie :)

Karasiu, trafiłeś na forum, którego celem jest ratowanie sakramentalnego małżeństwa. Nie dziw się zatem, że użytkownicy wypowiadają się w ten sposób i krytykują Twoją relację z kowalską.

Daleki jestem od oceniania pouczania Cię, bo też różnie się w moim życiu działo. Uważam jednak, że teraz jest czas, żeby zrobić wszystko, by próbować z Bożą pomocą ratować Twoje małżeństwo. Chodzi o to, żebyś kiedyś nie żałował, że czegoś nie zrobiłeś, nie wyciągnąłeś ręki. Może teraz zbliżający się czas świąteczny będzie dobrą do tego okazją.

Jeżeli okaże się, że jednak małżeństwo cywilne się rozpadnie, wówczas będziesz miał czas na rozeznanie, co robić dalej. Ideałem jest trwanie w wierności małżeńskiej. Wiadomo, że - jak to ideał - nie każdemu się udaje, ale akurat tu na forum jest dużo takich osób, co znaczy, że jest to do wykonania. Może będziesz chciał zbadać ważność swojego małżeństwa. Masz taką możliwość, ale teraz nie jest na to czas. Abstrahując od kwestii religijnych, wejście w nowy związek zaraz po rozpadzie poprzedniego, bez przeżycia okresu żałoby, jest z punktu widzenia psychologicznego niekorzystne.

Nikt tu Ci nie narzuca swojego punktu widzenia. Możesz wybrać inną drogę, żyjąc w związku niesakramentalnym ze wszystkimi konsekwencjami tej decyzji. Musisz tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla Ciebie ważne.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: mare1966 »

karas pisze: 19 gru 2020, 6:05 Nasze babki, prababki i starsze pokolenia nie szły pod prąd tylko trzymały się zasad, dlatego kobiety cierpiały w małżeństwach bo wychodziły za mąż "bo ciąża", "bo tak wypada", "bo bogaty", "bo rodzice wybrali, bo kazali". I tak właśnie kobiety trzymały się zasad a mężowie pili, bili, chodzili na dziwki, nie interesowali się domem bo wtedy mężczyznom można było wszystko a kobiety były od rodzenia dzieci i zajmowania się domem. Dla mnie to jest trzymanie się zasad a nie droga pod prąd. I nawet za przykład mogę opisać małżeństwo moich teściów. Teściowa zaszła w ciąże nie mając ukończonych 18 lat, więc ożenek był z przymusu.

Karas
kto ci łoży te głupoty do głowy ?
Ty należysz do jakiejś skrajnie "feministycznej" organizacji ?
Opisujesz jakieś wypaczone patologiczne przypadki i stawiasz to jako normę "starych czasów" .
I co małżeństwo twoich teściów ma być DOWODEM ?
A gdzie twoja teściowa miała ROZUM ?
W ciążę nie zachodzi się od tak , z powietrza .
Ty tam nie szukać sytuacji 0:1 , bo ta teściowa ideałem zapewne nie jest .
A ty nie wiesz o wszystkich ich sprawach .

Bo równie dobrze można by wysnuć wniosek , że to z ciebie kawał .... .
Zdradziłeś przecież żonę .
No to ona biedna i cierpiąca znalazła pocieszenie .

A tak nawiasem , to wiedz , że obecnie to facet jest w dużo gorsze sytuacji
i oby ci nie przyszło się o tym przekonać na własnej skórze .

A te durnoty o średniowieczu opowiadane przez młodych są mocno irytujące .
W wieku XX było tyle barbarzyńska i tylu ludzi zginęło , że trudno to liczbowo porównać do średniowiecza całego .
Poziom nauczania w szkołach jest żenująco niski od wielu lat i coraz niższy , poziom nauczycieli także .
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Ruta pisze: 19 gru 2020, 5:15 Rozumiem, że tak widzisz obecnie swoją sytuację. Swojego czasu ja uważałam, że w moim małżeśntwie kryzys pojawił się z wyłącznej winy męża. I byłam o tym przekonana. Gdy zmieniła mi się optyka, po pierwsze wiem, że winnych nie ma - nikt świadomie nie niszczy swojej relacji z mężem lub z żoną, szczególnie gdy pragnie małżeństwa, rodziny i gdy zwyczajnie kocha żoną czy męża. Natomiast są braki - także w umiejętności bycia w relacji, w okazywaniu miłości, w raczeniu sobie ze swoimi brakami.

Piszesz, że nie zapychałeś dziury po żonie kowalską. Przeczytaj może dokładnie wszystko, co napisałeś o swojej zdradzie, tej która nastąpiła zanim zdradziła cię żona? Czasem wracam do tego co napisałam - i wiele mi się rozjaśnia. Chodzi mi głównie o listę braków, jakich doświadczałeś od żony i które szczegółowo opisałeś. Tłumaczyłeś, że nie chodzi o to, by obwinić żonę, tylko, że tak było. No i było. Gdy okazało się, że żona nie uzupełnia braków - trzeba było je uzupełnić gdzie indziej.

Jeśli nie mamy braków, które trzeba zapychać kowalską lub kowalskim - nie wchodzimy w relację z kowalską lub z kowalskim. Jako osoby wierzące nie wchodzimy w relację w której mówimy komuś - kocham inną osobę, ale z tobą chcę się spotykać, żeby mieć z kim iśc na spacer, ale nie rób planów, a jak będziemy mieć dzieci i żona wróci, to licz się z tym, że cię z tymi dziecmi zostawię, bo jestem wierzący. Wybacz, ale taka postawa jaką prezentujesz, to egoizm, a egoizm nie wynika z wiary. Owoce naszych działań to całkiem dobry "probierz". To nie są dobre owoce.

Nie odpowiedziałeś na pytanie - po co jesteś na forum, czego oczekujesz? Nadal mam wrażenie, że próbujesz przekonać siebie, że twoje postępowanie jest usprawiedliwione, uzasadnione i że tak robi większość wierzących osób i jest to z duchem czasu i pod prąd.

Odnośnie tego co napisałeś o babciach tkwiących przy mężach alkoholikach. Mój mąż jest osobą dotkniętą uzależnieniami. Kocham go. Jest wartościowym człowiekiem, tylko poranionym. Bardzo różne są charyzmaty, różne rozpoznania, różne sytuacje. Często u osoby żyjącej z osobą uzależnioną, którą kocha, rozwija się współuzależenienie. Oznacza to, w uogólnieniu, że boi się taką osobę zostawić samą sobie - bo boi się o życie kochanej, uzależnionej osoby. I heroicznie znosi czasem cierpienie - nawet latami, z miłości. I czasem po latach ta miłość przynosi efekty. A czasem nie. Ale nie oceniałabym nikogo, kto z miłości jest gotów tyle znieść. I nie nazywałabym tego wygodą.

Natomiast, co istotne, Kościół od nikogo nie wymaga znoszenia krzywdy od współmałżonka. W takich sytuacjach Kościół dopuszcza separację małżonków. Seprację, i wierność małżeństwu i stałą otwartość na powrót małżonka, gdy przestanie zagrażać.

Siostra Anna Bałchan powiedziała kiedyś kobiecie, która upierała się, by pozostawać przy ciężko uzaleznionym mężu, który stosował przemoc nie tylko wobec niej ale i wobec dzieci i upierała się przy tym, że "musi z nim mieszkać, bo ślubowała przed Bogiem" bardzo ostro - "ty sobie Panem Bogiem gęby nie wycieraj". Warto spojrzeć w siebie i zobaczyć, czy tam gdie powołujemy sie na Boga, mamy ku temu podstawy. Pisząc, że będziesz w relacji cudzołożnej, w której zakładasz pojawienie się potomstwa - i że te dzieci i kochankę porzucisz, jełsi żóna będzie chciała wrócić, by być w zgodzie z wiarą, mieszasz swoją postawę, swoje interesy i swoje dążenia z tym co interpretujesz jako wolę Boga. Jesteśmy słabi, błądzimy, grzeszymy, z głupoty, słabości, niewiedzy - ale świadome planowanie czegoś takiego jest grubą manipulacją na samym sobie. I z wiarą nie ma nic wspólnego.

Każda osoba, z którą wchodzimy w relację będąc w małżeństwie jest zapychaniem dziury. Zwykle sądzimy, że to dziura w małżeństwie. Ale to dziura w nas samych.
Widzę tu jedyna polemikę w odpowiednim tonie, gdzie osoba po drugiej stronie ekranu nie próbuje mi wmowić, że jestem idiotą. Nie będę jednak już odnosił się do tego co napisałaś o tkwienie przy uzależnionym małżonki bo mam zupełnie inny pogląd ma sytuację acz wiem, że są przypadki o jakich mówisz jednak nikt nie przyznał do tej pory, ze wymienione przeze mnie także są prawdziwe. Więc nie będę pisał skoro jestem uważany za niosącego kłamstwo i próbującego Was do czegoś przekonać, mimo to wiem, że wiecie, że opisane przeze mnie sytuację były, są i będą się przejawialy tylko mało kto umie przyznać rację. No ale cóż, ja dzięki Bogu nie mam z tym problemu.
Jedyne zapchanie dziury, z którym mogę się zgodzić to to, w momencie kiedy doszło do zdrady. Bo wtedy brakowało mi żony w żonie więc znalazłem żonę w Kowalskiej. I tyle. dzisiejszą relacja to nie zapchanie dziury. Dziurę to zakochała sobie moja żona i to dosłownie, Kowalskim kilka dni po złożeniu pozwu a kto wie czy i nie wcześniej.

Co do tej części:
Jako osoby wierzące nie wchodzimy w relację w której mówimy komuś - kocham inną osobę, ale z tobą chcę się spotykać, żeby mieć z kim iśc na spacer, ale nie rób planów, a jak będziemy mieć dzieci i żona wróci, to licz się z tym, że cię z tymi dziecmi zostawię, bo jestem wierzący. Wybacz, ale taka postawa jaką prezentujesz, to egoizm, a egoizm nie wynika z wiary.

Czy Ty czytałaś dokładnie co pisałem? Nie mieszkam z Kowalska, Nie planujemy dzieci, nie planuje, że zona wróci a nawet jeśli by chciała to nie pozwolę jej wrócić jak gdyby nigdy nic się nie stało. Czepiacie się tego bo przytoczyłem słowa o tym, że miłość małżeńska jest ponad ojcowską i przez to zakładacie od razu, że zostawię Kowalska z dziećmi jak żona będzie chciała wrócić. Gdzie napisane, że mamy, planujemy lub spodziewamy się dzieci? Gdzie napisane, ze żona wraca? Napisalem, ze nie zamykam żonie możliwości powrotu ale to nie znaczy, ze przyjdzie do mnie, wprowadzi się a ja ucałuję ją za powrót, odegramy scenkę jak z filmu.

Odpowiadając na pytanie, czego szukam na forum. Pisałem już niejednokrotnie. Nie szukam wsparcia, glaskania po głowie, tabletek na szybkie rozwiązanie problemu i powrót żony. Nie szukam rozwiązania bo takowego nie ma. Napisałem swoją historię by pokazać, że takie są i mało kto się do tego przyznaje, że popełnił błąd, mówi o tym wprost. Napisałem bo takiej nie znalazłem więc albo jestem ewenementem albo nikt się do tej pory nie odważył.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: piętno zdrady

Post autor: Caliope »

karas pisze: 19 gru 2020, 6:05
Caliope pisze: 18 gru 2020, 17:56 Piszesz o tych ludziach tkwiących w fanatyźmie, a może oni są ze sobą z wygody, może to jest oparte na przyjaźni, a tej kobiecie starczy względne bezpieczeństwo i żeby mąż zjadł jej obiad. Po wielu latach małżeństwa potrzebujemy języka miłości, bez górnolotnych oczekiwań.Mi przykładowo starczy święty spokój, trochę troski i pomoc. Nie wyczytałam ile byliście po ślubie z żoną, chyba dość krótko, bo emocje jeszcze długo nie opadną.
Zacytuję swoją wypowiedź i proszę Cię, jeśli czegoś nie rozumiem, wytłumacz mi gdzie w tym wszystkim jest wygoda.

Owo „fanatyczne” trzymanie się tych „średniowiecznych” zasad to nic innego jak trzymanie się średniowiecznych zasad a nie pójście pod prąd. Nasze babki, prababki i starsze pokolenia nie szły pod prąd tylko trzymały się zasad, dlatego kobiety cierpiały w małżeństwach bo wychodziły za mąż "bo ciąża", "bo tak wypada", "bo bogaty", "bo rodzice wybrali, bo kazali". I tak właśnie kobiety trzymały się zasad a mężowie pili, bili, chodzili na dziwki, nie interesowali się domem bo wtedy mężczyznom można było wszystko a kobiety były od rodzenia dzieci i zajmowania się domem. Dla mnie to jest trzymanie się zasad a nie droga pod prąd. I nawet za przykład mogę opisać małżeństwo moich teściów. Teściowa zaszła w ciąże nie mając ukończonych 18 lat, więc ożenek był z przymusu. Stary chlał i bił ale ona uciekała z dziećmi wiec stary przestał ale cheleje nadal. Sam wielokrotnie musiałem go stopować. Miłości między nimi nie widać, to są pozory na potrzeby publiki. Żyją ze sobą jak kot z psem, razem chodzą do kościoła a później ona karci go, bo wypił wódkę z barku i nawet na rodzinnych imprezach nie są w stanie okazać sobie miłości tylko on sięga po kieliszek a ona jedzie po nim, wyzywa od alkoholików itp. Raz tylko widziałem jak się całowali, w dzień ich rocznicy ślubu przy gościach, bo zrobili przyjęcie. Czy uważasz, ze to droga pod prąd? Ona nie jest szczęśliwa mimo, że trwają w sakramencie a jest naprawdę blisko Boga. Tylko nie ma gdzie odejść a on nie ma zamiaru, bo mu dobrze. Bo ona pierze, gotuje, prasuje i sprząta, zasuwa w polu, traci zdrowie a on tylko piwkuje i udaje, że coś pracuje. Droga pod prąd to nie dawanie pozwolenia na krzywdzenie się małżonkowi, pójście pod prąd to stawianie granic małżonkowi, który krzywdzi, ich komunikowanie i utrzymywanie. Nie robienie tego, to trzymanie się zasad średniowiecza, bo to mąż/żona nie ważne co się dzieje masz z nim być. Choćby ćpał, pił, bił, gdzie strona tam żona, miał pozamałżeńskie dzieci to tu na forum, każecie takiego małżonka miłować za to, że łaskawie chce z nami trwać w sakramencie lub mamy czekać aż zechce wrócić kiedy już zabawa pozamałżeńska mu się znudzi. Mam cierpieć ale trwać bo nie wolno mi odejść i zmusić małżonka do odejścia. To czysta destrukcja samego siebie, zarówno fizyczna, psychiczna jak i duchowa.


Ci ludzie są ze sobą z wygody? Bo wystarczy im, że ma z zjadł zupę? Chyba wyraźnie napisałem o jakie małżeństwa mi chodzi. Owszem są takie, o których Ty piszesz ale to co ja napisałem i zacytowałem teraz, to ZUPELNIE INNA BAJKA. Wątpię, żeby jakakolwiek kobieta, która jest w domu bita i poniazana była w tym domu z wygody. Jest w nim trzymając się zasad i nie mając alternatyw. Gdyby miała inne lokum i nie bała się "osądu" życzliwych ludzi, już dawno by tam jej nie było. Tak samo moja teściowa, gdyby tylko miała gdzie to już dawno by odeszła. Wielokrotnie byłem świadkiem jak nie odzywał się tygodniami, nie spali ze sobą bo teść coś odwalił a ona płakała , chciała odejść ale sakrament jej nie pozwala i tak płacze do dziś dnia.
Nie znasz ludzi, niepotrzebnie też wchodzisz w ich życie nie porządkując swojego. Każdy ma prawo żyć jak mu się podoba. Osoba jest współuzależniona, zostaw, bo sama musi dojść do tego że trzeba coś z tym zrobić. Wygoda, to dawanie sobie niszczyć życie w imię bycia z tym człowiekiem bez miłości, wsparcia, bo jest dom, co do gara włożyć, po co coś zmieniać. I właśnie jak Ruta napisała miesza Boga w swoje czyny.
karas
Posty: 77
Rejestracja: 03 gru 2020, 13:13
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: piętno zdrady

Post autor: karas »

Monti pisze: 19 gru 2020, 10:21
Karasiu, trafiłeś na forum, którego celem jest ratowanie sakramentalnego małżeństwa. Nie dziw się zatem, że użytkownicy wypowiadają się w ten sposób i krytykują Twoją relację z kowalską.

Uważam jednak, że teraz jest czas, żeby zrobić wszystko, by próbować z Bożą pomocą ratować Twoje małżeństwo. Chodzi o to, żebyś kiedyś nie żałował, że czegoś nie zrobiłeś, nie wyciągnąłeś ręki. Może teraz zbliżający się czas świąteczny będzie dobrą do tego okazją.

Abstrahując od kwestii religijnych, wejście w nowy związek zaraz po rozpadzie poprzedniego, bez przeżycia okresu żałoby, jest z punktu widzenia psychologicznego niekorzystne.
A więc napiszę to kolejny raz, próbowałem ratować moje małżeństwo. Zrobiłem wszystko co mogłem by je poskładać. Nigdy nie stanę przed lustrem z poczuciem, że mogłem zrobić coś więcej, coś lepiej lub coś innego. Imałem się wszystkiego! Czas świąteczny, czas pandemii na mojej małżonce nie robi wrażenia, nie wyciągnę kolejny raz ręki pierwszy, żeby ona z satysfakcją mi na nią napluła. Śmieje mi się w twarz kiedy mówię jej, rób co chcesz. Bo wie, że ja kocham i pozwoliłbym się skrzywdzić gdyby wróciła. To typ osoby pijawki.

Wejście w nowy związek zaraz po rozpadzie poprzedniego. Rozumiem, że mówisz o mojej małżonce, choć ona sam mi mówiła, że długo po złożeniu pozwu była sama bo prawie pół roku 😂 ja to przy tym Pikuś, bo nawiazalwm relacje z Kowalska dużo później kiedy już ani po ludzku ani po Bożemu nie widziałem możliwości naprawy tego małżeństwa. Serio!
ODPOWIEDZ