krople rosy pisze: ↑08 sie 2018, 19:09
Fino , oczywiście że ani masz nie milczeć ani niczego nie udawać.
To, co napisałam było w kontekście prywatnego wyznania którym podzielił się z Tobą mąż. Nie wiem czemu to wyznanie miało służyć i domyślam się że zostało ujawnione pod wpływem jakiegoś konfliktu czy napięcia między Wami i nie było to według mnie mądre posunięcie bo być moze miało wywołać w tobie celową reakcję.
Wydaje mi się, ze mówisz o jego zdradzie byłej dziewczyny. Jeśli tak to ja o tym nie dowiedziałam się od męża i chcę dopiero z nim o tym porozmawiać.
O od razu napisałam, ze uważam że nie wyjdziemy z kryzysu sami dlatego postanowilam łagodnie ale konkretnie porozmawiać z mężem wtedy w kawiarni o czym pisałam i powiedziałam jemu to samo - że sami nie damy rady. Jak zawsze mnie wysmial i nie widzę żadnej szansy na to aby zgodzil się na pomoc z zewnątrz.
krople rosy pisze: ↑08 sie 2018, 19:09
achowania są z pewnością niszczące Waszą więź i rodzinę. Tyle, ze mogą być dla Twojego męża nie tyle celem samym w sobie i celowym uderzeniem w Ciebie ale zwykłą, łatwą ucieczką od tego co go boli i co narosło między wami. Człowiek w sytuacjach trudnych będzie sobie tworzył alternatywny dla siebie świat w którym będzie chciał przeczekać kryzys i uciec od konfrontacji z problemem.
Mąż ucieka w porno. Ty chcesz uciec z małżeństwa
Rozumiem to tylko on nie widzi tego i tym samym nie chce nad sobą pracować. Gdybym uciekala z małżeństwa to już dawno miałam do tego powód a jeszcze tego nie zrobilam, próbowałam też rozmawiać i sporo w sobie zmieniłam czego mąż też nie widzi. Pomocy z zewnątrz też nie chce - ta sytuacja już mnie niszczy. Dlatego jedynym wyjściem wydaje mi się rozejscie się. Mimo tego, ze bardzo wszystko przezywam, bywam nadwrazliwa i niezbyt elastyczna w swoich poglądach - myślę, ze jestem silną osobą a już na pewno tak łatwo nie odpuszczam ale już nie daję rady. I rozumiem różne zależności, ze mąż tak się broni, ze w chwili nerw różnie może mówić, ze nie radzi sobie z napięciem co przeradza się w agresję i destrukcyjne zachowania, ze takiego go sobie wzięłam itd. Tylko doszłam do momentu kiedy już tego wszystkiego nie wytrzymuje bo prawie nic nie dostaje budującego. Nawet jak jest jakiś dobry czas, tak jak ostatnie kilka miesięcy i nie daję się myślom, że to tylko chwilowe to okazuje się, ze mąż mimo dobrych wobec mnie zachowań - nie zmienił kompletnie zdania na mój temat i nie zmienił za grosz zachiwania, nawet sam sobie nie wytłumaczy ze może potrzebuje więcej czasu aby się do mnie przekonać.
Można budować jak chce tego druga osoba, samemu nie da się, właśnie się o tym przekonałam. Nie uciekam od małżeństwa, już nie daję rady, nie widzę sensu w tym wszystkim.
Rozumiem wiele zależności tak jak napisałam ale już nie zgadzam się na taki stan rzeczy. Potrzebuje mojego męża do wspolnej pracy nad malzenstwem a tego nie ma i nic tego nie zapowiada.
krople rosy pisze: ↑08 sie 2018, 17:01
czy Ty przed zawarciem związku małżeńskiego poprosiłaś męża o odpowiedź na pytanie: czy współżyłeś z kimś już?
I czy on wtedy odpowiedział : ,,nie''?
Jeśli tak było to faktycznie jest to zatajenie prawdy która się należy komuś kto o nią pyta.
Jesli nie padła taka odpowiedź ani nawet takie pytanie to nie ma tu jawnego, cynicznego kłamstwa.
Nie rozumiem. Nie chodzi mi o to, ze z kimś innym wspolzyl tylko ze okłamal mnie w kwestii swojej byłej dziewczyny. Nie wiem czy wyraźnie to napisałam ale pytałam męża przed ślubem jaki był powód ich rozstania i mnie okłamał - odpowiedzial zupełnie coś innego i to jeszcze niezbyt wprost. Czułam wtedy ze nie chce wszystkiego powiedzieć ale nie drazylam bo uznałam ze może nie powinnam dopytywac o szczegóły. Jeszcze tak to powiedzial ze wyszło ze głównie z jej winy się rozstali, wyraził niejako złość na nią. A rozstali się bo ją zdradził i ja błagał o to żeby się nie rozstawali. Do tego nie przyznal się przed nią sam, ona dowiedziała się od obcych ludzi. Rozumiem, że może jego wystepek nie musi oznaczać ze mi zrobi to samo ale jedno już zrobił w sumie - zatail tak jak zamierzał to zrobić przed nią. Dlatego myślę, ze z dużym prawdopodobieństwem zdradzi i mnie tym bardziej ze nie radzi sobie konstruktywne z napięciem. Nie widzę przyszłości z osobą, która nie ma odwagi na prawdę.
krople rosy pisze: ↑08 sie 2018, 17:01
Fino, jesli takie kąśliwe słowa padają podczas kłótni i ogólnie podgrzanej atmosfery to wiadomo jest że w poczuciu swojej krzywdy i niezrozumienia atakujemy kogoś tak by zabolało, daje to chwilową ulgę, a czasem nawet satysfakcję, że się komuś wbiło szpilę.
To prawda tylko, ze mąż mówi to samo też kiedy jest już spokojniejszy. Np. Dziś - wyszedł z rozmową sam, co w zasadzie nie zdarza się. I usłyszałam samą krytykę - to mnie nie zrazilo bo powiedział co mu przeszkadza ale w cywilizowany sposób. Skorzystałam z rady i zapytałam - a co dobrego we mnie widzisz? Znów usłyszałam, ze nim chcę manipulować. No nie pojmuję ale nie dopytywalam.
Niby w dobrze ze wyszedł z rozmową ale jak sam powiedział - chciał mi tylko to powiedzieć a nie obchodzi go jak to zmienić. Nie znajduję logiki w tym co powiedział bo rozpoczął, dosłownie - nie wiem co zrobić żeby zmienić tą sytuację ale wiem co mi przeszkadza. I że uważa że jesteśmy totalnie inni i dlatego nigdy nie dogadamy się. Taką ma postawę ale wprost nie stwierdził, ze skoro tak to rozejdzmy się. Zapytalam o to. Powiedzial, że nie wie. Probowalam mu pokazać które postawy uważam że wynikają z naszyvh charakterów a które są wynikiem naszych nalecialosci iż domu i ze można je zmienić ale to nie miało dla niego większego znaczenia. Próbowałam pokazać mu też ze nie we wszystkim ma całkowitą rację, ze po części tam ale nie zupełnie i ze dlatego nie biorę zupełnej odpowiedzialnosci. Myślę że mąż oczekuje ode mnie tego - powiedział "kiedy w końcu przyznasz się ze taka po prostu jesteś".
Niby zrobił tą rozmową jakiś krok ale dla mnie to krok złudny bo mąż jak zawsze chciał powiedzieć swoje a nie razem zastanowić się co zrobić. Znów dziś powiedzialam że sami nie damy rady i znów mnie wysmial.
Chce żeby było lepiej ale nie chce nad sobą pracować, pomocy z zewnątrz też nie chce. Więc o co mu chodzi?