Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Wiedźmin »

Rozum pisze: 15 gru 2018, 21:10
[...] niektórzy użytkownicy reagują ambicjonalnie [...] Niepotrzebnie.

[...] Fino [...] swoje, Wy swoje. [...]

[...] Fino wcale nie potrzebuje lat terapii. [...]
[...] Żadna terapia jej dotąd nie pomogła [...]
[...] żaden psycholog nie miał odwagi jej powiedzieć, że głupio robi. [...]

[...] wątek wygląda coraz gorzej [...]
[...] zaburzenia lękowe się pojawiły
[...] idzie to w złą stronę.
Drogi Rozumie,

Oceny oceny oceny... i wróżenie z fusów.

Rozum - dałabyś może radę powiedzieć, co Tobie konkretnie pomogło w problemach małżeńskich?
Ukasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Rozum pisze: 15 gru 2018, 17:03Fino jak to fino. Nawet w swojej nazwie zakłada koniec. Tylko kto przekazał taki wzorzec? Że trzeba się rozwieść choćby nie wiem co? Ona nie słucha, bo ma wdrukowany rozwód w swoją naturę. Tak została zaprogramowana.
Może Fino trudno jest pomóc, ale możemy przynajmniej nie szkodzić. Nie ranić bez potrzeby, nie krzywdzić fałszywymi zarzutami, nie oceniać człowieka z taką wyższością.
Rozum rozumem, ale serce też warto mieć. Szczególnie dla tych, którzy cierpią i proszą o pomoc. Nawet jeśli skorzystanie z tej pomocy przychodzi komuś z wielkim trudem. Widać ta osoba tak ma, może tak ma być, taki jej krzyż.
Fino, nie wierz w to oskarżenie. Starasz się, potykasz się i wciąż podnosisz. Jesteś wielka. Nie rezygnuj. Przylgnij do Boga, a obdarzy Cię taką siłą, że przemienisz więcej niż cały świat i Twojego męża - przemienisz siebie. On i tylko On może od nowa obdarzyć Cię miłością. Do Boga, do siebie samej, do męża. Doświadczyłem tego. Świat nabiera nowych barw, życie smaku. Możesz. Nikt Cię nie zatrzyma na tej drodze. Z Bogiem!
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pavel »

Ukasz pisze: 16 gru 2018, 0:35
Rozum pisze: 15 gru 2018, 17:03Fino jak to fino. Nawet w swojej nazwie zakłada koniec. Tylko kto przekazał taki wzorzec? Że trzeba się rozwieść choćby nie wiem co? Ona nie słucha, bo ma wdrukowany rozwód w swoją naturę. Tak została zaprogramowana.
Może Fino trudno jest pomóc, ale możemy przynajmniej nie szkodzić. Nie ranić bez potrzeby, nie krzywdzić fałszywymi zarzutami, nie oceniać człowieka z taką wyższością.
Rozum rozumem, ale serce też warto mieć. Szczególnie dla tych, którzy cierpią i proszą o pomoc. Nawet jeśli skorzystanie z tej pomocy przychodzi komuś z wielkim trudem. Widać ta osoba tak ma, może tak ma być, taki jej krzyż.
Fino, nie wierz w to oskarżenie. Starasz się, potykasz się i wciąż podnosisz. Jesteś wielka. Nie rezygnuj. Przylgnij do Boga, a obdarzy Cię taką siłą, że przemienisz więcej niż cały świat i Twojego męża - przemienisz siebie. On i tylko On może od nowa obdarzyć Cię miłością. Do Boga, do siebie samej, do męża. Doświadczyłem tego. Świat nabiera nowych barw, życie smaku. Możesz. Nikt Cię nie zatrzyma na tej drodze. Z Bogiem!
Ukaszu, bardzo zgadzam się z tym co napisałeś.

Ja od dość dawna za dużo w wątku Fino nie piszę, przyjmuję bowiem, że najwyraźniej albo mój sposób pisania do Fino nie trafia, albo to nie ten czas. Sam przez niemal pół roku się szarpałem (ze sobą głównie), wybierałem sobie z napisanych postów to co pasowało. To sammo prawo dotyczy też innych ludzi. Każdy ma swój czas, jednemu trzeba go więcej, innemu mniej. Obowiązku pisania zaś według regulaminu nie ma ;)

Warto moim zdaniem uszanować wolność Fino. Jeżeli czytanie jej wątku/postów wzbudza w kimś nadmiar emocji, może warto poczekać z pisaniem, aż przestanie się w tam w środku gotować? Fino ma prawo nie korzystać z najmądrzejszych nawet rad - to jej prawo, jej wolność i jej ewentualne konsekwencje.

Z przykrością i niesmakiem czytałem niektóre z ostatnich postów w tym wątku, chodzi mi o te nasączone ocenami, gdybologią i stwierdzeniami ex-cathedra (a to są co najwyżej bardziej lub mniej prawdopodobne możliwości). Nie siedzimy w głowie Fino, zatem pisanie w taki sposób jakby tak było odbieram jako mocno nieuprawnione.
Poza tym, wg mnie twarda miłość to wciąż miłość, a tej w postach o których piszę wyraźnie moim zdaniem zabrakło.

O których postach piszę? Niech każdy tym zainteresowany rozsądzi to w swoim sumieniu.

P.S. Fino, mam wrażenie, że mój poprzedni post odebrałaś jako atak. Jeśli tak, przykro mi, bowiem nie taka była moja intencja - po prostu spodobał mi się sposób w jaki logika napisała swój post, uznałem to za coś co może Ci być przydatne i postanowiłem dać temu wyraz.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: s zona »

Ukasz pisze: 16 gru 2018, 0:35
. Przylgnij do Boga, a obdarzy Cię taką siłą, że przemienisz więcej niż cały świat i Twojego męża - przemienisz siebie. On i tylko On może od nowa obdarzyć Cię miłością. Do Boga, do siebie samej, do męża. Doświadczyłem tego. Świat nabiera nowych barw, życie smaku. Możesz. Nikt Cię nie zatrzyma na tej drodze. Z Bogiem!
Amen .


Fino , w dzisiejsza niedziele " radosci " ,
zycze Ci abys znalazla w sobie potrzebne sily i przepraszam ,jesli poczukas sie urazona moim wpisem z ost strony :oops:



....." Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech wasza łagodność będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem.
A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie....."
Pustelnik

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pustelnik »

"Nie siedzimy w głowie u (...)"

Ja tam nie chcę się wymądrzać, ale samego siebie znam tylko w małym fragmencie i ... nawet ten rodzaj wiedzy o samym sobie też jest jakiś taki "nie tego" :-). Pomimo tego, że w ostatnich 2 latach, poznawanie siebie to ... moja największa praca/staranie. (I pewnie z czasem, coraz więcej odkrywając, bedę (?) nabierał podejrzeń "a ile jeszcze zakryte" :?: :lol: :idea: .)

Jakże bym mógł powiedzieć, że ... kogoś "znam" (i to przez .... internet :roll: :mrgreen: ) ?

Pogody Ducha !
logika
Posty: 25
Rejestracja: 31 sie 2018, 11:59
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: logika »

Fino,
napisałaś kiedyś:
"Wiecie, mam pragnienie stać się, nazwałam to sobie "motylem" czyli piękna wewnętrznie kobietą, z której emanuje takie cudowne światło, które przyciąga ludzi. I gdzieś podskórnie czuję, że taka zachwyciłabym męża. On jednak powiedział, ze nie będzie robił nic, ze mu już obojętne i będzie jak będzie, nie stara się w ogóle.."

Masz zatem swoje pragnienie, swój priorytet..
dla jednych to wewnętrzne piękno, wewnętrzny spokój, zgubienie 10 kg nadwagi czy udział w maratonie na 50km..
skoro, ja czegoś pragnę i chcę, muszę do tego dążyć - sama!
mam cichą nadzieję, że inni, najbliższe otoczenie będzie mnie w tym wspierać
ale
nie mogę mieć roszczeń, domagać się tego i usprawiedliwiać moje własne zaniechania postawą innych..
to tylko, kłody pod nogi, które muszę pokonać i przeskoczyć..- ja sama!

Gdy postanawiam schudnąć, to tylko i wyłącznie mój własny wysiłek.
Gdy oznajmiam o tym wszystkim, zabieram się do realizacji mojego postanowienia,
po m-cu
nie chudnę nawet 1 kilograma..
wszyscy się pytają mnie: no. i co? nie schudłaś? a chciałaś?
-no nie, bo mój mąż wciąż jadł na moich oczach schabowego,
-nie, bo moje koleżanki w pracy jadły ciągle ciasta,
-nie, bo byłam na grillu i nie umiałam odmówić..
Nie schudłam, bo świat mi w tym nie pomógł, a w zasadzie: świat, nie zrobił tego za mnie!

Gdy chcę wygrać maraton, muszę okupić to wysiłkiem i wytrwałością w przygotowaniach,
gdy nawet nie wystartuję a na pytania innych: dlaczego tego nie zrobiłam?
to trudno żebym odpowiedziała:
-nie, bo musiałam rano wstawać gdy było jeszcze ciemno, a mój mąż nie wstawał ze mną tylko smacznie spał,
- nie, bo deszcz padał,
-nie, bo mój mąż śmiał się ze mnie, a powinien biegać ze mną, wtedy byłoby mi łatwiej, wtedy bym dała radę, wtedy osiągnęłabym swój własny plan,
a tak..
chciałam, ale nie mogłam..

wiesz, droga Fino,
jak czytam sama o domaganiu się przez kogoś, od kogoś szacunku, to pojąć tego nie mogę..
po to ręki się nie wyciąga..
i nie ma osób, które nie szanują nikogo, nie ma.. jednego nie szanują a innego, bardzo..
a zatem, to nie w osobie nieszanującej jest problem, a w szanowanym czy nie..

w pierwszym swoim poście, pisałaś, że bierzesz pod uwagę, że swoim zachowaniem, wywołujesz konkretne zachowania męża, dlaczego zmieniłaś zdanie?
dlaczego, oczekujesz przyznania się przez niego do współudziału zaistniałej sytuacji między wami?
byłoby Ci łatwiej? jak w wyżej podanych przykładach?

wiesz dobrze, że tak się nie stanie.
czy zatem,
rezygnujesz, ze swoich pragnień?
już nie chcesz?
stać się piękna wewnętrznie?

jesteś, jak w starterach, gotowa do biegu, ale to mąż musi puścić chorągiewkę i krzyknąć START?
często piszesz, że dużo zrozumiałaś, że weszłaś już na tą ścieżkę zmian i próbujesz nauczyć się po nich poruszać..
wg mnie, nic podobnego..
gdybyś naprawdę weszła na nią, to pobiegłabyś na oślep, dokładnie już wiedziała co robić, a czego nie robić..

Nadal stoisz przed furtką i trzymasz za klamkę..
boisz się je otworzyć..

jeśli,
poczułaś się dotknięta ostatnimi wpisami i Twoją reakcją jest wycofanie i zwyczajna ucieczka,
to oddaliłaś się od tej furtki krok do tyłu..
nie zrażaj się, podejdź ponownie i naciśnij klamkę..
każdemu jest bardzo ciężko przełamywać swoje własne bariery,
a z tym obecnie się mierzysz..

pozdrawiam
Rozum
Posty: 19
Rejestracja: 14 gru 2018, 12:42
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Rozum »

Fino,

Wybacz, jeśli Cię uraziłam. Specjalnie wyolbrzymiłam pewne rzeczy. Miałam nadzieję, że przejrzysz na oczy.

Bardzo mi Ciebie szkoda.
Chciałam do Ciebie dotrzeć. Bo nic nie dociera.
Rozumiem, co czujesz. Naprawdę.
Życie ucieka, czas stracony już nie wróci. Ale możesz wykorzystać czas, który jeszcze jest, jak najlepiej.

Jestem przekonana, że Twój mąż może Cię jeszcze nosić na rękach i wychwalać pod niebiosa. Wiem o tym.

Tylko niepotrzebnie przywiązujesz wagę do jego słów. One nie mają dla niego żadnego znaczenia.

Jeśli przyjmiesz każdy jego drobny miły gest jako ofiarę miłości, wtedy może spojrzysz na niego inaczej.

Nie wierzysz, że on Cię kocha, bo może sama siebie kochasz za mało. I dlatego nie umiesz tego przyjmowac. Chcesz, żeby on Ci to mówił. A jeśli on nie potrafi, bo jemu nikt tego nie mówił? I okazuje Ci to, trwają przy Tobie, zapraszając Cię do wspólnych wyjść, troszcząc się drobnymi czynami, nawet namawiając Cię na seks.

A że czasem jest gburowaty, każdy jest. To, że ma zły humor niekoniecznie świadczy o tym, że Ty jesteś jego źródłem. To jest problem, jeśli stawia się siebie w centrum, jako przyczynę wszystkich zdarzeń. Przecież mógł źle spać, nie poszło mu w pracy, miec nieprzyjemna wymianę zdań z kolegą. A Ty niepotrzebnie chłoniesz to jak gąbka.

Wybacz.

Rozumiem Cię i wiem, że można się z tym uporać. Da się.

Mąż Cię kocha.

Trzymaj się cieplo.
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: mgła »

Pavel pisze: 16 gru 2018, 4:07
Warto moim zdaniem uszanować wolność Fino.
Pavel, naprawdę?
Fino pisze od ponad osiemdziesięciu stron:
nie da się, nie da się, nie da się.......

A my? My wiemy lepiej?
A kimże ja jestem, żeby udowadniać drugiemu, że się da, że wiem lepiej....
Naturalnie: pomagam, radzę, wspieram, modlę się za kogoś, pokazuję- co działa u mnie,
...proszę, przestrzegam, grożę...(bo mąż odejdzie wreszcie od Ciebie)....
Nic, ściana.

Jak ktoś mówi: motywacji mam mało, odrobinę...
lub: zupełnie nie wiem jak- ale choć trochę chcę- jest nadzieja, brawo, super, chucham i dmucham na tę iskierkę...
Lub jak ktoś mówi: stało się tak i tak, nie rozumiem tego- jak Ty to widzisz?
Też dobrze, jest otwarty na inną perspektywę.

Ale jeśli ktoś jest w bańce i nie chce z niej wyjść- to kimże ja jestem by wiedzieć lepiej, co on może na ten moment?
Czasem pomocny komunikat, paradoksalnie, brzmi:
To Twoje życie, wiesz lepiej niż ja, co działa.

I modlitwa- co chcesz, abym Ci uczynił? Abym przejrzał.
Rosiczka
Posty: 50
Rejestracja: 09 sty 2018, 15:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Rosiczka »

Witajcie,
rzadko piszę ale czytam forum regularnie. Jestem z Wami od roku i wątek Fino przewijał mi sie niejednokrotnie. Jednak z jakiegoś względu - pomimo tego, ze przeczytałam juz chyba setki innych wątków - ten właśnie pomijałam :) . Aż do teraz. Wiem po prostu, że miał przyjśc czas kiedy go przeczytam, tak aby jak najwięcej z tego co piszecie zrozumieć.
Długo byłam w podobnej jak Fino sytuacji, pewnie ze 3-4 lata. Tylko że ja już tego nie wytrzymałam i w kolejnej awanturze wyrzuciłam meża z domu. Nic nie wydawało mi się ważniejsze od przerwania tego pasma udręki. Tak jak Fino miotałam sie strasznie, chciałam coś zmienić, niby to robiłam, mąż nie reagował lub reagował na krótko, było coraz gorzej.
Po tym jak go wyrzuciłam, mąż odciął się kompletnie emocjonalnie. A ja,cóż - stanęłam w prawdzie, postarałam sie zrobić wiekszość rzeczy , o których tu piszecie i zmienić się. I przez cały ten rok starałam się bardzo bardzo nad soba pracować : czytam forum, chodzę do psychologa, staram sie emocjonalnie nie wisieć, skupiam sie na swoim życiu i dzieciach. Oczywiście tak jak umiem zapraszając Boga do swojego życia - codziennie. I muszę stwierdzić, że przez ten rok, choć początki były bardzo trudne, to udało mi sie wiele zmienić. Nasze relacje z mężem bardzo sie poprawiły, spędzaliśmy wiele czasu z dziećmi, również zaczęlismy sami wychodzić, od dawna nie było tak fajnie. Ale tylko do czasu jak chciałam aby mąż sie wreszcie zdeklarował, czy budujemy od nowa nasze małżeństwo - bo cały czas trwał na stanowisku, nie wiem czy chcę, nie wiem czy kiedykolwiek wrócę, może za rok, moze za 5 lat a może nigdy. I mimo że niby jego zachowanie i czyny świadczyły o tym, że jest lepiej, to zachowywał ciągle asekuracyjną postawę tak aby choć jednym słowem nie dać żadnej deklaracji, tak aby w każdej chwili mógł powiedzieć : niczego ci nie obiecywałem. I tak też się stało. Przyparty do muru wycofuje się teraz jeszcze bardziej, przekreśla to wszystko, co wypracowaliśmy przez ten rok, twierdząc, że "ta formuła sie wyczerpała" . Odbieram to tak, że owszem pasowało mu jak ja sie staram, on jakoś tam się na to godził a na inne rzeczy nie, ale widocznie to nie był złoty środek, bo go to nie przekonało na tyle, aby wrócić do domu. Więc teraz mam pewnie wymyślić coś innego. Ale będę miała trochę trudniej , bo cofnął się w swoich zachowaniach do czasu sprzed roku - obraża sie, nie odbiera telefonu lub nie oddzwania, czasem się dwa dni nie odzywa. Taka zmiana o 180 stopni po jednej rozmowie.
Dlaczego piszę o tym wszystkim. Bo wydaje mi się, że mój mąż jest bardzo podobny do męża Fino. Bo choć jestem krok dalej za Fino - w sensie bardziej się pogrążyłam :( - to dalej mam nadzieję na uratowanie mojego małżeństwa. Tylko że mam wrażenie, że pomimo moich działań, jest coraz gorzej. A starałam sie robić właśnie to, co radzicie Fino. Cieszyłam sie z każdego miłego gestu męża jeśli był :), nie wypominałam, nie analizowałam w naszych rozmowach na ile to mąż się przyczynił do kryzysu, niemal zaparłam się siebie i zapomniałam o wszystkich moich potrzebach. Na rok. Mąż "wyeliminował" w stosunku do mnie wszelkie oznaki fizycznej bliskości,nawet łącznie z trzymaniem za rękę. I pozwalał mi dalej się starać. Utożsamiam swoje reakcje z reakcjami Fino o tyle, że też mam poczucie takiej beznadziejności, która przebija z jej postów. Bo wiem, że nawet zastosowanie dobrych rad w praktyce nie gwarantuje sukcesu, zwłaszcza jak druga strona choć w jakiś sposób się nie deklaruje. Wiem, jak trudne jest ciągłe mierzenie się z obojetnością, krytykowaniem czy nawet szydzeniem z twoich starań. I takimi niefajnymi szantażykami emocjonalnymi - nieodzywaniem, niedbieraniem telefonów, unikaniem rozmowy. To strasznie demotywujące choć oczywiście nie oznacza, że mamy przerywać swoją pracę nad sobą. Ale z czasem czarnych myśli jest więcej :( i wiadomo, że rozwód nie jest żadnym rozwiazaniem, to jednak coraz cześciej się o tym myśli. Ale jak to przerwać, to staczanie się w dół? Fino, dla mnie za dużo - odpuszczam przemyślane działania majace na celu uszcześliwienie mojego męża. Oddaję go Panu Bogu, razem z moim smutkiem, strachem i bólem. Przestałam o nim myśleć i na niego czekać -po prostu zobaczę jaki plan ma dla nas Bóg. I jest mi łatwiej na co dzień, jestem spokojniejsza. Polecam :)
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jakucja »

Walcz, Fino, też uważam, że mąż Cię kocha i Twoje małżeństwo jest do uratowania.
Mój wątek nie wzbudził takich emocji, natomiast mój problem wydawał mi się z początku podobny. Też nie jestem pewna intencji męża, czasem wydaje mi się, że chciał ratować małżeństwo, bo się za mną stęsknił, ale zazwyczaj wydaje mi się, że jego pobudki są inne (bynajmniej niereligijne). Dodam, że wciąż "próby" z jego strony są, ale ja się poddaje. Nie umiem wybaczyć mężowi, bo on mnie o to nie prosi i nie okazuje mi czułości. To forum mi pomogło w początkach kryzysu i ciągle mi pomaga, ale przyznam szczerze, że wpędziło mnie też w ogromne poczucie winy - właśnie z tego powodu, że nie umiem postawić się ponad to wszystko i być z osobą, która nie okazuje mi miłości. Po prostu jestem na to za słaba. Zdaję sobie sprawę, że kwalifikuję się do jakiejś terapii, może DDA, w jakiś sposób uporządkować swoje życie. Ale moje rozczarowanie mężem jest tak wielkie, że boję się z nim być. Ostatnio mąż przyznał mi (w pewnym sensie) rację odnośnie pewnej bardzo spornej kwestii, która wynikła między nami ok. 3 lata temu i która jest jakby symboliczna dla naszego kryzysu. I to mi uświadomiło, że nie dam rady wszystkich rzeczy wyjaśniać latami, już go nie widzę zza tej kupy żali, które się nagromadziły.
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Jakucja pisze: 17 gru 2018, 15:24 Mój wątek nie wzbudził takich emocji
Jak ktoś pisze, to wątek się rozwija. Jak użytkownik mało pisze, to wątek powoli zamiera.
logika
Posty: 25
Rejestracja: 31 sie 2018, 11:59
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: logika »

Witam wszystkich,
staram się nie komentować wypowiedzi innych,
jednak, tym razem muszę się odnieść do wypowiedzi Rosiczki..

nigdy mi samej, nie przyszłoby do głowy, że w ten sposób można zinterpretować ZAJĘCIE SIĘ SOBĄ,
które tu zaleca większość Fino..

" Przyparty do muru wycofuje się teraz jeszcze bardziej, przekreśla to wszystko, co wypracowaliśmy "
-to nie jest w żadnym razie, zajęciem się sobą, a pozorne zmiany mające coś na celu.. a mianowicie powrót męża..
co zresztą sama potwierdza pisząc:
" niemal zaparłam się siebie i zapomniałam o wszystkich moich potrzebach. Na rok. "

" A starałam się robić właśnie to, co radzicie Fino. "
trudni mis obie nawet wyobrazić, żeby coś takiego można było radzić komukolwiek...

"Bo wiem, że nawet zastosowanie dobrych rad w praktyce nie gwarantuje sukcesu, zwłaszcza jak druga strona choć w jakiś sposób się nie deklaruje."

Moja droga,
wg mnie, nigdy nie zastosowałaś zajęcia się sobą w praktyce, gdyby tak było, nawet byś nie wiedziała ile czasu dokładnie minęło, rok czy 2 lata, żyłabyś szczęśliwa i spokojna i nieoczekująca..
gdybyś się zmieniła i zajęła sobą, nie wyrzekłabyś się nigdy swoich własnych potrzeb, bo to akurat jest myśl przewodnia owych zmian!
a już nigdy,
byś nie postawiła męża pod ścianą..
to on powinien chcieć wrócić, a nie Ty, żeby on wrócił..

nie sądzę, żeby drugi raz się na to nabrał..
to trochę tak, jak piękny kawałek sera w łapce na myszy,
gdy podszedł za blisko, trzask i znowu oczekiwania i niezadowolenie..
"owszem pasowało mu jak ja się staram, on jakoś tam się na to godził a na inne rzeczy nie, "

kompletne niezrozumienie tematu,
gdybym ja zajęła się sobą w takich okolicznościach,
to, o nikogo bym się nie starała, oprócz siebie samej..
a odpowiadałabym tylko, na starania innych..

"Więc teraz mam pewnie wymyślić coś innego. Ale będę miała trochę trudniej , bo cofnął się w swoich zachowaniach do czasu sprzed roku - obraża się, nie odbiera telefonu lub nie oddzwania, czasem się dwa dni nie odzywa. Taka zmiana o 180 stopni po jednej rozmowie."
- raczej, po odkryciu kart przez Ciebie..

Celem, jest wygrać siebie,
Nagrodą jest wygrać siebie,
a bonusem ewentualnym, powrót małżonka.

połączenie tych dwóch historii, jest dla mnie niepojęte..
pozdrawiam
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Logika

Instrukcja cytowania innych jest tutaj:
viewtopic.php?f=20&t=229
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: JolantaElżbieta »

Ja na początku też nie rozumiałam co to znaczy zająć się sobą. Rozkminiałam dzień i noc jaka to jestem biedna, bo po 34 latach okropnego małżeństwa zostałam sama. Płakałam i rozpaczałam, nie żyłam tylko wegetowałam. A potem zaczęłam szukać w necie jak sobie pomóc przejśc przez to wszystko, jak pogodzić się z sytuacją i dalej żyć. Jak wygaszać emocje, a nie jak je podsycać. Jak znaleźć radość pomimo a nie jak zmusić męża, żeby zrozumiał, że to co zrobił to świństwo największej wagi. Zanim zrozumiałam to wszystko minęly trzy lata - miałam lepsze i gorsze chwile - od euforii po rozpacz. I cały czas szukałam ratunku jak odzyskać równowagę i nie czekać na powrót mojego męża. Dzisiaj mogę powiedzieć, że się udało. Mam swoje życie, za które jestem odpowiedzialna, on ma swoje. Nie obchodzi mnie jak żyje to jego zmartwienie. Pan Bóg wie co robi i co ma być, a ja żyję dniem dzisiejszym, bez żadnych planów i pisania scenariuszy. I jestem zdrowsza i dopiero po rozwodzie odzyskałam wiarę w siebie, moja samoocena nie jest już taka niska - bo patrzę na siebie swoimi oczami, nie mojego męża. I chociaż mam słabsze chwile, to już umiem sobie z nimi radzić. Czego życzę wszystkim poranionym :-)
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: JolantaElżbieta »

A i jeszcze zapomniałam: gdyby nie zdrada mojego męża i rozwód nie spotkałabym wielu cudownych wartościowych ludzi, którzy pomogli mi przetrwać. Ludzi na forum, którzy męczyli się ze mną usiłując mi wytłumaczyć co to znaczy zająć się sobą. Ludzi, którzy poświecili mi sœój własny czas i uwagę. Wszystkim bardzo dziękuję: GosiaH, Nirwana, Jacek Sychar i wielu innych. Przepraszam, że ich pominęłam, ale wszystkim jestem bardzo wdzięczna. Pozdrawiam was i dziękuję za wszystkie rady, których tak nie chciałam przyjąc, a wiem, że były mądre, choć ja sie z nimi nie zgadzałam. Bo miałam oczy pełne łez i serce pełne bólu. A teraz to wszystko przyschło - zresztą z daleka widać lepiej:-)
ODPOWIEDZ