Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: rak »

bosa pisze: 23 lis 2017, 18:44 Fino, gdyby mój mąż spytał mnie ,czy może pozmywać jak jestem chora,i jeszcze troszczył się czy mi to nie przeszkadza..to bym go chyba całowała po rękach....
Czasem tak niewiele, potrzeba do szczęścia..wiem że może to nie o to chodzi , bo nie znam Waszej sytuacji tak jak Ty, ale nasuwa mi się to zawsze ilekroć czytam o mężach ,którzy pomagają w domu...
Wiesz Bosa,

to jest najgorsze, takie psychiczne tortury. Człowiek nie wie na czym stoi. Mi żona po pierwszej nocy w naszej sypialni z kowalskim potrafiła napisać rano, że mnie kocha, potrzebujemy trochę czasu, żebym jej zaufał i że się ułoży. Następnego dnia kolejna noc, a rano podobny sms (wyrzuty sumienia??). Jak naprawdę myślałem, że idzie ku lepszemu. W miesięcznej przerwie między zdradami (wtedy już byłem oświecony) nawet mieliśmy romantyczne i namiętne chwile i znowu zonk. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że moja ślubna cały czas myślała że jest szczera i stara się unikać hipokryzji. :shock:

Mam nadzieję Fino, że u Ciebie nie doszło jeszcze tak daleko.

P.S. Propo pomagania w domu, u nas to tylko ja gotuję ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

bosa pisze: 23 lis 2017, 18:44 Fino, gdyby mój mąż spytał mnie ,czy może pozmywać jak jestem chora,i jeszcze troszczył się czy mi to nie przeszkadza..to bym go chyba całowała po rękach....
Czasem tak niewiele, potrzeba do szczęścia..wiem że może to nie o to chodzi , bo nie znam Waszej sytuacji tak jak Ty, ale nasuwa mi się to zawsze ilekroć czytam o mężach ,którzy pomagają w domu...
Bardzo to doceniam u mojego męża i dzięki Wam zaczęłam bardziej postrzegać takie gesty jako jednak miłość z jego strony mimo, że stwierdził że nie wie co do mnie czuje. Sęk w tym, że jestem przez te gesty skołowana bo trudno mi pojąć jak można pokazywać gesty miłości bez konsekwencji jakiejkolwiek zmiany myślenia na mój temat. Takie granie na emocjach tej drugiej osoby. Rozumiem doskonale raka.
Jednak dobrze wytlumaczyla mi to Magnolia
"To jedno z drugim mi się nie kłóci. Czyli mogę za kimś tęsknić, mieć do Niego ciepłe uczucia, ale jednocześnie mieć takie kłopoty komunikacyjne, że nie umieć się z nim dogadać. " Te słowa dotyczyły stricte mojej sytuacji ale może nie tylko. To trzyma się kupy.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: lustro »

Fino

A ja bym powiedziała inaczej, z własnego doświadczenia
Mozna za kimś tęsknić, mieć do Niego ciepłe uczucia, ale jednocześnie tak bardzo nie wierzyc, ze może na prawdę się zmienic, ze woli się trzymać bezpieczny dystans. I z komunikacją to nie ma nic wspólnego.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13375
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Fino, do tego co przedmówcy można dodać jeszcze jeden element - faceci są inni! ;-)
Tu jest to dobrze wytłumaczone: https://www.youtube.com/watch?v=05gLU00nHeo :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

lustro pisze: 23 lis 2017, 23:43 Fino

A ja bym powiedziała inaczej, z własnego doświadczenia
Mozna za kimś tęsknić, mieć do Niego ciepłe uczucia, ale jednocześnie tak bardzo nie wierzyc, ze może na prawdę się zmienic, ze woli się trzymać bezpieczny dystans. I z komunikacją to nie ma nic wspólnego.
Jak najbardziej, tak też może być. Myślę, że mój mąż zaciekle chroni się przed ewentualnym krzywdzeniem. A moja zmiana też nie jest spektakularna. Cały czas czuję, że nie robię dla niego wystarczająco dużo - staram się chwalić, nie mieć pretensji o głupoty, zrobić coś miłego, interesować się co u niego w pracy no i cóż można wymyślać na codzień i to po kilka razy, codzienność nie daje nam non stop szansy na wykazanie się. I docierać zaczęło do mnie to co ciągle powtarzała Magnolia - przebaczenie. Wydaje się to naprawdę jedyną drogą aby uwolnić samego siebie z tych wszystkich zranień i żeby dać prawdziwego siebie. W każdej sytuacji wydaje się być to niezbędne, nawet w tej która nie kończy się pozytywnie.

Nie mogę tylko na razie nie uchwycić istoty przebaczenia. W jednej z konferencji ks. Pawlukiewicz mówi aby wysyłać swojego ducha do ducha tej drugiej osoby i mówić do niej - przebaczam tobie, przebacz mi, chcę cię kochać miłością Jezusa, dziękuję Bogu za ciebie. Brzmi jak takie trochę czary mary ale jak o tym pomyśleć to ma sens - dla mnie to po prostu forma modlitwy.

Pewnie niektórzy z Was mają ogromne doświadczenie w przebaczaniu - zechcecie się podzielić?
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Fino

Mi przebaczenie żonie zajęło jakieś 5 lat. Nie było łatwo. Ale nic na siłę. Tak samo mówił mój spowiednik i kierownik duchowy. Powoli, a przyjdzie samo. Nie popędzaj. Z przebaczeniem jest jak z żałobą. Musi mieć swój czas. Jak źle przeżyjesz żałobę (przebaczenie), to nie będzie ono pełne i będzie wracać.
Spójrz również do naszej polecanej literatury:
viewtopic.php?f=10&t=383
do działu przebaczenie.
Jako lekturę obowiązkową zalecam pozycję: 1, 2 i 7.
Pozostałe pozycje to oczywiście lektura uzupełniająca. :lol:
Ponieważ 8 i 9 jest w internecie, to też należy ją traktować, jako obowiązkowe.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: lustro »

Fino

O przebaczeniu na pewno wiele napiszą inni.
Ja o czymś innym - o wierze w przemianę.
Tu nie chodzi o twoje "spektakularne salta", o wielorakosc środków przekazu i wyrazu, o to, ze w codziennym życiu trudno o coś nowego wciąż i wciąż...
Tu chodzi o trwałość zmian.
Bo twój mąż widzi zmiany (tak mysle) tylko myśli sobie - taaa...stara się bo jej zależy, Ale jak długo będzie jej zależeć? Nie da się starać całe życie. Kiedyś pęknie. Ciekawe kiedy.

On musi uwierzyć, ze to co widzi jest prawdą. I jest na stałe.
Jak go przekonać?
Trwać w zmianach. Nie odpuszczać.
Dlatego lepiej jak zmienisz się dla siebie, bo wtedy tak łatwo się nie zniechęcisz. Bo robisz to nie dla czyjegoś poklasku.

Będzie dobrze ☺ tylko daj temu czas.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Jacku, no właśnie, przecież to nie na pstrykniecie palcem, zastanawiam się więc jak radzić sobie z tym stanem przejściowym, tzn. kiedy ból mojego zranienia nadal we mnie jest i często gęsto blokuje mnie i wręcz fizycznie usztywnia. Zmienia się wtedy nawet ton głosu.

I jak najbardziej zmieniam się dla siebie tylko nie mam pojęcia dlaczego to dla mnie tak ogromny wysiłek, z natury nie jestem msciwa, nie krzywdzie ludzi - to nie w moim stylu a tak mi ciężko dac siebie mężowi. To chyba cały czas chodzi o poczucie zranienia - brak wybaczenia.

A jak czuje się człowiek, który wybaczyl?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

A drugi problem, który nie pozwala mi w pełni dac siebie mężowi to jakieś dziwne usztywnienie, jakbym miała deskę w sobie. To doszło do absurdu - zapominam języka w gębie, pustka w glowie, nawet o bzdurach trudno mi rozmawiać. Tak jest nie tylko z mężem. To jest paskudne, nie jestem sobą a mąż ciągle mi wytyka, że chodzę ze skwaszona miną. A chciałabym być fajną żoną.
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Fino pisze: 24 lis 2017, 16:56 A jak czuje się człowiek, który wybaczyl?
Napiszę najkrócej jak można - czuje się lekko.
Wybaczenie tak naprawdę potrzebne jest temu, który został skrzywdzony. Ono wcale nie jest potrzebne krzywdzącemu.
Przebaczenie pozwala w jakimś sensie zapomnieć o problemie i pozwala zacząć żyć na nowo.
Dlatego przebaczenie jest jak żałoba. Ma swoje etapy. Jak nie przeżyjesz dobrze żałoby (przebaczenia), to będzie to wracało. Dlatego z przebaczeniem nie należy się spieszyć. Śpieszyć w tym sensie, żeby robić coś na siłę. To ma się toczyć swoją drogą. W którymś momencie to przyjdzie samo.
Tak samo nie wolno za wcześnie przebaczać krzywdzicielowi. On też musi pewne rzeczy zrozumieć.
Oczywiście postawa krzywdziciela ma ogromny wpływ na szybkość przebaczenia.
Jak są języki miłości (o czym na naszym forum wszyscy wiedzą), to są również języki przepraszania. Stosowanie właściwego języka przepraszania może znacznie przyśpieszyć proces przebaczenia.
Ale przebaczenie to postawa (czyli coś jak miłość). Nie ma tutaj znaczenia druga strona. Można przebaczyć nawet bez kontaktu z krzywdzicielem. Można przebaczyć i nie poinformować go o tym.
Ale to już oddzielna historia. :D
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

jacek-sychar pisze: 24 lis 2017, 18:02 Fino pisze: ↑ A jak czuje się człowiek, który wybaczyl?

Przebaczenie pozwala w jakimś sensie zapomnieć o problemie i pozwala zacząć żyć na nowo.
A jak żyć z drugą osobą zanim przyjdzie przebaczenie? Kiedy w środku to coś siedzi co blokuje przed spontanicznoscią, intymnymi chwilami jak w moim przypadku.
jacek-sychar pisze: 24 lis 2017, 18:02 Tak samo nie wolno za wcześnie przebaczać krzywdzicielowi. On też musi pewne rzeczy zrozumieć.
Czyli jak się nie zachowywać aby nie ma świadczyło o przedwczesnym wybaczeniu? ( silą rzeczy myślę o odniesieniu się do mojego przypadku).
Rozmawialiśmy o tym abym była mimo wszystko miłym, pogodbym, troskliwym, po prostu dobrym człowiekiem czy takiego zachowania osoba, która rani nie odbierze jako właśnie szybkiego wybaczenia?
jacek-sychar

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: jacek-sychar »

Fino pisze: 25 lis 2017, 18:08 Czyli jak się nie zachowywać aby nie ma świadczyło o przedwczesnym wybaczeniu?
Nie wiem, jeszcze tego nie przerabiałem.
Mam na myśli kontaktu z krzywdzicielem.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Ja chyba nie dam rady. Skrzywdxilam męża ale on też nie był super w porządku, a jak wiecie od długiego czasu daje mi popalić. Coś, cokolwiek , takie mam wrażenie - zmienia się, tzn. jakby w dziwny sposób zaczął obawiać się, że ja odejdę (nie jestem pewna tych wrażeń ale tak mi się wydaje) ale nic nie zmienia się na tych głębokich poziomach.
Myśl, że ma mnie za nic ... - naprawdę mnie pogrąża ( z drugiej strony te małe gesty miłości zaprzeczaja temu), blokuje, mam grobowa mine i czuję ogromny smutek. Nie potrafię zostawić swojego zranienia w tyle. A wiem już, że póki tego nie zrobię to z niczym na dobre nie ruszę. Jak Wy to zdolaliście zrobić?
Ukasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Chyba Ci nie pomogę moim doświadczeniem, ale może, kto wie, w każdym razie raczej nie zaszkodzę.
Otóż dla mnie w ogóle nie ma tego problemu. Uważam, że moja żona skrzywdziła mnie jak nikt inny, zniszczyła mi życie, znęcała się nade mną. I co? I nic. Chciałbym tylko, żeby chciała razem ze mną budować od nowa. Pewnie by było miło, gdyby kiedyś przeprosiła, ale to ostatnia rzecz, do jakiej bym dążył. Jeszcze mniej mi zależy na jakimkolwiek zadośćuczynieniu. Nie oczekuję, że przyzna się do błędów. Nie wiem, co w tej chwili czuje do mnie i to dla mnie nie jest decydujące. Chcę jedynie jej wyboru. Jeśli tylko będzie chciała spojrzeć razem ze mną w przyszłość, to ja też będę patrzył tam, a nie za siebie. U mnie na szczęście nie ma już małych dzieci, nie muszę się zastanawiać nad cudzą krzywdą. Wiem, że sam wiele rzeczy zrobiłem źle. Raczej bym chciał, żeby moje przeprosiny zostały rzeczywiście wysłuchane, zrozumiane. Nie do końca czuję, co by miało znaczyć przebaczenie, szczególnie wobec najbliższej osoby. Na Twoje pytanie
Fino pisze: 25 lis 2017, 21:15 Jak Wy to zdolaliście zrobić?
Mogę odpowiedzieć tylko tak - nic nie musiałem robić, wysilać się, starać. Samo przyszło. I dobrze mi z tym.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: rak »

Witaj Fino,

dawno chciałem coś napisać. Mamy inną sytuację, ale bardzo podobne przemyślenia.
Fino pisze: 25 lis 2017, 18:08 Czyli jak się nie zachowywać aby nie ma świadczyło o przedwczesnym wybaczeniu? ( silą rzeczy myślę o odniesieniu się do mojego przypadku).
Rozmawialiśmy o tym abym była mimo wszystko miłym, pogodbym, troskliwym, po prostu dobrym człowiekiem czy takiego zachowania osoba, która rani nie odbierze jako właśnie szybkiego wybaczenia?
Miałem tutaj swoją drogę, którą mogę się podzielić. Początkowo epatowałem bólem, nie było to zresztą trudne, po prostu mnie przepełniał i chciał znaleźć ujście. Nie było więc mowy o przedwczesnym wybaczeniu, mimo, że słownie je wcześniej zadeklarowałem - kompletny dysonans i głupota z perspektywy czasu - nie daje się go zanim ktoś nie przeprosi i nie poprosi o nie.
Później udawałem, że wszystko w porządku i kompletnie mnie nie rusza. Byłem miły, pogodny, troskliwy (ale bez przesady) i ... żona nawet uwierzyła, dostałem łatkę luzaczka, któremu wszystko zwisa. Kosztowało mnie to zresztą sporo wysiłku. Teraz balansuje, jestem miły i troskliwy (czemu nie, to dobra postawa), ale też jak widzę problem to od razu go atakuje, mówię co mi się nie podoba, ale też co mi się podoba, jak widzę pozytywne zmiany. Staram się przyjemnie spędzać czas z żoną (ona tego oczekuje), ale też regularnie rozmawiać na trudniejsze tematy (na początku miała z tym poważne opory). Jak czasami mam gorszy humor (bo mam) to nie ukrywam go specjalnie, ale też się nim nie dzielę, jak żona się dopytuje, czemu posmutniałem, to po prostu, nie muszę rozmawiać o powodach..
O moim wybaczeniu napiszę poniżej, teraz jeszcze o postawie wobec małżonka i pojednaniu.
Poniższy artykuł pozwolił mi to trochę zrozumieć:
https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/mk_pojednanie.html (podzieliłem się nim nawet wczoraj z żoną, ciekawy jestem jej reakcji).
Fino pisze: 25 lis 2017, 21:15 Ja chyba nie dam rady. Skrzywdzilam męża ale on też nie był super w porządku, a jak wiecie od długiego czasu daje mi popalić. Coś, cokolwiek , takie mam wrażenie - zmienia się, tzn. jakby w dziwny sposób zaczął obawiać się, że ja odejdę (nie jestem pewna tych wrażeń ale tak mi się wydaje) ale nic nie zmienia się na tych głębokich poziomach.
Myśl, że ma mnie za nic ... - naprawdę mnie pogrąża ( z drugiej strony te małe gesty miłości zaprzeczaja temu), blokuje, mam grobowa mine i czuję ogromny smutek. Nie potrafię zostawić swojego zranienia w tyle. A wiem już, że póki tego nie zrobię to z niczym na dobre nie ruszę. Jak Wy to zdolaliście zrobić?
Fino, to chyba dobrze, że się stara. Moja żona też się zmienia, ja to widzę i na bieżąco jej dziekuję za takie drobiazgi, których brakowało wcześniej. Bo to jest jej wysiłek - robi go świadomie i chce, żeby to zauważyć, a nie ciągle krytykować. Ale ... równocześnie też brakuje mi głębszych zmian (może i na nie trzeba poczekać jak pisze Lustro), ale niektóre są fundamentalne. Nie chcę tylko przyjemnie spędzać czasu, bo nie chcę zakopać problemu. Z drugiej strony ja też nie poradziłem sobie ze swoim zranieniem, dalej boli i podejrzewam, że jeszcze długo będzie. Co się zmieniło, to że faktycznie odczuwam dużo więcej przyjemności z czasu, który spędzamy razem (zdecydowanie ograniczyła się ta grobowa mina i ogromny smutek, o której pisałaś). Ale to też kosztowało mnie początkowo dużo wysiłku i do teraz walczę, żeby nie za często się w tym pogrążać - dziwne, ale to strasznie kusi...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ