Fino pisze: ↑19 paź 2018, 7:37
A mam takie pytanie jeszcze - mówimy o tym żeby stać się radosnym, optymistycznym itd. Ale czy to o to faktycznie chodzi żeby wejść do domu i tryskac sztuczną radością? Trudnych sytuacjach to nie jest praktycznie wykonalne. Nie ludzkie wydaje mi się z dnia na dzień tak się zmienić. Dobson w książce "miłość potrzebuje stanowczisci" pisze właśnie o zmianie postawy od razu. Ze właśnie od razu należy zrezygnowac ze smutku, obwiniania, uspokajania partnera. O smutek mi chodzi - to sztuczne przykleic sobie usmiech z godziny na godzinę.
Fino
Tu nie chodzi o sztuczne tryskanie radością (w domyśle sztuczną). Tu chodzi o zmianę swojego nastawienia do życia, o porzucenie życia w żałobie a przejście do tych radośniejszych chwil.
Oczywiście nie udaje się to od razu, ale chodzi o decyzję, że zaczynam się zmieniać.
Ja też się umartwiałem. Żyłem w żałobie.
Gdy wreszcie udało mi się zmienić nastawienie, jedna z koleżanek w pracy powiedziała coś takiego: "No, nareszcie wrócił ten radosny Jacek". I to mi dało dużo do myślenia. Bo zrozumiałem, jak ja siebie i innych umartwiałem swoim smutnym usposobieniem.
A Ci, co mnie znają, to wiedzą, że ja raczej jestem wręcz wesołek.
Spróbuj zmienić siebie a i inni zmienią się wokół Ciebie.
Działa to niestety w obie strony.