Pavel pisze: ↑09 wrz 2018, 1:11
Fino, ja się cofnę trochę wstecz, ale do dzisiejszego wieczoru jeszcze wrócę.
Dla każdego czytającego dość oczywiste jest, że Twój mąż ma udział w Waszym kryzysie. Ma najwyraźniej problem z komunikacją, kontrolowaniem i wyrażaniem swoich emocji, kulturą również.
Jednocześnie, ma też zestaw zalet, mimo tych nerwów i niefajnych zachowań, ma moim zdaniem wielką cierpliwość do Ciebie, ja również odbieram, że bardzo mu na Tobie zależy. Jednocześnie odbieram, że nierzadko ma Ciebie dość, nie bez powodu zresztą.
Ja nie wiem czy teraz bym przetrwał takie ciągłe analizowanie mnie i każdego mego słowa, szukanie dziury kiedy tylko się da i totalne ubluszczowienie. Od tego można się udusić. Nie tylko emocjami, ale sprzecznymi komunikatami rozwalasz go i w końcu wybucha. Jasne, mógłby być przepracowany i inaczej reagować. Ale nie jest, na razie nie zapowiada się, aby był.
Ty możesz być, Twoja postawa może spowodować totalną odmianę Waszej relacji.
To mi mówi moje doświadczenie - zmiana jednej tylko osoby może spowodować, że nie będzie kłótni, czepialstwa, napięć, niezdrowej i niesprzyjającej budowaniu atmosfery. Nauczyłem się w kryzysie, że nie warto oglądać się na żonę i na to co ona robi, jak ona się zachowuje a totalnie skupić się na sobie. Jestem cholerykiem, zapalam się więc stosunkowo łatwo, jednocześnie nauczyłem się gasić pożary w zarodku - od ponad 2 lat nie ma u nas kłótni. Bo nie da się tego robić w pojedynkę. Nauczyłem się też milczeć gdy emocje buzują. Rozmawiać warto tylko wtedy, gdy nad nimi panujemy.
Wielkie brawo, że tu jesteś Fino, wielkie brawo, że pomimo tylu zapewne nieprzyjemnych w odbiorze opiniach na temat swoich zachowań nie uciekłaś. Jednocześnie, wbrew temu co piszesz - z uporem maniaka (możliwe, że podświadomie) nie chcesz porzucić swoich destrukcyjnych zachowań - analizowania, dzielenia włosa na czworo, bardzo wyraźnej chęci kontroli, nadinterpretacji.