To jest chyba właśnie clou, oprócz gestu - mój mąż przedziwnie myśli wtedy że chcę go zmanipulować czułością.
Dziękuję
Moderator: Moderatorzy
Nie ma szans aby mój mąż wrócił do rozmowy. Nigdy nie wraca ani nie zaczyna sam. Myślę, że Twój pomysł jest ciekawy i dobry, tylko zmodyfikowalabym go trochę. Myślałam, żeby od razu powiedzieć, że to mnie rani ale nie chcę aby to było kością niezgody. Że starałam się zrozumieć dlaczego to robi ale jednocześnie nie zgadzam się na to, że chcialam aby o tym wiedział. Coś w tym stylu.
I to jest, moim zdaniem, bardzo dobre wyjście w tej sytuacji. Zajęcie się sobą, robienie rzeczy, na które masz ochotę i które sprawiają Ci radość. Modlitwa, może jakiś sport? Nie przekonasz męża zapewnieniami, że się zmieniłaś - musi sam to dostrzec. Wiem, że jest ciężko, że czujesz się samotna. Uwierz mi, wiem dokładnie jak się czujesz. W takiej sytuacji człowiek jest w stanie zrobić wiele rzeczy, by zwrócić na siebie uwagę. Tyle, że to nie zmieni niczego na dłuższą metę.
Zgadzam się z Tobą , że jako ludzie potrzebujemy zdrowych relacji. ale jako osoby często z różnymi deficytami często nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć bez obopólnej ciężkiej pracy , z dobra wolą z obu stron .Fino pisze: ↑23 lis 2017, 15:23 Od jakiegoś czasu myślę dużo o szukaniu siły i całego sensu życia w Bogu i zgadzam się, że nawet będąc w najszczesliwszym związku świata - drugi człowiek nigdy nie będzie w stanie dac nam pełni szczęścia ponieważ jest mimo wszystko tylko człowiekiem.
Na właśnie , to jest dla mnie pkt startowy , człowiek nie zaspokoi moich pragnień , bo moje serce zostało stworzone na obraz Boży i tylko On , jestem przekonany , może to miejsce wypełnić , a inna osoba może mi w tym jedynie towarzyszyć.
Z drugiej życie polega na współzyciu z drugim człowiekiem i nawet w zdrowych relacjach potrzebujemy najzwyczajniej życzliwości od drugiego człowieka, wsparcia, okazywania nam miłości , szacunku - to jest bardzo normlane.
właśnie tego Ozeasz nie mogę rozgryźć. W swojej suwerenności sobie radzę, ale kompletnie nie znajduję się w sytuacji, kiedy ja się staram, druga osoba się słownie deklaruje, ale autuje czynami i sama jest tak sztywnie otoczona różnymi granicami, że odbijam się od nich jak piłka. Równocześnie dostaję sygnały gotowości do czegoś więcej, ale z bardzo ograniczonym zaangażowaniem. Jak rozumiem Fino, do pewnego stopnia masz podobnie. Poza komunikacją kolejnym krokiem w celu ochrony siebie byłoby kompletne odseparowanie, ale dopóki są pozytywne sygnały, to takie cięcie wydaje się zbyt drastyczne, więc człowiek rozmawia, stara się, ale odbija jak ta piłeczka. Człowiek rozumie swoje wcześniejsze błędy, chce je naprawić przez kontakt z drugą stroną, ale ten kontakt w tym układzie boli... Każdy tu ma chyba swoją granicę odporności po której się znieczula lub poddaje.
Na właśnie , to jest dla mnie pkt startowy , człowiek nie zaspokoi moich pragnień , bo moje serce zostało stworzone na obraz Boży i tylko On , jestem przekonany , może to miejsce wypełnić , a inna osoba może mi w tym jedynie towarzyszyć.
Zgadzam się z Tobą , że jako ludzie potrzebujemy zdrowych relacji. ale jako osoby często z różnymi deficytami często nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć bez obopólnej ciężkiej pracy , z dobra wolą z obu stron .
mnie tez by sie to podobalobosa pisze: ↑23 lis 2017, 18:44 Fino, gdyby mój mąż spytał mnie ,czy może pozmywać jak jestem chora,i jeszcze troszczył się czy mi to nie przeszkadza..to bym go chyba całowała po rękach....
Czasem tak niewiele, potrzeba do szczęścia..wiem że może to nie o to chodzi , bo nie znam Waszej sytuacji tak jak Ty, ale nasuwa mi się to zawsze ilekroć czytam o mężach ,którzy pomagają w domu...