Jak nie zwariować?
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak nie zwariować?
Ruta napiszę ostatni raz bo nie chcę się powtarzać.
Stwierdzono u mnie picie szkodliwe, nie alkoholizm. Przeszedłem terapię, zrozumiałem mechanizmy. Jestem pełni świadomy co mogę a czego nie.
Alkohol był obecny, ale został też mocno wyolbrzymiony. Gdybyś Ty została skrzywdzona przez używki i miała inne wartości i nie trwałabyś w w wierności wobec sakramentu i chciałabyś się z kimś związać, to czy tolerowalabys spożywanie alkoholu przez
nowego partnera? Moja żona pozwala...
Stwierdzono u mnie picie szkodliwe, nie alkoholizm. Przeszedłem terapię, zrozumiałem mechanizmy. Jestem pełni świadomy co mogę a czego nie.
Alkohol był obecny, ale został też mocno wyolbrzymiony. Gdybyś Ty została skrzywdzona przez używki i miała inne wartości i nie trwałabyś w w wierności wobec sakramentu i chciałabyś się z kimś związać, to czy tolerowalabys spożywanie alkoholu przez
nowego partnera? Moja żona pozwala...
Re: Jak nie zwariować?
Pozwala, bo nie zna mechanizmów, ale zna robienie tobie pod górkę. Teoretycznie alkohol jest dla ludzi, nie ma zakazu spożywania. Nie każdy rozumie ile trzeba włożyć pracy w wyjście z nałogu, mało kto doceni, mało kto jest tym zainteresowany. W każdym stadium mamy te łatki, piłeś, jesteś chlor, nieważne że nie pijesz 20 lat, bo te kilka miesięcy przed terapią ludzie zapamiętali. Być może żona wejdzie w kolejne współuzależnienie, ale to nie twój problem.sajmon123 pisze: ↑01 lis 2021, 11:52 Ruta napiszę ostatni raz bo nie chcę się powtarzać.
Stwierdzono u mnie picie szkodliwe, nie alkoholizm. Przeszedłem terapię, zrozumiałem mechanizmy. Jestem pełni świadomy co mogę a czego nie.
Alkohol był obecny, ale został też mocno wyolbrzymiony. Gdybyś Ty została skrzywdzona przez używki i miała inne wartości i nie trwałabyś w w wierności wobec sakramentu i chciałabyś się z kimś związać, to czy tolerowalabys spożywanie alkoholu przez
nowego partnera? Moja żona pozwala...
Re: Jak nie zwariować?
Może współuzależnienie żony nie. Ale już fakt, ze kowalski żony, który przecież ma kontakt z dziećmi sajmona, ma problem z używkami jest istotny dla sajmona.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Jak nie zwariować?
Czytałem dziś początek wątku.
Cieszę się Sajmon z drogi którą przeszedłeś i z miejsca w którym jesteś teraz.
Gratuluję, oczywiście nie ustawaj, sam pewnie wiesz jak dużo przed tobą.
Oczywiście piszę o części od ciebie zależnej.
Czytając swoje pierwsze posty do ciebie widzę, że trafiałem bardzo celnie. Gdybym wiedział, że będę miał taką skuteczność w totka może bym wysłał kupon.
Nieco poważniej, po prostu uważnie czytałem między wierszami, zaś analogia tego co i jak pisałeś do tego co po pojawieniu się na forum pisałem ja była jednak wystarczajaco wyraźna.
Podejrzewam, że ja miałem o tyle więcej szczęścia, że moja żona szybciej zderzyła się z rzeczywistością, że gałąź którą trzymała trzymając się drugą ręką i mnie nie była wystarczajaco w jej ocenie solidna aby i mi tak umilić życie jak to jest w twoim przypadku.
Będę nieco bezlitosny - kwestia wyrachowania i chłodnej kalkulacji.
Nie miała fizycznej możliwości się wyprowadzić, ja zaś postanowiłem się nie wyprowadzać co było jednak niemałym utrudnieniem dla realizowania planu nowego szczęśliwego życia.
Na tym polegało moje szczęście.
Swoją drogą mojej żonie baaaaardzo mocno przeszkadzało (niestety wciąż przeszkadza, bo jeszcze palę) moje palenie. Dziwnym trafem zarówno kowalska jak i kowalski palili. Wtedy jakoś nie przeszkadzało. Taka kolejna analogia.
Jak już pisałem na początku twego wątku: jak ktoś chce, szuka sposobu. Jak ktoś nie chce - powodu.
Więcej pewności siebie!
Nikomu tu nie musisz nic udowadniać.
Fajnie, że konsultujesz, warto czytać i obserwować komentarze, posty tzw. „krytyczne”, bo to dobry materiał pod analizę, ale widzę, że całkiem solidnie stoisz na nogach więc ufam, że poradzisz sobie i będziesz podejmował właściwe kroki.
Cieszę się Sajmon z drogi którą przeszedłeś i z miejsca w którym jesteś teraz.
Gratuluję, oczywiście nie ustawaj, sam pewnie wiesz jak dużo przed tobą.
Oczywiście piszę o części od ciebie zależnej.
Czytając swoje pierwsze posty do ciebie widzę, że trafiałem bardzo celnie. Gdybym wiedział, że będę miał taką skuteczność w totka może bym wysłał kupon.
Nieco poważniej, po prostu uważnie czytałem między wierszami, zaś analogia tego co i jak pisałeś do tego co po pojawieniu się na forum pisałem ja była jednak wystarczajaco wyraźna.
Podejrzewam, że ja miałem o tyle więcej szczęścia, że moja żona szybciej zderzyła się z rzeczywistością, że gałąź którą trzymała trzymając się drugą ręką i mnie nie była wystarczajaco w jej ocenie solidna aby i mi tak umilić życie jak to jest w twoim przypadku.
Będę nieco bezlitosny - kwestia wyrachowania i chłodnej kalkulacji.
Nie miała fizycznej możliwości się wyprowadzić, ja zaś postanowiłem się nie wyprowadzać co było jednak niemałym utrudnieniem dla realizowania planu nowego szczęśliwego życia.
Na tym polegało moje szczęście.
Swoją drogą mojej żonie baaaaardzo mocno przeszkadzało (niestety wciąż przeszkadza, bo jeszcze palę) moje palenie. Dziwnym trafem zarówno kowalska jak i kowalski palili. Wtedy jakoś nie przeszkadzało. Taka kolejna analogia.
Jak już pisałem na początku twego wątku: jak ktoś chce, szuka sposobu. Jak ktoś nie chce - powodu.
Więcej pewności siebie!
Nikomu tu nie musisz nic udowadniać.
Fajnie, że konsultujesz, warto czytać i obserwować komentarze, posty tzw. „krytyczne”, bo to dobry materiał pod analizę, ale widzę, że całkiem solidnie stoisz na nogach więc ufam, że poradzisz sobie i będziesz podejmował właściwe kroki.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Jak nie zwariować?
Współuzależniona, zakochana w kowalskim żona może zaniedbać dzieci Eleno. To jest problem, na kowalskiego sajmon nie ma wpływu, na żonę też nie, a ma wpływ co zrobi dla dzieci.
Re: Jak nie zwariować?
Astro, model opieki macierzyńskiej nie jest idealny, bo potrzebuje być uzupełniony męskim. I odwrotnie. Ja wiem o tym od dawna. 10 lat współpracowałam z mężem i uczyłam się od niego. Załapałam tyle, by dalej jakoś dać rady.Ale sądy i kuratorzy preferują "czysty" model kobiecy. I za bliznę na nodze syna oberwało by mi się tak samo jak mężowi. Ta "dyscyplina" dotyczy rodziców na równi.
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon, przepraszam. Będę ostrożniej dobierać słowa.sajmon123 pisze: ↑01 lis 2021, 11:52 Ruta napiszę ostatni raz bo nie chcę się powtarzać.
Stwierdzono u mnie picie szkodliwe, nie alkoholizm. Przeszedłem terapię, zrozumiałem mechanizmy. Jestem pełni świadomy co mogę a czego nie.
Alkohol był obecny, ale został też mocno wyolbrzymiony. Gdybyś Ty została skrzywdzona przez używki i miała inne wartości i nie trwałabyś w w wierności wobec sakramentu i chciałabyś się z kimś związać, to czy tolerowalabys spożywanie alkoholu przez
nowego partnera? Moja żona pozwala...
Natomiast picie szkodliwe powoduje dokładnie te same skutki dla rodziny, co zaawansowany alkoholizm. Więc macie do przejścia z żoną wszystkie fazy zdrowienia relacji i układu odpowiedzialności. I nie ma znaczenia kwestia okołorozwodowa. Albo je przejdziecie i oboje nauczycie się funkcjonować w nowych warunkach, albo nie. W przypadku na nie, są dwa podstawowe modele. Odsunięcie i wycofanie męża i ojca. Lub agresja męża i ojca, który dominuje, lub który jest odsuwany instytucjonalnie, sądowo i sam się koniec końców od rodziny odcina.
Jednym z etapów jest właśnie domaganie się od żony informacji, dobrowolnego oddania pola, oddania odpowiedzialności. Oraz po drugiej stronie, opór żony i próba utrzymania pełnej kontroli nad finansami, dziećmi i tym gdzie rodzina spędza wakacje. I gaszenie wszelkich prób i starań męża i ojca. Czasem bardzo nieczystymi metodami.
W mojej poradni w dalszych etapach terapii porusza się kwestie zmiany układu odpowiedzialności w rodzinie. I jest to ważny problem i ważny obszar pracy.
Ja to przerabiam na sobie. W nieco innej wersji, bo w okresach trzeźwości męża, ale wciąż w czynnym nałogu. A jednak z dobrymi efektami. I dużo pracy wkładam w porzucanie kontroli i oddawanie pola.
Sajmon, nadal to jak opisujesz żonę odczuwam, że postrzegasz ją jako wszechwładną. Zdejmij ją jeszcze parę stopni z piedestału. Twoja żona nikomu nie "pozwala" pić alkoholu. Każdy odpowiada za siebie i twoja żona nie ma władzy by komuś na to pozwolić lub mu zabronić.
Natomiast nie każdy kto pije alkohol ma problem z alkoholem. Ale jeśli twoja żona jest współuzależniona, to z dużym prawdopodobieństwem zwiąże się z uzależnionym mężczyzną.
Re: Jak nie zwariować?
Nie no nie uciekajmy tak daleko. Moja żona nie skrzywdzi dzieci, jest dobrą mamą. Może zbyt opiekuńczą, zbyt wymagającą, ale dobrą. Oczywiście pomijam fakt, że świadomie krzywdzi dzieci oddzielając je od ojca, no ale to jest już po prostu efekt sytuacji rozwodowej.Caliope pisze: ↑01 lis 2021, 15:34Współuzależniona, zakochana w kowalskim żona może zaniedbać dzieci Eleno. To jest problem, na kowalskiego sajmon nie ma wpływu, na żonę też nie, a ma wpływ co zrobi dla dzieci.
Re: Jak nie zwariować?
Moje doświadczenie pokazuje, że walka sądowa nie jest dobrym rozwiązaniem i nie sprzyja stabilizacji sytuacji dzieci, ani opiece naprzemiennej. I tylko tyle usiłuję przekazać.
Najwyraźniej ze słabym skutkiem.
Mam też przekonanie, że lepiej dać kryzysowi żony czy męża spokojnie się wypalić. Walka spowoduje tylko oddalenie i dalsze niszczenie jedności. Sądzę, że lepiej trzymać się przysięgi małżeńskiej. To daje pion.
Z perspektywy tego jak postrzegam wiarę i z mojego wielokroć trudnego doświadczenia, nie jest dobrze gdy wiara sobie, a życie sobie. Z serca o tym piszę, bo sama sobie w życiu narobiłam bałaganu idąc za takim myśleniem.
Mam też przekonanie, że warto samemu wziąć odpowiedzialność i nie domagać się od żony informacji. I nie schodzić dobrowolnie na rodzicielski drugi plan, szukając za to odpowiedzialności w żonie. (Ale też nie wchodząc w agresję). Z dwóch powodów. Po pierwsze żona w kryzysie nie będzie współpracować. Po drugie gdyby współpracowała i znów wszystko przekazywała i ułatwiała, byłby to powrót do punktu wyjścia.
Natomiast nie zamierzam niczego forsować, każdy sam decyduje o sobie.
Re: Jak nie zwariować?
Wybiegam sajmon, bo moja matka się nami zajmowała, ale emocjonalnie wolała swojego kowalskiego. O to chodzi, nie o opiekę typu jedzenie, czy inne potrzeby. Samo to, że oddziela Ciebie od dzieci jest przejawem problemów emocjonalnych.sajmon123 pisze: ↑01 lis 2021, 18:15Nie no nie uciekajmy tak daleko. Moja żona nie skrzywdzi dzieci, jest dobrą mamą. Może zbyt opiekuńczą, zbyt wymagającą, ale dobrą. Oczywiście pomijam fakt, że świadomie krzywdzi dzieci oddzielając je od ojca, no ale to jest już po prostu efekt sytuacji rozwodowej.
Re: Jak nie zwariować?
I dlatego najlepszym rozwiązaniem jest opieka naprzemienna . Wbrew pozorom powinna kończyć konflikt między rodzicami , przy normalnej matce i zdrowym podejściu zakończy konflikt. Tak się jednak nie dzieje bo kobiety nie chcą się zgodzić i tracić kontroli nad wszystkim to jedno. Dwa doskonale wiedzą ,że mogą grać dziećmi i to robią . Nie opowiadajmy sobie bzdur że nieświadomie , robią to z pełną świadomością i premedytacja
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Re: Jak nie zwariować?
Za Blizne na nodze oberwaloby cisie na równi z mężem?Ruta pisze: ↑01 lis 2021, 17:44Astro, model opieki macierzyńskiej nie jest idealny, bo potrzebuje być uzupełniony męskim. I odwrotnie. Ja wiem o tym od dawna. 10 lat współpracowałam z mężem i uczyłam się od niego. Załapałam tyle, by dalej jakoś dać rady.Ale sądy i kuratorzy preferują "czysty" model kobiecy. I za bliznę na nodze syna oberwało by mi się tak samo jak mężowi. Ta "dyscyplina" dotyczy rodziców na równi.
Sorry nie wiem jakiego masz kuratora natomiast ja wiem i mam w tej chwili takiego , który jest dobry i dba o dobro dzieci . Natomiast ta kobieta jest zdroworozsądkową. I no zdaje sobie sprawę że przy nie których skaleczeniach blizny będą i za to miała by mnie co ?Pozbawić opieki nad synem . No bez jaj.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Re: Jak nie zwariować?
Eleno nie twierdzę, iż ma problem z uzywkami. Przypadkowo miałem "okazję" poczytać konwersację między kochankami, gdzie pisał o tym, że on nie pije dużo, że nie wyobraża sobie wypić piwa do meczu itd. Żona lykła jak pelikan, być może jest to prawda, chociaż wiadomo jak to jest gdy ktoś chce kogoś zdobyć - mówi się to co ten ktoś chce usłyszeć.
Chodziło mi bardziej o to, że jeśli ktoś został skrzywdzony przez alkohol i jest to głównym powodem rozstania, to biorąc kolejnego partnera, wybiera stu procentowego abstynenta, a każda dawka alkoholu to jest zło. "Los" tak chciał, że wiem iż była sytuacja, że kowalski spożywał mocny alkohol (nie jeden kieliszek), podczas spotkania towarzyskiego.
Opieram się mocno na faktach. Potrafię dodawać jeden do jednego. Nie byłem święty, wręcz jak to ostatnio była dyskusja - popaprany. Dalej we mnie dużo popaprania, ale staram się nad tym pracować - raz lepiej, a raz gorzej mi to wychodzi. Jednak z całą odpowiedzialnością powiem tak: wziąłem winę na siebie za kryzys w małżeństwie. Nie wycofuję się z tego, jestem facetem i biorę to na klatę. Jednak za rozpad małżeństwa i niszczenia go, NIE BIORĘ NA SIEBIE ANI JEDNEGO PROCENTA. Jeśli żona na drugiej i ostatniej sesji terapii małżeńskiej pisze wprost (na piśmie) że przeprasza mnie za to iż zwatpiła w nasze małżeństwo, że brakło jej sił do walki, w innym punkcie dziękuje mi za zmiany mimo iż mi tego nie ułatwia i czepia się o pierdoły - to jest jej sprawa. To ona zwatpiła, ona szukała powodu a nie sposobu. Czemu? Bo był kowalski, a jak wiemy tutaj wszyscy obecni - każdy inny, ale schematy podobne.
Wiem też, iż każdy z Nas ma swoje doświadczenia i patrzy przez pryzmat ich. Wiem też, iż każdy wpis tutaj jest subiektywny, gdyż druga osoba się nie wypowiada. Być może ja to odbieram i przedstawiam inaczej, jednak po wizytach u psycholog syna - nauczyłem się, iż jedno minimalnie zmienione zdanie, była wypowiedź, zmienia cały kontekst. Przestawiając dwa słowa w zdaniu można stać się ofiarą lub poszkodowanym. Moja żona świetnie z tego korzysta, gdyż jest inteligentną kobietą. Być może i ja z tego tak korzystam, ale nie z powodu inteligencji, a nie panowaniem nad emocjami? Nie wiem tego. Wiem, że teraz wszystkie (albo większość) moje sprzeczki z żoną, są spowodowane opieką nad dziećmi. Przestałem umoralniać, a przynajmniej staram się, gdyż w mocnych akcentach muszę dopowiedzieć to co uważam za słuszne.
Staram się nie oceniać nikogo. Już nawet chyba samego siebie, bo to nie ma sensu. Jest jak jest i trzeba sie dostosować do sytuacji.
Ruto... Zgadzam się w bardzo wielu kwestach z Tobą. Rozumiem dogadywanie się itd. Rozumiem, że walka nie służy. To co odpisuję to tylko rzeczy, z którymi się nie zgadzam wewnętrznie, więc jak możesz zauważyć, wiele pozostawiam i przyjmuję mocno do świadomości. Naprawdę ciężko mi opisać wszystko na forum, a wiele rzeczy to tak naprawdę szczegóły.
Żeby była jasność. Kocham żonę. Nie chcę rozwodu wewnętrznie. Chcę trwać w wierności i dobrze mi z tym duchowo (emocjonalnie nie jest mi z tym dobrze, gdyż mój charakter oraz sposób bycia nie jest typem samotnika). Jednak mamy również dwójkę wspaniałych dzieci. Jeśli nie mam wpływu na żonę i nie chcę mieć, mam wpływ, a przynajmniej chcę - jak zostaną wychowane Nasze dzieci. Nie da się dogadać po tzw dobroci, muszę działać racjonalnie i (Ruto) nagiąć trochę swoją moralność (co nie jest łatwe). Ciężko opisać mi to dokładnie, tym bardziej iż wiele razy wspominałem iż mam problem z odpowiednią komunikacją, a do tego ogranicza mnie to iz jest to forum publiczne, jest to na ten moment, jedynym wyjściem...
Re: Jak nie zwariować?
Widzę w tym sprzeczność. Wziąłeś na siebie winę za kryzys w małżeństwie, który przeciez przyczynił się do jego rozpadu, ale za rozpad nie bierzesz ani jednego procenta??Jednak z całą odpowiedzialnością powiem tak: wziąłem winę na siebie za kryzys w małżeństwie. Nie wycofuję się z tego, jestem facetem i biorę to na klatę. Jednak za rozpad małżeństwa i niszczenia go, NIE BIORĘ NA SIEBIE ANI JEDNEGO PROCENTA
Re: Jak nie zwariować?
Zostało mi trochę wpojone poczucie winy. Wziąłem na klatę, rozpocząłem naprawianie siebie. Kryzysy są po to by coś poprawić a nie niszczyć. Gdyby każde małżeństwo kończyło się po pierwszym kryzysie, to byłyby same rozwody. Dla mnie kryzys, a rozwód to są dwie różne sprawy.Nino pisze: ↑02 lis 2021, 8:05Widzę w tym sprzeczność. Wziąłeś na siebie winę za kryzys w małżeństwie, który przeciez przyczynił się do jego rozpadu, ale za rozpad nie bierzesz ani jednego procenta??Jednak z całą odpowiedzialnością powiem tak: wziąłem winę na siebie za kryzys w małżeństwie. Nie wycofuję się z tego, jestem facetem i biorę to na klatę. Jednak za rozpad małżeństwa i niszczenia go, NIE BIORĘ NA SIEBIE ANI JEDNEGO PROCENTA