Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Witajcie. Na początek napiszę, że nie piję nadal i bardzo dobrze mi jest z tym. W ogóle nie myślę na temat picia alkoholu. Kontynuuje terapię, ale też coraz bardziej myślę o dołożeniu dodatkowych zajęć z psychologiem prywatnie, gdyż czuję, że stoję w miejscu. Dodatkowo rzuciłem fajki (tutaj jest strasznie ciężko, ale potrzebuje tego)

Wykorzystuje ten czas na pracę nad sobą. Ćwiczę fizycznie by znowu dla samego siebie poczuć się atrakcyjnie.

Odmawiam nowennę pompejanska najbardziej sumiennie jak tylko potrafię. Rozmawiam dodatkowo z Bogiem i staram się "usłyszeć" jakichś rad.

Czytam polecane lektury plus dużo słucham ojca Szustaka (nie pamiętam dokładnie kanał na YT langusta). Bardzo trafia do mnie swoimi "gadkami".

Staram się jak mogę z moimi skarbami. Widzę, że Starszy czasem nie do końca umie sobie poradzić z tą sytuacją. Mówi żonie, że tata za niedługo wróci i żona nie umie go przegadać.

Żonie dałem całkowicie spokój. Wymieniam z nią krótkie informacje kiedy spotkam się z dziećmi itp. Oczywiście też słucham jej, np wyjazd służbowy to odbieram dzieci by nie musiała gnać na złamanie karku. Czy też biorę dzieci by mogła rozwijać swoje pasje.

Cały czas próbuje poznać siebie i staram się przypomnieć sobie wszystkie swoje idee, dobre cechy charakteru itp. No i tutaj mam problem. Wydaje mi się że już wiem kim tak naprawdę jestem, czego pragnę, czego potrzebuje od życia. Tylko nie wiem jak to nazwać. Mam chyba problem z brakiem pokory... Przestałem się oskarżać o wszystko co złe w naszym związku, bo jak pisałem wcześniej, wierzcie lub nie, bardzo dużo rzeczy robiłem dobrze.

Teraz nachodzą mnie myśli (żona tak powiedziała jeszcze niedawno, że ona na mnie nie zasługuje (sic)), że ja nie wiem czy chcialbyn tak ślepo wrócić. Walka z nałogami, walka ze sobą jest bardzo ciężka. Podjąłem się tego i bardzo jestem z siebie dumny i można powiedzieć szczęśliwy. Żona odpuściła w przedbiegach. Poddała się, wybrała wydaje mi się najłatwiejsza drogę. Uważam, że ona również powinna wykorzystać ten czas do pracy nad sobą (wiem że nie mogę oczekiwać, ona sama musi chcieć). Nachodzą mnie myśli, czy ja potrzebuję jej aż tak bardzo jak mi się wydawało. Czy to normalne? Czy może że mną coś nie tak? Kocham ją bardzo, ale jednocześnie umiem sobie wyobrazić życie obok samemu. Chciałbym z nią być ale z drugiej strony nie muszę...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13378
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Nirwanna »

sajmon123 pisze: 03 gru 2020, 5:07 Czy to normalne? Czy może że mną coś nie tak? Kocham ją bardzo, ale jednocześnie umiem sobie wyobrazić życie obok samemu. Chciałbym z nią być ale z drugiej strony nie muszę...
Normalne. Jesteś w procesie zdejmowania żony z piedestału, i stawiania tam Boga, jako pierwszego w Twoim życiu, jako gwaranta szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i siły.
Warto jednak być czujnym i pilnować, aby wajcha nie odbiła Ci w drugą stronę. Bywa bowiem tak, że w tym ferworze uwalniania się od bożków wchodzi się w postawę "nie potrzebuję żony, niech nie wraca". To postawa z jednej strony wygodnictwa, lenistwa i egoizmu, a z drugiej strony postawa pychy. W obszarze nałogów żeruje na tym zły, i tam gdzie nałóg został porzucony, a miejsce to nie zostało zajęte przez zdrową duchowość, przez zdrową miłość Boga, siebie i bliźniego (żony też!) - tam wchodzą kolejne, inne kompulsje i nałogi. Mogą być bardziej akceptowalne społecznie niż te pierwotne, stąd wejście w nie odbywa się niezauważenie.
Dobrze, że dzielisz się wątpliwościami, że pytasz. Bądź nieustająco czujny i uważny, warto aby była to postawa całożyciowa.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Paprotka pisze: 23 lis 2020, 17:42 Caliope tylko do pewnego momentu po odstawieniu używek organizm się regeneruje. Mózg osoby będącej w wielokrotnych ciągach po pewnym czasu zanika i nie odbuduje się. Po wielokrotnych urazach podobnie. Osoby takie mają demencję i tego już żadne leczenie nie cofnie. Wątroba dopóki nie ma marskości w miarę się regeneruje. Ale później pojawiają się objawy ,które postępują i zagrażają życiu
A to z Twojego doświadczenia Paprotko? Ja znam wiele ludzi którzy wyszli z polineuropatii, z padaczki alkoholowej i innych schorzeń po 30-40 latach picia i uwierz da się, bo nasze ciało jest wspaniałe.

Widzę, że zmieniłeś nick na inny. Polecam bardziej pokorne podchodzenie do nałogu, to on był na piedestale, nie żona, a Bóg tym bardziej. Najpierw trzeba zająć się sobą i wyjściem z nałogu, potem dopiero relacją z żoną. Cokolwiek może się stać złego, to w każdej chwili możesz popłynąć i co wtedy?, najpierw ty, potem reszta.
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Caliope pisze: 03 gru 2020, 12:46
Paprotka pisze: 23 lis 2020, 17:42 Caliope tylko do pewnego momentu po odstawieniu używek organizm się regeneruje. Mózg osoby będącej w wielokrotnych ciągach po pewnym czasu zanika i nie odbuduje się. Po wielokrotnych urazach podobnie. Osoby takie mają demencję i tego już żadne leczenie nie cofnie. Wątroba dopóki nie ma marskości w miarę się regeneruje. Ale później pojawiają się objawy ,które postępują i zagrażają życiu
A to z Twojego doświadczenia Paprotko? Ja znam wiele ludzi którzy wyszli z polineuropatii, z padaczki alkoholowej i innych schorzeń po 30-40 latach picia i uwierz da się, bo nasze ciało jest wspaniałe.

Widzę, że zmieniłeś nick na inny. Polecam bardziej pokorne podchodzenie do nałogu, to on był na piedestale, nie żona, a Bóg tym bardziej. Najpierw trzeba zająć się sobą i wyjściem z nałogu, potem dopiero relacją z żoną. Cokolwiek może się stać złego, to w każdej chwili możesz popłynąć i co wtedy?, najpierw ty, potem reszta.
Caliope ja nie umiem tego wyjasnić. Ja naprawdę nie będę nigdy więcej pił. Nie wiem jak mam to nazwać. Naprawdę jakbym objawienia dostał. W życiu nie poczułem takiej odśrodkowej siły. Wiem co muszę zrobić i co chce zrobić. Tak jak pisałem. Żoną się nie zajmuję narazie tylko właśnie martwią mnie te myśli, może trochę egoistyczne.

Co do nowych nałogów to wiem, że muszę być czujny. Nie wpadnę w żaden chory cykl nawet jakby to miało być mieszanie herbaty 3x w lewo i 3 x w prawo. Cieszę się, wręcz napawam taką moją obecnie czystą, jasną głową. Mam taki spokój w sobie jak nigdy nie miałem i nikt a nic nie jest w stanie mnie z tego wyciągnąć. Uwierzcie sprawdziłem. Miałem kłopoty w pracy, pewnie przez to że nie umiałem się skupić, a wykonuje precyzyjną pracę. Wisiało nade mną widmo zwolnienia. Zamiast się martwić, denerwować, miale i same pozytywy przed oczami, mimo że w czasie pandemi ciężko i nową pracę. Cały czas towarzyszyła mi myśl, skoro Bóg tego chce, to pewnie tak byłoby lepiej dla mnie. Pozdrawiam
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

sajmon123 pisze: 03 gru 2020, 18:50 Ja naprawdę nie będę nigdy więcej pił. Nie wiem jak mam to nazwać. Naprawdę jakbym objawienia dostał. W życiu nie poczułem takiej odśrodkowej siły. Wiem co muszę zrobić i co chce zrobić. Tak jak pisałem. Żoną się nie zajmuję narazie tylko właśnie martwią mnie te myśli, może trochę egoistyczne.

Co do nowych nałogów to wiem, że muszę być czujny. Nie wpadnę w żaden chory cykl nawet jakby to miało być mieszanie herbaty 3x w lewo i 3 x w prawo. Cieszę się, wręcz napawam taką moją obecnie czystą, jasną głową. Mam taki spokój w sobie jak nigdy nie miałem i nikt a nic nie jest w stanie mnie z tego wyciągnąć. Uwierzcie sprawdziłem. Miałem kłopoty w pracy, pewnie przez to że nie umiałem się skupić, a wykonuje precyzyjną pracę. Wisiało nade mną widmo zwolnienia. Zamiast się martwić, denerwować, miale i same pozytywy przed oczami, mimo że w czasie pandemi ciężko i nową pracę. Cały czas towarzyszyła mi myśl, skoro Bóg tego chce, to pewnie tak byłoby lepiej dla mnie. Pozdrawiam
Rozumiem chyba o czym piszesz, ja doświadczam tego z paleniem. Musiałabym bardzo mocno się zmusić, żeby zapalić, no tylko po co - skoro nie mam na to najmniejszej ochoty. No i, choć na krótkim dystansie, ale się sprawdziałam, nie złamałam się nawet w trudnych okolicznościach, także przy zwolnieniu z pracy. Mam w sobie taką pewność, że od palenia jestem wolna. Warto za taki dar podziękować Bogu. I gdzieś tam z tyłu głowy mieć taki malutki czujniczek, na ewnetualny kryzys, który może kiedyś się pojawić. Tak na wszelki wypadek. Ja mam gotowy scenariusz na sytuacje, gdybym z jakiegokolwiek powodu poczuła, że chcę zapalić - co wtedy zrobię by nie zapalić. Pierwsze - to powiem sobie, okej mam kryzys, chce mi się zapalić, mogę to przeczekać i zająć się czymś co mnie zajmie, albo sobie posiedzieć w tym moim chceniu i mu się poprzyglądać, zadzwonię do osoby, która ze mną pogada o tej mojej chęci i mi powie, że to przejdzie, no takie tam właśnie. Takie scenariusze w pogotowiu podpowiadają osoby ze znacznie większym stażem abstynenckim - mówią, że kryzysy się zdarzają a zwycięsko wychodzi się, gdy nie jest to zaskoczeniem, gdy jest gotowy plan i nie ma paniki.

Też uważam, by sobie nie zastąpić palenia czymś innym. Nałogi porzucone lubią wracać pod nowymi postaciami. I wtedy ani te stare nie mijają naprawdę, tylko dochodzą jeszcze nowe. Słabe by to było :roll:

Od jakiegoś czasu chcę ci napisać, że jestem pod wrażeniem tempa zmian w tobie jakie opisujesz. Ja mam wrażenie, że pędzę na rollercoasterze, że nie nadążam. Jeszcze trochę szybciej, a chyba bym się rozpadła na kawałki. I niesamowitą jasność załapałeś, jeśli chodzi o swoje postępowanie - i od razu przystąpiłeś do działania, by to naprawić. I całkiem rozsądnie to wszystko brzmi. Musisz mieć niesamowicie silną psychikę.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: nałóg »

Alkoholik raz nim zastawszy pozostanie nim do końca swoich dni nawet będąc trzeźwym.Mimo kilkunastu lat trzeźwości nie odważę się powiedzieć że : ja się nie napiję czy nie zapalę.Znam siebie na tyle na ile zostałem na dany,ściśle określony czas sprawdzony.PD
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nałóg No oczywiście, że będę alkoholikiem do końca życia, ale Ci powiem, że bardzo dobrze mi z tą myślą. Nie odważysz się powiedzieć... Masz do tego prawo. Każdy ma swoje prawa. Ja się nie boję tego powiedzieć, gdyż bardzo mocno w to wierzę, czuję to całym sobą. Nie powiem tego o papierosach. Tego nie czuję, mogę upaść w każdej chwili. Alkohol dla mnie może już nie istnieć i uważam, że jeśli komuś pomoga myśl, że dzisiaj, tylko te 24 h nie piję to ja to bardzo szanuję. Każda metoda dającą trzeźwość jest najlepsza. Ja nie chcę myśleć o 24 godzinach. Nie chcę budzić się każdego dnia ze świadomością, z pierwsza myślą, że dziś nie piję. Chcę by to było dla mnie naturalne, tak jak np nie pije domestosu bo mi szkodzi albo nie jem truskawek bo jestem na nie uczulony. Po prostu wiem, że nie mogę i tyle. Poza tym bilans zysków i strat jest nieporównywalny. Sam dobrze wiesz jak to jest odzyskać trzeźwy umysł, bez kombinowania jak, kiedy, ile wypić, lub mogę wsiasc już do samochodu czy jeszcze nie. Ta cała sytuacja pozwoliła mi narodzić się na nowo. W dniu którym bym się napił umarłbym bezpowrotnie. Nikt chyba nie chce umierać ze względu na swoją głupotę. Ważne by otaczać się ludźmi, którzy w nas wierzą, wiedzą o naszym problemie i są gotowi zawsze pomóc.

Dziękuję Ruta za miłe słowa. Mocno ściskam.

Życzę wszystkim szczęśliwego weekendu. Korzystajcie z ładnej pogody, aby też nabrać trochę takiej pogody ducha w ten jesienno zimowy czas
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: nałóg »

Sajmon, życzę Ci abyś wytrwał w postawie że:
sajmon123 pisze: 03 gru 2020, 22:49 Alkohol dla mnie może już nie istnieć

Życzę Ci obyś Ty swoją postawą zaprzeczył doświadczeniom milionów alkoholików , że samemu b.trudno się utrzymać w trzeźwości.
Pogody Ducha
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: vertigo »

nałóg pisze: 04 gru 2020, 9:49 Życzę Ci obyś Ty swoją postawą zaprzeczył doświadczeniom milionów alkoholików , że samemu b.trudno się utrzymać w trzeźwości.
Takie przypadki zdarzają się - mój wujek po latach ciężkiego picia pewnego dnia po prostu przestał - bez żadnych terapii, AA, szpitali, odwyków, itp. itd. Na żadne mitingi nie chodził i nie chodzi. Jest osobą samotną. Widać w jego przypadku sprawdziło się "że swoją cysternę już wypił i więcej nie musi" ;)
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nałóg, ale ja nie mówię że sam. Czerpię garściami z terapii. Pomóc może też Bóg i rodzina. Wybacz, ale nie do końca jestem przekonany do księgi AA. Uważam, że to mnie demotywuje, a ja chcę się motywować czymś w co sam wierzę. Sprowadzanie wszystkiego, że trzeba robić tak jak większość to tak jakby nie wierzyć we własne przekonania. Wszystko zaczyna i wszystko kończy się w naszej głowie. Ludzie biorą suplementy diety, które w większości przypadków działają jak placebo, ale to nie oznacza, że nie działają. Jeśli będę brał Wit c i będę świecie przekonany, że to pomoże mi wyleczyć serce to całkiem możliwe że tak będzie gdyż w każdej chorobie, przede wszystkim nowotworowej nastawienie jest bardzo ważne o ile nie najważniejsze. Nie pomogą leki jeśli człowiek się podda i straci chęć życia.

Mówiłem, że już wiem kim byłem i kim jestem: kiedyś nie miałem problemów. Każdy problem dawał mi 100 pomysłów do działania, jak przekuć go w pozytyw. To zatraciłem, ale już odzyskałem. Na siłę chciałem być super poważnym dorosłym i się w tym zatraciłem, bo było to sprzeczne z moją naturą. Ja jestem po prostu wesołym człowiekiem dla którego szklanka zawsze jest w połowie pełna i zawsze zrobię tak by ją napełnić do końca.
Ojciec zawsze o mnie opowiadał, że ja albo się śmiałem albo płakałem. Nie było nic po środku. Gdy pojawiał się płacz, dążyłem do tego by to co złe było na końcu dobre.

Dlatego wyciągnąłem wnioski ze swojego życia i powiem jeszcze raz z pełną świadomością, że nigdy więcej się nie napiję, nigdy więcej nie zwatpię w Boga, odzyskam miłość żony prędzej lub później i do końca swych dni będę walczył o siebie i o swoją rodzinę.

Zapytałem w październiku za co ona mnie kiedyś pokochała. Jednym z najważniejszych punktów było to, że zawsze murem stałem za swoją rodziną. Mogliśmy się kłócić, ale zawsze ich broniłem. Nie tylko ślepo. Jako jedyny z licznego rodzeństwa, chciałem wysłać matkę na odwyk. Wszyscy się pukali w czoło. Czas pokazał, że miałem rację bo choroba się pogłębiła. Ojciec miał problem z cukrem. Dostał stopę cukrzycowa. Pracował po 18 godzin dziennie (własna działalność) i nie chciał jechać do lekarza bo on musi zarobić jeszcze między innymi dla swoich dzieci. Nikt mnie nie informował o problemie a ja zajęty swoją pracą nie zauważyłem tego. Gdy dostał gorączki i dalej nie chciał jechać do lekarza, mama zadzwoniła po mnie, najmłodszego syna. W ciągu 5 minut był w szpitalu. Niestety nogę musieli amputować, wdarła się sepsa i w końcu udar. Gdy lekarze walczyli o jego życia ja kleczalem przed ołtarzem i błagałem. O 18 miała być msza za zdrowie taty. 5 minut przed msza zmieniliśmy intencje. Zdążyłem tylko go ucałować w czoło. Wtedy obraziłem się na Boga i zapomniałem kim jestem. Pojawił się problem alkoholowy. Syn miał pół roku a dziadek nigdy nie miał go na rękach bo się bał że on taki mały, że on poczeka aż urośnie. Nawet teraz gdy to pisze to nie wiem czemu ale płaczę. Ojciec scalał naszą rodzinę. Teraz każdy żyje własnym życiem, a mi zawaliła się moja własna przez to, że nie jak Ruto napisałaś, mocnej psychiki tylko słabej. Stałem się bezsilny. Nikt mnie nie rozumiał. Wraz z nim umarłem i ja... Do teraz. Czasu nie da się cofnąć, win odkupić. Mogę tylko sprawić by dziś i jutro było lepsze.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

vertigo pisze: 04 gru 2020, 10:21
nałóg pisze: 04 gru 2020, 9:49 Życzę Ci obyś Ty swoją postawą zaprzeczył doświadczeniom milionów alkoholików , że samemu b.trudno się utrzymać w trzeźwości.
Takie przypadki zdarzają się - mój wujek po latach ciężkiego picia pewnego dnia po prostu przestał - bez żadnych terapii, AA, szpitali, odwyków, itp. itd. Na żadne mitingi nie chodził i nie chodzi. Jest osobą samotną. Widać w jego przypadku sprawdziło się "że swoją cysternę już wypił i więcej nie musi" ;)
Owszem zdarzyło się i dzięki temu, że Pan samotny nie wypił, psychika została taka sama jak podczas picia. Gdyby z kimś funkcjonował nie wytrzymałby, taka jest prawda. Alkoholizm bardzo psuje relację, alkoholik ma jakoś z ludźmi funkcjonować, coś od siebie dawać.
Ja nie piję sporo czasu, ale w tym kryzysie myślałam o tym czy nie sięgnąć, bo to już było za dużo, zawiódł mnie człowiek któremu najbardziej ufałam. Nie zrobiłam tego, ale zawsze mam jak nałóg z tyłu głowy, że kiedyś może przyjść moje złamanie.
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

Hey Sajmon123 ja też Cię rozumiem i twoją moc do działania. Kiedy zaczęłam się nawracać to dostałam takiego paliwa i wiary we wszystko że starczyło na dwa lata bez względu na okoliczności. Teraz jestem na troche innym etapie, czyli wierzenia i kochania nawet jeżeli rzeczy nie idą po mojej myśli. Osobiście też znam jedną osobę, która będąc alkoholikiem kiedy rodzina się zaczeła rozsypywać to wziął się w garść i sam bez leczenia stanął na nogi i do tej pory jest trzeźwy. Co do twojej rozterki co do uczuć do żony to myśle, że warto być ostrożnym, bo zły może chcieć u ciebie mieszać. co innego to odwieszenie się od żony, jeżeli ona nie chce kontaktu to nic na siłe, a co innego chęć pozostania samemu bo tak wygodniej. Z tego później mogą pojawić się większe problemy, bo z pewnością prędziej czy później pojawią się i wokół ciebie zainteresowane kobiety.
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ewuryca szczerze? Myślałem o tym tylko chwilkę i odpedzilem te myśli. Pomyślałem czy ja mógłbym się z kimś związać. Kobieta młodsza, samotna - nie, dlatego, że prędzej czy później chciała by dzieci jak każda dla mnie normalna kobieta. Mając "nowe" dzieci oddalasz się od "starych dzieci". Podziękuję. Kobieta z dziećmi? Też odpada. Nie chciałbym by ktoś obcy wychowywał moje, wiec czemu ja miałbym to komuś robić? Poza tym 6 lat temu w pełni świadomie komuś coś przyrzekałem. Ja swojej przysięgi nie mam zamiaru złamać dlatego te myśli poszły w zapomnienie i biorę je tak lekko z przymrużeniem oka. Co do uczucia do tej mojej wybranki, to kocham ją od... No właśnie. Gdy zrozumiałem w końcu że kocham tak naprawdę to kolejnego dnia się oświadczyłem po 2 latach związku. Wcześniej było zauroczenie, fascynacja. Nie przestałem kochać nigdy, chociaż już wiem, że nie zawsze umiejętnie umiałem to pokazać chociaż żona mówi że czuła to. To co spotkało mnie podczas kryzysu to znowu strzał takiego zauroczenia, motyli w brzuchu. Minie to pewnie z czasem, ale miłość nigdy. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży i takie Stany zakochania będą się co jakiś czas pojawiać, nie koniecznie w kryzysach. Warto marzyć, wierzyć, mieć cele i dążyć do realizacji tych marzeń, oczywiście z poszanowaniem wolności drugiej połówki.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: nałóg »

sajmon123 pisze: 04 gru 2020, 10:49 Nałóg, ale ja nie mówię że sam. Czerpię garściami z terapii. Pomóc może też Bóg i rodzina. Wybacz, ale nie do końca jestem przekonany do księgi AA. Uważam, że to mnie demotywuje, a ja chcę się motywować czymś w co sam wierzę.
Sajmon, ależ ja życzę Ci powodzenia i wytrwałości. Każda terapia kiedyś się kończy.
vertigo pisze: 04 gru 2020, 10:21 Takie przypadki zdarzają się - mój wujek po latach ciężkiego picia pewnego dnia po prostu przestał - bez żadnych terapii, AA, szpitali, odwyków, itp. itd. Na żadne mitingi nie chodził i nie chodzi. Jest osobą samotną. Widać w jego przypadku sprawdziło się "że swoją cysternę już wypił i więcej nie musi
zgadzam się...... są takie przypadki...........znam co najmniej kilku alkoholików nie pijących na "dupościsku" po kilka lat. Znam też i relacje bliskich którzy z nimi żyją: "sen wariata" .
Nie ma jednej i jedynej drogi do trwałej trzeźwości...... jedni wierzą w terapie, inni akupunkturę, inni w "kudzu", jeszcze inni w jogę.

Sajmon :powodzenia
Caliope pisze: 04 gru 2020, 10:56 Ja nie piję sporo czasu, ale w tym kryzysie myślałam o tym czy nie sięgnąć, bo to już było za dużo, zawiódł mnie człowiek któremu najbardziej ufałam. Nie zrobiłam tego, ale zawsze mam jak nałóg z tyłu głowy, że kiedyś może przyjść moje złamanie.
I dodam do tego co pisze Caliope: nie mogę stwierdzić , że ja już nigdy się nie napiję.....dziś nie piję!!!!! a jutro? tez nie chcę więc dołożę staranności aby się nie napić.PD
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nałóg bardzo szanuję, że dajesz radę ze swoim nałogiem. Wybrałeś drogę AA. Według Ciebie jest to jedyna słuszna droga. Masz prawo tak uważać, jesteś sam przykładem, jak i jest wiele osób, którym to pomogło. Długa tradycja i w ogóle. Tylko właśnie Twoja postawa trochę odrzuca mnie od tej drogi. Jest jakby w was zasiane, że jest tylko jedna idea, jedna droga ku trzeźwości. Nawet jak ktoś nie pije to według tej ideologii, ktoś ma problem z samym sobą i nie jest do końca "trzeźwy". Ja mam trochę bardziej liberalne podejście i uważam, że każdy powinien sam sobie odpowiedzieć na pytanie co mu pasuje, w czym czuje się dobrze. Nie wykluczam żadnej ścieżki. Być może kiedyś się przekonam do Twojego programu, ale na dziś nie. Masz rację, wiele osób na meetingach mówi, że próbowało wiele metod, wiele innych dróg i polegli. Ze tylko aa i 12 kroków pomogło im wytrzeźwieć. Tylko pamiętaj, że to jest tak jak z opiniami na go work. Dobrych mało, złych dużo. Ludzie nie komentują tego co dobre. Łatwiej przychodzi to co złe. 1000 alkoholików. 300 wytrzeźwiało. 100 poszło na aa. 200 inna drogą. Z tych 200 sto poległo i poszło do AA i opowiada o tym że to jedyna słuszna droga. 100 którzy są trzeźwi dali radę inaczej, jednak nigdzie się nie wypowiadają, bo nie mają takiej potrzeby, nie muszą sprzedawać programu. Mi wydaje się to logiczne. Czas pokaże.
ODPOWIEDZ