Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Melisa »

Pavel pisze: 18 mar 2021, 17:47 ...
Dwa - jak mówił ksiądz Dziewiecki - bliźnich należy kochać, ale sposób okazywania tej miłości zależy od ich zachowania, postawy.
...

No i na koniec coś co łatwe jest tylko w teorii, ale do tego zaprasza nas Chrystus.
Łatwo miłować i dobrze czynić tym, którzy to odwzajemniają.
Duuuuużo trudniej miłować nieprzyjaciół, zwłaszcza aktywnie działających na rzecz nieprzyjaźni ;)

No to masz zaproszenie do takiego treningu od Jezusa :)

Jak się podszkolisz w takiej bezinteresownej miłości (a właściwie to kosztującej, bolesnej - tak się objawiła miłość Boga który dla nas stał się człowiekiem i umarł po katuszach za nas na krzyżu), to wyjdzie ci to na dobre.

Polecam stosować z umiarem oczywiście, mamy inną wytrzymałość niż nasz Mistrz ;)
Napisałeś Pavle jakby specjalnie dla mnie. To dwie kwestie mnie właśnie dziś szczególnie zajmują. Jak kochać kogoś (męża) bezinteresownie wiedząc, że tej miłości nie odwzajemnia. Przed chwilą o tym myślałam i nawet sobie zapisałam, że to tylko Pan Jezus potrafi i ....niektóre Sycharki.
I ta druga kwestia jak okazywać tę miłość adekwatnie, o czym mówi ksiądz Dziewiecki.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Szthur
Posty: 51
Rejestracja: 06 lis 2020, 22:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Szthur »

Pavel pisze: 19 mar 2021, 11:48
Szthur pisze: Na bardzo podobne wręcz identyczne zachowania i pytania jak Twoje usłyszałem że to może być pycha. Na zasadzie ja wiem jak powinienem w takiej czy innej sytuacji się zachować a żona nie wie więc podświadomie czujesz się lepszy. Druga rzecz że mimochodem ucząc się jaki Ty powinieneś być zbierasz wiedzę jaka powinna być żona, czego od dobrej żony się oczekuje itp, a że Twoja żona tego nie wie i nierzadko zachowuje się inaczej to boli ze zdwojoną siłą.
Istotnie wskazujesz zagrożenia, Nie tylko zgadzam się z nimi ale także osobiście ich w rożnych formach namacalnie doświadczyłem.
Jak to było powiedziane przez Ala Pacino w filmie „Adwokat Diabła” na samym końcu - „Pycha to mój ulubiony ludzki grzech”. Jej oblicza które w sobie odnajduję są chyba nieskończone.

Natomiast warto, bo konfrontacja uczy. Pokory, właściwego podejścia, akceptacji siebie i innych - takimi jacy są, a nie takimi jakimi chcielibyśmy ich widzieć. Nie znaczy to, że to łatwe, moje ludzkie słabości, „stary ja” lubi próbować wracać i mieszać.

O ile wiem mniej więcej (zapewne mniej niż więcej 😂) jaka „powinna” być żona, to poza subtelnymi sugestiami od czasu do czasu (czyli bardzo rzadko) nie wtrącam się specjalnie do jej drogi, rozwoju.
Widzi co I jak robię ja, jeśli zechce - powieli lub zapyta.
Nie chcę (już...hehe) by zmieniała się po mojemu. To wg mnie niewłaściwe podejście, nawet jeśli podszyte dobrymi intencjami.
Wczoraj w rozmowie z bratem on stwierdził (daleko mu do mojej drogi życiowej), że w mojej żonie, jej zachowaniu zaszły duże zmiany i wg niego to akurat świadczy na plus mojego podejścia. Na co ja, że ona robi to po swojemu i raczej świadczy to o tym, że kiepskie świadectwo daję, skoro własna żona z niego nie czerpie 😂😂😂
Tak już nieco poważniej - może jednak czerpie, po prostu nie tak...bezpośrednio.
I to jest ok. Aczkolwiek świeżo po zażegnaniu kryzysu nieco irytowało, budziło wewnętrzny sprzeciw i pewne obawy.
Postanowiłem jednak zaufać i „dać” wolność, mimo świadomości przeróżnych zagrożeń.
Przecież i tak bezpośredniego wpływu na nią nie mam.

Ja mam swoją działkę i na porządkowaniu jej się koncentruję. I jak w przypadku działki ogrodniczej - niekończąca się historia ;)
Dziękuję za odpowiedź ;)
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Dobrze Pavel, że jesteś, że nie uciekłeś z forum gdy się poukładało. Cenie wszystkie rady, każdy wnosi coś od siebie. Wszyscy bardzo dużo mi dajecie do myślenia, co z tym zrobię to tylko ode mnie zależy. Jednak właśnie od Pavla rady mocno do mnie docierają, ale pewnie jest tak dlatego, że czytałem jego historie w archiwum i mamy dużo zachowań podobnych, oczywiście w analogicznym okresie kryzysu czy też nawet z przed kryzysu. Nie będę nigdy docelowo jak Pavel, bo będę sobą, ale inspiruje się tym, że da radę wyjść na porządnego człowieka.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

Dzięki za miłe słowa, docenienie niewątpliwie jest przydatne, zwłaszcza że to jeden z moich wiodących języków miłości. Zbiorniki warto napełniać ;)
Ale schodząc na ziemię - ja tu jestem, i fajnie że czasem się do czegoś przydaję, bo bycie tu przynosi mi wymierne korzyści.

To forum mnie umacnia.
Czyli - poza oddawaniem dobra które tu dostałem, poza prawdziwą troską o każde małżeństwo i chęcią dzielenia się sobą, swoim doświadczeniem i nazywając to górnolotnie przemyśleniami, wciąż czerpię.
Wiedzę, doświadczenia (osób w kryzysie i tych już po kryzysie), wynajduję coraz to nowe dziury w sobie które warto załatać, oraz co szalenie ważne - to temperuje moją pychę i ego, że już jest tak dobrze i tak zawsze będzie.
Bycie tu uczy pokory, przypomina mi o moim bagnie, mojej historii, w którym zresztą jeszcze wiele jest do zrobienia, chociaż pozornie może się wydawać inaczej.
To forum - jako zbiór ludzi - jest także lustrem w którym się mogę przeglądać.
I uczy coraz to lepszej komunikacji z drugim człowiekiem, empatii.

A więc nawet teraz nie wiem czy więcej dostaję czy daję ;)
Nawet patrząc tylko pragmatycznie - robię tu dobry interes😂
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Pavel pisze: 22 mar 2021, 11:13 Dzięki za miłe słowa, docenienie niewątpliwie jest przydatne, zwłaszcza że to jeden z moich wiodących języków miłości. Zbiorniki warto napełniać ;)
Ale schodząc na ziemię - ja tu jestem, i fajnie że czasem się do czegoś przydaję, bo bycie tu przynosi mi wymierne korzyści.

To forum mnie umacnia.
Czyli - poza oddawaniem dobra które tu dostałem, poza prawdziwą troską o każde małżeństwo i chęcią dzielenia się sobą, swoim doświadczeniem i nazywając to górnolotnie przemyśleniami, wciąż czerpię.
Wiedzę, doświadczenia (osób w kryzysie i tych już po kryzysie), wynajduję coraz to nowe dziury w sobie które warto załatać, oraz co szalenie ważne - to temperuje moją pychę i ego, że już jest tak dobrze i tak zawsze będzie.
Bycie tu uczy pokory, przypomina mi o moim bagnie, mojej historii, w którym zresztą jeszcze wiele jest do zrobienia, chociaż pozornie może się wydawać inaczej.
To forum - jako zbiór ludzi - jest także lustrem w którym się mogę przeglądać.
I uczy coraz to lepszej komunikacji z drugim człowiekiem, empatii.

A więc nawet teraz nie wiem czy więcej dostaję czy daję ;)
Nawet patrząc tylko pragmatycznie - robię tu dobry interes😂
Jednak jesteś, pomagasz, a że korzystasz też na tym to tylko na plus.

Gdzieś w innym wątku się spotkałem, że ktoś szuka dobrych zakończeń, powrotów małżonków itd a to nie o to chodzi na tym forum. Tutaj trzeba odnaleźć siebie, reszta od Nas nie zależy. Jeśli ktoś to zrozumie to moim zdaniem już jest wygranym.

Ja na pewno w takiej formie nie chciałbym wrócić do małżonki, wysłuchiwać tylko, że coś zrobiłem źle (bo nie tak jak ktoś sobie wymyślił), dawać się poniżać i w ogóle nie być docenionym za coś. Odzyskałem wiedzę, gdzie leżą moje granice, na czym mi zależy, a na czym nie. Poznałem mnóstwo historii ludzi, którzy mają mniejsze i większe problemy. Bardzo wiele z nich się indywidualnie "prostuje", a to jest ogromny sukces i siła tego forum i takich ludzi jak Wy moderatorzy i stali użytkownicy.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

Sajmon123 pisze: Gdzieś w innym wątku się spotkałem, że ktoś szuka dobrych zakończeń, powrotów małżonków itd a to nie o to chodzi na tym forum. Tutaj trzeba odnaleźć siebie, reszta od Nas nie zależy. Jeśli ktoś to zrozumie to moim zdaniem już jest wygranym.
Zgadzam się z tobą, chwilę przed przeczytaniem twojego postu to samo, tylko innymi słowami tam napisałem :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Wydawało mi się że jestem już silny. W innym wątku pisałem, że sąd mi ograniczył widzenia z dziećmi a żona chce to respektowac. Nie życzę nikomu, nawet największemu wrogowi takiego uczucia. Jakby ktoś wyrwał serce. Człowiek robi co może, by uratować siebie, uratować rodzinę, ale jak ta coraz bardziej mu się sypie, ktoś odbiera Ci te dwie małe istoty to jest naprawdę taki ból, nie do opisania. Od wtorku wylałem już całą wannę łez, a końca nie widać. Wszystkie rozważania na wczorajszej EDK strasznie we mnie trafiały, wiem, że to wszystko jest po coś, ale ja jestem zbyt słaby by zrozumieć po co. To jest dopiero początek drogi, a ja nie wiem jak ja to przetrwam dalej.

To są zbyt małe dzieci by można było zbudować normalną więź widząc je co dwa tygodnie. Gdy ktoś nowy wejdzie w ich życie, to ja pójdę całkiem w odstawkę.

Czemu na tym świecie jest taka niesprawiedliwość? Ci co nie chcą opiekować się dziećmi, mają je na codzień. Ci co chcą, są z doskoku. Ci co kochają i szanują żony, zostają zostawieni a Ci którzy nie kochają - obdarowani są czułością. Jak zyć, jak mieć nadzieję na cokolwiek, gdy każde staranie się, rozsypuje się jak domek z kart?
Czemu człowiek człowiekowi gotuje ten los?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Jedyne co możesz zrobić, to wykorzystać ten czas który dał sąd. Wtedy kochać i być z dziećmi z całych sił. Nic w życiu nie jest proste, ponosimy konsekwencje swoich decyzji, konsekwencje wyboru małżonka. Czasem naprawdę się zastanawiam czemu ja pozwoliłam sobie by kochać męża mocniej niż siebie samą.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: elena »

Sajmon, tak mi przykro. Nie wiem na jakiej podstawie sąd tak rozstrzygnął, może trzeba się odwołać, skorzystać z pomocy prawnej, może są jakieś możliwości walki o większy zakres kontaktów. Może żona zobaczy, ze dzieci potrzebują ojca częściej niż co 2 tygodnie, może sama będzie potrzebować czasu dla siebie i wtedy przyda się jej pomoc męża.
Swoją drogą mój mąż wniósł o bardzo szerokie kontakty z synem, z których nie korzysta, nie mam jeszcze odpowiedzi z sądu.

Nie ustawaj w modlitwie, Bóg nawet z największego zła potrafi wydobyć dobro. Jesteś dzielnym tatą!
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Sajmonie 123. pod tym względem doskonale cię rozumiem . Jak masz utrzymać wieź , przy takiej ilości godzin widzeń . Wszystko będzie uciekało , one będą rosły ,rozwijały sie , będą miały nowe zainteresowania , sprawy , o których nawet nie będziesz miał pojęcia.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

elena pisze: 27 mar 2021, 18:08 Sajmon, tak mi przykro. Nie wiem na jakiej podstawie sąd tak rozstrzygnął, może trzeba się odwołać, skorzystać z pomocy prawnej, może są jakieś możliwości walki o większy zakres kontaktów. Może żona zobaczy, ze dzieci potrzebują ojca częściej niż co 2 tygodnie, może sama będzie potrzebować czasu dla siebie i wtedy przyda się jej pomoc męża.
Swoją drogą mój mąż wniósł o bardzo szerokie kontakty z synem, z których nie korzysta, nie mam jeszcze odpowiedzi z sądu.

Nie ustawaj w modlitwie, Bóg nawet z największego zła potrafi wydobyć dobro. Jesteś dzielnym tatą!
Napiszę Wam na czym polega problem. Brałem dzieci każdy weekend, prawie codziennie do nich w tygodniu jeździłem. Tak było do czasu gdy odkryłem, że żona w tym czasie spotyka się z Kowalskim. Porozmawialiśmy, a raczej ja prowadziłem monolog. Zaznaczyłem, że dopóki robi co robi, nie będę brał dzieci na noc. Jest moja żoną, mam prawo oczekiwać od niej wierności i nie zamierzam jej dawać przyzwolenia na to. Tym bardziej, że spotykali się w naszym mieszkaniu. To było zbyt trudne do zniesienia dla mnie, nie umiałbym skupić się na dzieciach i zapewnić im należytej opieki, gdybym myślał o tym, że one u mnie, a Kowalski w "u nas". Może to egoistyczne, bez celowe bo przecież można się spotykać w dzień itd, ale taką decyzję podjąłem i jej się trzymałem.

Żona przystała na to, ale z czasem zaczęła coraz bardziej wymuszać na mnie zabieranie dzieci na noc. Moje odmowy, spowodowały, że złożyła do sądu pismo o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi, całe weekendy co drugi tydzień. Z adwokatem odpisaliśmy o oddalenie zabezpieczenia, gdyż według przepisów, ja powinienem złożyć o takie zabezpieczenie, gdybym miał utrudniany kontakt z dziećmi. Zaznaczyliśmy w piśmie, że nie ma między nami problemu w umawianiu winy, żona nie blokuje moich widzeń i są one szerokie. Powołałem się na umowę o mieszkanie, która jasno zaznacza, że nikt poza mną nie może ze mną mieszkać. Jednocześnie wyraziłem wolę widywania dziećmi codziennie, aż do zmroku.

W tym samym piśmie było też o zabezpieczenie alimentów. Były minimalnie wyższe niż te, które płacę dobrowolnie, ale każda większa kwota od obecnej jest dla mnie strzałem w kolano i na te chwilę nie mam możliwości płacenia więcej, a wywiązuję się teraz z wyprzedzeniem, oraz dodatkowo gdy dzieci są u mnie, nie żałuję na nich środków (ostatnio syn miał urodziny, więc tort, prezenty itp, basen jak było można, jakieś rzeczy do zabawy typu kolorowanki, klocki, gry, telefon do Naszych kontaktów).

Sąd przychylił się co do alimentów, jednak zabezpieczenia nie oddalił, a bardzo je ograniczył. Jeden dzień w tygodniu 2,5 godziny gdy dzieci mają trening w piłkę nożną, oraz co drugą sobotę od 10 do 18:30.

Rozumiem i nie rozumiem decyzji sądu. Wiem, że one działają z automatu i nie patrzą na niczyje dobro, a jedynie mają swoje widzimisię. Jednak, nie ma jakby przymusu, by ten kontakt odbywał się tylko w te dni. Żona jednak stwierdziła, że musimy trzymać się tego, co nakazał sąd. Tego nie potrafię zrozumieć, gdyż jasno dostaję do zrozumienia, że żonie nie zależy na dobru dzieci, a jedynie na czubku własnego nosa.

Ktoś może powiedzieć, że ja jestem egoistą, że mogłem brać dzieci na noce do mnie. Możliwe, że i tak jest. Jednak taką decyzję podjąłem, jasno powiedziałem, dlaczego tak jest, co się musi stać żeby to się zmieniło i że będę konsekwentnie się tego trzymał, mimo, iż bardzo mocno cierpiałem i tęskniłem za bajką na dobranoc! Przytulaniem, ogólnie za całym rytuałem wieczornym oraz porannym.

Caliope ponoszę konsekwencję swoich czynów, wyborów itd. Niestety ponoszą je też nic niewinne małe dzieci. Życie polega na kompromisie, dogadaniu się, czasem poświęceniu siebie w imię wyższej sprawy. Mogła żona wstrzymać kontakty z kowalskim, dopóki jesteśmy małżeństwem cywilnym, mogłem ja się tym nie przejmować i skupić się na dzieciach. Każde z Nas ma swoje rację i ja wiem, że moja jest "bardziej słuszna", jednak parząc empatyczne oczami żony, dla niej jej decyzja jest "bardziej słuszna". Pomijam oczywiście moralność, bo wtedy może ona być tylko jedna.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

sajmon123 pisze: 27 mar 2021, 19:50
elena pisze: 27 mar 2021, 18:08 Sajmon, tak mi przykro. Nie wiem na jakiej podstawie sąd tak rozstrzygnął, może trzeba się odwołać, skorzystać z pomocy prawnej, może są jakieś możliwości walki o większy zakres kontaktów. Może żona zobaczy, ze dzieci potrzebują ojca częściej niż co 2 tygodnie, może sama będzie potrzebować czasu dla siebie i wtedy przyda się jej pomoc męża.
Swoją drogą mój mąż wniósł o bardzo szerokie kontakty z synem, z których nie korzysta, nie mam jeszcze odpowiedzi z sądu.

Nie ustawaj w modlitwie, Bóg nawet z największego zła potrafi wydobyć dobro. Jesteś dzielnym tatą!
Napiszę Wam na czym polega problem. Brałem dzieci każdy weekend, prawie codziennie do nich w tygodniu jeździłem. Tak było do czasu gdy odkryłem, że żona w tym czasie spotyka się z Kowalskim. Porozmawialiśmy, a raczej ja prowadziłem monolog. Zaznaczyłem, że dopóki robi co robi, nie będę brał dzieci na noc. Jest moja żoną, mam prawo oczekiwać od niej wierności i nie zamierzam jej dawać przyzwolenia na to. Tym bardziej, że spotykali się w naszym mieszkaniu. To było zbyt trudne do zniesienia dla mnie, nie umiałbym skupić się na dzieciach i zapewnić im należytej opieki, gdybym myślał o tym, że one u mnie, a Kowalski w "u nas". Może to egoistyczne, bez celowe bo przecież można się spotykać w dzień itd, ale taką decyzję podjąłem i jej się trzymałem.

Żona przystała na to, ale z czasem zaczęła coraz bardziej wymuszać na mnie zabieranie dzieci na noc. Moje odmowy, spowodowały, że złożyła do sądu pismo o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi, całe weekendy co drugi tydzień. Z adwokatem odpisaliśmy o oddalenie zabezpieczenia, gdyż według przepisów, ja powinienem złożyć o takie zabezpieczenie, gdybym miał utrudniany kontakt z dziećmi. Zaznaczyliśmy w piśmie, że nie ma między nami problemu w umawianiu winy, żona nie blokuje moich widzeń i są one szerokie. Powołałem się na umowę o mieszkanie, która jasno zaznacza, że nikt poza mną nie może ze mną mieszkać. Jednocześnie wyraziłem wolę widywania dziećmi codziennie, aż do zmroku.

W tym samym piśmie było też o zabezpieczenie alimentów. Były minimalnie wyższe niż te, które płacę dobrowolnie, ale każda większa kwota od obecnej jest dla mnie strzałem w kolano i na te chwilę nie mam możliwości płacenia więcej, a wywiązuję się teraz z wyprzedzeniem, oraz dodatkowo gdy dzieci są u mnie, nie żałuję na nich środków (ostatnio syn miał urodziny, więc tort, prezenty itp, basen jak było można, jakieś rzeczy do zabawy typu kolorowanki, klocki, gry, telefon do Naszych kontaktów).

Sąd przychylił się co do alimentów, jednak zabezpieczenia nie oddalił, a bardzo je ograniczył. Jeden dzień w tygodniu 2,5 godziny gdy dzieci mają trening w piłkę nożną, oraz co drugą sobotę od 10 do 18:30.

Rozumiem i nie rozumiem decyzji sądu. Wiem, że one działają z automatu i nie patrzą na niczyje dobro, a jedynie mają swoje widzimisię. Jednak, nie ma jakby przymusu, by ten kontakt odbywał się tylko w te dni. Żona jednak stwierdziła, że musimy trzymać się tego, co nakazał sąd. Tego nie potrafię zrozumieć, gdyż jasno dostaję do zrozumienia, że żonie nie zależy na dobru dzieci, a jedynie na czubku własnego nosa.

Ktoś może powiedzieć, że ja jestem egoistą, że mogłem brać dzieci na noce do mnie. Możliwe, że i tak jest. Jednak taką decyzję podjąłem, jasno powiedziałem, dlaczego tak jest, co się musi stać żeby to się zmieniło i że będę konsekwentnie się tego trzymał, mimo, iż bardzo mocno cierpiałem i tęskniłem za bajką na dobranoc! Przytulaniem, ogólnie za całym rytuałem wieczornym oraz porannym.

Caliope ponoszę konsekwencję swoich czynów, wyborów itd. Niestety ponoszą je też nic niewinne małe dzieci. Życie polega na kompromisie, dogadaniu się, czasem poświęceniu siebie w imię wyższej sprawy. Mogła żona wstrzymać kontakty z kowalskim, dopóki jesteśmy małżeństwem cywilnym, mogłem ja się tym nie przejmować i skupić się na dzieciach. Każde z Nas ma swoje rację i ja wiem, że moja jest "bardziej słuszna", jednak parząc empatyczne oczami żony, dla niej jej decyzja jest "bardziej słuszna". Pomijam oczywiście moralność, bo wtedy może ona być tylko jedna.
No właśnie, konsekwencje ponoszą najbardziej dzieci, właśnie teraz, to jest przykre. Być może by tak nie było jakbyś jednak się na nich skupił, na sobie samym, a nie na żonie i kowalskim. Na nich nie masz wpływu, choć wiem, że to bardzo boli, a relacja z dziećmi jest bardzo ważną. Ja pisałabym odwołanie i nie patrzyła na męża, gdybym miała taką sytuację.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Bławatek »

Sajmonie przykro mi, że Ciebie i dzieci to spotkało.

Tak jak napisałeś - rodzicom, którym nie zależy daje się nieograniczoną możliwość kontaktów, a oni i tak z tego nie chcą korzystać, a Tym którym zależy na mocnym, częstym kontakcie zabiera się tą możliwość. I to jest bardzo niesprawiedliwe. Mój mąż należy do tej pierwszej kategorii - i bardzo mnie boli, że ja nie utrudniam, a mój mąż zawsze znajdzie jakieś wymówki aby nie spotkać się z synem. Co mnie strasznie boli.

Życzę Ci aby te rzadkie kontakty były wspaniałe i owocne.

Wspomniałeś o ponoszeniu konsekwencji w związku ze swoją decyzją, że nie chciałeś ułatwiać żonie kontaktów z kowalskim. Ja nie zgodziłam się na powrót męża niedawno bo widziałam, że nic nie zrozumiał przez ostatni rok i od razu wrócilibyśmy na stare tory. Po drugie tak jak 9 lat temu w momencie wielu kłopotów i trudności w naszym życiu mój mąż nalegał na dziecko tu i teraz. Mimo obaw, że za szybko, że powinniśmy najpierw mieć stabilną sytuację związaną z pracą, mieszkaniem, zgodziłam się. Niestety nie polepszyło to nic. I dlatego jak teraz mąż dał warunek - wraca ale chce od razu dziecko kolejne to pamiętając to co było 9 lat temu i później nie zgodziłam się - jest we mnie lęk. A poza tym dziecko nie jest lekiem, które uzdrowi chorą relacje między małżonkami. Więc ja i nasz syn też będziemy ponosić konsekwencje mojej niezgody na dziecko "tu i teraz".

Może nasi małżonkowie kiedyś w końcu przejrzą na oczy.

Sajmonie nie poddawaj się - będziesz NAJLEPSZYM TATĄ pod słońcem - bo tego chcesz. Nie robisz nic na siłę. Bo kochasz. I dzieci to na pewno zauważą.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Caliope dla mnie nic nie jest takie oczywiste, dlatego napisałem, że we wszystkim musi być jakiś kompromis. Kompromis między pracą a życiem rodzinnym, między zyskami a wydatkami itd. Tutaj moje sumienie mówiło, żeby iść na kompromis między żoną a dziećmi. Gdybym zrobił tak jak piszesz, byłbym dla samego siebie niewiarygodny. Mówiłbym, że zależy mi na odzyskaniu żony, a jednocześnie dając jej zielone światło w niszczeniu małżeństwa. Gdybym nie wiedział o kowalskim to sytuacja byłaby inna, robiłbym to nieświadomie.

Z drugiej strony, jak mówi stare przysłowie - nie da się trzymać dwóch srok za ogon. Są niestety w życiu takie sytuacje, że nie ma dobrych wyborów i właśnie potem są takie konsekwencje. Mój wybór sprawił, że tracę "obie rzeczy" na których zależy mi najbardziej na świecie czyli i żonę i dzieci. Jest mi z tym źle, ale wiem, że to są sytuację, które mnie w jakimś tam stopniu hartują. Uczy mnie to, przyjmowania wszystkiego takie jakie jest. Mogę się na to nie godzić, ale muszę to przyjąć i iść dalej przed siebie. Muszę być w jakimś stopniu elastyczny, ale z drugiej strony to wszystko musi być w zgodzie z samym sobą. Nie chcę się dostosowywać, zmieniać siebie pod kogoś, zmieniać swojego zdania, tylko dlatego, że ktoś tego odemnie oczekuje, a jest to w moich oczach złe.

Nie chcę być chorągiewką na wietrze. Chcę być konsekwentny. Nie wiem czy mi to kiedyś przyniesie jakieś profity, ale nie o to chyba do końca w życiu chodzi by tylko coś dostawać w zamian.

Co do odwołania to w tej sytuacji jest mała szansa na uzyskanie satysfakcjonującego efektu. Muszę poczekać na pierwszą rozprawę i wtedy wyrazić swoje zdanie i opinie. W tym czasie może się jeszcze dużo zmienić. Żona też ma sumienie. Może przemysli, zrozumie i zmieni zdanie. Wtedy byłaby to jej świadoma decyzja, a nie decyzja sądu i znaczyło by to dla mnie dużo. Ona też ponosi swoje konsekwencje - ma mniej czasu dla siebie, więcej obowiązków, może pojawi się więcej pytań dzieci. Mam wrażenie, że moja żona, nie patrzy na przyszłe konsekwencje tylko patrzy na to co jest tu i teraz. Czasem tak trzeba. Trzeba się na wlasnej skórze przekonać, że nie tędy droga.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Masz rację, żona nie patrzy na konsekwencje, bo jest w amoku z kowalskim, ale kowalski nie jest na zawsze i może być, że niedługo się przekona.Kowalscy nie przepadają za nie swoimi dziećmi, a to są obowiązki. Byłbyś wiarygodny, właśnie zostawienie żony z tym wszystkim jest dojrzałe, by mogła zrozumieć.
ODPOWIEDZ