Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Wszystko się jeszcze może zmienić, tak jak piszesz to tylko papier. Dla sądu muszą ustać wszystkie więzi i to co najmniej musi minąć rok żeby orzec rozwód, a w przypadku kiedy jedna strona nie chcę rozwodu, to inna sprawa. Ważne by iść drogą z Bogiem :)
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ruta pisze: 24 sty 2021, 12:28
sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 7:45 Dalej walczę o siebie. Mam straszny wpływ na to. Pomału zacznę układać swoje życie pod dzieci, jednak zanim to zrobię to będę musiał zrobić coś trudnego dla mnie i pewnie dla niektórych glupiego, ale nie chcę o tym pisać na forum dopóki nie załatwię wszystkiego. Rozwód niczego nie zamyka. Mam z żoną coś więcej niż papierek cywilny.
Sajmon, cokolwiek tam planujesz - to weź jeszcze raz przepuść to przez Jezu ty się tym zajmij. Tak na wszelki wypadek. Bo jak coś powoduje, że nie bardzo chcemy by o tym otwarcie powiedzieć, napisać - to czasem coś tam nie do końca jest w porządku.
A ty jesteś teraz w silnych emocjach - na pewno ci łatwo nie było mieć dzieci na noc - i świadomość, że to oznacza równocześnie wolnośc dla żony. Do tego informacja o rozwodzie. To nie jest stan do decyzji ani do działania. Odpocznij, spędź czas z dziei - potem rób.

Ja dziś mszę ofiaruję Świętemu Józefowi w intencji ojców z prośbą o wstawiennictwo dla nich. Twoją sprawę także przedstawię z probą o wejrzenie i pomoc dla ciebie :)
Nie chcę i nie podejmę decyzji w emocjach. Już wiem, że tak nie można. To długo mi chodzi po głowie. Jedynie dzieci mnie powstrzymują przed tym. Chcę myśleć tylko o sobie na ten moment, zabezpieczyć siebie. Myślałem o pracy za granicą na jakiś czas. Zająć się ogarnianiem siebie, odpocząć psychicznie od tego wszystkiego, odłożyć trochę pieniędzy. Mam bardzo dobrze płatną propozycję finansowo. Tylko skrzywdzę tym dzieci, skrzywdzę żonę, bo zostawię ją "samą" z obowiązkami dotyczącymi ich wychowania. Zachowam się jak tchórz, który ucieka od problemów. Dodatkowo nie chcę być jak moja żona, dla której pieniądze są najważniejsze chociaż ona sama tego nigdy nie przyzna. Mam jeszczę miesiąc, dwa na przemyślenie tego. Najważniejsze czego potrzebuje teraz to spokoju. Ludzka psychika jest słaba, nie chcę przez stres, przez wkręcanie się w to wszystko upaść.
Ty się tym zajmij... Ufam
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 19:39 Najważniejsze czego potrzebuje teraz to spokoju. Ludzka psychika jest słaba, nie chcę przez stres, przez wkręcanie się w to wszystko upaść.
Ty się tym zajmij... Ufam
Tak trzymaj :) Zawierzyłam Cię na Mszy - a dziś wieczorem, czyli praktycznie już momencik, masz u mnie solidną Litanię i intencję za wstawiennictwem Świętej Rodziny.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

A co z terapią? trzeba ją skończyć, wtedy coś to da. Nie można jej przerwać, bo się płynie, z mojego doświadczenia bardzo szybko. Przemyśl to dobrze ,czego tak naprawdę chcesz, potrzebujesz.
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Caliope pisze: 24 sty 2021, 21:25 A co z terapią? trzeba ją skończyć, wtedy coś to da. Nie można jej przerwać, bo się płynie, z mojego doświadczenia bardzo szybko. Przemyśl to dobrze ,czego tak naprawdę chcesz, potrzebujesz.
Właśnie tu jest kolejny problem. Jednak nie ma problemów, których nie da się rozwiązać. Terapia jest bardzo ważna dla mnie. Wiem jednak, że tam gdzie miałbym się udać jest polski terapeuta. Nie interesowałem się jak przyjmuje, jak to tam wygląda bo narazie to nie jest najważniejsze.

Strasznie nie chcę wyjeżdżać. Będę się starał za wszelką cenę zostać tutaj, jednak muszę zmienić napewno pracę na jednozmianową za podobne pieniądze oraz zmienić mieszkanie na tańsze (wypowiedzenie złożone dlatego mam do końca kwietnia czas). Pracowałem w Niemczech i żebym kiedyś mógł ubiegać się tam o emeryturę to muszę przerobić tam jeszcze parę miesięcy. Wiem, że do emerytury daleko i nie ma co planować , ale właśnie to też mnie skłania do myślenia o tym, że jak nie teraz to kiedy?

Nie podejmuję narazie decyzji, ale muszę być gotowy na wszystko. Moje życie to była z mojej strony improwizacja, wszystko na spontanie. To żona wszystko planowała. Wszystko musiało być zaplanowane co do minuty, co do złotówki i najlepiej wszystko zapisane. Teraz jakby nasze role się odwróciły, ale dzięki temu, wiem jakie to było dla niej trudne gdy jej w tym nie wspierałem i wypominałem. Widzę też jak to wygląda z drugiej strony, gdy żona w mojej subiektywnej opinii, zachowuje się spontanicznie i chaotycznie. Upartość zawsze mieliśmy oboje na tym samym wysokim poziomie. Jednak znowu się czegoś uczę i każde takie jakieś wspomnienie, wyszukiwanie moich nieodpowiedzialnych zachowań z przeszłości - zmusza mnie do refleksji.

Ruto dziękuję za modlitwę. Pisałem Ci ostatnio jaki jeszcze chce zrobić dobry uczynek i nie zależnie od decyzji, którą podejmę, będę miał wystarczająco dużo czasu by go zrobić.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13376
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Nirwanna »

sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 23:09 Strasznie nie chcę wyjeżdżać. Będę się starał za wszelką cenę zostać tutaj, jednak muszę zmienić napewno pracę na jednozmianową za podobne pieniądze oraz zmienić mieszkanie na tańsze (wypowiedzenie złożone dlatego mam do końca kwietnia czas). Pracowałem w Niemczech i żebym kiedyś mógł ubiegać się tam o emeryturę to muszę przerobić tam jeszcze parę miesięcy. Wiem, że do emerytury daleko i nie ma co planować , ale właśnie to też mnie skłania do myślenia o tym, że jak nie teraz to kiedy?
Pierwsze wyboldowane przeze mnie zdanie kłóci się z ostatnim zdaniem po całości.
Do emerytury masz przynajmniej trzy dekady. Chcesz zostać za wszelką cenę. A jednak masz myślenie, że jakaś "okazja" za chwilę ci ucieknie. Nawet jeśli ucieknie, a Ty będziesz mieć lepsze relacje z dziećmi, przez to że nie wyjedziesz - może to bardziej opłacalne? Tak per saldo całożyciowo? I spójne z decyzją o ratowaniu małżeństwa? Chyba, że tej decyzji o ratowaniu nie masz?
Abstrahuję od faktu, że zawierając małżeństwo 6 lat temu pewnie nie brałeś pod uwagę dzisiejszego kryzysu, nie znałeś przyszłości. Obstawiam, że podobnie nie znasz przyszłości, jaka będzie za przykładowe kolejne 6 lat. Skąd wiesz, czy za te 6 czy 16 lat czy nawet 26 lat - nie będzie tym momentem "jak nie teraz, to kiedy?"
sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 23:09 Moje życie to była z mojej strony improwizacja, wszystko na spontanie.
Ta decyzja o wyjeździe sprawia wrażenie kontynuacji powyższego.
sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 23:09 Widzę też jak to wygląda z drugiej strony, gdy żona w mojej subiektywnej opinii, zachowuje się spontanicznie i chaotycznie.
Patrząc na powyższe wyboldowania z Twojej wypowiedzi, nie tylko Twoja żona tak teraz ma.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nirwanna pisze: 25 sty 2021, 6:57
sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 23:09 Strasznie nie chcę wyjeżdżać. Będę się starał za wszelką cenę zostać tutaj, jednak muszę zmienić napewno pracę na jednozmianową za podobne pieniądze oraz zmienić mieszkanie na tańsze (wypowiedzenie złożone dlatego mam do końca kwietnia czas). Pracowałem w Niemczech i żebym kiedyś mógł ubiegać się tam o emeryturę to muszę przerobić tam jeszcze parę miesięcy. Wiem, że do emerytury daleko i nie ma co planować , ale właśnie to też mnie skłania do myślenia o tym, że jak nie teraz to kiedy?
Pierwsze wyboldowane przeze mnie zdanie kłóci się z ostatnim zdaniem po całości.
Do emerytury masz przynajmniej trzy dekady. Chcesz zostać za wszelką cenę. A jednak masz myślenie, że jakaś "okazja" za chwilę ci ucieknie. Nawet jeśli ucieknie, a Ty będziesz mieć lepsze relacje z dziećmi, przez to że nie wyjedziesz - może to bardziej opłacalne? Tak per saldo całożyciowo? I spójne z decyzją o ratowaniu małżeństwa? Chyba, że tej decyzji o ratowaniu nie masz?
Abstrahuję od faktu, że zawierając małżeństwo 6 lat temu pewnie nie brałeś pod uwagę dzisiejszego kryzysu, nie znałeś przyszłości. Obstawiam, że podobnie nie znasz przyszłości, jaka będzie za przykładowe kolejne 6 lat. Skąd wiesz, czy za te 6 czy 16 lat czy nawet 26 lat - nie będzie tym momentem "jak nie teraz, to kiedy?"
sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 23:09 Moje życie to była z mojej strony improwizacja, wszystko na spontanie.
Ta decyzja o wyjeździe sprawia wrażenie kontynuacji powyższego.
sajmon123 pisze: 24 sty 2021, 23:09 Widzę też jak to wygląda z drugiej strony, gdy żona w mojej subiektywnej opinii, zachowuje się spontanicznie i chaotycznie.
Patrząc na powyższe wyboldowania z Twojej wypowiedzi, nie tylko Twoja żona tak teraz ma.
Zacznę od najważniejszej rzeczy - mam wielkie chęci na ratowanie małżeństwa i nic tego nie zmieni. Wiem, że wyjazd to wszystko komplikuje dlatego nie mówię, że wyjeżdżam tylko to rozważam.

Co do wyjazdu nie jest to spontaniczne tylko myślałem o tym od początku kryzysu. Żeby wyjechać, dać "odpocząć" żonie, ale głównym powodem dalej jest jakby rozsądek. Trochę racjonalne myślenie. Gdyby nie covid znalazłbym pracę tutaj na miejscu. Miała się otwierać bardzo duża fabryka komponentów do baterii samochodów elektrycznych. Pierwsza w Europie. Zacząłem na nowo uczyć się angielskiego rok temu żeby się przygotować i znaleźć fajne stanowisko. Epidemia wszystko wstrzymała. Ceny u Nas są wysokie za wynajem itd. Nie chcę zarabiać tutaj jakichś kokosów, ale teraz mi nie wystarcza do 10. Jeśli nic nie zmienię to długo tak nie pociągnę. Nie są dla mnie najważniejsze pieniądze, rodzina jest ważniejsza, ale też muszę za coś żyć. To strasznie wszystko skomplikowane, całe to życie.

Nie wiem co będzie za 6 i dalej lat. Dlatego myślę o tym co jest dzisisj. Dzisisj mam małe dzieci, więc naprawdę zrobię wszystko by tutaj zostać.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Jednak nie myślisz zbytnio o naprawie, bo podstawą tej naprawy jest twoje trzeźwienie. 1,5 roku ciężkiej pracy nad sobą, terapia grupowa, wyjazdy na specjalne weekendowe maratony, nie jeden terapeuta. Jeśli tego nie skończysz, nie ruszysz dalej z niczym, ucieczka od tego tylko pogłębi problemy i doprowadzi do zapicia. Widzę, że wystąpił nawrót, bo to nie jest myślenie na trzeźwo,to bardzo pijane myślenie, bardzo destrukcyjne.
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

Sajmon przepraszam za to co powiem, ale szybko „składasz broń”. Jeszcze nawet pozwu nie dostałeś tylko wiesz, że został złożony a już pojawiają się myśli o ucieczce. Tyle deklaracji na początku, zresztą wiele tu mężczyzn pisze jak bardzo cierpi z powodu braku dzieci przez rozwód, wiec ja się pytam gdzie „walka o to, żeby z tymi dziećmi być”. Czy twoja żona mając w perspektywie teraz nowego partnera pomyślałaby o wyjeździe i oddaniu tobie dzieci? Nie, bo dla kobiety (z tego co widać) taki scenariusz po prostu nie istnieje. Nawet jeśli się rozstaniecie to na pewno istnieje możliwość naprzemiennej opieki do dzieci, tak abyś przynajmniej te 3-4 razy w tygodniu mógł je swobodnie mieć u siebie. Wyjeżdżając za granice będziesz widywał dzieci co najwyżej raz w miesiącu, to nie jest wychowywanie, to oddanie dzieci żonie i jej facetowi i to tylko dlatego że żona nie chce z tobą być. Możesz jeszcze tak dużo zrobić zanim dojdzie do rozwodu, możesz jeszcze na rozwod się nie zgadzać, zanim wszystko się skończy to pewnie minie ze dwa lata, daj czas czasowi.
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ewuryca pisze: 25 sty 2021, 8:52 Sajmon przepraszam za to co powiem, ale szybko „składasz broń”. Jeszcze nawet pozwu nie dostałeś tylko wiesz, że został złożony a już pojawiają się myśli o ucieczce. Tyle deklaracji na początku, zresztą wiele tu mężczyzn pisze jak bardzo cierpi z powodu braku dzieci przez rozwód, wiec ja się pytam gdzie „walka o to, żeby z tymi dziećmi być”. Czy twoja żona mając w perspektywie teraz nowego partnera pomyślałaby o wyjeździe i oddaniu tobie dzieci? Nie, bo dla kobiety (z tego co widać) taki scenariusz po prostu nie istnieje. Nawet jeśli się rozstaniecie to na pewno istnieje możliwość naprzemiennej opieki do dzieci, tak abyś przynajmniej te 3-4 razy w tygodniu mógł je swobodnie mieć u siebie. Wyjeżdżając za granice będziesz widywał dzieci co najwyżej raz w miesiącu, to nie jest wychowywanie, to oddanie dzieci żonie i jej facetowi i to tylko dlatego że żona nie chce z tobą być. Możesz jeszcze tak dużo zrobić zanim dojdzie do rozwodu, możesz jeszcze na rozwod się nie zgadzać, zanim wszystko się skończy to pewnie minie ze dwa lata, daj czas czasowi.
Trafnie napisałaś o tym jak dużo czasu jeszcze może minąć. Dlatego chciałem wrócić do domu by przez ten czas być z dziećmi. Niestety nie jest to w ogóle możliwe na ten moment.

Nie składam broni. Nie wyjeżdżam. Rozważam to. Jest to dla mnie ostateczność, jeśli wszystkie opcje się skończą. Mam dwa miesiące na znalezienie pracy na jedną zmianę. Musze mieć jedną własnie raz że ze względu na dzieciaki, bym mógł ich odwozić i przywozić z przedszkola, żeby nie miały tygodnia bez taty jak mam popołudniówki oraz kolejny powód jest taki że coraz gorzej znoszę fizycznie te zmiany i po prostu mam ich najzwyczajniej w świecie dosyć.

Znajdę pracę, znajdę tańsze mieszkanie.

To nie jest myślenie o ucieczce. W ogóle ja tego tak nie pojmuję. Mam rozwód, mam terapię, mam problemy zdrowotne i mam problemy finansowe. To skomplikowane. Rozwiązując te ostatnie niszczę te pierwsze. Nie rozwiązując tych ostatnich też niszczę te pierwsze w mniejszym stopniu. Nie mam na adwokata, więc zjedzą mnie w tym sądzie żywcem. Myśląc o problemach finansowych inne rzeczy są jakby mniej przyswajalne. Dokładając stresu wyniszczam swój organizm. W 3 miesiące schudlem 15 kg pomimo tego że jem już naprawdę dużo.

Z dziećmi mam super kontakt. Lepszy niż kiedykolwiek, ale to też jest spowodowane, że rosną, są coraz mądrzejsze i lepiej nam złapać nic porozumienia. Skupiam i oddaje im się w 100 procentach gdy z nimi jestem. Nie chcę tego tracić. W ogóle nie chce nawet myśleć że mógłbym ich stracić. Jednak też jestem odpowiedzialny za to by mieli zapewnione bezpieczeństwo. Nie tylko rodzicielskie ale też materialne. Musze to wszystko brać pod uwagę.

Caliope to nie jest nawrót. Nie myślę po pijaku. Staram się myśleć realnie, dopasować się do sytuacji. To wszystko jest bardzo złożone dla mnie. Nie mam obsesji, że muszę wyjeżdżać już teraz. Jest to moja opcja, ale inne są ważniejsze. Mam nadzieję że do tego nie dojdzie i uda mi się wszystko poskładać tutaj na miejscu.

Sprawą z żoną narazie się nie zajmuje bo nic nie mogę zrobić. Powiedziałem wszystko co miałem do powiedzenia. Żona zrozumie w końcu co jest najważniejsze w życiu, albo nie. Ja zamierzam walczyć o utrzymanie małżeństwa. Jestem gotowy na rozmowę. Jestem gotowy odbudowywać nasza więź od podstaw na mocnych fundamentach. Nie wpłynę na żonę, ani nikt inny na nią nie wpłynie. To musi wyjść od niej. Jestem otwarty..
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ewuryca pisze: 25 sty 2021, 8:52 jej facetowi
Ewuryca, chciałbym jeszcze poprosić, żeby przynajmniej w moim wątku nie używać słowa "facet", gdyż według mnie, prawdziwy mężczyzna chce stworzyć swoją rodzinę, mieć swoje dzieci, dzielnie znosić humory żony w ciąży, przeżyć odsuniecie się żony po porodzie, zmienić swój cały dotychczasowy świat pod tą małą istotę.

Kowalski mojej żony nie jest facetem, gdyż gdyby to co robi, było pierwszy raz to można by to było z rzucić na zakochanie. Jednak jego poprzednia partnerka również miała dwójkę dzieci z tym, że była starsza i dzieci również.

Nie wiem jak go nazywać, co najwyżej chłopakiem i to trochę pogubionym, ale napewno nie mężczyzną czy też facetem.
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

sajmon123 pisze: 26 sty 2021, 6:44
Ewuryca pisze: 25 sty 2021, 8:52 jej facetowi
Ewuryca, chciałbym jeszcze poprosić, żeby przynajmniej w moim wątku nie używać słowa "facet", gdyż według mnie, prawdziwy mężczyzna chce stworzyć swoją rodzinę, mieć swoje dzieci, dzielnie znosić humory żony w ciąży, przeżyć odsuniecie się żony po porodzie, zmienić swój cały dotychczasowy świat pod tą małą istotę.

Kowalski mojej żony nie jest facetem, gdyż gdyby to co robi, było pierwszy raz to można by to było z rzucić na zakochanie. Jednak jego poprzednia partnerka również miała dwójkę dzieci z tym, że była starsza i dzieci również.

Nie wiem jak go nazywać, co najwyżej chłopakiem i to trochę pogubionym, ale napewno nie mężczyzną czy też facetem.
Jasne, i oczywiście zgadzam się z całym opisem! tylko osoby lekko mówiąc mające swoje braki emocjonalne i psychiczne wchodzą w takie relacje. Nikt kto zna swoją wartość, tego nie zrobi, ale prawda jest taka że większość ludzi jest mocno poharatanych, i nie umie tworzyć zdrowych związków.
Co do twojego wcześniejszego postu, to chce ci tylko jeszcze napisać, że rozumiem twój obecny stan: zmęczenie, strach, rozpacz, chęć zrobienia czegoś aby ulzec temu cierpieniu. Większość z mas była w tym miejscu. Ja byłam po obu stronach barykady: raniona i raniąca, zdradzana i zdradzająca, i do tej pory pamietam że ten ból psychiczny potrafił nawet dawać fizyczne objawy. Myśle że jedynym ukojeniem jest miłość, i możesz ją czerpać z dwóch źródeł: pierwszy to Bóg, a drugie źródło to twoje dzieci. Jeśli mieszkasz sam, to może warto stworzyć dla dzieci takie miejsce żeby mogły być u ciebie jak najczęściej, zwłaszcza nocować.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Sajmon ,mi nawroty zdarzały się kilka lat po terapii. One są, potem znikają jak się o siebie zadba jak trzeba. Teraz jest twój czas na miłość do dzieci, a przede wszystkim do siebie na taki powrót małymi kroczkami. Ja też będę tak szła po paluszku, bo nie ma co się spieszyć, a lepiej się widzi co się dzieje.
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: elena »

Sajmon, co słychać u Ciebie? Wczoraj podrzuciles na forum link do bardzo mądrego wystąpienia o. Szustaka- za co dziękuję :)
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
sajmon123
Posty: 904
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

elena pisze: 14 mar 2021, 10:29 Sajmon, co słychać u Ciebie? Wczoraj podrzuciles na forum link do bardzo mądrego wystąpienia o. Szustaka- za co dziękuję :)
Wam powiem, że to co i jak mówi Szustak to powinni wysłuchać wszyscy na naukach przedślubnych. Ogólnie Pawlukiewicz, Pulikowski itd mówią podobnie w podobnym sensie (w końcu z jednej wiary), jednak to Szustak przemawia w takim najbardziej docierającym języku dla mnie. Fajnie się tego słucha, można zrozumieć, ale wprowadzić w życie jest trudno, tym bardziej, że mieszka się osobno.

Co u mnie? Skupiam się na tym ziarnku gorczycy, bo nic innego mi nie zostaje. Dostałem pozew, odpisałem nie zgadzając się. Czasem mam myśli, żeby się poddać iść jakby za tłumem, wbrew sobie, jednak zaraz to oddalam od siebie. Słyszałem już słowa, że się poniżam, że nie szanuję siebie, że żona mnie zdradza, a ja dalej ją kocham i szanuję. Uważam, że najłatwiej jest rzucić wszystko, uciec od problemu. Wtedy bym się nie szanował. Generalnie ludziom bardzo łatwo przychodzi doradzanie, kiedy ich to nie dotyczy. Wiem jednak, że wszystko idzie naprawić, wiem że mogę dać żonie szczęście, wiem, że może mnie pokochać. Pamiętam bardzo dobrze słowa Pavla, które są na pierwszej stronie mojego wątku: to maraton, nie sprint. Popełniał bardzo dużo błędów. Czasem powiem coś nie tak, czasem napiszę coś nie tak, ale za każdym razem wyciągam z tego wnioski.

Cała sytuacja jest dla mnie trudna psychicznie i staram się iść 3 torami, by nie zwariować jak w moim tytule.
Pierwszy tor to sprawy około rozwodowe, którymi się nie zajmuję. Traktuję zadaniowo. Jest pismo, trzeba odpisać, będzie rozprawa, trzeba jechać itp.
Drugi i trzeci tor się ze sobą splata, bo jest to terapia uzależnień i codzienne życie. Radzę sobie całkiem dobrze, chociaż cały czas pracuję nad mechanizmami choroby, żebym umiał oddzielić je od prawdziwego ja. Czasem się nie udaje i gdzies tam mam pijane zachowania. Jednak na to potrzebuję czasu i nauki samego siebie. Co do codzienności, no to sobie żyję w miarę szczęśliwie. Nie załamałem, jestem radosny. Mam plany, cele. Krok po kroku do przodu.

Sledzę forum, nie piszę w swoim wątku, bo narazie nic się nie zmienia. Dostaję bardzo duże wsparcie ze swojego ogniska. Naprawdę mega ludzie, mega historie. Na forum dużo historii się urywa, wydają się niedokończone, ale wiem już, że forum to początek. Życie toczy się w realu i tam trzeba kończyć opowieść.

Idzie wiosna, więcej słońca, dłuższe dni. Czeka mnie więcej rozrywek z moimi dziećmi. Uczę się ich na nowo, buduję z nimi prawdziwą relację nie tylko na linię tata - dziecko, ale też na lini przyjaciel - przyjaciel. Dużo pomagają książki typu jak mówić by dzieci nas słuchały. Jednak najważniejsze to jest 100 procentowe skupienie się na nich czy to w zabawie czy też rozmowie. Widzę efekty mojej pracy i to mnie nakręca. Oczywiście chciałbym budować taką relację z żoną, ale to już nie ode mnie zależy na ten moment. Co będzie w przyszłości, tego nie wiem. Na tym polega cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz...

Ty się tym zajmij...
ODPOWIEDZ