Temat Umiłowana79

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Nirwanna »

Umiłowana79 pisze: 06 cze 2021, 14:29 póki co cały czas ponoszę konsekwencje nieswoich decyzji.
Jak każdy, kto jest w małżeństwie, zwłaszcza trudnym. M.in. na tym polega ta relacja, taki związek między kobietą a mężczyzną - że czasem ponosi się konsekwencje nieswoich wyborów. Również tych złych. Stąd nie tylko "w dobrej", ale i "w złej doli", i po to prosimy o pomoc Boga Wszechmogącego i Wszystkich Świętych. Bo po ludzku to ... :roll:
Umiłowana79 pisze: 06 cze 2021, 14:29 dzieki za wszelkie wypowiedzi.
Nirwanno, może źle to odebrałam, ale Twoja dopowiedź do wpisu Astro zabrzmiała jak pogrożenie palcem...
Rzeczywiście, słowo "konsekwencje" często jest odbierane jako pejoratywne. Przepraszam zatem, że się nieprecyzyjnie wyraziłam, że mogłaś się poczuć urażona. Potocznie mówi się rzeczywiście o konsekwencjach w kontekście "doigrasz się". Tymczasem w duchu własnego rozwoju i pracy nad sobą, to jest dokładnie to samo, co "następstwa". W takim rozumieniu użyłam tego słowa.
Od strony duchowej Pismo Święte mówi o owocach, to dokładnie to samo.
"Nie może drzewo dobre owoców złych rodzić, ani drzewo złe owoców dobrych rodzić. Wszelkie drzewo, które nie rodzi owocu dobrego, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A przeto z owoców ich poznacie je." Mt 7, 18-20.

Avys dobrze to podsumowała. Rozwód często nie rozwiązuje problemów. Tak jak Twój mąż i wielu innych sądzi, że rozwód i uwolnienie się od "starej" żony rozwiąże mu problemy, i jest w błędzie oraz w myśleniu życzeniowym, tak samo myślenie o zgodzie na rozwód często takim samym życzeniowym myśleniem być może. Nie pokuszę się na stwierdzenie, że zawsze, bo tego nie wiem, Kto inny jest Wszechwiedzący. Jednak właśnie dlatego warto zawczasu, realnie myśleć o wszystkich konsekwencjach/następstwach/owocach. Również tym bardzo dalekosiężnych.

Głębokiego rozeznania w Duchu Świętym Ci życzę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Monti »

Wydaje mi się, że często mieszamy dwa odrębne porządki, tzn. sakramentalny i cywilny. Ja osobiście - w odróżnieniu od większości członków Sycharu - nie wiążę zgody na rozwód z winą moralną, mając świadomość uwarunkowań prawnych i konsekwencji emocjonalnych związanych z procesem rozwodowym. Uważam, że grzechem jest niszczenie relacji małżeńskiej, natomiast zgoda na rozwód w sytuacji, gdy doszło się do ściany, jest raczej pogodzeniem się z tym, czego nie można zmienić i formalnym uporządkowaniem tego niechcianego stanu rzeczy. Uważam, że taka postawa może dać pokój, bo człowiek (i tak już obciążony i zestresowany) nie musi jeszcze dodatkowo spinać się tym, że musi coś komuś pokazać. Istotne jest to, co mamy w sercu.
Nie chce wywoływać kolejnej dyskusji. Każdy, kto śledzi forum, zna inne argumenty. To nie jest kwestia dogmatu, można mieć różne zdania. Niemniej, każdy musi swoją sytuację rozeznać samemu i podjąć optymalną w danej sytuacji decyzję. Natomiast uważam, że ważne jest z perspektywy całego Sycharu, by osoby, które zgodziły się na rozwód (lub wystąpiły o rozwód) nie czuły się na forum i w ogóle we wspólnocie niemile widziane czy negatywnie oceniane.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
renta11
Posty: 844
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: renta11 »

Zdecydowanie najpierw podział majątku, a dopiero potem rozwód. Mojemu mężowi wystarczyły 3 tygodnie i dzień przed umówionym notariuszem rozmyślił się. Więc musiałam zmienić warunki podziału. Praktyka niestety tak najczęściej wygląda. Nie można liczyć ani na lojalność męża, ani na jego wzgląd na dzieci. Niestety.
W takiej sytuacji jak Twoja zdecydowałabym się na odpowiedni podział majątku i dałabym mu (ale po podziale majątku) rozwód.
Bo uznałabym, że ważniejsze jest dobro dzieci i ich dobrostan. Małżeństwem sakramentalnym i tak zostaniecie, a rozwód cywilny dla mnie to tylko rozwód cywilny (dla niektórych aż). Nikt nie jest w Twoich butach, nikt za Ciebie życia nie przeżyje i dzieci nie wykarmi.
Musisz liczyć tylko na siebie i na swój zdrowy rozsądek.
Z Bogiem
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Caliope »

Ja wiem, że musiałabym sprzedać mieszkanie, bo nie dałabym rady go utrzymać sama, ale jeśli rata jest niska jest to możliwe. Niedawno była rozprawa znajomych i oni mieli ugadane tak, że ona została w mieszkaniu na kredyt, a on spłaca nadal połowę, bo mają syna i muszą gdzieś mieszkać. Tak jest przy kredycie przy dobrych mediacjach. Na logikę jak można kogoś spłacać jeśli mieszkanie jest na kredyt na 30 lat? ja mam swój wkład, całkiem spory, więc to też inna bajka. Najlepiej poradzić się prawnika.
Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 »

Wybacz Nirwanno, to nie jest trudny związek, bo związku już nie ma, nie ma relacji, to jest patologia, taka prawda.
moj mąz buduje rodzine patchworkową, tamtej dzieci, nasze dzieci. miod malina.
a dzieciom to pasuje.
mają towarzystwo, tata zadowolony, szczesliwy.
to czego dzieci moga chciec wiecej?
z mama przeciez nie byl szczesliwy, a z ta pania jest.
brzydze sie nim-taka prawda.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Nirwanna »

Wybaczam ;-)
Tak, po ludzku związku nie ma. Jest jednak wciąż więź sakramentalna. Na niej możesz się opierać - jeśli chcesz. Bóg się z łaskami na siłę nie pcha, trzeba się na nie otworzyć, po prostu otworzyć ten prezent, który dostaliście w dniu ślubu. Ze świadomością, że Twój mąż na ten moment nie ma życzenia otworzyć się na tę łaskę. On teraz tak ma. Ty za to masz prawo mieć inaczej, możesz z tych łask korzystać. Bardzo warto - dla wzmocnienia siebie, na pewno nie do zmiany męża .
I jeszcze jedno - masz pełne prawo odczuwać trudne emocje: wstręt, gniew, odrazę, frustrację, itp. W moim doświadczeniu łaski sakramentu małżeństwa pomagają przeżyć te emocje w sposób zdrowy. To wszak jeden z elementów żałoby po dawnym życiu, po marzeniach; zdrowe przeżycie żałoby jest wręcz konieczne dla zdrowia w przyszłości.
Daj sobie zatem prawo do tych emocji, ze świadomością, że one nie stanowią ani o więzi sakramentalnej ani o miłości.
Prawdopodobnie masz lekcję do odrobienia, aby rozdzielić dwie rzeczy - miłość to nie emocje. Miłość to postawa. Czasem przybiera formę twardej miłości.

Odnośnie finansów, mieszkania. Moje doświadczenie pokazuje mi, że twarda miłość się w tym aspekcie opłaca, im szybciej zastosowana tym lepiej.
Bardzo szybko przeprowadziłam z mężem u notariusza rozdzielność majątkową i podział majątku. Rzutem na taśmę, to chyba było wręcz natchnienie Ducha Świętego, bo trzy miesiące później mąż był już tak niekomunikatywny, że nic bym nie ustaliła. Dzięki temu na sprawie rozwodowej miałam spory bufor bezpieczeństwa, że wielu rzeczy mogę się bać, ale na razie nie muszę się przynajmniej obawiać o mój dach nad głową czy kredyt dokońcażyciowy.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Zwyklaosoba
Posty: 482
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Zwyklaosoba »

Nirwanna pisze: 07 cze 2021, 7:06 Wybaczam ;-)
Tak, po ludzku związku nie ma. Jest jednak wciąż więź sakramentalna. Na niej możesz się opierać - jeśli chcesz. Bóg się z łaskami na siłę nie pcha, trzeba się na nie otworzyć, po prostu otworzyć ten prezent, który dostaliście w dniu ślubu. Ze świadomością, że Twój mąż na ten moment nie ma życzenia otworzyć się na tę łaskę. On teraz tak ma. Ty za to masz prawo mieć inaczej, możesz z tych łask korzystać. Bardzo warto - dla wzmocnienia siebie, na pewno nie do zmiany męża .
I jeszcze jedno - masz pełne prawo odczuwać trudne emocje: wstręt, gniew, odrazę, frustrację, itp. W moim doświadczeniu łaski sakramentu małżeństwa pomagają przeżyć te emocje w sposób zdrowy. To wszak jeden z elementów żałoby po dawnym życiu, po marzeniach; zdrowe przeżycie żałoby jest wręcz konieczne dla zdrowia w przyszłości.
Daj sobie zatem prawo do tych emocji, ze świadomością, że one nie stanowią ani o więzi sakramentalnej ani o miłości.
Prawdopodobnie masz lekcję do odrobienia, aby rozdzielić dwie rzeczy - miłość to nie emocje. Miłość to postawa. Czasem przybiera formę twardej miłości.

Odnośnie finansów, mieszkania. Moje doświadczenie pokazuje mi, że twarda miłość się w tym aspekcie opłaca, im szybciej zastosowana tym lepiej.
Bardzo szybko przeprowadziłam z mężem u notariusza rozdzielność majątkową i podział majątku. Rzutem na taśmę, to chyba było wręcz natchnienie Ducha Świętego, bo trzy miesiące później mąż był już tak niekomunikatywny, że nic bym nie ustaliła. Dzięki temu na sprawie rozwodowej miałam spory bufor bezpieczeństwa, że wielu rzeczy mogę się bać, ale na razie nie muszę się przynajmniej obawiać o mój dach nad głową czy kredyt dokońcażyciowy.
Nirwanna mój mąż właśnie jest tylko zainteresowny rozdziałem mjątku, rozwód w sumie traktuje tylko jako bramę do rozdziału majątku... kolejna sprawa w przyszłym roku, mąż naciska na rodzielność i rozdział majątku bo tłumaczy ,że chce kupić sobie nowe mieszkanie,mnie za to czeka kredyt na kilkaset tysięcy żeby go spłacić, warunki kredytowe mam, ale bronię się przed tą rozdzielnością i rozdziałem majątku, w sumie nie wiem już po co... mąż na chwilę obecną zasypuje mnie mailami ,że podzielmy się wszystkim co jest po równo i już, a np. ja patrzę ,że po rozwodize mogę mieć więcej oszczędności, może mi się zmienić gdzie chcę mieszkać, obecnie dopiero się stabilizuje po tej wichurze życiowej... Czemu u Ciebei to tak szybko poszło wszystko, dla świętego spokoju chciałaś sie rozdzielić ? Bo mnie już wykańczają te maile i prośby o pieniążki... i wyzwiska w moją stronę, że jestem krzywdzicielką..
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Nirwanna »

Zwyklaosoba pisze: 07 cze 2021, 10:33
Nirwanna mój mąż właśnie jest tylko zainteresowny rozdziałem mjątku, rozwód w sumie traktuje tylko jako bramę do rozdziału majątku... kolejna sprawa w przyszłym roku, mąż naciska na rodzielność i rozdział majątku...
Czemu u Ciebei to tak szybko poszło wszystko, dla świętego spokoju chciałaś sie rozdzielić ? Bo mnie już wykańczają te maile i prośby o pieniążki... i wyzwiska w moją stronę, że jestem krzywdzicielką..
Bo to ja się wyprowadziłam, i przez kilka miesięcy mieszkałam w wynajętym pokoju, a mąż korzystał z całego majątku. Na tamten moment nie było mowy o rozwodzie, ale ja chciałam mieć uporządkowaną sytuację materialną i poczucie bezpieczeństwa w tym względzie.
Święty spokój jest mi w zasadzie obcym zjawiskiem, zarówno jako stan, jak i jako cel ;-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Nirwanna »

Monti pisze: 06 cze 2021, 18:55 Wydaje mi się, że często mieszamy dwa odrębne porządki, tzn. sakramentalny i cywilny. Ja osobiście - w odróżnieniu od większości członków Sycharu - nie wiążę zgody na rozwód z winą moralną, mając świadomość uwarunkowań prawnych i konsekwencji emocjonalnych związanych z procesem rozwodowym. Uważam, że grzechem jest niszczenie relacji małżeńskiej, natomiast zgoda na rozwód w sytuacji, gdy doszło się do ściany, jest raczej pogodzeniem się z tym, czego nie można zmienić i formalnym uporządkowaniem tego niechcianego stanu rzeczy. Uważam, że taka postawa może dać pokój, bo człowiek (i tak już obciążony i zestresowany) nie musi jeszcze dodatkowo spinać się tym, że musi coś komuś pokazać. Istotne jest to, co mamy w sercu.
Nie chce wywoływać kolejnej dyskusji. Każdy, kto śledzi forum, zna inne argumenty. To nie jest kwestia dogmatu, można mieć różne zdania. Niemniej, każdy musi swoją sytuację rozeznać samemu i podjąć optymalną w danej sytuacji decyzję. Natomiast uważam, że ważne jest z perspektywy całego Sycharu, by osoby, które zgodziły się na rozwód (lub wystąpiły o rozwód) nie czuły się na forum i w ogóle we wspólnocie niemile widziane czy negatywnie oceniane.
Monti, zgodzę się, że te porządki czasem się miesza i skleja, jednak nie zmienia to faktu, że wiele kwestii z przestrzeni cywilno-prawnych ma też wydźwięk moralny oraz duchowy. One są różne od emocjonalnych, warto zwrócić na to uwagę, choć w ferworze dziania się dookołarozwodowego - jest to trudne.
Wiele decyzji i rozwiązań cywilno-prawnych ma skutki: cywilno-prawne, społeczne, emocjonalne, moralne (czyli etyczne) i duchowe. I to wszystko jednocześnie.

No i ja z kolei rozróżniam winę moralną od błędów oraz konsekwencji duchowych.
Może być tak, że nie wejdę w grzech (świadome i dobrowolne przekroczenie prawa Bożego lub kościelnego), ale po jakiejś decyzji pozostaną konsekwencje duchowe, czyli np. większa na przyszłość predyspozycja do jakiegoś grzechu. Tak samo jak coś, co w zasadzie grzechem nie będzie, będzie jednak błędem, jakimś złem, które będzie miało konsekwencje w świecie, tym realnym i tym duchowym. Istnieje coś takiego jak błąd lub zło, które nie jest grzechem, ale złe konsekwencje niesie.
To bardzo warto rozważyć z kimś, kto pomoże się przyjrzeć z dystansu i z wielu punktów widzenia. I koniecznie oglądać te konsekwencje. I nie dotyczy to tylko kwestii okołorozwodowych. Rozeznawanie i współpraca z Bożą łaską przydadzą się zawsze.Warto zacząć już.

Bardzo zgadzam się z tym, aby osoby które zgodziły się na rozwód lub o niego wystąpiły, nie były negatywnie oceniane. Jednak ze świadomością, że radośnie afirmować takich rozwiązań wspólnota też raczej nie będzie, a do potencjalnego zgadzającego/wnoszącego o rozwód należy roztropna ocena, czy jest oceniana jego osoba, czy jednak rozwiązanie, którego wspólnota nie uważa za dobre, mając jednak świadomość, że z wielu subiektywnych przyczyn ludzie takie rozwiązania wybierają.
Wspólnota tak uważa, bo bazuje na wielu świadectwach, cały czas nowych, najświeższe to z dopiero co zakończonych rekolekcji w Porszewicach.
renta11 pisze: 06 cze 2021, 20:10 Zdecydowanie najpierw podział majątku, a dopiero potem rozwód. Mojemu mężowi wystarczyły 3 tygodnie i dzień przed umówionym notariuszem rozmyślił się. Więc musiałam zmienić warunki podziału. Praktyka niestety tak najczęściej wygląda. Nie można liczyć ani na lojalność męża, ani na jego wzgląd na dzieci. Niestety.
W takiej sytuacji jak Twoja zdecydowałabym się na odpowiedni podział majątku i dałabym mu (ale po podziale majątku) rozwód.
Bo uznałabym, że ważniejsze jest dobro dzieci i ich dobrostan. Małżeństwem sakramentalnym i tak zostaniecie, a rozwód cywilny dla mnie to tylko rozwód cywilny (dla niektórych aż). Nikt nie jest w Twoich butach, nikt za Ciebie życia nie przeżyje i dzieci nie wykarmi.
Musisz liczyć tylko na siebie i na swój zdrowy rozsądek.
Z Bogiem
Rento, bardzo nie lubię się czepiać, jednak potrzebuję to nazwać - dla czytelności. Jeśli poczujesz się dotknięta - przepraszam, nie jest moim celem ściganie Cię czy rozliczanie. Jednak tu kontekst jest ważny.
Piszesz, że Ty byś tak zrobiła, że po podziale majątku rozwód. I że rozwód cywilny to tylko rozwód cywilny.
Pamiętając, że dla Ciebie ten ostatni rozwód, to był właśnie tylko rozwód cywilny, bo Twój mąż był mężem cywilnym. W tym rozwodzie nie poniosłaś konsekwencji z racji wykraczania przeciwko małżeństwu sakramentalnemu, bo sakramentalnie jesteś wdową.
Tymczasem właśnie o tych konsekwencjach dotyczących małżeństwa sakramentalnego mówimy. One są trochę inne, niż w przypadku małżeństwa wyłącznie cywilnego.
Bardzo natomiast zgadzam się, bo i moje doświadczenie to pokazuje, żeby przed całą procedurą rozwodową uporządkować finanse. Na ile to oczywiście możliwe, ale warto.

No i na koniec - Umiłowana nie musi liczyć tylko na siebie i na swój zdrowy rozsądek. Warto, aby jednak jeszcze liczyła na Boga. A może przede wszystkim na Niego, który w osobie Ducha Świętego obdarza darem mądrości i rozumu, m.in.
Wtedy to na końcu "z Bogiem" ma jak najbardziej wielki sens :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
renta11
Posty: 844
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: renta11 »

Nrwanno
Potwierdzam powyższe fakty. :D
Co nie zmienia faktu, że zgoda na rozwód cywilny, czy jej brak, nie ma nic wspólnego z małżeństwem sakramentalnym. Tutaj stanowisko KK pewnie z czasem ulegnie zmianie podobnie jak w sprawie 12 kroków, jodze i wielu innych. W tym konkretnym przypadku występuje raczej konieczność ustalenia priorytetów i wybór mniejszego zła.
A swoją drogą to Maryja i Józef nie byli małżeństwem sakramentalnym :D a jednak wszyscy uważają, że byli. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Zwyklaosoba
Posty: 482
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Zwyklaosoba »

Nirwanna pisze: 07 cze 2021, 19:17
Zwyklaosoba pisze: 07 cze 2021, 10:33
Nirwanna mój mąż właśnie jest tylko zainteresowny rozdziałem mjątku, rozwód w sumie traktuje tylko jako bramę do rozdziału majątku... kolejna sprawa w przyszłym roku, mąż naciska na rodzielność i rozdział majątku...
Czemu u Ciebei to tak szybko poszło wszystko, dla świętego spokoju chciałaś sie rozdzielić ? Bo mnie już wykańczają te maile i prośby o pieniążki... i wyzwiska w moją stronę, że jestem krzywdzicielką..
Bo to ja się wyprowadziłam, i przez kilka miesięcy mieszkałam w wynajętym pokoju, a mąż korzystał z całego majątku. Na tamten moment nie było mowy o rozwodzie, ale ja chciałam mieć uporządkowaną sytuację materialną i poczucie bezpieczeństwa w tym względzie.
Święty spokój jest mi w zasadzie obcym zjawiskiem, zarówno jako stan, jak i jako cel ;-)
A to ja mieszkam w mieszkaniu wspólnym ,mąż wynajmuje, ja w zasadzie nawet rzadko tam bywam bo od w sumie kilku miesięcy siedzę u mamy na wsi w domu i pracuje zdalnie ,to potęguje złość męża, on wynajmuje i musie być w klitce na miejscu a ja w zasadzie bywam w mieszkaniu. Ale jakoś nie mam siły i ochoty na tych notariuszy i podziały
Astro
Posty: 1206
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Astro »

Umiłowana79
Wszystko przemawia za tym abyś dobrze przedyskutowała sprawę z prawnikiem i zabezpieczyła sprawy materialne dla dzieci i siebie przed ewentualnym rozwodem.
Mocno rozgorzała dyskusja na temat zgody czy nie zgody na rozwód.
ZAZNACZE OD RAZU , NIE POPIERAM ROZWODOW.
Myślę , ze obojętnie jaka decyzje podejmiesz, konsekwencje czy następstwa znasz i dałaś temu wyraz nie raz.
Potworze sie tu jeszcze raz to twoja decyzja i nikt nie ma prawa ciebie oceniać za to , co zadecydujesz . Znasz najlepiej swoja sytuacje , stan dzieci i to jak sama sie czujesz.
W jednym z poprzednich twoich postów pojawił sie słowa i zarzut przehandlowania sakramentu małżeństwa za mieszkanie . Bardzo uderzył mnie te słowa. Bicie czymś takim w ciebie w tej sytuacji ja osobiście tez uważam za mało moralne , tak jak rozwody. Mało przemyślane słowa . To wręcz bardzo mocny zarzut . Oczekiwałbym raczej spokojnych słów , które pomagały by wystudzić ci ciężkie i trudne emocje. Po to aby własnie spokojnie przemyśleć sytuacje .
To ,ze rozwody nie rozwiązują problemów a tylko je piętrzą tez tu wszyscy wiemy . I to tez sama wiesz , bo przecież z wieloma sie sama borykasz.
Pan Bóg będzie nas oceniał i rozliczał . Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci w ciebie kamieniem . Jest tu ktoś bez winy na forum ?
Ja nie mam prawa cię oceniać , tak jak nikt inny. I tym bardziej nie ośmieliłbym sie rzucić kamieniem , bo nie jestem bez winy.
Duzo spokoju i Pogody Ducha dziewczyno .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Nirwanna »

renta11 pisze: 07 cze 2021, 22:27 Nrwanno
Potwierdzam powyższe fakty. :D
Co nie zmienia faktu, że zgoda na rozwód cywilny, czy jej brak, nie ma nic wspólnego z małżeństwem sakramentalnym.
Owszem, ma. Gdyby nie miało - nie pojawiłoby się w Katechiźmie KK. Porównaj proszę kanon 2383 i następne.
renta11 pisze: 07 cze 2021, 22:27 Tutaj stanowisko KK pewnie z czasem ulegnie zmianie podobnie jak w sprawie 12 kroków, jodze i wielu innych.
Być może. A być może nie. Żyjemy tu i teraz, i tu i teraz Umiłowana ma do podjęcia decyzję. Warto na tym się skupić.
renta11 pisze: 07 cze 2021, 22:27 W tym konkretnym przypadku występuje raczej konieczność ustalenia priorytetów i wybór mniejszego zła.
Jak w każdym życiowym wyborze, biorąc pod uwagę wszelkie płaszczyzny zła i dobra, nie tylko materialne, wymieniałam już je (cywilno-prawne, społeczne, emocjonalne, moralne (czyli etyczne) i duchowe).
renta11 pisze: 07 cze 2021, 22:27 A swoją drogą to Maryja i Józef nie byli małżeństwem sakramentalnym :D a jednak wszyscy uważają, że byli.
Kwantyfikatory wielkie (wszyscy, zawsze, nigdy) z reguły nie są dobrym argumentem, bo fałsz niosą upraszczając rzeczywistość, czasem do absurdu. Maryja i Józef nie byli małżeństwem sakramentalnym, podobnie jak w czasach Pana Jezusa inaczej wyglądało: prawo, religia, kultura, obyczaje, itd. A przez 2 tysiące lat potrafiło się to wszystko radośnie wielokrotnie pozmieniać. Różnie w różnych częściach świata. No i?
Żaden to argument dla Umiłowanej.

Proponuję skupić się na pomocy konkretnej osobie, zamiast galopady w kazuistykę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Ruta »

Umiłowana,
jeszcze parę słów od siebie napiszę: pamiętam siebie z takiego stanu, gdy targały mną wątpliwości, gdy czułam się bardzo przytłoczona, gdy czułam, że nie mam już sił walczyć o małżeństwo, że nie ma już nawet o co walczyć bo nic nie ma. Mąż był wtedy okropny, nie wierzyłam, że jeszcze kiedykolwiek odezwie się do mnie ludzkim głosem, albo na mnie spojrzy inaczej niż z tym zimnem w oczach i sztyletami. Potrafił mi pisać, że on teraz buduje sobie złote życie i żebym już mu dała spokój. To wszystko mnie bardzo bolało.

Sama nie znalazałabym sił, by znieść to szarpanie, by się w tym odnaleźć, by to rozeznać, ani by ufać Bogu, że On jest z nami także w tej tak trudnej sytuacji. Że jest ze mną, a tym bardziej z moim mężem, który był wtedy po prostu wobec mnie okrutny - i robił wszystko by mnie złamać, zmusić do zgody na rozwód. Szantaże, presja, zadawanie ran emocjonalnych - było mi naprawdę trudno. To co mi pomogło - to modlitwa, oddawanie tej sytuacji Bogu, prośby do Maryi, by była ze mną. Także ciepłe wsparcie od paru osób na forum. Ciepłe, ale realne - parę osób napisało mi jak jest. Że zgoda da mi tylko chwilową ulgę, niczego nie zabezpieczy, że po prostu ulegnę mężowi, kolejny raz, stracę swoją sprawczość, którą ostatnio budowałam.

Parę osób napisało mi też, że te moje wątpliwości, osłabienie, ale też ataki męża na mnie i szantaże pochodzą od złego. Że są po to, by napełnić mnie lękiem. Osłabić moją ufność w Panu, że jeśli ja będę przy Nim i przy Jego przykazaniach, to On się mną i moją rodziną będzie opiekował, także w sferze materialnej. Że to próba zaufania.

Mogę tylko dać swoje świadectwo - zaufałam. Przetrwałam ataki i presję męża. Lęk stopniowo ustępował, choć wracał czasem z dużą siłą - jak ja sobie poradzę? Tak materialnie. To zaufanie w tej sferze pragmatycznej, materialnej, finansowej, mieszkaniowej było chyba dla mnie najtrudniejsze, trochę jak skok ze skały. W przepaść.
Wszystko jakoś się poukładało. Po ludzku to nie do końca możliwe. Mieszkaniowo mam teraz złożoną sytuację, nie mam swojego mieszkania, ale mieszkam tylko w zamian za opłaty, w ładnym miejscu, za to mieszkanie wymaga remontu, wielu rzeczy nie mam, meble są każdy z innego kompletu, dostane, ale podstawowe wyposażenie jest. Mam już swoją własną lodówkę i swoją własną pralkę :) Za to nadal płacę kredyt mieszkaniowy z dużą ratą. I spłacam wciąż długi z czasu życia z mężem. Sumiennie. Pan Bóg mi błogosławi. Żyję skromnie, ale jak do tej pory, nawet po utracie pracy, nie było sytuacji, bym nie dała rady. Po ludzku już dawno powinnam polec finansowo, mieszkaniowo. Jakoś tak, gdy pojawia się jakaś potrzeba poza zwykłym życiem, to pojawiają się i środki. Im dłużej tak się dzieje, tym większa ufność we mnie.

Co mi pomaga? Że ja przede wszystkim dbam o relację z Bogiem. Mąż gdy jest w okresie, gdy jest okropny, to się gdzieś plącze, staram się wtedy nie zwracać na niego zbyt dużo uwagi, żeby nie dotykał mnie zbyt mocno i nie ranił - i robię swoje. Wszystko mogę w tym, Który mnie umacnia.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Monti »

Nirwanna pisze: 07 cze 2021, 21:51
Bardzo zgadzam się z tym, aby osoby które zgodziły się na rozwód lub o niego wystąpiły, nie były negatywnie oceniane. Jednak ze świadomością, że radośnie afirmować takich rozwiązań wspólnota też raczej nie będzie, a do potencjalnego zgadzającego/wnoszącego o rozwód należy roztropna ocena, czy jest oceniana jego osoba, czy jednak rozwiązanie, którego wspólnota nie uważa za dobre, mając jednak świadomość, że z wielu subiektywnych przyczyn ludzie takie rozwiązania wybierają.
Wspólnota tak uważa, bo bazuje na wielu świadectwach, cały czas nowych, najświeższe to z dopiero co zakończonych rekolekcji w Porszewicach.
Wystrzegałbym się takich określeń, że wspólnota uważa tak czy tak. Może się czepiam, ale dla mnie to zalatuje trochę takim sekciarskim wymuszaniem jednomyślności. Wspólnota może opierać się na określonych wartościach. Uważać coś mogą poszczególni ludzie i nie zawsze muszą się zgadzać (w końcu ile Polaków, tyle opinii), tym bardziej w tak złożonych i zazwyczaj niejednoznacznych sprawach. Pozwólmy sobie na różnorodność w sprawach drugorzędnych (zgodnie z cytatem ze św. Augustyna, który ma w swojej stopce Renta).
Chciałbym jeszcze w tym kontekście przywołać cytat z homilii wygłoszonej przez papieża Franciszka kilka dni temu podczas uroczystości Bożego Ciała:
„Kościół musi być dużą salą. Nie małym i zamkniętym kręgiem, ale Wspólnotą z szeroko otwartymi ramionami, zapraszającą wszystkich. Postawmy sobie pytanie: czy kiedy przychodzi ktoś zraniony, kto popełnił błąd, kto przebył inną drogę życiową, czy Kościół, ten Kościół, jest wielką salą, aby go przyjąć i doprowadzić do radości spotkania z Chrystusem? Eucharystia chce karmić tych, którzy są zmęczeni i głodni w drodze, nie zapominajmy o tym! Kościół doskonałych i czystych jest pomieszczeniem, w którym nie ma miejsca dla nikogo. Kościół z otwartymi drzwiami, który świętuje wokół Chrystusa, jest natomiast wielką salą, gdzie wszyscy, sprawiedliwi i grzesznicy – mogą wejść“.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
ODPOWIEDZ