Monti pisze: ↑06 cze 2021, 18:55
Wydaje mi się, że często mieszamy dwa odrębne porządki, tzn. sakramentalny i cywilny. Ja osobiście - w odróżnieniu od większości członków Sycharu - nie wiążę zgody na rozwód z winą moralną, mając świadomość uwarunkowań prawnych i konsekwencji emocjonalnych związanych z procesem rozwodowym. Uważam, że grzechem jest niszczenie relacji małżeńskiej, natomiast zgoda na rozwód w sytuacji, gdy doszło się do ściany, jest raczej pogodzeniem się z tym, czego nie można zmienić i formalnym uporządkowaniem tego niechcianego stanu rzeczy. Uważam, że taka postawa może dać pokój, bo człowiek (i tak już obciążony i zestresowany) nie musi jeszcze dodatkowo spinać się tym, że musi coś komuś pokazać. Istotne jest to, co mamy w sercu.
Nie chce wywoływać kolejnej dyskusji. Każdy, kto śledzi forum, zna inne argumenty. To nie jest kwestia dogmatu, można mieć różne zdania. Niemniej, każdy musi swoją sytuację rozeznać samemu i podjąć optymalną w danej sytuacji decyzję. Natomiast uważam, że ważne jest z perspektywy całego Sycharu, by osoby, które zgodziły się na rozwód (lub wystąpiły o rozwód) nie czuły się na forum i w ogóle we wspólnocie niemile widziane czy negatywnie oceniane.
Monti, zgodzę się, że te porządki czasem się miesza i skleja, jednak nie zmienia to faktu, że wiele kwestii z przestrzeni cywilno-prawnych ma też wydźwięk moralny oraz duchowy. One są różne od emocjonalnych, warto zwrócić na to uwagę, choć w ferworze dziania się dookołarozwodowego - jest to trudne.
Wiele decyzji i rozwiązań cywilno-prawnych ma skutki: cywilno-prawne, społeczne, emocjonalne, moralne (czyli etyczne) i duchowe. I to wszystko jednocześnie.
No i ja z kolei rozróżniam winę moralną od błędów oraz konsekwencji duchowych.
Może być tak, że nie wejdę w grzech (świadome i dobrowolne przekroczenie prawa Bożego lub kościelnego), ale po jakiejś decyzji pozostaną konsekwencje duchowe, czyli np. większa na przyszłość predyspozycja do jakiegoś grzechu. Tak samo jak coś, co w zasadzie grzechem nie będzie, będzie jednak błędem, jakimś złem, które będzie miało konsekwencje w świecie, tym realnym i tym duchowym. Istnieje coś takiego jak błąd lub zło, które nie jest grzechem, ale złe konsekwencje niesie.
To bardzo warto rozważyć z kimś, kto pomoże się przyjrzeć z dystansu i z wielu punktów widzenia. I koniecznie oglądać te konsekwencje. I nie dotyczy to tylko kwestii okołorozwodowych. Rozeznawanie i współpraca z Bożą łaską przydadzą się zawsze.Warto zacząć już.
Bardzo zgadzam się z tym, aby osoby które zgodziły się na rozwód lub o niego wystąpiły, nie były negatywnie oceniane. Jednak ze świadomością, że radośnie afirmować takich rozwiązań wspólnota też raczej nie będzie, a do potencjalnego zgadzającego/wnoszącego o rozwód należy roztropna ocena, czy jest oceniana jego osoba, czy jednak rozwiązanie, którego wspólnota nie uważa za dobre, mając jednak świadomość, że z wielu subiektywnych przyczyn ludzie takie rozwiązania wybierają.
Wspólnota tak uważa, bo bazuje na wielu świadectwach, cały czas nowych, najświeższe to z dopiero co zakończonych rekolekcji w Porszewicach.
renta11 pisze: ↑06 cze 2021, 20:10
Zdecydowanie najpierw podział majątku, a dopiero potem rozwód. Mojemu mężowi wystarczyły 3 tygodnie i dzień przed umówionym notariuszem rozmyślił się. Więc musiałam zmienić warunki podziału. Praktyka niestety tak najczęściej wygląda. Nie można liczyć ani na lojalność męża, ani na jego wzgląd na dzieci. Niestety.
W takiej sytuacji jak Twoja zdecydowałabym się na odpowiedni podział majątku i dałabym mu (ale po podziale majątku) rozwód.
Bo uznałabym, że ważniejsze jest dobro dzieci i ich dobrostan. Małżeństwem sakramentalnym i tak zostaniecie, a rozwód cywilny dla mnie to tylko rozwód cywilny (dla niektórych aż). Nikt nie jest w Twoich butach, nikt za Ciebie życia nie przeżyje i dzieci nie wykarmi.
Musisz liczyć tylko na siebie i na swój zdrowy rozsądek.
Z Bogiem
Rento, bardzo nie lubię się czepiać, jednak potrzebuję to nazwać - dla czytelności. Jeśli poczujesz się dotknięta - przepraszam, nie jest moim celem ściganie Cię czy rozliczanie. Jednak tu kontekst jest ważny.
Piszesz, że Ty byś tak zrobiła, że po podziale majątku rozwód. I że rozwód cywilny to tylko rozwód cywilny.
Pamiętając, że dla Ciebie ten ostatni rozwód, to był właśnie tylko rozwód cywilny, bo Twój mąż był mężem cywilnym. W tym rozwodzie nie poniosłaś konsekwencji z racji wykraczania przeciwko małżeństwu sakramentalnemu, bo sakramentalnie jesteś wdową.
Tymczasem właśnie o tych konsekwencjach dotyczących małżeństwa sakramentalnego mówimy. One są trochę inne, niż w przypadku małżeństwa wyłącznie cywilnego.
Bardzo natomiast zgadzam się, bo i moje doświadczenie to pokazuje, żeby przed całą procedurą rozwodową uporządkować finanse. Na ile to oczywiście możliwe, ale warto.
No i na koniec - Umiłowana nie musi liczyć tylko na siebie i na swój zdrowy rozsądek. Warto, aby jednak jeszcze liczyła na Boga. A może przede wszystkim na Niego, który w osobie Ducha Świętego obdarza darem mądrości i rozumu, m.in.
Wtedy to na końcu "z Bogiem" ma jak najbardziej wielki sens