Już po rozwodzie co robić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Już po rozwodzie co robić?

Post autor: Avys »

Ruta, spodobało mi się to określenie, że ta siostra tej koleżanki wcześniej była „normalna” :-)
Myślę, że jak przeczytasz tę „..Boską Miłość” to też się uśmiejesz trochę właśnie z takiego lekkiego podejścia i dystansu do siebie który ma Badeni. A dodajmy, że był mistykiem. Niedługo zostanie jak mówił Szustak pewnie świętym. No ja w każdym razie modlę się do Niego o jakąś pomoc a nie za Niego ;-) Jak przeczytasz to koniecznie daj znać bo jestem bardzo ciekawa czy Ci się spodoba.
Tak czy siak po takim pełnym lęku o męża dniu który miałaś przez ten telefon jestem pod wrażeniem jak szybko złapałaś dystans do sytuacji, przeanalizowałaś swoje zachowanie i wyciągnełaś wnioski na przyszłość i jeszcze się wyspałaś przy okazji i pomodliłaś za męża.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Już po rozwodzie co robić?

Post autor: Ruta »

Avys pisze: 25 wrz 2020, 20:35 Jak przeczytasz to koniecznie daj znać bo jestem bardzo ciekawa czy Ci się spodoba.
Dziękuję ci za miłe słowa wsparcia. Przeczytałam je wczoraj tuż przed zaśnięciem. Poczułam się rozbawiona i trochę zadowolona... z siebie :)
Współuzależnienie to dziwna pułapka, w której nawet taki przypadkowy telefon urasta do rangi dramatu emocjonalnego. Z początku sądziłam, że to moje emocje są problemem, ale widzę że wcale nie. Emocje działają jak trzeba i pojawiają się kiedy trzeba. Problemem jest moja reakcja na emocje :) Niepokój, lęk i wszystkie trudne emocje wywołują u mnie jeszcze większy lęk i aktywują skład wszystkich przeszłych lęków . Uczę się ich nie bać i czytać co naprawdę mi mówią bieżące emocje, no i reagować w odpowiedzi na to co się dzieje, a nie na mój lęk. Przydają mi się takie telefony, mam okazję praktykować :)
Do wczorajszych moich sukcesów mogę doliczyć pierwsze w życiu skorzystanie z allegro. Z jakiegoś powodu korzystam z księgarni i sklepów internetowych, ale allegro "obsługiwał" zawsze mój mąż. I jakoś sobie wbiłam do głowy, że ja nie (podobnie jest z prawem jazdy). Ale okazało się, że nigdzie tej książki nie ma. Pokonałam opór, przeszukałam allegro, znalazłam i zamówiłam. Za parę dni odbieram paczuszkę.
Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze i prawo jazdy zrobię. Albo chociaż zapiszę się na kurs.

Jak przeczytam książkę dam znać :)

BasiuO, rozumiem twoje niepokoje bardzo dobrze, w tym niechęć do stania się Zosią Samosią, taką co sobie bez męża poradzi. Stąd płynie mój własny opór do zakupów na allegro czy zostania kierowcą.

Słucham sobie różnych konferencji, wystąpień. Ksiądz Pawlukiewicz na jednej z nich powiedział, że różnimy się jako kobiety i mężczyźni (z czym się zgadzam), ale też, że jesteśmy stworzeni tak, że mamy w sobie zalążek cech i właściwości płci przeciwnej. Trochę jako taki kapitał zapasowy. Tak, aby mężczyzna który owdowieje mógł po nie sięgnąć i zająć się domem i dziećmi (bo korzystając tylko ze swoich cech męskich by na tym polu poległ). Oraz tak, by kobieta która będzie sama wychowywać syna, mogła po nie sięgać, by na przykład umieć być wobec syna stanowcza (czego korzystając tylko z cech kobiecych nie dała rady by zrobić).

Jak to usłyszałam, strasznie się wtedy wkurzyłam...na mojego męża. Nie dość, że spadła na mnie cała odpowiedzialność, że czuję się przez męża zraniona i rozczarowana nim, to jeszcze mam szukać w sobie zasobów i rezerw... męskości. Ostatnie na co mam ochotę!!! Chyba jednak obudzil się we mnie jakiś "zasób", bo miałam ochotę po prostu mężowi przywalić. Jakimś takim gładkim sierpowym. (Dodam, że ja czułam się zawsze feministką, ale nie w chory sposób, w jaki ujmują feminizm współcześnie kobiety. Na sposób w jaki ujmował go Chrystus, który w bardzo patriarchalnym społeczeństwie traktował kobiety (i dzieci) jak ludzi. Nie jak osoby podległe, o gorszej wartości, mniej znaczące od mężczyzn, głupsze, płoche, czy bez znaczenia. Jednak w praktyce dopiero od niedawna uczę się samą siebie i swoją kobiecość traktować z takim uznaniem, na jaką kobiecość zasługuje i cieszyć się nią, bo jest darem. Wcześniej wielu aspektów swojej kobiecości unikałam, widząc w nich źródło słabości i podatności na krzywdę).

Przy całym moim oporze, zdaję sobie jednak sprawę, że nie sięgając po te rezerwowe męskie zasoby nie wychowam syna jak należy. Rozpieszczę go tylko, ale nie przygotuję do życia.
Lubię być mamą, zawsze chciałam mieć całą gromadkę dzieci. Chociaż z mężem mam tylko jednego synka, to moje życie tak się układało, że wychowałam a czasem przejściowo mialam pod opieką już całkiem sporą grupkę dzieci, a najstarsze z tych dzieci są dorosłe. Mam nadzieję, że gdy mój kryzys minie i ja się pozbieram, dostanę "w prezencie" pod opiekę następne dzieciaki.
Tak więc jestem naprawdę wkurzona, bo lubię być taką mamą mamą. Nie dość, że mąż odchodząc odebrał mi możliwość zostania mamą dla następnego maleństwa, to jeszcze muszę modyfikować swoje macierzyństwo. Do tego w momencie w którym zaczynam lubić i akceptować pełnię swojej kobiecości, muszę sięgać po zasoby męskie. Ilekroć o tym myślę, w duchu krzyczę do męża: ty nieodpowiedzialny podły egoisto (przekaz radykalnie złagodzony na potrzeby forum).

Życie pokazuje mi także, że przydaje się obsługa allegro. Fajnie by było mieć także samochód, no i umieć go prowadzić, pandemia trochę zamknęła mnie i synka w domu. Z uwagi na stan jego zdrowia nie możemy podróżować transportem publicznym jak dotąd, a ja bardzo lubię podróżować. Kochałam autostopy, potem pociągi i autobusy, myślę że pokochałabym też promy i samoloty, ale dla nas transport publiczny odpada, być może na długo.

Nie pozostaje mi nic innego, jak dziękować Bogu za jego mądrość i sięgnąć po ten kapitał zapasowy, którym przezornie mnie obdarzył.

I równocześnie tym bardziej i tym pilniej sięgać po swoją kobiecość i ją rozwijać. Moją (naszą) piękną kobiecość - dar który dotąd w wielu aspektach odrzucałam i marnotrawiłam.
ODPOWIEDZ