Niechęć do żony

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Viko
Posty: 16
Rejestracja: 19 maja 2020, 14:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Niechęć do żony

Post autor: Viko »

Witam. Jeśli można to tu przedstawie pokrotce mój problem. Jestem w związku sakramentalnym 12 lat. Dziecko drugie żona urodziła pięć lat temu i do dziś ma nadwagę 25 kg. I ze wstydem przyznaje że z tego powodu nie odczuwam pociagu do żony. Na tej płaszczyźnie mamy konflikt. Żona chyba słusznie ma pretensje do mnie ze jej nie akceptuje. Ja natomiast wiem że ja kocham i okazuje to pomagajac jej w jej pracy zawodowej jak i w domowych obowiązkach, przynosząc tez kwiaty itp. Trudno mi natomiast okazywać czułość i zaloty gdyz to wszystko gdzieś odeszło. Zgadzam się na współżycie gdy tylko ona je inicjuje, ja natomiast by jej nie sprawiać przykrości czasem się przymuszam do zbliżeń i komplementow.
Czuję się z tym źle bo lubię szczerość ale ta szczerosc w moim wydaniu była częstym powodem bólu mojej żony. Zanim zacząłem udawać to wiele przykrości żonie sprawilem dcinkami czy niezbyt trafiona motywacja by zadbała o siebie. Uznała że dla mnie liczy się tylko wygląd a ja faktycznie nie mam usprawiedliwienia dla siebie. Korzystaliśmy tez z pomocy terapeuty ale póki co robimy się tylko na wzajem i myślimy o seperacji . Chętnie podam więcej szczegółów jeśli ktoś zechce doradzić jaka droga powinnismy pójść.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: Al la »

Witam, Viko, na naszym forum.
Pierwsze pytanie, jakie od razu przyszło mi do głowy, za co pokochałeś swoją żonę przed ślubem?
Czy za wygląd?
Czy miała inne zalety, cechy charakteru, sposób bycia, który Cię zachwycił?
Szczerość za szczerość, trochę to płytkie, jeżeli tylko wygląd żony ma prowadzić do twojej niechęci i do separacji?
A może jest coś więcej?
Problemy Twoje, Wasze, które tylko zakrywasz tym, co najbardziej widoczne.
A ponadto, zwiększanie lub zmniejszanie wagi jest u kobiet raczej normalne, zależne od różnych czynników.
A często niezależne od ich chciejstwa czy zaniedbania.
Kryzys, choroby, może żona zajada Twoją nieakceptację?
Ja sama w kryzysie, w ciągu roku, straciłam 25 kg.
W każdym razie, Viko, mam nadzieję, że uzyskasz od naszych forumowiczów wsparcie.
Myślę, że kobiety podzielą się swoim doświadczeniem i w tej dziedzinie.
Pozdrawiam serdecznie.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
krople rosy

Re: Niechęć do żony

Post autor: krople rosy »

Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Uznała że dla mnie liczy się tylko wygląd a ja faktycznie nie mam usprawiedliwienia dla siebie.
A liczy się tylko wygląd żony dla Ciebie?
Jeśli żona inicjuje zbliżenia z Tobą to może warto to docenić i skoncentrować się bardziej na jej kobiecości i osobowości?
Czy wygląd żony odbiera jej całkowice zmysłowość i seksapil?
Chyba każdy mężczyzna chciałby mieć żonę piekną, gibką, jędrną ;) ale czas nie stoi w miejscu no i nie zawsze wszystko od nas zależy.
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Korzystaliśmy tez z pomocy terapeuty ale póki co robimy się tylko na wzajem i myślimy o seperacji .
Myślicie o separacji z powodu otyłości żony? Z tego powodu chcesz rozpadu więzi małżeńskiej i rodziny?
Wazne jednak by wiedziała, że jest kochana przez Ciebie cała bo dalej pod tymi dodatkowymi kilogramami jest to ta sama kobieta , którą się zauroczyłeś i wybrałeś na żonę.
Jesli będzie widziała niezadowolenie i krytykę tylko w Twoich oczach w niczym jej to nie pomoże, a na pewno z czasem będzie się zapadała pod uciskiem Twego niezadowolenia . Każda kobieta jest na to wyczulona.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: tata999 »

Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Witam. Jeśli można to tu przedstawie pokrotce mój problem. Jestem w związku sakramentalnym 12 lat. Dziecko drugie żona urodziła pięć lat temu i do dziś ma nadwagę 25 kg. I ze wstydem przyznaje że z tego powodu nie odczuwam pociagu do żony.
Dlaczego czujesz wstyd przyznając, że nie odczuwasz pociągu do żony? Zakładam, że to przyznajesz to szczerze?
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Żona chyba słusznie ma pretensje do mnie ze jej nie akceptuje.
Chyba, czy tylko w pewnym stopniu akceptujesz lub nie? Jak Ty o tym myślisz?
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Ja natomiast wiem że ja kocham i okazuje to pomagajac jej w jej pracy zawodowej jak i w domowych obowiązkach, przynosząc tez kwiaty itp. Trudno mi natomiast okazywać czułość i zaloty gdyz to wszystko gdzieś odeszło.
Jest co najmniej kilka różnych sposobów okazywania, że kochasz. Wypróbuj różnych, może któryś trafi lepiej niż inny. I nie tylko wygląd może być przedmiotem okazywania zachwytu, miłości itp. Może uda Ci się dostrzec, jakieś piękne cechy charakteru itp. Może kiedyś ich nie doceniałeś, a teraz będziesz miał okazję.
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Zgadzam się na współżycie gdy tylko ona je inicjuje, ja natomiast by jej nie sprawiać przykrości czasem się przymuszam do zbliżeń i komplementow.
Coś mi tu nie gra w tym opisie sytuacji. Wydaje mi się, że pachnie tu trochę użalaniem się nad sobą. Czy na pewno jest tak, że się tylko zgadzasz, czy może czasami naprawdę masz też na współżycie ochotę?

Jeśli chodzi o przymuszanie siebie do zbliżeń i komplementów, to uważam, że przymuszanie się nie jest (jedynym) rozwiązaniem na dłuższą metę. To Ty piszesz, że się przymuszasz. Możesz sam nad sobą popracować i zmienić, żeby nie musieć się przymuszać. Myślę, że znajdziesz inne cechy, które szczerze będziesz komplementował i nie musisz fiksować się tylko na figurze. Tak, jak nie fiksowałeś się na prawieniu nieszczerych komplementów o jej innych niekorzystnych cechach (nikt nie jest idealny).
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Czuję się z tym źle bo lubię szczerość ale ta szczerosc w moim wydaniu była częstym powodem bólu mojej żony.
Szczerość jest raczej dobra. Może informacja była podana w niezgrabny sposób i źle odebrana, a w konsekwencji powodem bólu. Może Ty też nie odebrałeś przekazu tak, jak ona myślała, że go wysłała. Nie piszesz o źródle problemu - może powiedziała Ci (na swój sposób) dlaczego nie udaje jej się schudnąć, co ją blokuje, a do Ciebie to nie dotarło i dlatego brakuje zrozumienia pomiędzy Wami. Ten brak zrozumienia może być powodem bólu.
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Zanim zacząłem udawać to wiele przykrości żonie sprawilem dcinkami czy niezbyt trafiona motywacja by zadbała o siebie. Uznała że dla mnie liczy się tylko wygląd a ja faktycznie nie mam usprawiedliwienia dla siebie.
Oczywiście, że wygląd się liczy. Dla jednych bardziej, dla innych mniej. Mówienie, że tylko wygląd się liczy to raczej nadużycie. Myślę, że nie wytrzymałbyś w związku tak długo, gdyby tylko wygląd liczył się dla Ciebie.
Viko pisze: 19 maja 2020, 21:45 Korzystaliśmy tez z pomocy terapeuty ale póki co robimy się tylko na wzajem i myślimy o seperacji.
Może zmieńcie terapeutę. Zamiast myśleć o źródłowej przyczynie niemocy zrzucenia nadwagi lub wyjaśnieniu, że niewiele da się z tym zrobić, to zaprzątacie sobie głowę myśleniem o separacji. Odwagi i cierpliwości.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Longines »

Jest taki rodzaj prawdy, który jest chyba moim ulubionym i to jest tzw brutalna prawda. Taka niewygodna, taka która jest, my wiemy że jest i czeka tam za rogiem, i wiemy że w końcu na nas skoczy, ale nie lubimy jej akceptować, myśleć o niej, bo zmuszałoby nas to do porzucenia naszej strefy komofrtu, uświadomienia sobie, że nie świat nie funkcjonuje tak jak nam się zawsze wydawało i przede wszytskim odwalenia pracy nad swoim umyslem i/lub ciałem. Dlaczego brutalna prawda jest moja ulubioną? Bo jest jak zimny prysznic albo wiadro lodowatej wody po saunie. Wzdrygasz się, boisz, kulisz w sobie, a potem jest chwila bardzo nieprzyjemnego odczucia (które trwa krótko i jest o wiele mniej nieprzyjemne niż sobie wyobrażasz), a potem przychodzi orzeźwienie i poczucie mocy- zrobiłem to, wytrzymałem, czuję się super.

A Twoja brutalna prawda jest taka, że nie do końca jesteśmy tymi świetlistymi istotami dla których doczesność, materialność czy cielesność nie ma większego znaczenia. A pierwsze co zwraca naszą uwagę u płci przeciwnej to właśnie jej fizyczność. Tak działa biologia po prostu i jest to instynkt tak silny, że baaaaaaardzo wielu ludziom przysłania całą resztę. Czasami do tego stopnia, że idealizujemy osobę, w której się zakochujemy, przypisujemy jej pozytywne cechy, których nie posiada i postanawiamy ignorować wady, a potem kochamy nie prawdziwego człowieka jakim jest, tylko wyobrażenie o nim/niej. Tymczasem cielesność jest ważna, mamy swoje potrzeby na tym polu i udawanie, że tak nie jest nie prowadzi do niczego dobrego.

Dobrze, że zrobiłeś pierwszy krok, uświadomiłeś sobie istnienie problemu, czegoś co Ci nie pasuje, czegoś czego Ci brakuje.
Najpopularniejszym rozwiązaniem jakie wybiera większość ludzi jest udawanie, że problemu nie ma. Udawanie, że te potrzeby nie istnieją. Ludzie robia tak w obawie przed konfrontacją z samym sobą (jednak jestem bardziej "przyziemny" niż mi się wydawało) i z partnerką ("bo to przykre, bo się wkurzy"). I tak sobie trwają. To może trwać bardzo długo, ale to jest stąpanie po cienkim lodzie. Bo brak, niezaspokojna potrzeba się potrafi bardzo zemścić.

Co teraz? Skoro masz świadomość braku, odkryłeś już że udawanie, że problemu nie ma nie działa.
Warto, żebyś pamiętał o kilku sprawach.

1. Nie oczekuj, że żona będzie miała mega efekty i to szybko. Zajadanie jest takim samym nawykiem jak palenie papierosów czy alkoholizm. Nie jest łatwo to zmienić. Dlatego musisz być wyrozumiały, zwłaszcza że przez długi czas było jak było i zamiataliście problem pod dywan. Żona będzie musiała wyjść że swojej strefy komfortu, a to nie jest łatwe.
2. Zmiana wymaga motywacji. Zetknij w lustro i ogarnij czy sam nie masz braków na tym polu. Sam zacznij dbac o siebie. Zrzuć zbędne kilogtsmy, zacznij ćwiczyć. Na przykład: ściągnij aplikacje do ćwiczeń (pełno tego) i rób jakiś program w czasie kiedy np. siedzicie razem przed telewizorem. To jest swoją drogą ekstra nawyk który warto sobie wyrobić. U mnie przed tv stoi ławeczka ze sztangami i hantlami i przez to cwiczę w zasadzie codiznnie.
W ten sposób możesz osiągnąć kilka pozytywów:
- sam dla siebie będziesz zdrowszy, będziesz mieć lepsze samopoczucie
- możliwe, że żona znajdzienw tym motywację i łatwiej jej będzie zacząć zmiany kiedy nie będzie w tym sama- na silowni też ćwiczy się efektywniej kiedy trening robi się z kimś. Lepsza motywacja.
- odczycie niepewności. Brutalna prawda numer 2. Mało się o tym mówi, ale poczucie bezpieczeństwa i pewności w związku sprawia, że przestajemy być dla siebie atrakcyjni na płaszczyźnie fizycznej. O tym mało się mówi, ale tak jest. To jest ok kiedy masz 60 lat, ale nie w sile wieku, albo w kryzysie wieku średniego. Zrób eksperyment myślowy: wyobraź sobie, że to Ty masz brzucha i się zaniedbałeś, a Twoja żona nagle zaczyna o siebie dbać, cwiczy, biega, pilnuje tego co je i skutecznie dba o swoją atrakcyjność. Jak się z tym czujesz? Niepewnie. Boisz się. To może być imluls do podniesienia tyłka i opuszczenia strefy komfortu. Tak samo może być kiedy Ty sam pokazesz, ze dbasz o swoją atrakcyjność. Ona może poczuć sie niepewnie, bo kobiety nie lubia kiedy w stałym związku partner może być atrakcyjny dla innych kobiet. Niektóre podświadomie lub świadomie przekarmiają i tuczą faceta.
Ten rodzaj motywacji nie jest może początkowo przyjemny, ale bardzo skuteczny.
Poza tym łączy się z poprzednim punktem.. Chcesz, żeby żona sie ruszyła i wzięła do dzieła? Pokaż, że nie jest w tym sama, wciągnij ją w coś co sam już zacząłeś i co już trwa.

I kilka praktycznych spraw:
- w internecie jest mnóstwo diet, przepisów, poradników. Można w kuchni cuda czarować gotując szybko, bardzo smacznie i tanio.
- jeśli Was stać, to obecnie jest sporo firm, które układają diety pod Wasz styl życia, aktywność etc. Np. Podajecie swoje parametry, stan zdrowia, preferncje/ograniczenia w diecie, czas jaki dziennie poświęcić możecie na gotowanie etc. I układają Wam cały program. Sam nie próbowałem, ale kumpel jest tym zachwycony: działa to tak, zetraz w tygodnii dostaje listę produktów które ma kupić na cały tydzień plus menu jakie ma sobie codiznnie przygotować z założeniem, że w kuchni może spędzić np 30 minut dziennie
- liczniki kalorii. Ja gotuję sobie sam, nie jestem na diecie żadnej, ale stosuje licznik kalorii w formie aplikacji. Dziala to bardzo prosto. Każdorazowo jak coś jem/piję, wpisuje to w program (jest nawet skaner kodów kreskowych) i od razu widzę ile dziennego zapotrzebowania pokryłem z uwzględnieniem białek, tłuszczu i cukrów.
Na początku bedziecie w szoku jak łatwo jest np przekroczyć tłuszcze. Ale to fajnie motywuje, podnosi świadomość i wyrabia zdrowsze nawyki.
- wspólne gotowanie z kobietą jest ekstra. Fajny klimat. A jescze jak coś nowego razem porobicie- to może dać super efekry na wielu płaszczyznach.

Ogólnie: strefa komfortu jest dla wielu ludzi badzo niefajnym miejscem. Kobiety baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasaasaaaaarzo zwracają uwagę na kwestie swojej urody i stawiam pół mojej pensji, że Twojej żonie nie jest dobrze i wygodnie z tym, że utyła i nie jest tak atrakcyjna jak kiedyś.
Ale się przyzwyczaiła i niełatwo jest wyjść ze strefy komfortu. Ludzie tkwią w niek latami cierpiąc depresjex załamania etc. Bo wyjście z tego wymaga wysilku, wzięcia odpowiedzialności za swoje życie i malo kogo na to stać.
Ale trztmam za Was kciuki. Ten wysiłek może być początkiem czegoś ekstra i macie szanse na zbudowanie nowej jakości w swoim małżeństwie.
Powodzenia!!!
Viko
Posty: 16
Rejestracja: 19 maja 2020, 14:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Viko »

Dzięki za tak szybką odpowiedź i wskazówki. Żonę pokochalem za wele rzeczy. Też oczywiście chyba jak każdy za wygląd ale przede wszystkim za sposób bycia.

Jej wygląd przejawia się tylko czy może aż brakiem chęci współżycia. I z tego powodu to zona chciała już dwa razy bym sie wyprowadził.
Wstydzę się swoich potrzeb gdyz spotykałem we wspólnocie małżeństwa z otyłością i nie mieli z tym problemu. Dla mnie jest to ważne i dlatego szukam też problemu u siebie. Tz chodziłem indywidualnie do terapeuty zresztą zalecili to mam na wspólnej terapii gdyz oboje pochodzimy z rodzin dysfunkcyjnych.
Co do współżycia to przyznam że mam na nie ochotę po jakimś czasie ale chyba wówczas gdy inne czynniki mają wpływ 😕 . W pozostałych sferach np zainteresowania to bardzo się zgrywamy. Chyba jesteśmy takimi dobrymi przyjaciółmi.
Ukasz

Re: Niechęć do żony

Post autor: Ukasz »

Czy znasz "Pięć języków miłości" G. Chapmana?
krople rosy

Re: Niechęć do żony

Post autor: krople rosy »

Viko może Twoje niezadowolenie wynika z porównywania żony z innymi kobietami? Żyjemy w świecie koncentracji na ciele, zmyslowosci, perfekcyjnosci. To zwykłe miraze odciagajace ludzi od spraw ważnych i wartościowych.
Kobiety z nadwagą też mają to coś a rozkwitają i dbają o siebie jeszcze bardziej gdy się przeglądają w oczach mężczyzn....a mężów szczególnie.
Gasną gdy przestają być obiektem zainteresowania i gdy się w nich nie widzi kobiet.
Pisałam we wcześniejszym poście że są różne grupy motywujące do dbania o powrót do sylwetki. Możesz coś zasugerować żonie. Z taktem i wyczuciem.
Lepiej dziala motywacja pozytywna niż negatywna.
Przynajmniej na niektóre kobiety.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: tata999 »

Viko pisze: 20 maja 2020, 16:48
Wstydzę się swoich potrzeb gdyz spotykałem we wspólnocie małżeństwa z otyłością i nie mieli z tym problemu.
Moim zdaniem potrzeby nie są powodem do wstydu oraz porównywanie się do innych jest szkodliwe.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: Nirwanna »

Longines pisze: 20 maja 2020, 13:37 1. Nie oczekuj, że żona będzie miała mega efekty i to szybko. Zajadanie jest takim samym nawykiem jak palenie papierosów czy alkoholizm. Nie jest łatwo to zmienić. Dlatego musisz być wyrozumiały, zwłaszcza że przez długi czas było jak było i zamiataliście problem pod dywan. Żona będzie musiała wyjść że swojej strefy komfortu, a to nie jest łatwe.
Chcę zasygnalizować, że wg mnie nigdzie nie wybrzmiało, że żona autora wątku ma nawyk zajadania. Może tak być, ale może też być kwestia problemów zdrowotnych, rozjechanej gospodarki hormonalnej, przyrostu wagi związanej ze złym funkcjonowaniem tarczycy, efektów ubocznych pewnych leków... Przyczyny może znać Viko, a może być tak, że trzeba je dopiero zdiagnozować, i dopiero wtedy wdrożyć odpowiednie postępowanie, ewentualnie motywowanie.
Co warto wziąć pod uwagę przed hurtowym doradzaniem pod kątem jedynie zajadania.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: Caliope »

Ja przytyłam po ciąży 6 kg, niby tylko, ale mąż krytykował mój wygląd. Sam nie dbał o siebie, a ja musiałam słuchać docinków i że mam schudnąć. Dostałam nowe życie, bo to niedobór hormonów powodował to, że nie mogłam odzyskać wagi i ciągle mogłam spać. Tylko nic się nie zmieniło, schudłam 9 kg i jestem niewidzialna jako kobieta dla męża. Więc uważam z mojego doświadczenia że cały problem tkwi głębiej niż na powierzchowności. Lepiej samemu zająć się sobą, swoją kondycją, może druga strona zobaczy i też ruszy do przodu. Ja biegam, jeżdżę na wrotkach, zdrowo jem i biorę hormony.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: lustro »

Nie bardzo rozumiem przekonywania, że wygląd zony jest niewazny, drugorzędny, a Viko ma przypomniec sobie, za co pokochał zonę.

Viko przeciez puisze wprost, że żone kocha. A jej aktualny wygląd powoduje w nim brak pociagu fizycznego, co go z reszta niepokoi i boli.
Wiec moze, zamiast go przekonywac, że ma zapomniec że jest facetem, a co za tym idzie - wzrokowcem, że jego potrzeby sa płytkie i pewnie niedojrzałe...lepiej zastanowic się, co mozna zrobić, żeby był "wilk syty i owca cała".
Facet to facet - kobiety często (niestety) i z zadziwiającą łatwością, zapominają o tym zapuszczając się.

Sama przezyłam cos podobnego - po chyba 3 ciązy przytyłam. Nie jakoś bardzo, ale jednak...i moj mąż niby nic, ale jednak jakoś mniej zdecydowanie mnie zauwazał. Nie wiedziałam, co jest grane, bo on sie tłumaczył zmeczeniem itp. Aż, w sumie nie wiem dlaczego, schudłam...i okazałao sie, że im mnie mniej, tym wiecej zainteresowania ze strony męża.
Nie przyszło mi to do głowy wczesniej, ale pamietam, że wtedy sie wziełam co nie co za siebie, bo przeciez mi zalezało na uwadze męża.

Nie wiem, jak powiedziec delikatnie zonie, że to z powodu jej tuszy. Moze lepiej samemu zacząc np ćwiczyc i zachęcic zone? Zaproponowac zmiane diety...powiedziec, że trzeba zacząć dbac o siebie...wspolnie...bo kondycja, libido...?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: lustro »

I jeszcze jedno słowo - nie spotkałam nigdy faceta, który związał by sie z kobietą, która sie mu nie podoba, a wrecz go odstręcza.

I mam pytanie do doradzających - ktos z was wypracował sobie pociąg do współmałzonka, pomimo niechęci, którą wzbudza w nim fizycznośc drugiej osoby?
Sama chętnie posłucham doświadczonych.
Viko
Posty: 16
Rejestracja: 19 maja 2020, 14:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Viko »

Dzięki wszystkim za rady. Bardzo mądre i ciekawe wszystkie i nie uważam by się wylkuczaly sle trochę dopowiem .
Jeśli chodzi o kondycję to bardzo o nią dbałem i teraz rowniez na nowo po zmianie pracy na siedzącą bo troszkę sie przytylo. Żonę motywuje to tylko czasem i na krotko i kończy się zakwasami z ale tez to doceniam. Raczej wszystkie inne propozycje sportu sa odbierane jako brak akceptacji z mojej strony. za dużo było z mojej strony aluzji w przeszłości by przyjęła to z uśmiechem. Póki co chodzimy razem na spacery, czasem rowery.
Na pewno zona zajada w stresie ale też dla przyjemności w nocy co przyznam zawsze mnie dołuje. Ale nawet argumenty zdrowotne z mojej strony to atak. Gdy czyni to jej siostra jest ok więc jest to chyba dowód na to ze raczej nie ma ochoty dbać o siebie dla mnie.
Przyznaje ze porównuje żonę do siostry bo obie były z nadwagą lecz młodsza się wzięła za siebie. Jest bardziej wymagająca.
A ja chyba tego oczekiwałem od zony ze będzie dbac o siebie dla mnie. Z tego powodu nie zabiegam juz tyle o siebie jak kiedyś. A chęci są. I koło się zamyka.
Byłem nawet z nią raz na diecie Dąbrowskiej, choć trochę sciemnialem 😊.
Chyba mniedzy nami podobnie jak para w filmie " odwazni" a i tworze dla siebie też taki plan naprawczy 40 dniowy.
Tyle ze u mnie nie ma tyle chęci naprawy związku. Bo brak pociągu fizycznego. Chce tylko wrócić do tego co było,by chyba móc w cierpieniu znosić moje pragnienia. Bo wyjścia nie widzę. Jak powiem żonie znow o swoich pragnieniach to sprawie jej przykrość. Choć już o nich wie. Jednak po czasie znow mi zaufa jesli nic nie będę mowil o swoich pragnieniach i cicho je znosił. Zatem póki co moje motywacje są religijne. A chciałbym by były też inne. Zatem między nami jest ten stan krytyczny ze zona wie o moich pragnieniach i to ja boli. Chciała by uwierzyć że kocham ja za coś więcej ale chyba też za jej ciało takie jakie jest. Chyba myśli ze nie jestem w stanie tego zmienić i już mi nie zaufa. A ja sam sobie też nie ufam. Bo był czas ze wiele miesięcy żadnej aluzji a potem gdzieś się wymcknelo. Aż za dużo sobie powiedzieliśmy i już teraz powiedziała że czasu potrzebuje. Dzięki z tyle podpowiedzi i chętnie poczytam więcej rad.
krople rosy

Re: Niechęć do żony

Post autor: krople rosy »

Zrzucić żonie 25 kg nie będzie łatwo. Ona wie o tym. Dlatego też być może zajada swój dyskomfort z tym związany. I koło się zamyka. Potrzeba tytanicznej pracy, samozaparcia, dyscypliny i wytrwałości by zacząć drogę po lepszą sylwetkę.
Na ten czas Twoja żona nie jest gotowa ten wysiłek podjąć a frustracja z Twojej i jej strony będzie rosła.
I nie będzie to zmierzalo do niczego dobrego.
ODPOWIEDZ