Longines odpiszę Ci wieczorem, dzień mam całkiem zajęty, a nie chciałabym po łepkach.
Niechęć do żony
Moderator: Moderatorzy
Re: Niechęć do żony
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niechęć do żony
Sądzę ze niektórzy podobne problemy przeżywali lecz byc może są lub byli po tej drugiej stronie. Daje się to odczuć ale wprost nie będę cytował bo to nie o to chodzi w tum temacie. Dziekuje wszystkim za rady. O ocenie pisałem choć nie dotarło więc chyba czas na przemyslenia i podsumowania które chyba zresztą były
Re: Niechęć do żony
Viko proponuję od początku przeczytać swój wątek i wziąć dla siebie to co jest zgodne z Tobą i Twoją sytuacją. Uważam że sporo tu dobrych treści.
Gotowych recept nie znajdzie się nigdzie ale zawsze można zrobić to na co ma się wpływ.
Gotowych recept nie znajdzie się nigdzie ale zawsze można zrobić to na co ma się wpływ.
Re: Niechęć do żony
Marylko
Trudno jest mi zgodzic się z twoim " sposobem terapii" jaki od początku przejawiasz w stosunku do Viko.
Mogę zrozumiec, ze tak wlasnie postrzegasz plec przeciwną, bo kazdy z nas ma jakies osobiste "filtry". Ale czy nie dość juz takich zapędów?
Tym bardziej, ze Viko po raz kolejny powtarza, ze to nie tak, jak mówisz.
Zarzucasz mnie i innym, majacym twoim zdanien inny stosunek do problemu Viko, ze poklepujemy go po plecach i nie czytamy ze zrozumieniem jego slow. Skad takie przekonanie?
Popatrz - ile praktycznych calkiem rad padlo właśnie od tych użytkowników?
Ile popartych wlasnym doświadczeniem, ile popartych nakierowaniem na Boga?
Sama radzilam mu przekierowanie swojej uwagi na zalety żony. Stymulowanie jej do zmian wyrażeniem dostrzezenia w niej piękna na co dzień, w komplementowaniu.
I powierzanie swoich problemow Bogu, oddanie Mu ich, a co za tym idzie i siebie, w Jego ręce - "pakowanie prezentu".
A to tylko ja. Popatrz ile cennych rad padlo od innych.
Dlaczego tego nie chcesz zauwazyc?
I skad twoje przekonanie, ze tylko Ty masz racje, skoro Viko tyle razy mowi, ze ceni twoje zdanie, ale się mylisz?
Kazdy myślę, chce byc zrozumiany. A zrozumienie problemu Viko nie jest az tak trudne.
Trudne może być wyjście z niego. Co nie znaczy, ze niemozliwe.
Wszyscy doczytaliśmy, ze Viko przyszedl tu z problemem w sobie, który go bardzo martwi i niepokoi i który chce zmienić.
Ty postanowiłaś wyciagnac na niego "bicz boży". Ale czy to jedyny sposób? I czy wlasciwy?
Nikt nie poklepuje Viko po plecach.
Poklepywaniem bylo by - rozumiem cie, tak w zyciu bywa i co poradzisz, rob tak dalej.
Czy ktokolwiek tak napisal?
Wspomnialam wypowiedz Szustaka i napisalam, ze to męski wątek, bo mam wrazenie, ze Szustak jako facet, majacy podobną konstrukcje, potrafi zrozumieć i wie jak z tego sie trudno wychodzi.
Jest praktykiem i facetem.
Dlatego pytalam tu o rady osób majacych podobne doswiadczenia do Viko.
Viko dostal tu kilka sugestii, wskazówek, spojrzeń na problem z roznych stron.
Pozwolmy mu ochłonąć. Dajmy czas na wprowadzanie stopniowe zmian. Refleksje i dzialanie...
I otwieranie się tu bez napastliwosci ze strony forum.
Wszyscy mu szczerze kibicujemy. I jesteśmy tu po to, zeby sluzyc mu swoim wsparciem i zyczliwym wysłuchaniem, w drodze ku dobrym zmianom.
Trudno jest mi zgodzic się z twoim " sposobem terapii" jaki od początku przejawiasz w stosunku do Viko.
Mogę zrozumiec, ze tak wlasnie postrzegasz plec przeciwną, bo kazdy z nas ma jakies osobiste "filtry". Ale czy nie dość juz takich zapędów?
Tym bardziej, ze Viko po raz kolejny powtarza, ze to nie tak, jak mówisz.
Zarzucasz mnie i innym, majacym twoim zdanien inny stosunek do problemu Viko, ze poklepujemy go po plecach i nie czytamy ze zrozumieniem jego slow. Skad takie przekonanie?
Popatrz - ile praktycznych calkiem rad padlo właśnie od tych użytkowników?
Ile popartych wlasnym doświadczeniem, ile popartych nakierowaniem na Boga?
Sama radzilam mu przekierowanie swojej uwagi na zalety żony. Stymulowanie jej do zmian wyrażeniem dostrzezenia w niej piękna na co dzień, w komplementowaniu.
I powierzanie swoich problemow Bogu, oddanie Mu ich, a co za tym idzie i siebie, w Jego ręce - "pakowanie prezentu".
A to tylko ja. Popatrz ile cennych rad padlo od innych.
Dlaczego tego nie chcesz zauwazyc?
I skad twoje przekonanie, ze tylko Ty masz racje, skoro Viko tyle razy mowi, ze ceni twoje zdanie, ale się mylisz?
Kazdy myślę, chce byc zrozumiany. A zrozumienie problemu Viko nie jest az tak trudne.
Trudne może być wyjście z niego. Co nie znaczy, ze niemozliwe.
Wszyscy doczytaliśmy, ze Viko przyszedl tu z problemem w sobie, który go bardzo martwi i niepokoi i który chce zmienić.
Ty postanowiłaś wyciagnac na niego "bicz boży". Ale czy to jedyny sposób? I czy wlasciwy?
Nikt nie poklepuje Viko po plecach.
Poklepywaniem bylo by - rozumiem cie, tak w zyciu bywa i co poradzisz, rob tak dalej.
Czy ktokolwiek tak napisal?
Wspomnialam wypowiedz Szustaka i napisalam, ze to męski wątek, bo mam wrazenie, ze Szustak jako facet, majacy podobną konstrukcje, potrafi zrozumieć i wie jak z tego sie trudno wychodzi.
Jest praktykiem i facetem.
Dlatego pytalam tu o rady osób majacych podobne doswiadczenia do Viko.
Viko dostal tu kilka sugestii, wskazówek, spojrzeń na problem z roznych stron.
Pozwolmy mu ochłonąć. Dajmy czas na wprowadzanie stopniowe zmian. Refleksje i dzialanie...
I otwieranie się tu bez napastliwosci ze strony forum.
Wszyscy mu szczerze kibicujemy. I jesteśmy tu po to, zeby sluzyc mu swoim wsparciem i zyczliwym wysłuchaniem, w drodze ku dobrym zmianom.
Re: Niechęć do żony
Cześć Viko, chciałbym zapytać, bo już parę stron jest wypisanych w Twoim wątku, czy otrzymałeś to po co tu przyszedłeś?Viko pisze: ↑19 maja 2020, 21:45żona urodziła pięć lat temu i do dziś ma nadwagę 25 kg. I ze wstydem przyznaje że z tego powodu nie odczuwam pociagu do żony. Na tej płaszczyźnie mamy konflikt. Żona chyba słusznie ma pretensje do mnie ze jej nie akceptuje. Ja natomiast wiem że ja kocham i okazuje to pomagajac jej w jej pracy zawodowej jak i w domowych obowiązkach, przynosząc tez kwiaty itp. Trudno mi natomiast okazywać czułość i zaloty gdyz to wszystko gdzieś odeszło.
Viko czujesz się winny z powodu pojawiających się myśli kiedy patrzysz na żonę, bo Jej obecny wygląd nie wzbudza w Tobie oczekiwanych emocji ?
Gdybyś miał określić potrzebę która w Tobie nie jest realizowana w kontekście obecnej relacji z żoną jakbyś ją nazwał?
Inaczej czego Tobie potrzeba by pojawiły się wcześniejsze uczucia, emocje?
I ewentualnie gdzie było źródło tego pociągu do żony ,tzn. jaka spełniona potrzeba w Tobie powodowała pociąg do żony?
Viko widzę tęsknotę za podobnym sposobem percepcji jak w ww przykładzie, tylko wiesz to byli Oni, wg "Porozumienia bez przemocy" Rosenberga, porównanie jest formą oceny, a ta może byc formą przemocy.
Co porównanie wnosi, chyba że do siebie samego kiedyś i dzisiaj, wtedy ewentualnie można zobaczyć czy stajesz się taki jaki chciałbyś być, czy nie?
Rozumiem że widząc małżeństwa z podobnymi cechami fizycznymi chciałbyś mieć taką percepcję (widzieć tak żonę) jak oni?
Piszesz że jest to dla Ciebie ważne, doceniam to że szukasz problemu w sobie, odczytuje to jako poczucie odpowiedzialności i troski o relację z żoną, mocno Ci kibicuję, oby Wasza relacja stała się wzajemnym obdarowaniem z serca i sposobem na budowanie satysfakcjonującej Was oboje więzi.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Niechęć do żony
Marylko, z czego TY mi właściwie robisz zarzut? Przecież nie napisałam, że Viko ma bezwstydnie kontemplować kobiece atuty a ma dostrzec piękno człowieka i oddać chwałę Bogu. Kto w taki sposób stworzył kobietę i mężczyznę? Sam Bóg. Po co to zrobił? By przed tym pięknym uciekać? zohydzać je sobie? PO drugie Viko nie pisał, że widzi nagie kobiety z odsłonietym dekoltem i posladkami tylko obserwuje je i widzi, że są ładne i zadbane. Z żalem głosno stwierdza, że chciałby by i jego żona chciałaby tak zadbać o siebie i wtedy czułby, że i jej na sobie zależy i na nim- mężu- dla którego jak najdłużej chciałaby zachować młodość i kobiecy wdzięk.
Nie widzę nic złego w takim pragnieniu. Kobiety też mają swoje oczekiwania co do mężczyzn/mężów.
Czy idą Twoim tokiem myslenia , gdyby hipotetycznie podeszła do niego i do jego żony pani miłej aparycji zapytać o godzinę to powinien szybko zwrócić wzrok na samochody i dzieci ? a może oddalić się?
Gdyby tak reagował mój mąż czułabym się jak zakompleksiona i słaba kobieta upatrująca w innych kobietach zagrożenie. I pomyślałabym, jak słaby musi być mój mąż i jak bardzo panują nad nim zwierzęce instynkty. Jak zyję, nie spotkałam takich mężczyzn, którzy by tak reagowali.
Chrystus ani nie uciekł ani nie odwrócił wzroku od ewangelicznej prostytutki. Zobaczył w niej człowieka czyli całość. Nie wyrwał z kontekstu jej ciała i nie wystraszył się. Takiego czystego spojrzenia i podejścia potrzeba nam ludziom.
Ludzkie instynkty i odruchy trzeba konwertować na czysty sposób patrzenia i myślenie, i jest to ,nie ukrywam, pewien wysiłek z którym będziemy mierzyć się do końca zycia wbrew temu, co piszesz, że teraz Viko jest słaby więc musi sobie ,,wydłubać''oczy.
I odsyłam do tego fragmentu:
Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o tę przypowieść. Odpowiedział im: «I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka, i zostaje wydalone na zewnątrz». Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. I mówił dalej: "Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym".
Uporządkować zawsze trzeba nasze wnętrze a nie ,,wydłubywać'' sobie oko.
Re: Niechęć do żony
MaryM, a gdzie Ty to wszystko wyczytałaś??? Mam wrażenie, że chyba inny wątek czytamy
I znów:
Viko pisał o wielu próbach zrzucania wagi podejmowanych przez żonę na przestrzeni bardzo wielu lat:
I tutaj pojawia się pytanie - czy dieta została podjęta po jakichkolwiek badaniach albo konsultacji z jakimś specjalistą ? Jeśli nie, obawiam się, że efekty nie będą satysfakcjonujące dla żadnej strony.
I znów:
Ja poniższy wpis rozumiem jednak nieco inaczej:
A może to jednak nie lenistwo? Nie wiemy po jakim wysiłku pojawiały się zakwasy, więc ja nie odważyłabym się tak radykalnie kogokolwiek oceniać.Viko pisze: ↑21 maja 2020, 15:32
Jeśli chodzi o kondycję to bardzo o nią dbałem i teraz rowniez na nowo po zmianie pracy na siedzącą bo troszkę sie przytylo. Żonę motywuje to tylko czasem i na krotko i kończy się zakwasami z ale tez to doceniam. Raczej wszystkie inne propozycje sportu sa odbierane jako brak akceptacji z mojej strony. za dużo było z mojej strony aluzji w przeszłości by przyjęła to z uśmiechem. Póki co chodzimy razem na spacery, czasem rowery.
Padały ze strony bardzo wielu osób pytania i sugestie odnośnie powyższego. Wszystkie te pytania zostały przez autora wątku , nazywając rzecz po imieniu, zignorowane.MaryM pisze: ↑30 maja 2020, 20:11J Czy żona jest dzieckiem, czy dorosła kobietą? Czy jest świadoma skutków swojego postępowania (zdrowotnych, emocjonalnych?) czy w dobie internetu mogłaby podjąć konsultacje ze specjalistą? Czy żona naprawdę dobrze czuje się w swojej skórze? Dlaczego tak reaguje na krytykę męża - może mało subtelną, zbyt często powtarzaną, ale chyba nie chamską? Daleka jestem od obwiniania autora. nie usprawiedliwiamy innych nałogów a ten jest „ bezpieczny”? Jeśli żona ma problemy zdrowotne, to nic nie usprawiedliwia braku diagnozy.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Niechęć do żony
Nie chciałam nikogo postem urazić i bardzo trzymak kciuki za autora postu i jego żonę. Ale użyte przez autora słowa: Żona chyba słusznie ma pretensje do mnie ze jej nie akceptuję = chce, żebyś mnie akceptował. Zapraszanie do wspólnej aktywności uważam za jakąś formę wsparcia. Nieudolna- bo jakakolwiek nie może być ta aktywność gdy kobieta wazy ponad 80 kg - tak sobie liczę). Autor nie przedstawił się jako triathlonista, wiec uznałam że wysiłek nie jest wyczynowy a normy wysiłkowe dla każdego wieku również są - można łatwo je sprawdzić. Niestety sama przeszłam zaburzenia odżywiania w wieku nastu lat i znam najczęstszy mechanizm perfekcyjnie. Ale to nie wątek dla dietetyków. Może dlatego nazywam niewygodnie pewne rzeczy, ale absolutnie nie chcę nikogo urazić. A brak wizyty u lekarza (autor napisałby coś o chorej tarczycy, haschimoto itp.) jest również swoistym sabotażem. Z wątku wynika, że żona autora zainteresowała się procesem odchudzania siostry. To pozwala mi domniemywać, że chciałaby coś zmienić.Lawendowa pisze: ↑31 maja 2020, 21:40 MaryM, a gdzie Ty to wszystko wyczytałaś??? Mam wrażenie, że chyba inny wątek czytamyViko pisał o wielu próbach zrzucania wagi podejmowanych przez żonę na przestrzeni bardzo wielu lat:I tutaj pojawia się pytanie - czy dieta została podjęta po jakichkolwiek badaniach albo konsultacji z jakimś specjalistą ? Jeśli nie, obawiam się, że efekty nie będą satysfakcjonujące dla żadnej strony.
I znów:Ja poniższy wpis rozumiem jednak nieco inaczej:A może to jednak nie lenistwo? Nie wiemy po jakim wysiłku pojawiały się zakwasy, więc ja nie odważyłabym się tak radykalnie kogokolwiek oceniać.Viko pisze: ↑21 maja 2020, 15:32
Jeśli chodzi o kondycję to bardzo o nią dbałem i teraz rowniez na nowo po zmianie pracy na siedzącą bo troszkę sie przytylo. Żonę motywuje to tylko czasem i na krotko i kończy się zakwasami z ale tez to doceniam. Raczej wszystkie inne propozycje sportu sa odbierane jako brak akceptacji z mojej strony. za dużo było z mojej strony aluzji w przeszłości by przyjęła to z uśmiechem. Póki co chodzimy razem na spacery, czasem rowery.
Autor napisał "Raczej wszystkie inne propozycje sportu są odbierane jako brak akceptacji z mojej strony." - do nieobciążających ćwiczeń na macie, wzmacniających mięśnie i odciążających stawy nie potrzeba wiele czasu ale można się lekko spocić. Część z nich wykonują osoby niepełnosprawne. Nie wiem, co oprócz lenistwa i traumy może powstrzymać młodą jeszcze kobietę od działania. Depresja? Diety wyniszczające wybierają osoby oczekujące szybkich efektów bez nadmiaru wysiłku, także związanego z cierpliwością czekania na efekt zbilansowanej diety. Jest mi strasznie żal autora i jego małżonki, bo ich problem można przeciąć jak węzeł gordyjski, jeżeli każde zrobi krok w tył. Nie sądzę, by obydwoje to zrobili. Z prostej przyczyny - obwinianie małżonka o nieakceptację (gdy ona częsciowo jest faktem, bo nie byłoby wątku) i odłączenie emocjonalne jest łatwiejsze niż przejście pewnej drogi. I nie bardzo widzę te porównania - innym małżonkom z problemem nadwagi się układa wiec można. Są ludzie z duża elastycznością, którzy widzą mniejszego/większego małżonka bardzo atrakcyjnym seksualnie. Nie postanawiają, że tak będzie, nie czytają książek o akceptacji nie zanurzają się w duchowość. Po prostu się sobie podobają w tym aspekcie i seksu chcą. A inni -także zdrowi - dużej elastyczności nie mają. Autor już zaczął porównywać, punktować, był rozżalony. Zapomni o tym przy kolejnych kg żony? Z Bożą pomocą tak. Po ludzku - no nie wiem. Bardzo chcę, aby bohaterom się udało bo dzieli ich od szczęścia tak niewiele w porównaniu z paskudnymi sytuacjami, których tutaj często doświadczamy - są kowalscy, upokorzenia, nękania...A tu tego bagażu nie ma. Ale byłaby potrzebna terapia. Przeczytałam wyżej, ze watek otworzył autor, a możemy nieopatrznie dojść do przekonania, że problem ma żona. Niestety obydwoje mają. Są w tym razem. Przepraszam z serca, gdy ktoś poczuje się urażony.
Re: Niechęć do żony
Po co w tym wątku dygresje i wycieczki osobiste? Moim zdaniem w wielu wypowiedziach robione są z igły widły.
Re: Niechęć do żony
Słuszna racja.
Posty nie odnoszące się bezpośrednio do autora wątku zostały przeniesione do wątku Pomocowość forum: viewtopic.php?f=20&t=1167&start=240#p248537
Posty nie odnoszące się bezpośrednio do autora wątku zostały przeniesione do wątku Pomocowość forum: viewtopic.php?f=20&t=1167&start=240#p248537
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niechęć do żony
Cześć Viko, jak sobie radzisz?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Niechęć do żony
Viko
Po tym calym zamieszaniu na wątku... Jestes tu jeszcze?
Co u Ciebie?
Po tym calym zamieszaniu na wątku... Jestes tu jeszcze?
Co u Ciebie?
Re: Niechęć do żony
Witam po czasie. Poki co udało mi się dojsc z zona do relacji jakie nas laczyly zanim zona chciała odejść. Tz zona na nowo mi zaufala i chce być ze mną. Ja staram się stosowac i uczyc jej jezyka miłości choć wiem że to proces. .Ze strony emocjonalnej dużo się nie zmieniło tz nadal nie mam ochoty na inicjowanie zblizeń choc bywają z inicjatywy żony. Wiem ze zona ma chec schudnąć lecz raczej jej stan tylko się pogarsza tz skarży się na bóle kolan i dziwnie oddycha w nocy. Delikatnie sugeruje jej wizytę i może w czasie urlopu wakacyjnego się uda. Poza tym jest ok. Mam siły i motywację dzięki wam . Czytam , modlę się i od jutra wracam na terapie. Proszę o dalsze wsparcie modlitewne i praktyczne
Re: Niechęć do żony
Vico, niech Duch Święty Cię prowadzi
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II