Renegate,renegate pisze: ↑08 sie 2020, 12:34 Bławatku, czyli mąż nie tyle nie chce, aby te pieniądze przelewane były na Twoje konto, co nie rozumie, dlaczego musi wyrazić na to zgodę? Czy może jednak uważa, że poprzednia forma, gdy on dostawał pieniądze, a potem przelewał je Tobie powinna pozostać niezmieniona? To dwie różne sytuacje... Jeśli to ta druga, to chyba jednak wchodzić może kwestia utrzymania kontroli jakiegoś rodzaju.
O opiece pisałam nie tyle, jako o doprowadzeniu do tego, bo sądząc po tym, jak Twój mąż w małym stopniu uczestniczy w życiu Waszego dziecka, to by wcale chętny nie był. I to potwierdziłaś ponownie w swoim komentarzu. Chodzi raczej o sposób na dotarcie do niego, że przecież możecie zamienić się rolami... Tak, aby była szansa, że w obawie przed koniecznością przejęcia obowiązków, jednak zauważył i docenił Twoją rolę w wychowaniu dziecka. I być może choć trochę bardziej włączał się w zajmowanie się dzieckiem, nie robił blokad finansowych, aby udało się zacząć ustalać wcześniej czas kontaktów z dzieckiem. ...
Bławatku, nie możesz ulec manipulacjom, dać się zastraszyć mężowi. Cokolwiek zrobisz, wiesz, że Twój mąż dąży do rozwodu. Straszenie praniem brudów pojawia się tam, gdzie współmałżonek wie, że ma silny wpływ na drugą osobę. To jest liczenie, na uległość drugiej osoby, która zrobi wszystko, byle nie było konfliktu, byle zadowolić współmałżonka, byle nie zepsuć relacji do końca, a zatem szansy na powrót. Wywieranie presji na drugą stronę przez osobę, która chce się rozwieść takimi działaniami, nie ma na celu naprawy niczego, tylko osiągnięcia celu w łatwy sposób.
Uległość kogoś, kto nie godzi się na rozwód, nie wpłynie na zamianę zdania strony dążącej do niego. To tylko ułatwienie do zostania szybciej "wolnym z odzysku"...
Akapit pierwszy - chyba jest w tym dużo prawdy, że chciałby jakaś kontrolę mieć lub ewentualnie przed sądem pokazać, że przecież sumiennie przelewał pieniądze. (Ciągle jednak jego interes własny). Ostatnio znów tłumaczyłam mu, że nie sprawuje opieki całościowej nad synem bo przecież widuje się z synem rzadko - wyprowadził się, odseparował od nas, wszystko zrobił dobrowolnie. Dostałam pismo z MOPSu, że ze względu na skomplikowaną sprawę potrzebują więcej czasu na zorientowanie się kto z nas rzeczywiście sprawuje opiekę nad dzieckiem - prawdopodobnie po raz pierwszy będę mieć kontakt osobisty z MOPSem a na studiach wahałam się czy nie iść w kierunku pracy właśnie w MOPSIE, bo zawsze chciałam pomagać innym.
Akapit drugi - mój mąż nigdy nie doceniał mojego zaangażowania w pracę w domu, opiekę nad dzieckiem, ani tego że rezygnowałam z czasu dla siebie aby on mógł mieć czas na swoje pasje, więc teraz tym bardziej nie liczę, że doceniłby, że tyle robię dla naszego dziecka - czas nauki zdalnej pokazał, jak był zainteresowany pomocą czy docenieniem mojego wkładu w naukę (nawet za super świadectwo syna nie usłyszałam z jego ust słowa dziękuję). O ironio - zazwyczaj słyszałam od męża, że on małym dzieckiem zająć się nie umie i dopiero jak syn podrośnie to wtedy będzie z nim więcej czasu spędzał, a teraz gdy syn go najbardziej potrzebuje aby nauczyć się bycia mężczyzną to ojciec go odtrącił i czasu nie ma. Zauważyłam, że syn coraz mniej tęskni za ojcem, pyta o niego czy chce z nim spędzać czas. A ja już nie mam siły walczyć i o lepsze kontakty zabiegać. Może mąż się kiedyś zreflektuje, że przepaścil coś bardzo ważnego w swoim życiu.
Akapit trzeci - niestety muszę nauczyć się nie ulegać manipulacjom ze strony męża, a niestety tyle lat byłam im poddawana, że jest to trudne. Nigdy nie byłam za rozwodami i jeśli muszę walczyć to trudno, będziemy przy obcych prać brudy, ale w tym zwariowanym świecie gdy różne wartości, w tym katolickie, są deptane, znieważane może naszym zadaniem jest dać świadectwo prawdzie.