Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Paprotka »

Myślę ,że moje wypowiedzi były błędnie zinterpretowane ale rozumiem ,że często identyfikujemy się z różnymi historiami. Świadomie nie piszę teraz na temat dojrzałości i egoizmu ,bo inne zdanie ma na ten temat porzucona kobieta ,która wierzy w moc sakramentu i nie chce być najzwyczajniej sama a inne np psycholog ,czy osoby niewierzące.
Jolanto kilka dni temu zadałaś pytania na które musiałabym powiedzieć nie wiem. Uważam co już wcześniej pisałam ,że mój związek jest ważny z punktu widzenia formalnego. Mam swoje zdanie na temat badania ewentualnej nieważności i motywów z tym związanych.
Ruto też uważam ,że rozważania na temat tego ,czy ślub powinien być zawarty ,czy nie nie jest laickie. To nie ma nic wspólnego z tym ,czy sakrament jest ważny w naszym rozeznaniu. Argument ,że ludzie dojrzewają razem, tak, tak może być i potem związki się rozpadają. Znam 2 przypadku kiedy kobiety zostawiły męża rok po ślubie. Nie kochały mężów ale uważały ,że ich powinnością jest ślub, dzieci, dom. Uważały się za dojrzałe ,bo przecież robiły "dorosłe" rzeczy. Jedna z nich wyjechała podróżować i jej obecne życie i partner odbiegają całkowicie od tego co robiła. Druga poznała w trakcie małżeństwa kogoś innego. Małżeństwa moim zdaniem są ważne, bo brak miłości wobec małżonka nie jest pretekstem do stwierdzenia nieważności ale ,czy do tych ślubów powinno dojść ? Obie kobiety młode, związki wieloletnie, tradycyjne , katolickie rodziny. Robiły to co uważały za słuszne ale ,czy to jest podstawa do zawarcia sakramentu?
Podobnie było ze mną. Mój mąż uważał ,że tak należy zrobić a ja tego oczekiwałam. Gdyby wtedy był na tyle dojrzały i samodzielny może nie żył by tak ja my uważamy ,że się powinno ale ja mogłam spotkać kogoś z kim byłabym szczęśliwa tak jak ja tego chciałam. Inna sprawa ,że moim zdaniem dostawałam znaki ,żeby przynajmniej się wstrzymać z decyzjami ale ignorowałam je.
Co do ponownego zawarcia sakramentu gdy są przesłanki o jego nieważności. Nie znam przypadku ,żeby ludzie to rozważali w trakcie trwania związku. Zazwyczaj następuje to po rozstaniu kiedy na horyzoncie jest inna osoba. Poza tym nieważność stwierdza sąd biskupi i też nie idzie się tam celem tylko zbadania swoich podejrzeń. Czesto są to bardzo trudne rozprawy. Może i trudniejsze niż cywilne więc pomysł pewnie i dobry ale myślę ,że utopijny.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: vertigo »

Ruta pisze: 05 paź 2020, 13:58
vertigo pisze: 05 paź 2020, 12:12 Dlaczego laickie? Decyzja o zawarciu małżeństwa sakramentalnego wymaga rozeznania, uważam, że o wiele poważniejszego, niż
"świeckiego". Po to Kościół podaje kryteria, które z góry wykluczają jego zawarcie. Do tej pory skupiały się one głównie na
wadach ze strony formalnej, mniej na stronie osobowościowej narzeczonych, ich motywów do zawarcia sakramentu. (...)
I dlatego mimo Twojego sprzeciwu uważam, że są małżeństwa, które nie powinny być zawarte. Z błędnej praktyki. Są sakramentalne, ale z litery.
(...)
Na koniec dodam, że kto czytał świetną książkę "Integracja emocjonalna - jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać"
Anny A. Terruwei Conrada W. Baarsa, to dowie się, że Kościoł Katolicki w Holandii uznał niedojrzałość emocjonalną za
przeszkodę do zawarcia małżeństwa. Autorzy dodają od siebie znamienne zdanie: "Należałoby się zastanowić, czy wyrażenie zgody
na zawarcie małżeństwa przez osobę cierpiącą na zespół niezaspokojenia emocjonalnego może być uważane za akt w pełni świadomy i odpowiedzialny".
Laickie dlatego, że sakrament, to sakrament. Jeśli z litery małżeństwo sakramentalne jest ważne, staraniem małżonków i współpracą z Łaską można w każdej chwili ten sakrament wypełnić...albo takich starań zaniechać i zaprzestać wypełniania. Mówiąc, że jakieś ważne małżeństwo nie powinno zostać zawarte, mimo ważności sakramentu, godzimy jakoś w moim odczuciu w wiarę w moc sakramentu, możliwość Łaski, i wszelkie dobro jakie ze sobą niesie sakrament. To laickie.
Chodzi o to, co można było zrobić wcześniej, bo nie każda poważna relacja musi zakończyć się małżeństwem. Takiej zasady
nie ma. Znam przypadek z mojej parafii, że na etapie przygotowań do małżeństwa para narzeczonych po rozmowach w przyparafialnej poradni rodzinnej z osobą świecką i księdzem rozeznali, że jednak nie przystąpią do sakramentu. Nie wiem, czy w ogóle się rozstali, czy popracowali nad sobą i swoją relacją i dopiero wtedy przystąpili do sakramentu, ale to jest dojrzała decyzja na tym etapie. Nie sądzę, że był to jednostkowy przypadek w historii. Dobrze poprowadzone kursy przedmałżeńskie, które nie skupiają się jedynie na informacji o badaniu śluzu, rozmowy w poradni dają szansę na pogłębioną refleksję. Mam nadzieję, że to przeszłość, ale były też kursy weekendowe, jedynie by "dostać papierek" o ukończeniu, które cieszyły się wielką popularnością. My z żoną nie byliśmy na żadnym kursie, bo był to czas, gdy ukończenie katechizacji na poziomie szkoły średniej, było ekwiwalentem kursu. Ile więc par - z ręką na sercu - zrobiło samo z siebie refleksję, czy ich relacja ma racjonalne podstawy do małżeństwa? Tradycja mówi, że w pewnym momencie trzeba się pobrać, więc pobierajmy się. Przecież wesele już opłacone, suknia kupiona, itp. itd.

Kościół wreszcie zauważył problem, stąd wprowadzone Dekretem zmiany i nowy poszerzony protokół do rozmowy kanoniczej z narzeczonymi.

Jednym z takich, wg mnie fundamentalnych pytań, na które odpowiada się pod przysięgą jest:

Czy u drugiej strony dostrzega się jakieś zachowania i cechy, które niepokoją i rodzą obawy o powodzenie małżeństwa?

To może być ostatni moment, by mocno zapaliła się "czerwona lampka" i można było coś z tą często trafną intuicją zrobić. A nie zagłuszyć ten swój głos wewnętrzny myśleniem typu "No tak, trochę pije, ogląda porno, ale który mężczyzna nie pije, czy nie ogląda nagich panienek. Po ślubie na pewno zmieni się, przecież tak mocno go kocham, że moja miłość to sprawi. Ja mu dam wszystko".

Jak do tego szczerze odpowie się jeszcze na takie:

Czy ktoś spośród osób bliskich poważnie odradzał zawarcie tego małżeństwa? Kto i z jakiego powodu?

Czy narzeczeni nie nadużywają alkoholu, używają narkotyków lub innych środków odurzających?
Czy nie mają innych nałogów (np. hazard)?


to sytuacja startowa narzeczonych może nabrać zupełnie wydźwięku. Nie znaczy to, że są z góry skazani na rozstanie, może tak,
może nie, ale jest szansa, że coś z tym zostanie zrobione. Kiedyś takich pytań na etapie rozmowy kanonicznej nie było, więc formalnie problem "nie istniał", więc wszystko było zgodzie z literą prawa. A pytania pojawiały się, ale dopiero w procesie o zbadanie nieważności małżeństwa.
Ruta pisze: 05 paź 2020, 13:58 Niedojrzałość emocjonalna w chwili zawierania małżeństwa jest przeszkodą nie tylko w Holandii. Dobrze, że Kościół dostrzega współczesny problem niedojrzalosci i reaguje na niego - skupiając się na starannym przygotowaniu małżonków. Pomoże to także w tym, aby niedojrzalosc nie stała się furtką do uniewazniania małżeństw, co mogłoby dać wrażenie przyzwolenia na "rozwody".
Tak, tylko w poprzednich dziesięcioleciach nie było to przedmiotem badania na etapie przygotowania do małżeństwa, ale dopiero, gdy jedna z stron złożyła wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa?
Ruta pisze: 05 paź 2020, 13:58 Podoba mi się także podejście księdza Dziewieckiego, który napisał, że nawet gdy zachodzą przesłanki nieważności sakramentu małżeństwa, można wybrać drogę jego odnowy lub nawet zawarcia go w sposób ważny.
Ksiądz Dziewiecki odnosi się do praktyki Kościoła, zawartej w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Być może mało znanej.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: JolantaElżbieta »

Paprotko, za całą odpowiedź mam to - w ciągu naszego 34-letniego małżeństwa spotkałam przynajmniej jedną osobę, która wydawała mi się bardziej odpowiednia na męża, niż mój obecny sakramentalny mąż, wiesz? Ale nie wierzę w bajki o dwóch połówkach jabłka, które trafiły na siebie - jak w wypadku mojego męża i tej...- po rozwodach z obydwu stron:-(

Wierzę w pracę nad sobą i starania i kluczową wolną wolę, która przekłada się na postawę i działania. I odpowiedzialność, pozbywanie się egoizmu każdego dnia, bo wszyscy jesteśmy egoistami.

Ksiądz Pawlukiewicz powiedział w jednym z kazań, że dostajemy konkretnego czlowieka z konkretnymi wadami, które pomagają nam się wzajemnie wzbogacać i prowadzić do świętości. Usłyszałam to niedawno i przypomnialo mi się, jak po 30 latach małżeństwa powiedziałam do mojego męża - wiesz to jest cudne, że się powymienialiśmy cechami - ja dostałam od ciebie te, których mi brakowało, ty te, których brakowało tobie - jesteś taki trochę już jolkowaty, a ja markowata:-)
Bardzo mnie to ucieszyło, bo stało się to niezauważalnie i niecelowo.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

JolantaElżbieta pisze: 07 paź 2020, 12:06 Ksiądz Pawlukiewicz powiedział w jednym z kazań, że dostajemy konkretnego czlowieka z konkretnymi wadami, które pomagają nam się wzajemnie wzbogacać i prowadzić do świętości. Usłyszałam to niedawno i przypomnialo mi się, jak po 30 latach małżeństwa powiedziałam do mojego męża - wiesz to jest cudne, że się powymienialiśmy cechami - ja dostałam od ciebie te, których mi brakowało, ty te, których brakowało tobie - jesteś taki trochę już jolkowaty, a ja markowata:-)
Bardzo mnie to ucieszyło, bo stało się to niezauważalnie i niecelowo.
Niedawno całkiem doszłam do wniosku, że mój mąż okazał się dla mnie najodpowiedniejszy - właśnie z uzależnieniami, zdradzający i zwalniający się z odpowiedzialności. Przy nim zostałam skonfrontowana we wszystkim co we mnie słabe, co niepewne, poranione. Przy "idealnym" mężu nigdy nie miałabym szansy wzrosnąć. No i nie miałabym okazji rozwijać swojej wiary i duchowości.

Poza tym jak mawiał i zapewne nadal mawia mój mąż nudy nie ma :) I też mnóstwo od siebie zaczęrpnęliśmy, nauczyliśmy się - tak "przez osmozę".
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Paprotka »

Jolanto ale ja nie piszę o bajkach i 2 połówkach jabłka. Nie piszę też ,że kolejne kobiety naszych mężów nimi są. Na prawdę uważasz ,że możemy być i żyć z kimkolwiek ? pierwszym lepszym ? Jak się postaramy, zmieni, dostosujemy to będziemy szczęśliwi i jakoś to będzie.
Ja odnoszę wrażenie ,że ksiądz Pawlukiewicz odnosi się głównie do młodych ludzi ,często niedojrzałych ,którzy nagle odkrywają ,że współpartner ma wady. Żeby się nad tym zastanowić, porozmawiać a nie uciekać. Ale są sytuacje nie do pogodzenia, lub słowa ,których się nie cofnie i nie chce tego zrobić.

Vertigo, ja z mężem również nie byliśmy na naukach ale też uważam ,że nic by wtedy nie zmieniły. Zadałeś 3 pytania a ja z nich na 2 odpowiedziałam twierdząco. Zdecydowaliśmy się na ślub po półrocznej znajomości. Później rok to było planowanie wspólnego życia. Wiem ,że moi teściowie nie byli zadowoleni z takiego tępa ,bo widzieli ,że to nie jest szaleńcza miłość.
I tak, widziałam zachowania męża które mnie niepokoiły, irytowały a wtedy jeszcze nie znałam jego wad ,które wychodzą przy wspólnym mieszkaniu. Pytanie tylko ,czy dwoje młodych ludzi ,którzy są zależni od rodziców i tradycji a my tacy byliśmy odpowiedzą twierdząco i co wtedy ?
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: JolantaElżbieta »

Paprotka pisze: 07 paź 2020, 21:14 Jolanto ale ja nie piszę o bajkach i 2 połówkach jabłka. Nie piszę też ,że kolejne kobiety naszych mężów nimi są. Na prawdę uważasz ,że możemy być i żyć z kimkolwiek ? pierwszym lepszym ? Jak się postaramy, zmieni, dostosujemy to będziemy szczęśliwi i jakoś to będzie.
Ja odnoszę wrażenie ,że ksiądz Pawlukiewicz odnosi się głównie do młodych ludzi ,często niedojrzałych ,którzy nagle odkrywają ,że współpartner ma wady. Żeby się nad tym zastanowić, porozmawiać a nie uciekać. Ale są sytuacje nie do pogodzenia, lub słowa ,których się nie cofnie i nie chce tego zrobić.
Paprotko, każde małżeństwo to loteria - przecież pobierają się ludzie, którzy dopiero mają się poznać tak naprawdę. Ale decydują się na to dobrowolnie - a dojrzewa się całe życie i też na tym to polega. Zresztą czym jest dojrzałość?? Jeśli mąż odchodzi i zapewnia żonie opiekę obcych osób, czy to dojrzałość, czy tylko przyzwoitość i uspokojenie sumienia. Jeśli znika bez słowa?? Może to dojrzałość, bo chce jej zaoszczędzić bólu przy rozstaniu??



Każdy następny związek różni się tylko tym od poprzedniego, że bardziej się staramy - dlaczego nie robimy tego w pierwszym? Otóż osoby świadome tego czym jest małżeństwo, nie dające się zwieść świecidełkom tego świata, robią to przez całe życie w małżeństwie. A ci w drugich związkach często w nich tkwią, bo nie chcą się przyznać, że to jednak nie to, że im nie wyszło, że popełnili błąd. Ale owszem są i tacy, co są przekonani, że to super decyzja. Dopiero na łożu śmierci widzą, że tak naprawdę, to nic nie miało znaczenia, oprócz zła, które się po sobie zostawia i nienaprawionch krzywd, wyrządzonym innym z egoizmu:-( I to są te sytuacje i słowa które chce się cofnąć i już nie można, ale dopóki cżłowiek rusza nogami wszystko można zrobić. No może nie wywróci się hełmu na drugą stronę :lol:

Ksiądz Pawlukiewicz odnosi się do wszystkich małżonków - czy młodych stażem, czy starych - uczymy się i dojrzewamy całe życie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Mi się wydawało, że mój mąż głęboko wierzący przed ślubem, będzie w pełni traktował poważnie nauki przedmałżeńskie jak ja. Pomyliłam się bardzo, dla mnie sakrament zawsze miał najwyższą wartość w małżeństwie, a mój mąż odsunął się od wiary. Miałam tanią sukienkę, wesele było na kilkanaście osób, bo ważny dla mnie był sakrament nie oprawa, nie pycha.
Bławatek
Posty: 1626
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

JolantaElżbieta pisze: 07 paź 2020, 22:44
Paprotko, każde małżeństwo to loteria - przecież pobierają się ludzie, którzy dopiero mają się poznać tak naprawdę. Ale decydują się na to dobrowolnie - a dojrzewa się całe życie i też na tym to polega. Zresztą czym jest dojrzałość?? Jeśli mąż odchodzi i zapewnia żonie opiekę obcych osób, czy to dojrzałość, czy tylko przyzwoitość i uspokojenie sumienia. Jeśli znika bez słowa?? Może to dojrzałość, bo chce jej zaoszczędzić bólu przy rozstaniu??



Każdy następny związek różni się tylko tym od poprzedniego, że bardziej się staramy - dlaczego nie robimy tego w pierwszym? Otóż osoby świadome tego czym jest małżeństwo, nie dające się zwieść świecidełkom tego świata, robią to przez całe życie w małżeństwie. A ci w drugich związkach często w nich tkwią, bo nie chcą się przyznać, że to jednak nie to, że im nie wyszło, że popełnili błąd. Ale owszem są i tacy, co są przekonani, że to super decyzja. Dopiero na łożu śmierci widzą, że tak naprawdę, to nic nie miało znaczenia, oprócz zła, które się po sobie zostawia i nienaprawionch krzywd, wyrządzonym innym z egoizmu:-( I to są te sytuacje i słowa które chce się cofnąć i już nie można, ale dopóki cżłowiek rusza nogami wszystko można zrobić. No może nie wywróci się hełmu na drugą stronę :lol:

Ksiądz Pawlukiewicz odnosi się do wszystkich małżonków - czy młodych stażem, czy starych - uczymy się i dojrzewamy całe życie.
Piękne słowa.

Całe życie nie tylko dojrzewamy ale i zmieniamy się ponieważ doświadczamy różnych rzeczy, które nas zmieniają. Czasami małżeństwa pragną mieć dziecko ale nie mogą i jest wiele takich małżeństw, że odnajdują się w tej nowej sytuacji, trwają razem, zmieniają priorytety i plany, ale są razem (znam kilka takich małżeństw).

Niestety wiele osób jest niedojrzałych i nie chcą dojrzeć bo jest im wygodnie (taki jest mój mąż - facet przed 50-ka a zachowuje się jak 20-latek, zero odpowiedzialności, zaangażowania, siły i męstwa).

Mój mąż przed ślubem pokazał się z jak najlepszej strony, wad wtedy kilka małych zauważyłam, to jemy zależało na szybszym ślubie (może nie umiał już więcej udawać - tylko zwiódł mnie mocny podziw jego osoby u innych którzy go znali dłużej, więc się nie wahałam a i swoje lata już mieliśmy)
Ile rzeczy mi mąż obiecał przed ślubem i zaraz po, a potem zwykłe życie go przerosło, nawet z synem nigdy nie umiał spędzać czasu. Ja musiałam go angażować, zmuszać nie raz. Teraz mi czyni zarzut, że nie chciałam więcej dzieci - zawsze chciałam, nawet teraz z chęcią mamą bym została, ale przez warunki bytowe i częste problemy finansowe nie miałam nigdy odwagi (bo w rodzinie pierwotnej zawsze niedostatek był), a jak pytałam męża co by było gdyby poczęło się dziecko to nigdy nie zachował się jak mężczyzna, nigdy nie usłyszałam, że dalibyśmy radę, zawsze odwracał się do mnie plecami więc po co mi drugie dziecko jak mój mąż był zawsze jak dziecko.

I tak jak Caliope napisała dla mnie ważne było to że sakrament małżeństwa zawieramy przed Bogiem i na całe życie, a nie cała oprawa z tym związana, bo ślub też mieliśmy skromny. Przed ślubem mąż wierzący, z chęcią wziął udział w 9 spotkaniach przedmałżeńskich, mówił o wspólnej Komunii co niedziela, wspólnym byciu na Mszy. A po ślubie przestał chodzić do spowiedzi, Komunii, modlić się - zawsze mówił, że to przeze mnie. Przed ślubem nie przymuszany pomagał mi sprzątać, myć okna, wspólnie robiliśmy zakupy itd. A po ślubie nawet nie schylił się aby podnieść z podlogi papierek, na zakupy jeździliśmy razem, ale on znikał na swoich półkach a ja ogarnialam sama cała listę. I jeszcze ostatnio od teściowej usłyszałam, że to moja wina bo mogłam więcej od niego wymagać, a jak wymagać od kogoś kto wiele zachowań wyniósł z domu i na dodatek uważa, że żona jest od wszystkich prac domowych i wychowawczych. Ja się czuję oszukana.

I wiem, że dopóki mąż nie spojrzy w prawdzie na siebie, swoje zachowaniem to nigdy się nie zmieni, a ja drugi raz na takie jego zachowania w małżeństwie zgody nie dam. Tylko jakoś nie liczę, że egoista, narcyz i manipulant może się zmienić.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: burza »

Blawatku, czytając ciebie i opis twojego męża co robił przed ślubem i po. To tak jak opis mojego tylko z tą małą różnica że u nas było dobrze, póki nie urodziła się córka. Później, to go przeroslo bo przestałam traktować jak dziecko tylko jak męża i wymagać opieki Przy córce i się posypalo. I też, nie wiem co mogło by się zdarzyć żeby, zauważył u siebie jakieś wady i przestał mnie o wszystko obwiniac bo wtedy on ma czyste sumienie i mówi że jest wierzący tak na terapii powiedział. Tylko robiąc rozwód i dążąc do niego, rozwalajac rodzinę nie bardzo idzie w parze z wiarą dla mnie. Poza tym wiele cech podobnych nasi mężowie maja tych złych niestety.
Bławatek
Posty: 1626
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niestety jak widzę w różnych historiach tu opisanych ciągle ten sam typ osobowości niszczy małżeństwo decyzjami o rozwodzie, odejściu itp. Gdybyśmy miały mężów bez znamion egoizmu, narcyzmu, manipulacji to by nas tu nie było. Choć ja ciągle bronię męża i jego decyzji, bo mi się w głowie nie mieści, że jedna osoba może mieć tyle złych cech w sobie - i marzę, że się kiedyś przebudzi i zrozumie swoje postępowanie. Tylko czy ja mu będę potrafiła zaufać? Tego jestem coraz mniej pewna.

Na razie nie mogąc mieć dobrego męża staram się żyć tak jakbym go nie miała. Bo często im więcej sobie o nim myślę, o naszej przeszłości i o tym co zawsze planowaliśmy to zapadam w letarg, brak mi chęci do życia. A przecież syn mnie obserwuje i mojej zachowania, słowa mają wpływ na jego życie. Na moje zresztą też.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: vertigo »

Caliope pisze: 07 paź 2020, 23:23 Mi się wydawało, że mój mąż głęboko wierzący przed ślubem, będzie w pełni traktował poważnie nauki przedmałżeńskie jak ja. Pomyliłam się bardzo, dla mnie sakrament zawsze miał najwyższą wartość w małżeństwie, a mój mąż odsunął się od wiary. Miałam tanią sukienkę, wesele było na kilkanaście osób, bo ważny dla mnie był sakrament nie oprawa, nie pycha.
Co w postawie Twojego przyszłego męża świadczyło o tym, że jest głęboko wierzący? Czy dla niego sakrament także miał najwyższą wartość?
Bławatek pisze: 08 paź 2020, 10:12 I tak jak Caliope napisała dla mnie ważne było to że sakrament małżeństwa zawieramy przed Bogiem i na całe życie, a nie cała oprawa z tym związana, bo ślub też mieliśmy skromny. Przed ślubem mąż wierzący, z chęcią wziął udział w 9 spotkaniach przedmałżeńskich, mówił o wspólnej Komunii co niedziela, wspólnym byciu na Mszy. A po ślubie przestał chodzić do spowiedzi, Komunii, modlić się - zawsze mówił, że to przeze mnie. (..) Ja się czuję oszukana.
Co masz na myśli pisząć, że "mąż przed ślubem był wierzący"? W czasie narzeczeństwa uczestniczyliście razem w niedzielnej Eucharystii, przystępowaliście do sakramentów? Byliście w jakiejś wspólnocie, grupie formacyjnej?

Caliope, Bławatku - rozmawiałyście ze swoimi narzeczonymi, że wiara jest dla Was najważniejsza, wraz z jej indywidualnym i wspólnym praktykowaniem w codzienności, a sakrament małżeństwa to zobowiązanie na całe życie? Co Wam mówili?

Odpowiedzi na forum oczywiście w wolności.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

vertigo pisze: 08 paź 2020, 16:39
Caliope pisze: 07 paź 2020, 23:23 Mi się wydawało, że mój mąż głęboko wierzący przed ślubem, będzie w pełni traktował poważnie nauki przedmałżeńskie jak ja. Pomyliłam się bardzo, dla mnie sakrament zawsze miał najwyższą wartość w małżeństwie, a mój mąż odsunął się od wiary. Miałam tanią sukienkę, wesele było na kilkanaście osób, bo ważny dla mnie był sakrament nie oprawa, nie pycha.
Co w postawie Twojego przyszłego męża świadczyło o tym, że jest głęboko wierzący? Czy dla niego sakrament także miał najwyższą wartość?
Bławatek pisze: 08 paź 2020, 10:12 I tak jak Caliope napisała dla mnie ważne było to że sakrament małżeństwa zawieramy przed Bogiem i na całe życie, a nie cała oprawa z tym związana, bo ślub też mieliśmy skromny. Przed ślubem mąż wierzący, z chęcią wziął udział w 9 spotkaniach przedmałżeńskich, mówił o wspólnej Komunii co niedziela, wspólnym byciu na Mszy. A po ślubie przestał chodzić do spowiedzi, Komunii, modlić się - zawsze mówił, że to przeze mnie. (..) Ja się czuję oszukana.
Co masz na myśli pisząć, że "mąż przed ślubem był wierzący"? W czasie narzeczeństwa uczestniczyliście razem w niedzielnej Eucharystii, przystępowaliście do sakramentów? Byliście w jakiejś wspólnocie, grupie formacyjnej?

Caliope, Bławatku - rozmawiałyście ze swoimi narzeczonymi, że wiara jest dla Was najważniejsza, wraz z jej indywidualnym i wspólnym praktykowaniem w codzienności, a sakrament małżeństwa to zobowiązanie na całe życie? Co Wam mówili?

Odpowiedzi na forum oczywiście w wolności.
Vertigo, mój mąż chodził co niedzielę do kościoła, modlił się co wieczór. Rozmawiał ze mną o Bogu, o tym że jest mu wdzięczny za to co ma, za mnie. Ja się nawròcilam dzięki niemu, jego matka jest osobą bardzo wierzącą. To chyba nie jest mało, oprócz tego uznawał wartości katolickie, bardzo ortodoksyjne w tym sakrament, mi to bardzo w nim odpowiadało. Uważnie słuchał nauk przedmałżeńskich, bardzo chciał ślubu kościelnego, miał ustalony zasób wartości od Boga.
Bławatek
Posty: 1626
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

vertigo pisze: 08 paź 2020, 16:39
Caliope pisze: 07 paź 2020, 23:23 Mi się wydawało, że mój mąż głęboko wierzący przed ślubem, będzie w pełni traktował poważnie nauki przedmałżeńskie jak ja. Pomyliłam się bardzo, dla mnie sakrament zawsze miał najwyższą wartość w małżeństwie, a mój mąż odsunął się od wiary. Miałam tanią sukienkę, wesele było na kilkanaście osób, bo ważny dla mnie był sakrament nie oprawa, nie pycha.
Co w postawie Twojego przyszłego męża świadczyło o tym, że jest głęboko wierzący? Czy dla niego sakrament także miał najwyższą wartość?
Bławatek pisze: 08 paź 2020, 10:12 I tak jak Caliope napisała dla mnie ważne było to że sakrament małżeństwa zawieramy przed Bogiem i na całe życie, a nie cała oprawa z tym związana, bo ślub też mieliśmy skromny. Przed ślubem mąż wierzący, z chęcią wziął udział w 9 spotkaniach przedmałżeńskich, mówił o wspólnej Komunii co niedziela, wspólnym byciu na Mszy. A po ślubie przestał chodzić do spowiedzi, Komunii, modlić się - zawsze mówił, że to przeze mnie. (..) Ja się czuję oszukana.
Co masz na myśli pisząć, że "mąż przed ślubem był wierzący"? W czasie narzeczeństwa uczestniczyliście razem w niedzielnej Eucharystii, przystępowaliście do sakramentów? Byliście w jakiejś wspólnocie, grupie formacyjnej?

Caliope, Bławatku - rozmawiałyście ze swoimi narzeczonymi, że wiara jest dla Was najważniejsza, wraz z jej indywidualnym i wspólnym praktykowaniem w codzienności, a sakrament małżeństwa to zobowiązanie na całe życie? Co Wam mówili?

Odpowiedzi na forum oczywiście w wolności.
Vertigo ja całe życie byłam zaangażowana w różne grupy parafialne, mąż nie, ale co niedzielę chodził do kościoła, na triduum paschalne, czy drogę krzyżową. Zaskoczył mnie gdy pewnego dnia gdy w tygodniu byliśmy na mszy powiedział, że chciałby abyśmy zawsze razem uczestniczyli we mszy niedzielnej oraz razem przystępowali do komunii, bo jego rodzice nie chodzili razem - moi zresztą też nie, a on by chciał wspólnie. I ja zaangażowana w Kościół się wystraszyłam, czy dam radę przystępować do komunii co tydzień. I tak się zastanawiam czy mnie nie chciał tylko tą prośbą 'kupic'.

Rozmawiałam z narzeczonym o takich sprawach jak wiara, mówiłam że jest dla mnie ważna, że chcę żyć zgodnie z przykazaniami oraz z nauką Kościoła. Mówiłam, że chcę stosować naturalne metody planowania rodziny. Wiedział, że nie uznaję rozwodów a i on mówił, że zawsze szukał dziewczyny, z którą na całe życie się związe. Jeśli chodzi o wiarę to on był bardziej na początku drogi, ja już pośrodku (można tak powiedzieć). Wiedział, że jestem skromna, że nie miałam kontaktów seksualnych żadnych. On takie doświadczenie miał. No i po ślubie okazało się, że się mną rozczarował, że nie spełniam jego oczekiwań itd. Zamiast budować zaczął się oddalać. I tak jak już nie raz wspomniałam ani prośbą ani groźbą nie mogłam zmianic jego nastawienia.

Największy też jego zarzut w stosunku do mnie - brak pokory i poddaństwa bo przecież w Piśmie św. jest fragment "Żony bądźcie poddane/posłuszne mężom" - ale tylko ten fragment, a przecież to tylko mały urywek, wartość ma cały akapit dopiero.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Paprotka »

Jolanto nie odpowiedziałaś na moje pytania a ciekawi mnie Twoja odpowiedz. Czy uważasz ,ze można żyć jak mąż i żona z każdym ? Z każdym nawiążesz bliska relacje ? Z każdym zaprzyjaźnisz ?

My tutaj lubimy używać mocnych słów jak kto jest dojrzały a kto nie, kto jest narcyzem a kto egoista.
Jest to „nasza„ ocena. Porzuconej kobiety, która oczekuje Pewnych działań ze strony męża.
Poszperałam ,czym jest ta dojrzałość i jak przebiega ten proces. To o czym my mówimy to ocena danej społeczności a niekoniecznie stan faktyczny.
Mam wrażenie ,ze czekamy na powrót męża który w naszej ocenie jest niedojrzałym egoista koło którego skakalysmy przez lata. Na tego człowieka czekamy ,czy Na nasze oczekiwania jaki powinien być ?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Pavel »

Paprotko, ja odpowiem chociaż mnie nie pytałaś ;)
Jest taka cenna (chociaż trudno się ją czyta - wg mnie albo nawalił tłumacz, albo autorka ma tendencje do grafomanii) książka Ewy Zuhorst „Kochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz”.
O ile nie zgadzam się z tytułem 1:1, o tyle jest w nim wg mnie dużo prawdy, zawartość książki wyjaśnia całkiem sporo, polecam.
Zgadzam się z tym tytułem przy założeniu takim, jakie powszechnie występuje - gdy dwie osoby w wolności się ze sobą wiążą. Oznacza to bowiem, że są w stanie sobie wyobrazić (a przynajmniej na początku małżeństwa praktykują) bliskość, również fizyczną.
Reszta jest do wypracowania, w większym lub mniejszym trudzie. Oczywiście obie strony muszą tego chcieć, wiedza „jak to robić” również warto by została nabyta i wdrożona.
Fajnie, gdy języki miłości są Chociaż częściowo zbieżne, ale to nie jest warunek konieczny.
Ja i moja żona mamy całkiem rozbieżne i wiem, że chociaż sporo to utrudnia, to się da.
Czytając cię Paprotko mam niemalże pewność, że ty i twój mąż również macie rozbieżne (I to tłumaczy, przynajmniej w części, to co określasz „brakiem miłości”).
Czytałaś może „Pięć języków miłości” Chapmana?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ