Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Moderator: Moderatorzy
-
- Posty: 484
- Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
A jak już pisałam wcześniej - wystarczy jakieś moje jedno zadanie, nawet słowo i mąż znów obrażony i zły zniknie.
Dla mnie to ostatnie zdanie to znak że ten mąż to jak bomba tykająca, nie daje żadnego poczucia bezpieczeństwa, porzucenie małżonka to tak wielka rana i cios - a mąż obraża się za słówko inne niż oczekiwał , znane mechanizmy szukania dziury w całym i usprawiedliwienia dla dziecinnych decyzji o porzuceniu rodziny. Niech znika Bławatku,Ty sobie radzisz świetnie - cudownie to czytać masz przecież już jedno dziecko, które z pewnością wychowasz, no sama wiesz że jedynie szczere przeprosiny i żal za wyrządzone krzywdy mogą cię upewnić, ze mąż zmienił się/ chce się zmienić na lepsze, podchody/ gierki pozostawmy przedszkolakom.
Ja mam dość obchodzenia się z mężem jak z jajkiem, i nie mam na myśli tu że jakoś go atakuje, tylko po prostu sama w sobie mam jasne oczekiwania i nie pozwolę się obwiniać o głupoty czy akceptować jego brak odpowiedzialności, kosztuje nas to niestety w pewne rzeczywiste straty dóbr ( nie będę pisać dokładnie co tracimy, ale tracimy )
wszyscy i moja rodzina i jego tak się obchodzili jak z jajkiem, a on coraz bardzij próbował przesuwać granice, jak małe dziecko, nie ma we mnie akceptacji na porzucenie rodziny a zwłaszcza dziecka, życie kawalerskie kiedy kawalerem się nie jest ?? Nie...
Dla mnie to ostatnie zdanie to znak że ten mąż to jak bomba tykająca, nie daje żadnego poczucia bezpieczeństwa, porzucenie małżonka to tak wielka rana i cios - a mąż obraża się za słówko inne niż oczekiwał , znane mechanizmy szukania dziury w całym i usprawiedliwienia dla dziecinnych decyzji o porzuceniu rodziny. Niech znika Bławatku,Ty sobie radzisz świetnie - cudownie to czytać masz przecież już jedno dziecko, które z pewnością wychowasz, no sama wiesz że jedynie szczere przeprosiny i żal za wyrządzone krzywdy mogą cię upewnić, ze mąż zmienił się/ chce się zmienić na lepsze, podchody/ gierki pozostawmy przedszkolakom.
Ja mam dość obchodzenia się z mężem jak z jajkiem, i nie mam na myśli tu że jakoś go atakuje, tylko po prostu sama w sobie mam jasne oczekiwania i nie pozwolę się obwiniać o głupoty czy akceptować jego brak odpowiedzialności, kosztuje nas to niestety w pewne rzeczywiste straty dóbr ( nie będę pisać dokładnie co tracimy, ale tracimy )
wszyscy i moja rodzina i jego tak się obchodzili jak z jajkiem, a on coraz bardzij próbował przesuwać granice, jak małe dziecko, nie ma we mnie akceptacji na porzucenie rodziny a zwłaszcza dziecka, życie kawalerskie kiedy kawalerem się nie jest ?? Nie...
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku czy Ty aby nie piszesz scenariuszy? Przecież jeszcze nie wiesz o co chodzi mężowi.
Ma rację Triste, która radzi Ci spokojnie wysłuchać męża. Myślę, że jeśli czymś Cię zaskoczy to może spróbuj nie odpowiadać od razu. Poproś o czas na przemyślenie i umów się na kolejną rozmowę.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Tak wiem, że piszę scenariusze - zawsze tak mam, że kilka opcji biorę pod uwagę i wtedy na wiele jestem "przygotowana", a i tak ludzie czy sytuacje potrafią zaskoczyć.
Postaram się tak jak piszecie - wysłuchać męża, nie brać wszystkiego dosłownie i w razie czego poprosić o czas na kontynuację rozmowy. Niestety mój mąż umie budować napięcie i być tajemniczym, czego nigdy nie lubiłam. Ja jestem za konkretami - gryzie mnie coś, nie podoba się coś to o tym mówię, a nie duszę w sobie i robię z tego przedstawienie.
Mam nadzieję, że Bóg mi pomoże, bo po pierwsze jestem impulsywna, a po drugie nigdy z mężem rozmawiać nie potrafiliśmy.
Postaram się tak jak piszecie - wysłuchać męża, nie brać wszystkiego dosłownie i w razie czego poprosić o czas na kontynuację rozmowy. Niestety mój mąż umie budować napięcie i być tajemniczym, czego nigdy nie lubiłam. Ja jestem za konkretami - gryzie mnie coś, nie podoba się coś to o tym mówię, a nie duszę w sobie i robię z tego przedstawienie.
Mam nadzieję, że Bóg mi pomoże, bo po pierwsze jestem impulsywna, a po drugie nigdy z mężem rozmawiać nie potrafiliśmy.
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Jeśli wciąż boisz się, że wystarczy Twoje jedno "złe" słowo i mąż zniknie lub się obrazi, to nie brzmi dobrze.
Bo to nie Ty masz się bać, że go spłoszysz, tylko on - jeśli tego pragnie - niech da Ci odczuć, że mu zależy.
To, że poprosił o rozmowę: plus.
Ze dopowiedział, iz sobie nie radzi....Hm...
Ja to widziałabym tak, że prosi o rozmowę, bo wie, czego chce, ale pragnie to z Tobą przegadać, bo....dotyczy to np. Was trojga, np. tego, że pragnie powrócić i ponownie tworzyć z Wami rodzinę.
No, to taki miły scenariusz...
A lepiej ich nie tworzyc, jak Ci tu mądrze radzą i po prostu przekonać się, o co chodzi Twemu malzonkowi, bez zbednych oczekiwan i rozterek.
Bo to nie Ty masz się bać, że go spłoszysz, tylko on - jeśli tego pragnie - niech da Ci odczuć, że mu zależy.
To, że poprosił o rozmowę: plus.
Ze dopowiedział, iz sobie nie radzi....Hm...
Ja to widziałabym tak, że prosi o rozmowę, bo wie, czego chce, ale pragnie to z Tobą przegadać, bo....dotyczy to np. Was trojga, np. tego, że pragnie powrócić i ponownie tworzyć z Wami rodzinę.
No, to taki miły scenariusz...
A lepiej ich nie tworzyc, jak Ci tu mądrze radzą i po prostu przekonać się, o co chodzi Twemu malzonkowi, bez zbednych oczekiwan i rozterek.
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Jestem po rozmowie z mężem.
Byłam spokojna, a chyba nie powinnam.
Mąż zaczął od tego, że potrzebuje wsparcia i pomocy bo wplątał się w w złe towarzystwo. Na moje zapytanie o co dokładnie chodzi powiedział, że osaczyła go osoba o osobowości narcystycznej i manipulacyjnej, która go separowała od rodziny. A ponieważ w tamtym czasie gdy od nas odszedł nikt z rodziny go nie wspierał nie ochronił przed wpływem tej osoby, która coraz bardziej nim manipulowała, zniechęcała np. do pójścia na ślub jego bratanka itd. A dzięki prawie dwuletniej terapii z terapeutką do tego doszedł i widzi że to było złe.
Ta osoba jest kobietą jest, która z nim pracowała. I boi się że będzie miała ciągle na niego wpływ. Teraz ma spokój bo jest na macierzyńskim. W tym momencie zapytałam czy to jego dziecko. Tak, ale to nie ma znaczenia bo on z tą kobietą nie zamierza być, bo zrozumiał, że ja jestem żoną na całe życie (wg nauki kościoła), a poza tym ona nie potrafi zbudować trwałego związku i zależało jej tylko na tym aby mieć dziecko. Rozwaliło mnie to kompletnie. I powiem szczerze, że cały czas się tego po nim spodziewałam. Tego, że z kimś się zwiąże i że pocznie się dziecko.
A w ostatnią niedzielę gdy na mszy słyszał czytania i kazanie na temat rodziny to zrozumiał, że sakrament małżeństwa jest na zawsze. I teraz ma nadzieję, że uda nam się naprawić nasze małżeństwo. Choć zdaje sobie sprawę, że to wymaga czasu.
A ja czuję się nieswojo i mam mętlik. Czuję się manipulowana. I dalej było ze strony męża, że on potrzebuje wsparcia, że jemu było ciężko i źle. Że wie, że w naszym małżeństwie brakowało komunikacji, bo on ma z tym wielki problem.
Może coś mu jednak od Boga zostało dane na przebudzenie. Ale najgorsze że po części usprawiedliwia zdradę po pierwsze tym, że został przez kowalską zmanipulowany i osaczony, a po drugie, że może Bóg chciał tego wszystkiego abyśmy zrozumieli gdzie robiliśmy błędy i na czym polega małżeństwo.
Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, tak jakby to był film a nie moje życie.
Byłam spokojna, a chyba nie powinnam.
Mąż zaczął od tego, że potrzebuje wsparcia i pomocy bo wplątał się w w złe towarzystwo. Na moje zapytanie o co dokładnie chodzi powiedział, że osaczyła go osoba o osobowości narcystycznej i manipulacyjnej, która go separowała od rodziny. A ponieważ w tamtym czasie gdy od nas odszedł nikt z rodziny go nie wspierał nie ochronił przed wpływem tej osoby, która coraz bardziej nim manipulowała, zniechęcała np. do pójścia na ślub jego bratanka itd. A dzięki prawie dwuletniej terapii z terapeutką do tego doszedł i widzi że to było złe.
Ta osoba jest kobietą jest, która z nim pracowała. I boi się że będzie miała ciągle na niego wpływ. Teraz ma spokój bo jest na macierzyńskim. W tym momencie zapytałam czy to jego dziecko. Tak, ale to nie ma znaczenia bo on z tą kobietą nie zamierza być, bo zrozumiał, że ja jestem żoną na całe życie (wg nauki kościoła), a poza tym ona nie potrafi zbudować trwałego związku i zależało jej tylko na tym aby mieć dziecko. Rozwaliło mnie to kompletnie. I powiem szczerze, że cały czas się tego po nim spodziewałam. Tego, że z kimś się zwiąże i że pocznie się dziecko.
A w ostatnią niedzielę gdy na mszy słyszał czytania i kazanie na temat rodziny to zrozumiał, że sakrament małżeństwa jest na zawsze. I teraz ma nadzieję, że uda nam się naprawić nasze małżeństwo. Choć zdaje sobie sprawę, że to wymaga czasu.
A ja czuję się nieswojo i mam mętlik. Czuję się manipulowana. I dalej było ze strony męża, że on potrzebuje wsparcia, że jemu było ciężko i źle. Że wie, że w naszym małżeństwie brakowało komunikacji, bo on ma z tym wielki problem.
Może coś mu jednak od Boga zostało dane na przebudzenie. Ale najgorsze że po części usprawiedliwia zdradę po pierwsze tym, że został przez kowalską zmanipulowany i osaczony, a po drugie, że może Bóg chciał tego wszystkiego abyśmy zrozumieli gdzie robiliśmy błędy i na czym polega małżeństwo.
Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, tak jakby to był film a nie moje życie.
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku, bardzo mocno Cię przytulam i obiecuję modlitwę.
Teraz warto dać sobie czas na przemyślenie, przepłakanie, ale i zdrową złość i nie podejmować radykalnych decyzji tak na gorąco.
Teraz warto dać sobie czas na przemyślenie, przepłakanie, ale i zdrową złość i nie podejmować radykalnych decyzji tak na gorąco.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku, otulam cię modlitwą.
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku, wapomnę o Tobie w modlitwie.
Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czujesz.
Przemyśl sobie teraz to wszystko, daj sobie na to tyle czasu ile potrzebujesz.
Ja codziennie będę pamiętać o Tobie podczas modlitwy.
Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czujesz.
Przemyśl sobie teraz to wszystko, daj sobie na to tyle czasu ile potrzebujesz.
Ja codziennie będę pamiętać o Tobie podczas modlitwy.
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Blawatku, kilka razy przeczytałam Twój wpis. Ciężko w to uwierzyć…
Przytulam Cię i otaczam modlitwą! Tutaj potrzebny jest czas i Boże prowadzenie.
Przytulam Cię i otaczam modlitwą! Tutaj potrzebny jest czas i Boże prowadzenie.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku ,trzymaj się ,a swoją drogą nigdy mi do głowy nie przyszło że twój mąż aż, tak narozrabia.Bardziej mi te jego hobby było podobne że, go tak odciąga od was w sensie te auta .
Może, jeszcze nie wszystko stracone,musisz tylko to wszystko na spokojnie przemyśleć ,przemodlić i przespać z tym co usłyszałaś.
Z modlitwą..
Może, jeszcze nie wszystko stracone,musisz tylko to wszystko na spokojnie przemyśleć ,przemodlić i przespać z tym co usłyszałaś.
Z modlitwą..
-
- Posty: 255
- Rejestracja: 16 kwie 2019, 10:39
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku... Przykro mi, przytulam Cię i polecam Was w modlitwie. Trzymaj się.
"można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem"
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem"
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Wg mnie podejście typu „niech znika, niech spada Na bambus” nie jest podejściem do którego zaprasza nas Chrystus.Zwyklaosoba pisze: ↑05 paź 2021, 11:29 A jak już pisałam wcześniej - wystarczy jakieś moje jedno zadanie, nawet słowo i mąż znów obrażony i zły zniknie.
Dla mnie to ostatnie zdanie to znak że ten mąż to jak bomba tykająca, nie daje żadnego poczucia bezpieczeństwa, porzucenie małżonka to tak wielka rana i cios - a mąż obraża się za słówko inne niż oczekiwał , znane mechanizmy szukania dziury w całym i usprawiedliwienia dla dziecinnych decyzji o porzuceniu rodziny. Niech znika Bławatku,Ty sobie radzisz świetnie - cudownie to czytać masz przecież już jedno dziecko, które z pewnością wychowasz, no sama wiesz że jedynie szczere przeprosiny i żal za wyrządzone krzywdy mogą cię upewnić, ze mąż zmienił się/ chce się zmienić na lepsze, podchody/ gierki pozostawmy przedszkolakom.
Ja mam dość obchodzenia się z mężem jak z jajkiem, i nie mam na myśli tu że jakoś go atakuje, tylko po prostu sama w sobie mam jasne oczekiwania i nie pozwolę się obwiniać o głupoty czy akceptować jego brak odpowiedzialności, kosztuje nas to niestety w pewne rzeczywiste straty dóbr ( nie będę pisać dokładnie co tracimy, ale tracimy )
wszyscy i moja rodzina i jego tak się obchodzili jak z jajkiem, a on coraz bardzij próbował przesuwać granice, jak małe dziecko, nie ma we mnie akceptacji na porzucenie rodziny a zwłaszcza dziecka, życie kawalerskie kiedy kawalerem się nie jest ?? Nie...
Inna rzecz, że w taki sposób można przegapić szansę na odbudowanie małżeństwa.
To, co robią i jak funkcjonują osoby trzecie (tu mąż) to ich odpowiedzialność. Co i w jaki sposób robimy my - nasza.
Jasne, nie oznacza to braku granic, nie warto też chodzić na palcach co by się przypadkiem ktoś nie obraził i nie czmychnął.
Natomiast jest to z pewnością, i to jest dobre, zaproszenie do wytężonej uwagi na formę komunikacji.
Jeśli bowiem się o nią zatroszczymy z uwagą, mając przekonanie, że ta forma była przynajmniej Ok, absurdalne lub obiektywnie niewłaściwe reakcje drugiej strony będą problemem drugiej strony, a my mamy „czyste papcie”.
Odrębną sprawą jest to, co robi mąż Bławatka, ale do tego odniosę się za chwilę, bo tu jednak warto wg mnie kilka rzeczy konkretnie i bezpardonowo nazwać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Bławatku , jestem z modlitwą .
Odstąp od złego i czyń dobrze , a będziesz trwał na wieki .
Ps.37.27
Ps.37.27
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
W najbardziej optymistycznej wersji (jako optymista możliwość takowej lubię dopuszczać), z twego opisu, w tym co mówi twój mąż, przebija mi się coś co można określić „nihil novi”, czyli nic nowego.Bławatek pisze: ↑06 paź 2021, 21:49 Jestem po rozmowie z mężem.
Byłam spokojna, a chyba nie powinnam.
Mąż zaczął od tego, że potrzebuje wsparcia i pomocy bo wplątał się w w złe towarzystwo. Na moje zapytanie o co dokładnie chodzi powiedział, że osaczyła go osoba o osobowości narcystycznej i manipulacyjnej, która go separowała od rodziny. A ponieważ w tamtym czasie gdy od nas odszedł nikt z rodziny go nie wspierał nie ochronił przed wpływem tej osoby, która coraz bardziej nim manipulowała, zniechęcała np. do pójścia na ślub jego bratanka itd. A dzięki prawie dwuletniej terapii z terapeutką do tego doszedł i widzi że to było złe.
Ta osoba jest kobietą jest, która z nim pracowała. I boi się że będzie miała ciągle na niego wpływ. Teraz ma spokój bo jest na macierzyńskim. W tym momencie zapytałam czy to jego dziecko. Tak, ale to nie ma znaczenia bo on z tą kobietą nie zamierza być, bo zrozumiał, że ja jestem żoną na całe życie (wg nauki kościoła), a poza tym ona nie potrafi zbudować trwałego związku i zależało jej tylko na tym aby mieć dziecko. Rozwaliło mnie to kompletnie. I powiem szczerze, że cały czas się tego po nim spodziewałam. Tego, że z kimś się zwiąże i że pocznie się dziecko.
A w ostatnią niedzielę gdy na mszy słyszał czytania i kazanie na temat rodziny to zrozumiał, że sakrament małżeństwa jest na zawsze. I teraz ma nadzieję, że uda nam się naprawić nasze małżeństwo. Choć zdaje sobie sprawę, że to wymaga czasu.
A ja czuję się nieswojo i mam mętlik. Czuję się manipulowana. I dalej było ze strony męża, że on potrzebuje wsparcia, że jemu było ciężko i źle. Że wie, że w naszym małżeństwie brakowało komunikacji, bo on ma z tym wielki problem.
Może coś mu jednak od Boga zostało dane na przebudzenie. Ale najgorsze że po części usprawiedliwia zdradę po pierwsze tym, że został przez kowalską zmanipulowany i osaczony, a po drugie, że może Bóg chciał tego wszystkiego abyśmy zrozumieli gdzie robiliśmy błędy i na czym polega małżeństwo.
Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, tak jakby to był film a nie moje życie.
Przerzucanie odpowiedzialności na innych, uciekanie od własnej odpowiedzialności, egocentryzm.
Czy podobnie nie mówił o tobie jak teraz o kowalskiej? Czy nie podobne zabiegi stosował?
Czy nie podobnie uciekł gdy coś przestało mu grać? Czy w tym wszystkim nie koncentrował się przede wszystkim na sobie?
Nie wiem, może to wynika formy w jakiej to opisałaś, ale odnośnie dziecka z kowalską używanie zwrotu „nieważne, czy to moje dziecko” jest symptomatyczne. Jeśli w poważaniu ma konsekwencje swoich czynów, dziecko które świadomie i dobrowolnie powołał na świat, to w poważaniu bedzie miał każdą inną osobę. Bo czemu miałoby być inaczej?
Czy pochylił się nad krzywdą którą ci, wam wyrządził, czy też wybrzmiewa to w stylu „ja, ja, ja”?
Oczywiście, może coś do niego w końcu trafiło. Oby.
Ale wtedy masa pracy przed nim by najpierw zrozumieć, później przepracować. Zadośćuczynić wszystkim których skrzywdził.
Aby wziął odpowiedzialność za siebie, rodzinę, swoje decyzje i wziął na klatę konsekwencje.
To są moim zdaniem wymagania elementarne. Nie znaczy to, że to się może stać na „pstryk”.
O ile bliźniego (tym bardziej męża) wesprzeć warto, o tyle wesprzeć nie oznacza wyręczać.
Wesprzeć warto mądrze.
I to przede wszystkim jego praca, nie twoja.
Jeśli to się nie zmieni, to nawet jeśli wróci (a ty się na to zgodzisz), szansa na powtórkę jest niemalże gwarantowana.
Jego Odpowiedzialnością jest naprawienie bałaganu, zapracowanie sobie swoją postawą w dłuższym okresie czasu na zaufanie.
Bo ufanie Mu teraz, na słowo, z automatu to wg mnie w obecnych okolicznościach skrajna naiwność.
Było mocno, ale wg mnie to wybrzmieć powinno.
Czyli - szansa oczywiście zawsze jest, ale bez ciężkiej pracy nic z tego nie będzie. Ty masz swoją działkę, on swoje hektary.
P.s. Dobrze, że byłaś spokojna.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, wsparcie i modlitwę.
Na razie największy wydźwięk ma dla mnie to że mąż wszystko usprawiedliwia tym że ta osoba czyli kowalska nim manipulowała, wpływała na niego, że gdybyśmy - ja i rodzina - nim potrząsnęlismy lub mu wtedy pomogli to by się w to nie wplątał. A tak był słaby i podatny i dał się omamić. Na co ja mu powiedziałam, że ja byłam w takim stanie po jego odejściu, że nie chciało mi się żyć, ale codziennie wstawałam z łóżka dla syna aby on bardziej nie cierpiał, że chodziłam do pracy bo bałam się jej stracić, a było wszystko po mnie widać i np. mój kierownik nie angażował mnie w nowe zadania, choć ja już wiele w życiu ciężkich chwil miałam i potrafię w pracy skupić się na zadaniach bo jestem zadaniowcem, nie lubię nudy i próżności, więc ja wtedy też potrzebowałam pomocy może nawet bardziej niż on, a na każdą próbę kontaktu on albo nie reagował albo nie chciał rozmawiać (ze mną, ze swoją rodziną).
Tak jak zawsze pisałam - małe dziecko dla którego najważniejsze jest jego dobro. Bo w jego wypowiedzi tylko było słychać "bo mnie..., bo mi..., bo nikt mnie...". Rozumiem, że faceci tak w większości mają, że nie są empatyczni, no ale to on i jego decyzje wywróciły nasze życie do góry nogami.
Super, że w końcu dotarło do niego, że małżeństwo jest nierozerwalne i na całe życie. Ale to nie oznacza, że ja teraz będę pod sufit skakać z radości. Owszem o jego nawrócenie się modliłam, ale pewnych rzeczy choć się spodziewałam po nim to jednak nie chciałam (np. zdrady, dziecka z kowalską). I możliwe, że gdy już wiedział, że tamto dziecko się poczęło to mnie w lutym pytał czy chciałabym mieć z nim dziecko kolejne.
Oczywiście słowa przepraszam za żadną z sytuacji nie usłyszałam i raczej nie usłyszę bo mój mąż nie potrafi przepraszać. Tak wyszło, jest to dla nas nauczka, tak miało być i koniec - teraz trzeba wyciągnąć z tego wnioski i inaczej żyć. OK, zgadzam się, ale co będzie za parę lat - też go ktoś zmanipuluje, albo podejmie złe decyzje i to też będzie usprawiedliwiane w podobny sposób???
Chyba najbardziej płakać mi się chce teraz jak sobie pomyślę z jakim człowiekiem się związałam - który potrafi sam manipulować, ale albo tego nie widzi albo wie ale tak dobrze umie grać, że trudno to zobaczyć.
Na razie największy wydźwięk ma dla mnie to że mąż wszystko usprawiedliwia tym że ta osoba czyli kowalska nim manipulowała, wpływała na niego, że gdybyśmy - ja i rodzina - nim potrząsnęlismy lub mu wtedy pomogli to by się w to nie wplątał. A tak był słaby i podatny i dał się omamić. Na co ja mu powiedziałam, że ja byłam w takim stanie po jego odejściu, że nie chciało mi się żyć, ale codziennie wstawałam z łóżka dla syna aby on bardziej nie cierpiał, że chodziłam do pracy bo bałam się jej stracić, a było wszystko po mnie widać i np. mój kierownik nie angażował mnie w nowe zadania, choć ja już wiele w życiu ciężkich chwil miałam i potrafię w pracy skupić się na zadaniach bo jestem zadaniowcem, nie lubię nudy i próżności, więc ja wtedy też potrzebowałam pomocy może nawet bardziej niż on, a na każdą próbę kontaktu on albo nie reagował albo nie chciał rozmawiać (ze mną, ze swoją rodziną).
Tak jak zawsze pisałam - małe dziecko dla którego najważniejsze jest jego dobro. Bo w jego wypowiedzi tylko było słychać "bo mnie..., bo mi..., bo nikt mnie...". Rozumiem, że faceci tak w większości mają, że nie są empatyczni, no ale to on i jego decyzje wywróciły nasze życie do góry nogami.
Super, że w końcu dotarło do niego, że małżeństwo jest nierozerwalne i na całe życie. Ale to nie oznacza, że ja teraz będę pod sufit skakać z radości. Owszem o jego nawrócenie się modliłam, ale pewnych rzeczy choć się spodziewałam po nim to jednak nie chciałam (np. zdrady, dziecka z kowalską). I możliwe, że gdy już wiedział, że tamto dziecko się poczęło to mnie w lutym pytał czy chciałabym mieć z nim dziecko kolejne.
Oczywiście słowa przepraszam za żadną z sytuacji nie usłyszałam i raczej nie usłyszę bo mój mąż nie potrafi przepraszać. Tak wyszło, jest to dla nas nauczka, tak miało być i koniec - teraz trzeba wyciągnąć z tego wnioski i inaczej żyć. OK, zgadzam się, ale co będzie za parę lat - też go ktoś zmanipuluje, albo podejmie złe decyzje i to też będzie usprawiedliwiane w podobny sposób???
Chyba najbardziej płakać mi się chce teraz jak sobie pomyślę z jakim człowiekiem się związałam - który potrafi sam manipulować, ale albo tego nie widzi albo wie ale tak dobrze umie grać, że trudno to zobaczyć.